Forum Świat RPG Maker Strona Główna
Autor Wiadomość
<    Książka "Potężne Raichu - ECO-FORCE"   ~   "Potężne Raichu - Armageddon" część 3
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Wto 8:36, 08 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 1. Tails i godzina duchów.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się jednej nocy 5 lat po katastrofie w Sacramento, kiedy Żniwiarz jechał przez Raichu Town swoją limuzyną pogrzebową. Trudno mu było prowadzić z powodu mgły, która pokrywała jego samochód.
-Fatalnie. – rzekł. – Przez tą przeklętą mgłę nie widzę dobrze, dokąd jadę. Żebym tylko nie wyciął w jakiś słup. Dobrze, że jadę powoli.
Zaraz zobaczył latarnię. Próbował się wyrobić na zakręcie, ale i tam stuknął w latarnię i wóz mu się rozsypał w drobny mak. Zaraz wygrzebał się spod śmieci.
-Mój samochód. – rzekł przerażony i wyciągnął swoją kosę spod prochu.
-Dobrze, że mam telefon. – rzekł. – Zaraz wezwę pomoc drogową.
I wykręcił numer, po czym przyłożył sobie telefon do ucha.
-Służba drogowa. – rzekł. – Tak. Rozbiłem się. Mój adres? Prywatny albo służbowy?
Zaraz zobaczył Tailsa, który właśnie wracał z treningu.
-Prywatny. – rzekł, kończąc rozmowę, po czym udał się do Tailsa.

Tails wszedł do swojego domu i zamknął drzwi.
-Tym razem jak to zwykle miało miejsce, nikt mnie nie napadł. – rzekł. – I całe szczęście.
W tym momencie usłyszał, że ktoś mu puka do drzwi.
-Otwieram. – rzekł i otworzył drzwi, a tam stał ubrany na czarno szkielet uzbrojony w kosę.
-Żniwiarz. – pomyślał przerażony.
-C-co t-ty r-robisz t-tutaj? – spytał.
-Mój samochód rozbił się za rogiem. – rzekł Żniwiarz. – Będę u ciebie siedzieć, aż mi go naprawią. I przez ten czas będę cię straszyć.
Tails zaraz uciekł do ogrodu i zapukał do Tupu. Tyle, że nie patrzył, czy ona otworzyła już drzwi i przez nieuwagę pobił ją.
-Przepraszam. – rzekł. – Ale musisz powiedzieć Chibi Usie, że musi mi pomóc, bo w moim domu pojawił się upiór z kosą.
-Tails. – rzekła Tupu. – Chibi Usa poszła do Shippo na nocną medytację. Nie mogę jej przerwać, bo u ciebie jest duch. To mogłoby ją osłabić. Szukaj pomocy u kogoś innego.
-A Knuspel nie może powiedzieć temu duchowi, żeby ten sobie poszedł? – spytał Tails.
-Ile razy jeszcze mam powtarzać? – pomyślał Knuspel, słysząc tą rozmowę. – Ja nie mówię tylko myślę.
-Przepraszam. – rzekł Tails i pobiegł do Inuyashy. Tam zapukał do drzwi.
-Czego chcesz? – spytał Inuyasha.
-Musisz mi pomóc. – rzekł Tails. – W moim domu jest upiór, który mówił mi, że będzie tam siedzieć, aż mu samochód naprawią.
-Tails. – rzekł Inuyasha. – Ile razy mam ci mówić, że nie wierzę nawet w duchy, i że nie zniosę o nich słyszeć?
I poszedł spać.
-Puschel nie przejdzie obojętnie obok kogoś, kto potrzebuje pomocy. – pomyślał Tails. – On jeszcze może mi pomóc.
Zaraz zapukał do drzwi.
-Tails. – rzekł Puschel, wychodząc. – Czy ty masz pojęcie, która jest godzina?
-To nie ma znaczenia, Puschel. – rzekł Tails. – Potrzebuję twojej pomocy. Żniwiarz jest w moim…
Puschel jednak zamknął się u siebie w domu, zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
-Domu. – rzekł Tails, kończąc wypowiedź.
Zaraz wziął kartkę, która wyszła pod drzwiami.
-Przykro mi, ale ze Żniwiarzem wolę nie zadzierać. – brzmiała wiadomość. – Podpisano: półkot. Puschel półkot.
-Zapomniałem. – pomyślał Tails. – On się boi Żniwiarza. Już sam widok kosy przyprawia go o ciarki.
W tym momencie usłyszał przeraźliwy krzyk, który dochodził z jego domu.
-Felina ma kłopoty. – rzekł przerażony. – I to w moim domu.
Zaraz wpadł do pokoju i spojrzał na Śmierć
-Nie waż się strącić jej z głowy nawet jednego włosa! – krzyknął.
-Ale ja nie miałem zamiaru jej skrzywdzić. – rzekł Żniwiarz.
-Nie bój się. – rzekł do Feliny, głaszcząc ją po głowie. – Stary Mordi nic ci nie zrobi. Wszak nie przyszedłem tu po ciebie.
Zaraz spojrzał na Tailsa i zarzucił swój habit na Felinę, która pod odzieniem zniknęła.
-Nie!!!! – krzyknął Tails przerażony.
-Czemu tak wrzeszczysz? – spytała Felina.
-Co? – rzekł Tails. – To ty jeszcze tu jesteś?
-HAHAHAHAHA! – zaśmiał się Żniwiarz. – Nie ma to jak groza. Lubię straszyć śmiertelników.
-Nie martw się, Felina. – rzekł Tails do Feliny. – Jakoś to przeżyję.
-Nie chwal dnia przed zachodem słońca, mały. – rzekł Żniwiarz z ogniem w oczach.
Odkąd Śmierć zamieszkał u Tailsa, ten nie miał miłych wydarzeń w swoim życiu. Ilekroć wracał do domu z treningu, zaraz jego stawał w ogniu, a on z przerażeniem patrzył, czy budynek nie płonął, gdyż nie miał na taryfę. Gdy kładł się spać, nos go czasem swędził. Wtedy, drapiąc się, czuł, że z jego ręką coś nie tak. Po otwarciu oczu widział w swojej ręce tylko nagie kości. Przerażony tym widokiem zdejmował kołdrę i wrzeszczał, bo, jak widział, miał skórę już tylko na swojej głowie. Na ten widok wrzeszczał z przerażenia, a Śmierć śmiał się w niebogłosy. Rano Tails otwierał lodówkę i odskakiwał do tyłu, kiedy stamtąd wyskakiwała na niego głowa okropnego potwora. Żniwiarz skręcał się ze śmiechu, a Tails tylko robił dobrą minę do złej gry. Satysfakcja Żniwiarza nie trwała jednak długo. Pewnego dnia, gdy Tails stanął przed lustrem, zobaczył w nim, jak obrywa ostrzem siekiery w łeb i pada martwy na podłogę.
-Jak zwykle. – rzekł znużony tym widokiem, odchodząc od lustra.
Gdy jadł śniadanie, złapał za pudełko płatków śniadaniowych i z niego nasypał sobie do miski. Ale zamiast płatków, zobaczył … mrugające oczy.
-Znowu? – rzekł znużony i odszedł od stołu.
-Co się z nim dzieje? – spytał Żniwiarz, zauważywszy to.
Tails otworzył szufladę, gdzie trzymał swoją koszulę.
-Czy on myśli, że to jeszcze na mnie działa? – spytał i wyrzucił szkielet, po czym skierował się do drzwi wyjściowych. Tam jednak wyskoczyła przed nim wielka mucha, która zmieniła się w mrówkę, mrówka w gąsienicę w buzią ludzkiego dziecka, twarz dziecka zmieniła się w twarz klauna, który zaraz opluł Tailsa, który jednak nie został tym przerażony. Twarz klauna zaraz zmieniła się w twarz człowieka z fajką. Ten człowiek zaraz wypluł fajkę i krzyknął z przerażenia, a jego twarz zaraz stała się wierną kopią twarzy Tailsa. I z tej właśnie twarzy wypadły oczy i wyszły całe hordy pająków. Tails jednak nie zareagował na to. Żniwiarz przestał go straszyć i patrzył na niego zdziwiony.
-Mordi. – rzekł Tails. – Czy to już idzie tak dalej?
-Czemu u diabła już się nie boisz? – spytał Żniwiarz.
-No, cóż. – rzekł Tails. – Jesteś tu już trochę czasu i … znam twoje sztuczki!!
-Co ty nie powiesz? – rzekł Żniwiarz przerażony.
Tails próbował to wyjaśnić.
-Wiem. – rzekł Żniwiarz. – Całą wieczność ciągnę ten małpi teatr. Chyba przestanę straszyć. W ten sposób nie będę się już zabawiać.
-Głowa do góry. – rzekł Tails. – Tylko się przyzwyczaiłem. To wszystko.
-Weź mnie nie okłamuj. – rzekł Żniwiarz.
-A może spróbujesz przestraszyć kogoś innego? – spytał Tails.
-Dobra. – rzekł Żniwiarz i wyszedł.
W jednym sklepie sprzedawca stanął z klientem przy jednym łóżku.
-Proszę. – rzekł sprzedawca. – Może pan je wypróbować.
Klient położył się.
-Tak. – rzekł. – Przytulne i wygodne.
W tym momencie zadzwonił telefon.
-Przepraszam. – rzekł sprzedawca i poszedł odebrać. A klient sobie zasnął.
Żniwiarz stanął nad nim i pokazał mu swoją kościaną twarz. Ale klient spał jak zabity. Żniwiarz nie obudził go nawet rykiem. Potrząsanie też nie przyniosło efektu.
-Eh. – rzekł, rezygnując. – Co tam. Zapomnij.
I wyszedł.
-I co pan powie? – spytał sprzedawca, na co klient zerwał się przerażony.
Żniwiarz podchodził do małego dziecka od tyłu i nagle oberwał skakanką tak mocno, że aż go odrzuciło.
-To koniec. – rzekł. – Już nie jestem przerażający.
-O nie. – rzekł Tails, stając nad nim. – Nie mam ochoty słyszeć takich słów od najstraszniejszego upiora na świecie. Po prostu straciłeś formę. To wszystko.
-Wygląda na to, że rzeczywiście muszę wziąć urlop. – rzekł Żniwiarz.
-Nie ma sprawy. – rzekł Tails. – Odpocznij.
-Może u dobrego przyjaciela. – rzekł Żniwiarz patrząc na Tailsa, który milczał. – Na wygodnej sofie. W magazynie. Nie długo. Tylko parę dni. Aż odzyskam formę.
jakiś czas później...
Tails wrócił z treningu.
-Nareszcie koniec. – rzekł, kiedy nagle go zamurowało. Wszędzie było bowiem brudno, a Żniwiarz siedział z dziewczyną na sofie.
-Niesamowite, ile mamy ze sobą wspólnego. – rzekł Żniwiarz. – Ty lubisz pluszowe misie, ja je lubię, ty kochasz kucyki i ja też kocham kucyki.
-Hej. – rzekł Tails. – Co ma znaczyć ten bałagan?
-Tails. – rzekł Żniwiarz. – Nie hamuj zabawy.
Zaraz jeden duch jechał na motorze i wyciął w ścianę, robiąc jeszcze większy bałagan, niż był. Tails tylko zasłonił twarz.
-I jak? – spytał duch.
-Za trzecim razem lepiej niż poprzednio. – rzekł Żniwiarz.
-O nie. – rzekł Tails zdenerwowany. – Nie, nie i jeszcze raz nie.
I otworzył drzwi wejściowe.
-Dobra, koledzy. – rzekł. – Wynocha!!! Precz stąd!!!
-Panie i panowie. – rzekł Żniwiarz. – To już koniec imprezy. Dla ciebie też skarbie.
I wypuścił dziewczynę, która wyszła drzwiami, przy których stał Tails. Ten zatrzasnął drzwi, gdyż jeszcze nie ochłonął, po czym podszedł do Żniwiarza, który nadal siedział na sofie.
-Mordi. – rzekł Tails do upiora. – Jak długo jeszcze będziesz rozwalał się na tej sofie?
-Jest wygodna. – rzekł Żniwiarz.
-Tak? – rzekł Tails, podsuwając mu lustro pod nos. – Spójrz tylko na swoje odbicie w lustrze. Nie jesteś już tym samym upiorem, co kiedyś.
-Tak, Tails. – rzekł Żniwiarz. – To jest smutne.
-Wiem. – rzekł Tails. – Ale zaraz wyrwiemy cię z twojego stanu biedy. Za pomocą muzyki. Słuchaj uważnie.
-Co to jest? – spytał Żniwiarz.
-Lekcja wiary w siebie dla ciebie. – rzekł Tails i włączył muzykę. Gdy utwór się skończył, Żniwiarz rozpłakał się.
-Naprawdę przypomniało mi czasy, kiedy byłem świetny w moim fachu. – rzekł Żniwiarz.
-Dobra, Śmierć. – rzekł Tails, rzucając Żniwiarzowi jego ubiór i sprzęt. – Wskakuj w habit i bierz swoją kosę. To było wezwanie do poważnego życia.
Zaraz wyszli tej nocy na spacer po okolicy i znaleźli jedną staruszkę, która sama szła ulicą.
-Zacznijmy od czegoś łatwego. – rzekł Tails. – Myślisz, że przestraszysz tą staruszkę?
-Nabijasz się ze mnie? – spytał Żniwiarz. – Przecież ją przestraszyć to dla mnie tyle, co splunąć.
-Niczego innego po tobie nie oczekiwałem. – rzekł Tails. – A teraz wciel swoje słowa w życie.
Żniwiarz zaraz ruszył w drogę i jak wyskoczył na staruszkę, tak przeraźliwie na nią ryknął.
-Manfred. – rzekła staruszka. – Czy to ty?
-Co? – rzekł Żniwiarz. – Jestem Śmierć!!!
-Manfred. – rzekła staruszka. – Jest jeden świetny produkt zwany pastą do zębów. Powinieneś to wypróbować.
I poszła swoją drogą. Żniwiarz był zszokowany.
Jakiś czas później Tails leciał na grzbiecie Żniwiarza, pomagając mu w poszukiwaniu ofiary.
-Siłownia. – rzekł Żniwiarz. – Tam są anaboliki. Postraszę tam ludzi.
I postawił Tailsa na ziemi, po czym wszedł na siłownię. A tam była tylko Chibi Usa.
-No proszę. – rzekła Chibi Usa, patrząc w lustro. – Gdyby moja mama teraz mnie widziała, padła by z wrażenia.
W tym momencie Żniwiarz za nią ryknął. Chibi Usa nagle wzięła głęboki oddech.
-Zdaje się, że się udało. – pomyślał Tails, widząc to przez okno.
-Jeśli oberwę w tą pierś, będą obrażenia, jakich mało. – rzekła Chibi Usa, macając swoją lewą pierś palcem. – Muszę zacząć jakiś trening, który zwiększy wpływ moich demonicznych cech na mój wygląd.
I zaraz zajęła się ćwiczeniami.
-Zapomniałem. – pomyślał Tails, odchodząc od okna. – Przecież ona nie ma biustu z powodu tego, że ma moc demonów.
W tym momencie Żniwiarz wyszedł.
-Widać nie zwróciła na ciebie uwagi. – rzekł Tails. – Poszukajmy ofiary gdzie indziej.
-To nie ma sensu, Tails. – rzekł Żniwiarz. – Nikogo już nie potrafię przestraszyć. Wygląda na to, że ludzie przestali wierzyć w upiory.
Tails w tym momencie przypomniał sobie słowa, które usłyszał od Inuyashy.
<wspomnienie>
-Tails. – rzekł Inuyasha. – Ile razy mam jeszcze powtarzać, że nie wierzę w upiory, i że nie mam ochoty o nich słyszeć?
I zamknął się a swoim domu.
</wspomnienie>
-Mordi. – rzekł Tails. – Chyba wiem, jak mogę rozwiązać twój problem.
Zaraz podszepnął Żniwiarzowi, co mu przyszło na myśl.
-Wypadałoby spróbować. – rzekł Żniwiarz.
Jeszcze tej nocy nad domem Inuyashy zawisły czarne chmury. Inuyasha wstał i poszedł do łazienki. Napełnił tam szklankę wodą, ale, gdy już miał się napić, szklanka wyleciała mu z rąk i wylała mu się na twarz. Gdy Inuyasha otworzył oczy z powrotem, zobaczył, że jest gdzieś pod wodą.
-Gdzie ja jestem? – spytał.
-Inuyasha. – odezwał się znajomo brzmiący mu głos. – Inuyasha.
-Mama? – rzekł Inuyasha zdziwiony.
Z chmury wyłoniła się głowa kobiety, która była mu znajoma.
-Czemu nie pisałeś listów do swojej mamy? – spytała twarz.
-Ale Inuyasha kocha swoją mamę. – rzekł Inuyasha.
-Dlaczego nie pisałeś do mnie listów? – spytała głowa, zaczynając się rozpuszczać. – Dlaczego nie pisałeś do mnie listów.
W tej chwili bezkształtna masa opadła na ziemię, odsłaniając gitarę, której jedna struna odczepiła się, przeszła przez głowę Inuyashy i przyczepiła się z powrotem.
-Słyszałem, że nie wierzysz w upiory. – rzekła gitara.
-Jakie upiory? – spytał Inuyasha.
-Upiory, jak Śmierć. – rzekł Żniwiarz i rzucił gitarą w jego dom. Inuyasha zamknął oczy, ale zamiast w zewnętrzną ścianę, uderzył w wewnętrzną i był już wolny.
-To tylko moja wyobraźnia. – rzekł Inuyasha. – Upiory przecież nie istnieją.
-Upiory nie istnieją? – odezwał się głos, przy czym Inuyasha zobaczył, że po podłodze pływają żywe oczy. – Upiory nie istnieją? Ty nie wierzysz w upiory!!?
Inuyasha zaraz został połknięty przez wielkiego potwora i kiedy już opuścił jego układ pokarmowy, wyleciał z sufitu ze własnym domu i upadł na podłogę, po czym zobaczył olbrzymiego pomarańczowego lisa o dwóch ogonach, który bardzo głośno sapał.
-Tails? – rzekł Inuyasha przerażony tym, co wcześniej przeżył.
Wielki lis wystawił język, przy czym oczy mu wypełzły, a z jego oczodołów i ust wyszło całe stado pająków, spod których wyłonił się Żniwiarz.
-Bu. – rzekł żniwiarz, odrywając sobie palec. – Przerażające, co?
-Ratunku!!! – krzyczał Inuyasha, uciekając z domu. – To niemożliwe!! Upiór w moim domu!!!
I zwiał, gdzie pieprz rośnie.
-Mordi!!! – krzyknął Tails, wychodząc z ukrycia. – Znowu jesteś przerażający!!!
-Tak, Tails. – rzekł Żniwiarz. – I odzyskałem wiarę w siebie.
-Chyba niebawem twój samochód już będzie naprawiony. – rzekł Tails.
-Muszę ci coś wyznać. – rzekł Żniwiarz, na co Tailsowi zrzedła mina. – Mój samochód już 3 dni temu był naprawiony i jeszcze nie wsiadałem do niego. Miło mi było u ciebie mieszkać.
I wsiadł do swojego samochodu.
-Prawie zapomniałem. – rzekł, patrząc w jego stronę. – W domu czeka na ciebie prezent za twoją gościnność. A teraz jadę pozbawić życia tych, którzy powinni już nie żyć.
I ruszył z piskiem opon.
Tails wrócił do siebie i otworzył prezent. Ale, gdy zobaczył nam rękę, która chciała go złapać, zaraz tak mocno odskoczył w tył, że przewrócił się i upadł.
-Ha! Ha! Ha! – rzekł Tails, śmiejąc się. – Dobry stary Mordi.

►Ciąg dalszy nastąpi
Neo Queen Serenity już od dłuższego czasu nie miała żadnych wieści o swojej córce. Dlatego postanowiła wysłać kogoś, kto ją znajdzie i sprowadzi do domu. Wtedy właśnie zjawił się Monkey D Luffy, który obiecał jej pomoc z znalezieniu córki. Endymion ruszył ostrzec Chibi Usę, a Kameleon odebrał niepokojące sygnały o zbliżaniu się nowego zagrożenia. Ale o tym więcej opowiem w następnym rozdziale zatytułowanym „Zwiastun nowych kłopotów”.

</TEKST>

"Mordi. Czy to już idzie tak dalej?"

Postęp: 001/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Śro 8:34, 09 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 2. Zwiastun nowych kłopotów.

</TEKST>

Wszystko zaczęło się jednego dnia, kiedy jeż Sonic siedział na Świetlicy Pod Straconą Duszą, czekając na kogoś. Ale tak długo już czekał, że wyłożył nogi na stół i zaczął sobie drzemać.
-Przepraszam. – rzekł Rainman, budząc go. – Widzisz, ilu tu mamy gości?
-Przepraszam. –rzekł Sonic. – Czekam na Tailsa. Aż 5 miesięcy się nie widzieliśmy.
-Tylko 5 miesięcy? – rzekł Shippo. – Pewnie według rachuby czasu na twojej planecie, bo na tu nie było cię aż 5 lat.
-Aż 5 lat? – rzekł Sonic. – Widać na naszej planecie czas rzeczywiście biegnie wolniej niż tutaj.
-Właśnie widać. – rzekł Shippo. – I to aż dwunastokrotnie. Wolniej, skoro u ciebie minęło 5 miesięcy, a u nas 5 lat.
-Trudno. – rzekł Sonic. – A nie wiecie przypadkiem, gdzie jest Tails?
-Wójt go do siebie zaprosił. – rzekła Felina. – Są w urzędzie gminy i świętują zeszły sezon.
-Dziękuję. – rzekł Sonic i wyszedł powoli.
-Nie rozumiem. – rzekła Felina. – U mnie raz wybił szybę, a tutaj to nigdy nie wybija. Dlaczego?
-Nigdy tu nie był zamykany. – rzekł Shippo. – Ale i tak widzę, że wystarczy ci ta szyba wybita 5 lat temu.
I wszyscy zaraz wrócili do swoich zajęć.

Przenieśmy się teraz na Księżyc, gdzie Neo Queen Serenity otrzymała kolejny list od Chibi Usy, która cały czas przebywała na Ziemi.
-Minęło 5 lat, a moja córka jeszcze ani razu się nie znalazła. – rzekła Neo Queen Serenity. – Pojawiała się tylko, żeby napisać do mnie list, a potem znikał po niej wszelki ślad.
-A propos listów. – rzekł Książę Endymion. – Wczoraj to od niej dostałem.
I pokazał królowej list. Gdy ta przeczytała go do końca, zaraz pogniotła.
-Jak zwykle o dobrych demonach. – rzekła. – A miała nie wychodzić z domu, dopóki nie przestanie wspominać o dobrych demonach.
-Może to przez ten zakaz uciekła. – rzekł Książę Endymion. – Wiele dzieci ucieka z domu z powodu pogorszonych relacji z rodzicami.
-Mniejsza z tym. – rzekła Neo Queen Serenity. – Ten list to nowa poszlaka, która mogłaby nas do niej zaprowadzić. Wyślij naszych żołnierzy na Ziemię. Oni powinni przeszukać całe Raichu Town.
-Może najpierw powinni odpocząć? – rzekł Książę Endymion. – Ilekroć dostaniesz nowy list od Małej Damy, zaraz wysyłasz ich na poszukiwania. Potem wracają zmęczeni, bo misja zawiodła, choć się starali, i zanim wypoczną, to ty od razu wysyłasz ich na nowo za Małą Damą.
-Nie będę czekać bezczynnie, aż nieobecność naszej Małej Damy wpędzi mnie do grobu. – rzekła Neo Queen Serenity. – Ona musi się znaleźć, dopóki ja żyję.
W tym momencie do pomieszczenia wpadł człowiek w słomkowym kapeluszu, który był o tyle dziwny, że rozciągał się, jakby był z gumy. Książę Endymion miał szczęścia, że zszedł mu z drogi, bo inaczej rozbiłby się o ścianę, a tak skończyło się tylko na tym, że zleciał na bok i upadł.
-Słuchaj. – rzekła Neo Queen Serenity do dziwnego człowieka. – Demonom nie wolno nawet wchodzić w atmosferę tego królestwa.
-Mnie ten zakaz nie dotyczy. – rzekł dziwny człowiek. – Nie jestem demonem.
-Nie? – rzekła Neo Queen Serenity zaskoczona. – W takim wypadku jak ty możesz się rozciągać? Przecież to niemożliwe.
-Dla mnie tak. – rzekł dziwny człowiek. – Gdy byłem mały, zjadłem owoc guma-guma. To pozbawiło mnie możliwości pływania w morskiej wodzie, ale skoro mogę się rozciągać, to moja pięść dosięga moich wrogów, kiedy jestem tak daleko od nich, że myślą sobie, że nic im z mojej strony nie grozi. Chyba, że tak daleko ręki nie rozciągnę. Jestem Monkey D. Luffy.
-W porządku, Luffy. – rzekła Neo Queen Serenity. – O ile dobrze wiesz, szukam mojej córki. Kiedyś mieszkała tu, ale ponad 5 lat temu uciekła i do dziś nie wiem, jak. Chcę, żeby ktoś ją tu z powrotem sprowadził. Przecież gdy ja umrę, ktoś musi rządzić tym królestwem.
-Nie ma sprawy. – rzekł Luffy. – Jak ona mniej więcej wygląda?
-A propos. – rzekł Książę Endymion. – Była normalną dziewczynką, ale po tym, jak zniknęła bez śladu, często widać podobnego do niej demona, który wygląda dokładnie tak, jak ona, ale jedno odróżnia tego demona od naszej córki.
-Co to takiego? – spytał Luffy.
-Rude włosy na ramionach i nogach. – rzekł Książę Endymion. – Mała Dama ich nie miała w dniu, kiedy zniknęła. Nigdy nie miała i nigdy nie będzie mieć.
-Rozumiem. – rzekł Luffy. – Gdy ją znajdę, sprowadzę do domu. Obiecuję.
-Tylko tu nie wracaj, dopóki nie uda ci się jej złapać. – rzekła Neo Queen Serenity.
Luffy tylko dał znak i wyszedł z pałacu.
-Oby mu się udało. – rzekła Neo Queen Serenity. – Moja córka tylko pisze do mnie listy i przepada bez śladu.
-Muszę ostrzec Małą Damę przed tym piratem. – pomyślał Książę Endymion i potajemnie oddalił się od królowej. Na lotnisku złapał samolot i poleciał prosto do Raichu Town z przesiadką na ziemskim lotnisku, gdyż międzyplanetarne linie lotnicze nie obsługiwały lotów bezpośrednich do tego miejsca.
Przenieśmy się teraz do Turbopolis, o którym dowiedzieliśmy się jeszcze w drugiej części tej historii. Kameleon obserwował rozświetlone gwiazdami niebo z zaniepokojeniem wpatrując się w zwiastuny przyszłości.
-Te gwiazdy ostatnio dobrze nie wróżą. – rzekł. – Jakby siły zła stały się bardziej aktywne, niż zwykle. Aż tak aktywne to jeszcze nie były. To musi mieć jakiś związek z katastrofą nuklearną w Sacramento 5 lat temu. Zdaje się, że królowa Syff znowu coś knuje. Nigdy aż tak długo nie siedziała cicho.
Zaraz oddalił się trochę od okna.
-Zaraz. – pomyślał. – To nie tylko z Ziemi jest to zło, o którym mówią mi te wszystkie gwiazdy na tym niebie. To również zło nadchodzące z kosmosu. Ale czemu ta fala jest aż tak niebezpieczna? Przecież najwięksi tyrani wszechświata zostali już dawno pokonani.
Zaraz wrócił do okna i jeszcze raz spojrzał w niebo.
-To nie jest również Felina. – rzekł. – W końcu właśnie po to rzuciłem na nią klątwę, żeby próby odbudowania grawitronu nie doszły do skutku, gdyż to by mogło oznaczać zagładę również tej planety. Poza tym ona teraz mieszka tutaj i ta maszyna nie jest jej potrzebna do zdobywania przyjaciół.
Zaraz spojrzał w niebo.
-Ale tak silne zło to chyba nikt nie jest w stanie stawić mu czoła. – rzekł. – A może jednak może?
<wspomnienia>
-Nie trzeba. – rzekł Puschel. – Mogę z miecza elementów ciskać ogniste kule.
-Puschel półkot!!! – krzyknął Shippo. – Chcesz wysadzić piece w powietrze!!!?
-Co to była za Senshi? – spytała Chibi Usa. – Pluton?
</wspomnienia>
-Nie. – rzekł Kameleon. – Ta trójka ma szansę ocalić cały świat. Dopóki oni żyją, nie wszystko jest stracone na zawsze. Oni mają dość siły, żeby odeprzeć atak, który czeka ich w zbliżającej się bitwie. Poza tym mają jeszcze przyjaciół, którzy udzielą im pomocy, kiedy będą jej potrzebować. Z resztą Puschel posiada miecz elementów, który jest częścią legendarnej broni demona, i dzwonek trucizn, który jest bronią bestii. Ale, jeśli on i jego przyjaciele znaleźli wszystkie części uzbrojenia demona i uzbrojenia bestii, i on sam ma miecz i dzwonek, to znaczy, że pozostali z jego przyjaciół dysponują pozostałymi częściami tych uzbrojeń. W każdym bądź razie panienka Usagi nie ma żadnej części z któregokolwiek z tych dwóch uzbrojeń.
Zaraz spojrzał w niebo i zobaczył spadającą gwiazdę.
-Panienka Usagi już niedługo skończy 18 lat. – rzekł. – Jest jednak jedyną osobą z królewskiej rodziny Księżyca, na której mogę wypełnić ostatnią wolę starej królowej Serenity.
I zaraz rozwinął sobie przed oczami stary dokument.
-Księżycowe Królestwo zostało zniszczone i tego już nie można zmienić. – brzmiał tekst dokumentu. – Ale nie jest wykluczone jego odrodzenie. Moja córka i jej orszak czekają na reinkarnację. Wyczekujcie ich i szukajcie po świecie. A kiedy je już znajdziecie, przekażcie im całą historię Starego Księżycowego Królestwa. Ich miejsce wskażą wam Luna i Artemis, których reinkarnacją będą koty ze znakiem Księżyca na czole. Księżyc ten będzie taki sam, jak na czole członków królewskiej rodziny księżyca. Powodzenia.
Kameleon zwinął testament.
-Powinienem to już dawno zrobić z panną Usagi i jej koleżankami z drużyny Sailor Senshi. – rzekł. – Ale, gdy wysłałem do panny Usagi mojego przybocznego demona z misją wezwania jej do mnie, ona zabiła go, zanim ten przekazał jej wezwanie.
I spojrzał w niebo.
-Ale panienka Usagi, jej córka, okazała się w mniej gorącej wodzie kąpana niż jej mama. – rzekł dalej. – I to właśnie ona może dostąpić zaszczytu, której jej mama nigdy nie będzie godna dostąpić. Mianowicie poznać historię Starego Księżycowego Królestwa i położenie jego ruin. Dokładnie 10 km na zachód od nich stoi Nowe Srebrne Milenium. A ja opiekuję się ruinami starego. Tam Neo Queen Serenity nie może zakazać demonom wstępu, tym bardziej, że nie wie, gdzie to jest. Ale o tej fali zła chyba też się nie dowie. O tym dowie się tylko panienka Usagi. Oby tylko udało jej się przetrwać nadchodzący bój.
I zaraz położył się do łóżka spać.
-Panienko Usagi. – rzekł. – Przed panienką ciężka walka z siłami zła. Nie mogę pomóc, bo nie mam na to dość siły. Ale mogę dawać rady, które panience naprawdę się przydadzą. Powodzenia w boju przeciwko siłom zła. One muszą pozostać tylko egzystencjalnie.
I zaraz poszedł spać.
Chibi Usa, która spała u Tupu, niespodziewanie obudziła się, kichając. Knuspel ze strachu aż wyskoczył na sufit.
-Chibi Usa. – rzekła Tupu, którą to kichnięcie też obudziło. – Czyżbyś się przeziębiła?
-Nie. – rzekła Chibi Usa. – Wszystko w porządku. Tyle, że chyba ktoś o mnie wspominał, skoro się nie przeziębiłam, a kichnęłam.
-Następnym razem ostrzegaj, kiedy kichasz. – pomyślał Knuspel. – Wiesz, jak mnie przeraża tak głośne kichanie?
-Przepraszam. – rzekła Chibi Usa i zaraz wszyscy na nowo położyli się spać.
Przenieśmy się teraz na Księżyc. Luna i Artemis nie mogli spać ponieważ czuli złą energię, która akurat przelatywała nad pałacem na Księżycu.
-Czujesz to, co ja? – spytał Artemis.
-Siły zła stały się ostatnio bardzo aktywne. – rzekła Luna. – Aż tak aktywne nie były nawet siły Chaosu.
-Dziwne, że królowa Syff zniknęła na dobre w czasie tej katastrofy nuklearnej w Sacramento.
-A jednak nie zginęła. – rzekła mała kotka. – Gdy Mimi ostatnim razem spotkała się z Chibi Usą 5 lat temu, ta powiedziała jej, że królowa Syff w ostatnie wówczas święta Bożego Narodzenia próbowała okraść Świętego Mikołaja z chi.
-To znaczy, że ona jednak nie zginęła, jak się wtedy wydawało. – rzekła Luna. – No to nadal jest dla nas bardzo niebezpiecznie. Lada dzień królowa nie będzie tu już rządzić.
-Niezupełnie. – rzekła kotka.
-Co ty mówisz, Diana? – spytał Artemis. – Przecież Sailor Senshi już od dawna nie istnieją.
-Tylko oficjalnie. – rzekła Diana. – W rzeczywistości drużyna nie została zniszczona. Chibi Usa pobiła Rei i inne dziewczęta, żeby nie być zmuszona do rezygnacji ze swojej demonicznej mocy na rzecz kryształu zgodnie z ostateczną decyzją, którą podjęła.
-Więc drużyna nadal istnieje, ale Chibi Usa oficjalnie ją zniszczyła, żeby nawet jej koleżanki stąd nie próbowały jej zmuszać do działania wbrew swojej woli. – rzekła Luna. – To znaczy, że Usagi niepotrzebnie szuka sposobności na odtworzenie drużyny, co jednak nigdy jeszcze nie odniosło skutku, ponieważ Chibi Usa wracała tu za każdym razem, żeby pokrzyżować plany swojej mamie, ilekroć ta próbowała je zrealizować. Oby jednak to, co nas niebawem czeka, było słabsze od niej. Już walcząc z pozostałymi Sailor Senshi, udowodniła swoją moc.
-To rzeczywiście byłoby dla nas niebezpieczne. – rzekł Artemis. – Ale od tamtej pory już wiemy, że dysponuje mocą demona, która jest silniejsza od mocy wszystkich Sailor Senshi razem wziętych. To znaczy, że ten, kto ją pokona, będzie od niej dużo silniejszy.
-Powiedzieć królowej o tym wszystkim? – spytała Diana.
-Nie. – rzekła Luna. – Chibi Usa na pewno nie chciałaby zabić nikogo z tych, których kocha. A skoro jest tak daleko od domu, to nie jest wykluczone, że tęskni za rodzicami. Gdyby jej mama dowiedziała się, że Sailor Senshi nadal istnieją, choć ich drużyna oficjalnie już nie istnieje, zaraz próbowałaby za wszelką cenę sprowadzić ją tutaj. Chibi Usa musiałaby wtedy walczyć z żołnierzami tego królestwa. Nie możemy do tego pozwolić. Tym bardziej, że w powietrzu wisi ciężka walka. O wiele cięższa, niż najcięższa walka Sailor Senshi, która miała miejsce przed twoimi urodzinami.
Wszystkie 3 koty zaraz poszły spać.
Wysoko w kosmosie przeleciało nad nimi UFO kosmitów, którzy zmierzali na Ziemię.
-Generale. – rzekł jeden. – Docieramy już powoli na Ziemię.
-Doskonale. – rzekł generał, patrząc przez okno. – Więc to jest ta Ziemia, gdzie prawie niezauważalny odsetek mieszkańców to mieszkańcy innych planet. Jakieś informacje o siłach obronnych?
-Najsilniejszą obroną dysponują Raichu. – rzekł drugi kosmita. – Czasami wspiera ich Tails, który przybył tu z planety Mobius. Ale na stałe w ich siłach zbrojnych siedzi Felina, która jest ostatnią przedstawicielką swojej rasy, jaka jeszcze żyje we wszechświecie. Reszta jej rasy wyginęła na skutek straszliwej epidemii, o której nawet nasza rasa nie ma pojęcia. Niechcąco zniszczyła swoją planetę, ściągając na nią innych mieszkańców wszechświata. Podobno została za to przeklęta przeciwko zbudowaniu tej samej maszyny, którą zniszczyła swoją planetę, na jeszcze jednej planecie.
-Przeklęta mieszkanka jednej opuszczonej planety. – rzekł generał. – To tylko naukowiec. Jesteśmy przed nią bezpieczni.
-Przed nią tak, ponieważ ona tylko udaje boginię elektryczności. – rzekł drugi żołnierz. – Ale jej przyjaciółką na tej planecie jest Usagi Tsukino zwana Chibi Usą.
-Phi. – rzekł generał. – Co złego nam może zrobić córka słynnej Czarodziejki z Księżyca?
-Kiedyś była Małą Czarodziejką z Księżyca. – rzekł jeden żołnierz. – Ale została przez Czarną Królową zamieniona w niemowlę. Nikita i Shippo są demonami. I to pomogli jej odzyskać normalny wygląd. Ale, ponieważ dziewczynka w oczekiwaniu na zdjęcie klątwy Czarnej Królowej ssała pierś Nikity, nabyła demonicznej mocy, której używa na poziomie pierwotnej mocy lisich demonów.
-Skoro od urodzenia była jedną z Sailor Senshi, tak jak jej mama, nie ma pełnej kontroli nad tą demoniczną mocą. Poważnego zagrożenia dla nas nie stanowi.
Zaraz spojrzał na cały oddział. Wyśpijcie się, żołnierze. A za 2 dni my, Saibamani, opanujemy tą planetę raz na zawsze.
I cała armia poszła spać.
nazajutrz na Ziemi...
Chibi Usa szła ulicami Raichu Town, śpiesząc się na trening. Nie wiedziała wtedy, że podczas tej drogi spotka się ze swoim tatą.
-Pst. – usłyszała głos, przechodząc obok terenu budowy. – Mała Damo.
Zaraz spojrzała na człowieka, który się do niej odezwał.
-Tata? – rzekła zdziwiona. – Co ty tu robisz?
-Przybyłem, żeby cię ostrzec. – rzekł Książę Endymion. – Twoja mama zleciła zadanie odnalezienia cię i sprowadzenia do domu jednemu piratowi, który rozciąga się, jakby całe jego ciało było z gumy. Musisz się mieć na baczności, bo każdej chwili możesz zostać przez niego złapana.
-Bez obawy. – rzekła Chibi Usa. – Cały czas trenuję pod okiem Shippo. I jestem coraz mocniejsza. A teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, muszę iść do Shippo na trening. Widzimy się później, jeśli tu dłużej zostaniesz.
I poszła dalej. A Księciu Endymionowi łezka zakręciła się w oku.
-Moja Mała Dama. – rzekł. – Jest nie tylko coraz silniejsza, ale też coraz mądrzejsza. Jeśli kiedyś znajdę tego Shippo, podziękuję mu, że się nią zajmuje.
I skierował się z powrotem na Księżyc.

►Ciąg dalszy nastąpi
Jeśli nie zauważyliście, że tytułowym zwiastunem nowych kłopotów było UFO Saibamanów, to teraz to zauważycie. Chibi Usa miała następnego dnia iść na trening, kiedy nagle wyczuła, że jakiś wróg korzysta z tuneli należących do Raichu i jest już pod ogrodem. Osobiście poszła go zatrzymać. Udało jej się, ale, jak się później okazało, całe miasto było opanowane przez Saibamanów, którzy, jak Rainman podejrzewał, mieli swoją bazę wypadową gdzieś w okolicy. Ale o tym więcej w następnym rozdziale zatytułowanym „Farma Saibamanów”.

</TEKST>


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mateusz SSJ8 dnia Czw 9:31, 10 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Czw 9:39, 10 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 3. Farma Saibamanów.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się jednej nocy, kiedy w Raichu Town pojawiło się trzydziestu Saibamanów na jednej ulicy. Byli to żołnierze, których zadaniem było wykonanie zadania, które dostali.
-Nasza misja jest jasna. – rzekł jeden z nich. W tej gminie zakładamy farmę. A tam wysiewamy nasiona, które dostaliśmy od króla, i po powiększeniu naszego oddziału do tysiąca podbijamy tą planetę. Ale nasza baza w jednym miejscu zostałaby szybko zniszczona przez wroga, którym tutaj jest drużyna Raichu. Dlatego nasza farma będzie podzielona. Każdą dzielnicę zajmie sześciu z nas. A nowonarodzone jednostki będą siedzieć w ukryciu, aż będziemy w stanie podbić tą okolicę.
I zaraz cała ich grupa rozdzieliła się na 5 po sześciu w każdej z nich. I zajęli poszczególne dzielnice Raichu Town.

Przenieśmy się teraz do ogrodu. A konkretnie do domu Tupu. Chibi Usa już wstała i właśnie przed chwilą skończyła ścielić łóżko.
-Ale to był okropny sen. – rzekła. – Dobrze, że to się nie działo naprawdę.
Zaraz poszła do kuchni porozmawiać z Tupu, która już skończyła gotować obiad.
-Cześć, Chibi Usa. – rzekła Tupu, zobaczywszy ją. – Jak zwykle wstałaś później ode mnie.
-A ty jak zwykle wstałaś skoro słońce wzeszło. – rzekła Chibi Usa. – To jak pogoda na dzisiaj?
-Deszczu nie będzie. – pomyślał Knuspel. – Przynajmniej do południa.
-Mówisz? – rzekła Chibi Usa. – Znaczy się myślisz?
-Ciągle zapominasz, że ja nie mówię tylko myślę. – pomyślał Knuspel. – Ale chociaż tym razem zauważyłaś swój błąd i go poprawiłaś. W każdym razie, gdyby co, to jestem w składzie noży.
I pobiegł do pomieszczenia za drzwiami, na których wisiała kartka z napisem „Skład noży. Nie wchodzić. Chyba, że Knuspel”.
-Domyślam się, że Puschel to napisał. – rzekła Chibi Usa. – Tylko on tu umie pisać i czytać.
-Zdajesz sobie chyba sprawę, że Knuspel o tym już i tak wie? – rzekła Tupu. – Przecież on umie za pomocą myśli porozumiewać się z otoczeniem.
-No dobra. – rzekła Chibi Usa po zjedzeniu trzech kanapek. – Idę już na trening, bo Shippo znowu mi będzie po japońsku coś bełkotał za spóźnienie.
I wyszła z domu. Ale po drodze tuż przy bramie wyczuła, że coś złego jest w tunelach.
-Hm. – rzekła sama do siebie. – Zdaje mi się, że ktoś tu jest w podziemiach.
I zawróciła. Zaraz weszła do podziemi i tam rozejrzała się. Nie musiała długo kluczyć, ponieważ zaraz po wejściu do podziemi stanęła twarzą w twarz z … Saibamanem.
-Kim jesteś? – spytała.
-Przemierzyliśmy wszechświat i tak dotarliśmy na tą planetę. – rzekł saibaman z uśmiechem. – Podbijemy ją i nikt nam w tym nie przeszkodzi, choćby bardzo chciał.
-Że nie jesteś z tej planety, już wiem, bo to się widzi. – rzekła Chibi Usa. – Teraz już wiem, że nie macie dobrych zamiarów względem tej planety. Ale nadal nie wiem, kim albo czym, ty jesteś.
-Za chwilę i tak będziesz już martwa, więc nie widzę powodu, żeby ci się przedstawiać. – rzekł Saibaman. – Zabiję cię, Chibi Usa.
-Nie wydaje mi się. – rzekła Chibi Usa, łapiąc za jackhammera, którego wzięła ze sobą na trening.
Saibaman nie czekał, tylko od razu rzucił się na nią i powalił na ziemię.
-No i czemu nie wołasz o wsparcie? – spytał. – Sama się przecież nie podniesiesz.
-Nie potrzebuję wsparcia, żeby cię z siebie zdjąć. – rzekła Chibi Usa.
-Co? – zdziwił się Saibaman i został przez nią kopnięty nogą.
Chibi Usa zaraz jednym skokiem wstała i wymierzyła w Saibamana, który był jeszcze w stanie szoku.
-Różowe cukierki!!! – krzyknęła, ciągnąc za spust, po czym wystrzeliła w Saibamana nie pocisk, a różowe serduszko, które uderzyło Saibamana z taką siłą, że nie miał on szans na przeżycie.
-Przyznaję. – rzekł, konając. – Jesteś mocniejsza niż mi się wydawało.
-Nie jestem już jedną z Sailor Senshi. – rzekła Chibi Usa. – Ale i tak czuję, że nadal jednak jestem. I to, że teraz mam moc demona niczego nie zmieniło.
-Ja za chwilę umrę. – rzekł Saibaman. – Ale moi koledzy są silniejsi ode mnie. I to oni cię dopadną. Będziesz pod ich ciosami umierać powoli.
I po wypowiedzeniu tych słów obrócił się w proch tak szybko, że i Harry Potter nawet „quidditch” by nie zdążył powiedzieć.
-Hm. – pomyślała Chibi Usa. – Chyba lepiej będzie, jeśli pójdę i powiadomię Rainmana o tym zajściu.
W tym momencie chwilę się zastanowiła.
-Kto wie, czy nie jest ich tu więcej. – rzekła. – Może Tupu i Knuspel zechcą mi towarzyszyć w drodze na świetlicę.
I wyszła z podziemi, po czym wróciła do Tupu. Ta akurat była w kuchni i bardzo była zaskoczona, kiedy zobaczyła, że Chibi Usa jest spocona, jakby przed chwilą stoczyła ciężką walkę.
-Chibi Usa. – rzekła Tupu zaskoczona. – Co się stało? Wyglądasz, jakbyś przed chwilą stoczyła ciężką walkę.
-Bo miałam walkę. – rzekła Chibi Usa. – W podziemiach szwęda się kosmita, który wyglądem przypominał roślinę.
-Nie wiem, co to za kosmita, ale to na pewno nie była Felina. – rzekła Tupu. – Ona jest tu jedyną kosmitką, jaką znamy, ale z wyglądu przypomina kota. Więc to na pewno nie była ona. Coś dziwnego się tu dzieje.
-Z całą pewnością. – rzekła Chibi Usa. – Nawet miałam dziwny sen, że tej nocy spać nie mogłam.
-A co ci się śniło? – spytała Tupu.
-Staję przed moją mamą, a ona pyta mnie, kim jestem. – rzekła Chibi Usa. – I mówię jej, że jestem jej córką, ale ona mówi, że nie jestem, bo wyglądam jej na demona. W tym momencie oglądam swoje ramiona i nogi, a tam mam pełno rudych włosów. I w tym momencie obudziłam się w środku nocy.
-Całe szczęście, że to był tylko sen. – rzekła Tupu. – Ale Shippo nieraz mówił, że sny bywają prorocze, choć to się rzadko zdarza. Chodźmy do niego. Opowiesz mu swój sen, a on ci odpowie, co on może oznaczać.
-Dobry pomysł. – rzekła Chibi Usa. – Chodźmy.
-Knuspel też z nami pójdzie. – rzekła Tupu. – Już ja wiem, co zacznie robić, kiedy będzie się nudzić.
-Też tak myślę. – rzekła Chibi Usa. – Ostatnim razem wyszedł stąd przez komin i szukał nas, dźgając nożem każdego kota, który go atakował. A potem Puschel musiał tym kotom rany opatrzyć.
Zaraz obie podeszły do drzwi, za którymi był skład noży, i Chibi Usa zapukała tam.
-Kto tam? – pomyślał Knuspel, odkładając noże.
-To my. – rzekła Chibi Usa. – Musimy z tobą porozmawiać.
-W porządku. – pomyślał Knuspel. – Możecie wejść.
Zaraz obie dziewczyny weszły do pomieszczenia i zaczęły z nim rozmawiać.
-Co się stało? – pomyślał Knuspel.
-Idziemy na świetlicę. – rzekła Chibi Usa. – Shippo z całą pewnością tam siedzi.
-Hm. – pomyślał Knuspel. – Może być dużo ludzi. A gdzie są ludzie, tam są i noże.
-W porządku. – pomyślał do nich. – Pójdę z wami. W końcu co innego mam do roboty.
I wziął ze sobą 3 noże.
-Nie uważasz, że to trochę za dużo? – rzekła Chibi Usa. – Przecież możesz walczyć najwyżej dwoma na raz. Jak zamierzasz walczyć trzema?
-Zobaczysz, Chibi Usa. – pomyślał Knuspel. – Zobaczysz.
I zaraz cała trójka wyszła na ulicę i poszła w stronę świetlicy. Przez całą drogę przez groblę nie mieli problemów. Na ulicy też nie. Tyle, że kiedy doszli do Świetlicy Pod Straconą Duszą, spotkali tam kolejnego Saibamana.
-Hej, ty. – rzekła Tupu. – Czego tu szukasz?
-Szukam dobrego miejsca na te nasiona. – odpowiedział Saibaman, pokazując sakwę z nasionami.
-W takim razie poszukasz pustego pola, czy może pójdziesz tam, gdy ci nóż do gardła przyłożę? – pomyślał Knuspel.
-Śmiesz mi grozić, gryzoniu? – rzekł Saibaman do niego. – Pożałujesz tych słów.
-Dobrze, że nie umiem mówić. – pomyślał Knuspel, łapiąc za nóż. – Kiepski byłby ze mnie dyplomata.
I zacisnął nóż między zębami, po czym złapał pozostałe 2 i stanął w pozycji obronnej.
-Tupu. – rzekła Chibi Usa. – Widzisz to, co ja?
-Zdaje się, że kiedyś zobaczył tego zielonowłosego szermierza, co walczył trzema mieczami. – rzekła Tupu. – I od tamtej pory pracował nad opanowaniem jego stylu walki. Nic dziwnego, że wziął 3 noże zamiast dwóch.
Saibaman ruszył do ataku, ale Knuspel okazał się szybszy od niego i zadał mu 3 ciosy nożami po jednym każdym ostrzem.
-Dziewczyny. – pomyślał Knuspel. – Pomóżcie mi w tej walce.
-Nie ma sprawy. – rzekła Chibi Usa i ruszyła pomóc mu w walce.
-Nie lubię walki, ale cóż. – rzekła Tupu i zaraz cała trójka razem pokonała Saibamana, powalając go na ziemię.
-<cenzura>. – rzekł Saibaman, konając. – Przegrałem.
I obrócił się w proch, przy czym została po nim tylko sakwa, którą miał przy sobie.
-Co to jest? – spytała Tupu.
-Nie wiem. – rzekła Chibi Usa. – Ale drugie to znalazłam tam, gdzie poprzedni z nich obrócił się w proch po walce.
-Chodźmy lepiej na świetlicę, zanim na ulicy pojawi się ich więcej. – rzekła Tupu i zaraz cała trójka weszła na świetlicę. Ale tam nie czekał ich wcale miły widok.
W budynku był bowiem jeden z Saibamanów, który narobił Rainmanowi niemałej awantury.
-Nie wiem, czego wy tu szukacie, wstrętni Saibamani. – rzekł Rainman. – Ale dopóki my żyjemy, nie podbijecie żadnej z planet tego układu słonecznego.
-Możecie być silni. – rzekł Saibaman. – Ale my jesteśmy silniejsi.
-Nie wydaje mi się. – rzekł Shippo i zamierzył się na niego dłonią. Gdy go złapał, zaraz uniósł do góry.
-Piekielny lisi ogień!!! – krzyknął i Saibaman zapalił się i zwęglił, po czym jednak i tak obrócił się w proch jak poprzedni dwaj pokonani.
-Więc to byli Saibamani? – rzekła Tupu. – Nigdy bym na to nie wpadła.
-Mniejsza z tym. – rzekł Shippo. – Nie wiem, jak wam, ale mnie to wygląda na inwazję. I zdaje się, że nie mają dobrych zamiarów względem naszej planety.
-Co zamierzają? – pomyślał Knuspel.
-Tego jeszcze nie wiem, ale w każdym wypadku zajęli 5 miejsc na polach w tej gminie. – rzekł Shippo, łapiąc za laptopa. – Spójrzcie tylko.
Zaraz na mapie zobaczyli, co się dzieje.
-Chwila. – rzekła Chibi Usa. – Jeśli tu jest sześciu, a wszystkich w tej dzielnicy było trzech, to gdzie pozostali trzej?
Sota stał naprzeciw trzech Saibamanów, którzy niszczyli pole wójta Macieja.
-Nie wiem, czego wy tu szukacie, łajdaki. – rzekł. – Ale to, że nie macie własnego pola na swoje nasiona, nie oznacza jeszcze, że musicie niszczyć cudze pole.
-Nie będziesz nam tu prawić morałów. – rzekł jeden z Saibamanów. – Mieliśmy rozkaz posiania tych nasion w dobrym miejscu. A tu ziemia jest najlepsza.
-Co z tego, skoro złamaliście prawo. – rzekł Sota. – Wynoście się z tego pola zanim was wyrzucę.
-A jak zamierzasz to zrobić, co? – spytał drugi z Saibamanów.
-To. – rzekł Sota, podskakując bardzo wysoko. – Wzywam moc Saiyan i legendarnej broni.
Zaraz jego buty stały się złote, a na koszuli pojawiła się złota zbroja.
-Ha. – rzekł trzeci z Saibamanów. – Myślisz, że to nas przestraszy?
-Sota nic nie odpowiedział, tylko ruszył na nich z prędkością naddźwiękową i jak ich zdzielił pięściami, tak ich osłabił, że wszyscy trzej Saibamani byli już umierający.
-Pozostali z nas pewnie już znaleźli dobre miejsca na nasiona. – rzekł jeden z Saibamanów. – My umieramy, ale ty do nas niebawem dołączysz.
-Gdy reszta nas się urodzi, ruszą po ciebie całą armią. – rzekł drugi. – Będziesz pod ich ciosami umierał powoli.
-A tymczasem ciesz się życiem, póki możesz. – rzekł trzeci. – Więcej okazji już nie będziesz miał.
I wszyscy trzej w proch się obrócili.
Sota odwołał uzbrojenie i odzyskał swoją normalną postać.
-Ciekawe, co oni chcieli przez to powiedzieć. – rzekł, kierując się na świetlicę. – Może Rainman już coś wie?
Rainman akurat szukał sposobu na dowiedzenie się, co planują Saibamani.
-Ktoś musi pójść do Saibamanów i dowiedzieć się, co oni zamierzają. – rzekł Rainman. – Ta misja wymaga ciszy.
-Może ja pójdę? – rzekł Puschel. – Wykonam tą misję bez trudu.
-Już to widzę. – rzekł Shippo. – Wszystko będzie szło dobrze, dopóki nie nazwą cię gryzoniem. Wtedy się na nich rzucisz i zabijesz ich na miejscu.
-Ja chyba też się nie nadam. – rzekła Chibi Usa. – To zadanie wymaga chyba bycia duchem.
-To jest myśl. – rzekł Rainman. – Czekajcie tu, dopóki nie wrócę.
Zaraz usiadł na podłodze.
-Duch opuszcza ciało. – rzekł i zaraz zaczął wyglądać, jakby zasnął.
-Co? – rzekł Puschel, a Rainman w tym momencie opuścił swoje ciało, które bezwładnie upadło w tym momencie na ziemię, po czym wyleciał na zewnątrz.
Poleciał do Dobużka i tam spotkał sześciu Saibamanów, którzy znaleźli dobrą ziemię.
-Tu powinno się udać. – rzekł jeden. – Spróbujmy.
I włożył jedno nasienie do ziemi. A z tego nasienia wyrósł kolejny Saibaman.
-Tak. – rzekł. – Tu ziemia się nadaje. Tu powiększymy swoją liczebność do armi zdolnej zniszczyć drużynę Raichu raz na zawsze.
-Na czarnobylską elektrownie jądrową. – rzekł Rainman i został zaraz wessany z powrotem do swojego ciała.
-Ci Saibamani chcą podbić naszą planetę. – rzekł Rainman. – Nasiona w ich sakwach pomagają im w zwiększeniu swojej populacji, gdyż prawdopodobnie dzięki nim mogą się rozmnażać. Musimy ich powstrzymać, zanim będą mieć dość dużą grupę, żeby nas zniszczyć. W tej chwili mamy najłatwiej. Uderzymy wszystkie miejsca na raz.
No i jak Rainman mówił, tak zrobili. Ale pozostałych trzech w dzielnicy centralnej nie musieli sprzątać, gdyż Sota już tych załatwił. Więc zajęli się pozostałymi.
Rainman aktywował cyberdusze i uderzył tam, gdzie było siedmiu Saibamanów. Wylądował na własnych nogach dokładnie przed wrogiem.
-Kim jesteś? – spytał jeden z Saibamanów.
-Waszym koszmarem sennym. – odpowiedział Rainman. – Szykujcie się na porażkę.
-Niedoczekanie, człowieku. – rzekł jeden z Saibamanów. – Brać go.
I ruszyli na niego.
Rainman zamknął oko.
-To jest idealna broń. – rzekł. – Kopiuje techniki przeciwnika i może zadawać rany.
-Kopiujące oko!!! – krzyknął, otwierając oko. – Kalejdoskop!! Tsukuyomi!!
Jego oko było czerwone z nienaturalną źrenicą mającą czerwoną plamkę pośrodku. Gdy Saibamani spojrzeli mu w to oko, zaraz zaczęli odczuwać niemiłosierne piekło. Dla Rainmana to była szansa. Zaraz po kolei potraktował Saibamanów swoim najsilniejszym sekretnym atakiem, przez co pozabijał ich, uderzając każdego z nich tylko raz. Wszyscy Saibamani obrócili się w proch natychmiast po tym jak umarli.
-Bóg stworzył siłę. – rzekł Rainman. – Diabeł tortury, do których jest ona potrzebna. A dla nich te tortury były za mocne.
I usiadł na ziemi, żeby poczekać na transport.
Puschel stanął do walki przeciwko sześciu Saibamanom, którzy wcale nie byli zachwyceni jego wizytą.
-Hej, chłopcy. – rzekł do wrogów. – Wiecie, co ja takiego lubię w truciznach, kiedy w tej postaci atakuję wrogów?
Saibamani zaczęli oglądać się jeden na drugiego.
-Jestem na nie całkowicie odporny. – rzekł Puschel, biorąc zamach ostrzem.
-Trująca chmura!!! – krzyknął, uderzając, przy czym Saibamani zostali spowici gęstą zieloną mgłą, która ich otruła i zabiła. Po upadnięciu na ziemię obrócili się w proch.
-Przy moich umiejętnościach przechodzenia w stadia SSJ, a tą posiadam dzięki tej transformacji, nawet jedno moje uderzenie pięścią może zabić. – rzekł Puschel, idą pieszo z powrotem na świetlicę.
Chibi Usa stanęła przeciwko niewielkiej grupie Saibamanów, którzy byli mocno zszokowani jej widokiem.
-No, dobra, Saibamani. – rzekła do nich. – Zabierajcie swoje śmierdzące buty z tego miasta, bo to miejsce jest dla nas wszystkich za małe.
-Nie bądź taka mocna w gębie. – rzekł jeden z Saibamanów. – Myślisz, że nas tym zastraszysz, idiotko?
-Czy idiotka potrafi coś takiego? – spytała Chibi Usa i utworzyła w dłoni kulę z wirującego czerwonego chi. Energia wirowała tak szybko, że z kuli biło nie tylko piekielne ciepło, ale również były w niej silne wyładowania elektryczne.
-Co to jest? – spytał jeden z Saibamanów, ale nie otrzymał odpowiedzi, gdyż Chibi Usa pchnęła go kulą tak mocno, że zabiła go na miejscu. Zabity Saibaman … wiecie.
-Ty. – rzekli pozostali i rzucili się na nią. Chibi Usa jednak otoczyła się ognistą demoniczną powłoką, po czym jednym kopem pozabijała wszystkich Saibamanów. Zaraz obejrzała pogrom.
-Wygląda na to, że oni zawsze w mgnieniu oka obracają się w proch, kiedy zginą. – rzekła, siadając na kamieniu. – Ciekawe, czy Shippo już pokonał swoich przeciwników.
Shippo spojrzał na Saibamanów, którzy obserwowali go uważnie.
-Nie chcecie uciekać? – rzekł. – Trudno. Ostrzegałem was.
I wymierzył do nich z różdżki.
-Piekielny lisi ogień!!! – krzyknął i zaraz tak przypiekł Saibamanów, że ich aż w proch obrócił. Czego nie można było powiedzieć o nasionach, których ogień też nie oszczędził.
-W porządku. – rzekł, widząc, że już nikogo z wrogów nie ma. Wracam po resztę i na świetlicę.
I wrócił do samolotu.
Gdy zabierał z powrotem ekipę, król Saibamanów płonął ze złości.
-A niech was szlag, Ziemianie. – rzekł. – Udało wam się pobić moich ludzi i pokrzyżować mi plany podboju waszej planety. Ale przysięgam was. W końcu zawładnę Ziemią. HAHAHAHAHA!!!
Wprawdzie nasi bohaterowie odparli atak, który mieli ze strony Saibamanów, ale do końca bitwy bardzo daleko. Co się jeszcze wydarzy? O tym dowiecie się innym razem.

►Ciąg dalszy nastąpi
Oczywiście trochę przyszłości już teraz poznacie. Chibi Usa miała dziwny sen, że była w ruinach, gdzie stanęła twarzą w twarz z demonem, który wyglądał dokładnie tak samo jak ona. Król Saibamanów wydał swoim ludziom nowy rozkaz zaatakowania Raichu Town. Siły zbrojne drużyny Raichu jeszcze raz stanęły do walki, ale podczas akcji Chibi Usa nagle zniknęła. Dokąd się przeniosła? Czy kiedykolwiek wróci na Ziemię? I co z tym ma wspólnego dziwny demon grający w szachy z Królową Serenity? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Kryształ demona”.

</TEKST>

"Nie uważasz, ze to trochę za dużo?"

Postęp: 003/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Pią 8:55, 11 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 4. Kryształ demona.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się tej nocy, kiedy Chibi Usa leżała u Tupu w swoim własnym łóżku i spała. Właśnie wtedy przyśnił jej się dziwny sen.
<sen>
Chibi Usa stała w miejscu, gdzie były ruiny jakiegoś królestwa. Było ciemno, a na niebie świeciła Ziemia, na której teraz czuła się jak w domu.
-Dziwne. – rzekła. – Jeśli ziemia jest tam, to znaczy, że jestem na Księżycu. Ale mam nadzieję, że to nie są ruiny królestwa mojej mamy.
-Nie bój się. – rzekł cień, który nagle się pojawił. – To ruiny królestwa, w którym twoja mama się urodziła w swoim poprzednim wcieleniu
Chibi Usa zaraz zobaczyła postać o czerwonych oczach i rudych włosach. Owa postać była dziewczyną, ale nie miała biustu, z tyłka wystawał jej lisi ogon, a rude włosy były uczesane podobnie do jej włosów.
-Kim jesteś? – spytała Chibi Usa. – Bo domyślam się, że należysz do demonów.
-Dowiesz się, kim jestem, kiedy się w cztery oczy spotkamy. – odpowiedziała tajemnicza postać. – A tymczasem bywaj.
I siłą woli tajemnicza postać wywołała taki silny wiatr, że Chibi Usa musiała zasłonić oczy. A kiedy wiatr ustał, tajemniczej postaci już nie było
</sen>
Chibi Usa obudziła się i zauważyła, że jest u Tupu.
-To był tylko sen. – rzekła, kładąc się z powrotem. – Ale będę musiała zapytać Shippo, co ten sen oznacza. Już trzecią noc mi się śni.
I szybko zasnęła.

Nazajutrz opowiedziała wszystkim na świetlicy, co jej się śniło tejże nocy.
-Więc śniło ci się, że byłaś na Księżycu? – rzekł Shippo.
-Tak. – rzekła Chibi Usa. – Dokładniej znajdujące się gdzieś tam ruiny. Już 3 razy mi się to śniło.
-Aż 3 razy ci się śniło, że byłaś w ruinach na Księżycu? – rzekł Shippo. – To znaczy, że ta wizja nie miała przyczyny w twojej tęsknocie za domem, gdyż o ile dobrze wiem, uciekłaś stamtąd z powodu złych relacji między tobą i twoją mamą, a teraz, kiedy jesteś już demonem, nie możesz już tam wrócić, niestety. Dobrze wiesz, dlaczego.
-Wiem. – rzekła Chibi Usa. – Ale co miałaby oznaczać ta tajemnicza postać, którą ostatnio widuję w snach.
-To był lisi demon? – rzekł Shippo. – Zdaje się, że ten lisi demon, który ci się śnił, musiał mieć jakieś powiązania z Kameleonem. On jest jedynym lisim demonem mojej rasy, o którym wiemy, że jego rodzina służyła królewskiej rodzinie Księżyca, kiedy Stare Księżycowe Królestwo jeszcze istniało.
-I chyba wiem, kogo panienka Usagi widziała w swoim śnie. – rzekł Kameleon, który właśnie zjawił się w pomieszczeniu. – To musiała być Sailor Mistress Moon, od której zaczęła się posługa mojej rodziny wobec królewskiej rodzinie Księżyca.
-Kim ona była? – spytała Chibi Usa.
-Pierwszym demonem, który z własnej nie przymuszonej woli walczył w obronie ludzi. – rzekł Kameleon. – Chciała zbudować świat, w którym ludzie i demony będą żyć w zgodzie i harmonii. Dla tej utopii ryzykowała życie. Po tym, jak uratowała Królową Serenity przed atakiem złych demonów, była pierwszą Sailor Senshi z rasy demonów. Osiągając swój cel, przyczyniła się do tego, że coraz więcej demonów pomagało ludziom. Miałem o niej wspomnieć twojej mamie, ale gdy wysłałem do niej mojego przybocznego demona, żeby dostarczył jej wezwanie, ona zabiła go, zanim zdążył coś powiedzieć. Dlatego to panienkę czeka ta możliwość. Nie dlatego, że chcę zachować swoją młodość, ale dlatego, że muszę spełniać każde zadanie, które dostanę od członków królewskiej rodziny Księżyca. To jest mój obowiązek wobec was i jestem dumny, że spoczywa on na moich barkach. Szczególnie, że muszę spełnić ostatnią wolę starej Królowej Serenity.
-Jaką ostatnią wolę? – spytała Chibi Usa.
Kameleon wyjął zwój.
-Proszę. – rzekł, dając go Chibi Usie.
-Jestem ciekawa, co tu pisze. – rzekła Chibi Usa, zabierając się do czytania. – Ten zwój musiał zostać napisany 300 lat temu.
-Księżycowe Królestwo zostało zniszczone i tego już nie można zmienić. – brzmiał tekst zwoju. – Ale nie jest wykluczone jego odrodzenie. Moja córka i jej orszak czekają na reinkarnację. Wyczekujcie ich i szukajcie po świecie. A kiedy je już znajdziecie, przekażcie im całą historię Starego Księżycowego Królestwa. Ich miejsce wskażą wam Luna i Artemis, których reinkarnacją będą koty ze znakiem Księżyca na czole. Księżyc ten będzie taki sam, jak na czole członków królewskiej rodziny księżyca. Powodzenia.
-To była ostatnia wola Królowej Serenity. – rzekł Kameleon. – Słowa te padły tuż po ataku królowej Beryl na Księżyc. Stara królowa została pochowana w ruinach pałacu. W katakumbach. W tym samym miejscu wcześniej złożone zostało ciało Mistress Moon, co było przypieczętowaniem powinności jej potomków względem królewskiej rodziny Księżyca. Legenda leżąca na mojej rodzinie głosi, że dopóki ciało Mistress Moon pozostanie w jej grobie w ruinach Księżycowego Królestwa, jej potomkowie pozostaną wiecznie młodzi, a gdy ciało to rozpadnie się naturalnie, wieczna młodość zostanie u jej potomków na zawsze.
-Kameleon. – rzekła Chibi Usa. – Przypomniało mi się, że gdy byłam mała, obiecałeś mi, że lekcję, której wtedy nie udało nam się dokończyć z powodu mojej mamy, później dokończymy. To kiedy zaczynamy?
Kameleon zaraz przypomniał sobie, jak został zaatakowany przez Rei i uniknął śmieci, ponieważ po uniknięciu ciosu udawał, że nie żyje.
-Koledzy z wioski nie zgodzili się, żeby lekcja została dokończona u mnie w domu. – rzekł Kameleon. – Od tej historii z moim posłańcem do Neo Queen Serenity królowa obecnego Księżycowego Królestwa zasłynęła w mojej wiosce jako wróg demonów wszelkiej maści i nawet ja nie byłem w stanie temu zapobiec. Dlatego w Turbopolis krążą uprzedzenia nie tylko na nią, ale też na jej dzieci. Znają twoje imię. Jednak jeśli dowiedzą się, że to ty jesteś córką Neo Queen Serenity, nie spoczną, dopóki cię stamtąd nie przegonią. Możemy dokończyć niedokończoną lekcję w innym miejscu. Ale jest jeden problem.
-Jaki? – spytała Chibi Usa.
Kameleon wyciągnął grubą księgę i otworzył ją na najbardziej środkowej stronie.
-Jeżeli członek królewskiej rodziny nie może dokończyć lekcji w domu, w którym się urodził, a jego nauczyciel nie może z nim dokończyć tej lekcji u siebie w domu, musi zrobić to w miejscu, które wybierze członek królewskiej rodziny. – rzekł, czytając, po czym zamknął książkę i schował ją do wielkiej kieszeni swojej szaty maga. Chibi Usa jednak zdążyła rzucić okiem na tekst.
-A więc, jak panienka widzi. – rzekł Kameleon. – Musi panienka podjąć decyzję, gdzie dokończymy niedokończoną lekcję.
-Akurat teraz nie wiem, na co się zdecydować. – rzekła Chibi Usa. – Bo chcę, żeby to był las, jak to miałeś zaplanowane. Ale nie wiem, w którym.
-W porządku. – rzekł Kameleon. – Niech panienka da mi znać, jak panienka będzie już wiedziała, gdzie panienka chce, żebym dokończył tą lekcję. A ja poczekam w tym czasie u siebie w domu.
I teleportował się do siebie.
-Dlatego tylko on i Shippo są w stanie się teleportować, a ja muszę nieraz przez ulicę cały kilometr zasuwać na piechotę. – rzekła Chibi Usa.
-Nie narzekaj. – rzekł Shippo. – Zwiedzanie otoczenia w drodze do celu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Sam chętniej teleportuję się w sytuacji krytycznej niż na co dzień.
-Lubisz oglądać otoczenie? – rzekła Chibi Usa, kończąc jeść śniadanie. – Nic dziwnego, że w walce teleportujesz się częściej, niż, kiedy idziesz ulicą.
-Akurat. – rzekł Inuyasha. – Shippo lubi marnować swój czas na chodzenie po wsi. Dlatego teleportuje się tylko w walce, ponieważ boi się stanąć do otwartej walki z przeciwnikiem.
-Inuyasha. – rzekł, Shippo, robiąc coś przy laptopie. – Akurat mam tu jeden dźwięk specjalnie dla ciebie.
I kliknął na strzałce na czymś, co wyglądało jak odtwarzacz.
-Inuyasha. – odezwał się głos z głośnika. – Siad.
Inuyasha zaraz uderzył twarzą o ziemię, aż łoskot poszedł.
-No to się doigrałeś, Inuyasha. – rzekł Puschel. – Jak zwykle.
-No to na razie. – rzekła Chibi Usa. – Idę na trening.
-W porządku. – rzekł Shippo. – Dzisiaj poćwiczymy naprawianie przedmiotów.
-W końcu podładuję moją piłkę. – rzekła Chibi Usa. – Ostatnio mi ciągle szwankuje.
I oboje wyszli na dwór.
-Oby tylko wróg im planów nie pokrzyżował swoim atakiem. – rzekł Puschel.
-Oby. – rzekł Rainman. – Tym bardziej, że teraz walczymy z Saibamanami, a ja się zestarzałem i nie mam już tyle siły, ile miałem kiedy Shippo i ja obalaliśmy rządy złego króla Saiyan.
Obawy Rainmana nie były bezpodstawne.
Król Saibamanów już otrząsnął się z poprzedniej porażki i właśnie szykował nowe uderzenie na Ziemię. Dlatego zebrał swoich generałów, żeby przedstawić im szczegóły.
-Słuchajcie, żołnierze. – rzekł do nich. – Już od pierwszego razu napotykamy na obronę, kiedy próbujemy podbić Ziemię. Za pierwszym razem mieliśmy podbić Ziemię poprzez rozmnożenie się na jej gruntach. Ale nasze ekipy podbojowe, w których było po trzydziestu ludzi, zawiodły. Ci ludzie z jakichś powodów zawczasu dowiadywali się, co zamierzamy. Ale teraz już koniec.
I pokazał im armaty.
-Te działa mają dość dużą moc, żeby zrównać z ziemią aż 30 budynków jednym tylko strzałem. – rzekł. – Tego żaden człowiek nie wytrzyma. A teraz ruszamy do boju. Musimy podbić tą planetę.
I zaraz cała grupa Saibamanów ruszyła w drogę na Ziemię.
Chibi Usa była akurat w lesie i otrzymywała informacje, jak za pomocą swojej mocy naprawiać uszkodzone, a nawet zniszczone przedmioty.
-W porządku. – rzekła. – Jestem już gotowa.
-Dobra. – rzekł Shippo. – O ile pewnie zauważyłaś, twoja moc może nie tylko uleczyć rany tego, na kim jej użyjesz w tym celu, ale również odnowić jego zapasy sił. Teraz popracujesz nad wykorzystaniem tej mocy do naprawiania przedmiotów martwych.
-W porządku. – rzekła Chibi Usa, wyciągając swoją piłkę z plecaka. – Może najpierw spróbuję z Luną P. Ostatnio strasznie szwankuje i tylko przez 10 sekund jest przedmiotem mojego wyboru.
-Nie ma sprawy. – rzekł Shippo. – A zatem skup się. Wyrzuć z głowy wszystkie myśli z wyjątkiem tej o naprawieniu swojej piłki. Tylko najpierw połóż ją na ziemi.
Chibi Usa położyła piłkę na ziemi i w dłoni skupiła energię, która utworzyła na powierzchni jej obu rąk czerwoną powłokę z demonicznego chi. Mimo, że ta powłoka miała cały centymetr grubości, Chibi Usa mogła swobodnie zginać palce.
-W porządku. – rzekł Shippo. – Na twoich dłoniach utworzyła się powłoka. To jest dla normalnego człowieka zabójcze, gdyż powłoka niby go chroni, a w rzeczywistości mu szkodzi. Ponieważ jednak posiadasz cechy demona, ta powłoka nie stanowi dla ciebie nawet cienia zagrożenia. Teraz przyłóż ręce do piłki.
Chibi Usa przybliżyła ręce do piłki i ta zaraz została spowita czerwoną aurą, która zaczęła usuwać z niej ślady zużycia bez uszkadzania jej.
-Spokojnie. – rzekł Shippo. – Ta aura nie powinna twojej piłce nic zrobić. Ale musisz uważać na baterię, jeśli ta jest. Nigdy nie jest wiadomo, czym przeładowanie może się skończyć.
W tym momencie alarm zaczął wyć, że na miasto padł atak.
-Coś się dzieje w okolicy. – rzekła Chibi Usa, przerywając trening.
-Pewnie znowu ci Saibamani uderzyli. – rzekł Shippo. – Chodźmy. Musimy odeprzeć ten atak.
Zaraz dotarli na pole walki w pół godziny. Ale przez drogę nawet nie zauważyli, że Luna P zaczęła pulsować. Gdy dotarli na pole walki, zobaczyli, że Rainman siedział w krzakach i dawał im znaki, żeby się do niego podkradli. Tak też zrobili.
-O co chodzi, Rainman? – spytała Chibi Usa.
-Spójrzcie tylko. – rzekł Rainman, pokazując na działo. – Ci Saibamani mają bardzo potężną broń w artylerii. Zniszczyli nią już 5 budynków, oddając na nie tylko jeden strzał.
-Czy udało ci się chociaż drasnąć to działo? – spytała Chibi Usa.
-Przykro mi. – rzekł Rainman. – Ta armata wygląda, jakby była odporna na każdy rodzaj uszkodzeń.
-Trudno. – rzekła Chibi Usa, łapiąc swoją piłkę. – Ja będę musiała zniszczyć tą armatę.
-Tylko uważaj. – rzekł Rainman. – Nie wiemy, czy takie zniszczenia, to wszystko, co to działo potrafi.
-Bez obawy. – rzekła Chibi Usa. – Postaram się uniknąć niepotrzebnego ryzyka.
I zaraz 6 razy odbiła swoją piłkę o ziemię, po czym podrzuciła ją do góry. Piłka zaraz zamieniła się w prawdziwą broń palną.
-Oby mi się udało. – rzekła, mierząc do armaty Saibamanów. – Płonące różowe cukierki.
Gdy tylko pociągnęła za spust, z broni wyleciała seria pocisków, które bardzo mocno uszkodziły armatę Saibamanów, którzy nie wiedzieli co się dzieje.
-Co to ma znaczyć? – spytał jeden. – Czyżby ktoś do nas strzelał?
-Na to wygląda. – rzekł drugi. – Musimy się schować, bo to jest niebezpieczne.
-No, dobra, ale to uszkadza naszą armatę. – rzekł trzeci. – Bez niej nie zrealizujemy rozkazu, który dostaliśmy.
Ostrzał nie trwał jednak długo. Chibi Usa już po chwili przerwała ogień, ponieważ poczuła, że Luna P bardzo mocno się nagrzała i zmieniła się z broni z powrotem w piłkę.
-Co się dzieje? – rzekła zaskoczona. – Przecież chyba doładowałam tą piłkę.
Chwilę później zrozumiała, co się stało, ponieważ Luna P błysnęła bardzo oślepiającym światłem i kiedy błysk się skończył, piłka była spalona.
-Co się stało? – spytała Chibi Usa.
-Nie wiem. – rzekł Shippo. – Chyba przesadziłaś z ładowaniem i przeładowałaś.
-Czy ja nie potrafię dobrze użyć mojej demonicznej mocy? – spytała Chibi Usa.
-Później będziemy się o to martwić. – rzekł Shippo, widząc, że Saibamani do nich mierzą. – Teraz martwmy się, jak przeżyć tą akcję.
Akurat w tym momencie przenieśmy się na Księżyc. Obok królestwa Neo Queen Serenity znajdowały się ruiny. Były tam ruiny pałacu. A w tych ruinach znajdował się kryształ, który został dotknięty przez jednego ducha.
-Już czas. – rzekł duch o rudych włosach. – Chibi Moon wygląda na godną mnie następczynię. Przekażę jej ten kryształ.
-Tylko uważaj. – rzekł duch o białych włosach. – Nikt poza nią nie może cię widzieć.
-Bez obaw. – rzekł duch o rudych włosach. – Poza nią nikt mnie nie zobaczy.
I dotknął kryształu.
-Ukryta potęgo Księżyca!! – rzekł. – Działaj!!
Zaraz kryształ wystrzelił białe światło, które poleciało prosto na ziemię.
-Gotowi? – rzekł jeden z Saibamanów. – Cel! Pal!!!
Z lufy armaty wyleciała srebrna kula, która była wymierzona w Chibi Usę. Ale ona została najpierw trafiona przez strumień światła, które uniosło ją w powietrze. Otoczona białą powłoką ze światła przeżyła uderzenie pocisku, nie odnosząc nawet ranki, a potem z powłoki zrobiła się fotosfera, która pochłonęła wszystko w otoczeniu.
-Co się dzieje? – spytała Chibi Usa i wtedy zobaczyła ducha o rudych włosach. – Kim jesteś?
-Przybyłam z Księżyca, żeby całkowicie rozbudzić twoją demoniczną moc. – rzekła tajemnicza postać. – Pójdziesz teraz ze mną tam, gdzie jest mój grób. A tam otrzymasz większą moc, niż teraz masz.
Światło zaraz zniknęło i Rainman odsłonił swoje oczy, którymi zaraz oglądał, co się stało.
-Na czarnobylską elektrownię jądrową. – rzekł, widząc, że Saibamanów już nie było, a ich działa zostały zniszczone, podczas gdy Rainman i spółka zostali nietknięci. – Nie wiem, kto wystrzelił w tą stronę to światło, ale ktokolwiek to był, bardzo nam tym pomógł.
-Szkoda tylko, że Chibi Usa zniknęła. – rzekł Shippo. – A przecież nie dokończyła swojego dzisiejszego treningu.
-Nie wiem, dlaczego, Shippo. – rzekł Rainman. – Ale coś mi mówi, że Chibi Usa jest teraz na Księżycu.
I skierowali się na świetlicę.
Król Saibamanów płonął ze złości.
-Tym razem wygraliście, głupi ludzie. – rzekł. – Ale tylko dlatego, że mieliście pomoc z Księżyca. Dlatego następny mój atak pójdzie w Księżycowe Królestwo.
I statek Saibamanów odleciał z orbity okołoziemskiej.
Chibi Usa obudziła się w miejscu, które wyglądały jej na ruiny.
-Gdzie ja jestem? – spytała. – Może Rainman będzie coś wiedział na temat tego miejsca.
Ale gdy złapała Lunę P, zobaczyła, że piłka jest spalona. W tym właśnie momencie oprzytomniała.
-Przypominam sobie. – rzekła. – Odpierałam atak Saibamanów. Strzelałam do nich, kiedy nagle Luna P się spaliła. Zaraz potem trafił mnie strumień światła, po czym widziałam lisiego demona. I on mnie tu zaniósł?
Zaraz spojrzała w niebo. Zobaczyła Ziemię nad sobą.
-To muszą być ruiny z mojego snu. – rzekła, szczypiąc się, co ją zabolało. – Ale to nie jest sen. To się stało naprawdę. Jestem teraz na Księżycu.

►Ciąg dalszy nastąpi
Chibi Usa po godzinie kluczenia po ruinach stanęła twarzą w twarz z duchem Mistress Moon, którą wcześniej widziała w swoim śnie, i duchem Królowej Serenity, o której słyszała od Kameleona. Zaraz otrzymała informacje o czekającym ją treningu i od razu go zaczęła. Tymczasem Rainman myślał, gdzie Chibi Usa jest w obecnej chwili. Akurat nie miał na to dużo czasu, ponieważ Saibamani wrócili i zaatakowali Księżycowe Królestwo. Czy Chibi Usa zdąży na czas ukończyć trening i zapobiec upadkowi królestwa swojej mamy? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Kryształ demona”. Powtarzam się z tym tytułem, co?

</TEKST>

"Cyba przesadziłaś z ładowaniem i przeładowałaś."

Postęp: 004/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Sob 8:20, 12 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 5. Kryształ demona. Cz. 2.

<TEKST>

W poprzednim rozdziale Chibi Usa miała sen o ruinach, które znajdowały się na Księżycu. Zaniepokojona tym widokiem obudziła się w środku nocy. Kameleon obiecał jej przedstawić jej całą historię Starego Księżycowego Królestwa, kiedy dorośnie, jednak nie przeczuwał, że Chibi Usie przyjdzie odwiedzić ruiny wcześniej, niż przypuszcza. Król Saibamanów postanowił podbić ziemię, używając do tego swojej ciężkiej artylerii. I gdyby nie interwencja Chibi Usy i reszty, na pewno by mu się udało. Na nieszczęście dla nas Chibi Usa nagle dostała problem. Jej piłka, Luna P, spaliła się w czasie akcji. A ona sama znalazła się pod ostrzałem. Na szczęście w ostatniej chwili trafił ją strumień światła, który sprawił, że wyszła z niej kulista fala światła, która pokryła całe pole walki i zniszczyła oddziały Saibamanów i ich działa, oszczędzając przyjaciół Chibi Usy i ich działa oraz całe otoczenie. Problem w tym, że Chibi Usa po tym wydarzeniu zniknęła. Król Saibamanów, podejrzewając Neo Queen Serenity o wmieszanie się, postanowił następnym razem ją zniszczyć i poleciał po nowe oddziały, a nasi bohaterowie wrócili do siebie.
Chibi Usa natomiast była w ruinach, które znajdowały się, jak śniła, na Księżycu.

-Nie wiem, co i jak mnie tutaj przeniosło. – rzekła Chibi Usa, rozglądając się wokół. – Ale muszę znaleźć jakiś sposób, żeby stąd wyjść. Dziwne, że ta mgła pachnie miastem lisów-demonów, w którym mieszka Kameleon. Może ta mgła to czar jego przodków?
Zaraz oprzytomniała, ponieważ coś poczuła.
-W tych ruinach są jakieś duchy. – rzekła, kierując się w głąb ruin pałacu. – Czy to są przyjaźnie nastawione duchy? Chyba lepiej to sama sprawdzę.
I wbiegła do środka.
W ruinach pałacu znajdowały się dwa duchy. Ten o białych włosach podszedł do tego o różowych włosach.
-Nie sądzisz, że jeszcze trochę za wcześnie, żeby tu wchodziła? – rzekł. – Ma przecież dopiero 16 lat. Może zaczekasz, aż skończy 18?
-W tej chwili nie ma szans dożyć tylu. – rzekł duch o różowych włosach. – Dlatego muszę jej przekazać mój kryształ już teraz.
I zaczęła skupiać się dalej.
Chibi Usa weszła do pomieszczenia, gdzie były oba te duchy.
-To chyba jest jakiś grobowiec. – rzekła, oglądając pomieszczenie. – Ciekawe tylko, czyje ciała tu złożono.
-Królowej Serenity i moje. – rzekł duch o różowych włosach, stając przed nią. – I właśnie czekałyśmy na ciebie, Usagi.
-Kim jesteś? – spytała Chibi Usa. – I skąd znasz moje prawdziwe imię?
-Nie wiem, czy zauważyłaś. – rzekł duch o różowych włosach. – Ale ty i ja mamy ze sobą wiele wspólnego. A od kiedy ty nabyłaś demoniczną moc, niejeden mógłby pomyśleć, że jesteśmy siostrami. Na imię mam Cichy Księżyc. Za życia byłam jedną z Sailor Senshi demonicznego pochodzenia. Jestem jedyną która przybyła do tego królestwa, kiedy ono jeszcze istniało. Na znak przymierza między Księżycowym Królestwem i moim potomstwem moje ciało zostało po mojej śmierci złożone w tym grobowcu.
-Co się stało, że to królestwo to już ruina? – spytała Chibi Usa.
-Może nie słyszałaś o tym, ale ponad 300 lat temu królowa Beryl i sprzymierzeni z nią ludzie z Ziemi zniszczyli to królestwo, którego potęga tkwiła w serdeczności jego mieszkańców. – rzekła Cichy Księżyc. – To miało miejsce 1000 lat po mojej śmierci. Królowa Serenity wysłała swoją córkę i jej orszak w zaświaty, żeby te kiedyś się odrodziły i przywróciły to królestwo. Sama zaś umarła. A rodzina Kameleona pochowała ją w tych ruinach.
-Akurat znam Kameleona. – rzekła Chibi Usa. – Domyślam się, że on jest z twojej rodziny. Ponoć tylko członkowie rodu lisów-demonów, który ty zapoczątkowałaś, nigdy się nie starzeją, jak mówił. Dokładnie taką samą moc posiadają członkowie królewskiej rodziny Księżyca.
-Ty nie jesteś reinkarnacją Księżniczki Serenity. – rzekła Cichy Księżyc. – Jest nią twoja mama i to ona miała dowiedzieć się o tym miejscu. Niestety, nie uznawała egzystencji dobrych demonów w przeciwieństwie do swojego poprzedniego wcielenia, które rzadko się w niej budzi. Ty jednak spotkałaś niejednego demona, który był inny, niż twoja mama myślała o nich, więc nie jesteś taka, jak twoja mama, choć płynie w was ta sama krew. Pytałaś się kiedyś o znamię na twoim czole?
-Znamię? – rzekła Chibi Usa, przypominając sobie, jak w nocy po walce z Atlasem na jej czole widniał żółty półksiężyc. – Czy chodzi ci o ten żółty półksiężyc, który mało kiedy widnieje na moim czole?
-Tak. – rzekła Cichy Księżyc. – Ten znak pokazuje twoją przynależność do królewskiej rodziny rządzącej Księżycowym Królestwem. Twoja mama może cię poznać już tylko po nim, ale i tak zabije każdego, o kim się dowie, że jest demonem. Ale zapewne nie przyszłaś tu po to, żeby o tym słyszeć.
-No, właśnie. – rzekła Chibi Usa, podając jej swoją spaloną Lunę P. – Myślałam o naprawie Luny P.
Cichy Księżyc obejrzała Lunę P uważnie.
-To nie jest zwyczajna piłka. – rzekła. – Powstała ona przy użyciu zaklęcia wiążącego, które wykorzystało twoje łzy szczęścia, żeby nie słuchała nikogo poza tym, kto te łzy uronił.
Chibi Usa przypomniała sobie tę noc, kiedy rozpłakała się ze szczęścia, a Kameleon zebrał jej łzy w fiolkę, którą zabrał ze sobą, jak odchodził.
-To musiał być Kameleon. – rzekła. – Tylko on mnie odwiedzał, kiedy miałam mniej niż 5 lat.
-To wyjaśnia, czemu piłka powstała przy zaklęciu wiążącym słucha tylko ciebie. – rzekła Cichy Księżyc. – Twoja Luna P była przez całe twoje życie połączona z tobą za pośrednictwem łez szczęścia, które uroniłaś we wczesnym dzieciństwie.
-Możesz ją naprawić? – spytała Chibi Usa.
-Ja naprawić twoją piłkę? – rzekła Cichy Księżyc, pękając ze śmiechu. – No to mnie ubawiłaś.
-A co w tym było śmiesznego? – spytała Chibi Usa.
-Przedmiot połączony zaklęciem wiążącym ze swoim użytkownikiem może naprawić tylko i wyłącznie jego użytkownik. – rzekła Cichy Księżyc, oddając piłkę Chibi Usie. – Więc chyba już wiesz, że naprawa tej piłki nie jest w mojej mocy, tylko w twojej. Posiadasz 2 rodzaje chi i używasz do walki tego, które należy do demona. Niestety, z kontrolą nad nim leżysz, ponieważ nie umiesz utrzymać go na stałym poziomie. W takiej sytuacji nie naprawisz swojej Luny P, jeśli najpierw nie ukończysz treningu. Przeniesiemy się do mojego byłego domu, jeśli Królowa Serenity nie ma nic przeciwko temu.
-W tym miejscu spoczywa wielu ludzi. – rzekła Królowa Serenity, która właśnie była tym duchem o białych włosach. – Szkoda by było zakłócać im ich spoczynek w spokoju.
-Więc postanowione. – rzekła Cichy Księżyc i teleportowała się z Chibi Usą na Ziemię. A dokładnie mówią, na Japońskie moczary, gdzie swoją mocą odbudowała swój dom. Zaraz obie weszły do środka i drzwi się zamknęły.
-Tu nikomu nie będziemy przeszkadzać w jego wiecznym spoczynku. – rzekła Cichy Księżyc. – Celem twojego treningu będzie nauczenie się kontroli swojego demonicznego chi za pomocą marzeń. Trochę ci w tym pomogę, rzucając na ciebie zaklęcie utrwalenia, kiedy użyjesz pełnej mocy swojego demonicznego chi. Twój trening potrwa, aż uda ci się całkowicie rozbudzić swoje demoniczne chi. Mówiąc jaśniej, całą wieczność, jeśli trzeba. I jeszcze jedno. Aby móc stąd wyjść, musisz zakończyć trening. Wcześniej tego domu nie opuścisz. No to co w takim razie? Zaczynamy?
-Oczywiście. – rzekła Chibi Usa.
-W porządku. – rzekła Cichy Księżyc. – Ty walczysz, a ja czekam na dobry moment.
I pstryknęła, na co jedyna zbroja w pomieszczeniu ożyła i stanęła przed Chibi Usą, po czym pomnożyła się przez cztery.
-No, pięknie. – pomyślała Chibi Usa. – Myślałam, że będę z nią walczyć, a tu się okazuje, że moim przeciwnikiem będzie pusta zbroja średniowieczna. Łatwiej już nie może być.
I uderzyła każdą zbroję po jeden raz, a każda zbroja, jak upadła, tak się rozpadła.
-Bułka z masłem. – rzekła i wtedy zbroje same się pozbierały i stanęły do walki, jak gdyby nigdy nic. – Albo i nie.
Zaraz stanęła przy drzwiach.
-Muszę znaleźć sposób pokonanie tego żelastwa. – pomyślała. – Na świeżym powietrzu coś mi powinno przyjść do głowy.
Ale, gdy tylko dotknęła klamki, poraziła ją bariera blokująca wyjście.
-Zapomniałam. – pomyślała. – Nie mogę stąd wyjść na zewnątrz, dopóki nie zakończę tego treningu. No to będę musiała tak walczyć, żeby jak najszybciej zakończyć.
I ruszyła do ataku na pierwszą ze zbroi.
Przenieśmy się teraz na Świetlicę Pod Straconą Duszą, gdzie przybyła przed chwilą Błyskawica (a.k.a. Felina) dowiedziała się o dziwnym zniknięciu Chibi Usy.
-Jesteście pewni? – rzekła zaskoczona.
-Dobrze widzieliśmy. – rzekł Puschel. – Trafił ją biały promień i wyszła z niej olbrzymia fala świetlna, która na całym polu walki zniszczyła wszystkich Saibamanów i wszystkie ich działa, nie robiąc nam krzywdy, nie niszcząc naszej maszynerii i otoczenia.
-Dziwne, że ta fala zniszczyła tylko Saibamanów i ich działa. – rzekła Felina. – Ale chyba musi być jakieś logiczne wyjaśnienie tego, że Chibi Usa nagle zniknęła.
-Uciekła z domu, bo była szykanowana przez swoją mamę. – rzekł Shippo. – Tuż przed tym, jak cię tu przywieźliśmy, żebyś miała przyjaciół, opowiedziała mi o wszystkim. Więc jeśli to światło ma jakiś związek z jej zniknięciem, to mam nadzieję, że nie wróciła do Nowego Księżycowego Królestwa.
-Skąd masz pewność, że tam się mogła znaleźć? – spytała Felina.
-Światło, które ją trafiło, przybyło stamtąd. – rzekł Shippo. – Wyczułem to po wieku strumienia w sekundach.
Rainman, który był akurat w swoim gabinecie, zaraz oprzytomniał.
-Na czarnobylską elektrownię jądrową. – rzekł przerażony, opuszczając swoje biuro. – Neo Queen Serenity ja zabije. Musimy ruszyć do niej z pomocą.
I zaraz ruszyli w drogę tunelem do ogrodu.
-Czekaj, Rainman. – rzekła Felina. – Przecież Chibi Usa jest córką Neo Queen Serenity. Więc niby czemu ta miałaby ją zabić?
-Problem leży w tym, że Chibi Usa jest teraz częściowo demonem. – rzekł Rainman. – A Neo Queen Serenity nie uznaje egzystencji dobrych demonów, nawet, jeśli te demony, podobnie jak Chibi Usa, kiedyś były ludźmi.
-Ale czemu Shippo też tam leci, skoro wie, że może zginąć? – spytała Felina.
-Ja żyję tak, jak muszę żyć. – rzekł Shippo. – A muszę żyć tak, jak jestem. A jestem demonem, który ma ludzkie serce. Rainman mnie przygarnął, kiedy się tu znalazłem i wychował mnie na uczciwego człowieka. Dlatego, choć jestem demonem, żyję jakbym był człowiekiem. Rainman i ja niejednokrotnie pomagaliśmy sobie nawzajem. Więc gdzie on idzie, tam i ja.
I po chwili już polecieli samolotem na Księżyc.
Król Saibamanów właśnie nad tym królestwem niedaleko się zatrzymał.
-Słuchajcie. – rzekł do swoich ludzi. – Poprzedni raz był ostatni, kiedy Księżycowe Królestwo pokrzyżowało nam plany podboju Ziemi. Dzisiaj je zniszczymy. Do boju, żołnierze. Niech moc będzie z nami.
I cały oddział, jaki był na statku, ruszył na królestwo.
Po godzinie nasi bohaterowie szli ulicą w stronę pałacu.
-Jak pogadamy z Neo Queen Serenity? – spytała Felina. – Możliwe, że nie będzie chciała z nami gadać.
-Podobnie możliwe jest to, że jeśli dowie się o naszej mocy, pomyśli, że my wszyscy jesteśmy demonami i będzie próbowała surowo nas ukarać w imieniu Księżyca. – rzekł Rainman. – Kiedyś była Czarodziejką z Księżyca. Te czasy już wprawdzie minęły, ale nie jest wykluczone, że nadal ma swoją moc do swojej dyspozycji.
-Ale przecież nikt nie przyzna się, że widzi robota, który wygląda jak demon. – rzekł Puschel. – Przecież dzisiaj wszyscy tu przebierają się za roboty.
-No to wtopmy się w tłum i nie wzbudzajmy podejrzeń królowej. – rzekł Shippo, kiedy nagle wylądował przed nimi szwadron Saibamanów.
-Tylko tego brakowało. – rzekła Felina na ich widok (akurat miała na twarzy maskę, pod którą ukrywała się jako Błyskawica). – Atak Saibamanów.
-Człowiek, gryzoń, demon i obca. – rzekł jeden z Saibamanów.
-Hej!!! – krzyknął Puschel, nie kryjąc gniewu. – Mnie nazywasz gryzoniem!!!?
-Puschel. – pomyślała Felina. – Czemu myślisz, że ten, kto cię nazywa gryzoniem, chce cię obrazić? Przecież wiewiórki należą do rodziny gryzoni.
-Nie mogą nas powstrzymać. – rzekł drugi Saibaman. – Bierzmy ich.
Zaraz cała banda rzuciła się na naszych bohaterów, którzy nie mieli możliwości obronienia się.
-Żeby tak Chibi Usa z nami była. – rzekł Puschel. – Zaraz by tym bandziorom nosa utarła.
-Szkoda tylko, że nie wiemy, gdzie ona jest. – rzekł Shippo.
Wróćmy teraz na Ziemię.
Chibi Usa po raz kolejny przewróciła zbroje, a te jeszcze raz same się pozbierały.
-Fatalnie. – pomyślała, sapiąc. – Prawie nie mam już sił, a trening nie został jeszcze zakończony.
Cichy Księżyc uśmiechnęła się na ten widok.
-Lada chwila zacznie używać demonicznego chi. – pomyślała. – A skoro tylko jej poziom demonicznej mocy osiągnie maksimum, rzucę na nią czar utrwalenia i w ten sposób umożliwię jej używanie jej demonicznej mocy innym kluczem niż złość, strach i smutek. Bo na tym jej moc działać nie może. Jej demoniczna moc musi reagować na jej wolę.
-Musi być jakiś sposób na pokonanie tych zbroi raz na zawsze. – pomyślała Chibi Usa, rozglądając się. – Przecież nie zostanę tutaj na zawsze.
Zaraz w kryształowej kuli trzymanej przez Cichy Księżyc zobaczyła, że Rainman, Puschel, Felina i Shippo mają na Księżycu poważne kłopoty z Saibamanami.
-O nie. – rzekła pod adresem Saibamanów. – Nie możecie tak traktować moich przyjaciół, wy wstrętne szczury!!!
Przy tym wybuchu gniewu jej demoniczna moc aktywowała się z pełną mocą i poraziła wszystkie 4 ożywione zbroje, które zaraz stały się jedną i nieruchomą.
-Teraz. – pomyślała Cichy Księżyc. – Najmniejsza chwila spóźnienia i wszystko poszło na marne.
I pstryknęła palcem, na co na Chibi Usę spadło zaklęcie, które utrwaliło stan mocy, jaki miała w tej chwili.
-Co? – rzekła Chibi Usa, uspokoiwszy się. – Czy to jest moc, którą posiadam?
-Tak. – rzekła Cichy Księżyc. – Do tej pory ta moc aktywowała się, kiedy byłaś wściekła, ale od tej pory musisz nauczyć się używać jej za pomocą swoich życzeń. Możesz życzyć sobie co tylko zechcesz, ale zostania prawdziwą damą nie możesz sobie życzyć, ponieważ już i tak nią jesteś. A więc, jakie masz życzenie?
Chibi Usa zamknęła oczy.
-Chcę pomóc moim przyjaciołom. – rzekła, na co spowijająca ją aura przybrała formę cienkiej powłoki.
-Teraz dotknij Luny P. – rzekła Cichy Księżyc.
-Co? – rzekła Chibi Usa. – Ale przecież ona jest spalona.
-Zrób to. – rzekła Cichy Księżyc.
-W porządku. – rzekła Chibi Usa. – Z resztą co ja mam do stracenia.
W momencie, kiedy wzięła Lunę P do ręki, ta zaświeciła białym światłem i gdy przestała świecić, przy półksiężycu były po obu stronach motywy ognia, które po chwili zniknęły, a Luna P wyglądała jak nowa.
-Co się stało z tą piłką? – spytała Chibi Usa, straciwszy powłokę.
-Twoja Luna P ewoluowała w piłkę, którą będziesz odtąd znać pod nazwą „Burst Luna P”. – rzekła Cichy Księżyc. – Poprzednim razem twoja demoniczna moc nie miała stabilnego poziomu, co uniemożliwiło twojej piłce pełną ewolucję do tej formy. Teraz jednak proces ten został zakończony. Twoja Luna P może zmagazynować w sobie więcej energii niż poprzednio i dodatkowo może ją regenerować tak długo, jak ma chociaż jedną jednostkę w zapasie. Dodatkowo może więcej wytrzymać. A zanim wrócisz, weź to.
I podrzuciła jej broszkę.
-Tu znajduje się kryształ. – rzekła dalej. – Może on dać ci możliwość przemiany, jak Srebrny Kryształ, którego kiedyś używałaś. Tyle, że w przeciwieństwie do tamtego toleruje demoniczną moc. Najpierw znajdź zwój, wyjmij go, podpisz go swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem, a do podpisu dodaj na końcu odciski palców, po czym włóż zwój z powrotem tam, skąd go wyjęłaś. Do podpisania się i odciśnięcia palców użyj swojej krwi.
-Rozumiem. – rzekła Chibi Usa, znajdując zwój. – Gdy go wyjęła ten powiększył się tak, że mogła w nim śmiało pisać. Zaraz rozwinęła zwój, odnalazła puste miejsce na liście i ugryzła się w palec w prawej dłoni. Wyciekającą z tego palca krwią podpisała się jako Usagi Tsukino (dla tych, co nie oglądali serialu „Czarodziejka z Księżyca”. Prawdziwe imię Chibi Usy brzmiało „Usagi”), a potem posmarowała krwią palce ręki, którą podpisała zwój, i odcisnęła je na zwoju zaraz po podpisie.
-Gotowe. – rzekła, wkładając zwój do broszki. Ten w kontakcie z przedmiotem skurczył się tak, że mieścił się w broszce. Chibi Usa zamknęła skrytkę. Kryształ zaświecił zielonym światłem przez chwilę. Potem był już normalny.
-Teraz możesz się przemieniać. – rzekła Cichy Księżyc. – Przy każdej przemianie w czarodziejkę musisz trzymać broszkę drugą ręką. Po powierzchni kryształu musisz przejechać ręką, którą podpisałaś się na zwoju. Tylko pierwsza przemiana w życiu wymaga, żeby po przejechaniu powierzchni kryształu palcem zostawić tam ślad namalowany krwią, która po transformacji i tak zniknie. Przy następnych przemianach nie musisz przebijać sobie palca. Do zainicjowania przemiany musisz pomyśleć życzenie aktywujące twoją demoniczną moc i potem powiedzieć „Tajemnicza potęgo księżyca, działaj”.
-W porządku. – rzekła Chibi Usa, myśląc o życzeniu, przy czym jej demoniczna moc od razu się aktywowała z pełną siłą. Chibi Usa zaraz otworzyła broszkę i w prawej ręce przebiła sobie skórę kciuka, przez co z tego właśnie palca zaczęła krwawić.
-Tajemnicza potęgo Księżyca, działaj!!! – krzyknęła, rysując na krysztale ślad pociągnięcia palcem. Zaraz na czas trzymania formy, którą miała w tej chwili przybrać, straciła całe swoje ubranie z wyjątkiem majtek. Zaraz od kostek do pasa pojawiły się różowe spodnie, a resztę ciała pokryło zawiązane białym pasem różowe kimono, które było tak długie, że w całym tym stroju Chibi Usa wyglądała, jakby nosiła strój średniowiecznego japońskiego rolnika.
-W twojej nowej formie czarodziejki nie musisz się martwić, że jakiś świntuch ci zajrzy pod spódniczkę. – rzekła Cichy Księżyc. – Te spodnie, które w tej formie masz, już o to zadbają. A rozmiarem tej koszuli się nie przejmuj. W miarę, jak twoja demoniczna moc będzie przez ciebie coraz lepiej kontrolowana, jej spód będzie na tobie sięgał coraz to powyżej kolan, aż będzie ci sięgać do bioder. Strój też zadba, żebyś nie zamarzła, dostosowując się samoczynnie do temperatury otoczenia. A teraz ruszaj pomóc przyjaciołom, jak chciałaś.
-Dziękuję za pomoc. – rzekła Chibi Usa.
-Właśnie po to zabrałam cię ze sobą na Księżyc. – rzekła Cichy Księżyc.
Chibi Usa tylko uczyniła przyjazny gest i już zniknęła. Pojawiła się dopiero w Księżycowym Królestwie na jednej z ulic.
-Szykujcie się na śmierć, Saibamani. – rzekła. – Ja, Usagi Tsukino, znowu wkraczam do akcji.
I ruszyła ulicami w stronę pola walki.

►Ciąg dalszy nastąpi
W końcu Chibi Usie udało się na czas dotrzeć do przyjaciół. Postanowiła jednak najpierw wrócić na Ziemię i dopiero tam powiedzieć przyjaciołom, gdzie była. Najpierw jednak zdawała sobie sprawę, że musi zniszczyć Saibamanów, gdyż ci, jak się dowiedziała, zamierzali tym razem zniszczyć Księżycowe Królestwo, które oskarżali o ostatnie pokrzyżowanie im planów. Jakby tego było mało, Neo Queen Serenity wyczuła demoniczną moc Chibi Usy na odległość i zaraz ruszyła, żeby ją przegonić. Ale więcej o tym chaosie w następnym rozdziale zatytułowanym „Kryształ demona”. Chyba wiecie, która to będzie część?

</TEKST>

"W tym miejscu spoczywa wielu ludzi."

Postęp: 005/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Nie 9:01, 13 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 6. Kryształ demona. Cz. 3.

<TEKST>

Ostatnim razem Chibi Usa spotkała w ruinach Starego Księżycowego Królestwa duchy Królowej Serenity i Cichego Księżyca. Ten drugi obiecał jej pomoc w naprawie Luny P, która spaliła się w czasie akcji, z miejsca której Chibi Usa została mocą Srebrnego Kryształu Cichego Księżyca zabrana. Ciężko jej było przejść trening, który miał na celu wydobyć z niej całą demoniczną moc i pomóc jej z używaniem tej mocy za pomocą czegoś innego, niż negatywne emocje. Plan Cichego Księżyca zadziałał zgodnie z jej planem w momencie, kiedy Chibi Usa wściekła się na Saibamanów, którzy, jak widziała, unieruchomili jej przyjaciół. Chibi Usa uwolniła wtedy z siebie ogromną moc, a dzięki zaklęciu utrwalającemu, które Cichy Księżyc na nią rzuciła, zdołała zmienić używanie swojej demonicznej mocy tak, że ta aktywowała się na jej życzenia. Potem dotknięta przez Chibi Usę Luna P zmieniła się w swoją znacznie mocniejszą wersję. Uzbrojona w tą piłkę i należący niegdyś do Cichego Księżyca Srebrny Kryształ Chibi Usa, która dzięki kryształowi zmieniła się Małą Czarodziejkę z Księżyca o demonicznej mocy, teleportowała się do Nowego Księżycowego Królestwa i ruszyła w swojej nowej formie bojowej, żeby pomóc przyjaciołom.
Rainman, Puschel, Felina i Shippo zdołali wyrwać się z rąk Saibamanów, którzy nie byli zbyt zadowoleni z tego.
-Musimy ich jakoś sprzątnąć. – rzekł Rainman. – Nie mogą dotrzeć do pałacu. Inaczej zabiją Neo Queen Serenity, a do tego nie możemy dopuścić.
-Pomogłabym wam. – rzekła Felina, patrząc na swój miecz w miejscu, gdzie znajdował się wskaźnik energii. – Ale miecz mi się rozładował. Mam energii tylko na jeden cios.
-Wspaniale. – rzekł Puschel. – Wygląda na to, że tylko ja tu jeszcze jestem w stanie walczyć.
-I ja. – rzekł Shippo. – Szkoda tylko, że nie mogę ujawnić, kim jestem z powodu osoby, która rządzi tym miejscem.
-Teraz już pożałujecie, że kiedykolwiek weszliście nam w drogę. – rzekł jeden z Saibamanów.
-Mylisz się. – rzekł cień, stając za nim. – To wy zaraz pożałujecie, że tu uderzyliście.
Owy cień nosił różowe spodnie związane z długą raczej białą koszulą za pomocą białego pasa. Cała postać wyglądałaby jak średniowieczny japoński rolnik, gdyby nie diadem na czole.
-Tęskniliście za mną? – spytał ów cień, pokazawszy się przyjaciołom.
-To ty, Chibi Usa? – rzekł Rainman zdziwiony. – Na czarnobylską elektrownię jądrową. Co ci się stało?
-Opowiem wam o tym, jak już wrócimy na ziemię. – rzekła Chibi Usa. – Teraz muszę ukarać tych Saibamanów. I nie zrobię tego w imieniu Księżyca. To zostawię mojej mamie.
-No, proszę. – rzekł jeden z Saibamanów. – Czy jesteś pewna, że twoja mama na pewno tu mieszka?
-Chibi Usa. – rzekł Rainman do Chibi Usy. – Nie oszczędzaj tych łajdaków. Oni przybyli tu, żeby zniszczyć to królestwo i zabić wszystkich, którzy w nim mieszkają.
-Rozumiem. – rzekła Chibi Usa. – Za wszelką cenę spróbuję ich zatrzymać.
-Nie uważasz, że w tym komicznym przebraniu nie masz z nami żadnych szans? – spytał jeden z Saibamanów.
-Przyjrzyjcie się dobrze. – rzekła Chibi Usa. – To „komiczne przebranie” jest ostatnim, jakie w życiu widzicie.
-Myślisz, że tym nas zastraszysz? – rzekł jeden z Saibamanów.
-Jeśli spotkacie jednego ubranego na czarno typa z kosą, pozdrówcie go ode mnie. – rzekła Chibi Usa i utworzyła w swoim ręku czerwoną bardzo szybko wirującą kulę z chi. Z tej kuli wychodziły tak silne wyładowania elektryczne, że nie było trudno zwrócić na nie uwagę.
-Co to jest? – spytał jeden z Saibamanów, ale Chibi Usa ruszyła na nich z ową kulą w ręku.
Przenieśmy się w tym momencie do pałacu.
Neo Queen Serenity była mocno zaniepokojona demoniczną aurą, która była naprawdę odczuwalna na odległość.
-Znowu jakiś demon odważył się tu wejść. – rzekła. – Niech no ja tylko go znajdę. Zaraz go surowo ukarzę.
Zaraz złapała za swoją broszkę i aktywowała jej moc.
-Kosmiczna Potęgo Księżyca, działaj!!! – krzyknęła i zaraz się zmieniła w Czarodziejkę z Księżyca.
-Dobra. – rzekła, ruszając. – A teraz pora zająć się tym wstrętnym demonem.
Wróćmy teraz do walki.
Chibi Usa pchnęła jednego Saibamana czerwoną kulą. Ten nie dość, że został poparzony mocą ataku, to jeszcze porażony tak silnym prądem, że pioruny z niego uderzyły w pięciu innych Saibamanów. A on sam popchnięty atakiem wyleciał w kosmos. Tam udusił się i umarł. A przy tym obrócił się w proch. Zaś piątka porażonych Saibamanów upadła na ziemię, ale atak ich nie zabił.
-Takie pioruny to za mało, żeby nas zabić. – rzekł jeden z Saibamanów. – Na prąd to my jesteśmy odporniejsi, niż na ciosy.
-Może i jesteście odporni na prąd. – rzekła Chibi Usa. – Ale tylko dlatego, że mój Czerwony Rasengan władował większość swojej elektryczności w waszego szefa, a to osłabiło jego siłę, z jaką oddziaływał na was.
-Przyznaję. – rzekł jeden z Saibamanów. – Tym atakiem udało ci się nas zaskoczyć. Ale nie myśl, że jeszcze raz ci się uda.
-Nawet nie zamierzam. – rzekła Chibi Usa. – Gdybym była normalną dziewczyną, to wykonanie tego ataku mogłoby mi odebrać przytomność, a nawet zabić.
-A mnie to nic nie obchodzi. – rzekła Neo Queen Serenity, która właśnie się pojawiła. – Słuchaj, demonie. Żadnemu demonowi, który istnieje na tym świecie, nie wolno tu się nawet zbliżać. Zapłacisz mi za to, że drwisz sobie z obowiązującego tu prawa.
-Ja, piękna wojowniczka o miłość i sprawiedliwość, Czarodziejka z Księżyca, w imieniu Księżyca surowo cię ukarzę. – rzekła Chibi Usa. – Czy tak?
-Co? – zdziwiła się Neo Queen Serenity. – Skąd wiesz, jak to idzie?
-Jeśli powiem jej prawdę, weźmie to za kłamstwo i uderzy mnie, jak wtedy, kiedy powiedziałam jej o Shippo. – pomyślała Chibi Usa. – Owinę ją. Niech sama dojdzie prawdy.
-Podobno szukasz swojej córki. – rzekła. – Tak się składa, że 5 lat temu ją spotkałam.
-Więc wiesz coś o niej? – spytała Neo Queen Serenity.
-Zanim odpowiem, zmienię na chwilę temat. – rzekła Chibi Usa. – Nie urodziłam się demonem, jeśli chcesz wiedzieć. Nikt z moich rodziców nie był demonem. Po prostu byłam kiedyś normalną dziewczynką. Ale Królowa Potępionych zamieniła mnie w niemowlę. Uratowały mnie 2 demony. Jeden z nich, który stoi obok Rainmana, odczynił czar, który mnie zmienił w niemowlę, a jego dziewczyna, czyli ten drugi, karmiła mnie swoją własną piersią, aż on to zrobił. Ale mleko, które w tym czasie wyssałam z jej piersi, zmieniło mnie częściowo w demona. Od tamtej pory nigdy nie mogłam spotkać się ze swoją mamą, ponieważ ona, podobnie jak ty, nie znosi demonów, a z powodu rudych włosów odrastających natychmiast po tym, jak je stracę, wzięła by mnie za jednego. A co do twojej córki, to spotkałam ją. Ponoć uciekła z domu, bo czuła się tam jak w więzieniu.
-Nie musiałaby, gdyby nie żyła cały czas myślami o dobrych demonach. – rzekła Neo Queen Serenity.
-To nasza szansa. – rzekł jeden z Saibamanów. – Na nie!!!
I siedmiu ruszyło. Ale Chibi Usa zaraz uniosła rękę do góry i wystrzeliła za siebie 7 kul ognia, które same naprowadziły się na Saibamanów najkrótszą drogą i zabiły ich na miejscu.
-Jeśli będziecie nas atakować, podzielicie los swoich kolegów. – rzekła Chibi Usa i zaraz wróciła do przerwanej rozmowy. – Twoja córka mówiła mi, że to było powodem jej ucieczki z domu. Niestety, długo jej nie znałam. Podczas jednego ataku, który odpierałyśmy, zostałam zaatakowana zabójczym promieniem. Ona brutalnie zepchnęła mnie z linii strzału, ale sama nie zdążyła odskoczyć. Umierając, poprosiła mnie, żebym zaniosła jej kryształ do tego miejsca. Wiedziałam jednak, że tu demonom nie wolno chodzić, więc poprosiłam kogoś, żeby za mnie to zrobił.
-I wyręczyłaś się Hotaru? – rzekła Neo Queen Serenity, rzucając się na nią z pięścią. – Ty łajdaku!!!
Chibi Usa zatrzymała uderzenie i odrzuciła Neo Queen Serenity na ścianę.
-Twoja córka widziała, że nie ma wyłącznie złych demonów, ponieważ miała otwarte serce dla każdego, kogo widziała. – rzekła Chibi Usa. – Bez względu na to, czy to był demon, czy niedemon. Ty nie robisz jej prawdziwemu imieniu żadnego honoru. Musisz się zmienić, bo jak nie, to ciemność, która istnieje w twoim sercu zniszczy cię i nawet twoja dusza z poprzedniego wcielenia nie uchroni cię przed tym. Gdzie nawet cień słońca nie dociera, tam i roślina cieniolubna nie urośnie.
-Ośmielasz się prawić mi kazania? – zirytowała się Neo Queen Serenity.
-Nie. – rzekła Chibi Usa. – Po prostu wiem, czemu twoja córka uciekła. A możliwe, że w chwili, kiedy na mnie patrzysz, patrzysz na to, co z niej wyrosło do tej pory.
-Tak się składa, że tej twojej bajeczki o śmierci mojej córki nie kupiłam. – rzekła Neo Queen Serenity. – Ona należała do Sailor Senshi, a one nie dają się demonom tak łatwo zabić.
-Wiem. – rzekła Chibi Usa. – Była jedną z nich, kiedy jeszcze istniała. Ale teraz ta, którą znasz, nie istnieje już. To, co z niej zostało i przeszło na jej nowe wcielenie, cały czas siedzi na ziemi.
W tym momencie w Neo Queen Serenity obudziło się jej poprzednie wcielenie.
-Rozumiem, że ty jesteś moją prawdziwą córką. – rzekła.
-W końcu się obudziłaś, mamo. – rzekła Chibi Usa. – Czy przypominasz sobie coś ze swojego poprzedniego wcielenia?
-Oczywiście. – rzekła Księżniczka Serenity. – Przypomniało mi się, że w królestwie mojej mamy było pełno demonów, które z mieszkańcami królestwa były za pan brat. Były to te, dla których typowa jest siła, którą teraz posiadasz.
To nie trwało długo. Neo Queen Serenity zdołała na powrót uśpić swoje poprzednie wcielenie, czyli Księżniczkę Serenity, i odzyskać kontrolę nad sobą.
-Ty moją córką? – rzekła zszokowana. – Aż nie chce mi się wierzyć, że powiedziałam to o takim demonie, jak ty.
-No, pięknie. – pomyślała Chibi Usa. – Jej obecne „ja” wzięło z powrotem górę nad poprzednim wcieleniem.
-Jeszcze jeden taki numer, że mnie omamisz, i inaczej porozmawiamy. – rzekła Neo Queen Serenity dalej i w tym momencie Księżniczka Serenity doszła do głosu.
-Do czego to ze mną doszło w tych czasach. – rzekła Księżniczka Serenity. – W swojej przeszłości uznawałam egzystencje dobrych demonów, a teraz nie chcę o nich słyszeć ani słowa. Wynoszę się z tego ciała. Niech diabeł je sobie weźmie, skoro go chce.
I zaraz buchnął biały dym.
-O nie. – rzekł Shippo. – Tylko nie separacja uosobienia.
-Chcesz powiedzieć, że moja mama… – rzekła Chibi Usa.
-Niestety. – rzekł Shippo. – Konflikt na temat dobrych demonów przybrał u niej tak mocno na sile, że spowodował podział jej osoby na dwie samodzielne osoby, które razem stanowią ją całą. Problem w tym, że ich serca są ze sobą połączone, jako, że obie były kiedyś jednością. Przez to śmierć jednej oznacza śmierć drugiej.
Gdy dym odpadł, Shippo wymierzył różdżką w dwa cienie, które się pojawiły w dymie.
-Co robisz? – spytała Chibi Usa.
-Gdy jakiś człowiek przejdzie separację skłóconych stron osobowości, trzeba znaleźć więzienie dla jednej z dwóch powstałych przez to osób. – rzekł Shippo, skupiając się. – I to musi być takie więzienie, że jedna z nich będzie miała ciało, a druga będzie istnieć jako duch, a obie będą mogły bez przeszkód zamieniać się miejscami. Przykro mi, Chibi Usa, ale nie ma innego wyjścia.
Zaraz utworzył na każdym z palców kulę energii.
-Milenijna cela!!! – krzyknął i obie kule trafiły obie osoby, które się wyłoniły. Zaraz w nie weszły i ich ciała się połączyły.
-Udało ci się, Shippo. – rzekła Chibi Usa. – Moja mama i jej poprzednie wcielenie znowu są razem.
-Ciałem tak. – rzekł Shippo. – Ale duchowo nadal nie. Trafiłem kulą złączenia ciał poprzednie wcielenie twojej mamy, przez co Księżniczka Serenity nie ma już ciała. Ale jej dusza przeniosła się do diademu, który trafiłem kulą umiejscowienia. Tak długo, jak Neo Queen Serenity ma ten diadem na swoim czole, dzieli swoje ciało z Księżniczką Serenity, którą była w swoim poprzednim wcieleniu. Jedyne, co może z nich zdjąć ten czar, to dzień, kiedy się połączą i znowu będą jednością. A teraz czyń swoją powinność i zajmij się tymi Saibamanami, zanim nas wykończą.
-W porządku. – rzekła Chibi Usa. – Akurat teraz mam dość mocy, żeby się nimi zająć.
-Ty sama chcesz się nami zająć? – zaśmiał się jeden z Saibamanów. – Jednego z nas załatwiłaś, ale z resztą nas tak łatwo ci nie pójdzie.
-Zobaczymy. – rzekła Chibi Usa, wystawiając dłoń. – A Macie.
I zaraz jedną ognistą kulą odrzuciła wszystkich Saibamanów na ścianę. Potem złapała za piłkę.
-Luna P, zmień się w torbę z ekwipunkiem ninja. – rzekła, na co piłka zaraz zmieniła się w torbę wypełnioną sprzętem typowego ninja. Chibi Usa zaraz wyciągnęła stamtąd jeden nóż, do którego trzonka była przywiązana jakaś notka, i rzuciła tym nożem w Saibamana. Nie trafiła go, ale kartka zapaliła się i gdy się spaliła, padł potężny wybuch. Saibaman tego nie przeżył, ale ściana mocno ucierpiała.
-W porządku. – rzekła Chibi Usa. – Żadnych wybuchających notek w tym miejscu.
Zaraz zaczęła stać, jakby miała się bronić przed atakami przeciwnika.
-Jest bez broni. – rzekł Saibaman. – Nic nam nie zrobi. Na nią!!!
I rzucili się wszyscy razem na Chibi Usę. Ale ona szybko zamieniła swoją piłkę w żelazny kij, którym zaraz zdzieliła całą grupę kosmitów tak mocno, że ci wszyscy wylecieli w kosmos i tam umarli z braku powietrza. A ich martwe ciała w mgnieniu oka w proch się obróciły.
-Udało ci się, Chibi Usa. – rzekł Rainman. – Udało ci się pokonać wszystkich Saibamanów.
-Teraz już wiem, że z własną mocą mogę zdziałać cuda. – rzekła Chibi Usa, mając już normalne spojrzenie. – Ale dzięki kryształowi, który Cichy Księżyc mi dała, idzie mi to jeszcze łatwiej. Nigdy nie czułam się taka silna.
-Wracajmy już do domu, zanim Neo Queen Serenity rzuci się na nas ze swoim berłem. – rzekł Shippo. – Rainman prowadzi. Tak jak zwykle.
-Wiem, o co ci chodzi. – rzekł Rainman.
-Czekajcie. – rzekła Neo Queen Serenity. – Chibi Usa. Na ciebie mówią tak samo, jak na moją córkę, która z niewiadomych powodów uciekła z domu, tuszując to rubinowym posągiem. Co to niby miało znaczyć?
-Jeśli pogodzisz się ze swoim wcześniejszym wcieleniem, dowiesz się, gdzie jest twoja córka. – rzekła Chibi Usa. – I mam nadzieję, że to ja się nią okażę, a nie Czarna Dama, która jest tylko klonem twojej córki.
I poszła za swoimi przyjaciółmi.
-Lepiej jeśli ona okaże się moją córką, a nie Czarna Dama, która jest tylko jej klonem? – zdziwiła się Neo Queen Serenity, wracając do pałacu. – Co ona chciała przez to powiedzieć?
A król Saibamanów szalał ze złości, gdyż jeszcze raz jego plan ataku spalił na panewce.
-A niech was szlag, przeklęci ludzie!!! – pieklił się. – Znowu udało wam się pokrzyżować mi plany podbicia jakiejś planety. Ale zapewniam was. Następnym razem tak łatwo wam nie pójdzie. I wiedzcie, że dotrzymam słowa. Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha!
A nasi bohaterowie pół godziny później znaleźli się z powrotem na Świetlicy Pod Straconą Duszą, gdzie Chibi Usa opowiedziała im o wszystkim, co przeżyła.
-Więc widziałaś ducha, który był przodkiem Kameleona? – zaśmiał się Shippo. – No to miałaś szczęście. Nawet ja nie spotykam się z duchami codziennie.
-Wiem, że to niesamowite. – rzekła Chibi Usa. – Ale najważniejsze, że nasze szanse na zniszczenie Saibamanów wzrosły. Pytanie tylko, czy w porę poznam wszystkie moje nowe moce.
-Chibi Usa. – rzekła Felina. – Jeśli nie masz nic przeciwko, obejrzę twoją nową broszkę.
-Nic z tego. – rzekł Puschel. – Nie wiemy, czy tej broszki każdy może używać, czy Chibi Usa jest jedyną osobą będącą w stanie to robić.
-Puschel półkot. – rzekł Shippo. – Chociaż i tym razem ruszasz głową, a nie mięśniem.
I cała paczka zaśmiała się razem.

►Ciąg dalszy nastąpi
Bracia Warner nakręcili film o Batmanie i Droździe. Problem był w tym, że zamiast Batmana i Drozda byli aktorzy przebrani za nich. Dlaczego? Puschelowi to się tak nie podobało, że postanowił zbojkotować ten film. Na dodatek wciągnął Chibi Usę w swoje zamiary, za co oboje wylecieli z fanklubu. Puschel postanowił jednak wykorzystać to, co Chibi Usa powiedziała, i nakręcić film z udziałem prawdziwego Batmana i prawdziwego Drozda. Czy mu się udało? A może w końcu ustąpił i poszedł na prawdziwy aktorski film? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Batman i Drozd. Film”.

</TEKST>

"Skąd wiesz, jak to idzie?"

Postęp: 006/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Pon 10:19, 14 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 7. Batman i Drozd. Film.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się w siedzibie fanklubu Batmana i Drozda, gdzie członkowie tego fanklubu oglądali film o Batmanie i Droździe.
#film#
Joker zaparkował samochód pod bankiem tuż przy znaku „zakaz zatrzymywania się między północą i szóstą rano. Stąd wywozi się samochody”. Zaraz wysiadł z samochodu.
-Cóż to będzie za zabawa. – rzekł i ruszył do banku.
-Stój, Joker. – rzekł Batman. – Tu nie masz prawa parkować.
-Właśnie. – rzekł Drozd. – Nie widziałeś tego znaku zakazu?
I wskazał na wspomniany już znak.
-Ale muszę robić, co muszę robić. – rzekł Joker i ruszył do banku. Jeszcze nie przeszedł drzwi banku, a już usłyszał ciężarówkę. Obejrzał się za siebie, przez co był w szoku. Ciężarówka holownicza zabierała mu samochód.
-No nie. – rzekł. – Moja bryka.
-Mówiłem. – rzekł Batman. – Tutaj parkowanie między północą i szóstą rano jest zakazane.
#/film#
Gdy film się skończył, wszyscy zaczęli bić brawa.
-Muszę przyznać, że film mi się podobał. – rzekła Chibi Usa.
-Wiedziałem. – rzekł Puschel. – Inaczej bym cię nie przekonywał, żebyś tu ze mną przyszła.

W tym momencie prezes klubu stanął, by wygłosić przemówienie.
-A teraz drugi punkt. – rzekł. – Bracia Warner kręcą właśnie film aktorski o Batmanie i Droździe. Już niebawem film czeka nas w kinie. A punkt trzeci jest taki, że odtwórcy ról Batmana i Drozda goszczą dzisiaj u nas. Powitajcie ich serdecznie. Oto oni.
Gdy kurtyna opadła, okazało się, że stoją za nią ludzie przebrani za Batmana i Drozda.
-No, chłopcy i dziewczęta? – rzekł przebrany za Batmana. – Wszystko w porządku?
Puschel był tym tak zdenerwowany, że zaraz skierował się w stronę mównicy.
-Zdaje się, że coś mu się nie podoba. – pomyślała Chibi Usa.
Puschel stanął przed aktorami.
-Nie jesteście Batman i Drozd. – rzekł do nich. – Jesteście naśladowcami.
-Niezupełnie, gryzoniu. – rzekł człowiek przebrany za Batmana. – Jesteśmy aktorami.
-Jak mnie nazwałeś? – spytał Puschel zdenerwowany. – A swoją drogą jak można kręcić film o Batmanie i Droździe bez Batmana i Drozda?
-No pięknie. – pomyślała Chibi Usa, zwróciwszy uwagę na ton, jakim Puschel zadał pytanie. – Ci dwaj chyba nie wiedzą, że nie powinni Puschela gryzoniem nazywać, gdyż to działa na niego jak czerwona płachta na byka.
-Słuchaj mnie uważnie, gryzoniu. – rzekł aktor przebrany za Batmana. – To jest film aktorski, a w takich nie występują prawdziwi bohaterowie, tylko aktorzy, którzy ich grają, co w filmie o Batmanie i Droździe, którego zapowiedź słyszałeś przed chwilą, oznacza, że my mamy te role. Poza tym tu chodzi o prawdziwą akcję, a twoi emerytowani bohaterowie są za starzy na akcję.
-Nie życzę sobie, żeby nazywano mnie gryzoniem, jasne!!!? – krzyknął Puschel. – A Batman nigdy nie jest stary!!!
Zaraz stanął przy mównicy.
-Szanowni koledzy. – rzekł. – Każdy z nas chce zapewne widzieć prawdziwych super bohaterów w akcji. Więc nie dajmy się nabrać na te leniwe czary celulozowe. Powiem jaśniej. Zbojkotujmy ten film. Chibi Usa jest ze mną. Kto jeszcze?
-Czemu on zawsze musi mnie mieszać w swoje plany? – pomyślała Chibi Usa i zaraz oboje zostali wyrzuceni na ulicę.
-To tak się dziewczyny traktuje? – spytała Chibi Usa.
-Zdrajcy. – rzekł Puschel, strzepując z siebie proch. – Niech no tylko Batman się o tym dowie.
-A gdzie chcesz znaleźć tego Batmana? – spytała Chibi Usa.
Puschel wlazł jej na ramię.
-Do domu spokojnej starości. – rzekł Puschel. – Wskażę ci drogę. Już raz tam byłem i widziałem ich.
Chibi Usa zaraz skierowała się do domu spokojnej starości
#całe 10 minut później#
W domu spokojnej starości był turniej w Bingo.
-87. – powiedział jeden staruszek.
-Bonko!!! – krzyknął Batman.
-Hej. – rzekł Drozd, klepnąwszy go po plecach. – Mówi się „bingo”!!!
-Hej. – rzekł Batman co niego. – Nie klep mnie po plecach. Jasne?
-38. – powiedział staruszek i wtedy właśnie Chibi Usa otworzyła drzwi z taką siłą, że wyleciały one z zawiasów.
-Ups. – rzekła Chibi Usa.
-Hamuj trochę emocje. – rzekł Puschel. – Już dawno nie jesteś zwyczajną ludzką dziewczyną.
-To ty, Puschel. – rzekł Drozd. – Czego tym razem od nas chcesz?
-Wiecie, że Bracia Warner kręcą o was nowy film? – spytał Puschel.
-Czekaj. – rzekł Drozd. – Jak mogą kręcić o nas film.
-Kręcą. – rzekł Puschel. – I to jeszcze … bez was.
-Bez nas? – przerazili się Batman i Drozd.
-Zdaje się, że czują się tym obrażeni. – rzekł Puschel.
-Hańba!!! – płakał Batman. – Straszna hańba na nas spadła!!!
-Aż takie to jest okropne? – spytała Chibi Usa.
-Tak. – rzekł Batman, płacząc. – Ale jeszcze gorsze od tego jest to, że nie wiem, dlaczego w ogóle płaczę.
-Musi być jakiś sposób, żeby to naprawić. – rzekł Puschel.
-To może nakręcimy własny film o Batmanie i Droździe? – zaproponowała Chibi Usa.
-To może być myśl. – rzekł Puschel. – Nakręcimy film z prawdziwym Batmanem i prawdziwym Drozdem. Tutaj. W domu spokojnej starości.
-Mówisz poważnie? – spytał Drozd.
-Tak. – rzekł Puschel. – I w ten sposób naprawimy zło wyrządzone przez pogiętych Braci Warner i ich … aktorów.
Batman zaraz wyskoczył na stół.
-Zemsta będzie nasza!!! – krzyczał. – Zemsta…
Zaraz oprzytomniał.
-Dlaczego stoję na stole? – spytał.
#godzinę później. Świetlica Pod Straconą Duszą#
Chibi Usa i Puschel zajęli miejsce przy komputerze na świetlicy i już uruchomili program, za pomocą którego zamierzali napisać scenariusz.
-W porządku. – rzekł Puschel. – Czego potrzebujemy, żeby zrobić film?
-Może najpierw zaczniemy od scenariusza? – rzekła Chibi Usa.
-Właśnie go robimy. – rzekł Puschel. – Chyba pierwsze, co zrobimy, to damy tytuł.
-Dobry pomysł. – rzekła Chibi Usa. – Chyba mam jeden. „Batman i Drozd. Przygoda w Podziemnym mieście”.
-W porządku. – rzekł Puschel, pisząc. – Ten tytuł może być. Więc co tam jest?
-Więc tam są następujące rzeczy. – rzekła Chibi Usa. – Miasto, …
-W porządku. – rzekł Puschel, pisząc. – Miasto.
-Zbrodnia. – rzekła Chibi Usa.
-O tak. – rzekł Puschel, pisząc. – Zbrodnia.
-Akcja. – rzekła Chibi Usa.
-To rzeczywiście też musi być. – rzekł Puschel, pisząc. – Więc akcja,…
-I koniec. – rzekła Chibi Usa.
-I koniec. – rzekł Puschel i zaraz skończył wpisywać. – Teraz zobaczmy, jak to wygląda.
W podglądzie wydruku mieli tylko 4 linijki.
-Nie uważasz, że to trochę za mało? – spytał Puschel.
-Nie. – rzekła Chibi Usa. – Wystarczy tylko, że rozwiniemy te punkty.
-W porządku. – rzekł Puschel. – Może zbrodnia będzie tak? Joker zrobił specjalny eliksir działający tak, że ten, kto nim zostanie skropiony, nie może kłamać, bo inaczej nos mu się wydłuży.
-Powiedziałbym, że do kitu. – rzekł … Shippo. – Nie zdzierżę widoku kłamiącego Pinokia i dobrze o tym wiesz. Więc tego typu intrygę wybij sobie z głowy. A swoją drogą co zamierzasz zrobić?
-Jak to co? – rzekł Puschel. – Chibi Usa i ja robimy scenariusz do filmu o Batmanie i Droździe.
-Chyba wiem, kto mógłby wam pomóc ze scenariuszem. – rzekł Shippo. – To jest ktoś mądrzejszy nawet ode mnie.
-Jesteś pewna, że Rainman pozwolił ci skorzystać z komputerów, które są tutaj? – spytał Tails.
-Oczywiście. – rzekła Felina. – Przed godziną go pytałam.
-Właśnie tu jest. – rzekł Shippo.
Puschel zaraz obejrzał się na Tailsa.
-Normalnie nie przepadam za lisami w swoim towarzystwie, jeśli to nie-demony. – rzekł Puschel. – Ale dla Tailsa zrobię wyjątek jak zwykle.
-Nie chodziło mi o Tailsa. – rzekł Shippo. – Mówiłem o Felinie. Pamiętasz jeszcze, jak ją pierwszy raz spotkaliśmy?
-No tak. – rzekł Puschel. – Zbudowała na swojej planecie maszynę zwiększającą siłę działania pola grawitacyjnego swojej obecnie już nieistniejącej planety na wszystko, co jest w powietrzu. A jak próbowaliśmy tą maszynę rozwalić energią, to ona ją absorbowała i stawała się jeszcze mocniejsza.
-Przepraszam, Puschel. – rzekła Felina, stojąc plecami do niego. – Czy mógłbyś mi o tej maszynie nie przypominać? Ilekroć próbuję wypowiedzieć jej nazwę, głowa zaczyna mnie boleć. Wiesz, że Kameleon rzucił na mnie klątwę przeciwko ponownemu zbudowaniu tej maszyny.
-No nie. – rzekł Tails, upadając na kolana, po czym zaczął tłuc pięścią w podłogę. – Czemu ja nigdy nie zbudowałem tak zaawansowanej maszyny?
-Zahamuj emocje, Tails. – rzekł Puschel. – I tak nam pomożesz.
-Dzięki, Puschel. – rzekł Tails. – Możesz na mnie liczyć.
#godzinę później. Pole#
-No to jesteśmy. – rzekł Puschel do Batmana i Drozda. – A oto nasza ekipa filmowa. Chibi Usa daje znaki zmiany. Felina i Shippo zajmą się muzyką i dźwiękami. Shippo tłem, a Felina efektami.
-Przepraszam. – rzekła Felina. – Co dokładnie mam dawać na efekty muzyczne i dźwiękowe?
-Ja podkładam BGM i BGS. – rzekł Shippo. – Ty operujesz ME i SE. Tylko uprzedzam, że na czas ME wstrzymam BGM.
-Właśnie. – rzekł Puschel i wrócił do tłumaczenia. – Tails zajmie się wehikułami do filmu. Ami zajmie się opatrywaniem ran, jeśli jakieś będą. A Rainman zajmie się jedzeniem dla nas. Pinokio to nasz kamerzysta.
-Cześć. – rzekł Pinokio, opierając się o kamerę, która zaraz upadła razem z nim.
-Puschel. – rzekł Shippo. – Czy żądałbym za dużo, gdybym powiedział ci, żebyś nie dawał kamery tej kukiełce?
-Nie jestem kukiełką. – rzekł Pinokio do niego. – Jestem zwykłym chłopcem.
I nos mu się wydłużył.
-Shippo. – rzekła Felina, zauważywszy, co się stało z Pinokiem. – Czy to często się zdarza?
-Tylko jeśli kłamie. – odpowiedział Shippo, nie kryjąc zdenerwowania.
-Teraz wcale nie kłamałem. – rzekł Pinokio i znowu nos mu się wydłużył.
-Niech zgadnę. – rzekła Felina. – Skłamał.
-Szybko się uczysz. – rzekł Shippo. – Gratuluję.
-A Inuyasha będzie naszym człowiekiem od pudrowej maski. – rzekł Puschel, kończąc wyjaśnienia.
-Zapomnij, Puschel. – rzekł Inuyasha, kierując się do wyjścia. – Poproś o to jakąś dziewczynę, bo ja nie mam zamiaru pracować nad maską pudrową.
-Czekaj. – rzekł Puschel. – Źle mnie zrozumiałeś. Jesteś artystą od makijażu.
Inuyasha zatrzymał się.
-Artystą? – spytał zaskoczony.
-Artystą od makijażu. – powtórzył Puschel.
-W porządku. – rzekł Inuyasha. – No to już się biorę do roboty. Odmłodzę nasze gwiazdy.
I zamknął się w przyczepie z Batmanem i Drozdem.
-Puschel. – rzekł Shippo. – Czy za dużo bym żądał, gdybym powiedział ci, że powinieneś zlecić to Nikicie, a nie temu półdemonowi?
-A Nikita już nie ma roboty w domu? – spytał Puschel.
Inuyasha obejrzał Batmana i Drozda, którzy wyglądali bardzo staro.
-No, dobra. – rzekł. – Do pracy.
I zaraz zaczął torturować Batmana i Drozda, robiąc im odmładzający makijaż. A z przyczepy dobiegały przerażające krzyki torturowanych. Po dziesięciu minutach wszystko było skończone.
-No, dobra. – rzekł Puschel. – Zaczynamy zdjęcia. Inuyasha. Przygotowałeś nasze gwiazdy?
-Lepiej być nie mogło. – rzekł Inuyasha, wskazując mu na bohaterów.
Puschel obejrzał się za siebie i zobaczył, że Batman i Drozd byli cali w linach, mieli czarne twarze, a na policzkach było widać cieknącą krew wypływającą spod zszywek.
-Chyba rzeczywiście powinienem poprosić Nikitę, żeby się tym zajęła. – rzekł Puschel. – Trudno się mówi. Rany się zatuszuje przy obróbce filmu. Akcja!!
Zaraz padł odgłos wybuchu. Był on taki głośny, że Batman i Drozd podskoczyli tak przerażeni, że liny i zszywki puściły, ale na policzkach pozostały rany po zszywkach.
-Przynajmniej mogę pogadać z przyjaciółmi. – rzekła Felina sama do siebie.
-Brawo, Felina. – rzekł Puschel. – Świetnie wyczułaś moment na SE.
W tym momencie obejrzał się za siebie i zobaczył bardzo małego Frezera z „Dragon Ball Z”. Wiedział dobrze, że to był ktoś grający Frezera, ale nie wiedział jeszcze, kim jest tajemniczy przebieraniec.
-Te, Saiya-jin. – rzekła tajemnicza postać. – Ja, Frezer, rozwalić cię w pył. Ty może i być silny, ale ja być jeszcze silniejszy. Szykować się na moja maczuga.
I zaraz podniósł ciężką maczugę, bez której, jak Puschel podejrzewał, nigdzie się nie ruszał. Tylko jeden, kogo Puschel znał, był wzrostu normalnej wiewiórki i nigdy nigdzie się nie ruszał bez swojej maczugi.
-Pucki. – rzekł Puschel. – Po co odprawiasz ten małpi teatr?
Tajemniczy przebieraniec zdjął z siebie głowę Frezera, która była częścią jego kostiumu. A w tym kostiumie był … właśnie Pucki.
-Ja chcieć zagrać Frezer. – rzekł. – Mieć nadzieja, że nadawać się do ta rola.
-Pomyliłeś filmy. – rzekł Puschel. – Nie robimy „Dragon Ball”, więc Frezer nie występuje. Zobaczmy, czym możesz naprawić ten błąd.
Zaraz zobaczył mikrofon.
-Masz. – rzekł, dając mu go. Możesz ten cały krach nagrywać.
-A Felina i Shippo nie odpowiadać za ten krach? – spytał Pucki.
-Czy ja słyszałam „krach”? – spytała Felina i zaraz uruchomiła odgłos wybuchu.
-No, dobra, Puschel. – rzekł Pucki, ciągnąc mikrofon za sobą. – W koniec ty tu być szef.
#chwilę później#
-Pierwsze ujęcie!!! – krzyknął Sota, klaskając klapą.
BGM i BGS już grało.
-Musimy odzyskać roztopiony popcorn. – rzekł Batman.
-Cięcie!!! – krzyknął Puschel, na co Shippo od razu wyłączył BGM i BGS. – Nie, Batman. To jest skradziony popcorn.
#chwilę później#
-Pierwsze ujęcie!!! – krzyknął Sota, klaskając klapą. – Próba druga!!
Shippo znowu włączył BGM i BGS.
-Musimy odzyskać rozdeptany popcorn. – rzekł Batman.
-Cięcie!!! – krzyknął Puschel, na co Shippo znowu wyłączył BGM i BGS. – Nie, Batman. To jest skradziony popcorn!
#bardzo, ale to bardzo, bardzo dużo później#
-Pierwsze ujęcie. – rzekł znużony Sota. – Próba dwusetna.
I klasnął klapą.
-Musimy odzyskać skradziony popcorn. – rzekł Batman. – Udajmy się do kryjówki Jokera.
Pucki był już tak zmęczony dźwiganiem mikrofonu, że upuścił go prosto w usta Batmana, który od razu zaczął mówić niewyraźnie.
-Czułem, że to głupi pomysł. – rzekł Drozd.
-Cięcie!!! – krzyknął Puschel. – Pucki. Mógłbyś trzymać mikrofon poza ekranem? Poza tym dobrze ci to idzie.
Pucki położył mikrofon na ziemi.
-Odraza. – rzekł. – Ja chcieć rola Frezer, a nie nagrywać krach.
-Czy ja słyszałam „krach”? – spytała Felina i włączyła odgłos wybuchu.
-Pojazd gotowy. – rzekł Tails. – Niestety, zabrakło mi części na silnik.
-Będziemy potrzebowali kogoś, kto go pociągnie. – rzekł Puschel. – Przyprowadź Sonica.
-Dobrze. – rzekł Tails i poleciał nad drogą.
-A Chibi Usa nie może być? – spytał Shippo.
-A kto będzie kierował pracą nad zdjęciami? – spytał Puschel.
#chwilę później#
-W porządku, Sonic. – rzekł Puschel. – Ruszasz na sygnał. Akcja!!!
Sonic zaczął ciągnąć pojazd. A Shippo włączył BGM typowo wyścigowe i BGS w postaci ryku silnika.
-Ale ten motor warczy. – rzekł Batman. – Dawno tak nie pracował.
Sonic już opadał z sił.
-Dalej!!! – dopingował go Puschel. – Już prawie jesteś na górze!!!
-W pewnym momencie Sonic złapał za słabo przytwierdzony do podłoża kamień i poleciał do tyłu razem z ciągniętym przez niego pojazdem.
-A niech to. – rzekł, widząc, że zaraz grunt się skończy. – Nie mam zamiaru zginąć w wypadku.
I pociągnął za zawleczkę, której wyciągnięcie zwalniało zaczep. Przez to zatrzymał się na skraju urwiska, a pojazd poleciał dalej. Ekipa uciekła i wóz się rozbił.
Puschel odsłonił oczy i zauważył w miejscu, gdzie kręcili zdjęcia,... obraz nędzy i rozpaczy.
-Ruina. – rzekł. – Kompletna ruina. Przynajmniej nagraliśmy film.
-Właśnie. – rzekł Pinokio, stawiając kamerę. – Nagrałem wszystko.
-Pinokio. – rzekł Puschel, zauważywszy na kamerze coś, co go mocno zaniepokoiło. – Co to jest?
-To? – spytał Pinokio. – Kamera.
-Nie o to pytałem. – rzekł Puschel, pokazując przedmiot na kamerze. – O to.
-To jest klapa zamykająca. – rzekł Pinokio.
-Założyłeś ją właśnie? – spytał Puschel.
-Nie. – rzekł Pinokio. – W żadnym wypadku nie chciałem jej stracić, więc specjalnie ją założyłem, zanim zaczęliśmy.
-Nie!!! – krzyknął Puschel przerażony, na co wszyscy skierowali wzrok na niego. Jeszcze nigdy nie widzieli go tak zszokowanego.
-Nasz film jest zrujnowany!!! – płakał Puschel. – Jesteśmy po prostu za głupi, żeby go zrobić!!!
-Rzeczywiście nie umieliśmy obsługiwać sprzętów studia telewizyjnego. – rzekł Shippo. – Ale jest jeszcze jeden sposób, żeby zrobić ten film. I mam go tutaj. Właśnie jest uruchomiony.
I pokazał okno … RPG Makera XP.
-Co? – zdziwił się Puschel. – Przecież to RPG Maker. Jakim sposobem chcesz tym programem zrobić film o Batmanie i Droździe, skoro tym tworzysz tylko gry RPG?
-Spokojnie, Puschel. – rzekł Shippo. – Zrobiłem w tym programie już 10 filmików i film też zrobię. Potrzebny mi tylko specjalista od grafiki.
#jakiś czas później...#
Film był gotowy na premierę. Rainman chodził po świetlicy tam i z powrotem.
-Czemu się tak denerwujesz? – spytał Puschel.
-Specjalnie dla filmu zamknąłem. – rzekł Rainman. – Gdzie teraz są goście? Obiecałeś mi pełną chatę.
-I już jest pełna. – rzekł Puschel, wskazując na wchodzący tłum. – Oto Fanklub Batmana i Drozda.
Prezes fanklubu podszedł do kasy.
-Chcecie obejrzeć film z prawdziwym Batmanem i prawdziwym Drozdem? – spytał Puschel.
-Nie. – rzekł prezes. – Ale bilety na prawdziwy film zostały wykupione. Wszystkie miejsca.
-Dziękuję. – rzekł Rainman, biorąc kasę.
Wszyscy zaraz siedli do oglądania filmu.
#film#
-Podziemne miasto. – odezwał się głos. – Stąd zostało skradzione 10 ton popcornu. Jaki przestępca zdołał zabrać ten cały skarb i z nim uciec? To ja. Joker. Robię, co muszę robić.
-Stój!!! – krzyknął Batman. – Nie możesz tego zrobić!!
-Ach tak? – rzekł Joker. – To uważaj.
-Nie. – rzekł Batman. – To ty uważaj!! Zaraz poznasz mój gniew!!!
I zaraz pokazała się animacja, na której Batman daje łupnia Jokerowi.
-Może i masz skarb nadal. – rzekł Batman. – Ale walka idzie dalej.
I animacja bokserskiej walki między nimi została wyświetlona. Joker zniknął. A Batman obejrzał się w stronę ekranu.
-Jeszcze raz dobro zwyciężyło. – rzekł i film się skończył.
#/film#
Wszyscy bili brawa, tylko fanklub Batmana i Drozda nie był zadowolony.
-Dziękuję, Puschel. – rzekł Batman. – Pokazałeś temu światu, że choć staliśmy się wolniejsi, to jeszcze w naszych kościach jest trochę akcji.
Ale, gdy ruszył mocno ręką, ta mu się złamała.
-No. – rzekł Drozd. – Przynajmniej troszeczkę.
I zaraz wszyscy, którzy wiele przeżyli przy pracy nad filmem, zaśmiali się, w przeciwieństwie do członków fanklubu, którzy tego wysiłku w ogóle nie widzieli.

►Ciąg dalszy nastąpi
A teraz pierwszy w tej serii odcinek z Bardockiem. Ów Saiya-jin, przeszukując domy skonfiskowane przez króla Saiyan żyjącego na długo przed Łomem, znalazł w jednym wiadomość, którą niejaki Blitzcrieger zostawił dla swoich rodaków w dniu, kiedy opuścił Plant. Zdaniem Bardocka Blitzcrieger mógł jakimś cudem trafić na Ziemię i zasymilować się z rasą ludzką. Dowodem na to była Tupu. A dokładniej jej małpi ogon, który mieli tylko wojownicy z rasy Saiyan. Oczywiście kłopoty w tym były takie, że Neo Queen Serenity wzięła Bardocka za demona. Czy zrozumie swój błąd? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Zbiegły Saiya-jin. Legenda”.

</TEKST>

"Bonko!!!"

Postęp: 007/240


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mateusz SSJ8 dnia Wto 9:01, 15 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Wto 9:30, 15 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 8. Zbiegły Saiya-jin. Legenda.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się jednego dnia, kiedy na Księżycu wylądowała kapsuła Bardocka, który przybył tam z dwoma młodymi Saiyanami.
-Mimi wystąp. – rzekł.
Mimi, o której wspomniał, stanęła przed nim.
-Czy Chibi Usa mówiła coś najnowszego o Shippo? – spytał.
-Tylko, że nadal żyje. – rzekła Mimi.
-Dzięki. – rzekł Bardock i wrócił do swojej kapsuły. Ale w tłumie tych, którzy go widzieli, była tylko jedna osoba, która, jak się zdawało, nie przepadała za jego widokiem. Tak. Tą osobą była Neo Queen Serenity.
-Hm. –pomyślała. – Muszę sprawdzić, skąd ten demon się tu wziął i wyprawić go stąd raz na zawsze.
I zaraz ruszyła w drogę za Bardockiem.

Przenieśmy się teraz na ziemię. A dokładniej na Świetlicę Pod Straconą Duszą, gdzie Shippo właśnie pomagał Felinie w rozwiązaniu problemu ze szwankującą konfiguracją karty sieciowej.
-No, dobrze. – rzekł Shippo, wpisując numery na kartę sieciową. – Zaraz powinienem to mieć.
Po wpisaniu ostatniej liczby wybrał zastosowanie zmian.
-Zrobione. – rzekł. – Ta karta sieciowa już skonfigurowana.
-I będzie działać? – spytała Felina.
-Jeśli nie, to musisz iść do lokalnej pracowni komputerowej, albo poprosić Rainmana o rozwiązanie tego problemu. – rzekł Shippo. – Sprawdź.
Felina zaraz uruchomiła klienta i zaraz spotkała ją niespodzianka. Program podłączył się do sieci.
-Działa. – rzekła.
-Widzisz. – rzekł Shippo. – Karta była źle skonfigurowana.
-Dziękuję. – rzekła Felina, kierując się do wyjścia. – Kiedyś ci się za to odwdzięczę.
Akurat, gdy to mówiła, stała przy drzwiach i akurat Bardock wchodził, przez co tak ją niechcąco strzelił drzwiami, że Felina zaczęła się zataczać.
-Jest tu kto? – spytał.
-Bardock? – pomyślał Knuspel zaskoczony jego widokiem. – Co tu robisz?
-Cóż. – rzekł Bardock, zamykając drzwi. – Chciałem tylko porozmawiać. I przy okazji przekazać Shippo zwoje, które znalazłem na Plant.
Zaraz poczuł, że coś mu upadło na nogę. Spojrzał w dół i zobaczył leżącą Felinę, którą przed chwilą nieumyślnie drzwiami trzasnął.
-Widzę, że wasza drużyna powiększyła się. – rzekł. – Felina nie miała przy sobie żadnej broni, kiedy tu trafiła.
-Chciała się do nas przyłączyć. – rzekł Shippo. – Nie mogliśmy jej odmówić. Ona chciała pomagać przyjaciołom, a my potrzebowaliśmy pomocy w walce. W starciu z siłami zła liczy się każda para rąk.
-Proszę. – rzekł Bardock, dając mu zwój. – To powinno wam się przydać.
-Przepraszam. – rzekła Felina, dochodząc do siebie. – Czy coś mnie ominęło?
-Witaj z powrotem. – pomyślał Knuspel. – To uderzenie drzwiami nieźle cię musiało zauroczyć.
-Przepraszam, żem cię drzwiami strzelił. – rzekł Bardock do Feliny. – Nie wiedziałem, że tam stoisz. W tych drzwiach przydałoby się większe okno, jak widzę.
Zaraz obejrzał się z powrotem na Shippo.
-Co? – rzekł Shippo. – Zaklęcie kontroli chaosu?
-Znalazłem to w ruinach na Plant. – rzekł Bardock. – Przeszukuję je, ilekroć mam czas. Ten zwój znalazłem tydzień temu. Jakieś 500 lat temu na mojej planecie mieszkało ukryte miasto zamieszkiwane przez Saiyan. Byli oni zafascynowani poszukiwaniem siły umysłu, ponieważ wierzyli, że z tą siłą obalą reżim złego króla Saiyan, któremu chodziło tylko o siłę mięśni. Ciało ma bowiem ograniczoną moc, ale duch już nie. Podczas, gdy król Saiyan z powodu gwałtownego kryzysu technologicznego swojego imperium musiał zawrzeć sojusz z przodkami Frezera, Saiyanie, którzy w cieniu jego władzy mieli swoje własne królestwo, rozwijali się bez tego. Nie potrafili wysyłać swoich niemowląt na inne planety celem podbicia ich, bo choć ich naturą rasową była walka, to ich natura osobista nie przepadała za przemocą. Dzięki temu, że dobrze rozwinęli siłę umysłową, zdołali zbudować nawet swój własny grawitron, który służył im do treningu walki w większej grawitacji. Puschel. Czemu mi przerywasz?
Puschel tylko wskazał na Felinę, która trzymała się za głowę, jakby ją bolało.
-Ta maszyna. – rzekła Felina.
-Czy to się jej często zdarza, kiedy słyszy to słowo na „g”? – spytał Bardock.
-Została przeklęta, żeby tej maszyny już nigdy więcej nie zbudować. – rzekł Shippo. – A wracając do tematu, to widać, że nie zajmowali się tylko technologią, ale również magią. Możesz powiedzieć, skąd ten czar?
-Trudno powiedzieć. – rzekł Bardock. – Prawdopodobnie Saiyanie zamieszkujący niegdyś te ruiny dotarli na planetę Mobius, gdzie dowiedzieli się o Szmaragdach chaosu.
Sonic, usłyszawszy to, aż spadł z krzesła.
-Więc widziano ich nawet na mojej ojczystej planecie? – spytał, wstając.
-Nie wiem. – rzekł Bardock. – Na razie badam tylko ruiny na Plant. Ale wracam do tematu. Saiya-jin, który znalazł Szmaragd Chaosu w jednej ze świątyń, wyczytał na będącym tam ołtarzu, że kamień ten może obdarzyć niesamowitą mocą każdego, kto go posiada. Problem był w tym, że tylko mieszkańcy owej planety mogli aktywować Szmaragdy Chaosu. I to tylko nieliczni. Saiya-jin postanowił opracować zaklęcie, które pozwoliłoby każdemu magowi, bez względu na jego rasę, aktywować moc szmaragdów i dać całej jego drużynie nieograniczoną moc. Niestety, zły król Saiyan wysłał swoich szpiegów za „zdrajcami”, za których sam uważał wszystkich Saiyan dążących do siły potężniejszej niż siła mięśni. Gdy dowiedział się, gdzie leży miasto rebelii, zaatakował miasto i w jeden dzień zniszczył całe miasto. Akurat tego dnia Saiya-jin, który próbował aktywować moc Szmaragdów Chaosu na sobie, po pięciu latach żmudnej pracy, teleportował się na ojczystą planetę, by powiedzieć swoim kolegom z miasta o efekcie swojej pracy. Niestety, nie wiedział o ataku króla i teleportował się prosto pod kosę śmierci. Udało mu się zachować wiadomość, ale król zdecydował się zachować ruiny cywilizacji rebelii jako ostrzeżenie dla wszystkich Saiyan, którzy w przyszłości będą mieli zamiar wypowiedzieć mu posłuszeństwo.
-Tyran. – rzekła Felina. – Tylu zastraszył. Powinien ponieść karę za taką despotyczną władzę.
-I poniósł. – rzekł Bardock. – Na jednej ścianie był napis wyryty przez jednego z Saiyan, którzy mieszkali w tych ruinach. Brzmiał on „My może nie dożyjemy dnia, kiedy będziemy w stanie obalić króla. Ale przyjdzie dzień, że despotyczna władza królewska na naszej planecie dobiegnie końca. Nie ważne, kim będzie ten, kto obali despotyczną dynastię, gdyż dla wszystkich Saiyan mających dość despotycznych rządów naszego króla będzie on wielkim bohaterem naszego ludu”. Ten dzień nadszedł prawdopodobnie w dniu, kiedy Rainman i Shippo wylądowali na Plant. Tak więc nieumyślnie rozwiązałem częściowo, jeśli nie całkowicie, kwestię proroctwa kresu władzy tyranów na Plant. Pozostała mi jeszcze sprawa zbiegłego Saiyanina. Po rozmowie z królem, w której omal nie zginął, uciekł z Plant i słuch o nim zaginął. Jednak widząc, że Tupu ma ogon, a nie powinna, jeśli jest człowiekiem czystej krwi, dochodzę do wniosku, że Blitzcrieger uciekł na tą planetę i tu wegetował, nie dając żadnego śladu życia, który mógłby dotrzeć na Plant.
-Rzeczywiście. – rzekł Puschel. – Nigdy nie widziałem, żeby Rainman kiedykolwiek miał ogon. A on sam nawet nie zna swojego rodzonego imienia, choć cały czas cofa się w swoje wspomnienia, mając nadzieję, że znajdzie tam swoje prawdziwe imię.
-To już wiem, czemu, odkąd mam ogon, przy każdej pełni księżyca po spojrzeniu na niego zamieniałam się w potwora podobnego do goryla, zanim po jednym takim spojrzeniu w czasie jednej akcji zapadłam w śpiączkę. – rzekła Tupu. – Jeśli tylko Saiya-jin może mieć ogon, to choć po trochu muszę być jednym z nich. Inaczej o moim ogonie nie byłoby mowy.
-Właśnie. – rzekł Shippo. – Muszę teraz sprawdzić, ile mocy pochłania to zaklęcie. W ten sposób będę mógł ustalić, kto i ile razy będzie mógł je rzucić, zanim nie będzie miał energii, żeby to zrobić. Nie chcę z nikogo robić Kamikaze.
-Powodzenia. – rzekł Bardock. – Zostawię tu moich chłopców. Powinni lepiej poznać zwyczaje mieszkańców tej planety i nauczyć się z nimi gadać. Proszę was. Dbajcie o nich.
Zaraz weszli dwaj chłopcy, którzy, podobnie jak Bardock, mieli ogony, co wyraźnie wskazywało ich przynależność do rasy Saiyan.
-Czekaj, Bardock. – rzekł Shippo. – Czy ci chłopcy wiedzą, że … no, wiesz.
-Bez obaw. – rzekł Bardock. – Powiedziałem im, żeby nie patrzyli na Księżyc w pełni. Wiedzą nawet, dlaczego.
-W porządku. – rzekła Neo Queen Serenity, która właśnie weszła. – Ale to nie usprawiedliwia was z tego, że byliście na Księżycu. Zapłacicie za to, demony.
-Czekaj. – rzekł Bardock, zamierzając się na nią pięścią. Czy demon to potrafi?
I machnął pięścią tak szybko, że powstały przy tym wiatr wyrzucił Neo Queen Serenity za horyzont.
-Co? – rzekła Neo Queen Serenity. – Jak te demony mogą być silniejsze ode mnie? Przecież mam Srebrny Kryształ.
I błysnęła.
-Gdzie ją wyrzuciłeś? – spytał Shippo.
-Tam, gdzie ją widziałem. – rzekł Bardock. – Na Księżyc.
Neo Queen Serenity musiała zatkać sobie nos, bo inaczej by się udusiła w kosmosie.
-Houston. – rzekł kapitan promu, którego załoga ją widziała. – Mamy malutki problem. Jakiś niezidentyfikowany obiekt latający przeleciał nam drogę w czasie naszego lotu.
Neo Queen Serenity wylądowała na wyścielonym materacami balkonie, na który prawdopodobnie miała spaść.
-A niech to. – rzekła. – Te demony już nie są takie słabe, jak kiedyś.
-Nie słyszałaś, że tylko wojownicy z rasy Saiyan mają małpie ogony? – spytała Luna.
-Co? – rzekła Neo Queen Serenity. – Więc to był Saiya-jin?
-Szkoda, że ty we wszystkim widzisz demony, co ma ludzką formę i od normalnego człowieka różni się choć jedną cechą wyglądu.
Przenieśmy się teraz z powrotem do naszej historii. Bardock odleciał z powrotem na Plant, czując, że walka między Rainmanem i spółką, a Podziemnym Królestwem zakończy się szczęśliwie. Ale nie zwrócił uwagi na nadlatujący w chwili jego odlotu … statek Saibamanów.
-Panie. – rzekł jeden z Saibamanów, który właśnie zobaczył statek Bardocka. – Ktoś z Saiyan odważył się przylecieć aż tutaj.
-Przeklęci Saiyanie. – rzekł król Saibamanów. – Gdzie by się nie pojawili, pokrzyżują mi plany. Będziemy musieli zwiększyć nasze siły, jeśli mamy podbić tą planetę.
-Co mamy zrobić? – spytał jeden z żołnierzy.
-To proste. – rzekł król. – Trzydziestu z was zaatakuje ziemię najlepszymi czołgami, jakie są do naszej dyspozycji. Tej siły uderzeniowej Ziemianie nie zdołają odeprzeć.
-Tak jest. – rzekł generał. – Żołnierze!!! Atakujemy! Zanim jeszcze na Ziemi wzejdzie słońce, przejmiemy jedno miasto, a potem cały świat.
I zaraz cały oddział trzydziestu Saibamanów ruszył do walki przeciwko Ziemi.
-Oby tym razem mój plan podboju nie zawiódł. – rzekł król, siadając z powrotem na swoim tronie.
A nasi bohaterowie, którzy jeszcze nie wiedzieli o ataku, rozmawiali właśnie z chłopcami, których Bardock zostawił w ich towarzystwie.
-Rozumiem, Kakarotto. – rzekł Rainman. – Zanim Bardock dał wam misję poznania obyczajów ludzi na tej planecie, uświadomił was o waszej transformacji przy pełni Księżyca. Problem w tym, że na tej planecie pełnia księżyca występuje częściej, niż na waszej planecie, więc musicie bardzo uważać.
-Nie szkodzi. – rzekł jeden z chłopców zostawionych przez Bardocka. – Zawsze możemy przespać czas pełni Księżyca.
-To nam się przyda. – rzekł Rainman. – Nie mamy dosyć jedzenia, żeby wyżywić głodomorów potrafiących w 6 minut zjeść jedzenie wystarczające na tydzień i jednocześnie zarabiać kasę na podawaniu ludziom jedzenia.
W tym momencie na świetlicy włączył się alarm. Chłopcy nie wiedzieli, co się dzieje.
-Co to? – spytał jeden z nich.
-To tylko alarm. – rzekł Rainman. – Znowu ktoś chce nas zniszczyć.
-Tak. – rzekł Shippo, patrząc na ekran swojego laptopa. – I to już nie jest pierwszy raz, kiedy tym kimś są Saibamani.
-Saibamani? – rzekła Chibi Usa. – No to ruszajmy ich powstrzymać, zanim jeszcze narobią tu szkód.
-W porządku. – rzekł Puschel. – Pomogę ci w tej walce. Wzywam moc Saiyan i legendarnej broni!
Zaraz złapał za miecz i przybrał swoją formę demona, którą opisałem jeszcze na początku poprzedniej części.
-Pora skopać kilka saibamańskich tyłków. – rzekł i zaraz wybiegł.
-Czekaj, Puschel. – rzekła Chibi Usa, wybiegając za nim.
-Dobra. – rzekł Shippo, wychodząc za nimi. – Wy biegnijcie. Shippo kroczy.
-Pomożemy ci. – rzekł jeden z chłopców zostawionych przez Bardocka.
-Nie. – rzekł Rainman. – Shippo jest jednym z najlepszych czarodziejów w okolicy, jeśli nie najlepszym. Saibamani jeszcze nigdy nie mieli z nim szans. A Chibi Usa jest jego uczennicą, podczas gdy Puschel dysponuje mieczem elementów i dzwonkiem trucizn. Z takim składem Saibamani jeszcze nie mieli z nami szans. I mam nadzieję, że tek pozostanie. Od tego zależy nasza przyszłość.
A na froncie godzinę później Saibamani wylądowali i uzbroili swoje maszyny, żeby zniszczyć wszelki opór, jaki ich czekał w czasie ataku.
-Wszystko gotowe do akcji? – spytał generał.
-Nasze czołgi cało przeszły przez atmosferę tej planety. – rzekł Saibaman. – Ani jednego uszkodzonego choćby częściowo.
-To dobrze. – rzekł generał. – Rozpoczynamy operację podbój i zwycięstwo.
-Chyba lepiej pomyśleć o odwrocie. – rzekł Shippo, wyskakując przed nich. – Tak się składa, że znowu nie udało wam się nas zaskoczyć. Akurat mamy gości i nie mogliśmy ruszyć pełnymi siłami do walki.
-Jaka szkoda. – rzekł generał. – Akurat wiem, kim mogą być wasi goście, ponieważ przybywając tu, widzieliśmy odlatującą kapsułę należącą do Saiyan. I nie martwcie się. Na tamtym świecie porozmawiacie sobie z nimi.
-Zapomnij. – rzekł Shippo. – Nie przyszliśmy tu po to, żebyście nas zabili. Lisi ogień.
I rzucił ogniem w generała. Ten spalił się i obrócił się w proch.
-Ty. – rzekli Saibamani w czołgach i zaczęli mierzyć do niego.
-Zaraz uspokoję tych tchórzy. – rzekł Puschel, łapiąc za miecz. – Ostrze nicości.
I zaraz ruszył na czołgi Saibamanów, mając w ręku miecz o czarnym ostrzu ciskającym pioruny. Gdy uderzył tym ostrzem jeden czołg, ten zaraz wyleciał w powietrze od jednej rysy, którą ostrze na nim zrobiło. Zaraz ciachnął tym mieczem następny czołg i nie przerywał szarży.
-Czemu Puschel chce zniszczyć wszystkie te czołgi jedną szarżą? – rzekła Chibi Usa. – Przecież to zaklęcie daje mu wielką moc ataku.
-Tu właśnie jest problem. – rzekł Shippo. – Moc tego zaklęcia jest ograniczona czasowo. Po upływie czasu działania zaklęcia miecz Puschela wróci do normy. Puschel dobrze o tym wie i dlatego chce rozwalić tyle czołgów Saibamanów, ile zdoła, zanim moc ostrza nicości opuści jego miecz. Ma w tym taką biegłość, że w tej chwili jego ostrze nicości działa przez 30 sekund.
Puschel zniszczył właśnie ostatni czołg i przystanął, żeby złapać oddech. Akurat pół sekundy po trafieniu ostatniego czołgu jego miecz odzyskał normalny wygląd.
-Dobra robota, Puschel. – rzekł Shippo. – Teraz będzie nam łatwiej ich pokonać.
-Dziękuję. – rzekł Puschel. – Ale na razie musicie beze mnie dać im radę. Ta szarża kosztowała mnie dużo energii. Nawet przejść w SSJ4 nie mogę.
-Chibi Usa. – rzekł Shippo do Chibi Usy. – Masz dość pary, żeby bez pomocy rozgromić tych Saibamanów?
-Oczywiście. – rzekła Chibi Usa i zaraz utworzyła w dłoni czerwoną kulę, która ciskała piorunami we wszystkie strony. Zaraz ruszyła z tą kulą w ręku na Saibamanów i jak jednego z nich tą kulą trafiła, to go rozerwała na kawałki, a pozostali Saibamani zostali porażeni prądem, który wystrzelił od trafionego. Chibi Usa jednak nie czekała, tylko od razu stanęła na rękach i z rozstawionymi nogami zakręciła się, wystrzeliwując ze stóp ogień, którym spaliła Saibamanów, którzy jeszcze nie otrząsnęli się z porażenia, po czym stanęła na nogach.
-Szybko jeszcze raz ich tu nie zobaczymy. – rzekła.
-To możesz głośniej powiedzieć. – rzekł Shippo. – Wracajmy na świetlicę.
I ruszyli z powrotem na Świetlicę Pod Straconą Duszą.
Król Saibamanów omal nie spłonął ze złości.
-Wstrętni Ziemianie. – rzekł. – Nie wiem, skąd mają tyle siły, ale jeszcze tu wrócę. I w końcu podbiję tą planetę.
I wrócił do siebie po nowe oddziały.
Chwilę później nasi bohaterowie byli już na świetlicy i znaleźli chłopcom nocleg u Tupu, która jako, że miała z nimi wiele wspólnego, mogła się nimi zająć. Ale Inuyasha nie podzielał decyzji Rainmana.
-Saiyańscy chłopcy tutaj? – spytał zirytowany. – Przecież to jest czyste szaleństwo. Pozbądźmy się ich, zanim zamienią się w wielkie małpy i nas zniszczą.
-Nie ma obawy. – rzekł Shippo. – Bardock zapewniał, że uczył ich, żeby nie patrzyli na Księżyc w pełni. Tak długo, jak będą o tym pamiętać, jesteśmy bezpieczni. Nie ma powodu do obaw.
-W porządku. – rzekł Inuyasha, siadając przy stoliku. – To może umieścicie jeszcze na orbicie szyld z napisem „Witamy Saiyan”, co?
Wiesz, Inuyasha? – rzekła Felina. – Myślę, że Rainman i reszta chyba nie będą mieć nic przeciwko temu, że w imieniu własnym i ich wszystkich powiem ci to, co Kagome ci mówi, kiedy ją wyprowadzisz z równowagi. Siad.
-Właśnie. – rzekli Rainman, Puschel, Chibi Usa i Shippo, na co Inuyasha nie wiedział, czemu usłyszał to pod swoim adresem, skoro bez osobistej zgody Kagome to na niego nie działało zaliczeniem kontaktu z podłożem, dopóki ona sama tego nie powiedziała.

►Ciąg dalszy nastąpi
Kakarotto i jego brat mieli dobre stosunki z Rainmanem i resztą drużyny Raichu oraz ich przyjaciółmi. Ale ich widok na ulicy wzbudził taką sensację, że na każdym rogu robiono im zdjęcia. To był dla nich prawdziwy horror. Zwłaszcza, że nie mogli dać fotografom do zrozumienia, że nie chcą mieć zdjęć. Czy jest jakiś sposób, żeby im pomóc i oszczędzić fotografom siniaków? A może jednak trzeba pobić fotoreporterów, żeby nie byli tacy nachalni? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Nachalni paparazzi”.

</TEKST>

"Zaklęcie kontroli Chaosu?"

Postęp: 008/240


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mateusz SSJ8 dnia Śro 7:49, 16 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Śro 8:03, 16 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 9. Nachalni paparazzi.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się jednego dnia. Puschel wracał z zakupami i już miał wejść do ogrodu, kiedy nagle zobaczył, że … pod domem Tupu zaroiło się od fotografów.
-Lepiej powiadomię Kirarę o tym wydarzeniu. – rzekł i wszedł do swojego domu, jak gdyby nigdy nic. Zaraz potem Kirara wyskoczyła i ryczała tak głośno, że reporterzy przestraszyli się.
-O nie!! – krzyknęli razem. – Ten demon jest szalony!!! Ratuj się, kto może!!!
I uciekli z ogrodu.
-Brawo. – rzekł Puschel do Kirary, sypiąc jej do miski karm dla kotów. – Zasłużyłaś na dodatkową miskę.
Kirara zaczęła jeść, a Puschel skierował się do Tupu dowiedzieć się, czego chcieli reporterzy. Wszak zwykle reporterzy nie dobijali się do prywatnego domu.

Gdy dowiedział się, co sprowadzało tych reporterów, od razu nie krył zdenerwowania.
-A to paparazzi. – mówił. – Wszędzie by tylko szukali sensacji. Teraz wiemy, że Kakarotto i Raditz nie mogą tu zostać. Ci reporterzy będą próbowali zrobić im zdjęcia za wszelką cenę. A ja nie mogę na nich nasyłać Kirary za każdym razem, kiedy się tu kręcą, ponieważ mogą mieć broń. Jedyny sposób to wysłać chłopców z powrotem na ich rodzinną planetę. Tam będą mieć spokój z tymi reporterami. Sprawdźmy na świetlicy. Może Shippo coś na to poradzi.
I ruszyli na świetlicę. Jednak jako drogę wybrali tunel, ponieważ reporterzy siedzieli wszędzie na ulicach, chcąc sfotografować młodych Saiyan, skoro ci tylko wyjdą na ulicę.
I zaraz udali się na Świetlicę Pod Straconą Duszą, gdzie powiedzieli Rainmanowi i Shippo o wszystkim, co miało miejsce z rana.
-Wstrętni paparazzi. – rzekł Shippo. – Nie znam chyba nic gorszego od tych fotoreporterów. Są jak brzęczące komary. Gdy przebywają w pobliżu jakiejś osoby, irytują ją swoją żądzą sensacji. Tej osobie nie podoba się ich nachalność, ale im to jest obojętne. Zniszczyć im aparaty fotograficzne i uśpić, by zapomnieli, co chcieli zrobić. To jedyny sposób, żeby nie wywoływali sensacji swoją działalnością.
-Akurat. – rzekł Inuyasha. – To niewiele pomoże. Oni i tak będą robić swoje. Lepiej byłoby ich pozabijać jak wszystkie komary.
-Inuyasha. – rzekł Shippo. – Możesz to sobie od razu wybić z głowy. Za zabójstwo można nawet trafić do więzienia na dożywocie.
-Ty. – rzekł Inuyasha, mając zamiar go uderzyć.
-Czy w kogoś tu trzeba butem rzucić? – spytał Shippo, na co Inuyasha dostał bólu brzucha.
-Wygląda na to, że zabicie ich byłoby sprzeczne z prawem. – rzekł Puschel. – Ale musi być jakiś sposób, żeby chłopcy mogli tu bezpiecznie wyjść na ulicy bez obawy o spotkanie z ludźmi szukającymi sensacji.
-Mógłbym wyskoczyć na tych paparazzi i ich nożem zadźgać. – pomyślał Knuspel.
-I potem Tupu poszłaby siedzieć. – rzekł Shippo. – Uważasz, że ktoś uwierzy komuś, kto oskarżony o morderstwo powie „to była wiewiórka, a nie ja”?
-Rzeczywiście to był głupi pomysł. – pomyślał Knuspel. – Przepraszam.
-Zaangażować łowców nagród nie możemy. – rzekł Puschel. – Ich usługi strasznie kosztują. A my nie możemy nawet grosza stracić, jeśli Stany Zjednoczone mają pozostać bez władzy absolutnej, od której tylko wtedy możemy ich trzymać z daleka, gdy mamy więcej pieniędzy od nich. A łowcy głów niejednokrotnie żądają milionów za swoje usługi i bóg wie, co robią ze swoimi opieszałymi dłużnikami.
-To będzie naprawdę ciężkie. – rzekł Rainman. – Mamy wybór. Albo odeślemy chłopców do Bardocka, albo paparazzi nie zostawią ich w spokoju.
-A najgorsze jest to, że w każdej chwili Saibamani mogą rozpocząć atak. – rzekł Shippo. – Nie możemy dać ich pod eskortę nawet jednego człowieka. Tupu stroni od przemocy, a poza tym nie umie strzelać energią z dłoni. A Knuspel nie poradzi sobie z wrogiem, jeśli ten zabierze mu nóż. Harold natomiast gra Ważniaka ze „Smerfów”, więc nie możemy zostawić dowództwa nad obroną planety pod jego komendę.
-Nawet, gdyby Harold rzeczywiście miał kwalifikacje dowodzić drużyną Raichu, to przy jego obecnej randze tylko ci, co mają stopień Pichu byliby mu podporządkowani. – rzekł Rainman. – W drużynie Raichu ranga dowódcy pokazuje najwyższą rangę członka drużyny, nad którym sprawuje komendę. I to jedyny powód, dlaczego dowódcy mający rangę Pichu powodzą tylko osobom o randze Pichu, dowódcom rangi Pikachu nie podlegają osoby z rangą Raichu, a dowódcom rangi Raichu nie podlegają jedynie guru, którzy stanowią w drużynie władzę absolutną z brakiem uprawnień decydowania w sprawach, w których tylko Bóg ma prawo decydować, i lider rady guru, który jest wybierany spośród guru. Tym osobom podlegają wszyscy członkowie drużyny Raichu. Dotyczy to również dowódców. Sami członkowie rady guru są wybierani co tydzień. Z każdego plutonu drużyny Raichu tylko jedna osoba może być guru. Ranga tej osoby nie gra roli, gdyż guru to jedyna pozycja w drużynie Raichu, której posiadacz nie ma żadnych ograniczeń w jednostkach, nad którymi dowodzi.
-Rozumiem, że Harold tylko jako guru może dowodzić całą drużyną Raichu, a nie co najwyżej tylko osobami swojej rangi. – rzekł Puschel. – Tyle, że nikt go nie chce słuchać, ponieważ cały czas się wymądrza. Często się to dzieje?
-Raz żeśmy przez niego omal nie oblali zadania. – rzekł Rainman. – Mieliśmy uwolnić Chwatka, który został zamknięty w skrzyni pakujących się rodziców Dawida i Leny. Ja kazałem Haroldowi, żeby piłą do metalu przeciął pętlę kłódki, ale on uparł się, żeby ostrzelać walizkę. Doszło między nami do takiej kłótni, że gdyby Shippo nie przyszedł nas poinformować, nie wiedzielibyśmy, że moja kłótnia z Haroldem obudziła gospodarza, podczas, gdy akcja miała być potajemna.
-Domyślam się, że to było trudne. – rzekł Puschel. – No nic. Idę już odprowadzić chłopców do wioski. Tam sobie posiedzą z daleka od tych…
Gdy tylko spojrzał w okno, zobaczył za nim aparat fotograficzny.
-Paparazzi. – rzekł powoli, kończąc wypowiedź.
-Spokojna głowa. – rzekł Shippo i pstryknął. Zaraz wszystkie aparaty fotograficzne, które były w oknach, wyleciały w powietrze, nie czyniąc żadnej szkody swoim użytkownikom. Sami użytkownicy tych aparatów posnęli na miejscu.
-Teraz możecie już iść. – rzekł Shippo. – Paparazzi nie obudzą się, dopóki znowu nie pstryknę, a zanim się obudzą zapomną, że w ogóle tu widzieli chłopców przyprowadzonych przez Bardocka. A materiały, które by im o tym przypomniały, zostały bezpowrotnie zniszczone.
-Dobra robota. – pomyślał Knuspel. – Mogli mieć cyfrowe. Teraz, gdy są zniszczone razem z kasetami, za Chiny Ludowe nie obejrzą zdjęć, które zrobili, przez co pamięć im nie wróci.
-Gadaj zdrów. – rzekł Shippo. – Jeśli się obudzą i zobaczą Saiyan, to od razu sobie wszystko przypomną. Wyprowadź stąd chłopców, Puschel.
-Za mną. – rzekł Puschel, wchodząc do tunelu. – Widzimy się pod ziemią.
I wszedł pod podłogę, po czym stanął pod szybem dla ludzi.
-Miło nam było was poznać. – rzekł Kakarotto, wychodząc ze świetlicy szybem dla ludzi.
-Mnie też. – rzekł Raditz. – Ale tak długo, jak paparazzi tu będą, nasze nogi tu nie staną na długo. Tylko na chwilę będziemy tu wpadać z Księżyca.
I zniknął za swoim bratem pod ziemią.
-Mam nadzieję, że paparazzi nie obudzili się teraz i nie pójdą za nim do wioski latających misiów. – rzekł Shippo, pstrykając. – Inaczej kłopoty trwają nadal.
-Może użyję ataku typu „rasengan” i ogłuszę ich? – spytała Chibi Usa.
-To możesz sobie sama wybić z głowy. – rzekł Shippo. – Normalny rasengan jest taki mocny, że musisz go konsekwentnie używać, przewidując efekty jego działania. I w żadnym wypadku nie możesz używać tego ataku przeciw prostym ludziom, którzy nie są twoimi wrogami. Nawet, jeśli to paparazzi. Jeśli normalny ma siłę zdolną rozerwać każdego, kto nim oberwie, to co dopiero mówić o czerwonym. A poza tym masz wielki talent do kontrolowania pierwotnej mocy demonów mojej rasy. Do tej pory opanowałaś już prawie wszystkie poziomy swojego chi. Został ci już tylko najcięższy. Styl wybuchu.
-Styl wybuchu? – zdziwiła się Chibi Usa. – Co to za poziom?
-To jest niezmiernie wielki poziom. – rzekł Shippo. – Ja nie mogę używać pierwotnej mocy, gdyż nie jestem w stanie jej kontrolować. Dlatego nigdy nie będę w stanie przekroczyć poziomu mega, który mogą osiągnąć tylko demony używające pierwotnej mocy. To właśnie na niej opiera się Styl Wybuchu, za pomocą którego można osiągnąć siłę pierwotną, która niezmiernie przekracza poziom mega.
-Taka siła nieźle brzmi. – rzekła Chibi Usa.
-Zanim zaczniesz do niej dążyć. – rzekł Shippo. – Styl Wybuchu jest bardzo niebezpiecznym mieczem. W odpowiednich rękach jest absolutnie bezpieczny, ale w złych może doprowadzić do końca naszego świata, a nawet do końca całego wszechświata. Jedyne, co pozostanie w obu przypadkach, to mianowicie to, że zniszczony świat powstanie na nowo i miną miliardy lat, zanim wróci do stanu sprzed katastrofy.
-Okropne. – rzekła Chibi Usa. – Taka moc, a takie z nią ryzyko.
-Ze względu właśnie na to ryzyko muszę polegać tylko na własnej mocy. – rzekł Shippo. – Jej pierwotnej formy nie mogę użyć, gdyż w mojej rodzinie jest ona zapieczętowana dla bezpieczeństwa świata. Ty jednak nie możesz użyć jedynie tego stylu w złych intencjach. Dam ci radę. Jeśli już masz zamiar użyć Stylu Wybuchu, to przed użyciem upewnij się, że zrobisz to z ostateczności. I że motyw użycia tego poziomu nie będzie negatywny. Wszystko, co negatywne, może już za pierwszym razem doprowadzić do katastrofy.
-Rozumiem. – rzekła Chibi Usa. – W takim razie spróbuję używać pierwotnej mocy tylko do obrony. Nigdy do zemsty.
-To dobrze. – rzekł Shippo. – W końcu zemsta nikomu szczęścia jeszcze nie dała.
I cała grupa zaśmiała się razem. Nie wiedzieli jednak, że w okolicy szykują się kłopoty.
Jeden fotograf chodził po okolicy, szukając sensacji, którą miał zamiar nagłośnić na cały świat.
-Ale nudy. – rzekł. – Dwóch młodych ludzi z ogonami tu było i nagle zapadło się pod ziemię. Chyba będę musiał poszukać innego materiału na reportaż.
Zaraz rozejrzał się po okolicy.
-Pytanie tylko, co by napisać. – rzekł. – To jest najnudniejszy zakamarek świata i nic się nie dzieje. Musiałby się zdarzyć cud, żebym znalazł sensacyjny artykuł do gazety.
-Akurat nie powinieneś szukać sensacji. – rzekł .. Saibaman, który właśnie zjawił się przed nim.
-Kim ty jesteś? – spytał reporter.
-Za chwilę i tak będziesz pracował dla nas i naszego króla, więc nie ma sensu, żebym ci wyjaśniał. – rzekł Saibaman i wyjął nasionko z ekwipunku. – Tylko połknij to.
-A jak nie wezmę po dobroci? – spytał reporter.
-To siłą ci to dam. – rzekł Saibaman i zaraz wcisnął mu nasienie prosto do gardła. Reporter połknął nasienie i przeszedł mutację, trakcie której częściowo zamienił się z Saibamana.
-Ładnie. – rzekł Saibaman. – Bardzo ładnie. Jesteś już gotów do działania. Zniszcz to miasto i baw się dobrze.
Mutant zameldował się, ale reporter, którym wcześniej był, zdołał odzyskać kontrolę nad sobą.
-Nie zrobię tego. – rzekł. – Nie zmusisz mnie.
-Wiesz, dlaczego my jesteśmy lepsi od was, ludzi? – rzekł Saibaman. – U was do rozmnażania trzeba mężczyzny i kobiety. My hodujemy nasiona, z których wylęgają się nasze dzieci. To czyni nas zdolnymi do podboju każdej planety świata. A ty teraz pomożesz nam podbić tą. Ha! Ha! Ha!
-Nie. – rzekł reporter i stracił nad sobą kontrolę.
-W porządku. – rzekł Saibaman. – W końcu przejąłeś kontrolę nad tym człowiekiem. Teraz zniszcz to miasto i baw się dobrze. – A jeśli natkniesz się na kogoś, kto spróbuje cię powstrzymać, to załatw go raz na zawsze.
-Tak jest. – rzekł mutant i zaczął niszczyć miasto.
Shippo w międzyczasie rozmawiał już z przyjaciółmi o miksturze, którą przed chwilą otrzymał od Nikity, która odwiedziła go na Świetlicy Pod Straconą Duszą. W międzyczasie i Puschel wrócił.
-Co to za mikstura? – spytał Puschel. – Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
-To trucizna na Saibamanów. – rzekł Shippo. – Może otruć tylko Saibamanów, bo dla nie-Saibamanów nie jest trucizną.
-Trucizna mogąca otruć tylko tego, przeciwko komu została stworzona? – rzekł Puschel. – Brzmi świetnie. Szkoda, że żaden człowiek nigdy nie wynalazł takiej inteligentnej trucizny.
-Nic dziwnego. – rzekł Shippo. – Ludzka medycyna wojenna jest zbyt zacofana w rozwoju, żeby takie trucizny mogły u nich powstać. Ale Nikita jest specjalistką od medycyny. Jeszcze nigdy się nie pomyliła.
W tym momencie alarm zaczął wyć, na co Shippo od razu złapał za laptopa, żeby sprawdzić co się dzieje.
-Co ci Saibamani sobie wyobrażają? – rzekł Puschel. – Atakują nas, kiedy szukamy sposobu na tych paparazzi.
-I to nie byle jak. – rzekł Shippo. – Zamienili jednego z reporterów w mutanta i wysłali go na nas. Musieli dać mu do połknięcia jedno ze swoich nasion. Chibi Usa i Tupu. Wy dwie zajmiecie się tym mutantem. Nie zabijajcie go, tylko zabawcie. Ja w międzyczasie zajmę się rozpuszczeniem trucizny na Saibamanów w wodzie, z której napój przywróci temu biedakowi jego normalną postać.
-Tak jest. – rzekły Chibi Usa i Tupu, po czym obie wyruszyły do walki z przeciwnikiem, którym, jak się przed wyprawą dowiedziały, był reporter, w którego wciśnięto nasienie Saibamanów.
Nie minęła chwila i już obie tam były.
-Hej. – rzekła Chibi Usa do mutanta. – Nie podoba mi się, że terroryzujesz to miasto. Nigdy ci tego nie wybaczę. I w imieniu Księżyca surowo cię ukarzę.
-Chibi Usa. – rzekła Tupu. – Miałyśmy go tylko zabawić, a nie zabić.
-W porządku. – rzekła Chibi Usa. – Sprawdzałam tylko, czy mi idzie.
Mutant spojrzał na obie dziewczyny i nagle zwrócił uwagę na ogon Tupu.
-Saiya-jin. – rzekł, dostając gęsiej skórki.
-Co mu się stało? – spytała Tupu.
-Zdaje się, że wziął cię za jednego z Saiyan. – rzekła Chibi Usa. – Powodem tego jest twój ogon. Tylko osoby z rasy Saiyan mają ogony.
-Mniejsza z tym. – rzekła Tupu. – Musimy go jakoś zatrzymać.
-Ja go powalę. – rzekła Chibi Usa. – Uderzę go, a skoro on tylko upadnie, ty rzucisz się na niego i przysiądziesz mu ręce. Ja unieruchomię mu nogi.
-Dobry pomysł. – rzekła Tupu. – Shippo nie będzie miał wtedy kłopotów z podaniem mu lekarstwa.
Zaraz obie rzuciły się na mutanta. Chibi Usa jednym ciosem powaliła potwora na ziemię, a Tupu zaraz potem przysiadła mu ręce. Chibi Usa natomiast wzięła go za nogi.
-Shippo powinien tu już niebawem być. – rzekła Tupu. – Przecież długo tak nie wytrzymamy.
-Właśnie jestem. – rzekł Shippo, stając przed nimi z litrową butelką w ręku. – Dobra robota. Trzymajcie go dalej, aż wypije całą zawartość tej butelki.
I podał mutantowi butelkę, żeby ten wypił. Po wypiciu ostatniej kropli wszystkie cechy Saibamana u mutanta umarły, ale ludzkie ocalały, przez co reporter odzyskał swoją postać.
-Dziękuję. – rzekł do nich. – A już się bałem, że taki pozostanę.
-Idź do domu, a od tej chwili nie szukaj już sensacji nigdy w życiu. – rzekł Shippo. – Kto wie, czy może ci się przytrafić coś gorszego.
-Wiesz, Shippo? – rzekła Chibi Usa do niego. – Lepiej tego powiedzieć nie mogłeś.
I zaraz cała trójka wróciła na świetlicę.
A król Saibamanów nie krył złości, kiedy dowiedział się, że znowu przegrał.
-Przeklęci Ziemianie!!! – wrzeszczał. – Jak im się udało znowu pokrzyżować mój plan podboju!!!? Tym razem wygrali!!! Ale następnego ataku odeprzeć im się nie uda!!! Ha!!! Ha!!! Ha!!!
I poleciał na swoją planetę, żeby zebrać ludzi na nowy atak. Oczywiście, nasi bohaterowie długo jeszcze spali spokojnie, zanim statek Saibamanów znowu pojawił się w pobliżu Ziemi. Ale to już inna historia.

►Ciąg dalszy nastąpi
Rainman miał ważny mecz i zostawił świetlice pod opieką Inuyashy. Akurat Inuyasha widząc, że konkurencyjny Bar Pod Szlacheckim Kuflem miał otwarte przez 23 godziny na dobę, zmienił okres otwarcia świetlicy w ciągu doby na 24 godziny. Nie wiedział jednak, że w konkurencyjnym barze zarządzał hrabia Arkas, który chciał najpierw doprowadzić Puschela do załamania nerwowego, a potem dowiedzieć się od niego, gdzie jest Pucki. Plan hrabiego w końcu wypalił, ale czy Puschel powiedział to, czego hrabia chciał? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Lęk przed popcornem”.

</TEKST>

"Są jak brzęczące komary."

Postęp: 009/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Czw 8:53, 17 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 10. Lęk przed popcornem.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się jednego dnia, kiedy Inuyasha przyszedł do Rainmana z powodu sprawy, jaką ten miał.
-Naprawdę jedziesz do Kaede? – rzekł zdziwiony półdemon.
-Tak. – rzekł Rainman. – Jej wioska została zaatakowana przez demony i pilnie potrzebuje pomocy. Chcę, żebyś pokierował tą świetlicą, kiedy mnie nie będzie.
-W porządku. – rzekł Inuyasha. – Możesz na mnie liczyć.
-Nie tak szybko. – rzekł Rainman. – Gdy wrócę, Shippo zda mi sprawę. Nie zmieniaj czegokolwiek na gorsze dla niego i Puschela. Jeśli dostanę na ciebie choć jedną skargę, czeka cię tysiąc lat bólu.
-Czekaj, Rainman. – rzekł Tails. – Też mogę kontrolować Inuyashę, jeśli nie ma wyścigu, w którym biorę udział.
-W porządku. – rzekł Rainman. – Wrócę tak, szybko, jak to będzie możliwe.
I wyszedł ze świetlicy.

Godzinę później Inuyasha oglądał teren wokół świetlicy, stojąc w jej oknie.
-Hm. – rzekł. – Wszystko wygląda dobrze.
Nagle zobaczył tablicę, która bardzo mocno go zaniepokoiła.
-Co? – rzekł. – Bar Pod Szlacheckim Kuflem? Otwarte 23 godziny na dobę? Nie pozwolę, żeby ktokolwiek ukradł Rainmanowi klientów. Od tej pory ta świetlica jest otwarta 24 godziny na dobę.
-Co? – zdziwił się Shippo.
-Na okrągło? – zdziwiła się Felina. – Otwarte? Tutaj?
-Obawiam się, że Rainman nie będzie zachwycony. – rzekł Tails. – A ja niczego przed nim nie ukryję.
-Hura!!! – krzyknął Puschel, wyskakując z kuchni. – Długotrwała praca!!!
I zaraz wrócił skąd wybiegł.
-Czy to często się zdarza? – spytała Felina.
-Niestety. – rzekł Tails. – Puschel jest takim optymistą, że nawet Amy przy nim jest czarnowidzem.
-Co mówiłeś na mój temat, Tails? – spytał jeden różowy jeż uzbrojony w młotek.
-Nic, czym mógłbym cię urazić. – rzekł Tails. – Nawet nie nazwałem cię śmieciem.
-Rozumiem. – rzekła Amy i schowała młotek.
-Coś mi się zdaje, że ten Bar Pod Szlacheckim Kuflem oznacza kłopoty. – rzekł Tails.
Jego przeczucia nie były błędne, ponieważ w Barze Pod Szlacheckim Kuflem siedział hrabia Arkas, który 3 lata temu wyszedł z więzienia, gdzie odsiedział 2 lata za krzywoprzysięstwo.
-Otwarte 24 godziny na dobę? – rzekł Arkas, widząc tabliczkę, którą Inuyasha właśnie wywieszał. – Wiedziałem, że ten półdemon, widząc, że konkurencja ma dłużej otwarte, będzie chciał niezwłocznie, żeby buda pod jego nadzorem była otwarta dłużej.
-Jaki jest twój genialny plan? – spytał Zotornik. – Bo domyślam się, że to część twojego planu.
-Pierwszy krok. – rzekł Arkas. – Otwieram Bar Pod Szlacheckim Kuflem na 23 godziny na dobę. Oczywiście pozornie. Ten psie uszy, widząc to, otwiera Świetlicę Pod Straconą Duszą na 24 godziny na dobę. Krok drugi. Puschel jest tak przepracowany, że dostaje załamania nerwowego. Krok trzeci. Szukając psychiatry, Puschel przychodzi tutaj, a ja pod pretekstem wyleczenia go z załamania nerwowego wyciągam od niego informacje o kryjówce wiewiórki, która kiedyś powiesiła mnie na suficie w katedrze w Wiedniu. Krok czwarty. Gryzoń nie może mi już uciec i ja zabijam go. Zemsta dokonana.
I zaśmiał się głośno. Ale Zotornik nie podzielał jego humoru.
-Hej. – rzekł Arkas do niego, zauważywszy to. – Dlaczego się nie śmiejesz?
-Widziałem to już w „Spongebobie”, więc znam ten dowcip. – rzekł Zotornik.
#tydzień później#
-Zaczynamy ósmy dzień!!! – krzyknął Inuyasha. – Brawa dla dnia ósmego!!!
-Inuyasha. – rzekł Shippo. – Mogę wreszcie iść do domu?
-Nikt nie pójdzie do domu, Shippo. – rzekł Inuyasha.
-Nikita już pewnie się o mnie martwi. – rzekł Shippo. – A ja bardzo pilnie potrzebuję snu. Czy nie widzisz, że mam już wory pod oczami? Już i one mają wory.
Istotnie. Shippo miał pod każdym z oczu aż 5 worów należących jeden do drugiego.
-Przestań narzekać. – rzekł Inuyasha. – Puschel też ani razu nie mógł do domu i jakoś nie narzeka.
Puschel siedział sobie w kuchni i śpiewał piosenkę w czasie pracy.
-Widzisz? – rzekł Inuyasha. – Bierz z niego przykład, a wszystko będzie dobrze.
-Przecież Puschel urodził się wiewiórką. – rzekł Shippo. – To dla niego żaden problem wyspać się w starym obuwiu.
-No, dobrze. – rzekł Inuyasha. – Ale masz tylko 5 minut przerwy.
Shippo zaraz poszedł do pomieszczenia z komputerami i tam położył się w hamaku.
Do kuchni zajrzał pająk trojański, za pomocą którego Arkas zauważył, że Puschel nie dostał załamania nerwowego.
-Widzę, że twój plan się nie powodzi. – rzekł Zotornik.
-Sam widzę. – rzekł Arkas. – Ale, jeśli dość mocno zwiększę nacisk, to od razu się załamie. A wtedy wyciągnę od niego informacje, które chcę usłyszeć, bez żadnego problemu.
-Fuj. – rzekła Chibi Usa, zauważywszy pająka trojańskiego. – Pająk.
I nie zwlekając ani chwili, zdjęła sobie buta, którym trzasnęła robota tak mocno, że rozbiła go w puch jednym ciosem.
-Ta dziewczyna z fryzurą na królika. – rzekł Zotornik.
-Przyjdzie dzień, że się nią zajmę. – rzekł Arkas. – A teraz zastawię pułapkę, w którą Puschel na pewno wpadnie.
I zadzwonił na Świetlicę Pod Straconą Duszą.
-Świetlica Pod Straconą Duszą. – rzekł Inuyasha, odbierając telefon. – Nigdy nie zamykamy. W czym mogę służyć?
-Chcę 10 tysięcy toreb popcornu. – rzekł Arkas.
-Aż 10 tysięcy? – rzekł Inuyasha. – W porządku. Dostarczymy zamówienie tak szybko, jak to możliwe. Jak się pan nazywa?
-Y. – zamyślił się Arkas. – Y.
-Sonar Kastylia. – wypalił.
-Rozumiem. – rzekł Inuyasha, zapisując. – Sonar Kastylia. Ale to chyba nie jest jeden z tych telefonicznych wygłupów?
-Nie. – rzekł Arkas.
-W porządku. – rzekł Inuyasha. – Widzimy się, jak tylko porcja będzie gotowa.
Zaraz odłożył słuchawkę i wszedł do kuchni.
-Puschel! – krzyknął jak żołnierz. – Do roboty! Mamy ogromne zamówienie! Aż 10 tysięcy torebek popcornu! Więc bierz się do roboty!
I wyszedł, po czym na chwilę zajrzał.
-I nie przestawaj, aż skończysz. – rzekł, po czym wrócił poza kuchnię.
-Ale pięknie. – rzekł Puschel pełen entuzjazmu. – Przede mną 10 tysięcy torebek popcornu do zrobienia. I jeszcze najlepsze. Zero przerwy, aż skończę.
Biedaczek nie wiedział jeszcze, że to, co go czeka, szybko rozwieje jego optymizm. Pracował dzień i noc, nie przerywając roboty. Inuyasha co dobę dzwonił talerzem, wykrzykując numer dnia od otwarcia świetlicy na 24 godziny na dobę, nie wiedząc, że hrabia Arkas śmiał się z tego dniami i nocami, czekając, aż Puschel dostanie załamania nerwowego.
#W końcu#
-Dzień … – rzekł Inuyasha, ale stracił rachubę. – Wie ktoś może, który to dziś dzień?
-Pięćdziesiąty pierwszy przed nami. – rzekła Felina. – Shippo już 30 dni temu tak miał tego dość, że rzucił robotę i poszedł na ulicę.
W tym momencie Inuyasha zauważył, że coś nie gra. Z kuchni wypadały śmieci.
-Co tam się dzieje? – rzekł i wszedł tam. – Puschel!!! Co ty wyprawiasz!!!?
Puschel jednak wyglądał jakoś nieprzytomnie. Inuyasha zaraz podszedł do niego i klepnął go w policzek.
-Cześć, Inuyasha. – rzekł Puschel. – Coś się stało?
-Wiesz? – rzekł Inuyasha. – Zastanawiam się, czemu…
W tym momencie Puschel miał widzenie. Inuyasha zamienił się w torbę popcornu i coś wybełkotał, po czym z powrotem stał się półdemonem.
-Przepraszam, ale nie zrozumiałem. – rzekł Puschel. – Możesz to powtórzyć?
-No to słuchaj uważnie. – rzekł Inuyasha. – Zastanawiam się, czemu…
W tym momencie znowu zmienił się w torbę popcornu i cos wybełkotał, po czym odzyskał normalną postać.
-Znowu nie zrozumiałem. – rzekł Puschel. – Ale i tak dziękuję.
I zaraz krzycząc, odskoczył w kąt.
-Nie zbliżaj się do mnie!!! – krzyknął.
-Skończ ten małpi teatr. – rzekł Inuyasha, podchodząc do niego. – Masz …
I jeszcze raz zamienił się w torbę popcornu, pod postacią której coś wybełkotał (w rzeczywistości ani razu się tak nie przemienił).
Przerażony Puschel wyszedł z kuchni, po czym przed jego oczami ukazał się straszliwy widok. Na który stolik by nie spojrzał, tam siedziała przynajmniej jedna torba popcornu. Przerażony tym krzyczał na każdego z gości. Nawet na jednego mężczyznę z żoną.
-Mówiłam ci, że ta koszula jest okropna. – rzekła żona.
-Nie!!! – krzyczał Puschel, kiedy Inuyasha wciągał go do kuchni. – Ja chcę dalej żyć!!! Ja chcę dalej żyć!!!
-Chyba ma jakieś koszmary. – rzekła Felina.
-Sprawdzimy to. – rzekła Chibi Usa. – Chodź.
I obie zaraz zakradły się do kuchni.
-Nie rozumiem, Inuyasha. – rzekł Puschel. – Bez względu na to, gdzie spojrzę, widzę przerażające torby z popcornem.
-Uspokój się. – rzekł Inuyasha, pokazując na robota. – Spójrz tylko. To jest twój robot.
-Robot. – rzekł Puschel uspokojony.
-A to jest kuchenka, przy której pracujesz. – rzekł Inuyasha.
-Kuchenka. – rzekł Puschel uradowany.
-A teraz zobacz. – rzekł Inuyasha, pokazując mu kolbę kukurydzy. – To jest kolba przepysznej złocistej …
Nie dokończył, ponieważ Puschel zaczął krzyczeć ze strachu. Inuyasha schował kukurydzę i przestał. Ale, gdy Inuyasha znowu pokazał mu kolbę kukurydzy, Puschel na nowo zaczął wrzeszczeć.
-Przestań się wygłupiać. – rzekł Inuyasha, rzucając kolbę w kąt.
-On się nie wygłupia. – rzekła Chibi Usa. – Z jego głową coś musi być nie tak.
-W porządku. – rzekł Inuyasha, zaciskając pięść. – Raz go stuknę i będzie w porządku.
-Siad!!! – odezwała się Kagome, która właśnie weszła, przez co Inuyasha zaliczył niemiły kontakt z podłogą.
-Ouch. – rzekła Chibi Usa. – To musiało boleć.
-Inuyasha. – rzekła Kagome. – Jesteś taki głupi, że nawet nie widzisz, że Puschel ma poważne kłopoty. Już po tym, że krzyczy na widok kolby kukurydzy, czego zwykle nie robił, świadczy o tym, że jest chory. Potrzebna mu pomoc specjalisty.
-Piłkarza? – spytał Puschel.
-Nie, Puschel. – rzekła Kagome. – Chodziło mi o psychiatrę.
-Jeśli od dnia, kiedy nasz wójt opuścił to miasto, nie będąc wtedy jeszcze wójtem, nic się nie zmieniło w służbie zdrowia, to zgodnie z jego informacjami najbliższy psychiatra jest w Lublinie, ale pracuje w Zamościu. – rzekła Felina. – Nie będzie łatwo zarezerwować u niego wizytę. Szczególnie dla wiewiórki o kocich zachowaniach.
W tym momencie przed nosem przeleciała jej strzała, która wbiła się w ścianę. Arkas, który przebrany za krzak wystrzelił tą strzałę, zaraz skierował się do wyjścia.
-Co to jest? – spytała Kagome, biorąc list do ręki.
-Doktor Sonar Kastylia. – brzmiała treść listu. – Psychiatra. Specjalista od lęków przed kukurydzą.
-Wygląda na to, że mamy szczęście. – rzekła Felina. – Poradnia tego psychiatry jest po drugiej stronie ulicy.
-Nie wiem. – rzekł Puschel. – Tylu ludzi odejdzie jeśli ja…
Nie dokończył, ponieważ Chibi Usa pokazała mu kolbę kukurydzy, na co przerażony Puschel uciekł do ogrodu, skąd z pomocą Soty udał się do psychiatry.
#godzinę później#
-Doktor Sonar Kastylia. – czytał Puschel. – Psychiatra. Tak. To chyba tutaj powinienem wejść. Dzięki, Sota. Dalej pójdę sam.
-Zaczekam tu na ciebie. – rzekł Sota. – Cały rok, jeśli trzeba.
Puschel wszedł do budynku, nie wiedząc, że to nie był gabinet psychiatryczny, tylko Bar Pod Szlacheckim Kuflem. Zaraz wszedł do pokoju kierownika.
-Jest tu kto? – spytał.
-Proszę się położyć. – rzekł Arkas przebrany za psychiatrę.
-Nie ma sprawy. – rzekł Puschel i położył się na podłodze.
-Na łóżku! – rzekł Arkas.
-Kretyn. – pomyślał.
Puschel zaraz wszedł na łóżko i położył się tam.
-W porządku. – rzekł Arkas, stając nad nim. – Zaczynamy terapię.
-Spodziewałem się, że jest pan taki olbrzym. – rzekł Puschel. – Ale mam nadzieję, że i tak zdoła pan dotrzeć do mojego mózgu.
I zaśmiał się, po czym rzucił śmiech w kąt.
-Czy jest dla mnie jakaś nadzieja? – spytał.
-Nadzieja? – rzekł Arkas. – Gdy będę już wiedział, co chcę wiedzieć, ten gryzoń, którego szukam, nie będzie miał już żadnej nadziei na ukrycie się przed moim gniewem.
Zaraz oprzytomniał.
-Przepraszam. – rzekł. – Poniosło mnie trochę. Zacznijmy od prostego ćwiczenia.
-Przysiady na jednej nodze? – spytał Puschel.
-Niech pan po prostu zamknie oczy. – rzekł Arkas, na co Puschel zamknął oczy.
-Mocniej. – rzekł, na co Puschel mocniej zacisnął powieki. – Mocniej.
Puschel tak mocno zacisnął oczy, że aż, biedaczek, dostał krwotoku z nosa.
-Za mocno. – rzekł Arkas, na co Puschel zmniejszył siłę zamknięcia oczu, przez co krwotok ustał. – A teraz niech mi pan powie, co pan widzi.
-Widzę ogromne torby wypełnione po brzegi popcornem. – rzekł Puschel.
-Widzisz coś jeszcze? – spytał Arkas.
-Te torby. – rzekł Puschel.
-Nie torby. – rzekł Arkas. – Chodziło mi o wiewiórki. Na przykład o tą, która powiesiła Arkasa na suficie w katedrze w Wiedniu.
-Te torby mnie gonią. – rzekł Puschel, wstając. – Precz ode mnie!!!
I zaczął szykować kamehamehę.
-Hej. – rzekł Arkas przerażony tym widokiem. – Nie musisz być demonem, żeby to zrobić?
I zaraz oberwał falą uderzeniową. Miał szczęście, że Puschel był mały. Inaczej jego kamehameha poturbowałaby hrabiego jeszcze mocniej.
Chwilę później hrabia znowu próbował wyciągnąć od Puschela informacje, których szukał, pod pretekstem wyleczenia go z fobii.
-Następne ćwiczenie. – rzekł Arkas. – Ja powiem słowo, a pan powie pierwsze słowo, które przyjdzie panu na myśl.
-Dobrze. – rzekł Puschel.
-Drzewo. – rzekł Arkas.
-Drzewo. – powtórzył Puschel.
-Wiewiórka. – rzekł Arkas.
-Wiewiórka. – powtórzył Puschel.
-Gryzoń. – rzekł Arkas, zauważywszy, że Puschel powtarza wszystko po nim.
-Gryzoń. – powtórzył Puschel.
-Nie, nie i jeszcze raz nie. – rzekł Arkas. – Sens tego ćwiczenia jest taki, że mówisz co innego niż ja mówię.
-W porządku. – rzekł Puschel. – Zrozumiałem.
-Kryjówka wiewiórki z maczugą. – rzekł Arkas.
-Karejowka wojewiorki zo maczoga. – rzekł Puschel, powtarzając tekst Arkasa z uprzednim zniekształceniem go.
-Psiakrew. – rzekł Arkas zdenerwowany.
-Psiakief. – powtórzył Puschel, znowu zmieniając głoski według własnego „widzi mi się”, przez co Arkas zrezygnował z wyciągnięcia od niego informacji tym sposobem.
Chwilę później pokazał Puschelowi karty z literami i przedmiotami zaczynającymi się na nie.
-Te karty pokazują różne przedmioty i rzeczy, które się na nie zaczynają. – rzekł hrabia. – Twoim zadaniem jest ułożyć je w dowolnej kolejności. Albo będzie to wiersz, albo co innego. Choć lepiej, żeby była to kryjówka wiewiórki, która powiesiła hrabiego Arkasa na suficie w katedrze w Wiedniu. Zaczynaj.
-Przepraszam. – rzekł Puschel. – Pan mnie denerwuje.
-No, dobra. – rzekł Arkas i usiadł na krześle. Posiedzę sobie tu i zaczekam, aż skończysz.
-Już skończyłem. – rzekł Puschel, na co hrabia podszedł do … kuli uformowanej z karteczek.
-Ułożyłem z nich kamehamehę. – rzekł Puschel i zaraz zrobiona przez niego kula sama uderzyła Arkasa.
Hrabia nie miał jednak zamiaru się poddać. Postanowił poddać Puschela jeszcze jednej próbie wyciągnięcia od niego informacji, choć wiedział, że w jego przypadku ta metoda dotąd zawodziła.
-Ponieważ poprzednie ćwiczenia nie przyniosły rezultatu, muszę złapać za efektywniejsze środki. – rzekł.
-Kwarantanna? – spytał Puschel.
-Nie. – rzekł Arkas. – Hipnoza.
-Skoro pan chce, to niech pan próbuje. – rzekł Puschel.
-Patrz się na zegarek. – rzekł Arkas, kołysząc mu zegarkiem przed oczami. – Gdy doliczę do trzech, zapadniesz w głęboki sen. Raz. Dwa. Trzy.
Puschel zaraz zasnął i położył się.
-Jego kocie atrybuty musiały przestać działać z powodu braku snu. – rzekł Arkas sam do siebie i zaraz spojrzał na Puschela. – Gdy pstryknę palcami, obudzisz się i powiesz mi, gdzie ukrywa się wiewiórka, która powiesiła hrabiego Arkasa na suficie w katedrze w Wiedniu.
I pstryknął. Ale Puschel się nie obudził. Pstryknął jeszcze 10 razy. I to też nic nie dało. Puschel spał jak zabity.
-Psiakrew. – rzekł Arkas sam do siebie. – Albo, gdy zasnął przy hipnotyzowaniu, jego kocie atrybuty zaczęły na nowo działać, albo cały czas działały, a to że zasnął, to był skutek patrzenia na zegarek.
Zaraz próbował go obudzić na różne sposoby. Od bębnienia w bardzo głośny bęben, poprzez gong, stary telefon komórkowy, aż do krzyczenia przez megafon. Przy tym ostatnim uszkodził sobie słuch. I to daremnie. Puschel nadal spał.
-Czemu się nie budzisz? – rzekł Arkas, potrząsając nim. – Obudź się!!!
Puschel jednak nadal spał.
<sen>
Puschel biegł trochę po polu i już położył się w trawie, żeby zasnąć, kiedy nagle ogromna torba popcornu złapała go siatką na motyle i połknęła. Zaraz po tym horrorze Puschel był w łóżku w swoim domu. Drzwi się otworzyły i do pokoju weszła torba popcornu.
-Hej, Puschel. – rzekła owa torba. – Doszło do mnie, że jesteś chory psychicznie, więc przyniosłam ci rybę, którą tak lubisz.
-Dziękuję. – rzekł Puschel i zaraz zjadł rybę z apetytem. Cieszę się, że znowu jesteśmy przyjaciółmi.
-Pamiętaj, Puschel. – rzekła torba popcornu. – Zawsze będziemy przyjaciółmi. A teraz, jeśli mogę cię o coś prosić, obudź się. Obudź się.
</sen>
-Obudź się!!! – wrzasnął Arkas.
Puschel zaraz głośno ziewnął.
-Ale miałem sen. – rzekł.
-Ale co z wiewiórką? – spytał Arkas.
-Pogadałbym, ale nie mam czasu. – rzekł Puschel. – Muszę już teraz wrócić na świetlicę. Dziękuję za pomoc.
I skierował się do wyjścia.
-Nie, Puschel!!! – krzyknął Arkas, próbując go zatrzymać. – Terapia nie poskutkowała!!! Nadal jesteś chory!!! Bardzo chory!!!
Puschel jednak zignorował informacje i wyszedł do Soty.
-I jak poszło? – spytał Sota.
-Już wszystko w porządku. – rzekł Puschel. – Musiałem się tylko przespać. A teraz zanieś mnie na świetlicę, zanim Inuyasha zacznie mi suszyć głowę za tak długą nieobecność.
-W tej chwili nie masz co się martwić. – rzekł Sota. – Rainman wrócił i Shippo z Tailsem powiedzieli mu wszystko. I teraz Inuyasha musi się tłumaczyć.
Istotnie. Rainman biegł po ulicy, ścigając Inuyashę, który ciągle mu uciekał.
-Mówiłem ci jak człowiek człowiekowi!! – krzyczał Rainman. – Niczego nie zmieniaj!!
-Ale Rainman. – rzekł Inuyasha. – To nie moja wina. Konkurencja kradła ci klientów.
-To moi klienci mają być dla mnie ważniejsi, niż moi przyjaciele!!!? – krzyczał Rainman. – Zapłacisz mi za to!!!
Jednak za rogiem stracił Inuyashę z oczu w tłumie starych kobiet. Wiedział, że jedna z nich to przebrany Inuyasha, ale nie wiedział, która, a kopać wszystkich po kolei nie miał zamiaru. Nagle poczuł, że ktoś go trąca palcem. Obejrzał się i zobaczył Tailsa, który zaraz wskazał na staruszkę, na plecach której była kartka z napisem „jestem Inuyasha”. Zaraz wskazał na siebie.
-Dzięki, Tails. – rzekł Rainman, głaszcząc go po głowie, po czym zaraz podkradł się do Inuyashy, który niczego się nie spodziewał.
-Teraz dostaniesz. – rzekł do Inuyashy. – Kop tysiąca lat bólu!!!
I kopnął Inuyashę prosto między pośladki. I wtedy okazało się, że Tails go nie okłamał.
-Czekaj, Rainman. – rzekł Inuyasha. – Mogę to wyjaśnić.
-Przez twoje decyzje Shippo rzucił robotę na świetlicy. – rzekł Rainman. – A Puschel musiał iść do psychiatry. Na przyszłość zastanów się, zanim ci coś przyjdzie do głowy, kiedy mnie zastępujesz.
Wygląda na to, że Inuyasha dostał nauczkę za to, że nieźle narozrabiał. Pytanie tylko, czy długo będzie ją pamiętać. Oczywiście Arkas prędzej czy później otrząsnął się z porażki i znowu próbował dowiedzieć się, gdzie jest Pucki. Ale to już inna historia.

►Ciąg dalszy nastąpi
Neo Queen Serenity nie miała zamiaru czekać, aż Kapelusze Słomkowe znajdą jej córkę, i poprosiła Migotka z Doliny Muminków, żeby wykonał to zadanie przed piratami. Rainman nie miał dobrego zdania o Migotku, który wobec niego jak i innych uchodził za ważniaka, który twierdzi, że jest mądrzejszy nawet od Boga, co w rzeczywistości nie jest prawdą. Z kolei ten uważał Rainmana za ćwoka, który trzyma się tylko swojej dziedziny wiedzy, bo jest głupi. Czy Rainmanowi uda się tym razem jakoś nawiązać kontakt z tym ważniakiem? O tym i jeszcze więcej w następnym rozdziale zatytułowanym „Ważniak”. Ciekawe tylko, co rozpoczęcie dnia przez Ilonę ma z tym wspólnego.

</TEKST>

"Ułożyłem z nich kamehamehę."

Postęp: 010/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Pią 9:36, 18 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 11. Ważniak.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się w jednej znanej wam z poprzednich historii dolinie, gdzie Neo Queen Serenity wyruszyła spotkać się z najmądrzejszym naukowcem w dolinie. I jako taki właśnie opisał się przed nią … sam Migotek.
-Dobrze pani trafiła. – rzekł. – Znajdę pani córkę tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. Akurat podejrzewam, że coś może o niej wiedzieć jeden ćwok z Raichu Town. Jego zapytam.
-W porządku. – rzekła Neo Queen Serenity. – Jestem w swoim królestwie na Księżycu. Tam oczekuję na wiadomości.
I teleportowała się do swojego królestwa.
-Tam mogą mnie wziąć za hipopotama. – rzekł Migotek, wychodząc z domu. – Lepiej założę jakieś przebranie, zanim tam wyruszę.
I poszedł szybko znaleźć sobie przebranie.

Nazajutrz zacznijmy od lasu, gdzie Ilona właśnie wstała na kolejny dzień, jaki miała przed sobą.
-Nie ma to jak zapach liści drzew o poranku. – rzekła. – Od razu tak rześko się czuję.
I zeszła na ziemię po drabinie z liny.
-Dawno mnie nie było na świetlicy. – rzekła. – Sprawdzę lepiej, co się tam działo przez ten czas.
I zaraz poszła w stronę Świetlicy Pod Straconą Duszą.
Rainman zwołał zbiórkę, ponieważ miał poważny problem z podłogą.
-Słuchajcie. – rzekł. – Ta świetlica jest od dłuższego czasu taka brudna, że ktoś ją musi posprzątać. Ale nie martwcie się. Bez względu na to, jak tu jest brudno, nie każę wam tego wylizać.
-Nic dziwnego. – rzekł Tails. – To nie w twoim stylu.
-Właśnie. – rzekł Rainman. – A teraz do roboty. Niech wasze mopy wyliżą tą podłogę do czysta za was.
Wszyscy zaraz zaczęli mopami myć podłogę, uważając przy tym, ile wody do tego używają. A w oknie stała wywieszka „Uwaga. Umyta podłoga”.
-Jakby co, to jestem u siebie w biurze. – rzekł Rainman. – I uważajcie na ważniaków. Bóg wie, jakie własne morały będą chcieli tu prawić.
I zaraz wszedł do swojego gabinetu, gdzie wszedł pod tokamaka i zaczął pod nim pracować.
-Gdyby nie moi przyjaciele, nie miałbym jak konserwować tego tokamaka. – rzekł. – Kiedyś im za to podziękuję.
-Miło, że Rainman dał nam taką robotę. – rzekł Tails. – Przynajmniej do jutra odzyskam siły na wyścig, który mnie czeka.
-Wiesz. – rzekł Shippo. – Gdyby nie był aż tak przyjazny, to pewnie kazałby ci pracować bez ustanku. Dobrze go znam, bo tyle z nim już jestem.
Chwilę później pod świetlicą stanęli Migotek i Migotka. Oboje byli w przebraniu.
-To idzie tak. – rzekł Migotek. – Ja wchodzę na świetlicę i rozmawiam z Rainmanem, a ty czekasz na mnie przy śmietniku. Wrócę, kiedy skończę.
-Rozumiem. – rzekła Migotka. – Ale musisz wiedzieć parę rzeczy. Otóż…
-Siostro. – rzekł Migotek. – Jestem naukowcem. Wiem o Rainmanie wszystko od A do Z.
I zaraz wszedł na świetlicę.
-Rainman. – rzekł. – Muszę z tobą porozmawiać.
Rainman zaraz wyszedł ze swojego gabinetu i stanął przed nim.
-O co chodzi? – spytał.
-Wiesz. – rzekł Migotek. – Jedna królowa z Księżyca szuka swojej…
Nie dokończył, ponieważ Rainman w tym momencie dał mu znak, żeby nic nie mówił. Migotek przestał mówić.
-Hasło. – rzekł Rainman.
-Jakie hasło? – spytał Migotek.
-W tej okolicy mam pełno wrogów, z których niektórzy to cudzoziemcy. – rzekł Rainman. – Chcę wiedzieć, że nie jesteś jednym z nich.
-Typowe dla ciebie. – rzekł Migotek. – Tylko taki ćwok jak ty chowałby się za kodami.
-Shippo. – rzekł Rainman. – Wiesz, co robić z przemądrzałymi smerfami.
-Oczywiście. – rzekł Shippo i wyrzucił Migotka na śmietnik, gdzie panna Migotka właśnie czekała na brata, spodziewając się już, że ten wyleci, co też się stało.
-Co się stało? – spytała, kiedy Migotek wydostał się już z pojemnika. – Problem z hasłem?
-Czemu nie powiedziałaś mi o haśle? – spytał Migotek.
-Wiem o Rainmanie wszystko od A do Z, mówiłeś. – rzekła Migotka.
-Siostro. – rzekł Migotek. – Jesteśmy tu, ponieważ chcę spełnić prośbę tej Neo Queen Serenity jak najszybciej, więc nie mam czasu na wspominanie swoich błędów.
-No to wracaj na świetlicę i dalej próbuj wydobyć informacje od Rainmana. – rzekła Migotka. – A tak przy okazji hasło brzmi…
Migotek zaraz wrócił na świetlicę i stanął przed Rainmanem.
-Tsukuru. – rzekł zapytany o hasło, przez co Shippo puścił go do Rainmana.
-A więc co się tu sprowadza? – rzekł Rainman.
-Jedna królowa z Księżyca szuka swojej córki i poprosiła mnie, żebym ją znalazł. – rzekł Migotek. – Właśnie szukam informacji, gdzie ona może być. Pomyślałem, że może ty coś o niej wiesz. Normalnie nie przychodziłbym tutaj po tym incydencie z człowiekiem w bańce mydlanej, ale nie mogłem tej królowej tak zostawić.
-Rozumiem. – rzekł Rainman. – Shippo ma kopertę, w której jest informacja. Ale żeby dostać tą kopertę, musisz mnie przeprosić za to, o czym mówiłeś. Za to, że wtedy nie dałeś mi czasu na wyjaśnienia.
-Jeśli myślisz, że cię przeproszę za tamten incydent z twojej strony, to jesteś jeszcze większym ćwokiem, niż wtedy. – rzekł Migotek i zaraz został przez Shippo wyrzucony do śmieci.
-Rainman mnie uprzedzał, że lubisz uchodzić za mądrzejszego nawet od Boga. – rzekła Migotka. – Ale chyba powinieneś go przeprosić za to, że nie dałeś mu wtedy czasu na wyjaśnienia, zamiast wyzywać go od ćwoków?
-Dziękuję za wskazówkę. – rzekł Migotek, wracając na świetlicę. – Następnym razem nie wylecę za nazwanie go ćwokiem. Obiecuję.
Zaraz po wejściu przeprosił Rainmana.
-Przeprosiny przyjęte. – rzekł Rainman. – Shippo. Daj mu kopertę.
Migotek zaraz dostał kopertę.
-Świetnie. – pomyślał. – Zaraz się dowiem, gdzie jest córka królowej, która odwiedziła mnie w moim laboratorium.
Ale, gdy otworzył kopertę, znalazł kartkę, na której było coś, o co mu nie chodziło. Napis na owej kartce brzmiał … „Sota ma problem z RPG Makerem XP”.
-Co? – zdziwił się Migotek. – Co to ma znaczyć?
Shippo spojrzał na wiadomość.
-Raz miałem Inuyashy coś przekazać, ale byłem taki senny, że zapomniałem, i gdy prawda wyszła na jaw, dostałem od niego. – rzekł Shippo. – Dlatego teraz na wszelki wypadek wszystko zapisuję w kopercie, którą trzymam pod czapką. A ta informacja jest stąd, że Sota zainstalował sobie RPG Makera XP i nie wiedział, jak go obsługiwać. Więc mu pomogłem, ale o tej wiadomości zapomniałem. Pomogłem mu, bo dobrze znam to narzędzie do tworzenia gier.
-Polegasz na narzędziu do tworzenia gier? – rzekł Migotek. – Aż takiej głupoty to ja nigdy nie widziałem.
I znowu wylądował na śmietniku.
-RPG Maker XP i nowszy mają RGSS-RTP, a to jest oparte na Ruby. – rzekła Migotka. – Ruby z kolei jest językiem programowania, więc nie oczerniaj tego programu przy kimś, kto może cię za to nawet zabić.
Migotek zaraz wrócił na świetlicę.
-Rozumiem, że ta koperta, którą mi dałeś, to był żart. – rzekł.
-Oczywiście. – rzekł Shippo. – Już się zabawiłem.
-Dobrze. – rzekł Migotek. – Ale jak ja mam znaleźć córkę królowej z Księżyca, skoro nie wiem, gdzie ona jest?
-Akurat mam o niej jedną informację. – rzekł Shippo. – Tylko nastaw ucho.
-Proszę. – rzekł Migotek, nastawiając ucho z uśmiechem na ustach.
-Znajdziesz ją, kiedy nadejdzie na to właściwy czas. – rzekł Shippo, co wyprowadziło Migotka z równowagi.
-Ty cwany ćwoku!!! – krzyknął wściekły, po czym opamiętał się. Ale już było za późno. Chwilę potem skończył na śmietniku.
-Nie powinieneś nazywać Shippo ćwokiem. – rzekła Migotka. – A informacja o córce tej królowej jest na prośbę jej córki trzymana pod kluczem przez wszystkich, którzy o niej wiedzą.
-Chodźmy stąd. – rzekł Migotek, opuściwszy pojemnik na śmieci. – Nie mam zamiaru jeszcze raz zostać tu rzuconym.
I oboje opuścili Raichu Town. Nie mówiąc już o tym, że Migotek porzucił zadanie, aż do wylizania się z ran, które odniósł przez lądowanie na śmietniku.
Pół godziny później podłoga na świetlicy była tak czysta, że można było się w niej przejrzeć jak w lustrze.
-No to nam się udała robota. – rzekł Puschel. – Świetlica jest już czysta.
-Szkoda, że ja nie mogę tego o swoim domu powiedzieć. – rzekł Tails. – Widzimy się najwcześniej jutro po wyścigu.
I zaraz wyszedł.
-A ja już idę na trening. – rzekła Chibi Usa. – Mam nadzieję, że dzisiaj będzie coś łatwiejszego niż trening używania demonicznego chi.
-A będzie łatwiejsze. – rzekł Shippo. – Nauka.
-Nauka? – rzekł Inuyasha. – Przecież demonom to niepotrzebne. Rozumiem, że Chibi Usa powinna się uczyć, ale, żebyś to ty jej lekcji udzielał? Gdzie twoja duma demona?
-A gdzie twój rozsądek, Inuyasha? – spytał Shippo, olewając go.
-Gdybym ja siedział nad książkami, zamiast ćwiczyć, to już dawno nie miałbym ani jednego mięśnia i jeszcze głowę wielką jak balon. – rzekł Inuyasha. – I jeszcze ani jednego włosa. Uwierz mi, Shippo. Dla demona najważniejsza jest siła. Bez niej ani rusz.
-Przepraszam, Inuyasha. – rzekł Shippo. – Mówiłeś coś?
Inuyasha zaraz wywinął orła i upadł.
-Jakim prawem on mnie zignorował? – rzekł, będąc w szoku.
-No to idziemy. – rzekł Shippo. – W moim domu czeka na ciebie sterta książek, z których możesz wyczytać nowe ataki.
-W porządku. – rzekła Chibi Usa. – Lepiej, jeśli poznam słabszy Rasengan, bo czerwony strasznie mnie osłabia.
I wyszła za nim. Chwilę potem weszła Ilona.
-Zdaje się, że Chibi Usa i Shippo zaczynają dzisiaj z treningiem później, niż zwykle. – rzekła.
-Dzisiaj mają tylko czytanie. – rzekł Puschel. – Shippo twierdzi, że czytanie i demonowi się przydaje.
-On zna się na tym tak samo dobrze, jak ten Migotek, co dziś tu był jakieś 35 minut temu, i którego Rainman nazwał przemądrzałym smerfem. – rzekł Inuyasha. – Skąd ten Rainman bierze takie powiedzenia? I skąd Shippo go rozumie? Chyba obaj są tak samo głupi.
-Przepraszam, Inuyasha. – rzekła Ilona. – Mówiłeś coś?
Inuyasha znowu upadł.
-Czemu wszyscy ignorują, co mówię? – spytał.
Przenieśmy się teraz w przestrzeń kosmiczną. Niedaleko Ziemi pojawił się statek kosmiczny Saibamanów, których król od dłuższego już czasu próbował podbić Ziemię i założyć na niej podporządkowaną mu kolonię.
-Słuchajcie, żołnierze. – rzekł do swoich ludzi. – Już od dłuższego czasu nie mieliśmy żadnego sposobu na podbicie Ziemi. Wiecie, dlaczego. Ci ludzie jakimś cudem dowiadywali się o naszych atakach, zanim były one na tyle zaawansowane, że były nie do odparcia. Teraz jednak mamy większą maszynerię na pokładzie, więc nie powinniśmy mieć kłopotów z podbojem. Ruszajmy na Ziemię całą naszą bandą. Niech moc będzie po naszej stronie.
Cała banda Saibamanów podniosła swoje pięści do góry i statek szybko przyśpieszył.
Chibi Usa pisała właśnie referat na temat zakazanych ataków, kiedy nagle wyczuła tak silną negatywną energię, że z nerwów zgniotła ołówek.
-Czujesz to, co i my czujemy? – spytał Shippo, zauważywszy to.
-Czemu ci Saibamani nie mogą zostawić nas w spokoju? – spytała Chibi Usa. – Chociaż dzisiaj chciałabym mieć spokój od odpierania ich ataków. A oni muszą ciągle atakować. Chodźmy na świetlicę i powiadommy wszystkich o tym ataku.
Felina przechodziła właśnie pod oknem, kiedy usłyszała rozmowę.
-To Chibi Usa. – rzekła i zaraz cofnęła się pod okno.
-To nic nie da. – rzekł Shippo. – Ty masz demoniczną moc i to wyjaśnia, czemu wyczuwasz zagrożenie, które nadchodzi. Nikita i ja też mamy złe przeczucia, kiedy niebezpieczeństwo wisi w powietrzu, a jego źródłem jest wszechświat. A Rainman może i ma umiejętności duchowe, ale nie opanował jeszcze zdolności umożliwiającej mu dostrzeganie nadchodzących zagrożeń.
-Co to jest za umiejętność? – spytała Chibi Usa.
-Ostrzeżenie z przyszłości. – rzekł Shippo. – To jest jedna z umiejętności uduchowionego wojownika. Najmocniejsza, jaką należy opanować, żeby być w stanie opanować tą, której Rainman potrzebuje, żeby poznać swoje pierwotne imię i nazwisko. Ta potrzebna mu umiejętność to Dusza Wszech Czasu. Do jej opanowania potrzebne jest Ostrzeżenie z przyszłości leżące w grupie umiejętności duchowych. Ale do opanowania Duszy Wszech Czasu nie wystarczy Ostrzeżenie z przyszłości. Potrzebny jest jeszcze Zapomniany Lotos z walki wręcz, piąta wewnętrzna brama wystarczy, najmocniejszy atak z grupy iluzji i 10 najsilniejszych ataków elementarnych po jednym z każdego żywiołu.
-Czy wszystkie ataki z jednej grupy wymagają ataków z innych? – spytała Chibi Usa.
-Nie wszystkie wymagają, ale trzeba je umieć. – rzekł Shippo. – Zanim Rainman opanował Oko z Orichalcum, musiał najpierw opanować zdolność duchową „Naśladowcze oko” pozwalające mu kopiować każdy wykorzystujący oczy atak, jaki istnieje na świecie. Spoza ataków duchowych musiał opanować Ciosy Tysiąca Lat Bólu z walki wręcz i Złudzenie optyczne z ataków iluzją. Ale mniejsza teraz o szczegóły. Musimy powstrzymać atak Saibamanów.
I cała grupa opuściła domek, w którym jeszcze siedzieli.
-Lepiej pójdę za nimi. – rzekła Felina sama do siebie. – Mogą potrzebować pomocy.
I ruszyła za całą trójką trzymając się w ukryciu przed nimi.
A na jednym pustym polu w Raichu Town niewiadomo, skąd, pojawił się statek, z którego wysiadły 4 dziwne dziewczyny. Jedna z nich wyglądała częściowo jak Felina, a częściowo jak człowiek. Była ubrana w normalny ziemski ubiór, a po sylwetce można było śmiało stwierdzić, że była otyła. Sądząc po wyglądzie musiała ważyć 2 razy więcej od rówieśniczek. Druga ubrana w ziemski ubiór wyglądała jak Neo Queen Serenity, ale miała czerwone oczy, była bez ludzkich uszu i miała lisie sterczące na głowie. Nie wspominając już o tym, że wyglądała jak przerośnięta ośmiolatka. Trzecia wyglądała jak normalna ziemska dziewczyna, ale miała ciemnoczerwone włosy, z których wystawały jej lisie uszy. Podobnie jak druga nie miała ludzkich. Natomiast czwarta podobnie jak druga i trzecia nie miała ludzkich uszu, za co z czarnobiałych włosów wystawały jej psie uszy.
-W porządku. – rzekła druga. – Jesteśmy we właściwym czasie. Saibamani niebawem tu wylądują. Zaskoczymy ich.
-W porządku. – rzekła trzecia. – Tą chwilę możemy poczekać. A nawet i dwie, bo oni przecież też muszą mieć czas na wyjście ze swojego statku.
Zaraz usłyszała szelest. Obejrzała się i zobaczyła, że pierwsza dziewczyna już zajada sobie chipsy.
-Amelia!! – rzekła zdenerwowana. – Czy ty musisz teraz jeść!!? Spójrz tylko, jak wyglądasz!! Jeszcze trochę i pękniesz!!
-Nie pęknie. – rzekła druga. – Ona tylko magazynuje tłuszcz.
-Nickie. – rzekła trzecia. – Czy tobie nie przeszkadza, że Amelia jest tak gruba, że aż ją spowalnia?
-Nie denerwuj się, Monika. – rzekła druga dziewczyna. – Amelia i ja znamy się z przedszkola. Ja mogę z nią zaplanować każdy manewr właśnie dzięki temu, że jest jaka jest. Tym bardziej, że tylko dzięki swojej własnej rezerwie tłuszczu może użyć swojej atutowej techniki. Lepiej się schowajmy już i poczekajmy na przybycie Saibamanów.
-Dobry pomysł. – rzekła czwarta. – Ja schowam pojazd.
I przeniosła pojazd w głąb lasu.
-A my powinnyśmy się ukryć. – rzekła Nickie.
-Dobry pomysł. – rzekła Amelia, skończywszy paczkę chipsów. – Monika. Poszukasz jakiegoś kosza na śmieci i wyrzucisz to do niego za mnie, jak wrócimy do siebie.
I razem z Nickie skoczyła w krzaki.
-Wszystko na mojej głowie. – rzekła Monika i ukryła się w krzakach obok i tam czekały na przybycie Saibamanów.
Kim są te cztery tajemnicze dziewczyny? I co ich pojawienie się ma do Saibamanów, skoro chciały ich rozwalić? I co to jest za atutowa technika Amelii, o której Nickie wspomniała? O tym i może jeszcze innych rzeczach w następnym rozdziale powinniśmy się dowiedzieć.

►Ciąg dalszy nastąpi
Saibamani w końcu przybyli. Shippo zamierzał ich powstrzymać, ale tajemnicze dziewczyny ubiegły go i rozwaliły Saibamanów przed nim. Ale czemu Nickie do walki używa tylko nóg, kiedy jest bez broni? Czemu Monika cały czas trzymała się w cieniu? I co mowa Amelii o Oozaru ma do jej niezwykłej jak na jej wagę siły zdolnej jednym uderzeniem zabić nawet króla Saibamanów? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Saibamani zaskoczeni”.

</TEKST>

"Jakim prawem on mnie zignorował?"

Postęp: 011/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Sob 9:37, 19 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 12. Saibamani zaskoczeni.

<TEKST>

Saibamani upatrzyli sobie naszą planetę za idealną na swoją nową kolonię. Na szczęście dla nas nie mogą przeprowadzić inwazji na naszą planetę, gdyż plany krzyżują im Rainman i spółka, którzy zawsze są gotowi z pomocą czy bez krzyżować plany agresorów, skoro ci tylko przystąpią do działania. Na przeszkodzie Rainmanowi do kontynuacji działań obronnych stoi tylko Neo Queen Serenity, która usiłuje za wszelką cenę odnaleźć swoją córkę, która, jak przypuszczała, uciekła na Ziemię, ponieważ w pałacu nie czuła się już dobrze. Migotek, który miała zamiar zdobyć od Rainmana informacje na ten temat, aż 4 razy został wyrzucony ze świetlicy za dwukrotne wyzwanie Rainmana od ćwoków, nazwanie Shippo głupcem za to, że ten, jak powiedział, korzysta trochę z RPG Makera, i wyzwanie Shippo od ćwoków. Jakiś czas po opuszczeniu Raichu Town przez niego Saibamani wrócili na Ziemię tym razem, żeby dokonać masowej inwazji. O ich planie dowiedzieli się jednak Chibi Usa, Nikita i Shippo. Oraz Felina, która przypadkowo podsłuchała całą trójkę. Cała grupa ruszyła powstrzymać Saibamanów, nie wiedząc, że takie same zamiary miały 4 dziwne dziewczyny, które ukryły się w miejscu przewidzianym na lądowanie Saibamanów.
Minęło trochę czasu od wydarzeń z poprzedniego rozdziału. Ilona szła ulicą, kiedy nagle zobaczyła, że Chibi Usa, Felina, Nikita i Shippo gdzieś biegną. Zaraz zaczęła biec razem z nimi.
-Co się dzieje? – spytała.
-Saibamani się zbliżają. – rzekł Shippo. – Tym razem musieli wziąć całą swoją armię, bo aż czuję, że nic dobrego nie wróży aura, którą wyczuwam z kosmosu.
-Twierdzisz, że to właśnie oni? – rzekła Ilona zaskoczona. – Ciekawe, czy Rainman i reszta to już wiedzą.
-Rainman prawdopodobnie wiedziałby dopiero, jakby alarm na świetlicy zaczął wyć. – rzekł Shippo. – Jeszcze nie ma odpowiedniej umiejętności, żeby wiedzieć o zagrożeniu, zanim jeszcze alarm zacznie wyć. Będziemy musieli bez niego odeprzeć ten atak.
Zaraz zatrzymali się na jednym polu pszenicy i ukryli się w zbożu.
-Czemu się tutaj ukrywamy? – spytała Ilona. – To nie nasze zboże.
-Musimy zaskoczyć tych Saibamanów. – rzekł Shippo. – Tylu, ilu nas jest, może nie dać rady całej ich bandzie.
-W porządku. – rzekła Felina, stając nad nimi. – Ale, czy oni na pewno wylądują tutaj?
-Hej. – rzekła Chibi Usa, łapiąc ją za rękę, po czym mocnym pociągnięciem powaliła ją na ziemię. – Na ziemię. Chcesz, żeby nas widzieli?
-Dobrze. – rzekła Felina. – Ale nie musisz mnie tak ciągnąć.
Chwilę później wylądował przed nimi statek, z którego najpierw wysiadło dwóch Saibamanów w koronach. Byli to król i książę.
-Więc to jest ta Ziemia, którą od tylu dni próbujesz podbić. – rzekł książę. – Więc tu miałem być gubernatorem?
-Tak. – rzekł król. – Ale z powodu paru Ziemian nie jest to możliwe.
-Dobrze, żeś mnie to zostawił. – rzekł książę. – Wybrałem najlepszych Saibamanów w dziedzinie infiltracji.
Zaraz przyszła do niego grupa szpiegów.
-Znajdźcie słaby punkt ludzi, którzy uniemożliwiają nam podbicie tej planety, rozpracujcie ich obronę i zniszczcie ich. – rzekł.
-Tak jest. – rzekli zamaskowani i ruszyli. Jeszcze nie przeskoczyli jednego kilometra, a już jeden z nich stanął twarzą w twarz z Nickie, którą opisałem wam w poprzednim rozdziale. Gdy dziewczyna go kopnęła w niebo, a potem potężnym kopem w ziemię wbiła, szpieg padł na ziemię martwy i obrócił się w proch.
-Widzieliście to? – rzekła Chibi Usa zaskoczona tym widokiem.
-Dziewczyna o złotych włosach i lisich uszach zabiła Saibamana, kopiąc go tylko 2 razy. – rzekł Shippo. – Jest półdemonem. Tylko czemu wyglądała, jakby była spokrewniona z tobą?
-Dziwne rzeczy się tu dzisiaj dzieją. – rzekła Felina.
-Kto śmiał? – spyta król Saibamanów, widząc, że wszyscy szpiedzy, którzy ruszyli, zginęli już na starcie swojej misji.
-Ja śmiałam. – rzekła Nickie, ujawniając się. – Jestem kucharką w grupie wojowniczek znanych jako Ludzie Pół Krwi.
-Ludzie Pół Krwi? – rzekła Felina zaskoczona. – Skąd ta nazwa?
-Możliwe, że wszyscy członkowie jej drużyny są w połowie krwi przedstawicielami rasy ludzkiej. – rzekł Shippo. – Inaczej skąd taka nazwa.
-Pora wkroczyć do akcji. – rzekła Amelia i wyskoczyła zza krzaków. – Jestem najsilniejszą dziewczyną w grupie „Ludzie Pół Krwi”.
-Najsilniejszą? – rzekła Felina. – Chyba powinna powiedzieć „najwolniejszą”. Czy widzicie to, co ja?
-Musi swoją masą ciała przekraczać dwukrotnie maksymalną prawidłową. – rzekła Chibi Usa. – Ale czemu jej wygląd wskazuje na pokrewieństwo z tobą i to jeszcze w połowie? Trzeba będzie to wyjaśnić prędzej czy później.
-A ja. – rzekła dziewczyna o psich uszach i czarno białych włosach i z naszyjnikiem na szyi, że o mieczu na ramieniu już nie wspomnę. – Jestem szermierzem w grupie „Ludzie Pół Krwi”.
-Koci kosmita pół krwi i 2 demony pół krwi. – rzekł Shippo. – „Ludzie Pół Krwi” pasuje do ich drużyny najlepiej.
-Nie zapominajcie o mnie. – rzekła Monika, wyskakują zza krzaków. – Jestem szefem naszej drużyny.
-Przepraszam. – rzekł Shippo. – Koci kosmita pół krwi i 3 półdemony. Ale skąd ta ma Tessaigę?
-Nie obchodzi mnie wasza mała drużyna. – rzekł król. – I tak podbijemy tą planetę. Nie uda wam się nas powstrzymać.
-Nie powiedziałabym. – rzekła Nickie. – Wy może i macie przewagę liczebną, ale my mamy więcej siły, niż wy wszyscy tutaj razem wzięci.
-Spokojnie. – rzekła Amelia. – Nie wiemy, co może wściekły Saibaman.
-Skoro tak się nas boisz, to może lepiej schowaj się do mysiej dziury, jeśli zdołasz, grubasie. – rzekł król, na co Amelia od razu nastawiła uszu.
-Chyba się przesłyszałam. – rzekła Amelia. – Możesz powtórzyć, co powiedziałeś?
-No, pięknie. – pomyślała Monika. – Ten król musiał trafić Amelię w niedozwolone miejsce.
-Tak. – rzekł król. – Mówiłem, że skoro tak się nas boisz, to może lepiej schowaj się do mysiej dziury, jeśli zdołasz, grubasie.
Amelia zaraz spojrzała na niego z wyraźnym gniewem w oczach.
-Nie jestem gruba, tylko puszysta!!! – krzyknęła wściekła. – A ty zaraz to odszczekasz, zanim zaczniesz się smażyć w piekle!!!
-To ja zmykam. – rzekła Monika i ukryła się w pobliskich krzakach.
-Brać je!!! – krzyknął król Saibamanów, na co cały oddział ruszył do boju.
-Co to, to nie. – rzekła bezimienna (na razie) dziewczyna, biorąc zamach pazurami. – Obronne ogniste ostrza!!!
Zaraz utworzyła wokół siebie i koleżanek barierę z zadrapań. Ta bariera miotała z siebie kule, które zabijały Saibamanów jednym trafieniem w każdego.
-Czy to nie jest przypadkiem jeden z ataków Inuyashy? – rzekła Felina zaskoczona.
-Nie jest. – rzekł Shippo. – Kimkolwiek jest ta dziewczyna, musiała widzieć atak Inuyashy i na jego bazie utworzyła własny. To jest technika ludzkiej rangi S.
-To znaczy, że … – rzekła Felina.
-Tak. – rzekł Shippo. – Nie mam prawa używać tego ataku. Moi przodkowie przyrzekli, że nigdy nie użyją ataku tej i wyższej rangi, chyba, że bronią swoich przyjaciół i ze wszystkich dozwolonych im ataków żaden nie sprawdzi się na wrogu. W świecie pełnym zasad ci, którzy ich nie przestrzegają to śmiecie, ale ci, którzy nie robią nic, by pomóc przyjaciołom w potrzebie, to jeszcze większe śmiecie.
Chwilę później tylko jeden Saibaman jeszcze żył, ale tajemnicza dziewczyna opuściła ręce, jakby bardzo mocno się zmęczyła.
-Psiakrew. – rzekła. – Utrzymanie tej bariery kosztowało mnie tyle energii, że już nie mam siły, żeby dalej atakować.
-Odpocznij sobie. – rzekła Nickie. – Jakby co, to użyj swojego miecza.
Tajemnicza dziewczyna zaraz uciekła parę metrów od pola walki.
-Ty. – rzekł wściekły Saibaman i zaatakował Nickie, która jednak zasłoniła się tarczą przed uderzeniem, które wyglądało na bardzo silne. Zaraz potem jednym kopem uśmierciła Saibamana.
-Ciekawe, skąd wzięła tą tarczę. – rzekł Shippo. – Przecież tylko moi przodkowie jej używali.
-Masz podsłuch? – spytała Chibi Usa. – Z tej odległości nic nie słyszę, a podejście bliżej jest ryzykowne.
-Proszę. – rzekł Shippo, wyciągając radio, które było przebudowane w inne urządzenie. – Teraz będziemy lepiej słyszeć.
I włączył radio, które działało na baterie.
-Ty z jasnymi włosami. – rzekł książę. – Mogę obejrzeć twoją tarczę?
-Proszę. – rzekła Nickie, dając mu tarczę. – Ale nie próbuj jej użyć przeciwko mnie.
-Piękna. – rzekł książę. – Wygląda na bardzo zadbaną i mocną tarczę. Widać, że bardzo o nią dbasz. Szkoda tylko, że teraz przez nią zginiesz.
I zaatakował ją. Ale Nickie szybko nogą odparła atak, wykopując napastnikowi tarczę z ręki.
-Jeśli myślisz, że bez tarczy jestem łatwa do pokonania, to się mylisz. – rzekła Nickie, tworząc w dłoni rasengan, który zaraz upuściła i kopnęła w księcia. Książę przeżył kop, ale zaraz został mieczem przecięty na pół, przez do upadł na ziemię w dwóch miejscach i obrócił się w proch.
-Ty. – rzekł król.
-Co się tak unosisz? – spytała Nickie, podnosząc swoją tarczę, jak gdyby nigdy nic. – Przecież każdy ma swój słabszy dzień.
-Żaden śmierdzący dziwoląg, jak ty, nie będzie bezkarnie krzyżował mi planów. – rzekł król. – Zaraz pożałujesz, że żyjesz.
Amelia wpadła w jeszcze większe zdenerwowanie.
-Chcesz się bić, to proszę bardzo. – rzekła Nickie, cofając nogę.
-Ty odpoczywaj. – rzekła Amelia, stając przed nią. – O tego przemądrzałego smerfa, czy jak to Rainman nazywał każdego ważniaka, ja się zatroszczę. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek obrażał moich przyjaciół.
I zrobiła rękoma pieczęć.
-Moc hordy oozaru. – rzekła. – Banda z trzydziestu.
-Co? – rzekł Shippo. – Powiedziała „moc hordy oozaru”?
-Co to takiego? – spytała Felina.
-To jest mający wielkość godzilli podobny do goryla potwór, w którego mogą zamieniać się tylko ci wojownicy z rasy Saiyan, z których każdy ma ogon. – rzekł Shippo. – Forma jest przybierana mimowolnie po spojrzeniu na niczym nie przesłonięty księżyc w pełni. I równie mimowolnie traci tą formę, kiedy księżyc zajdzie bądź zostanie zniszczony, albo ten Saiya-jin straci ogon.
-Zaczekaj. – rzekła Felina. – Przecież Tupu prawie nie jest z rasy Saiyan, ma ogon i często spaceruje przy pełni księżyca niejednokrotnie na niego patrząc. A zatem czemu nie przybiera tej formy?
-Z reguły wojownik z rasy Saiyan potrzebuje formy oozaru, żeby przekroczyć SSJ3. – rzekł Shippo. – W tym celu oozaru, w którego się zmieni, musi mieć złotą sierść. Jeśli Saiya-jin po przejściu w taką formę opanuje się i okaże ludzkie uczucia, z tej formy przejdzie w SSJ4. Gdy raz już to zrobi, nie może już nigdy w życiu przybrać formy oozaru, przez co może pożegnać się z elastyczna odzieżą, która była mu potrzebna z powodu formy oozaru, do której przejście zawsze kończyło się porwaniem noszonego przez niego ludzkiego ubrania na takie strzępy, że nawet nie było, co zbierać.
Amelia zaraz została pochłonięta przez wychodzącą z jej ciała czerwoną powłokę, przez którą na plecach miała skrzydła.
-Jak ty to zrobiłaś, że przeszłaś taką metamorfozę? – spytał król. – To przecież nie możliwe.
Zaraz oberwał od Amelii dwoma ciosami tak mocno, że nie miał potem siły, żeby się podnieść.
-To już nie ma znaczenia. – rzekła Amelia, stając nad nim. – Obraziłeś moich przyjaciół. Chcę, żebyś to cofnął. Cofnij to.
Król Saibamanów leżał jednak na ziemi i nie miał zamiaru cofnąć słów, którymi zdenerwował Amelię.
-No, dobra. – powiedziała Amelia. – Nie chcesz inaczej.
I dobiła go jednym bardzo mocnym ciosem. Król Saibamanów nie przeżył uderzenia i obrócił się w proch. Amelia zaraz zrobiła pieczęć.
-Stop potwornej mocy. – rzekła i aura ją opuściła.
-To było mocne. – rzekła Monika. – Czemu częściej tego nie używasz?
-Dobrze znam Amelię. – rzekła Nickie. – Używa własnego tłuszczu, żeby utrzymać swoją kondycję, w trakcie której ma zwielokrotnioną siłę. Bez swojego tłuszczu nie byłaby w stanie użyć tej techniki. Wracajmy teraz do naszego czasu. Ale najpierw chcę wiedzieć, kto tam jest.
I wskazała palcem na jedno miejsce. Dokładnie to, gdzie ukrywali się nasi bohaterowie.
-A mnie się wydawało, że nie zwracała na nas uwagi. – rzekła Felina.
-Wyłączam podsłuch i wychylamy się z uniesionymi rękami. – rzekł Shippo. – I to teraz.
I wyłączył podsłuch, po czym cała grupa wychyliła się zza trawy.
-Nie wiem, kim jesteście. – rzekł Shippo. – Ale dziękuję, żeście nam pomogły z tymi Saibamanami. Teraz, kiedy ich król już nie żyje, może nie będą próbowali podbić naszej planety.
-Mam nadzieję. – rzekła Nickie. – Ale to i tak nie zmienia faktu, że przybyłyśmy tu spotkać się z Księciem Endymionem. Tylko on ma prawo dowiedzieć się o nas wszystkiego.
-Usagi. – rzekła Amelia do Chibi Usy. – Oddalmy się trochę od grupy. Niech nasza rozmowa pozostanie między nami.
I oddaliły się 100 metrów od Nikity i Shippo, którzy razem z Iloną byli pilnowani przez Nickie.
-Tu będzie dobre miejsce. – rzekła Amelia. – Ale zanim zaczniemy rozmowę, sprawdzę twoją moc.
I zrobiła rękami pieczęć.
-Moc hordy oozaru. – rzekła. – Banda z trzydziestu.
Zaraz otuliła ją czerwona aura, która dodała jej skrzydeł motyla. Tak uzbrojona Amelia wykonała na Chibi Usę cios, który wyhamowała w ostatniej chwili.
-Czemu się nie broniłaś? – spytała Amelia.
-Wiedziałam, że nie masz zamiaru mnie uderzyć. – rzekła Chibi Usa.
-Przygotuj się. – rzekła Amelia. – Tym razem cios będzie prawdziwy.
-W porządku. – rzekła Chibi Usa i zaraz aktywowała całą swoją demoniczną moc. – Pokaż, co umiesz.
-Amelia zaraz załadowała w nią całą serię bardzo potężnych ciosów, ale Chibi Usa odparowała wszystkie. Niektóre zatrzymywała ogonem, który stanowił część otulającej ją powłoki.
-Stop potwornej mocy. – rzekła Amelia, robiąc rękami pieczęć, przez co jej aura zniknęła. – To, co słyszałam o twojej demonicznej mocy, to najwyżej połowa prawdy. W rzeczywistości walczysz znacznie lepiej.
-W porządku. – rzekła Chibi Usa. – Rozumiem, że stąd nie jesteś. Kim jesteś, jeśli mogę wiedzieć?
-Mam na imię Amelia. – rzekła Amelia. – Mam obywatelstwa Ziemi i Księżyca. Historia mojej mocy sięga czasu, kiedy miałam 5 lat. Wtedy to zaczęłam prowadzić badania nad techniką zwielokrotnienia własnych statystyk bez potrzeby ciężkiego treningu na siłowni i bez stosowania środków dopingujących, co mogłoby pokazać, że wiedzą można zdobyć jeszcze większą moc. Gdy miałam 6 lat, poszłam do przedszkola. Miałam wtedy 10 kg nadwagi, której przyczyną był tłuszcz. Większość moich kolegów i koleżanek nabijała się ze mnie z tego powodu, ponieważ ruszałam się wolniej od nich. Ale jedna nie. Ona zwróciła uwagę na to, że uwolniłam motylka z pajęczyny. I jednego dnia przyszła ze mną do mojego domu. Gdy zapytałam ją, czemu przyszła do mnie, powiedziała, że nie obchodzi ją, co inni mówią o mnie. Dodała też, że jestem miła, i właśnie znalazłam kogoś, kto to docenił. Od tamtej pory ja i moja koleżanka zawsze działamy razem. Ona nauczyła mnie pieczęci, co ulepszyło moje badania nad techniką. Już w wieku 10 lat opanowałam technikę do tego stopnia, że mogłam zwiększyć swoją siłę z 0,1 oozaru, mojej normalnej, do 1 oozaru. A w planach miałam jeszcze poziom 2, na którym planowałam osiągnąć siłę 5 oozaru. Ale moją olbrzymią wagą zainteresowali się urzędnicy, którzy postanowili zabrać mnie mojej mamie i przenieść mnie na dietę. Co jakiś czas przychodzili z policjantami i łapali moją mamę. Wtedy kazałam im ją puścić. Nie słuchali, to od razu używałam swojej techniki. Choć miałam dopiero siłę na poziomie 1 oozaru, co oznaczało 10 razy więcej siły niż normalnie, to i tak byłam w stanie zabić ich jednym ciosem, co też zrobiłam w obronie własnej mamy. Potem razem ukryliśmy zwłoki w głębi lasu, żeby nie ścigano nas za morderstwo. Moja przyjaciółka i ja zasłynęłyśmy w szkole jako Czarno Nogi Terror i Otyły Zabójca. Moja przyjaciółka to ta z jasnymi włosami, a moją mamą jest ta, którą znasz pod imieniem „Felina”.
-Już wcześniej zauważyłam między wami podobieństwo. – rzekła Chibi Usa. – Ile masz lat?
-Dokładnie 17 za 27. – rzekła Amelia. – Dlatego nie chciałam, żeby moja mama już teraz o mnie wiedziała. Inaczej mogłabym się już nigdy nie narodzić.
-Rozumiem. – rzekła Chibi Usa. – Ty i twoje koleżanki jesteście z przyszłości. A czy mogę wiedzieć, co wy tu robicie?
-Przybyłyśmy tu, żeby was ostrzec. – rzekła Amelia. – Za 10 lat królowa Syff i Schwarzenegger rozpoczną podbój świata. Wszyscy, których znasz zginął od pocisków wylatujących z rąk demonów arenowych. Tylko ci, którzy znajdą sobie jakąś kryjówkę, przeżyją ich ataki i będą żyć w strachu o własne życie, ilekroć wyjdą na ulicę.
-Czy moją mamę też to czeka? – spytała Chibi Usa.
-Może i będzie miała okazję walczyć. – rzekła Amelia. – Ale nie będzie miała czasu. Jej ciało zaatakuje choroba mrocznego chi, która odbierze jej życie. Przyczyną tego będzie to, że nie cierpi demonów wszelkiej maści. W mroku i roślina lubiąca cień nie urośnie. Ale moja koleżanka ma coś, co pomoże ci zapobiec temu. Zaraz wracam.
I skoczyła do Nickie, wzięła od niej butelkę i wróciła do Chibi Usy.
-Masz. – rzekła, dając jej butelkę. – Twoja mama powinna to wypić, jak tylko choroba się u niej odezwie.
-Co to jest? – spytała Chibi Usa.
-Mikstura przeciw chorobie mrocznego chi. – rzekła Amelia. – Poprzednie wersje przyspieszały odrabianie strat krwi tak, że osoba, która to zażyła, mogła bez ryzyka utraty życia stracić nawet hektolitry krwi, jeśli tyle zostało zakażone. To dodatkowo unicestwia nadmiary mrocznego chi. Ta wersja zamknie ofiarę choroby w jaju, z którego wykluje się ona w pełni uzdrowiona. W tej chwili choroba mrocznego chi jest nieuleczalna, ale za 27 lat to się zmieni.
Zaraz zobaczyły księcia.
-Idź do przyjaciół. – rzekła Amelia. – Ja i moje koleżanki pogadamy z twoim tatą.
-Dobrze. – rzekła Chibi Usa. – Widzimy się, kiedy się urodzisz.
I pobiegła do przyjaciół.
-No. – rzekł Książę Endymion, widząc Amelię i jej koleżanki. – Widzę, że jesteście z przyszłości. Możecie mi powiedzieć, kto wy jesteście?
-Oczywiście. – rzekła Nickie. – W końcu czekałyśmy na ciebie.
A w trawie niedaleko ukrywał się Knuspel, który cicho podsłuchiwał rozmowy.
-Goście z przyszłości? – pomyślał zaskoczony. – Co tu się dzisiaj dzieje?

►Ciąg dalszy nastąpi
Monika, jak Książę Endymion się dowiedział, była córką wójta Macieja rządzącego w Raichu Town i Koto, która niechcąco dostała się do świata ludzi. Natomiast ostatnia z dziewczyn okazała się być córką Inuyashy i Kagome. Zwariowane? Jeszcze bardziej zwariowane było to, że demony arenowe, które miały uderzyć za 10 lat, zamiast jednej ręki miały karabiny maszynowe albo kleszcze. Co zrobią nasi bohaterowie, kiedy dowiedzą się więcej? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Książę Endymion i Ludzie Pół Krwi”. Oby tylko Knuspel nie wypaplał informacji o tych dziewczynach z przyszłości.

</TEKST>

"W mroku i roślina lubiąca cień nie urośnie."

Postęp: 012/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Nie 9:27, 20 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 13. Ksiażę Endymion i Ludzie Pół Krwi.

<TEKST>

W poprzednim rozdziale:
►Saibamani przybyli na Ziemię, żeby podbić ją za pomocą całej swojej armii. I ich plan może by wypalił, ale na miejscu już były siły zdolne pokrzyżować im plany podboju planety.
►Shippo z pomocą Chibi Usy, Nikity, Ilony i Feliny miał zamiar powstrzymać Saibamanów, ale ich grupę ubiegły Nickie, Amelia, Monika i Akiko tworzące drużynę o nazwie „Ludzie Pół Krwi”. Ich grupa świetnie poradziła sobie nie tylko z Saibamanami, ale także ich księciem i królem. Z tym drugim rozprawiła się Amelia.
►Chibi Usa dowiedziała się od Amelii, że Felina za 10 lat zostanie mamą, ale za te 10 lat Królowa Syff znowu zacznie atakować ziemię. Neo Queen Serenity miała po tym czasie umrzeć na chorobę układu krążenia chi, która w świecie naszych bohaterów była jeszcze nieuleczalna. Amelia dała Chibi Usie istniejące dopiero za 20 lat jedyne lekarstwo na tą chorobę.
►Chwilę po tym, jak Chibi Usa otrzymała od Amelii lekarstwo na wspomnianą przez Amelię chorobę, zjawił się Książę Endymion i dziewczyny z drużyny „Ludzie Pół Krwi” przystąpiły do rozmowy z nim. Nikt jednak nie wiedział, że w trawie ukrywał się Knuspel, który podsłuchiwał rozmowę.

Książę Endymion podszedł bliżej dziewczyn, które nie miały żadnych zamiarów atakowania go.
-Nie wiem, co wy tu robicie. – rzekł. – Ale dobrze, że powstrzymałyście tych Saibamanów.
-Nie mogłyśmy pozwolić, żebyście się z nimi męczyli ponad 10 lat. – rzekła Nickie. – Zanim przejdziemy do rozmowy, przedstawimy ci się szybko. Ja mam na imię Nickie i jestem twoją wnuczką.
-Co? – rzekł Książę Endymion zaskoczony. – Jesteś córką mojej Małej Damy?
-Tak. – rzekła Nickie, kiedy Książę Endymion patrzył na Chibi Usę.
-Rzeczywiście. – stwierdził Książę Endymion. – Macie takie same rysy twarzy. Ale co się stało, że ty jesteś półdemonem, skoro twoja mama jest człowiekiem?
-Jakiś rok przed moimi narodzinami moja mama podjęła decyzję o związaniu się na stałe z jakimś mężczyzną i ruszyła na jego poszukiwania. – rzekła Nickie. – Ale z ludzi żaden jej nie chciał, gdyż dla nich wyglądała na przerośniętą ośmiolatkę. Jedynym, który, jak się dowiedziała, chciał mieć ją przy sobie, był Edward syn Shippo.
-Tego Shippo to ja znam. – rzekł Książę Endymion. – Już raz uratował Księżycowe Królestwo. Na dodatek Mała Dama w kółko mi o nim mówiła. A kim są pozostałe dziewczyny?
-Ja mam na imię Amelia. – rzekła Amelia, przedstawiając się. – Jestem córką Aleksa z Księżyca i Feliny mieszkającej na Ziemi.
-Felina, powiadasz. – rzekł Książę Endymion, patrząc na Felinę. – Czy to nie jest przypadkiem ta kotka w różowym ubraniu, co tam stoi?
-Tak. – rzekła Amelia. – To właśnie ona. Ale ja urodzę się dopiero za 10 lat, więc nie może o mnie jeszcze wiedzieć. Gdyby się dowiedziała, mogłabym się już nigdy nie narodzić.
-Ja jestem Monika. – rzekła Monika. – Córka tutejszego wójta i Koto, która przybyła tu przypadkowo. Jestem przywódczynią tej drużyny.
-Lubi rządzić, więc naumyślnie dałyśmy jej tą pozycję. – rzekła Nickie.
-Zauważyłem. – rzekł Książę Endymion.
-A ja jestem Akiko. – rzekła ostatnia z dziewczyn, trzymając miecz na ramieniu. – Córka Inuyashy i Kagome. Jedyny potomek demona w drużynie.
-Rozumiem. – rzekł Książę Endymion. – Trzy z was są w połowie krwi ludźmi i tylko jedna z was ma jej ¾. Więc ludzie pół krwi dominują i stąd ta nazwa.
-Mniejsza z tym. – rzekła Nickie. – Przybyłyśmy tutaj, żeby cię ostrzec przed upiorną przyszłością, jaka cię czeka.
-Co się wtedy stanie? – spytał Książę Endymion.
-Od dzisiaj licząc, macie 10 lat czasu spokoju, zanim Królowa Syff znowu uderzy, próbując zawładnąć całym światem. – rzekła Nickie. – Wtedy na Ziemi pojawią się demony, których świat nigdy przedtem nie widział i nie zobaczy, dopóki nie uderzą.
-Okropne potwory o metalowych rękach. – rzekła Monika. – Z pomocą tych rąk są w stanie nawet słonia zmiażdżyć na krwawą miazgę. Czołgi Raichu nie dadzą im rady.
-Wszyscy, którzy spotkali się z tymi potworami zginęli. – rzekła Akiko. – Ale ci, którzy się ukryli, przeżyli do dnia, z którego wyruszyłyśmy tutaj.
-Wszyscy, czy ludzie, czy wiewiórki, ukrywają się pod ziemią. – rzekła Amelia. – Nie ma bohaterów, gdyż oni wszyscy zginęli w potyczce z demonami arenowymi, gdyż nie byli na nią przygotowani.
-A co z nami? – spytał Książę Endymion.
-Neo Queen Serenity zachoruje na chorobę złego chi. – rzekła Amelia. – W samym momencie ataku choroby pozostanie jej 10 dni życia. Ty ruszysz powiadomić Chibi Usę o tym, ale zostaniesz zaatakowany przez demony arenowe i zginiesz. Wiadomość nie dotrze przez to do twojej córki, Neo Queen Serenity umrze i twoja Mała Dama dostanie szoku, przez który nie będzie widziała sensu walki. Na szczęście Chibi Usa dostała już lekarstwo, które uratuje jej mamę, jeśli ta zażyje je, skoro tylko czas nadejdzie. W tych czasach choroba złego chi jest nieuleczalna, ale za 20 lat dzięki magii to się zmieni.
-W porządku. – rzekł Książę Endymion. – Powiadomię ją, kiedy przyjdzie czas.
-Mamy nadzieję. – rzekła Nickie, wyjmując z kieszeni spodni bombę. – Widzimy się za 10 lat.
I rzuciła bombą o ziemię, czym narobiła dymu. Gdy dym opadł, czterech dziewczyn już nie było.
-Nie wiem, kim one są. – rzekł Shippo. – Ale muszą wiedzieć o bombach zasłonowych.
-Słuchajcie. – rzekł Książę Endymion, stając przed nimi. – Nie wiem, czy wiecie, ale te dziewczyny miały nas ostrzec.
-Ostrzec? – zdziwił się Shippo. – Przed czym.
-Właśnie, książę. – pomyślał Knuspel, wychodząc na niego. – Chyba, że ja mam powiadomić ich o tym wszystkim.
-Co? – zdziwił się Książę Endymion, patrząc na niego. – To ty też mówisz?
-Knuspel nie mówi. – rzekła Chibi Usa. – Po prostu używa własnych myśli, żeby porozumiewać się z otoczeniem.
-Słyszałeś, o czym rozmawiałem z tymi dziewczynami? – spytał Książę Endymion.
-Oczywiście. – pomyślał Knuspel. – I jeśli nie powiesz moim przyjaciołom, to ja pomyślę to do nich.
-Tylko nie o tych dziewczynach. – pomyślał Książę Endymion przerażony.
-Spokojna głowa. – pomyślał Knuspel. – O tożsamości tych czterech dziewczyn moje myśli milczą jak grób.
I zaraz cała grupa dowiedziała się o wydarzeniach, które wydarzą się za 10 lat, które właśnie się zaczęły.
-A więc od tej chwili mamy 10 lat, żeby przygotować się do walki z królową Syff, bo ona wznowi ataki na świat dokładnie po upływie tego czasu? – rzekła Felina.
-Dokładnie. – pomyślał Knuspel. – Będziemy musieli mocno zmobilizować siły. I jeszcze współpracować z Księżycem, gdyż jemu też grozi niebezpieczeństwo, z którym za 10 lat przyjdzie nam walczyć. Musimy trenować ciężej niż dotąd.
-Spokojnie. – rzekła Chibi Usa. – Z królową Syff tym razem sobie poradzę.
-Nie byłbym tego taki pewien, Chibi Usa. – rzekł Shippo. – Królowa Syff już raz zmieniła cię w niemowlę. W każdej chwili może to zrobić ponownie. Dlatego tym bardziej ty też musisz trenować, żebyśmy mogli odeprzeć jej ataki.
-Jakby co, to jestem u siebie. – rzekł Książę Endymion. – Wiecie. Królowa zaraz by podejrzewała, że tutejsze demony mnie porwały i zaatakowałaby je nawet w piekle.
I zaraz teleportował się na Księżyc.
-I co robimy. – spytała Felina. – Neo Queen Serenity nie będzie nas chciała wysłuchać, bo dla niej ja jestem demonem, Chibi Usa nie jest już przez nią uważana za jej córkę, a Nikita i Shippo nie mogą, bo naprawdę są demonami.
-To może ja z nią pogadam? – pomyślał Knuspel. – Umiem składać propozycje nie do odrzucenia.
-To nie wypali. – rzekł Shippo. – Już i Puschela wzięła za demona, bo mówił. I ciebie też weźmie. Pozostaje tylko jedna osoba, która może z nią pogadać.
-To znaczy? – spytała Nikita.
-Rainman. – rzekł Shippo. – Powinniśmy go znaleźć na świetlicy. Chodźmy tam.
I zaraz cała grupa skierowała się na Świetlicę Pod Straconą Duszą.
-Rozumiem. – rzekł Rainman po wysłuchaniu ich. – Mamy zatem 10 lat, zanim królowa Syff rozpocznie nową falę ataków. To jest już bardzo nieprzyjemne.
-Nie zapominaj o mojej mamie. – rzekła Chibi Usa. – Może dla niej nie jestem już jej córką, ale ona dla mnie nadal jest moją mamą. I dlatego nie pozwolę, żeby umarła na chorobę mrocznego chi.
-To nie będzie łatwe. – rzekł Rainman. – Księżyc też zostanie zaatakowany?
-Właśnie tak. – pomyślał Knuspel.
-Trzeba będzie powiedzieć Neo Queen Serenity o wszystkim, co nas czeka za 10 lat. – rzekł Rainman. – Potem trzeba będzie wybudować u nich sale grawitacyjne. A o tym, jak taką zbudować, wiedzą najlepiej w tej chwili tylko demony zaprzyjaźnione z nami.
-I tu właśnie jest haczyk. – pomyślał Knuspel. – Neo Queen Serenity nie cierpi demonów. Nawet Saiyan za nich bierze, gdyż ci mają małpie ogony, których ludzie nie mają, jeśli ich przodkiem nie była przynajmniej jedna osoba z rasy Saiyan.
-I dlatego to właśnie ja będę musiał pogadać z Neo Queen Serenity. – rzekł Rainman. – Oby tylko chciała mnie wysłuchać, zamiast kazać swoim żołnierzom wtrącić mnie do lochu.
-Idę z tobą. – rzekł Shippo. – Wolałbym, żeby Inuyasha nie truł mi dnia, co jest dla niego typowe.
-W porządku. – rzekła Chibi Usa. – Poćwiczę trochę z Tupu. Ona też może pomóc za 10 lat.
I tak oto rozstali się. Rainman i Shippo ruszyli na Księżyc, a po drodze Shippo przebrał się za szpiega, przybierając przed tym swoją ludzką postać.
W jedną godzinę udało im się dotrzeć do Neo Queen Serenity, do rozmowy z którą przystąpił tylko Rainman. Shippo czekał na niego na zewnątrz.
-Co?!!! – krzyknęła Neo Queen Serenity dosłownie piekląc się na Rainmana. – Mam zezwolić przyjaźniącym się z tobą demonom na swobodne bieganie poi ulicach mojego królestwa?!!! Aż taki jesteś szalony?!!!
-Spokojnie, królowo. – rzekł Rainman. – Ziemia i Księżyc za dziesięć lat staną w obliczu zagrożenia, którego Księżyc nie odeprze bez pomocy Ziemi.
-A co ja będę miała z pozwolenia demonom na przebywanie tutaj miała?!! – wrzeszczała Neo Queen Serenity. – Zagładę?!!! Żaden demon nie będzie tu chodził!!!
-Słuchaj. – rzekł Rainman. – Za 10 lat będziemy potrzebowali siły zdolnej ustać w normalnych warunkach przy grawitacji 10 tysięcy razy silniejszej niż na Ziemi, gdyż po upływie tych dziesięciu lat cała Ziemia zostanie opanowana przez demony arenowe, które zaraz potem przyczynią się do zagłady Księżyca.
-Nic mnie nie obchodzi, co te demony, o których mówisz, zrobią z Ziemią!!! – krzyknęła Neo Queen Serenity. – Żaden demon nie stanie bezkarnie w moim królestwie!!! Koniec Kwestii!!!
-Nie obchodzi cię, co te demony zrobią z Ziemią? – rzekł Rainman. – W porządku. Rozumiem, że nie obchodzą cię twoi rodzice, którzy przecież zostali na Ziemi.
-Co masz na myśli? – rzekła Neo Queen Serenity.
-Wiem, że masz mamę i tatę na Ziemi. – rzekł Rainman. – I brata. Nie wiedzą, że jesteś Czarodziejką z Księżyca. Bardzo jednak jej ufają. Wierzą, że ona zawsze ich obroni. Chyba nie chciałabyś, żeby się na tobie zawiedli? A może chcesz, co?
Neo Queen Serenity nie kryła, że to ją bolało. Jako Czarodziejka z Księżyca nigdy dotąd nie rozczarowała swoich wielbicieli. I tym razem też nie zamierzała. W końcu mając wybór między pozwoleniem demonom na przebywanie w jej królestwie, a tym, że jej wielbiciele się na niej zawiodą, zdecydowała się na tą pierwszą możliwość.
-Umiesz przekonać mnie do swojego zdania. – rzekła. – Poddaję się. Nie mogę odrzucić twojej propozycji. Wygrałeś. Przez najbliższe 15 lat od tej chwili wszystkie zaprzyjaźnione z tobą demony mają prawo swobodnie chodzić po moim królestwie. Ale po upływie tych piętnastu lat nie chcę tu żadnego demona oglądać.
Shippo stał na zewnątrz i słyszał wszystko.
-Mówią, że racja silniejszego zawsze lepsza bywa. – rzekł. – Oby tylko te 10 lat to było dość czasu na wyszkolenie dobrej obrony.
-Dziękuję. – rzekł Rainman, cofając się lewą nogą wysuniętą do królowej.
-Czekaj. – rzekła Neo Queen Serenity. – Może byś okazał mi należny mi szacunek, co?
-Gdzie wasza wysokość ma oczy, że nie widzi, że to właśnie robię? – rzekł Rainman. – W starożytnym Egipcie władcy okazywano szacunek poprzez wysunięcie w jego stronę lewej nogi.
I wyszedł.
-To ci dopiero. – rzekła Neo Queen Serenity. – Skąd on tyle wie?
-I co? – spytał Shippo, widząc, że Rainman wychodzi.
-Udało się. – rzekł Rainman. – Przez 15 lat wszystkie demony, które są ze mną zaprzyjaźnione, mogą tu chodzić do woli. Ale ani dnia dłużej.
-Te piętnaście lat wystarczy, żeby Ziemia i Księżyc przygotowały się do potyczki, która niebawem już nas czeka. – rzekł Shippo. – Zawiadomię Kameleona.
-Nie trzeba. – rzekł Kameleon, który właśnie się zjawił. – Wiem o wszystkim. Ale teraz proszę o dowód bycia twoim przyjacielem.
-Proszę. – rzekł Rainman, dając mu kartę, na której były wszystkie informacje o nim. – Oto ona.
Kameleon zaraz zobaczył na karcie swoje dane osobowe.
-W porządku. – rzekł. – Teraz przejmuję tu komendę nad budownictwem. Potrzebne tu będą specjalne sale treningowe na walkę, która nas czeka za 10 lat.
-Powodzenia z budową. – rzekł Rainman i razem z Shippo udali się z powrotem na Ziemię.
Kameleon zaraz zobaczył, że za nim stoi Rei.
-Więc Neo Queen Serenity pozwoliła ci chodzić tutaj. – rzekła Rei.
-Tylko demonom zaprzyjaźnionym z Rainmanem. – rzekł Kameleon i pokazał kartę, którą przed chwilą dostał od Rainmana.
-W porządku. – rzekła Rei, sprawdziwszy mu kartę, po czym mu ją oddała. – Możesz tu chodzić.
-Za 10 lat czeka nas ciężka walka. – rzekł Kameleon. – Nie mogę walczyć, ale pomogę wam zbudować sale treningowe, które pomogą wam w treningach.
#tydzień później#
Chibi Usa była w Sali grawitacyjnej na Ziemi i walczyła z Feliną i Tupu. Wszystkie dziewczyny były już bardzo mocno zmęczone.
-Może by tak mała przerwa, co? – spytała Felina. – Już nie mam siły. Muszę odpocząć.
-Nie mamy czasu. – pomyślał Knuspel. – Z każdym dniem mamy coraz mniej czasu do ataku. Musimy być gotowi. Zaczęliśmy przy 10 G, ponieważ nie walczyłaś jeszcze przy takim ciążeniu.
-Właśnie. – rzekła Tupu. – Dla mnie to żaden trening przy takiej słabej grawitacji, ale przecież muszę pomóc ci stać się silniejszą.
-I ja przy okazji i siebie rozwijam. – rzekła Chibi Usa.
-A Knuspel nie może trenować z nami? – spytała Felina.
-Przecież on walczy nożami. – rzekła Chibi Usa. – Rozwija swoje techniki walki trzema nożami, ponieważ, jak będziemy mieli do czynienia z demonami arenowymi, jego styl walki trzema nożami może okazać się bardzo pomocny.
-No, dobra, dziewczyny. – pomyślał Knuspel. – Kontynuujemy trening.
I jednym atakiem przeciął na pół stojące przed nim drewno przeznaczone do kominka.
Kameleon był na Księżycu i właśnie kończył nadzorować budowę pierwszej Sali treningowej.
-Ostrożnie. – rzekł do robotników. – Jeśli choć trochę uszkodzicie tą płytę, nici z całego budynku. A jedyni, którzy są w stanie poradzić sobie z awarią, to najmądrzejsi z Saiyan.
Płyta zaraz została opuszczona delikatnie i buda miała już sufit.
-Doskonale. – rzekł. – Teraz musimy zacementować dziury, żeby w środku było ciepło.
Neo Queen Serenity widziała to niedaleko terenu.
-Szkoda, że dałam temu Rainmanowi słowo. – rzekła Neo Queen Serenity. – Mam nadzieję, że te 15 lat przejdzie jak ręką odjął.

►Ciąg dalszy nastąpi
Minął rok od odparcia ostatniego ataku Saibamanów. Chibi Usa zaczynała odczuwać prawdziwą samotność, ale bała się reakcji mężczyzn rasy ludzkiej na jej słowa. To powodowało, że nie mogła skupić się na treningu. Z pomocą jednego wieczoru przyszedł Edward, który postanowił dodać jej otuchy, domyślając się, co ją gnębi. Ale o tym więcej opowiem w następnym rozdziale zatytułowanym „Rok później”.

</TEKST>

"Żaden demon nie będzie tu chodził!!!"

Postęp: 013/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Pon 8:35, 21 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 14. Rok później.

<TEKST>

Zgodnie z zapowiedzią dziewczyn należących do grupy „Ludzie Pół Krwi” za 10 lat Ziemia zostanie zaatakowana przez królową Syff i jej demony arenowe, które będą miały pewne części ciała zastąpione bronią. Chibi Usa otrzymała od Amelii lekarstwo przeciwko chorobie, na którą Neo Queen Serenity miała w przyszłości umrzeć. Rainman poinformowany przez Shippo i resztę udał się na Księżyc, żeby poprosić Neo Queen Serenity o pozwolenie niektórym demonom na przebywanie w Księżycowym Królestwie. Mimo oporu królowa zgodziła się, gdyż nie chciała zawieźć tych, którzy jej ufali. Więc ostatecznie zgodziła się na to, żeby demony zaprzyjaźnione z Rainmanem mogły chodzić po Księżycu swobodnie przez 15 lat. Czy to jednak wystarczy, żeby Ziemia i Księżyc były bezpieczne? A może trzeba będzie więcej wysiłku włożyć w trening obrony? I tym jeszcze się nie dowiemy, tylko skupimy się na problemie jednej wojowniczki, która była na Ziemi i trenowała z przyjaciółmi.
Zacznijmy od wydarzeń na Księżycu. Neo Queen Serenity stanęła tego dnia na balkonie i zauważyła, że całe miasto zawiera aż 13 siłowni.
-To już rok minął, od kiedy zgodziłam się na to, żeby te demony przechadzały się tutaj. – rzekła. – Mam nadzieję, że te 14 lat, które jeszcze zostały, szybko przejdą.
-Nie masz się, co tak denerwować. – rzekł Książę Endymion. – Demony, które stoją po stronie Rainmana, to nie są te same, z którymi kiedyś walczyliśmy. A tamte były gorsze od tych.
-Skąd ty to możesz wiedzieć? – spytała Neo Queen Serenity. – Przecież to demony i tego nie można zmienić.
-To, że są demonami, to od razu widać. – rzekł Książę Endymion. – A to, że nie mają nic wspólnego z tymi, które zwalczaliśmy w przeszłości, widać jak na dłoni i gdybyś tylko przestała być uprzedzona na demony, mogłabyś to bez trudu zobaczyć. Dokładnie tak, jak to Rainman zobaczył.
-O tym wariacie mi nie przypominaj. – rzekła Neo Queen Serenity. – Nie życzę sobie o nim słyszeć. Jasne?
-Tchórzu. – rzekł Książę Endymion, czytając na głos komiks. – Czy ty mnie w ogóle słuchałeś? W porządku. Płacz dalej. Tchórze ciągle to robią.
-Co ty czytasz? – spytała Neo Queen Serenity.
-To o shinobi, w ciele którego został uwięziony bardzo potężny demon. – rzekł Książę Endymion, pokazując okładkę. – Gdybyś choć trochę z tego przeczytała, może byłabyś w stanie choć troszeczkę łatwiej odnaleźć swoją córkę.
-Nie wiem, kto wpadł na taki pomysł. – rzekła Neo Queen Serenity. – Ale ktokolwiek to był, powinien zabić tego demona, a nie pieczętować go w ludzkim ciele.
Przenieśmy się teraz na Ziemię. Puschel, który właśnie pracował nad atakami, wystrzelił z dłoni ognistą kulę, która zaczęła krążyć po całej sali.
-W porządku. – rzekł, składając dłonie do uderzenia. – Teraz spróbuję to zatrzymać. Ka!!! Me!!! Ha!!! Me!!!
-Ha!!! – krzyknął, wystrzeliwując pocisk w stronę kuli. Zderzenie ataków spowodowało tyle dymu, że trudno było cokolwiek zobaczyć.
-No to żeś narobił dymu. – rzekła Chibi Usa. – Nawet nie wiem, co ty za sajgon tu zrobiłeś.
Dym opadł i wyłonił się z niego Puschel.
-Widzę, że nic ci nie jest. – rzekła Chibi Usa.
-Jasne, że nie. – rzekł Puschel. – Ale utrzymanie się na nogach z tym balastem kosztuje mnie bardzo dużo energii.
I zrzucił balast.
-Od razu mi lżej się zrobiło. – rzekł. – Twoja kolej, Chibi Usa.
-Nie ma sprawy. – rzekła Chibi Usa. – I tak już się przyzwyczaiłam do tej grawitacji.
-W porządku. – rzekł Puschel. – Teraz popracujesz nad wytrzymałością. Shippo ciągle mawiał, że ci tego brakuje, skutkiem czego bardzo szybko się męczysz podczas używania demonicznej mocy. Musisz więc zwiększyć swój limit. Spróbuj dla przykładu rozbić te dachówki. I nie zostaw nawet jednej nietkniętej.
I ułożył blok z dachówek.
-To nie będzie trudne. – rzekła Chibi Usa, patrząc na niego.
Puschel zaraz ułożył dachówki w stos, na którym było aż 50. Ale Chibi Usa miała przez ten czas myśli, które na chwilę wybiły ją z rzeczywistości.
-Ponieważ teraz jestem demonem, a nie człowiekiem, trudno mi będzie znaleźć chłopaka. – pomyślała. – Mam nadzieję, że to jednak łatwo mi pójdzie. Jeszcze łatwiej niż ten trening.
-Chibi Usa. – rzekł Puschel, przywołując ją do rzeczywistości. – Śpisz?
-Nie. – rzekła Chibi Usa. – Tylko tak myślałam.
Zaraz wzięła ręką zamach i jak uderzyła w jedną dachówkę, tak przecięła dłonią wszystkie na pół i nawet nie oszczędziła płyty, na której dachówki stały.
-Chibi Usa. – rzekł Puschel. – Hamuj trochę swoje ciosy. Znowu uszkodziłaś podłogę.
-Przepraszam. – rzekła Chibi Usa. – Jestem ostatnio taka rozkojarzona. Nie wiem, dlaczego.
-Może zachorowałaś? – rzekł Puschel. – Wyjdź na dwór i zaczerpnij świeżego powietrza.
-Dziękuję za radę. – rzekła Chibi Usa. – Tak zrobię.
I wyłączyła grawitację, po czym wyszła na dwór.
-To już piąta płyta w tym tygodniu. – rzekł Puschel, wyciągając z podłogi zniszczoną płytę podłogową. – Będę musiał uprzątnąć tą płytę i zastąpić ją inną.
I skierował się do schowka. Ale, gdy tam zajrzał, zobaczył, że była tam już tylko jedna płyta podłogowa.
-To już ostatnia. – rzekł. – Jeśli Bardock tu kiedyś się pojawi, zapytam go, czy nie przytransportuje więcej. Chyba, że Chibi Usa przestanie rozwalać płyty podłogowe w tym pomieszczeniu.
I zaraz umieścił płytę w dziurze po tej rozbitej, którą wyjął.
-No, dobra. – rzekł. – Wracam do treningu.
-Jeśli nie masz nic przeciwko, ja też potrenuję. – rzekła Sue, która stanęła obok niego.
-Nie mam zastrzeżeń. – rzekł Puschel i zaraz włączył grawitację na dwukrotną siłę, po czym razem z Sue zaczęli trening.
Godzinę później Rainman był na świetlicy i pracował nad tokamakiem, którego konserwował właśnie.
-Ale ciężka robota. – rzekł. – Ale cóż. Jeśli ja tego nie zrobię, to nikt tego nie zrobi. Cała drużyna bierze urlopy, a tokamak wygląda konserwacji, które powinny mieć miejsce przynajmniej co roku. Harold ciągle o Henrym Aroldzie, Killer o Karolu Illerze,… a wszystkie wymówki o nieistniejących naprawdę lekarzach kończą się tak samo. Odradzaniem pracy. Wiem, że lekarze, którymi się zasłaniają, istnieją tylko na papierach, ale nie mogę za każdym razem wzywać policji tylko dlatego, że moi mówią o lekarzu, który w rzeczywistości nie istnieje.
-Przepraszam. – pomyślał Knuspel, wchodząc. – Mogę wejść?
-Proszę. – rzekł Rainman, na co Knuspel zaraz rozsiadł się na jego krześle.
-Co cię do mnie sprowadza? – spytał Rainman.
-Chodzi o Chibi Usę. – pomyślał Knuspel. – Znowu uszkodziła podłogę na siłowni grawitacyjnej. Wiem, bo Puschel znowu ją upomniał, żeby trochę hamowała swoje ciosy. Na dodatek na siłowni skończyły się płyty, bez których nie możemy już naprawiać podłogi po każdym takim wypadku.
-Przykre. – rzekł Rainman.
-W jednej z książek w waszej bibliotece wyczytałem, że starożytni Grecy w celu upiększania swoich miast budowali swoje budynki z marmuru. – pomyślał Knuspel. – Może mógłbyś coś na to zaradzić?
-Niestety. – rzekł Rainman. – Drużyna Raichu ma w swoich podziemiach tylko hodowlę drzew, które mogą być wycięte tylko w razie poważnej potrzeby. Ale drewna powinno wystarczyć na nową podłogę.
-A marmurowych płyt zrobić się nie da? – pomyślał Knuspel. – Przecież drewno jest brzydsze niż marmur.
Rainman zaraz wyczołgał się spod tokamaka.
-Knuspel. – rzekł. – Drużyna Raichu jeszcze pracuje nad syntetycznym marmurem. Ale uzyskanie tego surowca w ilościach wystarczających na piękne kwatery główne, siedziby i posadzki jest bardzo energochłonne. Dlatego w kwaterze głównej stoi już maszyna pozwalająca na masową produkcję marmuru, jednak gdyby ta maszyna została uruchomiona, to prądu, którego Raichu i sprzymierzeńcom ledwie starczy na cały rok, nie starczyłoby na więcej, niż na pół godziny, a w tym czasie wyszłaby z maszyny tylko jedna bryła marmuru. A to i na podłogę na naszej siłowni może okazać się za mało. Dlatego muszę najpierw przebudować budynki tak, że każdy będzie miał własne zasoby energii elektrycznej czerpanej z energii słonecznej. Dopiero, kiedy ten eksperyment się powiedzie, i wszystkie budynki będą z niego korzystać, mogę uruchomić fabrykę marmuru.
-W porządku. – pomyślał Knuspel. – No to wracam już do ogrodu. Miłego dnia.
I wyszedł.
-Nie wiem, co gryzie Chibi Usę tak bardzo, że przez nią nie ma już płyt na podłogę. – rzekł Rainman. – Ale mam nadzieję, że szybko jej przejdzie.
I wszedł z powrotem pod tokamaka, pod którym wznowił robotę.
-Trzeba będzie zakonserwować ten generator. – rzekł Rainman. – Jeśli zapasy prądu się wyczerpią, to tylko ten tokamak będzie w stanie zaopatrzyć ten budynek w prąd.
I zaczął dalej sprawdzać sprzęt.
Chibi Usa była sama i godzinę po tej scenie na świetlicy stała już na pustej polanie w lesie i oglądała okolicę.
-To już około 6 lat, od kiedy zostałam demonem. – rzekła. – W międzyczasie już prawie dorosłam. Miałam 10 lat, gdy tu wróciłam, a teraz mam 16. A moje piersi wyglądają, jakbym miała dopiero osiem.
I usiadła na pniu, który był niedaleko niej.
-I co ja teraz zrobię. – rzekła. – Moja mama uważa mnie za demona i nigdy nie przyjmie ciepło, nawet, jeśli wynik testu pokrewieństwa między nami będzie pozytywny. A mężczyźni na świecie nie wybiorą sobie na dziewczynę swojego życia takiej przerośniętej małolaty, za którą mnie niektórzy w tej okolicy nazywają
-Wszyscy poza mną. – rzekł Edward, stanąwszy za nią. – Wcale tak nie uważam.
-Nie? – rzekła Chibi Usa.
-Szedłem właśnie tędy i szukałem trufli, kiedy nagle zobaczyłem, że wyglądasz, jakby coś cię dręczyło. – rzekł Edward. – Cóż, pomyślałem sobie. Zostawić jej bez pomocy nie mogę. Więc porzuciłem szukanie trufli i podszedłem do ciebie pomóc ci w rozwiązaniu twojego problemu.
-Skoro już przy tym jesteśmy, to pewnie wiesz, co mnie dręczy. – rzekła Chibi Usa.
-Dobrze wiem. – rzekł Edward. – Urodziłaś się jako normalny człowiek, ale chcąc, czy nie, stałaś się w pewnym stopniu demonem, przez co ciężko ci jest przywyknąć do swojego nowego wizerunku w dorosłym życiu.
-Na to wygląda. – rzekła Chibi Usa. – Gdy moja mama była w moim wieku, miała wydatniejsze piersi niż ja w tej chwili. A ja wyglądam jak jakaś przerośnięta ośmiolatka z ramionami porośniętymi włosami. Wiem, że to mi się przydaje w walce, ale z życiu … Przecież wcześniej byłam normalną dziewczynką. A przynajmniej do dnia, kiedy królowa Syff zamieniła mnie w niemowlę.
-Dobrze wiem, co czujesz. – rzekł Edward. – Wielu mężczyzn rasy ludzkiej wybiera sobie kobiety po ich biuście. Te, które nie mają wydatnych piersi, są przez to skazane na bezpotomną śmierć. To nie jest prawdziwa miłość. Czytałem, że miłość nie szuka poklasku. To może wyjaśniać, dlaczego dziewczyny mojej rasy demonów mają wydatne piersi jedynie między ostatnim tygodniem ciąży, a końcem piątego roku liczonego po porodzie. Ty nie przywykłaś do tego, więc takie życie jest ci na razie obce. Oczywiście te 5 lat to najdłuższy czas, przez jaki dziewczyny z mojej rasy demonów mogą karmić piersią, więc wielkość piersi i tak nie ma u nich znaczenia.
-Chcesz powiedzieć, że… – rzekła Chibi Usa.
-Tak. – rzekł Edward. – Wiele mężczyzn, wybierając sobie kobietę na całe życie, kieruje się wielkością jej biustu. Ale mnie jest obojętne, jak duże są piersi dziewczyny. Na to w mojej rasie nie zwraca się uwagi. Chociaż i tak wiem, dlaczego mężczyźni patrzą na piersi dziewczyny. Uważają, że takie piersi mają tylko dobre dziewczyny. Uważają, że im większe piersi kobiety, tym jest ona lepsza. Ale rzeczywistość często okazuje się inna. Facet wybiera sobie dziewczynę o największych piersiach i myśli, że lepiej wybrać nie mógł. Ale już po jakichś dziesięciu latach okazuje się, że wybierając sobie dziewczynę, nie powinien kierować się jej wyglądem, ale jej sercem. Wiele cię obserwowałem i muszę stwierdzić, że wyrosłaś już na bardzo miłą dziewczynę.
-Myślisz, że pewnego dnia znajdę kogoś, kto zwróci na to uwagę? – spytała Chibi Usa.
-Jeśli to nie będzie ktoś z ludzi, może być i demon. – rzekł Edward. – Możliwe, że ten, kto zwrócił uwagę na to, że jesteś miła i polubił to w tobie, właśnie z tobą rozmawia.
-Wiesz, że moja mama nie cierpi demonów. – rzekła Chibi Usa. – Gdyby doszło do niej, że wychodzę za jednego, od razu by mnie zamknęła w pałacu i zabroniła stamtąd wychodzić, aż przestanę o tym myśleć, co oznacza całą wieczność, jeśli będzie musiała mnie na tak długo zamknąć.
-Rozumiem, że zanim tu przybyłaś, zamknęła cię za to, że ufałaś w dobroć mojego taty i dlatego uciekłaś. – rzekł Edward. – Ale jedno musisz wiedzieć. A mianowicie to, że choć dla swojej mamy nie jesteś już następczynią tronu Księżycowego Królestwa, zawsze możesz objąć tam władzę, kiedy ona już umrze, do czego twoja ręka nie może się w żaden sposób przyczynić. Ale pamiętaj. Życie toczy się dalej. O jednym musisz wiedzieć. Biust nie uczyni z ciebie kobiety. O twojej dorosłości bowiem świadczą twoje czyny w społeczeństwie. Wygląd ma do tego tyle, co kot napłakał.
-Chyba rozumiem, co chcesz powiedzieć. – rzekła Chibi Usa.
-Jeśli kiedykolwiek będziesz miała kompleksy z powodu swojego wyglądu, przypomnij sobie tą rozmowę ze mną. – rzekł Edward. – Od razu będzie ci lżej. A przyjść do mnie też możesz. Pomogę ci, jak tylko będę umiał. Bo ty i ja jesteśmy razem. Jedno powinno pomagać drugiemu.
-Dziękuję. – rzekła Chibi Usa. – Już się czuję lepiej. A teraz wracam do ćwiczeń na siłę i wytrzymałość. Muszę nabrać siły i wytrzymałości, jeśli mam z powodzeniem odeprzeć atak przeciwko cyborgom arenowym.
I ruszyła w stronę ogrodu.
-I pamiętaj. – rzekł Edward. – Piersi nie czynią kobiety.
-Postaram się nie zapomnieć. – rzekła Chibi Usa. – Obiecuję.
-Nie składa się obietnic, których nie jest się w stanie dotrzymać. – rzekł Edward.
-Bez obawy. – rzekła Chibi Usa. – Jeśli nie uda mi się dotrzymać za pierwszym razem, nie tylko nie cofnę tego, ale też spróbuję następnym razem spełnić. To jest moja droga Sailor Senshi. Przynajmniej tego, co z dawnej mnie jeszcze we mnie zostało.
-Daj z siebie wszystko. – rzekł Edward. – Od tego zależy przyszłość Ziemi i Księżyca.
Chibi Usa pozdrowiła go gestem dłoni i pobiegła na siłownię w ogrodzie.
Puschel i Sue godzinę przed jej przybyciem poszli do domu, ale w sali były już Felina i Tupu, którym Knuspel towarzyszył.
-Ale ciężki dzień żeśmy mieli. – rzekła Tupu.
-To możesz powiedzieć głośno. – rzekła Felina, patrząc na swoją szablę, która podłączona do prądu ładowała się. – Bez swojej broni nie mogę się łatwo ukrywać przed królową Syff. Jeśli dojdzie do niej, że żyję, znowu będzie próbowała mnie zabić. A dopóki jest przekonana, że ja nie żyję, nie przyjdzie jej do głowy, żeby mnie zaatakować.
-I nie dowie się, bo rozwalimy ją, zanim wiadomość do niej dotrze. – rzekła Chibi Usa.
-Chwilowo nie mogę walczyć, bo moja broń się ładuje. – rzekła Felina. – Potrenuj z Tupu.
-Ale uprzedzam. – rzekła Tupu. – Tylko ataki walki w ręcz. Żadnych duchowych, energetycznych, iluzji, czy atutowych. Zakaz ataków atutowych dotyczy również ataków walki w ręcz.
-Dobrze wiem, że tych ataków nie mogę używać w walce z tobą, ponieważ nie umiesz wykonać ataków duchowych, iluzji czy energetycznych, a własnych ataków atutowych też nie masz. – rzekła Chibi Usa.
-Ale to jest dozwolone. – rzekła Tupu i przeszła w SSJ4.
-To będzie ciekawy trening. – rzekła Chibi Usa i zaraz pokryła ją czerwona aura, jej czerwone oczy zmieniły źrenice z białych owalnych na czarne szparowate, a na twarzy pojawiły się czerwone trójkąty z czarnymi obwódkami po 3 na każdym policzku. Do tego koki, w które były związane jej włosy, same się rozwiązały i włosy jej się swobodnie najeżyły.
-No to do dzieła. – rzekła Tupu, ruszając do ataku.
-I nie traćmy czasu, jeśli chcemy odeprzeć atak. – rzekła Chibi Usa.
Zaraz doszło między nimi do konfrontacji, która była tylko początkiem ich treningu. Czy to jednak wystarczy na odparcie ataku z przyszłości? I czy Neo Queen Serenity naprawdę zachoruje? Tego nie możemy być pewni, ale jednego możemy. Ta historia dopiero się zaczęła.

►Ciąg dalszy nastąpi
A propos Neo Queen Serenity. Ta miała jednego dnia zły humor. Powód? Gdy Puschel ją podwoził, zsikała się ze strachu, bo Puschel prowadził z zawiązanymi oczami. Wściekła z powodu tej wpadki kazała Chibi Usie i reszcie, żeby zrobili prawa jazdy. Jej rozkaz nie dotyczył jedynie Puschela, który po wpadce na egzaminie prowadzonym przez Tyrano Endymiona został uznany za niezdolnego do prowadzenia samochodu i zbanowany ze wszystkich egzaminów. Ale więcej o najbliższej historii opowiem w następnym rozdziale zatytułowanym „Prawo jazdy”.

</TEKST>

"A marmurowych płyt zrobić się nie da?"

Postęp: 014/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Wto 9:32, 22 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 15. Prawo jazdy.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się jednego dnia, kiedy Neo Queen Serenity krzyczała, jak Puschel podwoził ją do urzędu gminy. Nie byłoby w tym nic przerażającego, gdyby nie fakt, że Puschel … prowadził samochód, mając zawiązane oczy.
-Odwiąż wreszcie swoje oczy!!! – krzyczała. – Jeszcze nas zabijesz tą jazdą.
Puschel jednak bez kłopotów utrzymał stałą prędkość jazdy i wjechał na teren urzędu gminy.
-Proszę. – rzekł. – Już jesteśmy.
-Nareszcie. – rzekła Neo Queen Serenity. – A już myślałam, że umrę ze strachu.
I wysiadła. I wtedy zobaczyła plamę. Dotknęła jej. Plama była mokra i ciepła. Pomacała sobie bieliznę, to okazało się, że i ta była mokra.
-Ty wariacie!!! – krzyknęła do Puschela. – Już ja cię nauczę normalnie jeździć!!! Wyślę cię do szkółki niedzielnej, jak znowu będę w ogrodzie!!!
I weszła do urzędu, trzaskając drzwiami.
-Przecież mnie zbanowali ze szkółek niedzielnych. – rzekł Puschel, zawiązując sobie oczy. – Wiedziałaby o tym, gdyby pozwoliła mi, bym pokazał jej akt zbanowania, który dostałem od komisji, kiedy mnie ze szkółki niedzielnej Stuarta wyrzucali.
I zaraz odjechał do ogrodu.

Gdy znalazł się z powrotem w ogrodzie, opowiedział wszystkim o tej całej przygodzie.
-No to mamy problem. – rzekła Chibi Usa. – Moja mama widać nie przywykła do jazdy z kimś, kto umie prowadzić tylko z zawiązanymi oczami.
-To nie ma sensu. – pomyślał Knuspel. – My wiemy, że Puschel umie prowadzić tylko z zawiązanymi oczami. Książę Endymion też o tym wie. Ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że Neo Queen Serenity nic o tym nie wie.
-A może Puschel powinien zacząć jeździć bez opaski na oczach? – rzekła Tupu.
-A co ja na to poradzę, że dopóki nie zawiążę sobie oczu, rozbijam się, skoro tylko ruszę? – rzekł Puschel, odpowiadając pytaniem na pytanie.
-Może oglądałeś za dużo tego „Spongeboba” i twój mózg zrobił się gąbczasty? – pomyślał Knuspel.
-A skąd masz pewność, że Puschel cierpi na adrenoleukodystrofię, czy jakkolwiek to się nazywa? – rzekła Felina. – Znalazłeś gdzieś w jego domu butelki z olejem Lorenza?
W tym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich wściekła Neo Queen Serenity.
-Wyłączyć grawitację. – rzekła. – Natychmiast.
-W porządku. – pomyślał Knuspel, wskakując na pulpit kontrolny. – Wszystko, co każesz, wasza wysokość.
I wyłączył grawitację w pomieszczeniu, na co Neo Queen od razu weszła do pomieszczenia.
-To był już ostatni raz, kiedy taka wpadka przytrafiła mi się ze strachu. – rzekła Neo Queen Serenity. – Albo wy wszyscy nauczycie się porządnie jeździć, albo nie będziecie dalej trenować. Ciebie to też dotyczy, Puschel.
-Ale ja nie mogę już zdawać. – rzekł Puschel.
-Jak to nie możesz zdawać? – spytała Neo Queen Serenity.
-Nie mogę już zdawać. – rzekł. – Zbanowano mnie ze wszystkich szkółek niedzielnych świata. W moim domu możesz znaleźć kopertę, w której znajduje się akt zbanowania.
-Co? – rzekła Neo Queen Serenity, kiedy właśnie do pomieszczenia wpadła Kirara, która trzymała w zębach kopertę.
-O tym właśnie mówię. – rzekł Puschel, obejrzawszy list, który zaraz podał Neo Queen Serenity.
-Niech no zobaczę, co tu pisze. – rzekła Neo Queen Serenity.
-Akt zbanowania. – pisało na papierze. – Puschel półkot uczęszczający do szkółki niedzielnej prowadzonej przez Stuarta Malutkiego zostaje uznany za niezdolnego do zdania egzaminu praktycznego na prawo jazdy na samochód i zgodnie z uchwałą komisji inspektorów odwiedzających szkółki niedzielne został zbanowany z egzaminów we wszystkich szkółkach niedzielnych na świecie.
-Rozumiem. – rzekła Neo Queen Serenity. – Ale tu nie pisze nic o szkółkach niedzielnych na Księżycu. Wszyscy jedziecie właśnie tam zdawać. I ten podobny do kota demon też.
-Ale ja nie jestem żadnym demonem. – rzekła Felina. – Po prostu nie jestem z tej planety.
-I tak ty też zrobisz prawo jazdy. – rzekła Neo Queen Serenity. – Inaczej nie masz, co tu szukać.
Nazajutrz cała grupa była już na Księżycu.
-No to jesteśmy. – rzekł Puschel. – I chociaż raz nie jesteśmy ścigani za to, że jesteśmy tu jako demony.
-Ale pamiętaj, że moją mamę ciężko zadowolić. – rzekła Chibi Usa. – To będzie sukces, jeśli chociaż jedno z nas zda ten egzamin tutaj.
-A ty czemu zdajesz? – spytała Tupu. – Przecież nie jesteś jeszcze pełnoletnia.
-Próbowałam to mojej mamie wyjaśnić. – rzekła Chibi Usa. – Ale ona uważa, że jestem demonem, więc mam więcej lat, niż wyglądam. A wiesz, że ją przekonać graniczy z cudem.
-Witajcie. – rzekł jeden człowiek, który stanął za nimi. – Jestem dyrektorem tego budynku. Widzę, że chcecie na egzamin.
-Nie chcemy, ale musimy. – rzekł Puschel. – Neo Queen Serenity nam kazała. A pan ma jakiegoś specjalistę od jazdy z zawiązanymi oczami? Bo ja tylko tak prowadzić potrafię.
-W porządku. – rzekł dyrektor. – Zaznaczę to twojemu instruktorowi. A zatem przygotujcie się do jazdy.
I poszedł.
-Czy ktoś wie, gdzie jest Felina? – spytała Tupu. – Nie widziałam jej na promie.
Felina była właśnie w jednym salonie samochodowym, gdzie wybrała sobie jeden samochód sportowy, nie wiedząc, że to był najszybszy samochód świata.
-Więc interesują panienkę szybkie samochody? – rzekł właściciel salonu. – No dobra. Proszę pokazać prawo jazdy.
-Oto jest. – rzekła Felina, dając mu prawo jazdy. Był to oczywiście falsyfikat. Wcale nie zdała egzaminu na prawo jazdy i nie zamierzała zdawać. Po prostu podrobiła prawo jazdy, ponieważ słyszała od Rainmana, że osoby bez prawa jazdy nie mają prawa prowadzić samochodu. A zrobione przez nią samą fałszywe prawo jazdy tak dobrze imitowało prawdziwe, że właściciel salonu uznał je za takie.
-W porządku. – rzekł, zwracając jej prawo jazdy. – Proszę wypełnić ten formularz.
I podsunął jej pod nos formularz świadczący, że samochód należał do tego, kto był na nim podpisany. Felina zaraz zaczęła podpisywać.
-Nie wiem, czy mnie przeczucie nie myli, ale pewnie zrobiła sobie prawo jazdy, podrabiając cudze, po czym udała się do jakiegoś salonu samochodowego znaleźć sobie samochód. – rzekł Puschel.
-Nie mów. – rzekła Chibi Usa. – Po waszym powrocie z zakończonej powodzeniem misji ratowania Bardocka wiem, że to ona była odpowiedzialna za jego zniknięcie, gdyż ściągała różnych kosmitów na swoja planetę, żeby mieć przyjaciół.
-Oby tylko zachowała się przytomnie i nie próbowała wracać samochodem, który wzięła, bo jeszcze trafi do więzienia za fałszerstwo. – pomyślał Knuspel.
-A co miała zrobić? – rzekł Feliks. – Przecież nikt spoza tych, którzy znają mamę Chibi Usy, nie uwierzyłby, gdyby Felina mu powiedziała „Czarodziejka z Księżyca kazała mi, żebym zrobiła prawo jazdy, więc próbuję się jakoś od tego wymigać, bo nie zamierzam robić prawa jazdy”. Że nie chce zdawać, uwierzą jej, podobnie, jak w to, że próbuje się od tego wymigać. Ale, że mama Chibi Usy jej kazała, to byłoby uznane za głupią wymówkę.
-W porządku. – rzekł jeden młody mężczyzna, który stanął przy nich. – Gdzie jest Puschel, który ponoć umie prowadzić tylko z zawiązanymi oczami?
-To ja. – rzekł Puschel, stając przed nim. – Tylko proszę nie mówić do mnie gryzoniu.
-Dlaczego? – spytał młodzieniec.
-Puschel traktuje to jako obelgę. – rzekła Chibi Usa. – Jeśli choć raz powiesz do niego „gryzoniu”, on zadba o to, żeby to był ostatni raz, kiedy go tak nazwałeś.
-Mniejsza z tym. – rzekł młodzieniec. – Będę jego instruktorem jazdy.
-Puschel uczęszczał do szkółki niedzielnej na Ziemi i nigdy tam nie zdał. – pomyślał Knuspel. – A gdy prowadzi z zawiązanymi oczami, masz mniejsze szanse na potrzebę zaopatrzenia się w polisę ubezpieczeniową, niż kiedy prowadzi jak normalny człowiek. Powodzenia.
-Chodźmy, Puschel. – rzekł młodzieniec.
-W porządku. – rzekł Puschel i poszedł za nim.
Gdy dotarli do samochodu, reszta grupy znalazła już swoich egzaminatorów. Młodzieniec wsiadł do samochodu.
-W porządku, Puschel. – rzekł. – Wsiadaj do samochodu.
-Do tego? – spytał Puschel. – Nie ma sprawy.
I wsiadł.
-A teraz pokażesz mi, co umiesz. – rzekł młodzieniec. – Co najpierw robisz?
-To proste. – rzekł Puschel. – Zapinam pasy.
I zapiął pas bezbłędnie.
-To umiesz. – rzekł młodzieniec. – Co dalej robisz?
-To też proste. – rzekł Puschel. – Uruchamiam silnik.
I włączył silnik w samochodzie.
-A teraz czas na krok trzeci. – rzekł młodzieniec.
-Tego akurat nauczyłem się pod okiem Tyrano Endymiona z Rowerowego Metra. – rzekł Puschel, łapiąc za opaskę. – Zawiązanie oczu.
-Co!!!? – krzyknął młodzieniec zszokowany. – Słuchaj, Puschel. Nie możesz prowadzić samochodu, mając zawiązane oczy. To niedozwolone.
-Tyrano Endymion też mi to mówił. – rzekł Puschel. – Ale ja nie umiem prowadzić, dopóki sobie oczu nie zawiążę.
-Jedź i nie marudź. – rzekł młodzieniec.
-Ostrzegałem cię. – rzekł Puschel zdenerwowany i niepewnie wcisnął pedał gazu w podłogę. I od razu przewrócił pierwszego pachołka.
-Zatrzymaj się!!! – krzyczał młodzieniec przerażony tą jazdą. – Pierwszy błąd oznacza oblanie!!! Jazda skończona!!!
-Muszę zdać ten egzamin! – rzekł Puschel, nerwowo kręcąc kierownicą.
W jednym rowie był Feliks, który właśnie wygrzebał się z wraku samochodu, w którym zdawał. Właśnie wychodził, kiedy zobaczył pędzący z zawrotną prędkością samochód, w którym Puschel zdawał. Przerażony odskoczył na drzewo.
-Przepraszam, Feliks!!! – krzyknął Puschel, mijając owe drzewo.
-Czemu te egzaminy nie pozwalają na jazdę z zawiązanymi oczami? – spytał Feliks.
Chibi Usa już z daleka widziała szybko pędzący samochód, gdy właśnie wyjeżdżała na skrzyżowanie. Poznawszy kierowcę, zaraz szybko wycofała samochód i rozbiła się o drzewo. Akurat Puschel skręcił na tą drogę, z której ona wyjeżdżała.
-Musiał nie założyć na oczy opaski. – rzekła. – Tylko bez niej się rozbija.
Tupu zdawała już jeden kilometr dalej.
-W porządku. – pomyślał Knuspel, rozglądając się. – Po obu wolna.
Zaraz zobaczył w oddali pędzący samochód.
-Czekaj, Tupu. – pomyślał. – Jakiś pirat drogowy się bardzo śpieszy.
Tupu spojrzała w prawo i zauważyła, kto to był.
-O nie. – rzekła przerażona, domyślając się, kto prowadzi. – Przecież to Puschel.
I zaraz włączyła wsteczny, po czym tak szybko wycofała, że rozbiła się o drzewo. A Puschel skręcił w uliczkę i pojechał dalej.
-Mało brakowało i by nas stuknął. – rzekła Tupu, wysiadając z samochodu. – I to bardzo mocno.
-Nic dziwnego, że został zbanowany. – pomyślał Knuspel. – Tak źle prowadzić.
-Może udowodniłaś swoją odpowiedzialność za innych, Tupu, ale i tak oblałaś. – rzekł egzaminator, który siedział jeszcze w samochodzie, którym przed chwilą jeszcze jechali.
-Hamulec!!! – krzyknął młodzieniec do Puschela, wskazując pedał, który ma nacisnąć. – Tam!!!
-W porządku. – rzekł Puschel i zaraz wszedł pod kierownicę, a chwilę później wyczołgał się stamtąd.
-Proszę. – rzekł ku przerażeniu młodzieńca. – Musiałem tylko dwie śrubki odkręcić.
-Marmur!!! – krzyknął młodzieniec.
-Za dużo zgrałeś w „Ikariam”, czy co? – spytał Puschel, patrząc na niego.
-Przed tobą posąg z marmuru!!! – krzyknął młodzieniec. 3 sekundy później samochód rozbił posąg Księcia Endymiona na pył, a chwilę potem uderzył w mur pałacu. I tam też się zatrzymał.
-Co to było? – spytał Książę Endymion i zaraz zobaczył, że w pałac uderzył samochód, na którym był kawałek posągu. Z pojazdu wysiedli Puschel i jego instruktor jazdy.
-Żyjesz, Puschel? – spytał młodzieniec.
-Chyba. – rzekł Puschel. – Zdałem?
-Zdałeś? – spytał młodzieniec. – Czemu nie spytasz tego skasowanego przez ciebie samochodu albo leżącej na jego masce ręki posągu Księcia Endymiona, czy zdałeś?
Taka odpowiedź była przez Puschela rozumiana jako tylko jedno. Mianowicie, że oblał. I jeszcze przez niego reszta oblała. Cała grupa zjawiła się przed obliczem dyrektora, który był mocno zdenerwowany całym zajściem.
-W całej historii mojej akademii ruchu nie było jeszcze przypadku, że jeden zdający sam oblewa egzamin, demoluje połowę królestwa, niszczy pomnik księcia, rozbija samochód egzaminacyjny o ścianę pałacu i jeszcze przyczynia się do tego, że pozostali oblewają. – rzekł. – Co masz na swoją obronę, Puschel?
-Ostrzegałem instruktora, że nie umiem prowadzić, jeśli najpierw sobie oczu nie zawiążę. – rzekł Puschel. – Ale przemądrzały smerf, czy jak to Rainman mówił na ważniaków, nie chciał przyjąć tego do wiadomości.
-A ja rozbiłem się wcześniej. – rzekł Feliks. – Puschel minął mnie już po tym, jak miałem wypadek, ale i tak wolałem uciec na drzewo.
-A ja musiałam rozbić swój samochód egzaminacyjny, bo inaczej Puschel by dwa skasował. – rzekła Chibi Usa.
-Podobnie było z Tupu i ze mną. – pomyślał Knuspel. – Nas też mijał.
-Mówisz? – rzekł dyrektor.
-Knuspel nie umie mówić. – rzekła Chibi Usa. – Po prostu tak myśli, że wszyscy go słyszymy.
-Właśnie. – pomyślał Knuspel.
-To i tak nie ma znaczenia. – rzekł dyrektor. – Jeśli teraz oblejecie i skasujecie jakiś samochód, nałożę na was banicję. Bo nie mam zamiaru kupować nowych samochodów, ilekroć się nimi rozbijecie.
Chibi Usa pierwsza kierowała samochodem. I tym razem jechała limuzyną po tej części królestwa, której Puschel nie zdemolował swoją jazdą. Zaraz przejeżdżali obok autobusu. Chibi Usa pomachała do dzieci, które siedziały w tym autobusie.
-Puściłaś kierownicę. – rzekł dyrektor, który osobiście nadzorował wszystko. – Oblałaś.
Chibi Usa zaraz się zatrzymała.
-Przecież tylko jedną ręką. – rzekła. – Chciałam pomachać do dzieci w autobusie.
-Zaparkowałaś w niedozwolonym miejscu. – rzekł egzaminator. – Ale puszczenie jedną ręką to też puszczenie. Zalecane jest trzymać kierownicę dwiema rękami i jedynie na czas zmiany biegu dozwolone jest rzucenie całego ciężaru kierownicy na jedną rękę.
Zaraz słychać było krzyk.
-Ktoś potrzebuje pomocy. – rzekła Chibi Usa. – Tam niedaleko.
I wysiadła z samochodu, po czym pobiegła tam, gdzie zniknął autobus.
-To teraz ja prowadzę, proszę pana. – rzekł Puschel, siadając obok dyrektora, po czym zawiązał sobie oczy i ruszył do jazdy.
Chibi Usa zauważyła, że autobus huśta się na krawędzi.
-Zaraz spadną. – rzekła przerażona. – Muszę ich ratować. Może nie jestem na to jeszcze gotowa, ale muszę ryzykować.
Zaraz skrzyżowała palce.
-Dzika moc!!! – krzyknęła, przez co zamieniła się w gigantycznego jaskrawo czerwonego lisa. Przemianę tą wyczuł Puschel, który zaraz zatrzymał samochód.
-Co się stało? – spytała Tupu.
-Ta moc. – rzekł Puschel, rozwiązując sobie oczy. – Shippo mnie przed nią ostrzegał. Chibi Usa nie odróżnia przyjaciół od wrogów. Dobrze, że mam miecz elementów. Jeden atak wodą i dojdzie do siebie.
Ale zaraz po dotarciu na miejsce, zobaczył, że Chibi Usa zamieniona w wielkiego lisa łapie autobus i wyciąga go na bezpieczne podłoże. Chibi Usa zaraz potem wróciła do normalnej postaci i zemdlała.
-I co? – spytała Tupu.
-Pomyliłem się. – rzekł Puschel. – Chibi Usa uwolniła dzikie źródło swojej demonicznej mocy. Ale demon nie był w stanie wziąć góry nad pozostałością po jej wcześniejszym „ja”. Jutro odzyska siły.
Puschel miał rację. Chibi Usa, mimo zapewnień lekarzy miała odzyskać siły dopiero po tygodniu, a i tak już następnego dnia odzyskała siły na tyle, że mogła chodzić.
-W głowie mi się nie mieści. – rzekł dyrektor. – Jak to możliwe, że odzyskałaś siły w czasie, jaki Puschel ci dał na odzyskanie sił?
-Trochę z nim współdziałam. – rzekła Chibi Usa. – A poza tym, odkąd mam w sobie dwa różne rodzaje mocy, odzyskuję siły aż 7 razy szybciej.
-Rozumiem, że to właśnie ta sama moc, przez którą zmieniłaś się w tego potwornego lisa, odpowiada za to, że tak szybko wracasz do pełni sił. – rzekł dyrektor. – A jeśli chodzi o prawa jazdy, to nie są wam potrzebne. Po co prawo jazdy wiewiórce, która umie dobrze prowadzić jedynie, kiedy ma zawiązane oczy? I na co takiej silnej panience jak ty prawo jazdy? I co twoi przyjaciele by zrobili, gdyby mieli prawo jazdy? Neo Queen Serenity nie powinna wam kazać robić prawa jazdy.
Cała grupa wróciła na Ziemię i zdała sprawę Neo Queen Serenity.
-Co!!!? – krzyczała Neo Queen Serenity, usłyszawszy od nich wszystko. – Robiliście prawa jazdy i nie zrobiliście ich z powodu siły!!? Dyrektor centrum egzaminacyjnego uznał, że wam nie potrzebne!? Ja chyba zwariuję.
I zemdlała.
A Felina?
Była już po swoim domem. Przed godziną odebrała samochód i po tym czasie rozpoczęła nad nim pracę. A co tam robiła? To już inna historia.

►Ciąg dalszy nastąpi
W okolicy pojawiły się dziwne koty w zbrojach. Miały podejrzenia, że niejaki Kitsunezuka uderzy właśnie na Raichu Town. Jaki czas później na miasto uderzył wielki robot, który kontrolował UFO krążące nad miastem. Czy nasi bohaterowie zdołali odeprzeć ten atak bez wywoływania paniki? I co mają z tym wspólnego wspomniane koty? I kim jest ten tajemniczy Kitsunezuka i jakie ma motywy działania? O tym w następnych rozdziałach, z których najbliższy jest zatytułowany „Olbrzymi robot i UFO”.

</TEKST>

"Ja chyba zwariuję."

Postęp: 015/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Śro 10:16, 23 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 16. Olbrzymi robot i UFO.

<TEKST>

Rozpoczęło się odliczanie. Drużyna Raichu ma tylko 10 lat czasu, żeby przygotować się do odparcia ataku i uratowania Neo Queen Serenity przed śmiercią. To właśnie tyle czasu oszacowały dziewczyny z grupy „Ludzie Pół Krwi”. Od ich pojawienia się minęło 5 lat. Niedaleko Raichu Town pojawiły się 3 androidy podobne do kotów.
-No to jesteśmy. – rzekł biały. – Oto Raichu Town. Zgodnie z informacjami, które mamy, Kitsunezuka uderzy tutaj. Musimy znaleźć tych Raichu i ostrzec ich o zagrożeniu, które ich czeka. Czy ktoś z was wie, gdzie jest łatwiej?
-Najłatwiej będzie zajrzeć na świetlicę. – powiedziała różowa kotka. – Wejście na Świetlicę Pod Straconą Duszą znajduje się w płocie i jest zamaskowane. Drzwi wyznacza wymalowane na nich kółko.
-Dzięki, Pururun. – rzekł biały. – Idziemy więc na świetlicę.
I cała trójka ruszyła w stronę świetlicy. Ale kim jest ten Kitsunezuka? I dlaczego ta opowieść tym razem zeszła na to, czego nigdy w życiu nie oglądałem? Dzisiejsza opowieść i następne powinny ujawnić te tajemnice.

Na początek przejdźmy do jednego starego budynku, do którego wprowadził się jakiś mechaniczny lis w lordowskim stroju. Ów jegomość stanął przed obliczem Czarnej Damy, która przybyła do niego z instrukcjami.
-No to dlaczego zawróciłaś mój czas, namawiając mnie na podróż tutaj? – spytał mechaniczny lis.
-Panie Kitsunezuka. – rzekła Czarna Dama. – W tej chwili królowa Syff szykuje się do przeprowadzenia błyskawicznego ataku, który ma położyć kres mającej tu swoją bazę główną drużynie Raichu. Niestety, dopiero za 5 lat najwcześniej będziemy gotowi do ataku. Pana głównym zadaniem jest osłabić ich w tym czasie najmocniej, jak tylko pan będzie w stanie. Królowa Syff zajmie się zniszczeniem ich.
<spoiler>
Wiem, co sobie myślicie, fani mangi i anime „Czarodziejka z Księżyca”. I muszę wam powiedzieć, że akurat w tej historii jesteście w błędzie. W serialu „Czarodziejka z Księżyca” rzeczywiście Chibi Usa i Czarna Dama były jedną i tą samą osobą, ale ta opowieść, którą ja właśnie opowiadam, to nie „Czarodziejka z Księżyca”, tylko „Potężne Raichu”. Tak więc tutaj Chibi Usa może i jest genetycznie podobna do Czarnej Damy, ale to dwie różne dziewczyny. Co z resztą wiedzą ci, którzy czytali poprzedni sezon.
</spoiler>
-W porządku. – rzekł Kitsunezuka. – Albo ich zniszczę za was, albo przynajmniej osłabię, żeby to wam z nimi łatwiej poszło.
-Wiedziałam, że się dogadamy. – rzekła Czarna Dama, dając mu zdjęcie. – Ale strzeż się tej dziewczyny. Ona mieszka tutaj.
Kitsunezuka spojrzał na zdjęcie. Jeśli myślicie, że była na nim Chibi Usa, to macie rację.
-Naprawdę nietypowa. – rzekł. – Ale czy tylko dlatego mam się jej strzec, że tak wygląda.
-Chodzi mi o jej siłę. – rzekła Czarna Dama. – Już nie raz błysnęłam po jej atakach. Mam nadzieję, że ciebie to ani razu nie spotka. Jeszcze tu wrócę, żeby sprawdzić, jak ci idzie. A tymczasem wracam do królowej, zanim zacznie się na mnie pieklić, że łażę diabeł wie, gdzie. Bywaj.
I zniknęła.
-No to biorę się już do dzieła. – rzekł Kitsunezuka. – Wyślę mojego pierwszego podwładnego.
I zaraz zaczął szukać wśród swoich ludzi.
Przenieśmy się teraz na Świetlicę Pod Straconą Duszą. Koty-androidy podeszły do Shippo i zagadały do niego.
-Przepraszam. – rzekł biały. – My do Rainmana. Mamy dla niego bardzo poważne wieści. Dotyczą one bezpieczeństwa tego miasta.
-W porządku. – rzekł Shippo. – Ale musicie podać hasło.
-Tsukuru. – rzekła Pururun.
-Dobra. – rzekł Shippo. – Wpuszczę was do Rainmana. Ale najpierw muszę was przeprosić.
-Przeprosić? – zdziwił się niebieski koci android. – Za co?
Shippo otworzył okno.
-Za to. – rzekł i zaraz wyrzucił Pururun na ulicę, co chwilę później zrobił z pozostałymi, po czym wybiegł za nimi.
-Jest silny. – rzekła Pururun. – Co robimy, Yattaro?
-Brońmy się przed nim. – rzekł biały. – A co.
I cała trójka przybrała postawy obronne. Shippo zaraz ruszył na nich, ale jego ciosy były bardzo lekkie. Po chwili walka się skończyła.
-Widzę, że nie mogłem być na was uprzedzony. – rzekł. – Dlatego zawczasu was przeprosiłem.
-Nie rozumiem. – rzekł Yattaro. – Dlaczego atakowałeś nas, jakbyś chciał nas sprawdzić?
-To normalne z mojej strony. – rzekł Shippo. – Rainman ma wielu wrogów na świecie. Dostałem niedawno cynk, że niektórzy już znają hasło, bez którego uprzedniego wymówienia w obecności Rainmana czy mojej nie mogą z nim rozmawiać. Dlatego postanowiłem sprawdzać każdego, walcząc z nim na ulicy, gdyż przed laty obiecałem Rainmanowi, że nie będę walczył wewnątrz jakiegokolwiek lokalu. Więc, żeby upewnić się co do waszych intencji, wyrzuciłem was na ulicę, żeby was przetestować.
-Nie mogłeś po prostu zapytać, zamiast od razu walczyć przeciwko nam? – spytała Pururun.
-W filmie „Matrix: Reaktywacja” jest powiedziane. – rzekł Shippo. – Nie poznasz człowieka, jeśli nie sprawdzisz, jak walczy. A teraz idźcie porozmawiać z Rainmanem, zanim zapomnę, że już was sprawdzałem.
Wszystkie 3 koty zaraz weszły do gabinetu Rainmana. A całą sytuację sprzed chwili widziały tylko Chibi Usa i Felina.
-Zdaje się, że Shippo podniósł zasady bezpieczeństwa na tej świetlicy. – rzekła Felina. – Do tej pory jeszcze nikogo nie sprawdzał poprzez walkę.
-Ale czemu rzucił się na 3 zapuszkowane koty. – rzekła Chibi Usa. – Przecież tacy przeciwnicy są strasznie powolni. Aż zasnąć można, jeśli się na nich czeka, aż cios wykonają.
-Nie wiem. – rzekła Felina. – Ale zdaje się, że ci rycerze nie byli tak mocno spowolnieni przez swoje zbroje, jak wyglądali.
Zaraz zauważyła, że Puschel stoi pod drzwiami do gabinetu Rainmana, jak gdyby podsłuchiwał, co się w środku dzieje.
-Czy mnie się wydaje, czy Puschel jest tu bez dzwoneczka? – spytała.
-On naprawdę jest bez. – rzekła Chibi Usa. – Nie słyszałaś nic na jego temat?
-O tym z dzwoneczkiem jeszcze nie. – rzekła Felina.
-Pewnego razu musiał podmienić Schwarzeneggerowi płytę z reklamą na płytę z bojkotem. – rzekła Chibi Usa. – Specjalnie do tej misji nauczył się zdejmować i zakładać sobie dzwoneczek. I robi to tak często, że aż do tej pory nie zapomniał.
-Zaskakujące. – rzekła Felina. – Nie wiedziałam, że on tyle przeżył, zanim widzieliśmy się po raz pierwszy.
-Nawet połowy nie wiesz o nim. – rzekła Chibi Usa. – Ale z dnia na dzień powoli dowiesz się coraz więcej.
Puschel zaraz odskoczył od drzwi i pobiegł do kuchni. Akurat, kiedy zniknął w małym okienku, drzwi do gabinetu Rainmana otworzyły się i Yattaro wyszedł.
-Jakby co, to Pururun, Sukashii i ja otwieramy pizzerię w sąsiedztwie waszej budy. – rzekł do Rainmana. – To pozwoli nam na sprawniejszą kooperację poprzez redukcję czasu przybycia.
-W porządku. – rzekł Rainman. – Ale najpierw zapytajcie tutejszego wójta o pozwolenie. On tu ma władzę zdecydować, kto i na co ma pozwolenie.
Yattaro i reszta jego trio zaraz opuścili świetlicę.
-Słuchajcie, załoga. – rzekł Rainman po chwili. Wszyscy jesteście proszeni o pilne wstawienie się w moim biurze. I to wszyscy.
-Wiedziałem, że prędzej, czy później to powie. – rzekł Puschel sam do siebie, założywszy już sobie dzwoneczek z powrotem. – Ale kim jest ten Kitsunezuka, o którym mówił ten Sukashii?
Zaraz wyszedł z kuchni i już miał wejść razem z innymi do biura Rainmana, kiedy nagle ze wschodniej części miasta rozległ się bardzo, ale to bardzo głośny huk.
-Co to było? – spytała Chibi Usa zaskoczona tym odgłosem.
-Nie wiem. – rzekł Puschel. – Ale to brzmiało, jakby niedaleko stąd spadła jakaś bomba.
-To nie jest żadna bomba. – rzekł Shippo, patrząc na ekran swojego laptopa. – To tylko wielki robot z twarzą kruka zaatakował nasze miasto i nasyła UFO, żeby niszczyły nam miasto.
-Już idę. – rzekła Chibi Usa. – Powstrzymam go.
-Pomogę ci. – rzekł Puschel. – Razem łatwiej pokonamy robota.
-Ja też pomogę. – pomyślał Knuspel, który właśnie wszedł razem z Tupu. – W końcu ja też tu mieszkam.
-Co to być za huk tam na zewnątrz? – spytał Pucki, który jakby przejął się hukiem tam na zewnątrz.
-Lepiej wracaj spać. – rzekł Puschel do niego. – Tu jest zbyt niebezpiecznie dla ciebie, bo Arkas nadal jest na wolności.
Pucki zaraz znowu zasnął.
-Chodźmy. – rzekł Puschel. – Ten robot nie ma prawa niszczyć naszego miasta.
-Nie wygłoszę odezwy do wojowników, dopóki nie wrócicie. – rzekł Rainman. – To jest do wszystkich, więc nikogo z tych, co mają słuchać, nie może zabraknąć.
Chibi Usa, Puschel i Knuspel otrzymali informacje, że robot szaleje przy banku. Od razu ruszyli tam, żeby powstrzymać monstrum przed wyrządzeniem poważnych szkód.
#15 minut później#
Robot szalał, nie wiedząc nic o zmierzającej w jego stronę siły mającej odeprzeć jego atak.
-O, tak. – mówił. – Już niebawem będzie koniec tego miasta. Tak jak mi kazano.
-Hej, potworze. – rzekła Chibi Usa, stojąc już na dachu banku. – W każdym mieście już same ulice są dziełem sztuki, gdy dobrze świadczą o tym, kto je zbudował. Nie pozwolę ci bezkarnie tego niszczyć.
-Kim jesteś? – rzekł robot do niej.
-Ponieważ teraz jestem demonem, moja mama nigdy już nie uzna mnie za swoją córkę. – rzekła Chibi Usa. – Ale ja nadal kontynuuję jej dzieło. I w imieniu Księżyca surowo cię ukarzę.
-Gdy jeszcze mogłam używać Srebrnego Kryształu, przedstawiałam się krócej, aczkolwiek bardzo rzadko to robiłam. – pomyślała.
-Nie masz ze mną żadnych szans. – rzekł robot. – Jestem dużo potężniejszy, niż ci się wydaje.
-Zobaczymy. – rzekła Chibi Usa. – Demon jest silniejszy od człowieka. A półdemona to i demony się boją.
-Myślisz, że to mnie przestraszy? – rzekł robot i wysłał na nią jedno UFO z taką siłą, że Chibi Usa, próbując zatrzymać pocisk, upadła na ziemię i straciła przytomność.
-Silniejsza niż wszyscy. – rzekł robot. – Dobre sobie. Widać od razu, że jesteś poważnym słabeuszem.
-Cofnij to słowo. – rzekła Chibi Usa, wstając. – Zaraz czekają cię prawdziwe cięgi.
-Co? – rzekł robot. – Nie rozumiem tego. Wstałaś siedmiokrotnie wcześniej, niż powinnaś. To niemożliwe, żebyś była w stanie tak szybko dojść do siebie po ciosie.
-Odkąd jestem w posiadaniu demonicznej mocy, moje siły regeneracyjne są 7 razy większe niż u normalnego człowieka. – rzekła Chibi Usa. – Ale teraz czeka cię poważny problem.
I złapała za kryształ.
-Zanim zdążysz go użyć, to ja już dawno cię załatwię. – rzekł robot, kiedy nagle Knuspel wyskoczył mu na nos.
-Wiesz? – pomyślał Knuspel, ściskając nóż między zębami, przy czym dobył jeszcze dwóch. – Jesteś większy niż Hubert Schubert. Ale przez to ciężej upadasz.
I sieknął go między oczami, po czym skoczył robotowi na czoło, a stamtąd zeskoczył mu do ucha, w drodze dokąd schował noże.
-Gdzie jesteś, gryzoniu? – spytał robot.
-Rozumem to ty nie grzeszysz. – pomyślał Knuspel i wyskoczył z ucha robota, akurat w ostatniej chwili przed tym, jak ten się ręką w nie trzasnął.
-Czy ktoś widział kiedy tyle gwiazd? – spytał.
-No, dobra, robocie. – rzekła Chibi Usa do niego. – Koniec z tobą.
-Tak? – rzekł robot. – A swoją drogą czy ja cię już wcześniej przypadkiem nie widziałem?
-Teraz przybrałam swoją formę wojowniczki. – rzekła Chibi Usa. – To nie jest to, co wcześniej miałam, ale przynajmniej mogę w tej formie dysponować atakami, które są bardzo silne. Dość silne, żeby cię zniszczyć.
-Zobaczymy. – rzekł robot i nasłał na nią jeden z obiektów UFO.
-Kitsune Power Boost. – rzekła Chibi Usa, po czym wystawiła ręce przed siebie.
Zaraz złapała UFO i zaczęła się z nim bardzo szybko kręcić.
-Nie wiem, do czego to zmierza. – rzekł robot, kiedy Knuspel znowu wyskoczył mu na nos i, jak poprzednio, dobył noży. – Znowu ty?
-Już większych geniuszy wśród wrogów Raichu spotkałem. – pomyślał Knuspel i ciachnął go nożami tam, gdzie poprzednio, po czym zeskoczył na ziemię.
-Ty. – rzekł robot wściekły, kiedy nagle oberwał UFO, które Chibi Usa do niego odrzuciła.
-Może i leżę na ziemi. – rzekł, mając na głowie ślad po oberwaniu. – Ale mnie tak łatwo nie da się rozwalić.
Zaraz poczuł, że się unosi.
-Co to ma znaczyć? – spytał zaskoczony. – Nie mam żadnych urządzeń pozwalających na lewitację.
Zaraz zobaczył, że Puschel, który właśnie przeszedł w SSJ5 (osiągnął ten poziom w czasie treningu), podniósł go zaledwie 2 metry nad ziemią (czyli na całość swojego wzrostu w Saiyan Form). Zaraz zakręcił się i rzucił robota w powietrze. Chibi Usa skończyła już szykować czerwoną ciskającą pioruny kulę i już skoczyła z nią na robota, po czym wzięła zamach ręką.
-Czerwony Rasengan!!! – krzyknęła, zadając cios.
Robot nie dość, że został uszkodzony wewnętrznie i przypieczony na obwodach, to jeszcze w skutek elektryczności dostał tyle krótkich spięć, że odrzucony pchnięciem wykonanym przez Chibi Usę w momencie ataku czerwonym Rasenganem przeleciał całe 10 metrów, zanim wyleciał w powietrze.
-No to już po nim. – rzekł Puschel, wracając do normalnej postaci w swojej formie. – Muszę przyznać, że był bardzo ciężki. Aż musiałem użyć SSJ5, żeby go podnieść.
<spoiler>
Moje wyobrażenia SSJ5 wskazują, że wojownik w tym stadium wyglądał podobnie do SSJ4, lecz zamiast czerwonych włosów miał brązowe.
<spoiler>
Zaraz cała grupa usłyszała brawo.
-Gratuluję. – rzekł robot podobny do kruka. – Udało wam się pokrzyżować pierwszy plan mojego mistrza. Ale nie liczcie na to, że jeszcze raz wam się uda. I następnym razem przegracie z kretesem.
I uciekł z pola walki.
-Kto to był? – spytała Chibi Usa.
-Nie wiem. – rzekł Puschel. – Ale coś mi się zdaje, że jeszcze nieraz się z nim spotkamy.
A w swojej kryjówce Kitsunezuka szalał ze złości z powodu porażki, którą odniósł.
-Ci wstrętni wojownicy!! – krzyczał. – Pierwszy atak odparli!! Ale następnym razem ich załatwię!! Zwłaszcza, że w okolicy nie ma żadnych kotów.
#pół godziny później#
Chibi Usa, Puschel i Knuspel byli już z powrotem na świetlicy, gdzie zgodnie z obietnicą Rainman rozpoczął odezwę, którą miał wygłosić zaraz po wyjściu kotów.
-Słuchajcie. – rzekł Rainman do wszystkich. – Zgodnie z informacjami przyniesionymi nam przez Yattaro, Sukashii’ego i Pururun niejaki Kitsunezuka upatrzył sobie nasze miasto jako nowy cel swoich podbojów. Ten robot był chyba pierwszym bossem, którego na nas nasłał. Będziemy musieli uzbroić się w czujność. Mam nadzieję, że to nie potrwa długo, ponieważ czeka nas jeszcze obrona Ziemi przed królową Syff, kiedy ta znowu będzie atakować naszą planetę. Mam nadzieję, że szybko wykończymy Kitsunezukę, bo nie mamy czasu, żeby się z nim bawić.
-Akurat wiem, co masz na myśli. – rzekł Puschel. – Słyszałem, jak te koty mówiły o tym przeciwniku.
-Dziwne. – rzekł Rainman. – Yattaro, Sukashii i Pururun mówili tak cicho, że poza mną nikt nie mógł tego usłyszeć. Chyba, że… Puschel. Podsłuchałeś naszą rozmowę.
-Przyznaję. – rzekł Puschel.
-Nigdy więcej tego nie rób, jeśli ci najpierw nie pozwolę. – rzekł Rainman. – Ściany mają uszy i oczy. Wróg mógłby podejrzeć twoje techniki walki.
Puschel zaraz zaśmiał się, na co inni zrobili to samo.
-Mówię poważnie. – rzekł Rainman, kiedy śmiechy wreszcie się skończyły.

►Ciąg dalszy nastąpi
Następne uderzenie miało miejsce w magazynach. Tails przypadkowo podsłuchał tam rozmowę dwóch sługusów Kitsunezuki. Zaniepokojony tym pobiegł na Świetlicę Pod Straconą Duszą zawiadomić Rainmana o tym niebezpieczeństwie. Problem w tym, że jeden z podsłuchanych przez Tailsa ludzi Kitsunezuki zamierzał zaatakować cmentarz. Czy nasi bohaterowie zdołali uchronić groby przed dewastacją? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Latająca ryba”.

</TEKST>

"Rozumem to ty nie grzeszysz."

Postęp: 016/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Czw 8:04, 24 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 17. Latająca ryba.

<TEKST>

Minęła dopiero połowa czasu odliczanego przez Raichu do ataku ze strony Syff, a już czeka ich kolejna bitwa. Zgodnie z tym, co Rainman usłyszał od Yattaro, Sukashii’ego i Pururun, straszliwy Kitsunezuka przybył do Raichu Town, żeby zniszczyć lub przynajmniej osłabić drużynę Raichu. Jak się dowiedzieliśmy wcześniej, pojawienie się Kitsunezuki w Raichu Town miało powiązania z królową Syff, która za pośrednictwem Czarnej Damy przekonała go do atakowania Raichu Town. Chwilę po tym, jak Yattaro i spółka opuścili biuro Rainmana, miasto zostało zaatakowane przez wielkiego kruka z metalu, który siłą woli kontrolował UFO. Chibi Usa, Puschel i Knuspel zdołali jednak poradzić sobie z nim dzięki mocy Srebrnego Kryształu Cichego Księżyca, który Chibi Usa 5 lat wcześniej otrzymała od Cichego Księżyca. Tuż po walce zobaczyli mniejszego przeciwnika, który jednak nie miał zamiaru z nimi walczyć.
Wszystko zaczęło się pewnego dnia, kiedy Tails wyszedł ze swojego mieszkania w magazynach.
-Zapowiada się piękny dzień. – rzekł. – W sam raz, żeby kupić żywność.
I zaraz spojrzał na forsę, której zapas był już na wyczerpaniu.
-Mam nadzieję, że sezon niebawem się zacznie. – rzekł. – Prawie nie mam już kasy.
Wziął trochę pieniędzy i ruszył w stronę sklepów, kiedy nagle pod jedną ścianą usłyszał rozmowę.
-A myślałem, że tylko ja tu mieszkam. – rzekł i zakradł się do środka.
-O co chodzi? – spytała jedna wielka ryba.
-Kitsunezuka kazał ci zniszczyć to miasto po kolei. – rzekł kruk. – Królowa Syff obiecała mu zapłatę za zrobienie tego. Gdy wykonasz zadanie, on podzieli się z tobą pieniędzmi, gdy tylko je dostanie. A w pierwszej kolejności zaatakujesz Bramę Życia.
-W porządku. – rzekła ryba.
-Kim jest ten Kitsunezuka? – wyszeptał Tails.
-Kto tu jest? – spytał kruk, rozglądając się.
-Trzeba pryskać. – rzekł Tails i cisnął bombą zasłonową o ziemię. Zrobiło to tyle dymu, że mógł spokojnie uciekać. A gdy dym opadł, kruk i ryba zobaczyli, że nikogo nie ma.
-Był za skrzynią. – rzekł kruk. – Ale już go tam nie ma. Gdzie on się podział? Przecież nie rozpłynął się w powietrzu.
A Tails pędził już groblą. Właściwie to leciał, unosząc się parę centymetrów nad ziemią, przy czym poruszał się do przodu, obracając swoim podwójnym ogonem niczym samolot śmigłami.
-Muszę szybko znaleźć Rainmana. – pomyślał. – Sonic wrócił przecież do naszego świata.
Rainman akurat od chwili miał u siebie gości. Byli to policjanci z powiatu.
-Doszło nam do uszu, że na komputerach na tej świetlicy jest zainstalowana nielegalna kopia systemu. – rzekł jeden z policjantów.
-A kto wam o tym powiedział? – rzekł Rainman. – Microsoft?
-My tu zadajemy pytania. – rzekł jeden z policjantów.
-Wiesz oczywiście, że używanie pirackich kopii jest przestępstwem? – rzekł drugi.
-Albo Microsoft sam wam powiedział, albo tu był kret, którego nikt nie był w stanie zdemaskować. – rzekł Rainman. – Tylko czy wypada, żeby wielka firma widziała piractwo w tym, że ktoś rozpowszechnia programy jej autorstwa bez jej wiedzy, gdy sama nie widzi piractwa w tym, że rozpowszechnia muzykę bez zgody ich autorów?
-O tym nie masz prawa mówić. – rzekł jeden z policjantów.
-Właśnie. – rzekł drugi. – My pilnujemy prawa, a nie ty.
-A macie chociaż poczucie sprawiedliwości? – rzekł Rainman. – Bo ja mam.
-A miej je sobie. – rzekł jeden z policjantów. – I tak wiemy, że jesteś upartym ćwokiem.
-Właśnie, ćwoku. – rzekł drugi.
-Shippo. – rzekł Rainman. – Tu są dwa przemądrzałe smerfy. Wyrzuć je tam, gdzie ich miejsce.
Shippo zaraz złapał obu policjantów i wyniósł ich na dwór.
-Nie możesz nas wyrzucić. – rzekł jeden z policjantów. – Jesteśmy stróżami prawa.
-To mnie nic nie obchodzi, panowie. – rzekł Shippo. – Dla mnie ważniak to ważniak.
-Znowu ważniaków wyrzucasz? – rzekł Tails, który właśnie go zobaczył.
-Tak jak zawsze. – rzekł Shippo. – Rainman twierdzi, że ostatnio w nich w okolicy obrodziło.
I jednemu z trzymanych policjantów dał kopa na „do widzenia”, tak mocnego, że ten wylądował na śmietniku. Podobnie zrobił z drugim.
-No i po ważniakach. – rzekł, otrzepując ręce. – Mam nadzieję, że te ważniaki tu się więcej nie pokażą.
I wrócił na świetlicę. A Tails wszedł za nim.
-Za kogo ci przemądrzali policjanci się uważają. – rzekł Rainman. – Myślą, że są bogami? Nie wezmę legalnego systemu od przestępców i koniec.
-Rainman. – rzekł Tails, podchodząc do niego. – Cieszę się, że cię widzę. Szykują się poważne kłopoty na Bramie Życia.
-Co? – rzekł Shippo. – Powiedziałeś „Brama Życia”?
-Znasz to miejsce? – zdziwił się Tails.
-Już kiedyś tam byłem nocą. – rzekł Shippo. – Musiałem zebrać pokrzywy na lekarstwo dla Chwatka. Jednak do tej pory boję się tam chodzić nocą. To cmentarz.
-Cmentarz? – rzekł Tails. – To oni atakują cmentarz?
-Wygląda na to, że tak. – rzekł Rainman. – Puschel. Sprowadź tu każdego, kto jest na tej liście, którą dostaniesz. I śpiesz się. Nie ma chwili do stracenia.
Chwilę później na świetlicy byli również Chibi Usa, Felina i Tupu. Wszystkie 3 trenowały, kiedy zostały wezwane.
-Słuchajcie. – rzekł Rainman. – Tails przyniósł mi wieści, że dwóch okolicznych rzezimieszków planuje atak na Bramę Życia. Waszym zadaniem będzie znaleźć ich i pokrzyżować im plany ataku. Możliwe, że potrzebna będzie pomoc. Tupu. Ty pójdziesz do pizzerii obok i poprosisz samurajów o pomoc.
-Dlaczego ja? – spytała Tupu.
-Pod względem potencjału bojowego jesteś z nas wszystkich najsłabsza. – rzekł Rainman. – Nie masz przy sobie żadnej cyberduszy. Odziedziczone przez ciebie po jednym z twoich przodków umiejętności strzelania kulami z dłoni w przeciągu tysiąca lat zanikły zupełnie. Poza tym nie dysponujesz ani demoniczną mocą, ani przystosowaną dla ciebie bronią pozwalającą ci udawać, że dysponujesz boskimi mocami. Poza tym ta walka może wymagać strzelania ognistymi kulami, a bez tego jesteś tylko kulą u nogi. Więc muszę ci szukać zadań przy których nie jesteś.
-Co racja to racja. – pomyślał Knuspel. – Tupu ma w prawdzie krew Saiyan, ale to rzeczywiście może jej nie wystarczyć.
-Właśnie. – rzekł Rainman. – Demony i ludzie obstawią wszystkie krawędzie i rogi ogrodzenia wokół cmentarza. Shippo helikopterem patroluje przestrzeń powietrzną. Jeśli ktoś zobaczy wroga, niech da znać pozostałym. Grupa ma większe szanse na zwycięstwo.
-W porządku. – rzekła Felina. – Chętnie pomogę przy cmentarzu.
I już miała wyjść, ale Rainman zablokował jej drzwi.
-Ty nie idziesz. – rzekł. – Dla wielu ludzi wyglądasz jak przerośnięty kot. Jeśli ktoś cię zobaczy na cmentarzu, będziesz miała kłopoty. Więc jeśli już masz iść, to masz trzymać wartę z dala od cmentarza. Dokładnie mówiąc, wróg nie może nawet dotknąć podłoża na cmentarzu. Więc nie wchodź tam. Tam spoczywają zmarli. Nie okażesz im szacunku depcząc po ich grobach, a niektóre trudno zauważyć. A według ludowych podań, kto stanie choć jednym palcem u nogi na grobie, ten będzie przeklęty przez resztę życia. A ta klątwa może być straszliwsza niż więzienie.
-Jak straszna? – spytała Felina.
-Po śmierci możesz pójść do piekła. – rzekł Rainman. – Więc lepiej zostaw to tym, którzy szanują zmarłych. Shippo jest jednym z nich. Więc ta misja jest dla niego.
Felina postąpiła zgodnie z radą Rainmana i zajęła pozycję przy drodze, stając jeden metr od ogrodzenia wokół cmentarza.
Cała grupa w godzinę dotarła na cmentarz, ponieważ wrogowie zajęci szukaniem Tailsa dopiero 15 minut po odprawie przypomnieli sobie o Bramie Życia, gdzie ryba miała uderzyć.
-Godzina już minęła. – rzekł Puschel godzinę po tym, jak obstawili cmentarz. – A wroga nie widać. Czy Tails był pewien, że tu ktoś uderzy?
Nie musiał długo czekać na odpowiedź, ponieważ Chwilę po tym, jak Tupu przyprowadziła Yattaro, Pururun i Sukashii’ego, w oddali pojawiła się wielka ryba, która latała dzięki swoim silnikom odrzutowym. Ten fakt w nie był jednak jedynym wskazującym, że to nie jest ryba jak te, które nieraz widział, kiedy jeszcze był w wiosce, że nie wspomnę już o tych, które widział w lesie.
-Nie wiem, co to jest. – rzekł. – Ale wiem, że to nie jest ryba. Tlen, który nie jest rozpuszczony w wodzie jest dla nich zabójczy.
Zaraz wyskoczył przed rybę.
-Stać. – rzekł. – To już najdalej, jak tylko możesz lecieć, fałszywa rybo.
-Co? – spytała ryba. – Kim ty jesteś
-Do wszystkich strażników na zewnątrz cmentarza. – rzekł Puschel do radia, które miał przy sobie. – Znalazłem rybę. Próbowała przelecieć nad południowym zachodnim rogiem cmentarza. Możliwe, że drugi przeciwnik będzie próbował w innym miejscu. Trzymajcie wartę dalej. Bez odbioru.
I rozłączył się.
-Pytałam, kim ty jesteś? – rzekła ryba.
-Przepraszam, ale miałem polecenie dać znać pozostałym trzymającym wartę wokół ogrodzenia tego cmentarza, jak tylko zobaczę coś podejrzanego. – rzekł Puschel. – Tak się składa, że od razu cię zatrzymałem, więc musiałem to zrobić przed tobą. A Schwarzenegger na pewno cię nie wysłał. Gdyby tak było, nie pytałabyś o mnie, gdyż każdy, kto dla niego pracuje, słyszał już o mnie. Jestem półkot. Puschel półkot.
-Tupu. – rzekł Yattaro. – Czy on jest pogięty?
-Został wychowany przez kota. – rzekła Tupu. – Przez to umie się z nimi dogadywać. Felina jest jedyną osobą, na którą jego umiejętność gadania z kotami nie działała.
-Więc rzeczywiście jest częściowo kotem. – rzekła Pururun.
-Więc to ty jesteś tym gryzoniem, na którego Syff tak narzekała przed Kitsunezuką? – rzekła ryba.
-Czy ja dobrze słyszałem, co mówisz? – rzekł Puschel z wyraźnym ogniem w oczach. – Możesz powtórzyć, co powiedziałeś, ty monstrum?
-Co się stało? – spytał Sukashii.
-Puschel nie lubi, jak ktoś nazywa go gryzoniem. – rzekła Tupu. – Nawet Knuspel unika używania słowa „gryzoń” pod jego adresem.
-Powiedziałeś, że jesteś Puschel, więc stwierdzam, że to ty jesteś tym gryzoniem, na którego Syff tak narzekała przed Kitsunezuką. – rzekła ryba.
-Drogo mi za to zapłacisz. – rzekł Puschel i przeszedł w SSJ5.
-Zobaczymy. – rzekła ryba. – Szykuj się na śmierć.
I ruszyła na niego. Ale Puschel od razu dobył miecza.
-Ostrze nicości. – rzekł i ostrze jego miecza stał się czarne i zaczęło ciskać pioruny.
-Co to za ostrze? – spytał Yattaro.
-To jedyny atak, którego Puschel rzadko używa. – rzekła Tupu. – W rękach użytkownika pojawia się czarne strzelające piorunami ostrze, które zadaje tak potężne obrażenia sieczne, obuchowe i magiczne jednocześnie, że trzeba na nie być całkowici e odpornym, żeby być w stanie je przeżyć. Im większa moc zaklęcia, tym więcej czaru zużywa, ale w zamian tym dłużej można trzymać ostrze. W tej chwili Puschel ma tylko 30 sekund, przez które po jednym rzuceniu zaklęcia może używać mocy swojej broni.
Puschel zaraz ciachnął rybę czarnym ostrzem i ta rozleciała się na stertę złomu.
-Nigdy nie nazywaj mnie gryzoniem. – rzekł Puschel.
-Ale ty jesteś… – rzekła Pururun, jednak nie dokończyła, gdyż Tupu zakneblowała ją ręką w ostatniej chwili.
-Co chciałaś powiedzieć? – spytał Puschel.
-Nic. – rzekła Tupu, dając Yattaro znak, że wie, co mówi. – Nie zwracaj na nią uwagi. Wczoraj upiła się w barze i jeszcze nie wytrzeźwiała.
-Aha. – rzekł Puschel.
-Tupu. – rzekła Pururun, gdy została już odkneblowana. – Czemu mnie zakneblowałaś i wmówiłaś mu, że się upiłam alkoholem?
-Gdybyś nazwała go gryzoniem, słowo „gryzoń” byłoby ostatnim, jakie w życiu wypowiedziałaś. – rzekła Tupu. – Na przyszłość uważaj, jak go nazywasz. Nie mam zamiaru za każdym razem wyciągać cię z kłopotów, w jakie pakujesz się przez swoją niewiedzę.
-Gratuluję. – rzekł jeden kruk, pokazując im się. – Znowu udało wam się odeprzeć nasz atak.
-A więc to ty jesteś tym krukiem, o którym Chibi Usa mi mówiła? – rzekła Tupu.
-Więc mówisz o tej o różowych włosach? – rzekł kruk. – Powiem mojemu szefowi. A wy jeszcze kiedyś zapłacicie za latającą rybę.
I uciekł.
-Wygląda na to, że już trochę wiemy, kto pracuje dla Kitsunezuki. – rzekł Puschel. – Szkoda tylko, że nadal nie wiemy, gdzie on się ukrywa.
I złapał za radio.
-Ekipa. – rzekł. – Wracamy na świetlicę. Misja wykonana. Jeden z przeciwników rozwalony. Drugi uciekł.
I cała grupa zaraz ruszyła w drogę powrotną.
Kitsunezuka był bardzo wściekły. To był już bowiem drugi raz, kiedy jego plan zawiódł.
-Ach, ci Raichu. – rzekł. – Znowu udało im się odeprzeć mój atak. I do tego jeszcze mieli wsparcie w postaci kotów. Ale jeszcze mi zapłacą za ten atak. A te koty za swoją interwencję tutaj.
-Nie ma co się tak gorączkować. – rzekła Czarna Dama. – Królowa Syff też ich nie doceniła i jej też dali w kość. Może…
-Milcz!!! – krzyknął Kitsunezuka na nią. – Lepiej znajdź mi jakiegoś chłopa, żebym z nim poflirtował.
-Dobrze. – rzekła Czarna Dama, wychodząc. – Ale to ma być twój ostatni rozkaz dla mnie. Nie należę przecież do twoich popleczników.
I opuściła pokój.
-To jakiś gej. – rzekła. – Każe mi znaleźć mu chłopa, żeby móc z nim poflirtować. Normalny facet tak by się nie zachowywał.
I opuściła budynek bez słowa. A rozkazu Kitsunezuki i tak nie wykonała. Bo jaki mężczyzna poszedłby na prośbę jednej dziewczyny do mężczyzny, który chciałby z nim poflirtować.
A Rainman na świetlicy od razu zaczął odprawę za wykonanie zadania.
-Gratuluję wam. – rzekł. – Z waszą pomocą odparliśmy kolejny atak na nasze miasto. Jeszcze jeden dzień uratowany. Nasza walka przeciwko Kitsunezuce dopiero się zaczęła, ale on sam ma coraz mniej pomysłów, żeby nas zaatakować. Najpierw przetrzymamy wszystkie jego pomysły na zniszczenie nas, a potem przepędzimy go z miasta, żeby już nigdy więcej tu nie powrócił.
-W porządku. – rzekł Puschel. – Tyle czasu to mogę wytrzymać.
-Tak. – rzekła Tupu. – Zwłaszcza, że Kitsunezuka jeszcze nic nie wie o twoim SSJ.
-Dokładnie. – pomyślał Knuspel. – Swoją drogą o moich trzech nożach też się jeszcze nie dowiedział.
-Ani o mojej demonicznej mocy. – rzekła Chibi Usa. – Choć po mojej ostatniej akcji możliwe, że czegoś się domyśla.
-A o czym wy tak znowu rozmawiacie? – rzekł Inuyasha, wchodząc. – Chyba nie o mnie?
-Ależ skąd. – rzekł Rainman. – Dzisiaj o ataku, który dzisiaj odparliśmy.
-Atak? – rzekł Inuyasha. – Niedorzeczne. Jak mogliście odeprzeć atak? To przecież niemożliwe bez atakowania.
-Wiesz, Inuyasha? – rzekł Shippo. – Chyba lepiej będzie, jeśli przez najbliższy czas zostaniesz w okolicy. Pogadaj sobie z Sessomą, albo, jak spotkasz Kagurę, pograj z nią w szachy. To będzie dla ciebie najlepsze. Za jakieś 5 lat.
-Za pięć lat? – rzekł Inuyasha. – Nie opowiadaj bujd. Co przez te 5 lat mogłoby się wydarzyć?
Wszyscy od razu zaśmiali się, zamiast mu odpowiadać, zupełnie, jakby wiedzieli, co odpowie na odpowiedź na to pytanie.
-Pytałem. – rzekł Inuyasha.

►Ciąg dalszy nastąpi
W następnej historii nie będzie już tak jasno, jak zwykle. Pod osłoną nocy miasto atakował potwór, który niszczył okolicę. Rainman zdecydował, że należy za wszelką rozsądną cenę zapobiec zniszczeniu miasta przez potwora. Ten miał następnej nocy zaatakować wieżę niedaleko boiska. Chibi Usa, Puschel i Felina otrzymali zadanie przepędzenia monstrum. Czy udało im się? A może Kitsunezuka tym razem przewidział interwencję bohaterów? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Nocny niszczyciel”.

</TEKST>

"Dla mnie ważniak to ważniak."

Postęp: 017/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Pią 8:32, 25 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 18. Nocny niszczyciel.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się jednej nocy, kiedy niedaleko cmentarza pojawiła się latająca świńska głowa. Przeleciała nad ulicą i niedaleko skrzyżowania przy cmentarzu rzuciła na ziemię 5 małych świnek, które po 5 razy odbiły się od ziemi i potem wybuchły. Zaraz podleciała do telefonu i zabrała się do rozmowy.
-Prosiak do Kitsunezuki. – rzekła głowa. – Droga wysadzona.
-Doskonale. – rzekł Kitsunezuka. – Możesz wracać. W następną noc znowu coś uszkodzisz. W ten sposób Raichu nigdy nie skończą swojej pracy i nie będą w stanie walczyć. A ja opanuję to miasto w mgnieniu oka, gdyż od tygodnia już nie widziałem żadnego z kotów.
-W porządku. – rzekła świńska głowa i poleciała do swojej kryjówki, o której położeniu nawet ja nie miałem pojęcia. Tam ukryła się i zaczęła czekać na następną noc.

Nazajutrz na tej drodze zatrzymał się autobus, który nie mógł przejechać przez skrzyżowanie z powodu … wysadzenia części jezdni w powietrze.
-To koniec. – rzekł kierowca. – Jak ja teraz dowiozę dzieci do szkoły? Przecież to jest najkrótsza droga.
W tym momencie zobaczył nadlatujący statek powietrzny.
-Co do <ocenzurowano>? – rzekł.
Chwilę później statek wylądował obok i wyszedł z niego Rainman.
-Wszyscy uczniowie proszeni są o wejście na pokład. – rzekł.
-Całe szczęście. – rzekł kierowca autobusu szkolnego, otwierając drzwi. – A już myślałem, że dzieci nie dotrą do szkoły na czas.
Uczniowie przesiedli się do statku i Rainman zaraz w mgnieniu oka podrzucił je do szkoły. A kierowca autobusu szkolnego zawrócił o pojechał do szkoły inną drogą, na co miał teraz dużo czasu, gdyż dzieci i bez niego dotarły do szkoły na czas dzięki Rainmanowi.
Godzinę później Rainman był już z powrotem na Świetlicy Pod Straconą Duszą i powiedział wszystkim o tym, co się stało niedaleko cmentarza.
-Nie wierzę własnym uszom. – rzekł Puschel, usłyszawszy o tym wszystkim do końca. – Co za łajdak ośmielił się uszkodzić drogę w naszej gminie?
-Też chciałabym to wiedzieć. – rzekła Chibi Usa.
-Ja też. – rzekła Felina.
-Niech no ja tylko się dowiem, kto to był. – rzekł Puschel, łapiąc za książkę telefoniczną. – Wiecie, co z nim wtedy zrobię?
-Puschel półkot!!! – krzyknął Shippo. – W tej chwili odłóż tą książkę telefoniczną!!!
Puschel zaraz odłożył książkę dokładnie tam, skąd ją wziął.
-Przepraszam. – rzekł. – Trochę mnie poniosło.
-Trochę? – zaśmiała się Chibi Usa. – Chyba powinieneś nauczyć się bardziej hamować emocje. Mało brakowało i podarłbyś książkę telefoniczną na strzępy.
-A może znowu oglądał za dużo „Spongeboba”, co tylko ten Krakula, czy jak mu tam, wytknął ci kiedyś? – rzekła Felina.
-Dracula. – rzekł Shippo.
-Dracula. – rzekła Felina. – Przepraszam.
-Ale musimy coś zrobić z tym szaleńcem. – rzekł Puschel. – Trzeba go powstrzymać.
-Jest pewien sposób. – rzekł Rainman. – Zastawimy na tego wandala podwójną pułapkę.
I wbił gwoździa biurowego w mapę, która wisiała na ścianie.
-Ten wandal uderzył właśnie tu, gdzie wbiłem gwoździa. – rzekł. – Pozwolimy mu uderzyć na nasze miasto jeszcze jeden raz. Gdy tylko to zrobi, będziemy w stanie ustalić, gdzie następnym razem uderzy. Tam wyślemy przygotowany dla niego komitet powitalny, którego skład wybiorę ja.
-Rainman. – rzekła Chibi Usa. – Jesteś pewien, że to zadziała?
-Większość przestępców jest tak zuchwała, że mają z góry przygotowany plan swojej działalności i są tacy pewni powodzenia swoich działań, że nigdy go nie poprawiają. – rzekł Puschel. – Jeśli ten wandal należy do tych, mamy szansę, że kiedy będziemy go oczekiwać tam, gdzie zgodnie z oszacowaniem uderzy, on rzeczywiście przypuści tam atak. A wtedy mamy go już w garści.
-A wyrządzone przez niego szkody w nocy, kiedy zostanie złapany mogą nawet wcale nie zwiększyć szkód, jakie wyrządził przed tą nocą. – rzekła Felina. – Ryzykowne, ale może się uda. No to poczekamy.
Tej nocy wszyscy spali. A nad lasem niedaleko wieży pojawiła się świńska głowa.
-Świetnie. – rzekła, widząc, że nikogo tam nie ma. – Idealny moment na wyrządzenie szkody. Tam na ulicy jeszcze nie posprzątali. No to dodam im roboty.
I zrzucił 5 bomb, które po 5 razy poodbijały się od ziemi i potem wybuchły.
-No. – rzekła głowa. – Tyle zniszczeń wystarczy na tę noc. Teraz wracam do kryjówki, zanim ktoś mnie tu zobaczy.
I poleciała do swojej kryjówki, która wiecie, gdzie była.
Nazajutrz gmina znowu była zajęta usuwaniem szkód, a Rainman i spółka pomagali w tym.
-Wspaniale. – rzekł Maciej, zwieszając głowę. – Kolejne szkody, a Raichu nadal nie wiedzą, kto to zrobił.
-To może być ten sam, który wcześniej uszkodził asfalt. – rzekł Rainman. – Teraz mogę łatwo go złapać. Podejrzewam, gdzie następnym razem uderzy.
-Wasza ekscelencjo. – rzekła Kagome, podchodząc do wójta. – W magazynie bazaru nie ma już wody.
-Pobieramy wodę z rzeki. – rzekł Maciej. – Tym sposobem za darmo odnowimy zasoby wody, więc będziemy mogli ją wyeksportować do biednych. Wyłączyć pompy nad rzeki, kiedy wszystkie butelki będą pełne.
W dwie godziny szkody zostały usunięte. Ale Rainman i spółka potrzebowali jeszcze pół godziny, żeby wrócić na świetlicę, gdzie zamierzał już wyznaczyć grupę uderzeniową.
-Słuchajcie. – rzekł. – Wróg uderzył w miejscu, gdzie wcześniej zaznaczyłem na mapie, i tu.
Zaraz gwoździem biurowym zaznaczył na mapie, które miejsce miał na myśli.
-Niedaleko ogrodu jest biała wieża. – rzekł dalej. – Stąd prowadzi do niej drewniany most. Jeśli nie zmienił toru, to uderzy właśnie na tą wieżę. A wtedy będziemy mogli go schwytać, jeśli nie zmienił celu najbliższego ataku. Chibi Usa poprowadzi grupę, której celem będzie odparcie tego ataku. W misji pomagać jej będą dwie osoby, gdyż z powodu ograniczenia przestrzeni w kryjówce nie mogę dać więcej ludzi, gdyż to spowolni akcję. Pierwszym z jej pomocników będzie Puschel.
-Jak za dawnych czasów. – pomyślała Chibi Usa.
-Różowa trująca chmura może się bardzo przydać w tej misji. – pomyślał Puschel.
-Biedna Chibi Usa. – pomyślała Felina.
-Drugim z jej pomocników będzie Felina. – rzekł Rainman.
-Tym razem w mojej grupie myślenie pójdzie szybciej. – pomyślała Chibi Usa. – Słyszałam o jej grawitronie.
-Wymagany większy poziom współpracy. – pomyślał Puschel. – To mi się podoba.
-No to już po mnie. – pomyślała Felina, zwieszając głowę.
-Plan działania jest następujący. – rzekł Rainman. – Cała wasza drużyna ukryje się w wieży i będzie tam czekać na wroga. Gdy ten tylko się pojawi, ruszycie na niego i go powstrzymacie przed narobieniem szkód. Jeśli ten wandal utrzyma kierunek, niebawem zniszczy ten most. Dlatego już dzisiaj musimy się go pozbyć. Waszym zadaniem będzie tego dopilnować. Powodzenia.
-Chwileczkę. – rzekła Felina. – Dlaczego mam współpracować w jednej drużynie z wiewiórką? Za żadne skarby nie chcę współpracować z wiewiórkami.
-Felina. – rzekł Rainman. – Twoja rasa wyginęła wskutek wybuchu epidemii, którą tylko ty zdołałaś przeżyć. Jesteś więc ostatnią przedstawicielką swojej rasy, która ma czystą krew. A przez to, że długo siedziałaś sama, nie wiesz, co to współpraca. Chcę, żebyś sobie o tym jak najszybciej przypomniała, gdyż za niecałe 5 lat brak współpracy może oznaczać gwarantowaną porażkę. A w trosce o dobro świata nie możemy sobie pozwolić nawet na jedną porażkę w starciach z siłami zła. Chibi Usa dysponuje demoniczną mocą, której w razie potrzeby może użyć nie tylko do zadania ran przeciwnikowi, ale również do uzdrowienia swoich rannych sojuszników oraz przywrócenia im sił. Puschel natomiast świetnie sprawdzi się w walce z każdym, do pokonania kogo potrzebna jest siła Saiyan. A ty w tej drużynie jesteś może jedyną osobą mogącą poznać słaby punkt wroga. Dlatego ta misja jest również dla ciebie.
-Rozumiem. – rzekła Felina i zaraz ruszyła do wieży razem z resztą grupy, do której Rainman ją przydzielił.
Minęło pół godziny, zanim dotarli do wieży, o której Rainman mówił. Skoro tylko dotarli do niej zaraz weszli do środka.
-Nie mam pojęcia, czemu Rainman powiedział nam, że mamy ukryć się w takim pustym budynku. – rzekła Felina. – Przecież mamy całe miasto przyjaciół, z którymi możemy mile spędzić czas.
-Nie będziesz miała żadnych, jeśli ten wandal wszystkich zabije. – rzekł Puschel.
-A skąd masz taką pewność, gryzoniu? – spytała Felina.
-Gryzoniu? – rzekł Puschel. – Gryzoniu!!? Dostanie ci się za to.
Nie zdążył jednak uderzyć Feliny, ponieważ Chibi Usa uśpiła go przez delikatne uciśnięcie jednego z mięśni na jego szyi.
-Albo i nie. – rzekł Puschel i padł senny na ziemię.
-Mało brakowało i byłoby po tobie. – rzekła Chibi Usa. – Zapomniałaś, że nie możesz nazywać Puschela gryzoniem, bo on zaatakuje cię na miejscu, skoro tylko to zrobisz?
-W przypływie żalu, że muszę z nim współpracować, nie mogłam się od tego powstrzymać. – rzekła Felina. – Nawet nie zdążyłam ugryźć się w język.
Zaraz zobaczyła, że Chibi Usa nastawia budzik.
-Co robisz? – spytała.
-Idziemy spać. – rzekła Chibi Usa. – Rainman mówił, że ten wandal uderzy dopiero nocą.
-Coś mnie ominęło? – spytał Puschel, doszedłszy do siebie.
-Tylko to, że o mały włos nie zabiłeś Feliny, bo udało mi się w porę cię powstrzymać przed zrobieniem jej krzywdy. – rzekła Chibi Usa.
-No dobra. – rzekł Puschel. – Ale czemu nakręcasz budzik?
-Ten wandal, którego mamy schwytać, nie uderzy w ciągu dnia. – rzekła Chibi Usa. – Więc musimy się wyspać przed nocą, jeśli mamy go powstrzymać. Z tego powodu będziemy tu spali do zachodu słońca. Budzik, który ze sobą wzięłam, obudzi nas, kiedy zacznie się ściemniać. Ustawiłam go, żeby zadzwonił dokładnie o zachodzie słońca.
-Po co tak wcześnie? – spytała Felina. – Nie podoba ci się światło dzienne?
-Nie. – rzekła Chibi Usa. – Jeśli mamy złapać tego wandala i przepędzić go z miasta, nie możemy spać, kiedy on uderzy.
-Rozumiem. – rzekła Felina. – I teraz już wiem, czemu wpadłaś na pomysł, żeby teraz iść spać.
-Właśnie. – rzekła Chibi Usa. – Odpocznijmy, zanim nadejdzie noc.
I cała trójka poszła spać.
Słońce już prawie całkiem zaszło, kiedy budzik zadzwonił tak głośno, że cała trójka się obudziła.
-Czy to już noc? – spytała Felina, widząc, jak ciemno dookoła.
-Tak. – rzekła Chibi Usa, wyłączając budzik. – Nasza misja właśnie się zaczęła. I jeśli zmarnujemy naszą szansę, będziemy musieli jutro mierzyć się z problemem.
-Aż tak długo nie mam zamiaru ścigać wandala. – rzekła Felina. – Muszę przecież dobrze się wyspać w nocy, żeby od rana mieć siły do pracy.
-I tak jesteś na bezrobociu. – rzekł Puschel. – Do tej pory nie udało ci się znaleźć pracy, więc żyjesz cały czas na cudzym garnku.
-Masz rację. – rzekła Felina. – To kiedy nadejdzie wandal, którego mamy wyrzucić?
-Nie wiem. – rzekła Chibi Usa. – Noc jest tu bardzo ciemna. Dokładnie tak, jak na Księżycu. Szkoda, że nie mogę już tam wrócić. Ani z powodu mojej mamy, która, jeśli mnie rozpozna, na pewno ukarze za ucieczkę, ani z powodu tego, że teraz w pewnym sensie jestem demonem.
-To ty urodziłaś się na Księżycu? – rzekła Felina zaskoczona.
-Nic bardziej mylnego. – rzekł Puschel. – Chibi Usa jest córką Neo Queen Serenity, a co za tym idzie, następczynią tronu. Miała więc rozpocząć panowanie w Księżycowym Królestwie, kiedy jej mamy już nie będzie na tym świecie. Ale podczas jednej akcji została przez królową Syff zamieniona w niemowlę. Ta pechowa dla niej akcja miała miejsce w tym samym roku, kiedy ty tu przybyłaś.
-Dziwne, że dorosła z powrotem w tak krótkim czasie, skoro Rainman mówił, że człowiek potrzebuje osiemnastu lat, żeby osiągnąć pełnoletniość. – rzekła Felina. – I to po urodzeniu się.
-Aż tyle czasu nie musiałam czekać. – rzekła Chibi Usa. – Nikita i Shippo zaopiekowali się mną. Podczas gdy Shippo szukał zaklęcia odwracającego urok innego, Nikita karmiła mnie swoją własną piersią. To spowodowało moją trudną do zauważenia przemianę z człowieka w demona. I to też wyjaśnia, dlaczego moje ramiona i nogi porastają rude włosy, których w żaden sposób nie mogę stamtąd usunąć.
-Poczekaj. – rzekła Felina. – Akurat mam ze sobą nożyce. Wzięłam je na wypadek, gdyby trzeba było coś przeciąć.
I jednym cięciem nożyc zgoliła Chibi Usie wszystkie włosy z nóg. Lecz zanim zaczęła mówić „Schodzą jak normalne”, włosy na nodze Chibi Usy w sekundę odrosły do długości, jaką miały przed obcięciem.
-Już wiem, czemu ich nie golisz. – rzekła. – Puschel. Czy Chibi Usa próbowała już wyrywać sobie te włosy razem z cebulkami?
-Próbowała. – rzekł Puschel. – Gdy jednej nocy zajrzałem na świetlicę, znalazłem kupkę rudych włosów leżącą na podłodze. Na świetlicy przez całą noc nie było nikogo, kto by je miał poza Chibi Usą. Ona je sobie wyrywała z ramienia, a to wyjaśniało, skąd się wzięły. Ale ani na jej ramionach, ani na jej nogach nie było nagiej skóry, która byłaby dobrym znakiem, skąd te włosy zostały wyrwane.
-To znaczy, że i wyrywanie ich nic nie da. – rzekła Felina.
-Nic dziwnego. – rzekła Chibi Usa. – To są magiczne włosy demonów. Odrastają natychmiast to tym, jak zostaną stracone. Shippo mówił mi o tym 8 lat temu.
-Wróćmy jednak do misji. – rzekła Felina. – Możesz coś zobaczyć w tych ciemnościach?
-Niestety, nie mam kocich zdolności. – rzekła Chibi Usa. – Mam moc lisich demonów, a nie kocich. Ty powinnaś jakieś mieć. Przecież jesteś kotem.
-Ale nie jestem żadnym nocnym markiem. – rzekła Felina. – Gdybym była, miałabym szansę zobaczyć cokolwiek w ciemności.
-Koty mogą wykorzystać 2 razy każdą wiązkę światła, która znajdzie się w ich oczach. – rzekła Chibi Usa. – Powinnaś mieć tą samą zdolność, skoro wyglądasz jak one.
-Jestem człowiekiem, a nie kotem. – rzekła Felina. – Przynajmniej byłam na swojej planecie, kiedy ta jeszcze istniała. Nie powinnam była budować tego…
Zaraz złapała się za głowę.
-Puschel. – rzekła Chibi Usa. – Wygląda na to, że z naszej trójki tylko ty jesteś w stanie trzymać wartę o tej porze. Pilnuj, czy nic złego się nie zbliża.
-Dobrze. – rzekł Puschel i zajął pozycję na warcie.
#23:58#
-Nadchodzi. – rzekł Puschel. – Wielki świński łeb. Zaraz tu będzie.
-Zajmij go. – rzekła Chibi Usa. – Felina. Znajdź słaby punkt świńskiego łba, o którym Puschel wspomniał. Ja zadam ostateczny cios, celując właśnie tam.
Wieprz zatrzymał się dokładnie nad wieżą.
-Tym razem to wysadzę. – rzekł. – To doda tej gminie pracy.
I zaraz zrzucił 5 bomb. Ale wszystkie zostały unicestwione ostrzem nicości.
-Co? – rzekł wieprz zdziwiony. – Kto to zrobił?
Z dymu wyszedł Puschel, który wcale nie przedstawiał kogoś, kto ma ochotę na rozmowy.
-Kim jesteś? – spytał wieprz.
-Aż mam wątpliwości, czy Kitsunezuka rozmawiał ze Schwarzeneggerem i królową Syff na mój temat. – rzekł Puschel. – Gdyby tak było, nie zadałbyś mi tego pytania. Jestem półkot. Puschel półkot.
-Czy on zawsze się tak przedstawia? – spytała Felina.
-Nie. – rzekła Chibi Usa. – Zwykle tylko, kiedy mówi do wrogów, przedstawia się w ten sposób.
-Dla mnie możesz być i księżniczką. – rzekł wieprz. – To dla ciebie.
I zrzucił parę bomb.
-Zdaje się, że on nie ma, jak uderzać ręką czy nogą. – rzekła Felina, patrząc na wieprza. – Nie ma ich. Wcale a wcale.
-To znaczy, że jego głowa nie jest chroniona. – rzekła Chibi Usa. – Słaby punkt też nie. Obserwuj go dalej.
-Powoli mnie wkurzasz tym bombardowaniem. – rzekł Puschel i po zniszczeniu wszystkich bomb skoczył w stronę głowy i tak ją pięścią uderzył w świński ryj, że ją aż zabolało.
-Mój nos!!! – krzyczał wieprz, latając w kółko. – Mój biedny nos.
-Najbardziej boli go oberwanie w nos. – rzekła Felina.
-Dziękuję. – rzekła Chibi Usa. – Teraz moja kolej.
I utworzyła w dłoni kulę energii. Kula ta zaczęła strzelać piorunami i promieniować takim ciepłem, że cała była czerwona. Chibi Usa skoczyła do świńskiej głowy.
-Czerwony rasengan!!! – krzyknęła, pchając głowę kulą, którą trafiła centralnie w nos.
-Mój nos!!! – krzyknął Wieprz, lecąc parę metrów, zanim wybuchł, ponieważ był robotem.
-Misja wykonana. – rzekła Chibi Usa, stając na ziemi. – Wracamy.
-Coś mi mówi, że długo będziemy to wspominać. – rzekła Felina, kierując się do domu.
#nazajutrz#
-Gratuluję. – rzekł Rainman. – Pokonaliście wandala, który niszczył różne rzeczy na terenie naszego miasta. Świetnie ze sobą współpracowaliście, co mogę wywnioskować z waszego raportu. Szczególnie ty, Felina, rozwinęłaś się. I czegoś się w czasie tej akcji nauczyłaś. Prawda?
-Prowadzić nocny tryb życia? – spytała Felina.
-A myślałam, że tylko Puschel wyskakuje z takimi rzeczami. – rzekła Chibi Usa. – Rainman miał na myśli to, co było powodem tego, że przydzielił Puschela i mnie do jednej drużyny z tobą.
-Rozumiem. – rzekła Felina. – Współpraca w drużynie jest współpracą. Bez względu na to, jak nielogiczna jest współpraca jej członków. Ta lekcja?
Rainman od razu wybuchł śmiechem.
-Właśnie ta lekcja. – rzekł, na Felina i Chibi Usa też się za śmiały, a ich humor udzielił się również Puschelowi, który, nie chcąc wchodzić do gabinetu Rainmana, stał pod drzwiami i podsłuchiwał, co się w środku dzieje.

►Ciąg dalszy nastąpi
Następna historia nie była już taka intrygująca. No, prawie. W Raichu Town pojawiła się księżniczka Tokugawa Usako. Dla Raichu to w pomyśle owej księżniczki było problemem, że Kitsunezuka najchętniej atakował właśnie bogaczy. Do tego sprawę mocno skomplikował atak stracha na wróble, który był bez głowy. Zadanie wyeliminowania go dostała Chibi Usa, ale kto był z nią w jednej drużynie? O tym Sajgonie w następnym rozdziale zatytułowanym „Bezgłowy strach na wróble”.

</TEKST>

"No to już po mnie."

Postęp: 018/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Sob 8:17, 26 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 19. Bezgłowy strach na wróble.

<TEKST>

Okrutny Kitsunezuka próbuje podbić nasze Raichu Town. W tym celu wykorzystuje zastępy swoich ludzi i nie waha się nawet zniszczyć ważnych budynków, żeby pozbyć się tych, którzy stoją mu na drodze. Ale drużyna Raichu wytrwale odpiera jego ataki. Do tej pory Kitsunezuka próbował różnych sposobów, żeby przejąć kontrolę nad miastem. Nasłał wielkiego kruka. Zlecił mechanicznej rybie zaatakować cmentarz. A nawet nasłał bombardującego wieprza, żeby wysadzał kolejne budynki w Raichu Town w powietrze. I za każdym razem jego plan palił na panewce. Ale wystarczy już tych wspomnień.
Oglądaliście „Taxi 2”? Wielu ważnych ludzi jest porywanych przez terrorystów, którzy po dokonaniu czynu grożą, że zabiją zakładników, jeśli nie dostaną okupu. Choć życie to nie film i czasem wróg może wiedzieć, gdzie będą jego przeciwnicy, przez co uderzy gdzie indziej. Do czego zmierzam, pytacie? Ta opowieść będzie o tym, jak drużyna Raichu skupiła się na ochronie ważnej osobistości, która nawiedziła ich okolicę. Nie. To wcale nie był papież.

Wszystko zaczęło się jednego dnia, kiedy Koto, którą poznaliśmy w poprzedniej części, przyniosła Rainmanowi wiadomość, którą dostała od samego wójta.
-Na czarnobylską elektrownię jądrową. – rzekł Rainman, zobaczywszy, co pisało w wiadomości. – Co ona sobie wyobraża? Przecież tu jest teraz zbyt niebezpiecznie.
-O kim mówisz? – spytała Chibi Usa.
-Też chciałbym to wiedzieć. – rzekł Puschel.
-Nie dość, że musimy bronić miasta przed Kitsunezuką, to jeszcze musimy zorganizować dla niej eskortę na czas jej pobytu tutaj. – rzekł Rainman. – W życiu jeszcze nie miałem takiego problemu.
-Koto. – rzekł Puschel. – Czy mogłabyś mi pokazać ten list?
-Proszę. – rzekła Koto i pokazała mu treść listu.
-Tokugawa Usako księżniczka z Małego Tokio? – rzekł Puschel zdziwiony, patrząc na wiadomość. – Czy Rainman naprawdę miał powód, żeby kląć po przeczytaniu jej listu do naszego wójta?
-Gadaj zdrów, Puschel. – rzekł Rainman. – Władca rządzący w Małym Tokio jest taki niezdolny do pełnienia swojej funkcji, że jego ministrowie wyręczają go ze sprawowania władzy.
-Yattaro i spółka mówili mi, że Kitsunezuka był tam kiedyś jednym z ministrów. – rzekł Shippo. – Ale ponoć po tym, jak wyszło na jaw, że próbował przejąć niepodzielną władzę nad miastem, został stamtąd wygnany i już nigdy nie będzie miał prawa tam wrócić. Możliwe, że to właśnie dlatego Kitsunezuka próbuje zdobyć nasze miasto.
-Możliwe. – rzekł Rainman. – Ale teraz zajmijmy się księżniczką. Będzie potrzebowała bezpieczniejszej eskorty, żeby przeżyć swój pobyt tutaj. Ochrona jej w czasie jej pobytu będzie twoim zadaniem, Chibi Usa.
-Moim? – rzekła Chibi Usa zaskoczona. – Czemu moim?
-Masz z nas wszystkich największe siły samouzdrawiania. – rzekł Rainman. – Cios, który by mnie uczynił niezdolnego do walki, to dla ciebie tylko draśnięcie. Kitsunezuka nie zdoła się zbliżyć do księżniczki, jeśli będzie ona chroniona przez kogoś, kto zdaje się być odporny na ciosy bądź naprawdę jest na ciosy odporny.
-Dobra myśl. – rzekła Chibi Usa. – Jeśli nie poradzi sobie ze mną, to jak miałby zabić księżniczkę, skoro przedtem musiałby się mnie pozbyć, żebym nie stała mu na drodze.
-Gdybyś nagle była potrzebna, Puschel przybiegnie do ciebie i powiadomi cię o tym. – rzekł Rainman. – Powodzenia na warcie. Tokugawa będzie tu już jutro rano, ale nie wspomniała, od której strony wejdzie na teren gminy. Twoim zadaniem będzie ją znaleźć i gdy ją spotkasz, zaprowadzisz ją do naszego wójta. Nie odstępuj jej ani na krok, dopóki nikt nie przyjdzie cię zastąpić.
-Tak jest. – rzekła Chibi Usa.
Godzinę później na zachodzie miasta w kryjówce Kitsunezuki słychać było głośne śmiechy, które uprzykrzały życie sąsiadom budynku.
-Co cię tak bawi, szefie? – spytał wroni ninja, który powrócił ze świetlicy.
-Ci Raichu oczekują jednego z moich ludzi próbującego zabić księżniczkę Tokugawa Usako. – rzekł Kitsunezuka. – Z pewnością nie będą w stanie odeprzeć mojego kolejnego ataku, który tym razem będzie miał miejsce tam, gdzie nie oczekują ataku.
-Prześledziłem tych Raichu. – rzekł wroni ninja. – Nie są tacy mocni. Niewielka część ich sił zbrojnych to zaprzyjaźnione z nimi demony, które pomagają im w obronie tej okolicy.
-Demony, powiadasz. – rzekł Kitsunezuka. – No, dobra, ale może zrobimy im jakąś przykrość?
-Niedaleko ich kwatery głównej jest należące do nich pole. – rzekł wroni ninja. – Stamtąd otrzymują kukurydzę i inne zboża, za pomocą których żyją i zarabiają na misję. Jeśli zniszczymy im to pole, nie będą mieli, skąd czerpać pieniędzy. Tym bardziej, że ich kuchnia obfituje w to, co jest na ich polach.
-Właśnie podsunąłeś mi pomysł. – rzekł Kitsunezuka. – Wyślę stracha. On podoła temu zadaniu najlepiej.
-Tak jest. – rzekł wroni ninja. – Powiadomię go o tym rozkazie, skoro tylko go spotkam.
Zaraz wszedł do podziemia, gdzie było paru złoczyńców oczekujących na rozkazy od Kitsunezuki.
-Słuchajcie. – rzekł wroni ninja. – Jeden z was dzisiaj pójdzie sterroryzować miasto. Tym jednym będzie bezgłowy strach na wróble.
Strach na wróble zaraz wyskoczył przed niego.
-Pola należące do drużyny Raichu. – rzekł wroni ninja. – Stamtąd ci Raichu biorą całą swoją żywność i swoje kulinarne specjalności. Jeśli uda nam się zniszczyć to pole, nie będą w stanie zarabiać pieniędzy i w konsekwencji odniosą porażkę na polu bitwy. A zatem ruszaj i zniszcz ich pola. Niech umrą z głodu.
Strach nazajutrz ruszył na pola, gdzie miał wykonać otrzymane zadanie. Wroni ninja zaniósł go na miejsce, gdzie zaraz go zostawił. A strach od razu wziął się do roboty i zaczął niszczyć pole.
Na świetlicy poza Rainmanem, który, jak zwykle, był zajęty kontrolą budżetu drużyny, byli jeszcze Felina i Shippo mierzący się w saperze. Do tej pory każde z nich znalazło po 75 min i właśnie Felina próbowała znaleźć kolejne 16.
-Uważaj. – rzekł Shippo. – Jeśli trafisz na minę, przegrywasz.
-Myślisz, że nie wiem? – rzekła Felina, obserwując uważnie planszę i zastanawiając się przy tym, gdzie może być mina, której musi uniknąć. – Zastanawiam się, gdzie nie mogę stawać.
W tym momencie na świetlicy włączył się alarm.
-Będziemy musieli dokończyć rozgrywkę później. – rzekł Shippo. – Obowiązki wzywają.
-W porządku. – rzekła Felina. – I tak nie mam nic do roboty.
-A myślisz, że my nie mamy? – rzekł Rainman, stając nad nią. – Właśnie jest atak.
-Wiedziałam, że ten alarm nie wyje bez powodu. – rzekła Felina. – Ale nie miałam pojęcia, co go wywołało.
-Zdaje się, że nasz strach na wróble zbuntował się i właśnie niszczy nam rośliny na polu. – rzekł Shippo, widząc za pomocą swojego laptopa, co się dzieje w okolicy.
-To chyba właśnie to musiało sprawić że alarm się włączył. – rzekła Felina. – Przynajmniej wiem już, skąd to wycie.
-Puschel. – rzekł Rainman. – Znajdź Nikitę i teleportuj się z nią do Chibi Usy. Tam zostawisz Nikitę, by chroniła księżniczkę, a Chibi Usę zabierzesz na misję. Shippo dowodzi misją wyeliminowania zagrożenia. Śpiesz się. Nie ma chwili do stracenia.
-Tak jest. – rzekł Puschel i złapał za miecz, po czym teleportował się.
-To idę na misję. – rzekł Shippo i opuścił budynek.
-Czemu ten gryzoń zawsze musi wchodzić w skład drużyny wykonującej zadanie? – rzekła Felina. – Przecież bez miecza jest tylko kulą u nogi.
-Gdybym go nie przydzielił do drużyny uderzeniowej, najprawdopodobniej by się do niej wprosił. – rzekł Rainman. – Puschel może i nie wygląda na silnego, gdyż jest tylko wiewiórką wychowaną przez kota, ale ma dobre chęci i naprawdę stara się pomagać. Zrobiłby wszystko, żeby częściej móc się przydać.
-Co? – rzekła Felina. – To ty wiesz, na co go stać?
-Początkowo, gdy chciał iść z Shippo i ze mną na misję, kazałem mu tu zostać. – rzekł Rainman. – Ale ktoś mu zrobił jego własną cyberduszę, którą odkąd ją ma, zawsze włączał i ruszał za nami. Nawet się wykręcał, że cały czas był na świetlicy, kiedy do nas docierało powoli, że nam pomagał za naszymi plecami. Dlatego zacząłem angażować go w każde zadanie.
-Typowe. – rzekła Felina. – Że też nawet nie zauważyłam, że on od zawsze tak się radował, kiedy słyszał, że dostaje misję.
-To jeszcze nic. – rzekł Rainman i zaczął jej opowiadać po kolei, co Puschel robił na misjach, które dostawał.
Nikita była właśnie na ogrodzie i zajmowała się plewieniem chwastów, kiedy nagle Puschel przed nią stanął.
-Witaj. – rzekła Nikita. – Co cię tu sprowadza, że się teleportujesz?
-Chibi Usa jest potrzebna na misji i potrzebuje zastępstwa przy ochronie księżniczki. – rzekł Puschel. – Rainman wybrał ciebie, żebyś ją zastąpiła do jej powrotu z misji.
-W porządku. – rzekła Nikita. – Z tą działką dzisiaj i tak się nie wyrobię przed zachodem słońca.
Zaraz złapała go za rękę i Puschel teleportował się z nią do urzędu gminy.
Chibi Usa właśnie rozmawiała z księżniczką Tokugawą, która wielu ciekawych rzeczy się o niej dowiedziała.
-Więc ty też jesteś księżniczką? – rzekła Tokugawa. – Nawet przez myśl mi nie przeszło.
-A mojej mamie nawet przez myśl by nie przeszło, że teraz jestem demonem, przez co teraz nie mogę się jej pokazywać na oczy. – rzekła Chibi Usa. – Zwłaszcza, że teraz jestem chyba bardziej demonem niż człowiekiem. To jednak nie zmienia faktu, że dla wielu w tej okolicy jestem lepszym człowiekiem.
-Chyba wiem, co masz na myśli. – rzekła Tokugawa.
W tym momencie pojawili się Nikita i Puschel.
-Co się stało? – spytała Chibi Usa.
-Kłopoty. – rzekł Puschel. – Jakieś monstrum niszczy pola należące do drużyny Raichu. Shippo prowadzi misję. Ty i ja mu pomagamy w wykonaniu zadania. Felina została na świetlicy. Nikita zastąpi cię tutaj do twojego powrotu.
-Dziękuję za informacje. – rzekła Chibi Usa i złapała go za rękę, po czym Puschel teleportował się z nią na misję, a Nikita została przy księżniczce.
-Możesz mi opowiedzieć coś o sobie? – spytała Nikita.
I zaraz obie zaczęły rozmawiać.
Chibi Usa i Puschel dołączyli do Shippo, który właśnie wbiegł na ścieżkę prowadzącą do kwatery głównej należącej do drużyny Raichu.
-Trochę wam zeszło. – rzekł Shippo.
-Jakieś problemy? – spytała Chibi Usa.
-Jakiś pozbawiony głowy strach na wróble niszczy pola należące do drużyny Raichu. – rzekł. – Jeśli nie damy sobie z nim rady, drużyna Raichu będzie musiała wydać całą masę pieniędzy na składniki swoich kulinarnych specjalności, a to oznacza wyprzedzenie nas przez bogate kraje i początek trzeciej wojny światowej. Dlatego musimy przepędzić tego stracha z pola.
Zaraz zatrzymali się niedaleko stracha na wróble, który skakał po całym polu tam i z powrotem.
-Oto on. – rzekł Shippo. – Musimy się go jakoś stąd pozbyć. I to tak, żeby nic się z polem nie stało. To oznacza, że mój lisi ogień będzie tu tylko balastem.
-Jeśli trafię go rasenganem, wyleci za horyzont, tam go rozerwie i sprawa załatwiona. – rzekła Chibi Usa.
-Niestety, zapomniałaś o jednej rzeczy. – rzekł Shippo. – Czerwony rasengan wydziela piekielne ilości ciepła. Te ilości są tak duże, że benzyna w kontakcie z nim od razu wybucha. Tego nie można zmienić, nawet, jeśli użyjesz tego ataku bez efektu Chidori. Normalny rasengan byłby tu bezpieczniejszy. Szkoda tylko, że masz za dużo energii, żeby udało ci się go utworzyć.
-Ale przecież czerwony rasengan i zwykły rasengan powstają w ten sam sposób. – rzekła Chibi Usa. – W czym więc tkwi różnica?
-W zwykłym rasenganie wymagana jest dobra kontrola chi. – rzekł Shippo. – Nauka tego ataku odbywa się w trzech etapach. W pierwszym trzeba rozerwać wypełniony wodą balonik poprzez używanie własnego chi do wywołania w jego wnętrzu krążenia wody we wszystkich kierunkach jednocześnie. W drugim należy rozerwać nadmuchaną gumową piłkę na strzępy. W trzecim trzeba utrzymać wir uformowany wewnątrz nadmuchanego balonika tak, żeby ten nie został rozerwany, a to w przypadku czerwonego rasengana jest już niemożliwe. Dzieje się tak dlatego, że czerwony rasengan w przeciwieństwie do normalnego kręci się z taką szybkością i siłą, że tarcie tworzących go strumieni chi wydziela tak dużo ciepła, że kula przez to robi się czerwona. Zwykły człowiek jest jeszcze w stanie posługiwać się rasenganem i jego rozwiniętymi według swoich upodobań wersjami, jednak do użycia czerwonego trzeba już być chociaż częściowo demonem, gdyż użycie go może człowiekowi odebrać świadomość, albo, co gorsza, zabić go. A ponieważ ty masz demoniczną moc, ten atak powinien cię najwyżej osłabić.
-Dobrze, że żadnej z Sailor Senshi nie próbowałam tego uczyć. – rzekła Chibi Usa. – Jeszcze by wszystkie pomarły, bo nie mają wystarczających zapasów energii, żeby przeżyć użycie tego ataku.
-No, dobra. – rzekł Puschel. – Ale jeśli pole zacznie się palić, od razu wezwę tsunami i ugaszę ogień, zanim ten się rozprzestrzeni.
-I przy okazji wymyjesz rośliny. – rzekł Shippo. – Już ja wiem, co taka wielka fala potrafi, jeśli chodzi o wyrządzanie szkód. Lepiej tu nie łap za miecz elementów.
-To co mam zrobić? – spytał Puschel. – Musimy jakoś pozbyć się tego stracha na wróble z tego pola.
Chibi Usa zauważyła, że niedaleko jest twarda droga.
-Chyba wiem, jak rozwiązać nasz problem. – rzekła. – Jeśli uda mi się wybić tego stracha na tą szeroką drogę, mam szansę go zniszczyć rasenganem bez obawy o wywołanie pożaru na polach.
Zaraz pobiegła prosto na stracha i tuż przed nim podskoczyła, wykonując przy tym kopa. Gdy tylko go nogą trafiła, strach zaraz wyleciał prosto na ulicę.
-Widziałeś to? – rzekł Puschel zaskoczony.
-Widać demoniczna moc wpływa u Chibi Usy nie tylko na jej zasoby energii, ale również na siłę, z jaką może uderzać. – rzekł Shippo. – Aż strach mieć w niej wroga teraz. Chyba nawet Sailor Senshi nie zdołałyby powstrzymać takiej energii.
-Dobrze, że jest po naszej stronie. – rzekł Puschel.
Chibi Usa wyskoczyła na drogę i w tym momencie strach się podniósł.
-Nie wiem, czego tu szukasz, że atakujesz cudze pole. – rzekła Chibi Usa. – Ale na twoim miejscu szybko bym stąd się wyniosła.
Strach nic nie odpowiedział, tylko zaczął skakać. A za każdym razem, jak był już w powietrzu, wypuszczał 4 ptaki, które padały na drogę.
-Śmiecenie na ulicy nie rozwiązuje twojego problemu. – rzekła Chibi Usa. Ale, gdy stanęła na jednym z leżących na ziemi ptaków, skaleczyła się.
-No, dobra. – rzekła Chibi Usa, patrząc na niego z ogniem w oczach. – Nie chciałeś inaczej.
I zaraz utworzyła w dłoni czerwony rasengan, z którym ruszyła na stracha. Gdy tylko dotknęła przeciwnika kulą, ten zaraz zaczął się palić (bo był ze słomy) i wyrzucony siłą przez Chibi Usę przeleciał 10 metrów w górę, zanim doszczętnie spłonął. A jego prochy upadły to na drogę, to na pole. Lecz nie wywołały żadnego pożaru.
-Udało ci się. – rzekł Shippo. – Widzę, że nawet Inuyasha lepiej by tego nie zrobił. Jemu tylko siła w głowie.
-Mniejsza z tym. – rzekła Chibi Usa. – Możemy wracać do swoich zajęć.
I zaraz się rozeszli.
-A niech to!!! – krzyczał Kitsunezuka, płonąc ze złości. – Znowu mi żołnierza sprzątnęli. Jak ich załatwić w takim wypadku!!? Jak!!?
Pod wieczór księżniczka Tokugawa udała się w drogę powrotną, w trakcie której Chibi Usa odprowadziła ją tylko do granicy, po czym wróciła na świetlicę.
-Gratuluję wam. – rzekł Rainman. – Uratowaliśmy miasto i zapewniliśmy księżniczce należytą ochronę przeciwko ludziom Kitsunezuki.
I jeszcze znaleźliśmy miejsce, skąd jego ludzie wychodzili. – rzekł Shippo, biorąc do ręki gwoździa biurowego. – To jest on.
I wbił gwoździa na płócienną mapę.
-Gdzieś tutaj powinna być jego kryjówka. – rzekł Shippo. – Oczywiście, jeśli satelity działają jak należy.
-To żaden problem, żeby działały prawidłowo. – rzekł Rainman. – Dzięki silnikom grawitacyjnym nasze satelity mogą same wylatywać na orbitę i stamtąd wracać do bazy, gdzie zostaną usunięte wszystkie usterki. Na orbicie za ich sprawność odpowiadają satelity techniczne, które usuwają drobne usterki z satelitów systemowych i z siebie nawzajem. Poważniejsze usuwane są w kwaterze głównej.
-To znaczy, że satelity się nie pomyliły. – rzekł Shippo, ściągając mapę ze ściany. – Kitsunezuka rzeczywiście ukrywa się gdzieś tutaj.
-To już wiemy, gdzie go szukać. – rzekł Rainman. – Jutro Kitsunezuka będzie zajęty planowaniem nowego ataku. To idealna pora przepędzić go. Przygotujmy się do walki. Przed tą akcją musimy odpocząć.
I zaraz wszyscy szybko poszli spać, żeby nabrać sił przed akcją, która ich czekała.

►Ciąg dalszy nastąpi
Oczywiście, gdy nazajutrz kryjówka Kitsunezuki została zaatakowana, nikogo tam nie było. Przynajmniej tak stwierdziła Chibi Usa, która dowodziła akcją ujęcia wroga. W akcji pomagali jej Tupu i Knuspel. Oraz Puschel, który nie mógł usiedzieć na świetlicy. Jakby tego było mało, po okolicy kręcił się wroni ninja, który zdaniem Chibi Usy powinien wiedzieć, gdzie jest Kitsunezuka. Czy naszym bohaterom udało się wydobyć z niego informacje? I gdzie uciekł Kitsunezuka? O tym Sajgonie w następnym rozdziale zatytułowanym „Dopaść Kitsunezukę”.

</TEKST>

"Przecież tu jest teraz zbyt niebezpiecznie."

Postęp: 019/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Nie 9:34, 27 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 20. Dopaść Kitsunezukę.

<TEKST>

Jeszcze nie minęło 5 lat od spotkania naszych bohaterów z drużyną „Ludzie Pół Krwi”, a już muszą oni zmierzyć się z nowym zagrożeniem ich miasta. Straszliwy Kitsunezuka usiłuje za wszelką cenę zdobyć niepodzielną władzę nad Raichu Town. Z pomocą swoich ludzi wymyśla coraz to nowe plany zniszczenia drużyny Raichu. Jednak jego plany jak dotąd, nigdy nie odniosły skutku.
Ostatnim razem do Raichu Town przybyła księżniczka Tokugawa Usako, której Rainman przydzielił ochronę przed ludźmi Kitsunezuki. Ten, dowiedziawszy się o tym, za radą wroniego ninja nasłał jednego ze swoich ludzi na pole należące do drużyny Raichu. Chibi Usa zastąpiona przy eskorcie księżniczki przez Nikitę udała się na pole, skąd dzięki trzeźwemu myśleniu zdołała zniszczyć bezgłowego stracha na wróble, nie niszcząc przy tym pola. A Rainman, dowiedziawszy się, gdzie jest kryjówka Kitsunezuki, postanowił tam uderzyć i raz na zawsze zmusić Kitsunezukę do zaprzestania ataków na miasto.

Nazajutrz wszyscy zebrali się na Świetlicy Pod Straconą Duszą, gdzie Rainman zamierzał wyznaczyć drużynę do akcji mającej na celu zmusić Kitsunezukę do zaprzestania ataków na miasto.
-Słuchajcie. – rzekł. – Dzisiaj nadszedł dzień, w którym możemy powstrzymać Kitsunezukę od dalszego atakowania naszego miasta. Tą akcją dowodzę ja. Dopóki nie wrócę z misji, Nova mnie zastąpi przy dowodzeniu obroną. Drużyna będzie podzielona na 2 składy. Skład uderzeniowy i skład rezerwowy. Skład uderzeniowy liczy 5 osób. Do rezerwowego wchodzą tylko dwie. Dowódca akcji decyduje, kiedy będzie zamiana miejsc, i kto z kim zamieni swoje miejsce w drużynie. Celem składu rezerwowego jest wspierać skład uderzeniowy w akcji. A oto początkowy skład drużyny. Do grupy uderzeniowej wchodzą Chibi Usa, Shippo, Felina, Puschel i ja. W grupie rezerwowej są Knuspel i Tupu.
-Oby udało mi się nie zawieźć. – pomyślała Tupu.
-Wreszcie wypróbuję mój nowy atak. – pomyślał Knuspel, na co Puschel od razu zwrócił uwagę.
-Ja i 2 gryzonie w jednej drużynie. – pomyślała Felina. – Gorzej być nie może.
-Dla mnie to będzie możliwość przetestowania nowego systemu zbrojeniowego, który, jeśli test się powiedzie, zastąpi obecnie używany. – rzekł Rainman i pokazał urządzenie. – Jakieś pytania?
-Jedno. – rzekła Felina. – Nie wystarczy ci, że już raz Puschel był ze mną w jednej drużynie? Musisz jeszcze umieścić mnie w jednej z drużynie z nim i tym gryzoniem-nożownikiem?
-Rozumiem, o kogo ci chodzi, kiedy mówisz „gryzoń”. – pomyślał Knuspel. – Ale ja nie jestem nożownikiem. Po prostu lubię patrzeć na błyszczące w słońcu ostrze noża. Rainman. Możesz pokazać nam swój nowy system zbrojeniowy?
-Cóż. – rzekł Rainman, wyjmując coś z kieszeni. – Oto on.
I pokazał krążek z wyświetlaczem. Wokół wyświetlacza było siedem brylantów o różnych kolorach.
-System ten miał nazwę kodową „szmaragd”, ale jego właściwa nazwa to „Chaos”. – rzekł.
Śpiący na świetlicy Sonic, usłyszawszy to przypadkiem, spadł z krzesła.
-System o nazwie właściwej „Chaos” i nazwie kodowej „szmaragd”? – rzekł, leżąc na podłodze. – To mi pachnie szmaragdami chaosu.
-Nie wiem, dlaczego, ale mnie też. – rzekł Tails.
-Sonic i Tails. – rzekł Rainman. – Nic podobnego, że ten system pachnie wam szmaragdami chaosu. Przy pracach nad tym systemem położyłem nacisk na to, żeby każda cyberdusza miała ukrytą moc czyniącą ją prawie niezniszczalną. I dlatego system ten używa specjalnych kart, które podczas działania cyberduszy mogą na wzór znanych wam szmaragdów znacznie zwiększyć jej moc, jeśli zostaną aktywowane w dowolnej kolejności, która pozwala na ich użycie. Każda cyberdusza aktywowana w tym systemie zbrojeniowym zyskuje wszystkie dawane jej przez system zbrojeniowy możliwości, jeśli normalnie nie zaprogramowano jej tych umiejętności.
I zaraz pokazał kartę przedstawiającą równanie „pierścień razy 1000”.
-Ta moc jest jednak ograniczona, żeby nie mogła stanowić zagrożenia dla nas samych. – rzekł dalej. – Karta „1000” pierścieni pozwala zwiększyć czas działania efektu aktywacji wszystkich kart szmaragdów o 16 minut i 40 sekund i za jej pomocą można aktywować moc systemu. Trzeba ją jednak aktywować, zanim aktywuje się ostatnią kartę z symbolem szmaragdu. Inaczej cyberdusza nie osiągnie swojej super formy, gdyż czas jej trzymania minie przed przejściem do niej.
-A jak wyglądają te karty szmaragdów? – spytała Chibi Usa.
-Zobacz. – rzekł Rainman i pokazał karty, na których nadrukowane obiekty wyglądały jak brylanty we wszystkich siedmiu kolorach tęczy. Każdy w jednym. A kart było siedem.
-Nie jestem geologiem, ani szlifierzem. – rzekła Chibi Usa, wskazując kartę z zielonym brylantem. – Ale to wszystko to brylanty, jeśli patrzeć na szlif. Jeśli już jest tu szmaragd, to tylko na tej karcie.
-Ja bym tego nie powiedział. – rzekł Tails. – Sonic. Pokaż jej szmaragd chaosu, który znalazłeś miesiąc temu.
Sonic zaraz pokazał kryształ, który wyglądał jak czerwony brylant.
-To jest przecież rubin obrobiony szlifem brylantowym. – rzekła Chibi Usa. – Ale nie jestem pewna, bo nie znam się na minerałach.
-Szmaragdy chaosu występują w kolorach tęczy, a nie tylko w zielonym. – rzekł Tails. – Nadruki na kartach przypominają te szmaragdy.
-Chcesz powiedzieć, że… – rzekła Chibi Usa.
-Właśnie. – rzekł Tails. – System, który Rainman opracował, naśladuje moc szmaragdów chaosu, a karty symbolizują kolor szmaragdu, którego moc będzie symulowana.
-Żeby nie było pomyłkowej aktywacji 2 razy tego samego, przy aktywowaniu każdej karty symbolizującej szmaragd, na transformatorze przy aktywacji karty symbolizującej szmaragd zapali się lampka, która pokaże, że symulacja tego szmaragdu jest już aktywowana. Przed zapaleniem ostatniej należy aktywować kartę „tysiąc pierścieni”. W przeciwnym wypadku po aktywacji ostatniej karty szmaragdu, wszystkie światełka zgasną na znak, że karty szmaragdów przestały działać. Oznacza to z kolei, że trzeba je od nowa aktywować. Aktywacja kart szmaragdów nie jest ograniczona liczbą, ale aktywacja karty „1000 pierścieni” tak. Resztę odprawy na ten temat po wykonaniu misji. Drużyna. Idziemy.
I zaraz cała grupa wyszła ze świetlicy.
-Powodzenia. – rzekła Nova i zamknęła się w biurze Rainmana.
-Czarno to widzę. – rzekła Felina i wyszła za Rainmanem i resztą.
Cała drużyna w godzinę doszła do kryjówki złego Kitsunezuki, gdzie zamierzali na miejscu kazać mu zaprzestać ataków na miasto. Po drodze Shippo wstąpił do wójta w celu załatwienia spraw związanych z biurokracją.
-No to jesteśmy. – rzekła Felina. – Miło to nie wygląda to miejsce. Shippo. Czemu po drodze zatrzymałeś nas w Urzędzie Gminy?
-Kitsunezuka mógł być tak twardy, że trzeba będzie przemówić do niego w imieniu tutejszej władzy. – rzekł Shippo. – Nie mogę tego robić, jeśli nie mam na to pozwolenia. Więc skierowałem nas do wójta, żeby nam wszystkim je załatwić.
-Biurokracja. – rzekła Felina.
-Takie rzeczy są typowe. – rzekł Puschel. – Ale bywa gorzej. Niektórzy włodarze są tak aroganccy i tak mocno uważają się za bogów, wobec których reszta to śmieci, że aż mam ochotę niejednego z nich trzepnąć prosto w nos. A nawet ich pogryźć i podrapać.
-Lepiej tego nie rób. – rzekła Felina. – Ponoć masz wściekliznę.
-Już raz ugryzł jednego ze ściganych przez nas przestępców w nogę. – rzekł Shippo. – Na szczęście nie był wtedy nosicielem wścieklizny. A gdy w jednym znanym mu mieście mieliśmy sprawę z wilkołakiem, godzinę przed otrzymaniem przez nas tej sprawy został zaszczepiony.
-Mógłbyś mi nie przypominać? – rzekł Puschel. – Do dzisiaj nie mogę zapomnieć tej paskudnej igły.
-Więc już jest bezpieczny. – rzekła Felina. – Przynajmniej jak ktoś ugryziony przez wiewiórkę zachoruje na wściekliznę, to Puschel jest już czysty.
-A ja to co? – pomyślał Knuspel. – Shippo raz zaniósł mnie na szczepienie przeciwko wściekliźnie, a Rainman dopilnował, żeby Tupu nie dowiedziała się o tym do mojego powrotu ze szczepienia, na które i tak dobrowolnie bym się nie wybrał.
-Myślisz, że Rainman będzie płacił mandaty za chorych na wściekliznę ludzi, których ty pogryzłeś? – rzekł Shippo. – Pucki też był na szczepieniu i jakoś nie narzeka, że był tam mimo woli.
-No, dobra. – rzekł Rainman. – Wchodzimy i robimy rewizję. Nie zapomnijcie o szukaniu tajnych przejść. Jeśli ktoś z was jakieś znajdzie, niech powiadomi o tym całą grupę, skoro tylko się spotkamy ponownie.
I weszli do środka. Ale, gdy po godzinie spotkali się wewnątrz budynku, okazało się, że w środku nikogo nie było.
-Wygląda na to, że mieliśmy jakąś pomyłkę radarów. – rzekła Felina. – Tu nikogo nie ma.
-Istotnie nikogo tu nie ma poza nami. – rzekł Puschel, wąchając powietrze. – Ale ktoś tu istotnie był przed nami. Jakiś cyborg. Wiecie, skąd wiem? Bo pachnie tu olejem.
-Jesteś pewien? – rzekła Tupu, wąchając powietrze. – Bo ja czuję…
Zaraz umilkła.
-Wygląda na to, że masz rację, bo ja też to czuję. – rzekła.
-Widać Kitsunezuka mógł już wiedzieć, że idziemy po niego i zmienił swoją kryjówkę na tak tajną, że nawet satelity drużyny Raichu nie mogą jej zlokalizować. – rzekła Chibi Usa. – Będziemy musieli rozejrzeć się tu dokładnie, jeśli mamy znaleźć jego kryjówkę.
W tym momencie, niewiadomo, skąd, włączył się telewizor w pokoju obok.
-Dobrze myślisz. – odezwał się głos z urządzenia, na co cała siódemka tam wbiegła i zauważyła grający telewizor. – Mój ninja ostrzegł mnie, Kitsunezukę, że idziecie po mnie, więc uciekłem stąd. Znajdźcie mnie, jeśli zdołacie. A ja za ten czas poflirtuję sobie z moim szpiegiem.
I rozłączył się.
-Powiedział „Poflirtuję sobie z moim szpiegiem”? – zdziwił się Shippo. – To chyba jakiś gej.
-Też myślę, że ma nie po kolei w głowie. – rzekł Rainman. – Ale musimy go znaleźć i zmusić do zaprzestania ataków na nasze miasto. Zarządzam zmianę pozycji w drużynie. Knuspel wchodzi na miejsce Shippo, a Tupu na miejsce Chibi Usy. Wy macie z nas najmocniejszy węch. Jeśli wy nie wytropicie Kitsunezuki, to nie wiem, kto to zrobi.
-Rainman. – rzekła Felina. – Czemu nie przeniesiesz do składu rezerwowego Chibi Usy i mnie w celu zwolnienia miejsca dla tej dzikuski z wiewiórką? Wiesz przecież, że ich nie chcę w swojej grupie.
-Już raz ci to mówiłem, Felina. – rzekł Rainman. – I powiem jeszcze raz. Musisz nauczyć się być częścią grupy, gdyż od tego może zależeć powodzenie wszystkich zadań, jakie w przyszłości otrzymasz. Dlatego przydzielam cię do grupy, do bycia w której masz opory. Chcę po prostu, żebyś się przełamała i zaczęła współpracować.
-No, dobrze, ale dlaczego mnie zawsze przydzielasz do drużyny, w której są Puschel i Knuspel? – rzekła Felina. – Wiesz, że to jest jedno z tych, co czarno widzę?
-Ostatnim razem nie podobało ci się, że ja jestem w jednej drużynie z Chibi Usą i z tobą. – rzekł Puschel.
-Teraz nie czas na spory. – rzekł Rainman. – Tupu. Knuspel. Wskażcie mi drogę do Kitsunezuki.
-Nie ma sprawy. – rzekła Tupu i zaczęła węszyć.
-Rainman. – rzekł Shippo. – Czemu tym razem nie użyjesz cyberduszy i nie pokażesz nam jej super formy?
-Żeby pozostać w super formie, moja cyberdusza musi być stale doładowywana kartą „1000 pierścieni”, a możliwość używania tej jest ograniczona. Proste cyberdusze mogą być doładowane tylko 30 razy, a otrzymane przez polimeryzację tylko 20. Wyjątkiem są cyberdusze otrzymane przez polimeryzację, które kontroluje więcej osób niż jedna. One mogą skorzystać z tej karty 20 razy na osobę. Limit musi wystarczyć na całe działanie cyberduszy niezależnie od tego, jak długo jest ona aktywna. Do następnej aktywacji limit całkowicie się odnowi. Cyberdusza w super formie jest niezniszczalna, ale to od niej samej i jej aktywnych dopalaczy zależy, czy jest odporna na utonięcie. Normalnie, jeśli cyberdusza zostanie zniszczona, jej użytkownik żyje nadal i może ją odtworzyć za pomocą jej kodu, który mimo jej zniszczenia pozostanie. Ale, jeśli cyberdusza utonie, to jej użytkownik utonie razem z nią. To idzie jednak wolniej, ponieważ cyberdusze mają podany czas w sekundach, w jaki zużyją cały tlen, a to dodaje się do czasu, jaki jej użytkownik normalnie jest w stanie wytrzymać pod wodą, nie oddychając. Do tego niektóre cyberdusze wyposażone w sprzęt pozwalający im przetrwać pod wodą mogą akceptować dopalacze odnawiające ich zapas powietrza. Te, które tego sprzętu nie mają, mogą zostać wyposażone w dopalacze, dające im wokół nich bądź ich głów bańki powietrza, które działają podobnie, jak wyposażenie tych mających sprzęt umożliwiający dłuższe przebywanie pod wodą.
-Tam. – rzekła Tupu, wskazując palcem kierunek i zaczęła się przemieszczać.
-Podjęła trop. – rzekł Rainman. – Za nią.
Przeszli parę kroków i zaraz stanęli twarzą w twarz z jednym z ludzi Kitsunezuki. Był to szermierz.
-Ja się nim zajmę. – pomyślał Knuspel, łapiąc za noże. – Styl walki trzema sztyletami.
Zaraz ruszył prosto na przeciwnika i wziął zamach wszystkimi nożami, którymi walczył. Również tym, który zaciskał między zębami.
-Zatruty trójząb – pomyślał, uderzając, przez co zabił napastnika na miejscu.
-Zatruty trójząb? – rzekł Puschel zdziwiony. – To jest twój nowy atak?
-Tak. – pomyślał Knuspel. – Ale nie jest jedyny. Trójząb to mój nowy styl atakowania. Do użycia ataku tego typu potrzebuję noży, które zadają dokładnie ten sam typ obrażeń. O to właśnie od niego atak typu „trójząb” bierze swoją pełną nazwę.
-Zaraz. – rzekł Puschel. – W łapkach trzymasz noże zadające obrażenia sieczne i magiczne, a w zębach miałeś zadający obrażenia obuchowe. Jeśli wykonałeś nimi atak o nazwie „zatruty trójząb”, a do niego potrzebujesz trzech noży zadających te same obrażenia, to znaczy, że te noże mają zatrute ostrza.
-Zgadza się. – pomyślał Knuspel, chowając już ostatni nóż.
-Zaczekaj. – rzekł Puschel. – Skąd wziąłeś truciznę?
-Pamiętasz ten dzień, kiedy myślałeś, że Tupu zjadła bombę, którą było ciasto, które Inuyasha ci przyniósł? – pomyślał Knuspel. – Pucki dał mi tego dnia fiolkę wypełnioną sokiem z muchomorów.
-Rozumiem. – rzekł Puschel.
-O tym i tak jeszcze porozmawiacie. – rzekł Rainman. – Idziemy dalej.
I w godzinę doszli do nowej kryjówki Kitsunezuki, gdzie zaraz dowiedzieli się, że Kitsunezuka jest tam.
-Tu się już robi bardzo niebezpiecznie. – rzekł Rainman. – Lepiej przetestuję nowy system.
I włączył cyberdusze, przez co przybrał postać wyglądającą jak połączenie Inuyashy i jednego z Saiyan.
-A teraz czas na pierścienie. – rzekł i aktywował kartę „1000 pierścieni”. – I szmaragdy też się przydadzą.
Za każdym razem, gdy aktywował kartę przedstawiającą szmaragd, jeden z kryształów na transformatorze zaczynał świecić. Po aktywowaniu ostatniej całe jego ubranie zmieniło kolor na złoty.
-Wchodzimy. – rzekł i cała grupa stanęła w polu.
-Gratuluję. – rzekł Kitsunezuka, wychodząc im naprzeciw. – Udało wam się mnie znaleźć. Ale tu kończy się wasza droga.
-Zapomnij, Kitsunezuka. – rzekł Rainman. – Lepiej będzie, jeśli zaprzestaniesz ataków na nasze miasto, zamiast próbować przejąć tu niepodzielną władzę.
-Aż tak łatwo to nie będzie. – rzekł Kitsunezuka. – Będziesz musiał mnie do tego zmusić.
-Proszę bardzo. – rzekł Rainman, stając na baczność.
-Broń się. – rzekł Kitsunezuka, skacząc z mieczem na niego. Ale, gdy ostrze broni tylko dotknęło Rainmana, od razu się złamało i zraniło Kitsunezukę w czoło.
-Aua. – rzekł Kitsunezuka, łapiąc się za twarz.
Rainman od razu załadował mu silny cios w brzuch i przeciwnik zatrzymał się na ścianie garażu, której część obróciła się w gruz i mocno go zraniła.
-Świetny cios. – rzekł Shippo.
-Widać system działa bez problemowo. – rzekł Rainman. – Pocztą wyślę wójtowi pieniądze na usunięcie tych zniszczeń.
-Gratuluję. – rzekł Kitsunezuka, wychodząc spod gruzów. – Udało wam się mnie pobić.
-Więc nie atakuj miasta. – rzekła Chibi Usa. – Inaczej możesz oberwać jeszcze mocniej, niż już dostałeś.
I cała drużyna skierowała się z powrotem na świetlicę.
Kitsunezuka został sam, po czym zaczął się śmiać.
-Ha! Ha! Ha! – rzekł. – Wydaje im się, że parę siniaków mnie powstrzyma przed przejęciem tu władzy. Ale i tak nie będę ich atakował do czasu, aż moja forteca będzie gotowa. A wtedy całe to miasto znajdzie się w mojej władzy.
Ojej. Zdaje się, że Kitsunezuka nie porzucił swoich planów. Czy Rainman i spółka w porę zauważą jego kanciarstwo? Czy uda im się go powstrzymać? Niech tylko odpocznę od tych stresujących myśli, to dowiecie się, jak ta historia idzie dalej.

►Ciąg dalszy nastąpi
Uff. Następna historia nie miała jeszcze żadnego związku z fortecą, o której się dowiedzieliśmy dzisiaj. Po prostu na stawy na południe od Raichu Town był atak. Dla drużyny Raichu to była bardzo poważna sytuacja, ponieważ tam znajdowała się kwatera główna drużyny Raichu. Wraz z jej utratą drużyna Raichu straciłaby całe swoje zaplecze zbrojeniowe. Rainman zlecił zadanie pięcioosobowej grupie, którą miała prowadzić Chibi Usa. Kto jeszcze był w tej grupie? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Podwodny problem”. Chyba domyślacie się, co tu będzie koszmarne?

</TEKST>

"Do dzisiaj nie mogę zapomnieć tej paskudnej igły."

Postęp: 020/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Pon 9:17, 28 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 21. Podwodny problem.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się jednego dnia, kiedy Kitsunezuka siedział w swojej kryjówce i planował kolejny atak na miasto.
-Ten Rainman myślał, że mnie powstrzyma jednym uderzeniem pięścią. – rzekł. –Ale ja mu niebawem pokażę, że to, że mu obiecałem zaprzestać ataków na miasto, nie powstrzyma mnie przed przejęciem tu władzy.
-A jak pan zamierza tego dokonać? – spytał wroni ninja. – Przecież Rainman może tu wrócić, skoro tylko się dowie, że to ty stoisz za tym atakiem.
-Skoro tylko moja forteca będzie gotowa, nie zdoła mnie powstrzymać. – rzekł Kitsunezuka. – Nikt nie zdoła mnie powstrzymać.
I zaśmiał się tak szatańsko, że słychać go było w całej jego kryjówce.

Przenieśmy się teraz na Świetlicę Pod Straconą Duszą, gdzie Rainman mocno niepokoił się z powodu tego, że Kitsunezuka już od tygodnia nie przypuszczał żadnego ataku na Raichu Town.
-Nie podoba mi się to. – rzekł. – Kitsunezuka zwykle atakował jak szalony, a tu nagle przez tydzień nie słyszę ani jednego huku z jego strony.
-Może rzeczywiście cię posłuchał? – rzekła Felina. – Czemu w takim razie obawiasz się, że nie dotrzyma słowa i prędzej czy później i tak zaatakuje, choć obiecał, że tego nie zrobi?
-Wszyscy wrogowie tacy są. – rzekł Puschel. – Niby obiecują, że nie zrobią, a po pewnym czasie jednak zrobią. Nie ma, co im ufać. Ich ambicje są tak wygórowane, że prędzej czy później złamią dane słowo. Walczyliśmy już ze Schwarzeneggerem. Znamy się na tym.
-Widać dużo musieliście wycierpieć. – rzekła Felina. – Nawet o tym nie wiedziałam.
-Nawet połowy nie wiesz. – rzekł Rainman. – Puschel. Czy komputer u ciebie w domu nadal działa?
-Tak. – rzekł Puschel. – Wczoraj sprawdzałem.
-W porządku. – rzekł Rainman. – Pójdziesz do domu i sprawdzisz, co Kitsunezuka zamierza w najbliższym czasie. Musimy wiedzieć, czy nie knuje jakiejś intrygi mogącej nam zagrozić.
-Tak jest. – rzekł Puschel i ruszył do domu.
-To on ma komputer? – rzekła Felina zaskoczona. – Będę musiała zapytać Tailsa, czy widział to.
-Teraz ci się nie uda. – rzekł Shippo. – Tails wrócił na Mobius, bo Sonic miał parę problemów.
-Jakie? – spytała Felina.
-Tornado wymaga przeglądu technicznego. – rzekł Shippo. – Eggman znowu próbuje odbudować swoje imperium. Sonic nie ma czasu zająć się Tornadem, bo musi udaremnić złowrogie zamiary Eggmana.
-Chyba im pomogę. – rzekła Felina.
-Nie próbuj. – rzekł Shippo. – Na planecie, z której Tails pochodzi, w czasie, kiedy tam minie jeden rok, tutaj minie 12 lat.
-12 lat? – rzekła Felina zaskoczona. – To już wiem, czemu Tails czeka na swój tort urodzinowy tyle czasu, że w ciągu minionych dziesięciu lat tylko raz świętował swoje urodziny.
-Widzisz. – rzekł Rainman. – A co do komputera, to kiedyś Inuyasha chciał mi pokazać, że jest mądrzejszy ode mnie. W tym celu kupił sobie komputer.
-Prawdopodobnie wcześniej próbował kupić przez telefon. – rzekł Shippo. – I po dodzwonieniu się do właściwego sklepu usłyszał „aby zamówić komputer, wciśnij 1”, ale jeszcze nie położył palca na jedynce, a już usłyszał „jeśli nie może pan wcisnąć 1, bo ma pan telefon z tarczą, jest pan prymitywem”. To go tak zdenerwowało, że poszedł do sklepu i sam przyniósł komputer. Niekoniecznie tak było, ale możliwe, że tak było.
-Tak, czy inaczej, Puschel zobaczył, że Inuyasha wyrzuca komputer do kosza. – rzekł Rainman. – Zaraz zapytał go, czemu to zrobił, a Inuyasha mu powiedział „nie chcę tego rupiecia. Jak chcesz, to weź go sobie. Możesz pogryźć kabel od myszy, albo obudowę klawiatury, czy coś innego, co ci przyjdzie do głowy”. Shippo od razu pomógł mu z przeniesieniem i zmontowaniem komputera. Możliwe, że Inuyasha wyrzucił ten komputer tylko dlatego, że chciał go samodzielnie zmontować i mu nie wychodziło.
-I w końcu zrezygnowany wyrzucił ten komputer na śmietnik. – rzekł Shippo. – A mówi, że to Rainman i ja jesteśmy idiotami.
-Ciebie Inuyasha nazywa idiotą, ponieważ nie zwracasz uwagi na to, że jesteś demonem i bez oporu robisz to, co ludzie. – rzekła Chibi Usa. – A Rainmana nazywa idiotą, ponieważ po prostu nie chce go słuchać. Nic dziwnego, że teraz puszczacie jego słowa mimo uszu. I za każdym razem, kiedy skończy, usłyszy tylko pytanie, czy coś mówił.
-Może wtedy się nauczy, że wszyscy wiedzą o jego mądrości. – rzekł Shippo. – O ile to pojmie, oczywiście.
Akurat w tym momencie przenieśmy się na stawy, gdzie znajdowała się kwatera główna drużyny Raichu. Jedyne wejście tam prowadziło przez tunele, a wejście tam bez korzystania z podziemi było tylko dla maszyn latających, z których akurat trudno było poza kwaterą główną znaleźć jakikolwiek pojazd czy most pozwalający na przeprawę. Jeśli już, to był to zwodzony most.
-Idealne miejsce na niszczenie. – rzekł wroni ninja. – Podołasz swojemu zadaniu, płetwonurku?
-Oczywiście. – rzekł nurek. – Mam tyle bomb, że bez żadnego problemu podkopię wyspę, na której stoi ich miasto.
-Tylko uważaj, żeby cię nie odkryli. – rzekł wroni ninja. – Z tego, co wiem, ich cyberdusze mogą utonąć, ale oni o tym wiedzą, więc nigdy na długo nie zejdą z nimi pod wodę. Tym bardziej, że jeśli ich cyberdusze utoną, to oni razem z nimi.
-Przyjąłem do wiadomości. – rzekł nurek. – Jeśli kogoś z nich pod wodą zobaczę, postaram się go utopić.
I zniknął pod wodą.
-Uciekam, zanim mnie ktoś zobaczy. – rzekł wroni ninja, ale zaraz stanął na inteligentną minę i ta wybuchła pod nim.
-Raichu i ich wstrętne miny!!! – wrzasnął i błysnął.
Na Świetlicy Pod Straconą Duszą włączył się alarm. Miało to miejsce akurat, gdy w pobliżu kwatery głównej wybuchła jedna z min.
-Ciekawe, kto znowu pofatygował się, żeby zaatakować to miasto. – rzekł Shippo i złapał za swojego laptopa.
-To pewnie Kitsunezuka. – rzekł Rainman. – Ciekawe, co tym razem wymyślił.
-Jedna z naszych min wybuchła. – rzekł Shippo. – Ktoś musiał na nią stanąć, a nie miał nadajnika, który by go uchronił przed miną.
-To już wiem, czemu po tym, jak zostałam przeklęta, daliście mi tą bransoletkę. – rzekła Felina. – W niej jest ukryty nadajnik, który chronił mnie przed waszymi minami.
-To jeszcze nie wszystko. – rzekł Shippo. – Jakiś nurek Kitsunezuki podkłada bomby i podkopuje nimi kwaterę główną.
-Na czarnobylską elektrownię jądrową. – rzekł Rainman. – Trzeba ją chronić. Jeśli ją stracimy, drużyna Raichu będzie musiała od nowa budować swoje zaplecze militarne, a to będzie kosztować nas już więcej kasy. Na takie straty finansowe nie pozwolę. Chibi Usa. Ty dowodzisz akcją pozbycia się nurka. W twojej drużynie będą Felina, Tupu, Knuspel i Shippo.
-Pod wodą? – pomyślał Knuspel. – To ja wysiadam na tym przystanku.
-Chibi Usa może potrzebować pomocy. – pomyślała Tupu. – Idę z nią.
-Ja to mam szczęście. – pomyślała Felina. – Tylko jeden gryzoń w drużynie. I jeszcze się nie obrazi, że go tak nazywam.
-Dobrze, że umiem chodzić po wodzie. – rzekła Chibi Usa. – Ten nurek tak łatwo mnie pod wodę nie wciągnie.
-Przy połączeniu magii z geniuszem musi pójść jak po maśle. – pomyślał Shippo.
-Czemu nikt mnie nie zapyta, co o tym myślę? – pomyślał Knuspel, usłyszawszy ich myśli. – Czy ja wcale się nie liczę?
-Powodzenia wam życzę. – rzekł Rainman i cała drużyna opuściła świetlicę tunelem.
-Clay. – rzekł Rainman do Claya, który jako jedyny był na świetlicy. – Weźmiesz swoją Kocią Tarczę i złożysz Kitsunezuce wizytę. Tylko uważaj, bo on lubi flirtować z innymi facetami.
-Czemu na mnie musiało paść to zadanie? – pomyślał Clay i łapał za tarczę.
-Wzywam moc Saiyan i legendarnej broni!! – krzyknął, przez co zaraz przybrał swoją formę demona. Tyle, że tym razem miał czarne oczy, a nie brązowe, jak to miało miejsce normalnie.
-No to idę. – rzekł i wybiegł na ulicę. Skracając sobie drogę przez skakanie z dachu na dach, w niecałą godzinę dotarł do kryjówki Kitsunezuki. Tam wpadł jak tajfun i stanął twarzą w twarz z wrogiem.
-Proszę, proszę, kogo moje oczy widzą. – rzekł Kitsunezuka.
-Daruj sobie ten luz, Kitsunezuka. – rzekł Clay. – Przyszedłem tu, ponieważ jakiś nurek podkłada bomby pod kwaterą główną drużyny Raichu. Rainman przysłał mnie tutaj, ponieważ podejrzewa, że jesteś odpowiedzialny za ten atak.
-Spoko. – rzekł Kitsunezuka. – Nie miałem zamiaru was atakować. Po prostu mój żołnierz wypowiedział mi posłuszeństwo i nie mam możliwości mu przypomnieć, kto tu jest czyim szefem. A skoro już tu jesteś, to może mnie pocałujesz?
-Wygląda na to, że próbuje ze mną flirtować, jak gdyby nigdy nic. – pomyślał Clay. – Rainman miał rację. On rzeczywiście nie jest normalny. Lepiej stąd wyjdę, zanim zacznie na mnie naciskać.
-Chyba będę częściej tu wpadać, bo zadania zrobienia tu rewizji mogą mi się częściej trafiać. – rzekł Clay, wychodząc. – Bywaj.
I wyszedł.
-Wróć, kiedy będziesz miał ochotę zabawić się. – rzekł Kitsunezuka.
-Szefie. – rzekł wroni ninja. – Czemu nie powiedziałeś mu, że tu ty za tym stoisz?
-On pracował dla Rainmana. – rzekł Kitsunezuka. – A gdyby ten się dowiedział, że nadal atakuję, od razu y przyszedł i mnie zlał. A bez mojej latającej fortecy bez trudu mnie dostanie. Dlatego przyznanie się byłoby ostatnią niekompetentną rzeczą, jaką bym zrobił, zanim by mnie wysłał do piachu.
-Aha. – rzekł wroni ninja, który już rozumiał plan. Ale nadal nie wiemy, co to za forteca, o której Kitsunezuka wspomniał.
W następną niecałą godzinę Clay wrócił na świetlicę i tam zdał sprawę Rainmanowi.
-Więc Kitsunezuka wypiera się swojej odpowiedzialności za atak na kwaterę główną drużyny Raichu. – rzekł Rainman. – Coś mi się za bardzo nie chce mu wierzyć.
-Czemu? – spytał Clay.
-Coś mi się zdaje, że on próbował kręcić. – rzekł Rainman. – Nie czułeś tego, kiedy mówił, ze nie miał z tym nic wspólnego?
-Skoro pytasz, czułem, że kręcił. – rzekł Clay. – Dosłownie kłamał w żywe oczy.
-Wiedziałem. – rzekł Rainman. – Wcale nie miał zamiaru zaprzestać ataków na Raichu Town. Po tym, jak go stłukłem, szykuje coś wielkiego. Coś chyba ukrywa. Musimy się dowiedzieć, co zamierza. I lepiej będzie, jeśli Puschel szybko się tego dowie, sprawdzając naszego wroga. Nie mam ochoty zostać nagle zaatakowanym. I nie życzę tego nikomu z moich przyjaciół.
-A więc kwatera główna drużyny Raichu to jedyne zaplecze militarne? – rzekł Clay.
-Właśnie. – rzekł Rainman. - I jeśli drużyna Raichu straci swoją kwaterę główną, wtedy cała nasza nadzieja na pomyślne ukończenie misji upadnie, ponieważ odbudowa kwatery głównej będzie kosztowała nas bardzo dużo.
-To mam nadzieję, że Chibi Usa i reszta szybko dorwą tego nurka i przepędzą go stąd jak najszybciej. – rzekł Clay. – Oby już tam dotarli.
-Oby. – rzekł Rainman. – Właśnie.
Przenieśmy się teraz do kwatery głównej. Shippo wyszedł z tunelu, a za nim Chibi Usa, Tupu, Knuspel i Felina.
-No to jesteśmy. – rzekł Shippo, rozglądając się. – Ten nurek siedzi pewnie pod wodą i wypłynie dopiero, kiedy zapas powietrza zacznie mu się kończyć.
-O ile dobrze wiem, jeśli człowiekowi zabraknie powietrza pod wodą, to on utonie. – rzekła Chibi Usa. – Choć nasz przeciwnik też pewnie jest częściowo maszyną. I pewnie ma butlę z tlenem, więc może przebywać pod wodą znacznie dłużej niż Tupu normalnie.
-Ktoś musi go wyciągnąć na brzeg. – rzekł Shippo. – Walczyć z nim pod wodą jest zbyt ryzykowne.
-Ja tam nie wskoczę. – rzekła Felina. – Nie mam ochoty utonąć.
-Mnie nie pytaj. – pomyślał Knuspel. – Nie cierpię wody.
-Nie chcę przyczynić się do wyschnięcia stawu. – rzekła Chibi Usa.
-Mój lisi ogień niewiele zdziała pod wodą. – rzekł Shippo.
-Ja zanurkuję. – rzekła Tupu. – Znajdę tego nurka i wyciągnę go na powierzchnię.
I zaraz wykonała parę typowych ćwiczeń poprzedzających skok do wody.
-Tylko pamiętaj. – rzekła Chibi Usa. – Licząc od zanurzenia, masz 4 minuty życia. Jeśli posiedzisz tam dłużej, utoniesz.
-Akurat nie zajmie mi to dużo. – rzekła Tupu i zanurkowała.
-Ona chyba jakaś chora. – rzekła Felina.
-Czemu tak sądzisz? – spytała Chibi Usa.
-Wskoczyła do wody, mając na sobie ubranie. – rzekła Felina. – Czy to nie jest normalne?
-Dla niej to czysto normalne. – rzekł Shippo. – Jeszcze w Central Parku nigdy się nie rozbierała przed oddaniem skoku do wody.
Tupu zeszła bardzo głęboko pod wodę, cały czas wstrzymując oddech. Zaraz znalazła nurka, który podkładał bomby.
-Udało się. – pomyślała. – Jest. Szkoda tylko, że teraz mam za mało czasu, żeby wyciągnąć go na brzeg. Będę musiała tu wrócić.
I zaraz skierowała się na powierzchnię. Nurek jednak zauważył ją i zaraz ruszył za nią.
-Gdzie ona jest? – rzekła Felina. – Przecież nie miała butli.
-Nie gorączkuj się tak. – rzekł Shippo. – Człowiek, który wstrzymuje oddech jest w stanie wytrzymać pod wodą 4 minuty. Zaraz chyba powinna wypłynąć
W tym momencie Tupu wystawiła głowę z wody i zaczerpnęła powietrza.
-Jeszcze minuta i trzydzieści sekund i by utonęła. – rzekła Chibi Usa. – Idę do niej.
I zaraz stanęła na tafli wody, ale nie zanurzyła się w niej.
-Jak ty to robisz, że stoisz na tafli wody i możesz po niej stąpać? – rzekła Felina. – Przecież i ja tego nie potrafię.
-To ja ją nauczyłem. – rzekł Shippo. – Moja rodzina od pokoleń przechowywała tą zdolność w księdze, która teraz należy i do mnie i do Nikity. Dzięki tej umiejętności można bez przeszkód dostać się na drugi brzeg, stąpając po tafli wody.
Chibi Usa stanęła nad Tupu.
-I jak? – spytała.
-Znalazłam go. – rzekła Tupu. – Ale miałam już mało powietrza, więc wypłynęłam zaczerpnąć. Teraz wrócę i go tu wyciągnę.
I zanurzyła się pod wodę. Ale zaraz zobaczyła, co się dzieje i wystawiła głowę z wody.
-Mam problem. – rzekła. – Płynie tutaj.
-Pomogę ci. – rzekła Chibi Usa. – Wypatruj go i puknij mnie w nogę. Wtedy wyrzucę cię w powietrze, nim zdąży cię złapać.
-Dobrze. – rzekła Tupu, łapiąc ją za rękę, po czym zanurzyła się pod wodę. Gdy tylko zobaczyła nadpływającego nurka, który już prawie ją dogonił, puknęła Chibi Usę w nogę i zaraz została przez nią katapultowana do nieba.
Chibi Usa od razu złapała za Srebrny Kryształ Cichego Księżyca i aktywowała jego moc, przez co zmieniła się w wojowniczkę, która wyglądała podobnie, jak ta, w którą się zmieniała, kiedy jeszcze nie była demonem, tyle, że zamiast spódniczki miała spodnie. W tej formie zaraz złapała za nóż, do którego przykleiła niebieską kartkę z wizerunkiem bańki mydlanej przypominającej „0”. Obok przykleiła kartkę z przekreśloną wodą i po naklejeniu kartki z bumerangiem rzuciła nóż w wodę. Nurek nie dostał nożem, ale przewód z powietrzem został uszkodzony. Nurek zaraz wypłynął na powierzchnię i tam dostał potężnego kopa, który wybił go na ląd.
-To cię nauczy być miłym dla moich przyjaciół. – rzekła Felina, łapiąc za swoją szablę, na której nacisnęła przycisk. – Ostrze błyskawicy.
-Gdy zadała robotowi cios, to nie tylko go uszkodziła prądem i ostrzem, ale jeszcze odbiła go na wodę. Robot zaraz zatrzymał się.
-Myślicie, że parę ciosów mnie załatwi? – spytał.
-Nie. – rzekła Chibi Usa, chowając nóż, który właśnie do niej wrócił. – Ale to tak.
I gdy tylko pstryknęła, robot poszedł na dno jak kamień. Chibi Usa zaraz złapała spadającą Tupu.
-Jak to zrobiłaś, że pstryknęłaś, a on poszedł na dno jak kamień? – spytała Tupu.
Chibi Usa zaraz pokazała, co nakleiła na nóż.
-Już wiesz. – rzekł Shippo. – Klątwa tonięcia. Ktokolwiek zostanie tą klątwą dotknięty, przez resztę życia nie będzie mógł pływać. Bumerang. Wyrzucona broń wraca do tego, kto nią cisnął. Brak oporu. Broń poruszająca się w cieczy zostaje tak samo spowolniona, jak w powietrzu. No i wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Możemy wracać.
-A co z tymi minami? – pomyślał Knuspel.
-Ubooty techniczne się tym zajmą. – rzekł Shippo. – W końcu po to tu są.
I cała grupa skierowała się na świetlicę.
Kitsunezuka skontaktował się ze swoją służbą naukową.
-Jak tam moja forteca? – spytał.
-Za tydzień powinniśmy skończyć. – rzekł naukowiec. – Byłoby szybciej, gdyby było nas więcej.
-Tydzień poczekam. – rzekł Kitsunezuka i skończył rozmowę. – Już niedługo podbiję to miasto. A potem cały świat znajdzie się pod moją władzą.
I zaśmiał się szyderczo.
Godzinę później Rainman gratulował całej drużynie dobrze wykonanego zadania.
-Dzięki waszej interwencji istnieje większe prawdopodobieństwo, że Kitsunezuka jeszcze raz zrobi to samo, co już próbował zrobić. – rzekł. – Jeśli się utrzymamy, powinniśmy niebawem zmusić go do odejścia. Możliwe, że Puschel ma już trochę informacji o jego przyszłych planach. Niebawem powinniśmy wiedzieć, co Kitsunezuka zamierza w najbliższym czasie.
Czy Rainman dowie się o fortecy? Czy Kitsunezuka straci wszystkie swoje pomysły na podbój miasta? O tym w dalszej historii.

►Ciąg dalszy nastąpi
Jedno było już pewne. Ostatni atak Kitsunezuki miał na celu tylko odwrócić uwagę Rainmana od jego prawdziwych zamiarów. Nie wiadomo jednak, co Kitsunezuka planował. Wymieniona została natomiast latająca forteca, która… jeszcze nie czas na to. Muzeum w Raichu Town zostało zaatakowane i trzeba było je ratować przed wampirem. Dowództwo nad misja dostał Shippo, który był bardzo wrażliwy na kulturę. Ale o tym więcej w następnym rozdziale zatytułowanym „Cegły, marmur, kryształ i wampir”.

</TEKST>

"Jeśli posiedzisz tam dłużej, utoniesz."

Postęp: 021/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Wto 8:24, 29 Wrz 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 22. Cegły, marmur, kryształ i wampir.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się jednego dnia, kiedy Maciej stanął na ulicy przed jednym dość osobliwym budynkiem. Był to wielki gmach o ścianach z cegieł i marmuru. A w niektórych jego miejscach można było znaleźć kryształy, które sprawiały, że budynek ten w południe wyglądał jeszcze piękniej.
-Szanowni obywatele. – rzekł. – Wszyscy z nas, którzy byli w Rzymie, mieli okazję oglądać najpiękniejsze dorobki tamtej kultury, jakie widać było w starożytności. Ale usłyszałem, że budynki będą jeszcze piękniejsze, jeśli oprócz marmuru do ich budowy użyje się również kryształu. Dlatego też przez ostatnie lata, odkąd zostałem wójtem, nikomu nie pozwalałem używać kryształu, który udało nam się zgromadzić w naszych magazynach. Dzięki temu od dzisiaj mamy najwspanialsze muzeum na świecie. Stoi już od tygodnia, ale już teraz ogłaszam je za otwarte.
Wszyscy ludzie zaczęli bić brawa. Koto, która jako jedyna była między nimi, też biła brawa.
-Wspaniały i mądry człowiek. – rzekła. – Aż nie mogę się doczekać, co najpierw zostanie wystawione.

Chwilę później Kitsunezuka dowiedział się o muzeum.
-No to już wiem, czemu ten przygłupi tarzan tak surowo radził obywatelom tego miejsca zabrać z magazynu tylko 20 % kryształu na szyby do okien. – rzekł. – Potrzebował na muzeum. Gdybym ja tu rządził, zniszczyłbym to muzeum jeszcze zanim by stanęło.
-Nie trzeba się tak gorączkować, panie. – rzekł wroni ninja. – Podejrzewam, że w dzień jest tam tak dużo światła, że żaden wampir nie chciałby tam spać.
-Wampir. – rzekł Kitsunezuka. – To jest to. Znajdź mojego wampira i powiedz mu, żeby zamieszkał w muzeum w Raichu Town.
-Ale on nie wysysa krwi. – rzekł wroni ninja. – I nie ginie ani od drewnianego kołka ani od światła słonecznego.
-I właśnie o to chodzi. – rzekł Kitsunezuka. – Ten wampir ma przestraszyć zwiedzających muzeum ludzi tak, żeby ci nie mieli ochoty odwiedzać tego muzeum. Idź już.
-Tak jest. – rzekł wroni ninja i wyszedł.
Godzinę później na Świetlicy Pod Straconą Duszą było wielkie poruszenie, ponieważ Felina, która do tej pory jeszcze była bezrobotna, dostała pracę przy ochronie transportowanych towarów.
-Nie wierzę. – rzekł Puschel. – Aż tak odpowiedzialna praca ci się trafiła? Przecież jesteś mało odpowiedzialna. Może wójt dał ci szansę?
-Czemu myślisz, że to szansa? – spytała Felina.
-Cóż. – rzekł Puschel. – Shippo opowiedział mu o twojej wpadce ze ściąganiem kosmitów na własną planetę w celu…
-Nie przypominaj mi o tym. – rzekła Felina, trzymając się za głowę, która rozbolała ją w tym momencie. – Wiesz, że nie mogę myśleć o tej maszynie.
-To pracujesz na stacji handlowej? – rzekł Shippo.
-Dokładnie mówiąc, pilnuję wagonu numer 13 lub pełnię wartę w samolocie towarowym. – rzekła Felina.
-No to zwiedzisz niemało świata. – rzekł Shippo. – Nasz wójt założył tą stację handlową, żeby móc za pomocą pociągów i samolotów rozwozić towary dostępne tylko tutaj na cały świat. Samoloty i pociągi wymagają ochroniarzy, którzy dopilnują, żeby towar bezpiecznie dotarł na miejsce. Jeden samolot może przenieść 30 ton towaru, a jeden pociąg może oprócz wagonów niezbędnych do życia załogi może jeszcze uciągnąć maksymalnie 10 wagonów towarowych, a w każdym po 300 kg ładunku. Bez ochroniarzy ładunki nie dojdą do celu w ilości planowanej. Jako że pracujesz w ochronie, musisz całą drogę być na nogach. W czasie podróży będziesz nocować w wagonie przewidzianym dla ochrony. Kiedy masz pierwszą jazdę? Albo pierwszy lot?
-Maciej, dając mi robotę, powiedział, że Książę Endymion na prośbę Neo Queen Serenity zamówił u nas 3 tony wina. – rzekła Felina. – Tak więc pierwszy lot mam na Księżyc. Chyba będzie potrzebna rakieta, żeby tam dolecieć.
-Tak się składa, że drużyna Raichu wspiera rozwój technologiczny miasta. – rzekł Rainman. – Więc nasze samoloty kosmiczne jakiejkolwiek technologii, jaką mamy, są już w stanie lecieć w kosmos. A dzięki polom siłowym chroniącym przed promieniowaniem kosmicznym ludzie ubrani w zwykłe ubrania mogą być w przestrzeni kosmicznej bez żadnego ryzyka, a do opuszczenia statku wystarczy tylko kombinezon do nurkowania z przyczepionym generatorem pola siłowego.
-Nawet nie wiedziałam, że wspieracie rozwój naukowy miasta. – rzekła Felina.
-Nie wiesz nawet połowy o naszej działalności. – rzekł Puschel. – I gdybyśmy wszyscy zginęli, nie dowiedziałabyś się nigdy.
-Musisz mi o tym przypominać? – rzekła Felina.
-Swoją drogą kiedy lecisz? – spytała Chibi Usa.
-Jutro rano muszę o ósmej znaleźć się na pokładzie. – rzekła Felina. – Dokładnie o tej godzinie samolot startuje i ja rozpoczynam misję dopilnowania, żeby wszystko dotarło do celu.
-To lepiej idź teraz do domu i połóż się spać. – rzekł Rainman. – Musisz nabrać sił przed lotem w kosmos. To będzie dosyć ciężki dzień.
-A co może być ciężkiego w locie samolotem przewożącym towary? – spytała Felina.
-Cóż. – rzekł Rainman. – Na tym świecie jest wielu terrorystów działających na szkodę bogatym ludziom. Możliwe, że naszemu wójtowi jakiś wejdzie na pokład samolotu towarowego i będzie próbował w czasie lotu splądrować ładownię. Zadaniem ochrony transportu jest do tego nie dopuścić. Dlatego dopóki nikt cię nie zastąpi na warcie, nie masz prawa zasnąć nawet na jedną sekundę. Przez ten sam czas nie masz również prawa opuścić stanowiska. Złodziej może czekać, aż odejdziesz z pozycji i wykorzystać to, żeby ukraść, ile się da. Warta zmienia się co sześć godzin, więc musisz wstać na tyle wcześnie, żeby móc zjeść pożywny posiłek, załatwić sobie zapasowe jedzenie na zmianę i przybyć pod drzwi ładowni. Poza tym może zostać włączony alarm, jeśli wartownik zobaczy złodzieja próbującego dostać się do ładowni, więc musisz być gotowa do niezwłocznego przybycia pod drzwi do ładowni i obronić ją przed złodziejem próbującym się tam dostać. Z samolotu ma być u celu wyładowane tyle, ile zostało załadowane. Utrata jednej beczki byłaby wielką stratą dla imperium, do którego nasz wójt dąży.
-Więc musimy mu pomóc. – rzekła Felina. – Postaram się nie dopuścić nikogo do ładowni.
-Jeszcze jedno. – rzekł Shippo. – W dachu ładowni są wbudowane drzwi, przez które można bez większych problemów załadować samolot i wyładować cały załadowany na nim ładunek. Książę Endymion obiecał zapłatę za dostarczone wino?
-Jakieś 20 galeonów za beczkę. – rzekła Felina.
-Masz. – rzekła Chibi Usa, dając jej drzewko. – Dasz to mojemu tacie po tym, jak zapłaci za wino, które ma do niego dolecieć.
-Co to jest? – spytała Felina i zerwała jedno winogrono, które zaraz zjadła.
-Nikita trochę mnie nauczyła o ogrodnictwie. – rzekła Chibi Usa. – Tą winorośl udało mi się wyhodować tak, że może bez żadnych przeszkód przyjąć się na gruncie rolnym Księżycowego Królestwa. Dziesięć metrów kwadratowych porośniętych przez tą roślinę daje rocznie tyle winogron, że można z tego zrobić 20 litrów wina. Największe szanse będą, jeśli winorośl zostanie posadzona bez uprzedniego otrząsania z niej ziemi, w której rosła przed przesadzeniem. Jako rekompensatę możesz zabrać z Księżycowego Królestwa tutaj tyle ziemi, ile zmieści się w doniczce, w której rośnie roślina. Równowaga musi bowiem pozostać zachowana.
-Tak zrobię. – rzekła Felina i w tym momencie włączył się alarm.
-Czyżbym powiedziała coś złego? – rzekła Felina, nie wiedząc, co się dzieje.
-Nie. – rzekł Shippo. – Znowu miasto zostało zaatakowane.
Zaraz zobaczył na swoim laptopie wampira, który straszył w muzeum.
-Przecież nasz wójt dopiero dzisiaj otworzył to muzeum. – rzekł. – Ten Kitsunezuka posunął się już za daleko.
-Trzeba będzie złożyć temu łajdakowi wizytę. – rzekła Tupu, usłyszawszy to.
-Clay jest już pewnie w drodze. – rzekł Puschel. – Rainman po ostatniej rozmowie z Kitsunezuką poradził mu przeprowadzić rewizję w kryjówce Kitsunezuki w celu znalezienia powodu jego obecnych ataków na miasto, bo ostatnio atakuje, jakby chciał od czegoś odwrócić naszą uwagę.
-Możliwe, że coś tam znajdzie. – rzekł Rainman. – Do akcji ruszają Chibi Usa, Tupu i Knuspel. Misję prowadzi Shippo, a Puschel idzie powiadomić Tailsa, że powinien udać się do muzeum. Nie chcę, żeby muzeum przeszło remont, gdyż po jego zbudowaniu nie ma materiałów na jego naprawę. Poza tym Puschel mógłby tu coś zniszczyć. Plan działania jest taki, że znajdujecie wampira w muzeum, wyprowadzacie poza miasto i tam rozwalacie. Puschel ze swoją reakcją na słowo „gryzoń” wypowiedziane pod jego adresem uniemożliwiłoby to. Powodzenia.
I zamknął się w swoim biurze.
-To idę do łóżka. – rzekła Felina, wychodząc. – Skoro muszę się wyspać do jutra,…
I wyszła.
-A ja idę powiadomić Tailsa, że zadanie mu się trafiło. – rzekł Puschel.
Zaraz wyszedł.
-No to idziemy do muzeum. – rzekł Shippo. – I skoro tam już będziemy, to pooglądamy sobie wystawy.
-Widzę, że bardzo przepadasz za kulturą. – rzekła Chibi Usa.
-Wiesz. – rzekł Shippo. – Nie ma nic lepszego niż zobaczyć dobra kulturowe innych ludzi. Nawet demony powinny się tym interesować.
-Kultura? – rzekł Inuyasha. – Interesująca? Ty już chyba całkiem upadłeś na głowę. Siła jest piękniejsza od jakichś tam posągów. Gdybym ja się tyle zagłębiał w podziwianie kultury, to już dawno byłbym takim samym snobem jak nasz wójt.
I zaczął się głośno śmiać.
-Wybacz, Inuyasha. – rzekł Shippo do niego. – Mówiłeś coś?
Inuyasha zaraz wywinął orła.
-Czemu on ciągle mnie olewa, kiedy mówię? – spytał.
Godzinę później Tails czekał pod murem muzeum.
-To tutaj. – rzekł. – Czemu ich jeszcze nie ma?
Zaraz zobaczył, że Shippo, Chibi Usa, Tupu i Knuspel już biegną w jego stronę.
-W końcu jesteście. – rzekł, gdy ci wreszcie przy nim stanęli. – Długo wam zeszło przybycie tutaj. To co nowego?
-Kitsunezuka nasłał fałszywego wampira na to muzeum. – rzekł Shippo. – Znasz się na maszynach, więc może znajdziesz jego słaby punkt.
-A Felina nie może? – spytał Tails. – Przecież ona poprzednim razem znalazła słaby punkt wroga, kiedy ktoś to musiał zrobić.
-Ona teraz śpi, żeby nabrać sił przed misją, która ją czeka. – rzekł Shippo. – Dostała pracę w transporcie handlowym jako ochroniarz i jej zadaniem w pracy będzie pilnować, żeby towar dotarł do celu dokładnie w takiej ilości, w jakiej został załadowany.
-Co ma przetransportować? – spytał Tails.
-Książę Endymion zamówił u naszego wójta 3 tony wina. – rzekł Shippo. – Zadaniem Feliny będzie dopilnować, żeby ładunek dotarł do niego w całości. Tak więc ma eskortować transport trzech ton wina na Księżyc.
-I jedną winorośl. – rzekła Chibi Usa. – Dałam jej, żeby posadziła na Księżycu, jak tam będzie.
-Pozostaje mieć nadzieję, że nie zapomni. – rzekł Tails. – Słyszałem, że ilekroć spróbuje choćby pomyśleć o ściąganiu z kosmosu czegokolwiek, od razu głowa ją tak rozboli, że zapomina, o czym w tej chwili myślała.
-Już przywykła i nie zapomina. – rzekła Chibi Usa.
-Mniejsza z tym. – rzekł Shippo. – Mamy tu robotę. Wchodzimy.
I cała grupa weszła do muzeum. Nie wiedzieli jednak, że widział ich wroni ninja, który ukrył się w ciemnej uliczce niedaleko muzeum.
-Kłopoty się szykują. – rzekł. – Rainman znowu wysłał grupę mającą na celu odeprzeć atak.
-Ale wielka sala. – rzekła Chibi Usa. – Musi tu być zaplanowana ogromna wystawa.
-Szkoda tylko, że pusta. – rzekł Shippo. – Ale widać, że postęp kulturowy jest i miasto niebawem się szybciej będzie rozbudowywać.
-Nie dziwię się. – rzekł Tails. – To jest w tej chwili chyba najpiękniejsze muzeum świata. Spójrzcie tylko, ile tu światła.
-Do upiększenia budynku zużyto dużo marmuru i kryształu. – rzekł Shippo. – Już samo piękno tego budynku pokazuje, ile piękna było w architekturze greckiej i rzymskiej. A teraz to piękno rozbłysło jeszcze większym światłem. Aż żal by było to wszystko zniszczyć. Teraz wiem, czemu Rainman mnie wybrał na dowódcę tej misji.
-Czego tu szukacie? – spytał wampir, który zaraz im się pokazał. – Nie powinniście tu przychodzić. Wynoście się stąd, zanim wyssę całą waszą krew.
-Lepiej się stąd wynośmy. – rzekł Tails. – Z wampirem nie ma żartów.
-Nie mamy, co się obawiać, że nam krew wyssie. – rzekł Shippo.
-Żartujesz? – rzekł Tails. – Przecież to wampir.
-Żaden wampir. – rzekł Shippo.
-Właśnie, że jestem wampirem z krwi i kości. – rzekł wampir.
-Jeśli jesteś wampirem z krwi i kości, to czemu jeszcze tu jesteś? – spytał Shippo.
-O co ci chodzi? – spytał Tails.
-Wampiry nie znoszą światła słonecznego. – rzekł Shippo. – Jeśli w nim staną, spłoną na miejscu. Mamy właśnie dzień, a to muzeum w dzień mieni się kolorami tęczy, odbijając światło od kryształu w swoich ścianach. Jeśli ten przed nami naprawdę jest wampirem z krwi i kości, to nie powinien tu dotrzeć. A gdyby przybył tu przed otwarciem, to by od razu zginął od światła szalejącego w tym muzeum.
-Rzeczywiście. – rzekł Tails. – On jeszcze żyje, a nie powinien. A to oszust.
-Mam na niego sposób. – rzekł Shippo. – Hej, wampirek. Takiej brzydkiej gęby nigdy nie widziałem. Jesteś tak brzydki, że ropucha przy tobie to piękność. A co dopiero mówić o twojej inteligencji, ty małpo. Chociaż mógłbym cię tak nie nazywać. Małpy są od ciebie dużo mądrzejsze. Jesteś głupi i ślamazarny. Nie dogoniłbyś żółwicy. Przewiduję koniec dla twej pustej mózgownicy.
Wampir nie wytrzymał. Ruszył na niego. Shippo jednak teleportował się z przyjaciółmi na ulicę.
-Czekajcie na polach. – rzekł do nich. – Tam go wyprowadzę. Tak jak Rainman radził.
I wrócił do muzeum, a reszta uciekła na pola, by tam zająć się wyprowadzonym przez niego przeciwnikiem.
-Gdzie jesteś, ty tchórzu? – spytał wampir. – Wychodź i walcz.
-Będę z tobą walczył. – rzekł Shippo. – Ale nie tutaj. Złap mnie, jeśli zdołasz, ślimaku.
I rzucił się do ucieczki, a wampir pobiegł za nim.
-Niech no cię tylko dostanę. – krzyczał wampir. – Pożałujesz dnia, kiedy mnie spotkałeś. Będziesz mnie błagał o litość.
Biegli przez ulice, ścinali zakręty piechotą i w końcu dotarli na pola i tam Shippo się zatrzymał.
-Co się stało? – spytał wampir. – Zabrakło ci sił, żeby biec dalej? Możesz zacząć błagać o przebaczenie.
-Nie powiedział bym. – rzekł Shippo, na co wampir zatrzymał się. – Co to jest? W to można złapać mysz albo jakiegoś grubego zwierza.
-Pułapka? – spytał wampir.
-Zgadłeś. – rzekł Shippo. – A przez swoje zaślepienie stałeś się tak głupi, że właśnie w nią wpadłeś. W muzeum nie mogłem cię uderzyć, ale tu nie ma nic, co mógłbym niechcąco zniszczyć.
-Giń!!! – krzyknął wampir, szarżując na niego.
-Blizna lisiego ognia!!! – krzyknął Shippo, wykonując wyciągniętym właśnie świetlnym mieczem uderzenie podobne do wietrznej blizny. Wampir został mocno pocięty i wyleciał w powietrze.
-Jak mogłem tak wpaść w pułapkę? – rzekł wampir. – Ta walka była moją ostatnią.
I błysnął.
-Udało się. – rzekł Tails, wystawiwszy głowę zza trawy. – Udało ci się pokonać tak twardego przeciwnika.
-Wracajmy na świetlicę. – rzekł Shippo. – Możliwe, że Rainman już wie, po co był ten atak.
I ruszyli w drogę powrotną.
Gdy dotarli na świetlicę, Rainman pogratulował im dobrej roboty, po czym przeszedł do sprawy z Kitsunezuką.
-Przejdźmy teraz do rzeczy. – rzekł Rainman po złożeniu gratulacji. – Clay przeszukał kryjówkę Kitsunezuki i znalazł tam dane jakiegoś statku bojowego. To bardzo możliwe, że ostatnie ataki Kitsunezuki, które niby były planowane przez jego zbuntowanych mu ludzi, miały być tylko zwodniczym manewrem mającym nie dopuścić, żebyśmy tam węszyli. Pewnie już ruszył uruchomić swoją fortecę i lada chwila przyleci tu nią. Naszym celem będzie znaleźć fortecę przed nim i zniszczyć ją na dobre. Ja będę dowodził tą misją. W akcji będą ze mną Chibi Usa, Puschel i Shippo.
-Ja też idę. – rzekł Inuyasha. – Mam dosyć tego, że wszyscy mnie ignorują. Jeśli wam pomogę, przestaną mnie tu olewać, kiedy mówię.
-Nie będą cię olewać, jeśli będziesz mówił mądrze. – rzekł Rainman i wszyscy się zaśmiali.
-Hej. – rzekł Inuyasha. – Co w tym było śmiesznego?

►Ciąg dalszy nastąpi
Misja w Bieszczadach rozpoczęła się. Kitsunezuka śpieszył się, żeby dotrzeć do swojej fortecy i rozpocząć z jej pomocą podbój Raichu Town. Rainman, Chibi Usa, Inuyasha, Puschel i Shippo bardzo się śpieszyli, żeby odnaleźć fortecę przed nim. Sprawę komplikowali im ludzie Kitsunezuki, którzy co jakiś czas stawali im na drodze, żeby ich zatrzymać. Czy mimo tego uda im się dotrzeć na czas do fortecy? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Zagrożenie szykuje się w Bieszczadach”. Oby to wszystko dobrze się skończyło.

</TEKST>

"Czemu on ciągle mnie olewa, kiedy mówię."

Postęp: 022/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Czw 8:58, 01 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 23. Zagrożenie szykuje się w Bieszczadach.

<TEKST>

Wszystko miało miejsce jednego dnia, kiedy Felina opuściła toaletę na lotnisku i skierowała się do samolotu, w którym miała czuwać nad bezpieczeństwem ładunku, który miał być transportowany.
-Więc ty jesteś Felina? – rzekł jeden z ochroniarzy na lotnisku.
-Tak. – rzekła Felina. – Dzisiaj miałam tu zacząć pracować.
-W porządku. – rzekł ochroniarz. – Chodź ze mną. Zaprowadzę cię do samolotu, na którym będziesz pracować, aż wrócimy.
I zaprowadził ją do samolotu numer 13.
-Zaczynamy odliczanie dla samolotu numer 13. – rzekł kontroler lotów. – Uwaga, załoga samolotu. 3. 2. 1. Start.
Samolot zaraz wystartował z takim impetem, że Felina musiała się położyć, bo inaczej by upadła.
-No to moja misja już się zaczęła. – rzekła. – Mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy pod moją nieobecność tutaj.
I zajęła miejsce przy drzwiach do ładowni, gdzie znajdowały się 3 tony wina.
-Ciekawe, kto chciałby ukraść wino z samolotu. – rzekła. – Ale z drugiej strony ostrożności nigdy za wiele.

Przenieśmy się teraz w Bieszczady, gdzie Rainman i spółka właśnie wylądowali i przystąpili do działania.
-Słuchajcie. – rzekł. – Nie mamy dużo czasu. Kitsunezuka prawdopodobnie już wie, że my wiemy o jego latającej fortecy. Nie jest zatem wykluczone, że będzie robił wszystko, żebyśmy nie dotarli tam przed nim. Jeśli użyje tej fortecy, możliwe, że będzie próbował użyć jej dział do przejęcia władzy nad całym Raichu Town. Dlatego tym bardziej nie może dotrzeć do fortecy przed nami.
-Powinniśmy się pośpieszyć. – rzekła Chibi Usa. – Możliwe, że jeśli Kitsunezuka dotrze do swojej fortecy przed nami, będziemy mieć kłopoty z powstrzymaniem go.
-Akurat. – rzekł Inuyasha. – Za bardzo jesteście zapatrzeni na jego geniusz. Skoro nasyła swoich ludzi na nas, to musi być taki słaby, że nie ma, co się go obawiać. Sam jestem wystarczająco silny, żeby go pokonać. Nawet, jeśli Shippo ma teraz moją Tessaigę, i tak mogę gołymi rękami pokonać tego Kitsunezukę, zanim zdąży powiedzieć „rekin”.
I zaczął się głośno śmiać.
-Przepraszam, Inuyasha. – rzekł Shippo, nie zwróciwszy uwagi na przechwałki półdemona. – Mówiłeś coś?
Inuyasha od razu upadł na plecy.
-Nie no. – rzekł. – Znowu? Powoli mam tego dość.
-To przestań w końcu gadać od rzeczy. – rzekła Chibi Usa. – Jeśli tak dalej pójdzie, to jeszcze cię zaczną wyrzucać z tłumu na zbity pysk.
-Masz szczęście, że z dziewczynami nie walczę. – rzekł Inuyasha. – Inaczej dostałoby ci się za tą gadkę.
-Jeśli spadnie jej choć jeden włos z głowy, to Rainman odbije ci na brzuchu kolejnego buta. – rzekł Shippo, na co Inuyasha złapał się za brzuch.
-Jak ja nie cierpię tego słowa. – rzekł Inuyasha. – Przypomina mi ono o tym kopie.
-Nie pora na kłótnie. – rzekł Puschel. – Nie mamy dużo czasu, żeby znaleźć fortecę. Musimy to zrobić przed Kitsunezuką, jeśli mamy uniknąć kłopotów. Nie wiemy, do czego ten drań będzie zdolny, kiedy się tam znajdzie.
-Słuszna uwaga. – rzekł Shippo. – Idziemy dalej.
I ruszyli w dalszą drogę, chcąc znaleźć fortecę Kitsunezuki, zanim on pierwszy ją znajdzie.
-Pomogę wam. – rzekł Inuyasha. – Ale żeby było jasne. Nie życzę sobie, żeby mnie olewano, kiedy mówię.
I ruszył razem z nimi.
Kitsunezuka szedł zaledwie jeden kilometr przed nimi i właśnie rozbił obóz, żeby odpocząć.
-Że też musiałem zlecić moim ludziom budowę fortecy tak daleko od Raichu Town. – rzekł. – Ale, gdybym zlecił to bliżej, Raichu od razu by ją znaleźli i pokrzyżowali jej odbudowę. A na to nie mogłem sobie pozwolić.
-Panie. – rzekł wroni ninja, który już go dogonił. – Mam wieści.
-Podaj te dobre. – rzekł Kitsunezuka do niego.
-Nie mogę. – rzekł wroni ninja. – Mam tylko złe.
-No to przekaż mi je optymistycznie. – rzekł Kitsunezuka.
Wroni ninja zaczął się śmiać.
-Wyobraź sobie, że miałem strasznie głupi sen. – rzekł. – Rainman i spółka dowiedzieli się o pańskiej fortecy i właśnie pięcioosobowa grupa z Rainmanem na czele próbuje dotrzeć tam przed nami. Zdaje się, że chcą ją zniszczyć. Czy to nie jest zabawne?
-Zabawne!!!? – krzyknął Kitsunezuka, kipiąc ze złości. – To wcale nie jest zabawne!!! I czemu do jasnej <cenzura> śmiałeś się jakbyś był <cenzura>!!!?
-Próbowałem to przekazać optymistycznie. – rzekł wroni ninja.
-Schrzaniłeś!!! – wrzasnął Kitsunezuka. – Jeśli oni tu są i szukają mojej fortecy, żeby ją zniszczyć, to znaczy, że dowiedzieli się o niej. Nie mam czasu do stracenia.
-Nie ma czasu? – rzekła Czarna Dama. – To czemu się nie pośpieszysz, żeby ich ubiec?
-Dziękuję za radę. – rzekł Kitsunezuka. – Chętnie bym z tobą poflirtował, gdybyś tylko nie była dziewczyną.
-Do kogo królowa musi mnie wysyłać. – rzekła Czarna Dama i zniknęła.
-Ludzie. – rzekł Kitsunezuka. – Przyśpieszamy. Rainman i spółka depczą nam po piętach. Jeśli mamy podbić Raichu Town, nie możemy się zatrzymywać. Musimy dotrzeć do mojej fortecy, zanim oni to zrobią pierwsi. Inaczej Raichu Town nie będzie nasze.
I cały tłum spakował się, po czym od razu ruszyli w drogę.
-Idę z tobą, panie. – rzekł wroni ninja.
-Nic z tego. – rzekł Kitsunezuka. – Ty idziesz do Rainmana i spółki. Twoim zadaniem będzie opóźniać ich, żeby nie dotarli do mojej fortecy przede mną. Ale dobrze ci radzę. Nie zawal, jeśli zależy ci na niewinności.
I ruszył z resztą swoich ludzi w stronę swojej fortecy.
-Że też musiałem znaleźć sobie takiego szefa. – powiedział wroni ninja i ruszył w stronę Rainmana i spółki.
Rainman, Puschel, Chibi Usa, Inuyasha i Shippo oraz Knuspel i Tupu szli właśnie przez gęste bagna, usiłując jak najszybciej dotrzeć do fortecy przed Kitsunezuką, który ruszył w drogę wcześniej od nich.
-Aż mózg mi paruje, kiedy zadaje sobie pytanie, czemu Kitsunezuka musiał się ukryć właśnie tutaj. – rzekł Puschel. – Czemu nie mógł wybrać jakiegoś łatwiej dostępnego miejsca?
-Chyba bał się, że wtedy łatwiej dotrzemy do jego fortecy przed nim. – rzekł Shippo. – Nawet przez myśl mi nie przeszło, że zamierzał zaatakować nas za pomocą fortecy, którą buduje gdzieś poza Raichu Town.
-Nie dziwię się. – pomyślał Knuspel. – Strasznie kręcił, kiedy Clay go odwiedzał, ilekroć któryś z jego ludzi nas zaatakował.
-Możliwe, że Felina bardziej kręciła. – rzekł Rainman. – Pamiętacie, jak ostrzegała nas, żebyśmy nie szli do źródła anomalii pola grawitacyjnego. Zachowywała się wtedy, jakby czegoś się bała i jeszcze wspomniała, że tam jest niebezpiecznie i nudno.
-No tak. – rzekł Puschel. – Bała się przyznać, że była jedyną osobą, która przeżyła na planecie, na którą jej grawitron nas ściągnął, kiedy ruszyliśmy do Bardocka z odsieczą.
-Niestety, nie wiem dokładniej, co się stało, że jej ziomkowie wyginęli, a ona jako jedyna przeżyła epidemię. – rzekł Rainman. – Wolałem, żeby sama mi opowiedziała o tym wszystkim, ponieważ moje Oko z Orichalcum nie jest w stanie badać przeszłości delikwenta, którego potraktuję jego mocą. Będzie to możliwe dopiero, kiedy opanuję pierwszy poziom przyszłościowej mocy duchowej. Wcześniej muszę jednak poznać wszystkie ataki duchowe, zanim przystąpię do opanowywania tego ostatniego.
-Jest 13 umiejętności duchowych. – rzekł Puschel. – Nie możesz od razu przystąpić do przyszłościowego, mimo, że nie opanowałeś wszystkich?
-To zbyt niebezpieczne dla mocy duchowych, których jeszcze nie kontroluję. – rzekł Rainman. – Jeśli opanowałbym je po osiągnięciu pierwszego poziomu przyszłościowej mocy duchowej, to wzmocnienie ich pierwszym poziomem przyszłościowej mocy duchowej nic by nie dało. Przyszłościowa umiejętność duchowa jest 14 umiejętnością duchową. Piętnasta to przyszłość absolutna, do opanowania której muszę opanować wszystkie przyszłościowe umiejętności do poziomu dziesiątego. Dlatego też jeśli Felina nie powie nam dobrowolnie, co to za epidemia wybiła całą jej rasę a jej to nie zabiło, nie będziemy nic o niej wiedzieli i nie pomożemy jej wydostać się z ciemności, w której obecnie znajduje się jej dusza.
-Nie widziałem, żeby wokół niej było ciemno. – rzekł Puschel.
-Chodzi o duchową ciemność. – rzekł Shippo. – To właśnie ona jest problemem Feliny. Ona ma teraz przyjaciół, ale ciągle znajduje się w ciemności koszmaru samotności, w której żyła, odkąd jako jedyna przeżyła epidemię. Jeśli nie będzie z nami współpracować, będzie musiała pozostać w tej ciemności na zawsze. Z tą różnicą, że teraz nie mamy czasu wyciągać ją ze strachu, w którym żyje, bo musimy powstrzymać Kitsunezukę przed znalezieniem swojej fortecy i przejęciem z jej pomocą władzy w Raichu Town.
-Nie wiem, czemu, ale zdaje się, że mamy poważne kłopoty. – rzekła Chibi Usa. – Z tamtym znakiem, jeśli mam być dokładna.
-Nie dziwię się. – rzekł Puschel, obwąchując znak. – Tu był wroni ninja i albo postawił ten znak, albo go przestawił.
-Raczej to pierwsze. – rzekł Rainman. – Jesteśmy w Parku Narodowym. Tu człowiek nie ma prawa prowadzić jakiejkolwiek działalności mogącej zmienić przyrodę. A swoją drogą tylko niemądry bandzior wskazuje bohaterowi drogę do swojej kryjówki.
Zaraz wyciągnął mapę terenu.
-Jesteśmy tu. – rzekł, wskazując na punkt na mapie. A baza Kitsunezuki jest tutaj. Północ jest tam, to znaczy, że forteca Kitsunezuki jest ukryta gdzieś tu. Idziemy.
-Zapomnijcie. – rzekł wroni ninja, wychodząc im naprzeciw. – Jeśli chcecie do szefa, to najpierw musicie mnie pokonać.
-Wiedziałem, że tu jesteś. – rzekł Puschel. – Twoje ślady zapachowe na znaku świadczyły o tym, że byłeś tu niedawno, a to z kolei oznaczało, że jesteś niedaleko.
-To i tak już nie ma znaczenia, bo za chwilę tu zginiecie. – rzekł wroni ninja. – Szykujcie się na wasz koniec.
-O nie. – rzekł Puschel, łapiąc za miecz elementów. – To będzie twój koniec.
I ruszył szybko na niego, po czym załatwił przeciwnika jednym uderzeniem miecza. Ten nawet nie miał żadnych szans obronić się przed tak silnym ciosem.
-A niech to. – rzekł wroni ninja. – Byłeś szybszy. Wygrałeś.
I padł na ziemię.
-Coś takiego to ja i Tessaigą potrafię. – rzekł Inuyasha.
-Nie, jeśli przeciwnik jest tak twardy, że Tessaiga się złamie, jak spróbujesz go nią przeciąć. – Pamiętasz jeszcze tą walkę, w której miało to miejsce, i kiedy Tessaiga jeszcze nie była u mnie?
-Musisz mi o tym wszystkim przypominać? – rzekł Inuyasha, zamierzając się pięścią na niego, za co oberwał od Chibi Usy. – Za co?
-Jeśli podniesiesz rękę na Shippo, będziesz miał ze mną do czynienia. – rzekła Chibi Usa.
-Za dużo siedziałaś na słońcu, skoro się na mnie porywasz. – rzekł Inuyasha.
-To ty się porywasz z motyką na słońce. – rzekł Rainman. – Wiesz, że Chibi Usa jest od ciebie dużo szybsza i silniejsza?
-Akurat. – rzekł Inuyasha. – Nigdy tego po niej nie widziałem. Jedyne, co u niej widziałem, to właśnie to, że ucieka z pola walki tak samo jak ty i Shippo. A przecież prawdziwy wojownik nie powinien się niczego bać, więc ja jestem na to miano idealny.
-Przepraszam, Inuyasha. – rzekł Shippo. – Mówiłeś coś?
Inuyasha odwrócił się plecami do wszystkich.
-Gdy Kitsunezuka tym razem przegra, nie życzę sobie, żebyście mnie tak olewali, kiedy mówię. – rzekł.
-Olewamy cię, bo gadasz od rzeczy. – rzekł Puschel. – Powiedz choć raz coś naprawdę mądrego, to nie będziemy puszczać mimo uszu tego, co mówisz.
I ruszyli w dalszą drogę. W międzyczasie Puschel trafił na zapachowy trop prowadzący do Kitsunezuki.
-Był tu. – rzekł. – Zdaje się, że nieźle nas wyprzedził.
-Będziemy musieli zwiększyć wysiłki, jeśli mamy pokrzyżować mu plan dotarcia do tej fortecy przed nami. – rzekł Rainman. – Ma niezłą przewagę nad nami.
-Powiedzmy Tailsowi, że potrzebne nam informacje o fortecy. – rzekł Inuyasha.
-Nie wyjdzie. – rzekła Chibi Usa. – Tails ma dzisiaj tak ważny wyścig, że dopiero jutro będziemy mogli prosić go o pomoc.
-A ta Felina? – rzekł Inuyasha. – Podobno ona też jest niesamowicie inteligentna.
-Ona ma teraz pracę. – rzekła Chibi Usa. – Nasz wójt zatrudnił ją przy pojazdach handlowych i dzisiaj jest pierwszy dzień jej pracy. Więc w tej chwili nie może nam pomóc.
-Naprawdę paskudne. – pomyślał Knuspel. – A ja akurat wziąłem ze sobą 3 noże, które nie spełniają warunków do trójzębu.
W tym momencie zjawił się przed nimi wielki kruk.
-To już koniec waszej krucjaty. – rzekł. – To miejsce będzie waszym grobem.
-Jakbym już nie miał dość koszmarów z powodu Żniwiarza. – rzekł Puschel. – Chcesz walki to będziesz ją miał.
-Puschel. – rzekł Inuyasha, wychodząc na przód. – Pozwolisz, że ja się tym krukiem zajmę?
-Tylko go nie lekceważ. – rzekł Puschel, ustępując mu pola. – Jeśli będziesz miał kłopoty, interweniuję i zakończę tą walkę za ciebie. Gdybym miał kłopoty, dam Chibi Usie znać.
-Dobra. – rzekł Inuyasha. – Ale niepotrzebnie się o mnie martwisz. Sam dam sobie radę z tym krukiem.
-Tak? – rzekł kruk. – Moi poprzedni przeciwnicy mieli dla mnie więcej szacunku.
I zaatakował Inuyashę.
-Ogniste ostrza!!! – krzyknął Inuyasha, wykonując w powietrzu drapnięcie, które dosięgło kruka i mocno go zraniło.
-Jesteś bardzo silny. – rzekł kruk.
-Jak na półdemona? – spytał Inuyasha. – Miałbyś ze mną ciężej, gdybym miał Tessaigę.
-Zobaczymy, jak długo. – rzekł kruk i uderzył do w twarz. Inuyasha przy tym ciosie stracił okulary laserowe, a razem z nimi zdolność widzenia.
-Chyba będziemy musieli mu pomóc. – rzekła Chibi Usa.
-Ty go ewakuujesz, a ja zajmę się wrogiem. – rzekł Puschel.
-Trzymajcie się z daleka. – rzekł Inuyasha do nich, wstając. – To moja walka.
-Inuyasha. – rzekł Rainman. – Ten, kto długo nic nie widział, ma pozostałe zmysły ostrzejsze niż ten, kto cały czas widzi. Wykorzystaj to, żeby zdobyć przewagę, której potrzebujesz, żeby wygrać tą walkę.
-Gorszej bzdury jeszcze nigdy nie słyszałem. – rzekł Inuyasha i zaraz oberwał od kruka. – Muszę się skupić. Ale jak mam wygrać, skoro przeciwnika nawet nie widzę? Zaraz. Słuch, dotyk, smak i zapach. Chyba to Rainman miał na myśli. Na co dzień nie słucham go, ale w tym wypadku chyba zrobię wyjątek.
I stanął nieruchomo.
-O tak. – rzekł kruk. – Miło, że mi ułatwiasz tą walkę.
I ruszył na Inuyashę bardzo szybko.
-Jeszcze nie. – pomyślał Inuyasha.
-Teraz. – pomyślał i jednym uderzeniem pięści rozłożył kruka na deski, po czym go dobił.
-Okropne. – rzekła Chibi Usa, widząc tą scenę.
-To możesz wykrzyczeć z dachu wieży kościoła. – rzekł Shippo. – Krew jednego człowieka przelana w „Quo vadis” to nic w porównaniu z tym, co właśnie miało tutaj miejsce.
-Rainman. – rzekł Inuyasha. – Tym razem zrobiłem wyjątek i posłuchałem twojej rady. Ale nie spodziewaj się cudu.
-Gdy wrócimy do domu, odbuduję ci okulary tak szybko, jak tylko będę umiał. – rzekł Rainman. – A teraz znajdźmy fortecę Kitsunezuki, zanim on to zrobi pierwszy.
Ziemia zaczęła się trząść i nad lasem pojawił się ogromny statek uzbrojony w działa.
-Za późno. – rzekł Shippo. – Ten drań już tam dotarł.
Statek wyglądający niczym wieloryb zatrzymał się nad nimi i otworzył ogień cała grupa próbowała uciekać, ale bomby doprowadziły do wybuchu i cała grupa znalazła się pod ziemią.
-Udało się. – rzekł Kitsunezuka, szalejąc z radości. – Ta grupa została zniszczona. Teraz już nic nie przeszkodzi mi w przejęciu władzy w Raichu Town. A te koty nie odważą się mnie powstrzymać jeszcze raz.
I poleciał w stronę miasta, nie zwracając uwagi na wystającą spod ziemi rękę. Czyja to była ręka? Czy jest jeszcze nadzieja na uratowanie Raichu Town? I czy nasi bohaterowie zginęli na zawsze? Co się stanie z tym światem. Niech no ja tylko ochłonę od tych przeżyć dzisiejszych.

►Ciąg dalszy nastąpi?
Tak. To nie koniec historii. Chibi Usa przeżyła wybuch bomby, ale musiała do życia używać swojej demonicznej mocy. Dzięki niej przywróciła do życia wszystkich swoich towarzyszy nie pomijając Puschela. Na dodatek przywróciła Inuyashy wzrok. Mimo poważnych ran odniesionych w wyniku wybuchu Rainman zdecydował się uderzyć na Kitsunezukę. Nie przewidzieli akurat, że Tails, który przed chwilą wrócił z wyścigu też uderzył na fortecę. Ale więcej o tym Sajgonie w następnym rozdziale zatytułowanym „Na odsiecz Raichu Town”.

</TEKST>

"Do kogo królowa musi mnie wysyłać."

Postęp: 023/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Pią 9:10, 02 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 24. Na odsiecz Raichu town.

<TEKST>

Poprzednim razem Rainman, Puschel, Inuyasha, Shippo i Chibi Usa oraz towarzyszący im Tupu i Knuspel wyruszyli na Bieszczady, żeby zniszczyć fortecę Kitsunezuki, zanim ten zdoła ją uruchomić. Ale przez jednego wroniego ninja ich próby dotarcia do fortecy przed Kitsunezuką spaliły na panewce. Nie dość, że ten powiadomił Kitsunezukę o nich, to jeszcze nasi bohaterowie musieli walczyć z krukiem samurajem. To ich tak mocno opóźniło, że Kitsunezuka spokojnie dotarł do swojej fortecy przed nimi. Zaraz potem zrzucił na nich bombę i skierował się w stronę Raichu Town. Nawet nie zwrócił uwagi na niewiadomo, czyją, rękę, która wystawała spod sterty ziemi, na którą spadła bomba.
Samolot transportowy doleciał na Księżyc i Felina, która przy rozładunku nie musiała być na pokładzie podeszła do Księcia Endymiona, który szykował pieniądze, żeby zapłacić za wino, które mu przywieziono.
-Przepraszam. – rzekła Felina, stając przy nim. – Czy w ogóle jest tu jakiś nieużywany grunt rolny?
I pokazała mu doniczkę.
-Chibi Usa prosiła mnie, żebym posadziła tu tą winorośl. – rzekła dalej. – Sama to wyhodowała dzięki całej wiedzy o ogrodnictwie, jaką Nikita jej przekazała. I ma nadzieję, że to wam pomoże.
-Masz mapę, Felina. – rzekł Książę Endymion, dając jej mapę królestwa z zaznaczoną pozycją. – Tu jest zaznaczone, gdzie można posadzić roślinę.
-Dziękuję. – rzekła Felina i pobiegła szybko w stronę działki.
Przenieśmy się teraz na Ziemię. Tails właśnie wrócił z wyścigu mocno zmęczony.
-To był dopiero ciężki dzień. – rzekł. – Ale z naszym wójtem nie jest łatwo wygrać wyścig. Ale dobrze, że od niego uczyłem się jechać na rowerze. W sumie drugie miejsce nie jest takie złe.
Zaraz usłyszał strzały. Spojrzał w niebo i zobaczył wielki statek.
-Znowu ten Kitsunezuka. – rzekł. – Mam nadzieję, że Rainman i reszta również tym razem pokrzyżują mu plany, cokolwiek by teraz zamierzał.
I wszedł do swojego mieszkania w magazynach.
A w Bieszczadach, gdzie przykro zakończył się poprzedni rozdział, wspomniana przeze mnie ręka stanęła w ogniu i gdy ten zgasł, dłoń była pokryta ognistą powłoką, która wystrzeliła trochę mocy na całą ziemię. Zaraz w powietrze uniosły się ciała Rainmana, Shippo, Inuyashy, Puschela, Knuspela i Tupu. Oraz pokryte ognistą powłoką ciało Chibi Usy, do której należała owa ręka.
Chibi Usa zaraz otworzyła swoje czerwone oczy mające czarne szparowate źrenice i akurat w tym momencie Rainman, Inuyasha, Puschel, Knuspel, Tupu i Shippo wrócili do życia. Cała siódemka stanęła po chwili na ziemi.
-Co się stało? – spytał Inuyasha.
-Nie wiem. – pomyślał Knuspel. – Ale to musi mieć jakiś związek z tymi zniszczeniami.
-To pewnie był Kitsunezuka. – rzekł Rainman. – Zrzucił na nas bombę.
-Co? – pomyślał Knuspel, nie kryjąc zirytowania. – Niech no ja tylko go dopadnę, to go rozpłatam na części.
Ale zaraz upadł na ziemię.
-Wszystko w porządku, Knuspel? – spytała Tupu zaniepokojona o jego zdrowie.
-Musiał nieźle oberwać tą bombą. – rzekł Puschel. – Tak samo z resztą jak my wszyscy.
Zaraz zauważył, że Chibi Usa jest cała otulona ognistą powłoką mającą kształt lisa.
-Wszystko w porządku? – spytał Puschel.
-Musiała użyć swojej własnej energii, żeby uratować nas wszystkich. – rzekł Shippo. – Ale jej demoniczna moc nieznacznie wymieszała się z jej normalną. I jej normalna spadła już do zera. Tylko demoniczna utrzymuje ją jeszcze przy życiu. Ale to odnawia jej normalną. Za dwie godziny powinna być w stanie odzyskać swój normalny wygląd.
-Rainman. – rzekła Tupu. – Jak dawno Kitsunezuka zrzucił bombę?
-Cóż. – rzekł Rainman. – Tu jest już południe. Tak?
Shippo spojrzał na swój zegarek, który jako że był chroniony magią był odporny na bomby.
-Tak. – rzekł. – No to mała wskazówka prosto na słońce, 2 obroty na dobę to pół godziny… Południe jest teraz tam, gdzie słońce.
Rainman wziął leżący na ziemi patyk i narysował nim strzałkę na ziemi, Strzałka pokazywała wprost na słońce.
-Uciekaliśmy w tą stronę. – rzekł. – Cienie były więc tak.
I dorysował strzałkę.
-Kątomierz. – rzekł.
-Proszę. – rzekł Shippo, dając mu kątomierz.
-Jest dokładnie 42 stopnie. – rzekł Rainman. – Słońce rzekomo przemieszcza się po niebie pokonując 15 na godzinę, to znaczy, że leżeliśmy tu dokładnie 2 godziny i 48 minut.
-Ten Kitsunezuka zapłaci nam za to. – rzekła Chibi Usa.
-Jesteś pewna, że chcesz mu dać wycisk? – spytała Tupu. – Przecież on ma teraz lepszą broń od naszą.
-Może. – rzekł Rainman. – Ale im lepsze zabezpieczenia, tym większe zaniedbanie w ich utrzymaniu. Kitsunezuka myśli, że gryziemy ziemię. To jest nasza szansa, żeby go powstrzymać.
-Mam jedno „ale”, Rainman. – rzekł Inuyasha. – Czemu mierzyłeś czas kątomierzem, a nie zegarkiem?
-Jakim cudem widzisz? – pomyślał Knuspel. – Przecież byłeś ślepy na amen.
-Chibi Usa musiała poza życiem przywrócić mu wzrok. – rzekł Shippo. – W niektórych rasach demonów jest, że demon potrafiący kontrolować pierwotną moc swojej rasy nie tylko nie zginie od bomby, ale też nigdy nie oślepnie.
-To już nie ma znaczenia, czemu zmierzyłem czas kątomierzem, Inuyasha. – rzekł Rainman. – Kitsunezuka pewnie jest już w Raichu Town. Jeśli się nie pośpieszymy, zniszczy miasto. Będziemy mogli do łatwiej powstrzymać, jeśli nie dowie się, że żyjemy, dopóki go nie odnajdziemy. Ruszajmy już.
I szybko polecieli małym samolocikiem transportowym z powrotem do Raichu Town.
Gdy tam dotarli, zobaczyli, że Tails też już leci do fortecy Kitsunezuki.
-Co się stało? – spytała Chibi Usa. – Czyżby nasza długa nieobecność cię zaniepokoiła?
Tails zaraz spojrzał na nią.
-A Kitsunezuka mówił, że już nie żyjecie. – rzekł. – Że zginęliście od jego bomby.
-Teraz nie mamy czasu, żeby ci wszystko opowiedzieć od A do Z. – rzekł Rainman. – Musimy powstrzymać Kitsunezukę przed zniszczeniem miasta. Na świetlicy ci wszystko opowiemy.
Tails od razu zauważył, że Chibi Usa wyglądała inaczej niż zwykle.
-Co jej się stało, że tak wygląda? – spytał.
-Kitsunezuka w Bieszczadach zrzucił na nas bombę. – rzekł Shippo. – Gdyby Chibi Usa nie miała demonicznej mocy, nie przeżyłaby tego, a tak dzięki niej my wszyscy żyjemy.
-A Kitsunezuka nic o tym nie wie. – rzekł Tails. – W takim razie chyba pomogę wam go zlać. Normalnie ruszam do akcji, żeby wspierać Sonica, ale tym razem mogę zrobić wyjątek.
Shippo zaraz zauważył, że mięśnie na jego rękach i nogach, które nie były zabandażowane, były bardzo wyraźnie wyrzeźbione skutkiem ciężkich treningów
-Więc to tyle czasu ukrywałeś pod tymi bandażami? – rzekł. – Nic dziwnego, że ciągle wyglądałeś, jakbyś był ranny, a w rzeczywistości nic ci się nie stało.
-Jeśli Sonic teraz mnie zobaczy, to mówi się trudno. – rzekł Tails. – Ale bez bandaży mogę lepiej walczyć, niż kiedy mam je na rękach i nogach.
-Drużyna. – rzekł Rainman. – W składzie bojowym są Puschel, Chibi Usa, Inuyasha, Shippo i Tails, a w pomocniczym Tupu, Knuspel i ja.
-Super. – rzekł Inuyasha. – O jednego słabeusza w składzie bojowym mniej.
-Inuyasha. – rzekł Shippo. – Czy wymagałbym od ciebie za dużo, gdybym powiedział ci, żebyś nikogo z nas nie oceniał po jego sile fizycznej?
-A co ty masz do powiedzenia? – rzekł Inuyasha. – Nie masz takiej siły, jak ja, a twoja wiedza w żaden sposób ci tego nie rekompensuje. Powinieneś więcej wojować. Wtedy miałbyś prawdziwą siłę i na dodatek dobrze byś spożytkował energię. Podobnie, jak ten Tails, który zamiast brać udział w walce najwyżej podrzuci niebieskiemu jeżowi świecący pierścień.
-Wybacz, Inuyasha. – rzekł Tails. – Mówiłeś coś na mój temat?
-Brałem udział w akcji zatrzymania Kitsunezuki przed uruchomieniem jego fortecy. – rzekł Inuyasha. – I nadal mnie olewają.
-Powiedz w końcu coś sensownego, to nie będziesz olewany, kiedy mówisz. – rzekła Chibi Usa.
Rainman zaraz wylądował na grzbiecie fortecy i nastawił autopilota na powrót do kwatery głównej. Gdy tylko Inuyasha wysiadł, samolot zaraz odleciał prosto do bazy.
-To jak my wrócimy na ziemię, kiedy już pokonamy tego Kitsunezukę? – spytał Inuyasha.
-Mamy spadochrony. – rzekł Shippo. – Dzięki nim wylądujemy na ziemi i nie potłuczemy się. Na całą naszą ósemkę siedem wystarczy.
-Siedem spadochronów? – spytała Tupu. – Na nas osiem wystarczy?
-Knuspel może bez kłopotów skorzystać ze spadochronu któregoś z nas, więc sześć wystarczy, bo Tails potrafi latać. – rzekła Chibi Usa.
-A gdyby była z nami Felina, potrzebowalibyśmy równo siedem. – rzekł Puschel.
-Mniejsza z tym. – rzekł Rainman. – Ruszajmy.
I zaczęli kroczyć po dachu, gdzie zaraz zobaczyli drzwi.
-Zdaje się, że tam jest wejście. – rzekł Tails.
-Przejście tędy będzie trudne o tyle, że ciężko będzie dopilnować, żeby Kitsunezuka nie dowiedział się o nas, dopóki go nie dopadniemy. – rzekł Rainman. – Szykujcie się do ciężkiej drogi.
-Beze mnie. – pomyślał Knuspel. – Jeszcze nie odzyskałem sił po tej bombie.
-W porządku. – rzekł Rainman. – Jakoś bez ciebie nam się uda powstrzymać tego drania. Odpoczywaj zatem.
I zaraz weszli do środka. Tam czekał na nich wielki robot samurajski i pełno skrzynek ciskających prąd na wszystkie strony.
-Będzie krucho. – rzekł Shippo. – Szkoda, że przed wyprawą w Bieszczady nie spytałem Feliny, czy pożyczy nam swoją szablę na czas swojej nieobecności.
Zaraz złapał za Tessaigę.
-Ale może dzięki fuzji broni uda mi się odeprzeć te maszyny. – rzekł, po czym wyciągnął ze swojego ekwipunku dwuręczny miecz, w który zaraz włożył Tessaigę i stary spróchniały już drewniany miecz.
-W porządku. – rzekł. – Odsunąć się.
Rainman i reszta zaraz się oddalili.
-Blizna Słonecznego Wiatru! – krzyknął i uderzył mieczem tak mocno, że powstała fala wiatru i ognia spaliła wszystko, co stało w pomieszczeniu. Tylko Shippo był nadal w jednym kawałku.
-W porządku. – rzekł, gdy ogień zgasł. – Możecie wejść z powrotem.
-Co to było? – spytał Inuyasha.
-Wyjątkowa moc odziedziczonej przeze mnie broni. – rzekł Shippo. – Słoneczne ostrze wzmacnia wszystkie ataki ogniowe, do wykonania których zostanie użyte, nawet do tych, do których wykonania nie potrzeba broni. Specjalnym atakiem tej broni jest Słoneczna Blizna, ale Słoneczne Ostrze może być na całą walkę połączone z każdym mieczem. Otrzymana przez to broń dysponuje silniejszym atakiem, niż wszystkie bronie użyte do jej otrzymania, jeśli oba miecze, których ta broń powstała, należały do broni demona.
-Kiedyś będę miał mocniejsze uderzenia. – rzekł Inuyasha. – I to bez Tessaigi, bo skoro już nie mogę jej użyć,…
-Później to dokończysz. – rzekł Rainman. – Kitsunezuka nie może się dowiedzieć, że tu jesteśmy, dopóki go nie znajdziemy.
I ruszyli do następnego pomieszczenia.
Plan Rainmana niestety, spalił na panewce. Kitsunezuka miał w swojej kabinie alarm przeciwpożarowy, który zaczął wyć w momencie, kiedy Shippo zaatakował jego sługusów Blizną Słonecznego Wiatru.
-A niech to gęś kopnie. – rzekł. – Kto śmiał się zakraść na mój statek i podpalić go w ten sposób? Niech no ja tylko się dowiem, kto to był. Zrobię z niego krwawą miazgę, zanim dotrze tutaj.
Zaraz włączył główny monitor i zobaczył Tailsa i tych, na których zrzucił bombę w Bieszczadach.
-No, nie. – rzekł. – Jak im się udało przeżyć bombę? To już i tak nie ma znaczenia. Obok kowboja nie uda im się przejść niezauważonym. W każdym wypadku mam nadzieję, że tak będzie.
Chibi Usa weszła pierwsza do następnego pomieszczenia. Tam wydawało się, że nic nie było, ale pozory rzeczywiście bywały mylące.
-Zdaje mi się, że tu ktoś jest. – rzekła.
-Też to czuję. – rzekł Inuyasha. – Jakiś robot pewnie.
-Wszyscy ludzie Kitsunezuki są cyborgami. – rzekł Puschel. – Więc to, że wyczuwasz roboty, to dla mnie nic nowego.
-Idziemy dalej. – rzekł Rainman. – Ale nie odzywamy się. Najcichsze „miau” może obudzić przeciwnika, a wtedy nie przejdziemy tędy bez walki.
-I tak nie przejdziecie. – odezwał się głos i z jednej ze ścian wyszedł kowboj w kapeluszu. I jeszcze z gitarą w ręku.
-Ale nie cierpię rewolwerowców. – rzekł Puschel.
-Mieliśmy zaskoczyć Kitsunezukę, zanim dowie się, że przeżyliśmy bombę, którą na nas zrzucił, a już tutaj nici z tego. – rzekł Rainman.
-A więc nie zginęliście od bomby. – odezwał się Kitsunezuka. – Ciekaw jestem, jak wam się udało.
-Powiem ci, jak. – rzekła Chibi Usa. – Tak długo, jak jestem w stanie kontrolować swoją demoniczną moc w jej pierwotnej formie, tylko magiczna bomba może mnie dotkliwie zranić. Twoja nie była magiczna, więc tylko się zmarnowała, kiedy ją na nas zrzuciłeś. Ale i tak zapłacisz mi za to, że zrzuciłeś na nas bombę.
-To się okaże. – rzekł Kitsunezuka. – Przed wami stoi właśnie mój najlepszy żołnierz. To, czy pójdziecie dalej, zależy od jednego jego pociągnięcia za strunę.
-Rzeczywiście może być, jak mówisz. – rzekł Shippo. – Chyba, że Chibi Usa uderzy go, zanim ten zagra pierwszą nutę.
-Co? – rzekł Kitsunezuka.
-Shippo. – rzekł Tails. – Jeśli ty i Rainman nie macie nic przeciwko temu, to ja się zajmę tym gościem. Już dawno nie zajmowałem się maszynami.
-W porządku. – rzekł Shippo. – Ale, jakbyś miał kłopoty, tylko Chibi Usa ruszy ci z odsieczą.
Tails zaraz stanął naprzeciw robotowi.
-A to co ma znaczyć? – zaśmiał się kowboj. – Mam walczyć z jakąś pomyłką genetyczną? Takiej zniewagi nigdy dotąd nie widziałem.
-Zaraz zobaczysz, co ta „pomyłka genetyczna” jest w stanie z tobą zrobić. – rzekł Tails, przyjmując bojową postawę.
-A masz. – rzekł kowboj i zagrał pierwszy zestaw nut. Potem skoczył w stronę Tailsa i wypuścił przy tym dwie nuty. Ale, skoro tylko wylądował, dostał pięścią w brzuch tak mocno, że upadł na ziemię, a Tails gołymi rękami zatrzymał. Wolno lecące w jego stronę nuty.
-Tutejszy wójt mówił, że choć nie zdaję sobie sprawy ze swoich zdolności związanych z maszynami i majsterkowaniem, to jestem w tym fachu świetnym rywalem Eggmana. – rzekł Tails.
-Dobrze się czujesz? – spytał Shippo.
-Tak. – rzekł Tails. – Ale przez tydzień nie będę mógł trzymać kierownicy, choć i tak mam szczęście, że w ciągu tygodnia, jaki właśnie mam przed sobą, nie mam żadnych startów.
A Kitsunezuka szalał ze złości.
-Nie wierzę własnym oczom. – rzekł. – Ten wstrętny lis o dwóch ogonach zupełnie sam powalił mojego kowboja i nawet nie skończyło się to dla niego niczym poważniejszym niż zwichnięciem nadgarstka.
-Nie ma, co się tak gorączkować, panie. – rzekł łysy kruk. – Szybko tu nie dojdą, bo na ich drodze stoi jeszcze smok. A jego jest bardzo trudno ominąć. A dokładniej mówiąc, graniczy to z cudem.
-No tak. – rzekł Kitsunezuka. – Nie mam się co martwić tymi zdechlakami i mutantem, dopóki smoka nie rozwalą. On jest jeszcze silniejszy, niż kowboj.
I zaśmiał się naprawdę szatańsko.
Kim jest ten cały smok? Czy nasza dzielna drużyna zdoła powstrzymać Kitsunezukę przed realizacją niecnego planu przejęcia władzy w Raichu Town? A może Maciej będzie musiał ustąpić stołka okrutnemu ministrowi wygnanemu z Małego Tokio? Nie będę już was więcej zadręczał tymi czarnymi myślami. Po prostu dam wam czas odpocząć. Nie przegapcie zatem następnej historii. Oj, będzie się działo, mówię wam.

►Ciąg dalszy nastąpi
Nasi bohaterowie nadal kluczyli po sterowcu Kitsunezuki, nie mając do końca pojęcia, gdzie znajdą tego, po kogo wtargnęli do latającej fortecy. Musieli być bardzo ostrożni, ponieważ wszędzie było pełno różnych pułapek. Na domiar złego przyszło im się mierzyć ze smokiem, który miał zamiar wysłać ich wszystkich po kolei do gwiazd. Kto stanął w obronie drużyny, żeby pokrzyżować go? Czemu pytam? To wyjaśnię w następnym rozdziale zatytułowanym „Na odsiecz Raichu Town”. Wiecie, co ten tytuł znaczy, prawda?

</TEKST>

"Ten Kitsunezuka zapłaci nam za to."

Postęp: 024/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Sob 8:30, 03 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 25. Na odsiecz Raichu Town. Cz. 2.

<TEKST>

W poprzednim rozdziale:
►Felina zdołała skontaktować się z Księciem Endymionem i zapytać go o dobre miejsce na posadzenie pędu winorośli na Księżycu. Otrzymała od niego mapę, na której było zaznaczone idealne miejsce, po czym skierowała się w stronę działki.
►Kitsunezuka, przekonany, że Rainman i spółka już mu nie przeszkodzą w podbiciu Raichu Town, przystąpił do ataku na miasto z zamiarem przejęcia tam władzy. Nie przyszło mu jednak do głowy, że w mieście był Tails, który widząc, że Rainman długo nie podejmował akcji ratowania miasta, ruszył osobiście zdobyć dla Rainmana czas na dotarcie.
►Dzięki Chibi Usie, która dzięki swojej demonicznej mocy zdołała przeżyć bombę, Rainman, Puschel, Inuyasha, Knuspel i Tupu odzyskali siły. Wprawdzie nie na tyle, żeby móc się mierzyć z fortecą Kitsunezuki, ale na tyle, żeby móc dalej żyć.
►Cała szóstka ruszyła w stronę Raichu Town, żeby uratować miasto przed szaleńcem. W czasie przystępowania do akcji Tails przyłączył się do nich. Grupie udało się pokonać bezgłowego kowboja, ale Kitsunezuka nadal krąży nad miastem. I już wie, że ich nie zabił.
A teraz ciąg dalszy.

-Co do <cenzura>? – wrzeszczał Kitsunezuka, nie mogąc uwierzyć temu, co widział w kamerze. – Wydawało mi się, że ich zniszczyłem na dobre. Jakim cudem jeszcze żyją?
-Mówiłam ci. – rzekła Czarna Dama. – Nie lekceważ mocy Chibi Usy. Ma więcej mocy, niż jej wygląd pokazuje.
-Twierdzisz, że to ona ich uratowała? – spytał Kitsunezuka. – Przecież to przerośnięte dziecko.
-Panie. – rzekł wroni ninja. – Mamy problem. Jakaś niebieska kula kolców w nas mierzy. Wiruje tak szybko, że nie wiemy, co to jest.
Istotnie na jednym z dachów była taka kula. W pewnym momencie ruszyła, przetoczyła się po rampie i uderzyła prosto w statek, przebijając się do środka.
-Co? – rzekł Kitsunezuka przerażony. – Mamy uszkodzenia?
-Słyszałam wiele rzeczy o niebieskim jeżu. – rzekła Czarna Dama. – Ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że tu będzie.
-Wracaj do Syff. – rzekł Kitsunezuka. – Byle jeżyk nie zdoła pokonać maszynerii mojej fortecy.
-Nie lekceważ tego jeża, jeśli to on. – rzekła Czarna Dama i zniknęła.
-Nie lekceważ tego jeża. – rzekł Kitsunezuka. – Kto ja jestem? Rozwrzeszczały bachor?
A Rainman i spółka, którzy dalej kluczyli po wnętrzu statku, zatrzymali się na chwilę.
-Co się stało? – spytała Chibi Usa, która nadal jeszcze promieniowała demoniczną mocą.
-Coś przebija się przez boczną ścianę. – rzekł Rainman, nasłuchując na ziemi, co się dzieje.
-Możesz nie robić z siebie błazna, stosując te indiańskie sztuczki? – rzekł Inuyasha. – Nawet, jeśli to wróg, z moją siłą nie ma żadnych szans. Nie ma zatem, co uważać.
I zaśmiał się na głos.
-Przepraszam. – rzekł Rainman do niego. – Mówiłeś coś?
-Nie. – rzekł Inuyasha. – Znowu? Tails. Shippo. Powtórzcie mu, co mówiłem.
-A co mówiłeś? – spytał Shippo, czyszcząc sobie ucho palcem.
-Właśnie. – rzekł Tails. – Ostatnio ja też nic nie słyszę z tego, co mówisz.
-I wy też? – rzekł Inuyasha. – Czemu wy tacy jesteście?
Zaraz z wyrywanej dziury w ścianie wyskoczył… Sonic.
-Więc to ty przebijałeś się przez ścianę? – rzekł Rainman. – Czułem, że coś tu niszczy ściany.
-To wy też tu jesteście? – zdziwił się Sonic. – Słyszałem, że Kitsunezuka was wysłał do piachu.
Zaraz zauważył, że Chibi Usa ma niecodzienną twarz.
-Zawsze będziesz już tak wyglądać? – spytał.
-Skąd. – rzekł Shippo. – Tylko całkowicie odzyska swoje naturalne siły i wtedy odzyska normalny wygląd.
-Dobrze, że to słyszę. – rzekł Sonic. – Nie podoba mi się, kiedy tak na mnie patrzy. Wygląda tak strasznie, że widok Amy w młotkiem w ręku przy niej to przyjemność.
-Myślisz, że mnie jest dobrze z tymi przemianami? – rzekła Chibi Usa. – Ciesz się, że to się z tobą nie dzieje.
-Mniejsza z tym. – rzekł Rainman. – Musimy znaleźć Kitsunezukę i zmusić go do zaprzestania ataków na to miasto. To nie będzie łatwe. Zapewne znowu dał nam jakiegoś przeciwnika do pokonania.
-Macie jakiś pierścień? – spytał Sonic. – Albo Szmaragd Chaosu?
-Takich rzeczy nie używamy. – rzekł Rainman. – Ale może poradzisz sobie bez tego.
-Dobra. – rzekł Sonic i cała grupa ruszyła dalej.
-Co robimy, panie? – spytał wroni ninja. – Rainman i jego paczka mają nowego sprzymierzeńca, o którym nic nie wiedzieliśmy.
-Idź do smoka i wypuść go. – rzekł Kitsunezuka. – Z nim nawet ten jeż sobie nie poradzi. Tylko się pośpiesz. Komnata, do której zmierzają, ma być ostatnia, do której wejdą. A to jest właśnie komnata smoka.
-Tak jest! – rzekł wroni ninja i ruszył w stronę wskazanej komnaty najszybciej, jak tylko był w stanie ruszyć. Gdy po chwili dotarł do komnaty, a nasi bohaterowie właśnie tłukli ludzi na pokładzie fortecy, zaraz obudził smoka.
-Dlaczego przerwałeś mój sen? – spytał smok, wstając.
-Kitsunezuka ma dla ciebie robotę. – rzekł wroni ninja. – Do twojej komnaty zmierza grupa, w której są człowiek o psich uszach, dziewczyna z owłosionymi nogami, lis o dwóch ogonach, dwie wiewiórki i niebieski jeż. Przygotuj się. Kitsunezuka chce, żebyś ich powstrzymał. Nie mogą tędy przejść. Zadbaj o to.
-O to nie musisz się martwić. – rzekł smok. – Będę na nich czekał. Od teraz.
-To dobrze. – rzekł wroni ninja i opuścił komnatę.
Przenieśmy się teraz na Księżyc.
Felina znalazła dobre miejsce na posadzenie winorośli i właśnie posadziła roślinę w ziemi.
-Gotowe. – rzekła, zasypując korzenie ziemią. – Dokładnie tak, jak Chibi Usa mi radziła. Dobrze, że nie pytałam Neo Queen Serenity. Jeszcze by mnie okrzyknęła demonem bądź czymś w tym stylu.
Zaraz wstała i udeptała ziemię.
-Teraz powinno się przyjąć. – rzekła i wzięła do ręki pustą już doniczkę. – A ja nabiorę stąd trochę ziemi z działki i zaraz ruszam na lotnisko.
I zaczęła nabierać ziemię.
-Mam nadzieję, że zdążę, zanim moi koledzy z załogi się zniecierpliwią i odlecą na Ziemię beze mnie. – rzekła, nie wiedząc, że jeden z mieszkańców Księżycowego Królestwa właśnie ją obserwuje.
Wróćmy już do naszych bohaterów.
Rainman szedł właśnie powoli w stronę kabiny załogi, spodziewając się, że Kitsunezuka jest właśnie tam.
-Uważajmy. – rzekł. – Jako, że nie mamy mapy tego statku, musimy uważać, żeby Kitsunezuka nie znalazł nas, zanim my znajdziemy jego. A tu aż się roi od jego sługusów. Że już o pułapkach nie wspomnę.
-Pułapki. – rzekł Inuyasha. – Chyba za dużo miałeś przygód z RPG.
Zaraz stanął na jednej płycie i włączył się alarm. Zza rogów wyskoczyli ludzie Kitsunezuki, którzy byli uzbrojeni po zęby.
-Czy ty zawsze musisz uważać, że wiesz wszystko najlepiej? – rzekła Chibi Usa.
-Rainman. – rzekł Tails. – Masz na to jakiś manewr?
-Tylko jeden. – rzekł Rainman. – Puschel. Siekaj zbirów. Reszta obrona.
-W porządku. – rzekł Puschel. – Tak się składa, że mam na sobie legendarne uzbrojenie.
I ruszył na żołnierzy. Stanął zaraz przy jednej dziewczynie.
-Jesteś odporna na trucizny? – spytał i uderzył ją mieczem. Cios nie był śmiertelny, ale dziewczyna padła po dziesięciu sekundach.
-Najwidoczniej nie. – rzekł.
Zaraz zobaczył, że żołnierze stają wściekli wokół bohaterów.
-Nie ważcie się, psubraty. – rzekł składając dłonie do kamehamehy. – Żądło skorpiona!
I wystrzelił parę pocisków w stronę ludzi Kitsunezuki. Obrażenia zadane przez pociski były prawie śmiercionośne, ale żołnierze, którzy nimi oberwali, padli 5 sekund po oberwaniu.
-Jak to zrobiłeś, Puschel? – pomyślał Knuspel. – Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
-Nigdy o tym nie słyszałeś? – rzekł Puschel. – Dzwonek trucizn nie tylko daje mi całkowitą niewrażliwość na trucizny, ale również cały czas zatruwa broń, którą dzierżę, przez co mogę jednym jej ciosem zadawać przeciwnikowi obrażenia od trucizny.
-Sprytne. – pomyślał Knuspel. – Ale nawet nie wiedziałem, że masz swój dzwonek przy sobie.
-Mniejsza z tym. – rzekł Rainman. – Kitsunezuka już pewnie wie, że tu jesteśmy. Chodźmy dalej.
I cała grupa ruszyła w drogę do kabiny załogi. Nie minęło trochę czasu, a zaraz wpadli do komnaty, w której znajdował się wielki metalowy smok.
-Coś tu nie gra. – rzekł Inuyasha. – Spodziewałem się twardego przeciwnika, a tu mamy śpiącego smoka.
-Tym lepiej dla nas. – rzekł Rainman. – Nie mamy żadnych kłopotów z przejściem. Jeśli tego gada nie obudzimy.
-A po co się skradać? – rzekł Inuyasha. – Mogę…
Nie dokończył, bo Chibi Usa zakneblowała go dłonią.
-Zamknij się, Inuyasha. – rzekł Shippo, szepcząc, przy czym nie zauważył, że smok już się obudził. – Jeszcze zbudzisz tego smoka i wtedy możemy z tego nie wyjść żywi.
-Akurat. – rzekł Inuyasha. – Tylko taka gaduła, jak ty, jest w stanie zbudzić tego...
Zaraz poczuł głośne sapanie za sobą.
-Smoka. – rzekł, kończąc wypowiedź.
-Giń. – rzekł smok, ciskając w niego kulę. Ale pocisk zaraz został odbity przez Puschela, który jednym kopem skierował kulę przeciw smokowi.
-Co? – rzekł smok. – Muszę przyznać, że jesteś dobry w walce.
-A ty, jak na przerośniętą jaszczurkę, masz niezły ogień, jak czuję. – rzekł Puschel. – Choć nie widziałem twojego ognia.
-Więc ty czujesz, że mam ogień. – rzekł smok. – Może więc na miejscu go posmakujesz?
I dmuchnął na niego ogniem.
-Ognisty pocisk. – rzekł Puschel, składając się do wykonania ciosu mieczem. Zaraz oberwał oddechem smoka, ale nie widać było, żeby po oberwaniu smoczym oddechem palił się.
-Jak on to zrobił? – spytała Tupu. – Przecież mnie oberwanie takim ogniem na pewno by zabolało.
-Ja też nie mam pojęcia, jak to możliwe. – pomyślał Knuspel. – Przecież jego dzwonek trucizn chroni go tylko przed trucizną, a nie przed ogniem.
-To była moc miecza elementów. – rzekł Shippo. – Jeśli jego użytkownik jest przez przeciwnika atakowany magicznym atakiem dokładnie tego elementu, co szykowany przez niego magiczny atak, magiczny atak przeciwnika nie tylko go nie zrani, ale również wzmocni magiczny atak użytkownika miecza elementów.
-Zaraz. – pomyślał Knuspel. – Jeśli Puschel zamierzał się na smoka ognistym pociskiem, kiedy smoczy oddech go dosiągł, to znaczy, że cały smoczy oddech, który trafił w Puschela…
-Tak. – rzekł Shippo. – Pozwoli Puschelowi wykonać teraz atak ognistym pociskiem, który będzie znacznie silniejszy, niż normalnie wykonywany przez niego atak. Oczywiście smok jest w pewnym stopniu niewrażliwy na ogień. Ale, jeśli Puschel użyje teraz ataku wykorzystującego inny żywioł, niż ten, którego szykowaniem obronił się przed ogniem smoka, siła jego ataku spadnie do normy, czy doprowadzi atak ogniem do końca, czy nie.
-Widzę, że moc twojego miecza chroni cię przed moim oddechem, jeśli w momencie, kiedy cię nim zaatakuję, ty zaczniesz szykować atak ogniem. – rzekł.
-Enela też mi się udało zaskoczyć, kiedy po długim odpieraniu jego błyskawic w końcu uzyskałem możliwość wykonywania ataku elektrycznością. – rzekł Puschel i uderzył na smoka, po czym zaczął pocierać mieczem o podłogę, która była z metalu.
-Co ten cwaniak robi? – pomyślał Knuspel, zauważywszy to.
-Nie wiem. – rzekła Chibi Usa. – Ale jeśli chce stępić miecz elementów, to mu się to nie uda.
-On chyba planuje opanować nowy element magicznych ataków. – rzekł Shippo. – Podłoga tego miejsca jest cała z metalu. Jeśli Puschel dosyć długo będzie stukał mieczem elementów o nią, będzie mógł wykonać wszystkie magiczne ataki wykorzystujące właściwość metalu. A te ataki można zatrzymać tylko atakiem wykorzystującym ziemię.
Smok otrząsnął się z ognia bardzo szybko.
-Myślałeś, że to mnie wykończy? – rzekł. – Jestem całkowicie odporny na ogień.
-Na ogień może. – rzekł Puschel. – Tym bardziej, że jesteś maszyną, o ile dobrze wiem. Ale wiedz, że łatwo się nie poddaję. Będę próbował cię załatwić, aż w końcu mi się uda. Nawet, jeśli nie będę już miał sił walczyć.
Zaraz podniósł głowę do góry i spojrzał w niebo.
-Pierwsza brama! – krzyknął. – Brama Otwarcia! Otwórz się!
-Co? – rzekł Shippo przerażony. – Co ten szalony półkot znowu wyprawia? Ta technika to samobójstwo!
-Czyżbyś to znał? – rzekła Chibi Usa.
-To jedna z zakazanych technik shinobi. – rzekł Shippo. – Nazywa się „Wewnętrzne Bramy”. Osoba będąca w stanie użyć tej techniki, może użyć w walce nie tylko energii, którą na to ma, ale również energii, dzięki której żyje. Po otwarciu ostatniej siła użytkownika tej techniki jest tak duża, że czuje się on dosłownie bogiem. Ale za jednorazowe użycie tak potężnej siły bez trenowania płaci się życiem. Bram jest osiem. Kolejność ich otwierania jest z góry określona i nie można jej zmienić. Puschel będzie w stanie przeżyć, jeśli nie otworzy ostatniej.
-Osiem bram i można mierzyć się z bogiem. – rzekł Inuyasha. – Chętnie się nauczę otwierać te bramy.
-Lepiej pracuj nad siłą woli. – rzekł Shippo. – To jest bezpieczniejsze, niż zwiększać swoją siłę bez treningu.
-To ci nie pomoże. – rzekł smok. – Szykuj się na porażkę.
I zaraz Puschel złapał go za pazur, po czym wyskoczył mu prosto na paszczę i wziął zamach mieczem.
-Przygotuj się na śmierć, gadzie. – rzekł, po czym zaraz odłożył miecz, patrząc na jego ostrze, które właśnie świeciło białym światłem. – Chociaż z drugiej strony na ostrze jesteś odporny.
-W końcu zmądrzałeś. – rzekł smok. – Zmieniłeś zdanie o walce ze mną.
-Niezupełnie. – rzekł Puschel. – Głowa z ołowiu!
Smok zaraz poczuł taki ciężar na karku, że upadł i nie miał siły podnieść głowy, gdyż czuł, że za bardzo mu ona ciąży.
-Miłego lotu. – rzekł Puschel, kręcąc się z gadem, którego zaraz puścił prosto na ścianę.
Gdy smok wyleciał na zewnątrz, Puschel stanął przy ścianie i złożył dłonie, po czym je wycofał.
-Ka! – krzyknął. – Me! Ha! Me!
-Ha! – krzyknął i wystrzelił z gwałtownie przesuniętych do przodu dłoni kulę, którą zniszczył smoka na miejscu.
-Nie!!! – krzyknął Kitsunezuka, widząc to wszystko. – Już po moim smoku. Ten gryzoń zapłaci mi słono za to.
I zaczął przygotowywać się na ciężki bój.
Puschel zaraz stanął głębiej w fortecy.
-Zamknięcie bram. – rzekł i zaraz padł z osłabienia.
-Nawet mi do głowy nie przyszło, że ta technika może kosztować aż tyle energii. – rzekł.
-Ale nie powinieneś tak ryzykować. – rzekł Shippo. – Musimy jeszcze dopaść Kitsunezukę, a ty w tej chwili nie masz już siły, żeby po raz kolejny użyć tej techniki. Poza tym to może cię zabić.
-Na razie nie martwmy się o to. – rzekła Chibi Usa. – Idziemy dalej. A tym Kitsunezuką ja się osobiście zajmę.
-W porządku. – rzekł Rainman. – Jest twój.

►Ciąg dalszy nastąpi
Ostatni odcinek drogi był jeszcze cięższy niż poprzednie. Kitsunezuka nie zamierzał się poddać. I jeszcze, gdy został znaleziony, próbował załatwić bohaterów. Problem w tym, że Sonic zabrał mu broń, która z resztą i tak była bezużyteczna przeciwko Chibi Usie, która dzięki swojej demonicznej mocy była w stanie przetrwać atak. Kitsunezuka został zatem bez problemów pokonany przez Chibi Usę, ale co z tym ma wspólnego bomba pokeballowa? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Na odsiecz Raichu Town”.

</TEKST>

"Chyba za dużo miałeś przygód z RPG."

Postęp: 025/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Nie 9:55, 04 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 26. Na odsiecz Raichu Town. Cz. 3.

<TEKST>

W poprzednim rozdziale:
►Gdy Kitsunezuka kipiał ze złości na widok żyjących bohaterów, Sonic zaatakował jego statek i przebił się do środka. I przy okazji odnalazł Tailsa i bohaterów, którzy dzięki Chibi Usie pozostali jeszcze na tym świecie. Zdenerwowany Kitsunezuka kazał swojemu ninja obudzić smoka i powiadomić go o bohaterach, co ninja też uczynił.
►Felina skończyła sadzić winorośl na Księżycu i zaczęła nabierać ziemi z powierzchni srebrnego globu dokładnie tyle ziemi, ile przyniosła ze sobą. Tak się śpieszyła, żeby samoloty transportowe nie odleciały bez niej, że nawet nie zauważyła, że ktoś ją obserwuje.
►Z powodu nieuwagi Inuyashy cała grupa wpadła w kłopoty z ludźmi Kitsunezuki. Puschel zdołał jednak wyciągnąć całą grupę z kłopotów i cała gromadka ruszyła dalej, żeby dopaść Kitsunezukę i uratować Raichu Town.
►Gdy cała grupa stanęła do walki ze smokiem, Puschel zdołał obronić grupę, używając do tego zakazanej techniki otwierania wewnętrznych bram. Ryzykował tym samym życie, ale już pierwszą bramą udało mu się pokonać smoka. Chibi Usa od razu zapowiedziała, że osobiście zajmie się Kitsunezuką.
A teraz ciąg dalszy.

Nasi bohaterowie kluczyli korytarzami statku, nie mając do końca pojęcia, gdzie znajduje się pokój Kitsunezuki.
-Mam dosyć ciągłego błądzenia w tym labiryncie. – rzekł Inuyasha. – Jeśli zaraz za rogiem nie natkniemy się na Kitsunezukę, rozwalę tą łajbę, zanim ktokolwiek zdoła mnie powstrzymać.
Zaraz jednak usnął, bo Chibi Usa uszczypnęła go w ramię.
-Jeśli to zrobisz, ściągniesz na nas straże. – rzekła Chibi Usa. – A tu jest już i tak zbyt niebezpiecznie. Gdyby Felina z nami była, prawdopodobnie by się ze mną zgodziła.
-No właśnie. – rzekł Puschel. – Zastanawiam się, co ciekawego się dzieje wokół niej.
Przenieśmy się teraz na Księżyc.
Felina wróciła już z działki, na której miała posadzić winorośl i właśnie stanęła twarzą w twarz z szefem ochrony.
-Przepraszam, że to trwało tak długo, ale przyjaciółka prosiła mnie o posadzenie jednej roślinki na tej planecie. – rzekła. – Wiesz z resztą, kto to był.
-Wiem. – rzekł szef ochrony. – Ale mam nadzieję, że to było jednorazowe spóźnienie z twojej strony. Wskakuj na pokład i odlatujemy. I tak już mamy 3 godziny spóźnienia z powrotem do Raichu Town. A raport wyjaśniający to spóźnienie złożę na lotnisku.
I po tej wymianie zdań cała załoga ruszyła w stronę Raichu Town.
Nasi bohaterowie szli korytarzami. Inuyasha jeszcze spał.
-Trafiliśmy do labiryntu. – rzekł Rainman. – Gdzieś tu musi być kryjówka Kitsunezuki.
-Rainman. – rzekł Puschel. – Może byśmy tak zdobyli jakąś mapę?
-Właśnie. – rzekł Tails. – Jeśli będziemy wiedzieli, gdzie iść, nie będziemy musieli błądzić.
-Kto nie będzie musiał błądzić? – spytał Inuyasha, budząc się.
-Byśmy nie błądzili, gdybyśmy mieli mapę tego statku. – rzekł Shippo.
-Jest tylko jedno wyjście. – rzekł Rainman. – Powinno zadziałać.
-Jakie? – spytał Sonic. – Co proponujesz?
-Jeśli ludzie Kitsunezuki wiedzą, jak się tutaj poruszać, to prawdopodobnie muszą mieć mapę przy sobie. – rzekł Rainman. – Każdy z nich gdzieś ją ma.
-I co w związku z tym? – spytał Inuyasha.
-Znokautujemy jednego i ukradniemy mu mapę, kiedy będzie nieprzytomny. – rzekł Rainman, na co Inuyasha i Sonic wywinęli orła.
-Sonic. – rzekł Tails. – Wszystko w porządku?
-Ukraść komuś mapę. – rzekł Sonic. – Lepszy pomysł nie przyszedł ci do głowy, co, Rainman?
-Mówiłem, że to kretyn. – rzekł Inuyasha. – Ale nikt mnie nie chce słuchać.
-Rainman ma rację. – rzekł Shippo. – Bez mapy ciągle będziemy tu błądzić możliwe, że ludzie Kitsunezuki mają mapy. Jeśli uda nam się ich znaleźć, to już mamy Kitsunezukę.
Zaraz cała grupa zrobiła unik przed piorunem.
-Skąd to było? – spytał Puschel.
-Stamtąd. – rzekł Sonic. – Wy oszczędzajcie siły na Kitsunezukę. Ja zajmę się tym urządzeniem. I zderzył się z kamerą, która wybuchła, nie czyniąc mu krzywdy.
-Co? – rzekł Kitsunezuka. – Jak ten jeż to zrobił?
-Nie wiem. – rzekł wroni ninja. – Ale wszystko wskazuje na to, że bardzo przyjaźni się z tym lisem o dwóch ogonach.
-To i tak nie ma znaczenia. – rzekł Kitsunezuka. – Zaraz tu dotrą. Załatw ich, zanim położą rękę na drzwiach po tym, jak zniszczą cały mój sprzęt.
-Tak jest. – rzekł wroni ninja i ruszył w stronę pomieszczenia, w którym bohaterowie mieli wejść następnie.
Ci w międzyczasie rozwalili już wszystkie urządzenia zabezpieczające i udali się w drogę do kabiny załogi.
-Jak myślicie? – spytał Tails. – Ile tu jest tych pułapek?
-Nie wiem. – rzekł Sonic. – Ale gdyby było więcej, niż u Eggmana, to byłoby jeszcze ciężej.
-Kitsunezuka jest zbyt stuknięty, żeby zaopatrzyć się w więcej pułapek. – rzekł Rainman. – Ale i tak nie powinniśmy go lekceważyć, bo może wykorzystać to przeciwko nam.
-Tymi pułapkami tam ja się zajmę. – rzekł Shippo, łapiąc za bumerang. – Lisi ogień.
I zaraz rzucił bumerangiem przez korytarz. Bumerang przeleciał przez pomieszczenie, strzelając ogniem na wszystkie strony. Zaraz wrócił do Shippo, który złapał swoją broń i schował ją.
-Czysto. – rzekł. – Nie powinniśmy mieć więcej kłopotów z tymi urządzeniami w tym pomieszczeniu.
-Następny korytarz ja biorę. – rzekł Puschel.
-A czym zamierzasz zniszczyć maszyny? – spytała Chibi Usa. – Chcesz to zrobić trującą chmurą?
-Z różową nie wypali? – spytał Puschel.
-Na następnym ja rozbrajam pułapki. – rzekła Chibi Usa i zaraz wskoczyła do środka. – Różowe cukierki!
I otworzyła ogień, w czasie którego jedną serią zniszczyła wszystkie urządzenia w pokoju. I przy okazji wybiła niejedną dziurę w podłodze.
-W porządku. – rzekła do przyjaciół. – Możecie już przejść.
-Ale powiedz mi. – rzekł Puschel. – Czy z różową by nie wypaliło?
-Widziałeś kiedyś strutego robota? – spytał Shippo.
-Nie. – rzekł Puschel. – Czemu pytasz?
-To już widzisz. – rzekł Shippo. – Wszystkie maszyny są kompletnie niewrażliwe na trucizny. Używając trującej chmury, uszkodziłbyś je tylko magią, a one mogłyby potem wykorzystać truciznę, którą je potraktowałeś, przeciwko nam wszystkim z wyjątkiem ciebie, bo w tej chwili jesteś odporny na trucizny.
-Rzeczywiście miałem głupi pomysł z tą trującą chmurą. – rzekł Puschel. – Przepraszam.
-To było do przewidzenia. – rzekł Shippo. – Z resztą, odkąd masz miecz elementów, prawie nigdy nie miałeś do czynienia z maszyną. Pamiętasz ostatnią maszynę, którą rozwaliłeś?
-Grawitron Feliny? – spytał Puschel.
-Nie tą maszynę. – rzekł Shippo. – Chodziło mi o robota bojowego, a nie o manipulator polem grawitacyjnym.
-WR Gromnik? – rzekł Puschel. – No tak. Przecież już nieraz rozwaliłem tą maszynę.
-Właśnie o tą maszynę mi chodziło. – rzekł Shippo. – Zwykle Clay pomagał ci to rozwalić. Wiesz z resztą, jaka ta maszyna jest twarda.
-Mniejsza z tym. – rzekł Rainman. – Puschel. Masz ostrze nicości, prawda?
-Tak. – rzekł Puschel. – Ale o co chodzi?
-To uderzenie jest twoim jedynym atakiem, który nie zadaje obrażeń od trucizn, ale może zabić każdego, kogo już tylko raz tym trafisz. – rzekł Rainman. – Możesz je wykorzystać w walce przeciwko robotom.
-Dobrze. – rzekł Puschel.
I cała grupa ruszyła dalej, niszcząc po drodze wszystkie pułapki mające ich zatrzymać.
Kitsunezuka, który dzięki swojemu systemowi kamer widział, co się dzieje, był już mocno zdenerwowany tym, że jego pułapki okazały się nieskuteczne.
-Dosyć tego. – rzekł. – Prędzej czy później i tak tu wpadną. Wyjdę im naprzeciw i zatrzymam osobiście, zanim narobią więcej szkód na moim pięknym statku, chyba, że ten wroni ninja tym razem ich załatwi.
A nasi bohaterowie szli korytarzem i weszli już do ostatniej komnaty, jaka zdaniem Rainmana czytającego mapę, którą po drodze komuś ukradli, mogła być tą, w której przebywał Kitsunezuka.
-Coś złego może tam być. – rzekł Tails.
-O co ci chodzi? – spytała Chibi Usa.
-No, wiesz. – rzekł Tails. – Piranie, chemikalia, albo latające noże.
-Jest tylko jedno wyjście, żeby mieć pewność, czy to, o czym mówisz, że tam jest, naprawdę jest, czy nie ma. – rzekł Shippo. – Sprawdzić to.
Zaraz kopniakiem wyważył drzwi.
-Stać. – rzekł wroni ninja, który tam stał. – Kitsunezuka jest za drzwiami za mną i nikt z was tam nie wejdzie. Chyba, że mnie pokonacie.
-Zobaczymy, draniu. – rzekł Puschel. – Tak się składa, że mam zatrutą broń.
-Myślisz, że mnie nią trafisz? – spytał wroni ninja. – Jestem bardzo zwinny.
I zaraz zniknął.
-Tchórz. – rzekł Inuyasha. – Tak po prostu zniknął.
-Gdzie ty masz uszy, Inuyasha? – rzekła Chibi Usa. – Ten ninja nie zniknął. On się tak szybko porusza, że dla nas jest niewidzialny.
-Wygląda na to, że nie potrzebuję broni, żeby go zatruć. – rzekł Puschel. – Jeden cios i zatruty.
Zaraz zamknął oczy i skupił się. Wroni ninja przemieszczał się tak szybko, że trudno było stwierdzić, gdzie jest, gdyż co ułamek sekundy stał gdzie indziej.
-Mam cię. – rzekł Puschel, wystawiając rękę w bok. Wroni ninja zaraz się nadział i padł na ziemię, trzymając się za gardło.
-Skąd wiedziałeś, gdzie ja jestem? – spytał wroni ninja.
-Jeszcze nie opanowałem w pełni mocy Saiyan, którymi dysponuję dzięki mieczowi elementów, odkąd w jego ostrze wbito ogon Saiyanina. – rzekł Puschel. – Ale moje uszy słyszą, co się wokół nich dzieje. Więc dzięki nim wiedziałem cały czas, gdzie jesteś.
-Tego nie przewidziałem. – rzekł wroni ninja. – Ale i tak cię sprzątnę.
I oblizał się.
-Myślałem, że wrony jedzą tylko robaki i owoce. – rzekł Puschel.
-Czy ja powiedziałem, że cię zjem? – rzekł wroni ninja. – Mogę cię wysłać na tamten świat w inny sposób.
-Wiesz? – rzekł Puschel. – Nie lubię gości, którzy zabijają dla przyjemności.
-Co mnie obchodzą twoje racje. – rzekł wroni ninja. – Jestem tylko narzędziem w rękach Kitsunezuki. Jeśli on coś mi każe, ja mam to wykonywać bez wahania.
-Staję twarzą w twarz z bezwolną marionetką. – pomyślał Puschel. – Ale dobra.
-Słuchaj. – rzekł Puschel. – Jeśli twój nóż zdoła się przebić przez chroniącą mnie tarczę, udało ci się mnie dopaść.
-No, dalej, wrono! – krzyczał Inuyasha, trzymając w ręku starą zaśniedziałą monetę. – Twój atak zostanie pokrzyżowany, zanim jeszcze go zaczniesz.
Zaraz rzucił monetą w Puschela i … trafił go.
-Inuyasha. – rzekł Puschel zdenerwowany.
-Czy on kit wciskał? – spytał Inuyasha.
-Tak, idioto! – wrzasnął Shippo. – To był blef!
-Myślałeś, że możesz mnie nabrać na byle blef, gryzoniu? – rzekł wroni ninja, czym wpędził Puschela w szał, czego od razu nie zauważył. – Wiesz, że za blef czeka cię większa kara z mojej ręki. Szykuj się na śmierć.
-O nie! – rzekł Puschel. – To ja dla ciebie jestem śmierć, a nie na odwrót. Ostrze nicości!
I zaraz ruszył na wroniego ninja i rozwalił go jednym uderzeniem miecza o czarnym ostrzu. I to był już koniec wroniego ninja, który po tym jednym ataku już nie mógł stać naszym bohaterom na drodze.
-Nigdy nie nazywaj mnie gryzoniem. – rzekł Puschel.
-W porządku, Puschel. – rzekł Rainman. – On już cię nigdy tak nie nazwie. Ale teraz czas, żeby Kitsunezuka poległ.
I wpadł pierwszy do kabiny załogi, wyważając drzwi kopnięciem.
-Co? – rzekł Kitsunezuka. – Pokonaliście wroniego ninja? Ale jak?
-Jego obrona tkwiła w szybkości. – rzekł Puschel. – Wystarczyło podstawić mu rękę w odpowiednim momencie i już się nadział. W ten sposób jego obrona została przez nas wykorzystana przeciwko niemu.
-W porządku. – rzekł Kitsunezuka. – Udało wam się dotrzeć aż tutaj. Ale to już koniec waszej eskapady. Pożegnajcie się z życiem.
-Nie tak szybko. – rzekła Chibi Usa, stając przed nim. – Mam z tobą rachunki do wyrównania, ty nędzna namiastko demona.
-Ale ty masz język. – rzekł Kitsunezuka. – Coś takiego.
-Gadaj zdrów, ty błaźnie od siedmiu boleści. – rzekła Chibi Usa. – Zrzuciłeś na mnie i moich przyjaciół bombę.
-Bardzo mi przykro. – rzekł Kitsunezuka. – Wierz mi. Gdybym mógł się cofnąć w czasie, … ZROBIŁBYM WAM NALOT DYWANOWY!
Chibi Usa nie wytrzymała nerwowo. Od razu, jak tylko to usłyszała, podwinęła rękawy swojej koszuli na znak, że walczy poważnie.
-Zawzięta jesteś. – rzekł Kitsunezuka. – Naprawdę myślisz, że twoje ciosy mnie zabolą?
Chibi Usa zaraz spojrzała mu prosto w twarz. Ku przerażeniu Kitsunezuki, zamiast ludzkich oczu były oczy bestii. Czerwone z czarnymi szparowatymi źrenicami.
-Czekaj. – rzekł Kitsunezuka sparaliżowany strachem. – Twoje oczy. Boje się tego spojrzenia.
Chibi Usa zaczęła już szykować na niego Rasengan. Czerwony, jak wiecie, gdyż tylko takiego potrafiła użyć.
-Myślisz, że moi przyjaciele się tego nie boją? – rzekła Chibi Usa. – Jedna z moich przyjaciółek na sam widok tych oczu jest tak przerażona, że cofa się ode mnie. Wszystko przez to, że kiedy jestem wściekła bądź nie mam już dość własnego chi, żeby atakować, demoniczne ze mnie wychodzi. A ty zaraz doświadczysz jego mocy.
Kitsunezuka cofał się najdalej jak mógł, ale nagle poczuł, że ma ścianę za plecami.
-Czerwony Rasengan. – rzekła Chibi Usa, uderzając go czerwoną kulą. Kitsunezuka nie dość, że został przy tym trafieniu porażony prądem, to jeszcze czuł, jak wewnątrz jego ciała go pali i rozrywa, kiedy pocisk go trafił. Zaraz leżał pod ścianą poważnie osłabiony.
-Już wyrównałam rachunki z tobą. – rzekła Chibi Usa, szukając czegoś w kieszeniach. – A teraz żegnaj. I nie waż się tu wracać.
I wyjęła bombę pokeballową.
-Rainman. – rzekła. – Zapamiętałeś, gdzie jest wyjście?
-Tak. – rzekł Rainman. – Mapa statku już mi nie potrzebna, żebym się w nim orientował.
-To dobrze. – rzekła Chibi Usa. – Jakieś 3 minuty na ucieczkę powinny wystarczyć.
-Czekaj. – rzekła Tupu. – Co ty robisz z tą bombą pokeballową?
-Jak rzucę, to biegniemy. – rzekła Chibi Usa. – Za trzy minuty musimy stąd już wyjść.
I upuściła bombę, po czym po czym zaczęła biec.
-Chodu. – rzekł Rainman i cała grupa zaczęła uciekać.
-A co, jeśli Kitsunezuka rozbroi ładunek? – spytał Inuyasha.
-Biegnij i żadnych pytań. – rzekł Puschel, zabierając go.
Cała grupa w 3 minuty zdołała wybiec ze statku i wyskoczyć, zanim bomba wybuchła i statek zaczął się palić. Wszyscy już po chwili opadali na różowej chmurce.
-Dobra robota, Chibi Usa. – rzekł Rainman. – Świetny pomysł z wykorzystaniem zegara bomy pokeballowej.
-Dziękuję. – rzekła Chibi Usa. – Ale powinieneś podziękować Shippo. To on mnie nauczył, jak te bomby działają.
-I jak to mówią, uczeń przerósł mistrza. – rzekł Shippo, na co cała grupa się zaśmiała.

►Ciąg dalszy nastąpi
Felina nie mogła uwierzyć własnym oczom, kiedy zobaczyła, że część Raichu Town została zniszczona, kiedy jej nie było. Szybko jednak zauważyła, że może odetchnąć z ulgą, kiedy zobaczyła, że bohaterom nic się nie stało. Ale zaraz po powrocie czekał ją nowy problem. Od kiedy ona należy do kociouchych? I kim jest tajemniczy mieszkaniec Księżyca, który widział ją, jak coś sadzi? O tym zamieszaniu opowiem w następnym rozdziale zatytułowanym „Adorator”.

</TEKST>

"Nigdy nie nazywaj mnie gryzoniem."

Postęp:026/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Pon 17:05, 05 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 27. Adorator.

<TEKST>

W poprzednim rozdziale:
►Felina, zrobiwszy już to, o co Chibi Usa ją prosiła, wróciła na samolot transportowy i razem z jego załogą poleciała z powrotem na Ziemię. Ochroniarze czuwający nad bezpieczeństwem ładunku nie byli dla niej zbyt surowi.
►Rainman wpadł na pomysł, żeby następnym pokonanym ludziom Kitsunezuki zabrać mapę, dzięki której przestaną w końcu błądzić po fortecy, gdzie było bardzo niebezpiecznie. Po drodze jednak musieli rozwalić niejedną pułapkę. Ale większych problemów nie było.
►Kitsunezuka, bojąc się, że nasi bohaterowie prędzej czy później i tak go znajdą, postanowił osobiście zająć się nimi i wyszedł im naprzeciw. Oni zostali na chwilę zatrzymani przez wroniego ninja, z którym Puschel bez trudu sobie poradził. Choć Inuyasha popsuł mu blef.
►Kitsunezuka sparaliżowany tym, co zobaczył w oczach Chibi Usy, nie wiedział, co robić. Został przez nią bardzo szybko pokonany, a cała grupa, wysadziwszy fortece w powietrze, udała się z powrotem na świetlicę.
A teraz ciąg dalszy.

Minęła godzina od zniszczenia fortecy Kitsunezuki. Samolot transportowy przyleciał na lotnisko i cała załoga wysiadła z niego. Wśród nich była Felina, która nie mogła się doczekać, kiedy opowie przyjaciołom o tej podróży. Ale to, co zobaczyła po opuszczeniu samolotu, mocno ją przeraziło.
-Co się stało? – spytała. – Jakiś atak czy, co?
Przyjrzała się uważnie zniszczeniom i skierowała się na świetlicę.
-Mam nadzieję, że żyją. – pomyślała. – Nie wiem, co zrobię w przeciwnym wypadku. A o zbudowaniu Grawitronu nie mam, co myśleć.
A na świetlicy było już pożegnanie. Yattaro, Pururun i Sukashii, dowiedziawszy się o przegranej Kitsunezuki, postanowili wrócić do Małego Tokio.
-Więc już odchodzicie. – rzekł Rainman. – A to oznacza, że wasz lokal będzie zamknięty.
-Spokojna głowa. – rzekł Yattaro. – U nas zawsze będziecie mile widziani. Wszak jesteście bohaterami całego wszechświata.
-Przepraszam, że poprawiam. – rzekł Shippo. – Ale galaktykę uratowali Rainman, Chwatek i ja. Nikt poza nami nie reprezentował Ziemi na turnieju.
-Nie będę pytał, gdzie ten Chwatek mieszka, bo czuję, że i tak nam nie powiesz. – rzekł Sukashii. – No to trzymajcie się.
I zaraz cała trójka samurajów wyszła.
-Chociaż pierwszy raz w życiu widziałem całą ich trójkę. – rzekł Inuyasha. – Bez sięgania po okulary laserowe, oczywiście.
Zaraz drzwi głośno zakołatały.
-Puschel. – rzekła Chibi Usa. – Musisz tak trzaskać tymi…
Zaraz zauważyła, że Puschel jest w kuchni.
-Przepraszam. – rzekła. – Ale, jeśli ty jesteś tam, to kto tymi drzwiami trzaska?
-Jest tu kto? – odezwał się głos na zewnątrz.
-To Felina. – rzekł Shippo. – Nie bój się!!
Drzwi zaraz się otworzyły.
-Całe szczęście. – rzekła Felina. – A już się bałam, że was już nie ma. Tyle zniszczeń w mieście.
-Przyznaję. – rzekł Rainman. – Nasz wójt nie będzie mógł zmniejszyć maksymalnej kwoty podatkowej, dopóki szkody wyrządzone przez tego Kitsunezukę nie zostaną usunięte. A i tak 1 cent na 9 sekund to bardzo wysoka ulga podatkowa. Tym bardziej, że jeśli czyjś podatek przekracza maksymalną kwotę podatkową, musi tylko tyle zapłacić, ile ta kwota wynosi.
-A gdzie jest teraz ten Kitsunezuka? – spytała Felina.
-Pewnie błysnął tu jakąś godzinę temu. – rzekł Puschel. – Chibi Usa upuściła w kadłubie jego fortecy bombę pokeballową nastawioną na 3 minuty opóźnienia wybuchu.
#w międzyczasie#
Kitsunezuka i jego ludzie lecieli przez niebo.
-Wy bałwany!! – krzyczał Kitsunezuka, płonąc ze złości. – Jak mogliście mnie zawieźć!!? Forteca miała być nie zniszczalna!!
-Panie. – rzekł wroni ninja. – Co ja mogłem zrobić, jeśli ten gryzoń…
-Milcz!! – krzyknął Kitsunezuka. – Idioci!! Wokół mnie są sami idioci!!
I błysnął nad granicą z Niemcami.
Wróćmy na świetlicę.
-To znaczy, że więcej go tu nie zobaczymy. – rzekła Felina. – Dobrze wiedzieć.
W tym momencie do budynku wszedł człowiek, który trzymał w ręku bukiet kwiatów.
-A pan to do kogo? – spytał Shippo.
Tymczasem w Księżycowym Królestwie było wielkie poruszenie, bo jeden z obywateli (ten sam, który wcześniej obserwował Felinę) zniknął z królestwa, nie mówiąc, po co, ani dokąd.
-Co? – rzekł Książę Endymion. – Chcesz powiedzieć, że nie ma go?
-Niestety, wasza wysokość. – rzekła jedna kobieta. – Ten jeden kawaler powiedział mi, że widział tu niesamowitą dziewczynę, kiedy książę rozładowywał transport wina.
-Jak ta dziewczyna wyglądała? – spytał Książę Endymion.
-Ubrana na różowo. – rzekła kobieta. – Miała ogon i wielką kocią głowę. A całe jej oczy były zielone.
-Felina. – pomyślał Książę Endymion. – Tylko do niej pasowałby ten opis.
-Zajmę się tym. – rzekł. – Ale nie będę próbował zniszczyć miłości.
-To pewnie znowu te demony z Ziemi. – rzekła Neo Queen Serenity. – Wiedziałam, że nie ma, co im ufać.
-Nie sądzę, żeby to była robota demonów. – rzekł Książę Endymion. – Sam pójdę i poszukam Aleksa. Ale jeśli między nim, a istotą pasującą do tego opisu jest jakieś uczucie, nie zrobię nic, co mogłoby je zniszczyć.
I teleportował się na Ziemię.
-Widać jego stan jest coraz gorszy. – rzekła Neo Queen Serenity. – To wina mojej córki. Co jej strzeliło do głowy, że ciągle tylko mówiła o dobrych demonach?
Książę Endymion zaraz pojawił się na Ziemi. Miał na sobie brzydkie ubranie, w które przebrał się jeszcze w królestwie.
-W tym ubraniu nikt mnie nie pozna. – rzekł. – No to teraz złożę Felinie wizytę.
I skierował się do jej domu.
A tajemniczy człowiek rozejrzał się uważnie na świetlicy.
-Tu jesteś mój kotku. – rzekł. – Przyjmij ode mnie ten bukiet jako dowód mojej miłości.
-Przepraszam. – rzekł Shippo. – Domyślam się, że jesteś z Księżyca. Ale nie mam bladego pojęcia, jak masz na imię i co tu robisz.
-Przepraszam. – rzekł człowiek. – Gdzie są moje maniery. Mam na imię Aleks i przybyłem tu za pięknością o kociej twarzy.
-A to niespodzianka. – rzekł Inuyasha. – Ten świat jest naprawdę pokręcony. Myślałem, że w takim babsztylu, jak Felina, nikt się nie…
Nie dokończył, ponieważ Shippo zakneblował go jabłkiem.
-Przy niej tego nie dokończysz, paparazzi. – rzekł Shippo. – Nie pozwolę na to.
-Chodzi o Felinę? – spytała Chibi Usa.
-Więc ona ma na imię Felina? – rzekł Aleks. – Nawet o tym nie wiedziałem. Obserwowałem ją, jak coś sadziła na jednej działce w Księżycowym Królestwie, i już zdobyła moje serce.
-Ja? – zdziwiła się Felina. – Co się tu w ogóle dzieje?
-Powiem ci, co. – rzekł Inuyasha. – Ten człowiek się w tobie…
I znowu nie dokończył, ponieważ Shippo zakneblował go kolejnym jabłkiem.
-Felina i Aleks. – rzekł. – Idźcie do domu Feliny, bo kończą mi się jabłka i niebawem nie będę miał, czym zakneblować tego paparazzi.
-Dzięki za radę. – rzekł Aleks i skierował się do wyjścia. – Czy on zawsze jest taki nerwowy?
-Nie lubi tych, którzy próbują tu wywołać awanturę, więc robi wszystko, by udaremnić ich działania, żeby jakaś tu była. – rzekła Felina, idąc zanim. – Kiedyś wyrzucił stąd jednego bernardyna za ściganie wiewiórek.
I drzwi za nimi się zamknęły.
-Shippo. – rzekł Inuyasha. – Czemu mnie kneblowałeś?
-Bo musiałem. – rzekł Shippo. – Gdyby Felina usłyszała, że wpadła komuś w oko, mogłaby od razu stracić przytomność. Ona sama musi dojść do wniosku, że wpadła komuś w oko. Podobnie, jak ten, co do niej przybył. Nie pozwolę, żebyś przysporzył im obciachu. Rozumiesz?
-Ty to masz tupet. – rzekł Inuyasha. – Zupełnie tak samo, jak Rainman.
I skierował się do wyjścia.
-Za to ty jak zwykle lubisz dopiec Rainmanowi i Shippo do żywego. – rzekł Puschel. – Czy ten półdemon myśli, że wszyscy poza nim to skończeni idioci?
W tym momencie zjawił się Książę Endymion.
-O co chodzi, książę? – spytał Puschel.
-Doszły mnie słuchy, że Aleks opuścił Księżycowe Królestwo i przybył tutaj. – rzekł Książę Endymion. – Podejrzewam, że jest z Feliną. Sprawdzałem u niej w domu i tam jej nie było.
-Gdy wróciła, od razu tu wpadła z powodu zniszczeń, które wyrządził nasz ostatni wróg. – rzekł Shippo. – Właśnie jest w drodze do domu.
-A co się stało z tym wrogiem? – spytał Książę Endymion.
-Jak to, co? – rzekł Puschel, śmiejąc się. – Zespół R znowu błysnął.
-Mniejsza z tym. – rzekł Książę Endymion. – Gdzie jest Felina? Bo w domu jej nie było.
-Przed chwilą wysłałem ich do domu Feliny, żeby Inuyasha nie użył słowa „zakochać się” w jej obecności. – rzekł Shippo. – Powinni być jeszcze w drodze, ale nie wiem, czy nie zmienią kierunku.
-Czułem, że on darzy Felinę jakimś uczuciem. – rzekł Książę Endymion. – Sprawdzę, czy ona to odwzajemnia.
-Ale uważaj, żeby cię nie widzieli. – rzekła Chibi Usa. – Jeśli naprawdę się w sobie zakochali, nie powinni wiedzieć, że ktoś ich obserwuje.
-Sprawdzę, co Inuyasha robi. – rzekł Puschel. – Jeśli poszedł za Feliną i Aleksem, biedni zakochani mogą przeżyć nie lada obciach, kiedy ten półdemon to rozgłosi na całe miasto. To straszny paparazzi.
I wyszedł.
-Ty go znajdź, a ja powiadomię Kagome o całym tym zajściu. – rzekł Shippo.
-Tylko upewnij się, że Sota nie będzie potrzebował twojej pomocy przy komputerze. – rzekła Chibi Usa. – Ponoć już 13 razy stawiałeś u niego system.
-Wszystko przez linie energetyczne w tym kraju. – rzekł Shippo. – Rainman chyba ci mówił, ile drużyna Raichu musiała zapłacić za elektrownię słoneczną?
I wyszedł.
-Dobrze, że naszemu wójtowi aż tak nie zależy na pieniądzach, gdyż ma na celu tylko dobro gminy. – rzekła Chibi Usa.
-Maciej ma dobre chęci i naprawdę stara się o dobrobyt całej gminy. – rzekł Rainman. – To miło, że już tyle lat pod rząd pełni funkcję wójta.
-Prezydent byłby z niego jeszcze lepszy. – rzekł Shippo. – Szkoda, że tą funkcję można pełnić tylko 2 razy. Ale przynajmniej tutaj nie ma takich ograniczeń.
W tym momencie Kagome weszła na świetlicę z papierami podatkowymi i kalkulatorem.
-Zdaje się, że miałeś do niej iść i sprowadzić ją do Inuyashy. – rzekła Chibi Usa.
-Wiem. – rzekł Shippo. – Ale zagadano mnie tutaj.
-Szkoda, że kwota wolna od podatku i ulgi ubezpieczeniowe czy szkolne nie istnieją. – rzekła Kagome. – Ale w połączeniu z taką ulgą, jak kwota podatkowa nie większa od ograniczenia kwoty podatkowej nie miałoby to sensu. A tak przynajmniej ludzie zachowują swoje pieniądze, bo nie muszą płacić podatków rosnących w nieskończoność.
-Widzę, że liczy. – rzekł Shippo. – Nie będę jej przeszkadzać.
I wrócił do kasy, gdzie zaraz zaczął czytać „Proroka codziennego”.
Felina zaprowadziła Aleksa do swojego domu.
-Oto i moje mieszkanie. – rzekła. – Mam tu łóżko, ciepłą wodę, dach nad głową, miejsca na magazynowanie jedzenia i miejsce na sprzęt do zabawy z przyjaciółmi, jak mam na to czas.
-Wygląda na to, że masz wszystko, czego potrzebujesz. – rzekł Aleks. – Ale sądząc po wyrazie twojej twarzy, czegoś ci tutaj brakuje.
-Na to wygląda. – rzekła Felina. – Aż 10 lat minęło, od kiedy ostatni raz piłam sok ze szlamowych jagód. Drzewa w nie obfitujące rosły tylko na mojej planecie.
-Domyślam się, że jesteś z innej planety. – rzekł Aleks. – Gdzie jest twoja planeta?
-Wiem, gdzie była, kiedy Rainman, Puschel i Shippo ewakuowali mnie stamtąd razem z przyjaciółmi, których tam ściągnęłam przed nimi. – rzekła Felina. – I to ja odpowiadam za to, że moja planeta już nie istnieje.
-Co? – rzekł Aleks zdziwiony. – Twoja planeta nie istnieje? Chyba jej nie zniszczyłaś? A jeśli jednak, to jakim cudem puściłaś swoją planetę z dymem?
-Ściągałam ich za pomocą maszyny, której zawdzięczałam to, że kto tylko znajdzie się w pobliżu mojej planety, zostanie na nią ściągnięty i nie opuści jej, dopóki ta maszyna działa. – rzekła Felina. – Nie wiedziałam, że pozwalając tej maszynie na wzmacnianie się ogniem z broni energetycznej, mogę nią zniszczyć planetę, na której ją zbuduję. A teraz ciąży na mnie klątwa, przez którą nie mogę nawet powziąć myśli zbudowania tej maszyny jeszcze gdzieś, nawet, jeśli nie pozwolę jej na wzmacnianie się ogniem z broni energetycznej. Gdy tylko spróbuję powziąć tą myśl od razu zaczyna mnie boleć głowa.
-Domyślam się, że te bóle głowy są spowodowane przez ciążącą na tobie klątwę, która właśnie w ten sposób odzywa się za każdym razem, jak próbujesz powziąć myśl o zbudowaniu tej maszyny. – rzekł Aleks. – Ale życie toczy się dalej. Jeśli miałaś tych trzech przyjaciół przed tym, jak Rainman, Puschel i Shippo, to co się z nimi stało?
-Wrócili na swoje planety. – rzekła Felina. – A Bardock jako jedyny pojawiał się tutaj. Pięć lat temu był tu z dwoma chłopcami, którzy mieli poznać obyczaje ludzi, ale oni nie zabawili tu długo z powodu plagi, jaką dla nich okazali się paparazzi.
-Paparazzi? – zdziwił się Aleks. – Wydawało mi się, że tylko tacy ludzie, jak Neo Queen Serenity czy Książę Endymion mają kłopoty z tą plagą. Czemu więc chłopcy przyprowadzeni przez Bardocka mieliby mieć z nimi kłopoty?
-Rainman mówił mi, że Saiyanie to bardzo wojownicza rasa. – rzekła Felina. – Z pozoru wyglądają jak normalni ludzie, ale różnią się od nich tym, że wszyscy mają czarne włosy, które zmieniają kolor w miarę wzrostu poziomu ich siły, czarne oczy, które też zmieniają się razem z ich siłą, i małpie ogony, bez których nie mogą zamienić się w wielką małpę i osiągnąć poziom mocy, do którego osiągnięcia muszą zamienić się w małpy. Może to ogony tych chłopców były przyczyną tego, że dowiedzieli się, jaką plagą potrafią być paparazzi. Wokół mnie z resztą też latali z aparatami fotograficznymi. Ale tylko przez miesiąc, bo potem wszyscy wokół uważali mój widok za normalny i nie budziłam już takiej sensacji, jak na początku.
-Widzę, że ciebie paparazzi też irytują. – rzekł Aleks. – To tak jak i mnie. Widać mamy ze sobą wiele wspólnego.
Zaraz zauważył na stole coś, co wyglądało na ziarenko.
-A to tutaj to co? – spytał i zaczął oglądać ziarenko.
-To wszystko, co ocalało po katastrofie. – rzekła Felina. – Ta jedna pestka ze szlamowej jagody i ten kubek. Gdy wszyscy mieszkańcy mojej planety jeszcze żyli, takie rzeczy można było łatwo znaleźć. Ale po straszliwej epidemii i po tej katastrofie ten kubek to jedyne, co mi pozostało.
-Słuchaj. – rzekł Aleks. – Z pestki może wyrosnąć krzew a nawet drzewo. Do tego potrzebujemy tylko odpowiedniego nawozu i to już tylko kwestia czasu, kiedy nowe drzewo się pojawi. Pomogę ci w tym, ponieważ od tej pory jesteś moim kotem. Musisz tylko zgodzić się na moją pomoc.
-W porządku. – rzekła Felina. – No to czego potrzebujesz?
-Będziemy potrzebowali jakiegoś dobrego nawozu. – rzekł Aleks. – Wiesz, skąd jakiś wziąć?
-Nikita i Shippo mieszkają razem w lesie między świetlicą i mostem. – rzekła Felina. – Nikita zajmuje się ogrodem, więc chyba zna się na nawozach. Wypadałoby ją zapytać, czy jakiś ma.
-Chodźmy do niej. – rzekł Aleks. – Jeśli zna się na nawozach, to może jakiś nam da.
I opuścili dom, nie widząc, że od jakiegoś czasu obserwował ich Książę Endymion.
-Widzę, że nie mogę sprowadzić Aleksa do Księżycowego Królestwa. – rzekł sam do siebie. – Trudno. Mam nadzieję, że Usagi przyjmie to do wiadomości.
I teleportował się na Księżyc, gdzie zaraz po zjawieniu się w pałacu przebrał się w swoje codzienne ubranie. A kim była Usagi, o której wspomniał, i jak ta zareagowała, kiedy słowa Księcia Endymiona doszły do jej uszu, to na razie pozostanie tajemnicą, jeśli nie wiecie.

►Ciąg dalszy nastąpi
A oto powód, dlaczego. Następna historia była dość osobliwa, jak na te, które tu słyszycie. Puschel pomógł przed laty Felinie wydostać się z więzienia i ta obiecała mu przysługę nawet, jeśli miałaby zaprowadzić go na lotnisko. Obiecała też, że nie będzie próbowała się wykręcić wymówką, że budzik jej się zepsuł czy podobną. Teraz Puschel poprosił ją o przysługę i Felina musiała dotrzymać słowa. Ale o tym w następnej historii zatytułowanej „Bezsenna noc”. Domyślacie się, skąd ten tytuł?

</TEKST>

"Idioci!! Wokół mnie są sami idioci!!"

Postęp: 027/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Wto 8:59, 06 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 28. Bezsenna noc.

<TEKST>

Czy kiedykolwiek nie mogliście zasnąć przez noc? Dobrze was rozumiem. Wszak sam długo nie mogę zasnąć, kiedy położę się spać.
Każdy z nas ma różne przyczyny bezsenności. A to musi być absolutna cisza, a to nie są przyzwyczajeni do hałasu, a to światło musi być zgaszone, a to ktoś obok znowu wywołuje nocą awantury w domu,… długo by tak wymieniać jeszcze. W dzisiejszych czasach nie jest trudno o telefon komórkowy. Wielu ludzi chętnie z nich korzysta, żeby móc na duże odległości rozmawiać z innymi. Najnowsze modele pozwalają już nie tylko na budzenie i słuchanie muzyki, ale również na robienie zdjęć. Jednak każde urządzenie, bez względu na to, gdzie się je kupi, prędzej, czy później i tak się zepsuje. A jeśli zepsucie dosięgnie głośnika, mogą pojawić się kłopoty z zasypianiem.
Ta opowieść będzie o jednej kosmitce, która pewnego dnia musiała jednej wiewiórce wyświadczyć przysługę, którą kiedyś jej obiecała.

Wszystko zaczęło się w domu Feliny, która już wstała i właśnie robiła porządki na komputerze, który po wielu miesiącach zbierania pieniędzy udało jej się kupić. Właśnie jadła obiad, kiedy na jej komputerze miało miejsce skanowanie. W pewnym momencie w komputerze odezwał się sygnał.
-Ciekawe, kto to. – rzekła Felina, przerywając jedzenie, po czym ruszyła w stronę komputera. Gdy tylko odebrała, wyskoczyło jej okno, w którym widziała coś, co wydało jej się nienormalne. Podłoga była na suficie i na odwrót.
-Czemu podłoga jest na suficie? – pomyślała zaniepokojona tym, kiedy nagle na obrazie pojawił się… Puschel.
-Cześć, Felina. – rzekł Puschel. – Mogę z tobą pogadać?
-Puschel! – rzekła Felina. – Znowu masz źle ustawioną kamerę!
-Ups. – rzekł Puschel i zaraz opuścił obraz, który zaraz się przekręcił i wyglądał już normalnie.
-To ja. – rzekł dalej. – Puschel.
-Nie miałam kłopotów z poznaniem ciebie. – rzekła Felina. – W końcu ile wiewiórek ma w domu komputer.
-A propos tego komputera. – rzekł Puschel. – To nie ja go kupiłem, tylko Inuyasha. Chciał pokazać Rainmanowi, że jest mądrzejszy od niego, więc próbował go sam zmontować. Nie wychodziło mu, to wyrzucił go na śmietnik. A ja wziąłem ten komputer, poprosiłem przyjaciela o przeniesienie sprzętu do mojego domu i zmontowanie go, ten się znał, to zrobił i stąd komputer w moim domu.
-Inuyasha kupił sobie komputer? – rzekła Felina. – Rainman i Shippo mówili mi coś o tym.
-Mniejsza z moim komputerem, Felina. – rzekł Puschel. – Dzwonię do ciebie, ponieważ jesteś mi winna przysługę.
-Co? – spytała Felina. – O jakiej przysłudze mówisz?
-Nie mów, że zapomniałaś. – rzekł Puschel. – Pomogłem ci wtedy w potrzebie.
#wspomnienie#
Pod bramą więzienia leżał znokautowany strażnik. Niedaleko niego była dziura w murze. Puschel stał przy tej właśnie dziurze akurat, kiedy Felina wychodziła na wolność.
-Dziękuje za pomoc, Puschel. – rzekła Felina. – Pewnego dnia odwdzięczę ci się za to.
-Nie ma o czym mówić. – rzekł Puschel.
-Nie. – rzekła Felina. – Mówię poważnie. Nawet, gdybym miała towarzyszyć ci w drodze na lotnisko.
-No, dobrze. – rzekł Puschel. – Wiesz, co to jest lotnisko, prawda?
#/wspomnienie#
-I tak się składa, że Rainman prosił mnie, żebym w jego imieniu zjawił się w niemieckiej ambasadzie. – rzekł Puschel. – Muszę tam być o siódmej rano, jeśli mam złapać samolot do Warszawy.
-Wiesz? – rzekła Felina. – Nie wiem, czy będę mogła ci towarzyszyć. W ogródku koło mojego domu są krety. Jeden zjadł mi mój budzik elektryczny i muszę…
-Felina! – krzyknął Puschel. – Nie próbuj się wykręcić! Wtedy powiedziałaś…
#wspomnienie#
-I nawet nie będę próbowała się wykręcić, że kret zjadł mój budzik elektryczny ani żadną inną wymówką. – rzekła Felina.
-W porządku. – rzekł Puschel, leżąc na jej głowie. – Wiesz, co to jest budzik elektryczny i co to jest kret, prawda?
#/wspomnienie#
-Powinnam wtedy ugryźć się w język, zanim powiedziałam to do końca. – pomyślała Felina. – Byłam przecież ostrzegana, że dla tego gryzonia obietnica jest święta i nie można jej złamać.
-Oczywiście rozumiem twój problem. – rzekł Puschel. – Obserwuj swoją skrzynkę pocztową. Inuyasha szukał kiedyś telefonu komórkowego, by pokazać Rainmanowi, że jest lepszy od niego. Ale wszystkie, które do tej pory miał, powyrzucał na śmietnik, skąd ja je zebrałem i trzymam, bo nie znalazłem dla nich nowych właścicieli. Wyślę ci jeden. Do jutra.
I zakończył rozmowę.
-Nie wiedziałam, że Puschel zbiera telefony komórkowe. – rzekła Felina. – Ale co to takiego jest? Nigdy z czymś takim się nie spotkałam.
Minęło trochę czasu i Felina stała już przy skrzynce pocztowej.
-Dziwne. – rzekła. – Puschel mówił, że jakiś mi wyśle.
Zaraz przyjechał listonosz.
-Przesyłka dla Feliny. – zawołał.
-To ja. – rzekła Felina, stając przed nim.
-Proszę. – rzekł listonosz, dając jej paczkę. – Nadawca z góry opłacił koszt transportu przesyłki. Bywaj.
I odjechał.
Felina weszła do domu i otworzyła paczkę. Znalazła tam telefon komórkowy i wiadomość.
-Ciekawe, co to za kartka. – rzekła, otwierając wiadomość.
-Felina. – pisało na kartce. – Ustawiłem ten telefon komórkowy tak, żeby obudził cię na tyle wcześnie, żebyś mogła się wyrobić ze śniadaniem, poranną toaletą ubrać się i dotrzeć do mojego domu. Miłych snów. Podpisano: półkot. Puschel półkot.
-Więc to jest telefon komórkowy. – rzekła Felina. – Nigdy bym na to nie wpadła, więc dobrze, że mi go wysłał. Ale czemu ten gryzoń przedstawia się podobnie jak James Bond?
Tej nocy położyła telefon przy stoliczku przy swoim łóżku. Nie przewidywała jeszcze, że tej nocy będzie miała małe kłopoty.
-No to idę spać. – rzekła. – Nie mogę być senna, kiedy będę towarzyszyć Puschelowi w drodze na lotnisko.
I położyła się spać, zgasiwszy światło. Jeszcze dobrze nie zasnęła, a już z telefonu rozległy się piski. Nie mogąc przez nie spać, Felina zaświeciła światło i rozejrzała się po pomieszczeniu.
-Co jest? – spytała i zgasiła światło. Ale nie mogła zasnąć, bo telefon piszczał co sekundę.
-Puschel ostrzegł mnie, że pobity. – rzekła. – Ale te piski mnie wkurzają.
Zaraz wrzuciła telefon do szuflady. Ale, gdy już miała zasnąć, usłyszała piski. Ukrycie telefonu pod poduszką nie pomogło. Podobnie sterta poduszek nie zdała egzaminu. Felina wpadła nagle na pomysł.
-Muzyka. – rzekła. – Tym zagłuszę ten telefon.
Ale, gdy włączyła radio, nadawali tam właśnie tykanie zegara elektronicznego. Podobnie było w telewizji. Felina nie wytrzymała. Z nerwów rzuciła telefon w pierwszym lepszym kierunku. Telefon odbił się od ściany i wpadł do szybu wentylacyjnego.
-Może teraz będzie spokój. – rzekła Felina i poszła spać. Ale telefon i tak nie pozwolił jej zasnąć. Każdy pisk z urządzenia był dla Feliny dźwiękiem, którego nie chciała słuchać w takiej sytuacji. Uderzeniem piłeczki pingpongowej o paletkę. Uderzeniem młota w kowadło. Trzaskiem talerzy perkusyjnych. Skokiem wąsatego hydraulika z gier na konsole Nintendo. Strzałem z pękającego balonika. Odgłosem wybuchającej bomby pokeballowej.
Felina nie wytrzymała tego. Złapała telefon i wyrzuciła go przez okno.
-Precz! – krzyknęła i wróciła do łóżka. Telefon jednak zatrzymał się na gałęzi drzewa, która katapultowała go z powrotem tam, skąd wyleciał. I to dokładnie tam, gdzie Felina go sobie na noc położyła.
Felina, usłyszawszy pisk, wstała i znowu wyrzuciła telefon przez okno.
-Nie waż się wracać! – krzyknęła i zamknęła okno. Telefon jednak znowu zatrzymał się na gałęzi drzewa. Tym razem został katapultowany na deskę w płocie, która skierowała go na zraszacz. Ten, zaczynając podlewanie trawnika, katapultował telefon prosto do domu Feliny. Telefon wpadł kominem i włączył magnetofon, z którego zaraz poleciała muzyka, która w grach o jeżu Sonicu ostrzegała gracza przed utonięciem postaci. Felina zapaliła światło w pomieszczeniu.
-Chcę wreszcie zmrużyć oko! – krzyknęła.
Zaraz siadła przy stole i zapakowała telefon.
-Masz swoją komórkę z powrotem, gryzoniu. – rzekła, adresując paczkę do Puschela. Zaraz po wysłaniu położyła się spać. Jeszcze dobrze nie zasnęła, a już usłyszała dzwonek do drzwi.
-Ciekawe, kto to. – rzekła i otworzyła, a tam stał … Puschel.
-Felina. – rzekł Puschel, wchodząc. – Musiałaś mi to wysłać przez pomyłkę, więc przynoszę ci z powrotem.
I położył telefon obok łóżka, co Felina widziała, mając zwieszoną szczękę.
-Nie ma, o czym mówić. – rzekł Puschel. – Miłych snów. W końcu jutro musisz mi towarzyszyć w drodze na samolot do Niemiec.
Zaraz zamknął Felinie usta, pchając jej szczękę do góry, po czym zamknął drzwi.
-No to już po mnie. – rzekła Felina, siadając na ziemi.
Zaraz siadła przy stoliku i jeszcze raz zaadresowała telefon komórkowy tak, żeby ten znalazł się jak najdalej od niej.
-Dalej na tą planetę chyba już nie można. – rzekła, pisząc na paczce „Na Hawaje”. Ale po chwili, gdy już leżała w łóżku, usłyszała dzwonek do drzwi.
-Czyżby Puschel przechwycił przesyłkę? – rzekła i otworzyła drzwi. Wtedy do jej domu weszła hawajska tancerka, która położyła telefon obok jej łóżka i wyszła, tańcząc hula.
-I tam już musiał wszystkich zawiadomić. – rzekła Felina zdenerwowana. Zaraz zaadresowała paczkę z telefonem, pisząc na niej „Na Księżyc”. Ale, gdy po chwili leżała już w łóżku, usłyszała mocne uderzanie w drzwi.
-Bandzior. – rzekła i złapała za szablę. Uzbrojona otworzyła drzwi.
-Czego chcesz, ty… – rzekła, ale zaraz zauważyła, że to była Czarodziejka z Księżyca. – Rzezimieszku.
-Ten telefon śmierdział mi tobą i tym demonem o dużych górnych siekaczach. – rzekła czarodziejka. – Normalnie nie toleruję takich demonów jak on czy ty w swoim towarzystwie, ale i tak ci go oddaję.
Mówiąc to, dała Felinie telefon, o którym wspomniała.
-Ostrzegam cię. – rzekła dalej. – Jeśli jeszcze raz go do mnie choćby pocztą wyślesz, to w imieniu Księżyca surowo cię ukarzę.
I wyszła, trzaskając drzwiami.
-Chibi Usa ostrzegała mnie, że jej mama jest przewrażliwiona na punkcie demonów. – rzekła Felina. – Ale nie sądziłam, że aż tak.
Zaraz zaadresowała telefon na Marsa. Ale gdy chwilę później spała, do jej domu wleciał ślizgacz powietrzny, który położył telefon obok jej łóżka i wyleciał przez to samo okno, przez które wleciał. Felina obudziła się z powodu pisków z telefonu. Zaraz zapakowała go i zaadresowała na Plant. Ale, gdy chwilę potem spała, Bardock zakradł się pod jej łóżko, położył telefon na stoliku obok i wyszedł oknem. Felina znowu nie mogła spać z powodu pisków.
-Z innej epoki na pewno nie powróci. – rzekła, adresując paczkę do Ery Mezozoicznej. Ale, gdy później spała, przyszedł T-Rex i położył telefon obok jej łóżka, po czym wrócił do siebie.
Felina zaraz zapakowała telefon i zaadresowała go do nieba. Dla pewności, że telefon do niej nie wróci, osobiście poszła pod kościół i przecisnęła telefon pod bramą. Potem wróciła do domu i położyła się spać. Akurat wtedy ubrany na biało człowiek wszedł do jej domu i położył telefon na stoliku obok jej łóżka, po czym stanął przy oknie i wstąpił do nieba. Felina, słysząc piski, obudziła się i zaraz rozpieczętowała telefon.
-A to co? – spytała i otworzyła list.
-Felina. – pisało w liście. – Rzeczy ze świata, na którym ty jesteś, nie należą do świata, z którego jest moje królestwo. Więc nie adresuj ich tam. Oddawaj cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga. Jezus.
-Ostatni raz adresuję do Boga cokolwiek innego niż modlitwa. – rzekła Felina.
Zaraz siadła przy stole i znowu zapakowała telefon.
-Jeśli teraz do mnie wróci, to nie wiem, co zrobić z tymi piskami. – rzekła, pisząc w polu adresata „Idź do diabła”.
Parę minut później leżała już w łóżku. Nie przeczuwała, żeby coś ją przeraziło. Nagle poczuła dziwny zapach. Otworzyła oczy i spostrzegła, że cały dom stoi w ogniu.
-Musiałam chyba zostawić jakiś garnek na ogniu. – rzekła. Zaraz jeden węgielek skoczył na stolik obok jej łóżka i zmienił się w telefon, który przed chwilą wysłała pocztą. Wtedy ogień zgasł.
-Nie. – rzekła Felina. – Wszystko w porządku. To tylko telefon, który dostałam od Puschela, wrócił z piekła.
I zaraz wzięła głośny głęboki oddech.
-Widzę, że mogę tak dalej całą noc, jeśli chcę. – rzekła. – A ten telefon i tak do mnie wróci. Chyba będę musiała całą noc próbować zasnąć przy tych piskach.
I otuliła się kołdrą, po czym zamknęła oczy. I przez to tykanie nie miała dobrych snów.
#sen#
Felina biegła po ciemnym pomieszczeniu. Ale nie mogła nic nigdzie znaleźć. Na dodatek dalej uderzyła w niewidzialną ścianę.
-Co to jest? – spytała zaskoczona i zaczęła macać. – To musi być jakieś twarde szkło.
Zaraz zobaczyła, jak Puschel na nią patrzy.
-O nie. – rzekła. – Co on tu robi?
-I nie zapomnij. – rzekł Puschel. – Jutro o siódmej rano zaprowadzisz mnie na lotnisko. Jesteś mi winna tą przysługę.
Felina zaraz rzuciła się do ucieczki. Zaraz przy napisie „beep” wyszła na „b”, które zamieniło się w „o”, unieruchamiając ją przy tym. Jej głowa znalazła się między dwoma dzwonami i Felina zaraz zaczęła uderzać w nie głową naprzemian.
#/sen#
-Aua! – krzyknęła Felina, budząc się. Akurat dosłownie na dwie sekundy przed sygnałem budzenia w telefonie, który leżał obok jej łóżka. Zaraz wzięła głęboki oddech.
-No to lepiej zjem śniadanie, umyję się i ubiorę. – rzekła. – Muszę zaprowadzić tego gryzonia na lotnisko, ale nie muszę żerować na śmietniku jak on, i nie muszę śmierdzieć, jak jemu z gęby. A poza tym nie mogę wyjść nago między ludzi.
W pół godziny umyła się, ubrała i zjadła śniadanie. Dotarcie do ogrodu zajęło jej jedną godzinę.
-W końcu jesteś. – rzekł Puschel, widząc ją, jak kładzie telefon pod progiem jego domu. – Wiedziałem, że w półtorej godziny się wyrobisz z toaletą, ubraniem się, śniadaniem i przyjściem tutaj.
-No, dobra, Puschel. – rzekła Felina. – To gdzie jest to lotnisko, z którego lecisz do Niemiec?
-Wskażę ci drogę. – rzekł Puschel. – W końcu stamtąd mam lecieć do Niemiec.
W pół godziny dotarli na stację handlową, gdzie były pociągi i samoloty.
-Chcesz powiedzieć, że stacja handlowa jest również lotniskiem pasażerskim? – rzekła Felina.
-Praktyczne, nie uważasz? – spytał Puschel.
-Dzięki, że teraz o tym mówisz. – rzekła Felina, kierując się do domu z wyraźnym gniewem na twarzy. – Dobrze, że to była moja jedyna przysługa, którą ci byłam winna. I pomyśleć, że przez całą moc nie mogłam zasnąć z powodu pisków dochodzących z telefonu, który mi dałeś.
-Co ją tak zdenerwowało? – spytał Puschel. – No, nic. Później nad tym będę rozmyślał. Teraz muszę do samolotu, zanim odleci beze mnie.
I nie zwlekając dłużej, wbiegł na lotnisko prosto do samolotu lecącego do Niemiec. A co mówił w imieniu Rainmana? To już dla was wszystkich pozostanie tajemnicą.

►Ciąg dalszy nastąpi
Jeszcze jedne perypetie Feliny. Tym razem miała ona spotkać się z Chibi Usą w jednej z najlepszych knajp w Raichu Town. Ale Bella Donna, sąsiadka Feliny, chciała zająć jej miejsce na spotkaniu. Uknuła dość sprytną intrygę, przez którą Felina trafiła do więzienia za rzekome okradanie sąsiadki i za rzekome nazwanie sędziego głupim tłuściochem. Jak biedna kosmitka poradzi sobie w tym problemem? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Felina w więzieniu”.

</TEKST>

"Chcę wreszcie zmrużyć oko!"

Postęp: 028/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Śro 8:29, 07 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 29. Felina w więzieniu.

<TEKST>

Czy kiedykolwiek poszliście do więzienia za coś, czego nie zrobiliście? Takie rzeczy nie należą do przyjemnych. Nie dość, że poznajecie więzienne życie, to jeszcze naruszono wasze dobre imię.
Mój brat niedawno instalował u siostry grę „Two Worlds”. Nie mogłem zainstalować tego na swoim (w używanej przeze mnie sześciostopniowej skali obciążenia komputera gra dostała zero gwiazdek), więc zacząłem grę na kopii już zainstalowanej. I trafił się tam romantyk, któremu ktoś ukradł pierścień. Był to ten, kogo przenocował u siebie, gdy u sąsiada nie było już miejsca. Okazało się, że jego sąsiad nie był takim uczciwym, za jakiego romantyk go uważał. Przykro mi to mówić, ale w życiu nietrudno trafić na takiego sąsiada. Szczęście czeka was, jeśli nie jest waszym rywalem. O co mi chodzi? Cóż. W tej historii znowu prześledzimy perypetie Feliny.
Tym razem jednak biedna kosmitka na skutek intrygi uknutej przez jej sąsiadkę trafiła do więzienia.

Wszystko zaczęło się pod lasem na zachód od urzędu gminy na południe od drogi mającej las po obu stronach. Felina była za swoim domem i rakietką odbijała piłkę, która wracała do niej, odbiwszy się od ściany. Nawet nie zauważyła Chibi Usy, która właśnie szła drogą, mając jej coś ważnego do powiedzenia.
Chibi Usa stanęła za Feliną i ręką zatrzymała piłkę, która po raz kolejny odbiła się od ściany i tym razem uciekła Felinie.
-Możemy porozmawiać? – spytała Chibi Usa.
-Mów, co cię sprowadza. – rzekła Felina.
-Mam ci coś ważnego do powiedzenia. – rzekła Chibi Usa. – Ale musimy spotkać się w miejscu, gdzie nikt nie będzie nas podsłuchiwał.
-Nic trudnego. – rzekła Felina. – Możemy na Świetlicy Pod Straconą Duszą.
-Co to, to nie. – rzekła Chibi Usa. – Jeśli Puschel usłyszy, że coś szepczemy, podejdzie i nas podsłucha, a my nie będziemy wiedziały, kiedy. Pamiętasz, jak nas podsłuchał, gdy opowiadałaś mi o soku ze szlamowych jagód, którego miałaś na swojej planecie pod dostatkiem?
#wspomnienie#
-Czy ten sok na pewno dobrze smakuje? – spytała Chibi Usa.
-Cóż. – rzekła Felina. – Mnie jakoś smakował. Ale przyjaciołom, których miałam, kiedy Grawitron działał, nie. Nawet Bardock i…
-Bardock i ja? – spytał Puschel, który … nie miał dzwoneczka.
-Kto mu zdjął dzwoneczek? – spytała Felina.
-On sam. – rzekła Chibi Usa.
#/wspomnienie#
-Prawie zapomniałam. – rzekła Felina. – Widać musimy iść tam, gdzie go nie ma.
-To gdzie się spotykamy? – spytała Chibi Usa.
-A gdzie planowałaś? – spytała Felina.
-Nigdzie. – rzekła Chibi Usa. – Wybór miejsca zostawiłam tobie.
-Co powiesz na Klub Pod Czarnym Księżycem? – rzekła Felina. – W dzień nie ma tam nikogo z wyjątkiem Rubeusa, a on tam sprząta.
-Dobry pomysł. – rzekła Chibi Usa. – Rainman mówił, że Rubeus jako woźny w tym klubie, jest powszechnie szanowany i poważany. Nawet dyrektor klubu nie ma o nim nic złego.
-No to ustalone. – rzekła Felina. – Widzimy się tam po południu.
-Na pewno przyjdziesz wtedy? – spytała Chibi Usa.
-Nasz wójt jest wyrozumiały. – rzekła Felina. – Więc przyjdę jak tego, że tu jestem. Chyba, że mnie przyskrzynią i klucz wyrzucą precz.
Zaraz obie dziewczyny się rozstały. Nie wiedziały jednak, że zza płotu wokół domu naprzeciwko domu Feliny był ktoś, kto ich podsłuchał. Trupioblada wymalowana dziewczyna o czarnych włosach.
-Spotkanie z Chibi Usą? – rzekła. – Muszę tam pójść i pogadać. Ale jak pozbyć się tego przerośniętego kota? Zaraz.
#wspomnienie#
-Przyjdę jak tego, że tu jestem. – rzekła Felina. – Chyba, że mnie przyskrzynią i klucz wyrzucą precz.
#/wspomnienie#
-To jest to. – rzekła. – Muszę tylko zastawić pułapkę, dzięki której wpakuję Felinę do więzienia. A kiedy ona będzie tam gniła, ja, Bella Donna, spotkam się z Chibi Usą.
I zaczęła czekać na okazję. Nie musiała długo.
Felina grała, biegnąc wzdłuż tylnej ściany swojego domu, gdzie nie było żadnych okien. Ale przy jednym uderzeniu rakietką nie zauważyła, że ściana się skończyła. Piłka zatrzymała się pod płotem wokół domu Bella Donny.
-No, dobra. – rzekła. – Na dzisiaj koniec. Muszę przygotować się na spotkanie z Chibi Usą.
I weszła do domu, żeby odłożyć rakietkę.
-To moja szansa. – rzekła Bella Donna i zabrała piłkę, która jeszcze leżała pod ogrodzeniem wokół jej domu. W tą chwilę, kiedy Felina odkładała rakietkę na miejsce, Bella Donna zdołała ukryć jej piłkę w swoim domu i przygotować wszystko, żeby wsadzić Felinę za kratki.
-No, dobra. – rzekła Felina, wychodząc z domu. – Żadnego garnka na ogniu, rakietka jest na miejscu, to mogę już iść na spotkanie. Ale najpierw zaniosę do domu swoją piłkę.
Zaraz stanęła w miejscu, gdzie jej piłka przed chwilą leżała. Ale nic tam nie zauważyła, prócz trawy.
-Dziwne. – rzekła. – Nie mogła się przecież zapaść pod ziemię.
-Szukasz swojej piłki? – zagadała Bella Donna.
-Tak. – rzekła Felina. – Powinna leżeć gdzieś po twojej stronie drogi.
-Może w moim ogrodzie? – rzekła Bella Donna. – Rozejrzyj się.
I wpuściła ją.
-Nie sądzę, żebym ją tak mocno uderzyła. – rzekła Felina. – Ale dziękuję za propozycję.
I weszła. A Bella Donna zamknęła za nią furtkę.
-Dziwne. – pomyślała Felina, przeszukując ogród. – Bella Donna chyba coś kombinuje. Ale co?
Po przeszukaniu całego ogrodu wróciła do Bella Donny.
-Przykro mi. – rzekła. – Ale nigdzie w twoim ogrodzie nie ma mojej piłki.
-Sprawdź w moim domu. – rzekła Bella Donna.
-Wiesz? – rzekła Felina, zaglądając przez okno. – Nie sądzę, żeby tam była, ale…
Nie dokończyła, ponieważ Bella Donna wrzuciła ją przez okno i pędem pobiegła do środka.
-Czemu mnie wrzuciła? – spytała Felina i zaraz zauważyła swoją piłkę. – Jak moja piłka znalazła się tutaj?
Zaraz usłyszała głośny krzyk i zauważyła Bella Donnę, która była ubrana, jakby przed chwilą wyszła spod prysznica.
-Ale sąsiedztwo! – jęczała Bella Donna. – Nie można już się nawet wykąpać, bo zaraz ktoś cię okrada!
-Ale przecież byłaś na zewnątrz. – rzekła Felina.
-Dobrze że wezwałam policję. – rzekła Bella Donna, kierując się do drzwi.
-Policja? – zdziwiła się Felina.
Bella Donna otworzyła drzwi, a tam stał Crimson.
-Doszło do mnie, że ktoś tu się włamał. – rzekł, co ciężko było zrozumieć, gdyż jego głos był zmieniony przez maskę przeciwgazową.
-To była pułapka. – pomyślała Felina. – Czemu wcześniej tego nie zauważyłam?
Felina zaraz stanęła przed sądem. Rozprawę prowadził gruby Albert.
-Jesteśmy tutaj, ponieważ Bella Donna, która widziała Felinę w swoim domu, oskarża ją o włamanie i kradzież piłki. – rzekł.
-Wysoki sądzie. – rzekła Felina. – Jestem niewinna.
-Wysoki sądzie. – rzekła Bella Donna. – Proszę jej nie słuchać. Mam nagranie, które na szczęście udało mi się zrobić za pomocą kamery ukrytej w pomieszczeniu, gdzie znajdowała się piłka. Proszę obejrzeć.
I zaraz włączyła nagranie, na którym pojawiła się … Bella Donna przebrana za Felinę.
-To mam być ja? – rzekła Felina, od razu widząc, że coś nie tak.
#film#
-Cześć. – rzekła Bella Donna. – Jestem Felina. Lubię włamywać się do Bella Donny, ponieważ ma wiele fajnych rzeczy. Na przykład ta piłka, którą teraz kradnę. I żaden głupi tłuścioch z sądu nie przyskrzyni mnie. Ha! cha! cha!
#/film#
-Głupi tłuścioch?! – rzekł Albert, patrząc z ogniem w oczach na Felinę. – Co?!
-Mogę to wyjaśnić. – rzekła Felina.
-Nie masz na to czasu, Felina! – rzekł Albert. – Od razu cię przyskrzynię i klucz wyrzucę precz! Na 20 lat!
I uderzył młotkiem w to miejsce na stole sędziego, gdzie powinien.
Felina była przerażona.
-Zaczekajcie! – krzyknęła, łapiąc sędziego. – Nie możecie mnie wsadzić za kratki!
Crimson i policjanci zaraz ją złapali i zaczęli wynosić z sądu.
-Nie chcę znać wyłącznie więziennego życia! – krzyczała Felina niesiona już przez policjantów. – Umówiłam się z Chibi Usą na spotkanie w Klubie Pod Czarnym Księżycem!
-Nie martw się o Chibi Usę. – rzekła Bella Donna. – Spotkam się z nią w twoim imieniu.
Felina miała jednak szczęście w nieszczęściu. Crimson miał bowiem zwyczaj, że nie zamykał więźnia w celi, nie spełniając uprzednio jednego jego życzenia. W przypadku Feliny nie postąpił inaczej.
-Skoro mam prawo do jednego życzenia, zanim znajdę się w celi, to chciałabym porozmawiać z przyjacielem. – rzekła, korzystając z tego, gdyż dobrze wiedziała, że jeśli próbuje oszukać Crimsona, straci życzenie. Crimson pozwalał bowiem tylko na jedno życzenie i zażyczenie sobie jeszcze dwóch życzeń oznaczało utratę życzenia.
-W porządku. – rzekł Crimson. – Ale uprzedzam. Masz prawo tylko do jednego telefonu.
-Jeden telefon. – pomyślała Felina. – To niewiele, ale może jeszcze się spotkam z Chibi Usą, zanim ta Bella Donna wmówi jej, że włamałam się do Bella Donny i ją okradłam.
I zdjęła słuchawkę z telefonu.
-Do kogo mam zadzwonić? – zamyśliła się. – Rainman? Nie. Znowu coś robi pod tokamakiem. Shippo? Nie. Sota miał pewnie znowu awarię komputera i system mu poszedł. Chibi Usa? Nie, bo będzie obciach. Harold? Nie. Pewnie znowu mu się śni, że wspina się na niekończącą się wieżę. Tupu? Nie. Choć jest częściowo przedstawicielką rasy Saiyan, stosowanie przemocy wobec innych nie jest w jej naturze. Knuspel? Nie. Gdzie on był, tam jeden nóż zniknął.
Zaraz wzięła głęboki oddech.
-Wygląda na to, że muszę do tego gryzonia. – rzekła i stukała numer.
Puschel siedział u siebie w domu i wtedy usłyszał telefon. Zaraz podbiegł i odebrał.
-Dzień dobry. – rzekł. – Proszę nie zostawiać wiadomości na sygnał, ponieważ właśnie odebrałem.
Felina akurat dobrze znała Puschela, więc spodziewała się, że on się właśnie tak odezwie.
-Puschel. – rzekła, gdy Puschel już zadzwonił swoim dzwoneczkiem. – Słuchaj uważnie. Siedzę za szwedzką firanką.
Zaraz sprawdziła strażników w pobliżu.
-Możesz mi wyświadczyć pewną przysługę? – spytała i widząc, że nikt nie podsłuchuje, szeptem powiedziała mu, co ma zrobić.
#3 godziny później#
Felina siedziała w swojej celi i przyśpiewywała sobie, żeby się nie nudzić.
-Cześć, Felina. – odezwał się Puschel, który już ją znalazł. – Ładną piosenkę śpiewasz.
Felina zaraz stanęła przy kratach.
-W końcu tu jesteś. – rzekła. – Bardziej się ociągać już nie mogłeś?
-Przepraszam, ale miałem problem z trafieniem do ciebie. – rzekł Puschel. – Teleportowałem się do szwedzkiej ambasady, ale tam cię nie było. No to zajrzałem na szwedzką pocztę, ale tam też cię nie było.
-No, pięknie. – pomyślała Felina, uderzając się dłonią w czoło, po czym ściągnęła swoją dłoń z twarzy. – Nie załapał szyfru i szukał mnie co całej Szwecji.
-Więc sprawdziłem po kolei lochy, groty i ruiny zamków i grodów w całej Szwecji. – mówił Puschel, nie zwracając na nią uwagi. – W końcu postanowiłem sprawdzić tutaj i dzięki temu cię znalazłem. Czemu nie powiedziałaś, że siedzisz w więzieniu?
-To już nie ważne, Puschel. – rzekła Felina. – Masz ciasto, o które cię prosiłam?
-Ciasto? – rzekł Puschel. – Jasne. Sue trochę mi pomogła. Nawet z ukryciem tam pilnika.
Usłyszawszy o pilniku, Felina zaraz zaczęła sprawdzać, czy w pobliżu nie ma strażników. Na nieszczęście obok jej celi stał jeden.
-Próbowałeś nowy przepis? – spytała, nie chcąc, żeby strażnik wiedział o pilniku.
-Nie. – rzekł Puschel. – Robiłem tylko to, o co mnie prosiłaś.
-No, pięknie. – pomyślała Felina. – Teraz już na pewno stąd nie wyjdę.
-Więc gdy pizza już była gotowa, wyłożyliśmy ją na blat i ukryliśmy tam pilnik. – mówił Puschel dalej, nie zwracając uwagi na minę Feliny. – Żebyś mogła stąd uciec.
I pokazał jej pilnik.
-Aha! – krzyknął strażnik, wydzierając mu go z rąk.
-Niech pan poczeka. – rzekła Felina. – Mogę to wyjaśnić.
-Po co wyjaśniać. – rzekł strażnik. – To odpada i to zdecydowanie. Żeby stąd uciec za pomocą tego, potrzebujesz tygodni. Te kraty są ze specjalnego stopu.
I wyrzucił pilnik za siebie.
-Najszybciej zrobisz wyłom w murze, jeśli użyjesz kilofa albo młota pneumatycznego. – rzekł dalej.
-Albo jednego z magicznych młotów wiewiórkołaków. – rzekł Puschel. – Jednak użycie go byłoby problemem. Tylko siłą magii można w pełni zwiększyć jego moc.
-Boshem też by się chyba udało. – rzekła Felina. – Ale prąd do niego byłby problemem. Chyba, że zbudowałabym taką samą baterię, jak ta w moim Grawitronie, który został rozwalony. Tyle, że nie mam tyle czasu.
-Drużyna Raichu opracowała armatę świetlną. – rzekł Puschel. – Jeden strzał z niej może wypalić wyrwę w praktycznie każdym murze, ale problemem byłoby przeniesienie tego działa tutaj. To jest stanowisko artyleryjskie. Poza tym, gdyby strumień światła przebił się przez mur, a ty byś stała mu na drodze, niechcąco bym cię spalił. Musiałbym być Bogiem, żeby być w stanie wstrzymać ogień we właściwym momencie.
-Moglibyście też spróbować z laserem parowym. – rzekł strażnik. – Ale para byłaby problemem. Tu jest kiepska wentylacja.
-A jak można stąd najłatwiej uciec? – spytała Felina.
Strażnik zamyślił się.
-Moglibyście mi zabrać klucze, kiedy śpię, podkraść się do mnie i zmusić mnie, żebym wyprowadził jedno z was, jako swojego więźnia. – rzekł strażnik. – Ale to działało tylko w filmie „Maska”. Dużo łatwiej byłoby mnie ogłuszyć i odebrać mi klucz.
-Za dużo gada. – pomyślała Felina, czując w tym szansę szybszego wyjścia. – Może uda mi się go nabrać?
-Mógłby nam pan to zademonstrować? – spytała.
-Proszę bardzo. – rzekł strażnik i złapał swoją gumową pałkę. Zaraz… uderzył się nią w głowę i padł nieprzytomny.
-Prawdziwy z niego geniusz. – rzekł Puschel, zabierając mu klucz.
Jakiś czas później Felina szła ulicą i zaraz zauważyła w oddali budynek.
-Klub Pod Czarnym Księżycem. – rzekła. – Chibi Usa już pewnie na mnie czeka.
I ruszyła biegiem w stronę klubu.
-Zapomnij. – rzekła Bella Donna. – Chibi Usa czeka na mnie.
I ruszyła biegiem. Udało jej się prześcignąć Felinę i dotknąć klamki drzwi klubu przed nią.
-Wygląda na to, że ja porozmawiam z Chibi Usą. – rzekła Bella Donna i zaraz została z kimś skuta kajdankami, a tym kimś nie była Felina.
-Zdaje mi się, że ciebie czeka teraz więzienie. – rzekła Felina.
-Co? – rzekła Bella Donna, patrząc na kajdanki.
-Ona ma rację. – rzekł Crimson. – Gdy Felina siedziała w celi, udałem się z tą piłką do Rainmana, a on znalazł tam coś interesującego.
I pokazał należącą do Feliny piłkę, pokazując na napis „Właściciel: Felina”.
-Przykro mi, Bella Donna. – rzekł Crimson. – Ale mam dowód, że jesteś winna kradzieży własności Feliny, naruszenia jej dobrego imienia i krzywoprzysięstwa, za co czekają cię 2 lata więzienia i 2 000 euro grzywny na rzecz Feliny. Plus wyrok, który Gruby Albert wydał na nią za to, że niby nazwała go głupim tłuściochem.
I skierował się na komisariat.
-Czekaj! – rzekła Bella Donna. – Ona podpisała tą piłkę! Chciała, żeby wyszło, że to jej!
-No, pewnie. – rzekł Crimson. – A ja jestem Król Artur. Takie kłamstwa możesz opowiadać swojej babci.
-Jedna z nas będzie potrzebowała pomocy biura anonimowych przestępców. – pomyślała Felina. – I to na pewno nie będę ja.
-Ty jesteś Felina? – rzekł Rubeus, stając za jej plecami. – Króliczek oczekuje cię tutaj. Idź do niego.
-Rainman mówił mi, że Chibi Usa jest jedyną osobą, którą tak nazywasz. – rzekła Felina. – Mam nadzieję, że nie będziesz podsłuchiwał.
I weszła, zamykając drzwi.
-Nawet, jeśli coś usłyszę naumyślnie, zachowuję to dla siebie. – rzekł Rubeus sam do siebie i zaczął zamiatać chodnik przed wejściem do klubu.
A Puschel?
Nadal był w więzieniu, ale teraz już nie próbował wyciągnąć Feliny stamtąd, ponieważ już dawno to zrobił.
-Mógłby mi pan jeszcze raz pokazać, jak najłatwiej ucieka się z więzienia? – zapytał.
-W porządku. – rzekł strażnik, dając mu pałkę do ręki. – Najpierw mnie ogłuszasz.
-Dobry pomysł, Iwanow. – rzekł jeden z piętnastu policjantów, którzy zostali wcześniej ogłuszeni.
Puschel uśmiechnął się.
-Geniusze. – rzekł, po czym zamachnął się pałką i … uderzył policjanta w głowę tak mocno, że ten padł nieprzytomny.

►Ciąg dalszy nastąpi
Tym razem to Tails miał poważne kłopoty. Ktoś dybał na jego życie, podkładając mu paczki, w których były bomby. Nawet na Świetlicy Pod Straconą Duszą nie był przed tymi niespodziankami bezpieczny. Kto podsyłał mu paczki? Czyżby królowa Syff rozpoczęła ataki wcześniej, niż miała? A może to Schwarzenegger chciał się go pozbyć, żeby nie pomagał drużynie Raichu? A może to miejscowy rzezimieszek? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Tails w niebezpieczeństwie”.

</TEKST>

"Bardziej się ociągać już nie mogłeś?"

Postęp: 029/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Czw 10:58, 08 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 30. Tails w niebezpieczeństwie.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się w jedną niedzielę, kiedy Tails wyszedł ze swojego mieszkania w magazynach na ulicę, żeby położyć się na trawie w parku i oglądać obłoki. Jeszcze dobrze nie minął kościoła, a już podszedł do niego jakiś tajemniczy gość w przebraniu. Tym gościem był w rzeczywistości nie kto inny, jak hrabia Arkas, ale Tails nic jeszcze o tym nie wiedział.
-Przepraszam. – rzekł Arkas. – Mam dla ciebie jedno pytanie. Gdzie ukrywa się wiewiórka, która powiesiła hrabiego Arkasa w katedrze w Wiedniu.
-Przykro mi. – rzekł Tails, nie kryjąc nieufności. – Ale ta informacja jest ściśle tajna. Tylko osoby, którym drużyna Raichu ufa, mogą ją usłyszeć. Złamanie tej zasady grozi wyrzuceniem z drużyny lub końcem przyjaźni z nią.
-Rozumiem. – rzekł Arkas, dając mu paczkę. – Oto prezent dla ciebie.
-Dziękuję. – rzekł Tails i wziął prezent, z którego dobiegało ciche syczenie.
-Nie ma za co. – rzekł Arkas i uciekł.
-Musiał się gdzieś śpieszyć. – rzekł Tails. – Ciekawe, czy to na pewno było do mnie.
Zaraz spojrzał na kartkę na paczce. Ale tam zobaczył napis „RIP” („Rest In Peace”, po naszemu „Spoczywaj w pokoju”). Gdy otworzył paczkę, która wydała mu się podejrzana, zobaczył, że tam była bomba. Zaraz rzucił ją i uciekł. A bomba wybuchła, niszcząc część ulicy. Ale pobliskie budynki nie ucierpiały przy tym.
-Dość tego. – rzekł. – To już trzecia bomba, która do mnie dotarła w tym tygodniu. Powiem Rainmanowi.
I od razu skierował się na świetlicę.

Gdy opowiedział wszystko Rainmanowi, zaraz zrobiło się wielkie zamieszanie.
-Ktoś przysyła Tailsowi bomby? – rzekł Puschel. – Niech no ja tylko dopadnę tego szaleńca. Zafunduję mu bilet do kostnicy. I to w jedną stronę.
-Puschel półkot! – krzyknął Shippo. – Co ja ci mówiłem na temat podsłuchiwania rozmów?!
-To i tak nie gra roli. – rzekł Rainman. – Musimy złapać terrorystę, który wysyła do Tailsa bomby. To tylko kwestia czasu, zanim podrzuci mu jakąś w nocy.
-Ale gdzie go szukać? – rzekła Felina. – Równie dobrze mógłby nim być ktoś z blokersów.
-Nie sądzę, żeby tutejsi kryminaliści byli na tyle inteligentni, żeby bez przeszkód załatwić sobie dość bomb na podrzucanie ich Tailsowi. – rzekła Chibi Usa. – Odkąd obecny wójt tu rządzi, każdy w okolicy zna każdego.
W tym momencie na świetlicę wszedł król. Przeszedł obok Feliny, jak gdyby nigdy nic, a ta zaraz powąchała powietrze wokół siebie, nie wiedząc, że ów król, to w rzeczywistości był hrabia Arkas w przebraniu.
-Dziwne. – rzekła. – Już gdzieś czułam ten zapach.
Chibi Usa zauważyła to.
-Puschel. – rzekła do Puschela, który stał przed nią. – Zdaje mi się, że Felina podejrzewa, że coś jej pachnie znajomo.
-Nie będę łapać za miecz. – rzekł Puschel. – Shippo zabronił mi się tu bić, więc obserwuj Tailsa. Coś mi mówi, że ten król jest posłańcem tego, który dybie na życie Tailsa.
-Dobrze. – rzekła Chibi Usa i stanęła obok Tailsa.
-Przyszedłem tu, bo mam dla ciebie jedno pytanie. – rzekł Arkas do Tailsa. – Gdzie jest wiewiórka, która powiesiła Arkasa na suficie w katedrze w Wiedniu?
-Ta informacja jest ściśle tajna. – rzekł Tails. – Tylko osoby, którym drużyna Raichu ufa, mają prawo ją usłyszeć. Za wyjawienie informacji komuś innemu grozi wyrzucenie z drużyny lub koniec przyjaźni z nią.
-Rozumiem. – rzekł król. – Masz tu prezent.
I dał mu paczkę, z której dobiegało głośne tykanie zegara.
-Dziękuję. – rzekł Tails.
-Cała przyjemność po mojej stronie. – rzekł król i wyszedł.
-Miły gość. – rzekł Tails. – Nie pysznił się, jak to robi wielu władców.
Zaraz spojrzał na kartkę, gdzie zobaczył napis „RIP”.
-Dziwne. – rzekł. – Czemu tu jest napisane „Spoczywaj w pokoju”?
Chibi Usa zaraz zabrała mu paczkę i biegiem skierowała się do wyjścia.
-Hej! – krzyknął Tails. – Nie zobaczyłem, co tam jest!
Chibi Usa jednak stanęła na dworze i jednym kopem wysłała paczkę w powietrze, gdzie paczka wybuchła.
-To była czwarta bomba, którą do ciebie wysłano w tym tygodniu. – rzekła, wracając.
-Bomba? – rzekł Tails. – Właśnie o tym wam mówiłem. Przez tego szaleńca nie mogę wyjść na ulicę, bo zaraz mi jakąś bombę podrzuci.
-W pierwszej kolejności musimy ustalić prawdziwą tożsamość gościa, który podrzuca ci bomby. – rzekł Puschel. – Gdybyśmy tylko wiedzieli gdzie on się ukrywa.
-Może zajrzycie do Szlacheckiego Kufla? – rzekła Felina. – Ten król, który tu wszedł pachniał powietrzem stamtąd.
-Felina. – rzekł Puschel. – Nie mów, że tam byłaś. Przecież tamta buda to kryjówka…
Nie dokończył, ponieważ, gdy miał powiedzieć, kto się tam ukrywał, skojarzył fakty takie jak bomby, zapach powietrza ze Szlacheckiego Kufla, pytanie o wiewiórkę, która powiesiła hrabiego Arkasa i samego Arkasa, którego imię miał wymówić.
-A to łajdak!! – krzyknął, zapominając, na jaki temat miał się wypowiedzieć.
-O kim mówisz? – spytała Felina.
-Hrabia Arkas. – rzekł Puschel. – Znowu próbuje się dowiedzieć, gdzie jest Pucki, i w tym celu próbuje bombami zmusić Tailsa, żeby ten wypaplał mu wszystko.
-Kim jest ten hrabia Arkas? – spytała Felina. – Nic o nim nie wiem.
-Przepraszam. – rzekł Shippo. – Prawie zapomniałem, że kiedy zaczęliśmy mieć z nim kłopoty, ciebie na tej planecie jeszcze nie było. Hrabia Arkas jest zawziętym wrogiem Wittelsbachów, a w szczególności Elżbiety. Nie chciał, żeby ta rodzina miała władzę w Austrii i na Węgrach. A jako, że Elżbieta kochała się z wzajemnością w następcy tronu, robił wszystko, żeby do jej małżeństwa nie dopuścić. W katedrze w Wiedniu stanął do walki z księciem i wygrałby, gdyby Pucki nie uwiązał mu nogi liną i nie pchnął potem worka, przez który hrabia zawisł na suficie w katedrze. Elżbieta jest już cesarzową, ale hrabia Arkas po uwolnieniu się dowiedział się, że to Pucki go tak urządził.
-I teraz Pucki siedzi tutaj, ponieważ hrabia go ściga. – rzekła Felina. – Zapytam go, czy dobrze rozumiem.
-Nie idź do niego. – rzekł Puschel.
-Dlaczego? – spytała Felina. – Arkas jest jego wrogiem, więc Pucki wie, czego ten od niego chce.
-Problem w tym, że Pucki nie odróżnia ciebie od kotów z ulic tego miasta, więc nie powinnaś zaglądać do niego, kiedy śpi. – rzekł Puschel. – Te koty nie rzucą się na mnie, ponieważ zawsze, kiedy mi coś grozi, mogę przywołać swoją broń.
-A Knuspel? – spytała Felina.
-On zawsze ma przy sobie nóż. – rzekła Chibi Usa. – Niezależnie, czy idzie sam, czy w towarzystwie, gdyż w każdej chwili towarzystwo może go opuścić i dobrze o tym wie. A koty nie odważą się go zaatakować, dopóki ma przy sobie nóż. Ale Pucki zawsze zostawia swoją maczugę w swojej kryjówce, kiedy wychodzi na miasto w towarzystwie. Ale, kiedy śpi, od razu łapie za broń, jak ktoś obcy do niego podchodzi.
-Widziałam jego maczugę. – rzekła Felina. – Nie ma powodów, żeby się martwić.
-Felina. – rzekł Puschel. – Ja potrzebuję dzwonka trucizn, żeby Pucki mógł mi zadać tylko obrażenia fizyczne. Maczuga, której używa, jest zatruta.
-Zatruta? – zdziwiła się Felina.
-Właśnie. – rzekł Shippo. – Już niejednemu, kogo nią zdzielił, musiałem podać odtrutkę. Ale wróćmy do sprawy. Arkas szykanuje Tailsa bombami, żeby ten wyjawił mu, gdzie jest Pucki. Będziemy musieli znaleźć sposób, żeby wybić mu to z głowy.
-To nie będzie łatwe. – rzekł Puschel. – Arkas jest mniej więcej taki sam jak główny bohater serialu „Naruto”. Poddać się nie jest w jego stylu.
-Myślisz, że o tym nie wiem? – rzekł Shippo. – Akurat tutaj jest mniej prawa, niż w reszcie tego kraju. Dzięki temu będzie nam lepiej działać. Hrabia Arkas może jednak podjąć próbę oszukania innych. Będziemy musieli nagrać dowody jego winy. Uderzenie na Szlachecki Kufel przeprowadzi Puschel. W akcji pomoże mu tylko jedna osoba.
-Jedna osoba. – pomyślał Puschel. – Ciekawe, kto to będzie.
-Jedna osoba mu pomaga. – pomyślała Felina. – To nie będzie dla mnie problem.
-Felina. – rzekł Shippo.
-Juhu! – krzyknął Puschel, uśmiechając się. – Ta współpraca będzie wyzwaniem.
-No to już nie żyję. – pomyślała Felina.
-Tylko Puschel uderzy na Arkasa. – rzekł Shippo. – Jego zadaniem będzie nagrać słowa hrabiego, które moglibyśmy wykorzystać przeciwko Arkasowi. Plan działania jest następujący. Felina wkracza do akcji pierwsza. Jej zadaniem będzie wyłączyć światła w Szlacheckim Kuflu. Gdy to zrobi, ty wkraczasz do akcji i podkradasz się do hrabiego. Felina zaś wzywa Crimsona, kiedy ty powiesz jej, że nagrałeś potrzebne materiały. Jeśli akcja nie wypali, Tails nadal będzie miał kłopoty z bombami. Powodzenia.
-Rozumiem, że jeśli Chibi Usa i ja jesteśmy w jednej drużynie, to obecność Puschela nie wpływa negatywnie na szanse powodzenia akcji, którą mamy do wykonania. – rzekła Felina. – Ale czemu ja mam być z nim w jednej drużynie?
-Nie wiemy, jak długo byłaś sama na swojej planecie, zanim zbudowałaś Grawitron i zaczęłaś ściągać kosmitów na swoją planetę, żeby mieć przyjaciół. – rzekł Shippo. – Możliwe, że zapomniałaś, jak działa zgrana grupa. Ten test, który przejdziesz z tym zadaniem, wpływa na szansę powodzenia twojego obecnego zadania. Jeśli tą próbę zaliczysz, nie będzie cię czekać więcej współpracy, na którą jesteś tak uprzedzona. Ale jeśli oblejesz ten test, będziesz musiała go zdawać ponownie.
-No, tak. – rzekła Felina. – Zapomniałam prawie o tej epidemii.
-Cieszę się, że się rozumiemy. – rzekł Shippo. – No to ruszajmy do akcji. Musimy złapać Arkasa, zanim wyśle Tailsowi jeszcze jedną bombę.
Hrabia Arkas stał akurat przy oknie, mając nadzieję, że usłyszy, gdzie jest Pucki. Ale przeliczył się. Na temat tej wiewiórki nie padły bowiem żadne wzmianki o kryjówce.
-A niech to. – rzekł. – Myślałem, że chociaż tu coś powiedzą o tym gryzoniu. Ale nie. Wracam do bazy.
I wrócił do Szlacheckiego Kufla.
-Rozumiem. – rzekł Zotornik, który też się tam ukrywał. – Znowu ścigałeś tą wiewiórkę i znowu ci się nie udało.
-Niestety. – rzekł Arkas. – Ten lis nie udzielił mi zbyt wielu informacji na temat kryjówki tej wiewiórki. A myślałem, że 3 bomby zmuszą go do mówienia.
-Mówiłem ci. – rzekł Zotornik. – Ten Shippo przenigdy nie powie ci, gdzie jest ta wiewiórka.
-To nie Shippo. – rzekł Arkas. – To ten o dwóch ogonach.
-Wygląda na to, że jest za twardy dla ciebie. – rzekł Zotornik. – Ale nie mamy powodu do zmartwień, jeśli Rainman jeszcze nie wie o jego problemie.
-Już powiedział. – rzekł Arkas. – I Chibi Usa zabrała temu lisowi prezent, zanim ten go jeszcze otworzył. Jakby wiedziała od razu, że tam jest bomba.
-Nie ma, co zwlekać. – rzekł Zotornik. – Musimy uciekać, bo jeśli nas złapią, to mogą pomyśleć, że ja też maczałem w tym palce.
Felina i Puschel wyszli ze świetlicy i skierowali się w stronę Szlacheckiego Kufla, gdzie hrabia Arkas się ukrywał.
-Jesteś pewien, że on się właśnie tam ukrywa? – spytała Felina.
-Masz mnie za idiotę? – rzekł Puschel. – Przecież nieraz go widziałem. Za pierwszym razem próbował się przemknąć przez ogród, jakby wiedział, że tam jest jedno z przejść do tuneli.
-Wejście? – spytała Felina.
-Nie. – rzekł Puschel. – Przejście i wyjście w jednym. Po prostu przejście. Rainman nie chce tracić zbyt dużo czasu na przegląd tych tuneli, ponieważ dużo go potrzebują tokamaki. Wszak jest jedynym, który je konserwuje.
Zaraz stanęli przy drzwiach do Szlacheckiego Kufla.
-No to jesteśmy. – rzekł Puschel. – Odetnij dopływ prądu.
Felina zaraz próbowała otworzyć, ale nie mogła w żaden sposób.
-Musiał zamknąć na kłódkę czy coś. – rzekła. – Wezwij jakiś czołg, żeby rozwalić te drzwi pociskiem.
-Rainman nic mi nie mówił o czołgach, które mogę wezwać. – rzekł. – Może mnie skrzyczy, jeśli jakiś wezwę.
-Słyszałam o prototypie o nazwie RT 105 Moby Dick. – rzekła Felina. – Ponoć rusza się tak szybko, że nikt nie zauważy, że to czołg. Tym bardziej, że wygląda jak zwykły samochód.
-Słyszałem o tym. – rzekł Puschel. – Po sukcesie projektu „Moby Dick” drużyna Raichu rozpoczęła prace nad niewidzialnym szybkim czołgiem oblężniczym. Ale to zadanie nie udało im się do końca.
-Zaczekaj. – rzekła Felina. – Co masz na myśli, mówiąc „nie do końca”? RT 105 może przecież jechać bardzo szybko i nie wygląda na czołg.
-Rzeczywiście tak jest. – rzekł Puschel. – Ale nie da się na nim zamontować broni na podwozia innych czołgów. W związku z tym potrzebne są badania nad bronią dla niewidzialnych czołgów. Na razie jedyne, co można zamontować na RT 105, to zderzaki taranujące, które są tak mocne, że ten czołg zrobi nimi wyłom w każdym murze i nie przybędzie przy tym na nim żadnego widocznego zarysowania. W związku z tym ten czołg ma na razie zastosowanie jako pojazd oblężniczy. Ale, jeśli go wezwę, odgłos wyważanych drzwi zdradzi Arkasowi, że idziemy po niego, co uniemożliwi mu ucieczkę. Nie mogę ich wyłamać, dopóki ty nie odetniesz prądu.
-A jak mam to zrobić? – spytała Felina. – Korki na pewno są w środku.
W tym momencie Puschel zauważył druty.
-Masz na sobie jakąś ochronę przed elektrycznością? – spytał.
-Tylko gumowe rękawice. – rzekła Felina. – Czemu pytasz?
-Nie musisz korków wyłączać. – rzekł Puschel. – Wystarczy, że uderzysz swoją szablą w druty tam.
I wskazał miejsce.
-To mi się uda. – rzekła Felina, dobywając broni. – Normalnie to twoje działanie, ale cóż.
I skoczyła na druty, wciskając przycisk na rękojeści szabli.
-Elektryczny młot! – krzyknęła, uderzając, po czym druty zaraz zwisały.
U Arkasa zgasło światło.
-Co się stało? – spytał Arkas.
-Nie wiem. – rzekł Zotornik. – Zapłaciłeś prąd?
-Po co? – spytał Arkas. – Podłączyłem nielegalnie.
-Dobra robota, Felina. – rzekł Puschel. – Teraz Arkas nam nie ucieknie. Dam ci znać, jak go złapię.
I kopniakiem wyważył drzwi.
-Co to było? – spytał Arkas przerażony odgłosem wykopanych drzwi.
-Zdaje się, że już po nas idą. – rzekł Zotornik.
-Więc to Rainman i jego wojownicy odcięli prąd. – rzekł Arkas, nie wiedząc, że Puschel już go odnalazł i właśnie zaczął nagrywać jego głos. – No, pięknie. A już myślałem, że następną bombą na pewno wyciągnę od tego lisa informacje, których szukam.
-Słuchaj. – rzekł Zotornik. – To ja powiedziałem ci o bombach.
-Może. – rzekł Arkas. – Ale to ja podrzucałem je temu lisowi o dwóch ogonach.
Puschel wyłączył nagrywanie.
-Dziękuję, panowie. – rzekł. – Gdy Crimson tu wpadnie, będzie miał powód, żeby was obu przymknąć.
-To Puschel. – rzekł Zotornik. – Podszedł nas w tych ciemnościach i nagrał naszą rozmowę.
W tym momencie do budynku wpadł Crimson, który miał na twarzy maskę przeciwgazową.
-Felina mówiła mi, że Tails ma kłopoty z gościem, który podrzuca mu bomby. – rzekł. – Dodała też, że to twoja sprawka, Arkas.
-Nie słuchaj jej. – rzekł Arkas. – Ona jest pomylona.
-Czy to też jest pomylone? – spytał Puschel i włączył nagranie.
#taśma#
-No, pięknie. – rzekł Arkas. – A już myślałem, że następną bombą na pewno wyciągnę od tego lisa informacje, których szukam.
-Słuchaj. – rzekł Zotornik. – To ja powiedziałem ci o bombach.
-Może. – rzekł Arkas. – Ale to ja podrzucałem je temu lisowi o dwóch ogonach.
#/taśma#
-Nagrałeś moją rozmowę z Zotornikiem, gryzoniu? – rzekł Arkas do Puschela.
-Gryzoniu? – rzekł Puschel, wybuchając gniewem. – Ja ci dam gryzonia!
-Spokój, Puschel. – rzekł Crimson. – Jako, że tu jestem, to ja mam prawo wymierzać sprawiedliwość. Arkas. Zotornik. Aresztuję was pod zarzutem szykanowania. Ty, Arkas, posiedzisz sobie 20 lat, a ty, Zotornik, dożywocie.
Zaraz zakuł ich w kajdanki i wyprowadził.
-Asta la vista, łotry. – rzekła Felina, kiedy Arkas i Zotornik przechodzili obok niej. – Pozdrówcie ode mnie Bella Donnę.
Po akcji Puschel i Felina wrócili na świetlicę, gdzie powiadomili Rainmana o wykonaniu zadania.
-Miło mi, że to słyszę. – rzekł Tails. – Znów bez strachu mogę wyjść na ulicę.
-A Pucki przez jakiś czas będzie u siebie bezpieczny. – rzekł Rainman.
-To móc głośno powiedzieć, Rainman. – rzekł Pucki, wchodząc do tunelu. – Wracać do opiekun. Widzieć się, jak Arkas wyjść na wolność.
I wszedł do tunelu.
-Ciekawa jestem, czemu Zotornik dostał dożywocie, a Arkas 20 lat, skoro obaj maczali palce w tym, że Tails miał kłopoty z bombami. – rzekła Felina.
-Jeśli osoba pociągnięta do odpowiedzialności karnej odbyła jakąś karę, która dobiegła końca później niż 25 lat wcześniej, wymiar kary, która ją czeka, jest podwójny. – rzekł Shippo. – Arkas wcześniej trafił do więzienia za kłamanie przed sądem, czego Chibi Usa by nie zdemaskowała, gdyby Puschel nie zjawił się w zastępstwie jej adwokata. Zotornik natomiast uniemożliwiał zawarcie pokoju między Austrią i Węgrami. Wyciągnęliśmy go tutaj 13 lat temu. W tych stronach za działania przeciwko pokojowi grozi dożywocie. Więzienie albo banicja.
-Dobrze, że mnie taka kara nie spotkała. – rzekła Felina i wszyscy się zaśmiali razem.
Co do Arkasa i Zotornika, zostali oni zamknięci w takich celach, że łączyło ich tylko sąsiedztwo z Bella Donną.
-To Felina was też tak urządziła, że trafiliście do więzienia? – spytała Bella Donna.
-Nie. – rzekł Arkas. – Nas urządziła wiewiórka uzbrojona w miecz demona.
-On siedzi 20 lat za szykanowanie lisa o dwóch ogonach. – rzekł Zotornik. – A mnie czeka dożywocie za podtrzymywanie konfliktu zbrojnego między Austrią i Węgrami.
-O to się nie martw, Zotornik. – rzekł Arkas. – Rainman i jego kompani nie załatwili nas na dobre. Jeszcze wyfruniemy stąd.

►Ciąg dalszy nastąpi
Pamiętacie jeszcze, jak Książę Endymion otrzymał od Ludzi Pół Krwi ostrzeżenie przed tym, że Królowa Syff wznowi ataki? Od tamtego wydarzenia minęło już 10 lat. Sailor Senshi przybyły na Ziemię wspomóc Rainmana i spółkę w walce przeciwko nowym potworom. Ich pomoc była bardzo przydatna, ponieważ Chibi Usa miała przed sobą pięcioletni okres, kiedy nie była w stanie używać swojej demonicznej mocy. Wszystko z powodu dziecka, które urodziło się 10 dni wcześniej. Ale więcej o tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Nowa fala ataków”.

</TEKST>

"Kim jest ten hrabia Arkas?"

Postęp: 030/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Pią 8:27, 09 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 31. Nowa fala ataków.

<TEKST>

Ostatnim razem Książę Endymion przybył na Ziemię, ponieważ pojawiła się tam grupa nietypowych dziewczyn, które obróciły wszystkich Saibamanów w pył. W rozmowie z nimi otrzymał informacje, że za 10 lat Ziemia zostanie na nowo zaatakowana przez sługi Schwarzeneggera i królowej Syff. Neo Queen Serenity zapadnie na chorobę złego chi i umrze, jeśli nie dostanie lekarstwa, które dopiero w przyszłości będzie istniało. Od tamtych wydarzeń minęło 10 lat.
Sailor Senshi przyleciały na Ziemię, żeby wspomóc drużynę Raichu w walce przeciwko nowym potworom, które właśnie tego dnia miały ujrzeć światło dzienne.
-Dziękuję za szybkie przybycie. – rzekł Puschel. – Razem będziemy w stanie łatwiej odeprzeć atak, który nas dzisiaj może czekać.
-Daruj sobie. – rzekła Neo Queen Serenity. – Jesteśmy tu tylko dlatego, że nie mamy wyjścia. A i tak macie jeszcze 5 lat prawa spacerować po moim królestwie.
-Rainman i spółka już was oczekują. – rzekła Nova. – Chodźcie za nami.
I cała grupa udała się na Świetlicę Pod Straconą Duszą.

Gdy tam dotarli, spotkali również Ami, która wróciła na Ziemię na stałe po tym, jak Chibi Usa pokonała wszystkie swoje koleżanki, kiedy te próbowały ją sprowadzić z powrotem na Księżyc.
-To ty też tu jesteś, zdrajczyni? – rzekła Neo Queen Serenity przerażona. – Aż się dziwię, że te demony jeszcze cię nie zabiły.
-Neo Queen Serenity. – rzekł Rainman. – Zabijakom grozi wyrzucenie z tej budy, więc nie wydzieraj się na nikogo. Poza tym mamy cięższą sytuację, niż zwykle.
-Jak ciężką? – spytała Neo Queen Serenity.
-Pytasz? – rzekł Shippo, wskazując na Chibi Usę. – Spójrz.
Chibi Usa siedziała przy jednym stoliku i trzymała w ramionach jasnowłose dziecko o lisich uszach. I właśnie karmiła je własną piersią.
-Wydawało mi się, że ona nigdy tak nie będzie wyglądać, skoro wcześniej była już dorosła i wyglądała jak przerośnięte dziecko. – rzekła Neo Queen Serenity.
-Mnie też się wydawało. – rzekła Rei. – To nienormalne.
-W naszej rasie żadna dziewczyna nie ma wydatnych piersi. – rzekła Nikita. – Wyjątek stanowią dziewczyny, między ostatnim tygodniem ciąży i piątym rokiem po porodzie. W tym czasie demoniczna moc jest niedostępna.
-To znaczy, że Chibi Usa… – rzekła Rei.
-Tak. – rzekł Shippo. – Przez najbliższe pięć lat nie będzie mogła walczyć.
-Szkoda. – rzekła Minako. – W tym roku nie będzie zdolna walczyć.
-Dzień dobry wszystkim. – rzekła Felina, wchodząc. – Przepraszam za spóźnienie, ale próbowałam wrócić do formy.
I podeszła do jednego stolika. Wtedy wszyscy zauważyli uważnie, że nabrała ciałka od ostatniego spotkania z czarodziejkami.
-Co jej się stało? – spytała Neo Queen Serenity.
-Nie chce w to wierzyć. – rzekła Ami. – Ale lada dzień może urodzić.
-O nie. – rzekła Neo Queen Serenity. – Nie pozwolę na to.
Ale Puschel pokrzyżował jej plany, zbijając ją w stronę jednego stołu.
-Gdybyś ty miała urodzić lada dzień i była tego świadoma, chciałbyś, żeby ktoś cię wtedy uderzył? – spytał.
-Lepiej wyrzucę królową, zanim coś tu zniszczy, walcząc z Puschelem. – rzekł Shippo, wstając.
-Wystarczy, że jeden demon tutaj ma dziecko. – rzekła Neo Queen Serenity. – Drugiemu nie pozwolę na to.
Zaraz Shippo ją podniósł.
-Co to ma znaczyć? – spytała Neo Queen Serenity. – W tej chwili postaw mnie na ziemi. Słyszysz, co do ciebie mówię? Bo ukarzę cię w imieniu Księżyca.
Zaraz wyleciała na śmietnik, który znajdował się niedaleko świetlicy.
-Bij się z kim chcesz i gdzie chcesz! – krzyknął Shippo. – Ale nie tutaj!
I wrócił do środka.
-Powinien wyrzucić tego gryzonia, a nie mnie. – rzekła Neo Queen Serenity.
Shippo wrócił na swoje miejsce przy kasie.
-Do rzeczy. – rzekł. – Książę Endymion mówił wam już pewnie o czterech dziewczynach, które zapowiedziały mu nową falę ataków.
-Mówił. – rzekła Rei.
-Ja usłyszałam o tym od Mako. – rzekła Ami.
-Ta rozmowa miała miejsce 10 lat temu. – rzekł Shippo. – Dzisiaj ma być pierwszy atak potworów na nasze miasto. Czołgi są wyłączone. Kwatera Główna podobnie. Ale tutaj jest włączony tylko alarm.
-Alarm? – rzekła Ami. – To już wiem, skąd wiecie o zagrożeniach.
-Czy wasi wrogowie wiedzą o tym wszystkim? – spytała Rei.
-Schwarzenegger nie wie nawet, gdzie jest wyłącznik tego alarmu. – pomyślał Knuspel. – To ułatwiało Rainmanowi i spółce pokrzyżowanie mu ataków na miasto bez względu na to, co zamierzał.
W tym momencie włączył się alarm.
-I właśnie padł atak, o którym dostaliśmy ostrzeżenie. – rzekł Rainman.
-Dziwne. – rzekł Puschel. – Nie wyczuwam żadnej potężnej energii.
-Nic dziwnego. – rzekł Shippo, widząc na ekranie swojego laptopa potwornego demona arenowego, który miał prawą rękę mechaniczną.
-To są te demony, o których dostaliśmy ostrzeżenie 10 lat temu? – spytała Chibi Usa.
-Tak. – rzekł Rainman. – Trzeba będzie z nimi walczyć. Puschel, Sue, Clay, Ilona, Sota. Spróbujecie go rozwalić. Shippo sprawdza, czy w okolicy nie ma żadnych magów wroga. Tylko uważajcie. Jesteśmy w tej sytuacji, kiedy niebezpieczeństwo czai się dookoła.
-Pomogę wam. – rzekła Felina, łapiąc za szablę.
-Wykluczone. – rzekł Rainman. – Dopóki ten brzuch ci nie zniknie, nie będziesz walczyć.
-Och. – rzekła Felina. – Nie dość, że żadna dieta nie pomaga mi schudnąć, to jeszcze nie mogę walczyć.
-Robię to dla twojego dobra. – rzekł Rainman. – Jeśli wróg cię teraz uderzy w brzuch, wyjdą stamtąd zwłoki, a ty możesz umrzeć. Chibi Usa już raz cię uratowała przed opuszczeniem tego świata, ale w tej chwili nie ma dostępu do demonicznej mocy, więc tym razem nie będziesz miała tyle szczęścia.
-Właśnie. – rzekła Chibi Usa.
-Drużyna. – rzekł Rainman. – Ruszajcie.
-Tak jest. – rzekli Puschel, Sue, Clay, Ilona i Sota, którzy zaraz razem wyruszyli stanąć naprzeciwko wrogom.
-A co my mamy robić? – spytała Ami.
-Znajdujecie Neo Queen Serenity i pilnujecie jej. – rzekł Rainman. – Chibi Usa ma przy sobie lekarstwo na chorobę, która powinna się u niej już odezwać. Więc jeśli Neo Queen Serenity zacznie wyglądać, jakby dopadła ją jakaś choroba, musicie jak najszybciej przynieść ją tutaj. Każda chwila może być dla niej zagrożeniem życia.
-W porządku. – rzekła Rei. – Ruszamy.
I cała grupa ruszyła szukać Neo Queen Serenity.
-A my co mamy robić? – spytał Terminator.
Rainman dał mu ręką znak, żeby podszedł bliżej i wskazał na Felinę, która właśnie gadała z Chibi Usą.
-Rozumiem. – rzekł Terminator. – Chłopaki.
I zaraz stanęli razem w kręgu.
-Czemu mamy mówić szeptem? – spytał Killer.
-Felina jest w ciąży, ale może nie mieć ochoty przyjąć tego do wiadomości. – szepnął Rainman i sprawdził, czy nikt nie podsłuchuje. – Będziemy musieli pilnować, żeby się stąd nie wymknęła. W tym stanie już jeden cios wroga może ją ukatrupić.
-Rozumiem. – szepnął Killer. – Mamy pilnować, żeby ciężarna nie wymknęła się stąd, by pójść pomóc komuś z tamtych.
-Właśnie. – rzekł Rainman. – Killer Terminator wschód. Harold Ash zachód. A Tyson Saiyanka i Nova Jonas odpowiednio północ i południe. Ja i Smiruk sprawdzamy tunel pod świetlicą. Jeśli ktoś z was zobaczy, że Felina choćby przez komin wyszła, ma ją na miejscu zatrzymać. Ale uważajcie. Ona potrafi niespostrzeżenie przejąć broń. Poza mną i Saiyanką reszta z nas używa laserów, dział plazmowych, miotaczy dźwiękowych i pistoletów wstrząsowych, ale Felina nie wie, kto z nas jaką ma broń. Wie tylko, że ja mam broń elektryczną.
-Tak jest. – rzekł Terminator i zaraz cała grupa wyszła.
-Zdaje się, że Rainman zaczął cię chronić. – rzekła Chibi Usa.
-Chronić mnie? – rzekła Felina. – Jedyne, czego próby zbudowania nie mogę podjąć, to mój Grawitron, a on trzyma nas obie pod strażą, żebyśmy się do walki nie zbliżały.
Przenieśmy się teraz na pole walki. Nasi bohaterowie dotarli tam w godzinę.
-Te demony są okropne. – rzekł Puschel. – Nie mamy w ogóle pojęcia, gdzie one są.
-Nic dziwnego. – rzekł Shippo. – Przecież są w połowie istotami żywymi, a w połowie maszynami. Przez to nie mają takiej energii życiowej, jak ty czy ja.
-Fu! Fu! Fu! – odezwał się czyjś śmiech.
-Kto to był? – spytał Shippo. – Już gdzieś słyszałem ten głos.
-To Czarna Dama. – rzekł Puschel. – I niech nieumarły wilk przebiegnie mi drogę, jeśli się mylę.
-Nie widziałam tu egzystencji takiego martwiaka. – rzekła Czarna Dama, wychodząc z ukrycia. – Dawno się nie widzieliśmy, Puschel.
-Bardzo dawno, Czarna Damo. – rzekł Puschel. – Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ty tu też będziesz.
-Tyle czasu już minęło. – rzekła Czarna Dama. – A ja nadal pamiętam, kiedy walczyliśmy o Srebrny Kryształ. Szkoda tylko, że bez względu na wynik wy i tak już nie będziecie mogli go użyć.
-Kryształ nie jest naszym problemem. – rzekł Puschel.
-Ty też nie, Puschel. – rzekł Spiczastouchy, wychodząc z ukrycia. – Nie powinieneś był tu przychodzić. Teraz to miejsce będzie twoim grobem.
-Ja mam koszmary senne z powodu Żniwiarza, a on tyle horrorów oglądał, że już grozi mi śmiercią. – pomyślał Puschel.
-Nie skrywaj twardziela. – rzekł Spiczastouchy i złapał za fiolkę z miksturą leczniczą. – Widzisz tą fiolkę? Czarnej Damie udało się to kupić w Terropolis. To Odtrutka Gunusa. Jeśli wypiję całą tą fiolkę, jestem wyleczony ze wszystkich zatruć, jakie przyjdzie mi złapać w walce przeciwko tobie. Ale wiem, jak jej użyć przeciwko tobie.
I zaraz wypił całą odtrutkę.
-Co ten Spiczastouchy wyprawia? – rzekła Felina. – Przecież Puschel go jeszcze nie struł.
-Powiedział, że to Odtrutka Gunusa? – spytała Nikita.
-Właśnie. – rzekła Chibi Usa.
-Co to takiego? – spytała Felina.
-To najsilniejszy lek bojowy, jaki kiedykolwiek stworzono. – rzekła Chibi Usa. – I jest bardzo niebezpieczny dla kogoś, kto może ranić wroga tylko trucizną. Wypity po tym, jak oberwiesz trucizną, uleczy cię z wszystkich złapanych przez ciebie zatruć. Ale poza tym daje ci jeszcze 5 minut nieograniczonej odporności na truciznę.
-Czekaj. – rzekła Felina. – Puschel, mając dzwonek trucizn, ma truciznę w każdym ataku, jakiego tylko użyje przeciwko swojemu wrogu. Spiczastouchy jest w swojej arenowej formie wrażliwy tylko na trucizny, ale jeśli po wypiciu tej odtrutki trucizna przez 5 minut mu nie szkodzi,…
Zaraz spojrzała na Chibi Usę z wyraźnym przerażeniem w oczach.
-Nie ważne, jakim atakiem Puschel go potraktuje. – rzekła Chibi Usa. – Spiczastouchy i tak nie odniesie żadnych obrażeń.
-W porządku. – rzekł Puschel, który na polu walki dowiedział się, czemu Spiczastouchy wypił odtrutkę mimo, że nie był struty. – Zawsze mogę sprawić, że błyśniesz.
I zaraz przeszedł w SSJ. Ale jakiś wyższy. Włosy na głowie mu sczerniały, a te, które przy SSJ4 były w odcieniu czerwieni, stały się brązowe. Wokół oczu nie było żadnych obwódek.
-Co? – zdziwił się Clay. – Co to jest za poziom?
-To SSJ5. – rzekł Bardock. – Jest jeszcze mocniejszy niż SSJ4. Wielu Saiyan uważa, że ten poziom jest już najsilniejszy. Ale nie wiem, czy to prawda.
I teleportował się z powrotem do siebie.
-Nie ty jeden masz ten poziom. – rzekł Spiczastouchy. – Pokażę ci coś.
I zaraz przybrał formę SSJ, w której były niebieskie włosy.
-Tego poziomu nie widziałem nigdy. – rzekł Clay.
-Zaskoczony? – rzekł Spiczastouchy. – Schwarzenegger skopiował maszynę użytą do Projektu Mew i poddał mnie jej działaniu łącząc moje DNA z DNA Saiyan.
-To i tak ci niewiele pomaga. – rzekł Puschel.
-Czekaj. – rzekła Neo Queen Serenity. – Ja to zrobię.
Ale, gdy stanęła na polu walki, zaraz zaczęła wyglądać, jakby miała kłopoty z oddychaniem.
-Zapomnij. – rzekła Mako, łapiąc ją. – Wracamy na świetlicę. Potrzebujesz lekarstwa. Chibi Usa ma jakieś przy sobie, które dostała w dniu, kiedy Rainman powiedział ci o tym, co dzisiaj się tu dzieje.
I uciekły wszystkie.
-Wydawało mi się, że Senshi nie uciekają. – rzekł Spiczastouchy. – Wykończ je.
I demon arenowy ruszył w pościg za dziewczętami. Ale Clay zatrzymał go, wyskakując przed nim.
-Nic z tego. – rzekł. – Kosmiczna czerwień!
I z tarczy uderzył płomień, który spopielił demona arenowego na proch. Ocalała po demonie mechaniczna ręka upadła na tarczę, która dokończyła dzieła.
-I po sprawie. – rzekł Clay.
-Jeszcze nie. – rzekła Czarna Dama, atakując go.
-Ilona. – rzekła Sue.
-Tak. – rzekła Ilona, stając na głowie, trzymając topór w ręku. – Tornado obuchowe!
-Czerwone tornado nożowe! – krzyknęła Sue, uderzając złotymi szponami i strzelając ogniem z bazooki. Ataki dziewczyn połączyły się i uderzyły Czarną Damę bardzo mocno, raniąc ją i wyrzucając za horyzont.
-Myślałam, że po tylu latach czekania wygram. – rzekła Czarna Dama. – Widać ta przerwa była daremna!
I błysnęła.
-A teraz twoja kolej. – rzekł Puschel.
-Myślisz, że mnie pokonasz? – zdziwił się Spiczastouchy.
-Żebyś wiedział. – rzekł Puschel. – Masz jeszcze 4 minuty, zanim znowu będziesz wrażliwy na trucizny, tak?
-Widzę, że nie powinienem ci o tym mówić. – rzekł Spiczastouchy.
Sailor Senshi wniosły Neo Queen Serenity na Świetlicę Pod Straconą Duszą.
-Chibi Usa. – rzekła Rei. – Masz to lekarstwo, o którym Rainman wspomniał, że je masz?
-Oczywiście. – rzekła Chibi Usa i sprawdziła Neo Queen Serenity. – Zdaje się, że to na tą chorobę było to lekarstwo. No to czas je zażyć.
I podeszła do Neo Queen Serenity.
-Masz. – rzekła. – Zażyj.
-Nie. – rzekła Neo Queen Serenity. – Niczego od demona nie wezmę.
-Słuchaj. – rzekła Chibi Usa. – Gdyby twoja córka dowiedziała się, że jesteś chora i nie chcesz przyjąć lekarstwa od demona, który próbuje tobie pomóc, do końca życia przestawałaby mówić na sam dźwięk twojego imienia. Nie widzisz jej właśnie. Ale ona widzi ciebie. Wyobraź sobie po prostu, że to ja jestem twoją córką.
-Wyobrażam sobie. – rzekła Neo Queen Serenity. – A Książę Endymion jest demonem.
-Widać potrzebuję siły, żebyś zażyła to lekarstwo. – rzekła Chibi Usa. – Otwórzcie jej usta.
Neo Queen Serenity zaraz została siłą zmuszona do otwarcia ust. Chibi Usa przeczytała sposób dawkowania i włożyła jej do ust tylko jedną tabletkę. Ta od razu się rozpuściła i Neo Queen Serenity połknęła ją. Zaraz zasnęła.
-Co jej się stało? – spytała Ami.
-Nie wiem. – rzekła Chibi Usa. – Ale to chyba nie jest efekt uboczny?
Zaraz spojrzała na wiadomość.
-Kuracja rozpoczyna się w momencie zaśnięcia osoby, której lek został podany. – czytała. – Tabletka zawiera składniki odżywcze na pewien czas. Pacjent musi dostać jedną tabletkę za każdym razem, gdy zacznie krzyczeć. Czas trwania kuracji najwyżej 10 dni.
-W porządku. – rzekła. – Najpóźniej za 10 dni się obudzi. Przynajmniej powinna.
Neo Queen Serenity zasnęła, a Podziemne Królestwo rozpoczęło nową falę ataków na nasz świat. Czy nasi bohaterowie zdołają odeprzeć atak? A może czekają ich wielkie kłopoty? Poczekamy, zobaczymy. Ale miejmy nadzieję, że to wszystko dobrze się skończy.

►Ciąg dalszy nastąpi
Puschel mimo SSJ5 nie zdołał pobić Spiczastouchego. Ten bowiem okazał się dla niego za twardy. Do tego Puschelowi zabrakło czasu, przez jaki mógł przebywać w SSJ5 i wrócił do swojej normalnej postaci w Saiyan Form. Podobnie Sue, Clay, Ilona i Sota. Kameleon pojawił się na świetlicy i poradził Chibi Usie natychmiastową ewakuację. Ale o tym więcej w następnym rozdziale zatytułowanym „Ewakuacja. Gdzie szukać schronienia?”. Do następnego razu.

</TEKST>

"Zdaje się, że Rainman zaczął cię chronić."

Postęp: 031/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Sob 8:50, 10 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 32. Ewakuacja. Gdzie szukać schronienia?

<TEKST>

Nowa bitwa przeciwko królowej Syff właśnie się rozpoczęła. Nasi bohaterowie otrzymali z Księżyca pomoc Sailor Senshi. Będą tej pomocy potrzebować przez 5 lat, ponieważ Chibi Usa przez tyle czasu najdłużej nie będzie w stanie używać swojej demonicznej mocy w walce. Na dodatek Felina nie wie, że czeka ją wydarzenie, które zmieni jej dotychczasowe życie.
Długo nie musieli czekać na atak. Puschel, Clay, Sue, Sota i Ilona otrzymali zadanie pokrzyżowania planów wroga. Sailor Senshi miały mieć na oku Neo Queen Serenity i zanieść ją na świetlicę w przypadku, kiedy będzie wyglądać na chorą. Członkowie drużyny Raichu obstawili wszystkie wyjścia z budynku, żeby Felina nie wymknęła się na pole walki.
Gdy Puschel stanął do walki ze Spiczastouchym, okazało się, że ten też osiągnął SSJ, za co może dziękować Schwarzeneggerowi. Neo Queen Serenity zachorowała i Sailor Senshi odstawiły ją na świetlicę. Tam Neo Queen Serenity zasnęła natychmiast po zażyciu lekarstwa przeciwko chorobie złego chi, na którą miała właśnie tego dnia zachorować.

Puschel nadal męczył się ze Spiczastouchym, który próbował go pokonać w twardej walce.
-Widzę, że umiesz walczyć. – rzekł Spiczastouchy.
-To samo mógłbym powiedzieć o tobie. – rzekł Puschel. – Takiej mocy, jaką ty masz, ja nigdy wcześniej nie widziałem.
-Zobaczymy, co o tym powiesz. – rzekł Spiczastouchy. – Broń się.
I rzucił w niego ognistą kulą. Puschel jednak odbił pocisk mieczem i skierował go w niebo.
-Nie wiem, co oglądałeś, że znasz ten atak. – rzekł Puschel. – Ale i tak mnie tym nie zaskoczysz.
-Może. – rzekł Spiczastouchy. – Ale i tak na twojej twarzy widzę wyraźne zdenerwowanie. Czy to przez to, że przebywasz w tym stanie?
-O nie. – pomyślał Puschel. – Zdaje się, że już wie, że długo nie mogę przebywać z tym stanie, gdyż tracę dużo energii.
-Zobaczymy, co powiesz na to. – rzekł Puschel i zaczął szykować atak. – Ka Me Ha Me Ha!
I wystrzelił kulę. Spiczastouchy oberwał, ale to go mocno nie zabolało.
-Nie zrozumiałeś? – rzekł Spiczastouchy. – Jestem odporny na wszystkie obrażenia, jakie możesz mi zadać.
-To się okaże. – rzekł Puschel. – Ostrze meteoru!
I pchnął Spiczastouchego, który uderzył w jeden budynek.
-Ale parzy. – rzekł.
-Co się stało? – spytał Puschel. – Zero odporności na ogień?
W tym momencie zaraz się zmienił i wrócił do swojej najwcześniejszej formy, jaką miał w Saiyan Form.
-Co się stało? – spytał.
-O nie. – rzekł Sota. – W tej formie jeszcze szybciej traci energię w walce.
-Zdaje się, że to już twój koniec. – rzekł Spiczastouchy.
-Tym razem wygrałeś. – rzekł Puschel. – Ale jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa.
I rzucił bombę zasłonową, którą wykorzystał, żeby uciec.
-No, pięknie. – rzekł Spiczastouchy, przez moment nie widząc nic z powodu dymu. – Ucieka. A zwykle walczył do samego końca.
Cała piątka uciekała na świetlicę.
-Puschel. – rzekł Sota. – Czy to dobry pomysł, żeby uciekać?
-A jakie mieliśmy wyjście? – spytał Shippo. – Ze Spiczastouchym nie poradzimy sobie, ponieważ Schwarzenegger połączył jego DNA z DNA Saiyan, a to uczyniło go dla nas za silnym. Osiągnął LSSJ i Puschel nie mógł mu dać rady na SSJ5, bo nie miał na to wystarczająco dużo czasu, a być może teraz musi się dużo dłużej ładować, niż poprzednio.
-To rzeczywiście fatalne. – rzekła Ilona. – Dobrze, że Sota i ja jeszcze nie używamy SSJ3 i wyższego.
-Wiem, że nawet pierwszego poziomu nie używacie. – rzekł Shippo i zaraz wpadli na świetlicę.
-Poważne kłopoty. – rzekł Puschel. – Musimy uciekać.
-Uciekać? – zdziwiła się Chibi Usa. – Dlaczego?
-Spiczastouchy poddał się Schwarzeneggerowi i jego zabawom w inżyniera genetyki. – rzekł Puschel. – Potrafi teraz osiągnąć SSJ. Nie wiem, czy w ciągu tych piętnastu lat, które minęły, dotarł do piątego poziomu.
-Schwarzenegger i jego zabawy genami. – rzekł Rainman. – Nie dość, że przywrócił Czarną Królową do życia, to jeszcze łączy DNA wiewiórek i Saiyan.
-I co teraz? – spytała Ilona. – Tylko Puschel może się z nim mierzyć, a i tak długo nie może przebywać w SSJ5, bo inaczej długo nie będzie potem w stanie osiągać SSJ.
-Może ja znajdę jakiś sposób na pokonanie go? – rzekła Felina.
-Co to, to nie. – rzekł Rainman. – Spiczastouchy może cię zabić na miejscu, jeśli cię zobaczy. Podobnie jak ten demon, który tam na ulicy stoi. A poza tym nie wyślę ciężarnej na front.
-Kogo masz na myśli, mówiąc o ciężarnej? – spytała Felina.
-Jak to kogo? – rzekł Rainman i wskazał na nią.
-Nie mam ochoty o tym słuchać. – rzekła Felina. – Wystarczy, że przez ten brzuch tu siedzę pod strażą.
-Spokojnie. – rzekł Rainman. – Prędzej czy później przyjmiesz to do wiadomości, a najpóźniej tak będzie, gdy przyjdzie czas.
-Rozumiem, że siedzę tu pod strażą, bo wszyscy myślą, że jestem w ciąży. – rzekła Felina. – Ale ile jeszcze będziecie tak pilnować, żebym nie zbliżała się do walki.
-Tego to ja nie wiem. – rzekł Rainman. – Ale jeszcze bardziej nie wiem, czemu nie odróżniasz ciąży od nadwagi. Podejrzewam, że nie doczekałaś dnia, kiedy miałaś się o tym dowiedzieć, co?
W tym momencie Felina przypomniała sobie jedną chwilę ze swojego dzieciństwa.
#wspomnienie#
-Mamo. – rzekła Felina. – Co to jest ciąża?
-Felina. – rzekła jej mama. – Masz dopiero 8 lat i już pytasz o takie rzeczy? Ta informacja jest tylko dla dorosłych dziewczyn. Dopiero, kiedy osiągniesz minimalny wiek, będziesz mogła otrzymać odpowiedź na to pytanie.
#/wspomnienie#
Felina zwiesiła głowę.
-Trafiłeś, jak wtedy, gdy dzięki Grawitonowi zdobywałam przyjaciół. – rzekła Felina. – Na mojej planecie trzeba ukończyć 18 lat, żeby móc poznać odpowiedzi na pytania dla dorosłych. A w mojej rasie pytania o tematyce ciąży należą do tych pytań. Ta epidemia wybuchła, gdy miałam 10. Gdyby wybuchła 10 lat później, może bym już wiedziała, czym się różni nadwaga od ciąży.
-Nigdy nie jest za późno, żeby to nadrobić. – rzekł Rainman. – Spójrz tylko wokół siebie. Wprawdzie twój Grawitron już nie istnieje, a ty nie możesz go odbudować, ale i bez niego masz tu przyjaciół, a to oznacza, że go nie potrzebujesz. Chibi Usa i Nikita już raz rodziły, więc na pewno wiedzą, jak to idzie. Musisz się tylko którejś z nich zapytać. Poza tym, jako że miałaś 16 lat, kiedy zabraliśmy cię z twojej planety, zanim ta została rozwalona przez wielką gwiazdę,…
-Wtedy miałam 15. – rzekła Felina.
-Piętnaście. – rzekł Rainman. – Przepraszam. Poza tym, jako, że po tylu latach, ile tu już jesteś, już od dwunastu lat jesteś pełnoletnia, możesz spokojnie pytać w tej sprawie, gdyż zwyczaju na swojej planecie już tym nie naruszysz.
-Obawiam się, że nie mamy na to czasu. – rzekła Nikita. – Jeśli Spiczastouchy i towarzyszące mu potwory tu wpadną, a Puschel nie da mu rady, to musimy jak najszybciej ewakuować wszystkich, którzy tu są.
-Co to jest ewakuacja? – spytała Felina.
-To jest przymusowe przeniesienie się z miejsca, które stanie się bardzo niebezpieczne, do miejsca, które w tym samym momencie będzie od niego bezpieczniejsze. – rzekła Chibi Usa. – Czy ty w ogóle nie byłaś ewakuowana?
-Przymusowe opuszczenie niebezpiecznego miejsca i wędrówka do miejsca, które w tym samym czasie będzie bezpieczniejsze od opuszczanego? – zdziwiła się Felina. – Chyba już kiedyś coś takiego przeżyłam.
#wspomnienie#
-Patrz. – rzekł Shippo, wskazując palcem na jedną planetę. Gdy Felina patrzyła w tą stronę, planeta uderzona przez planetoidę wybuchła.
-Oto, do czego mogła nas zaprowadzić twoja zaborczość o przyjaciół. – rzekł Shippo dalej, kiedy Felina była w szoku od tego, co zobaczyła. – Gdybyśmy tam jeszcze dłużej zostali, nie miałabyś już więcej przyjaciół. Nigdy.
#/wspomnienie#
Felina zaraz położyła się na ziemi.
-To przez to, co spotkało moją planetę, dopadają mnie bóle głowy, ilekroć spróbuję podjąć myśl zbudowania Grawitronu. – rzekła. – Czy mogłam wtedy zapobiec tej katastrofie?
-Zdaje się, że najpierw ja tobie zadałam pytanie. – rzekła Chibi Usa.
-Ach, tak. – rzekła Felina, wstając. – Więc Rainman, Puschel i Shippo ewakuowali mnie wtedy, kiedy do mojej planety zbliżała się ta wielka asteroida?
-Tak. – rzekł Puschel.
-Dobrze wiedzieć. – rzekła Felina. – O niebezpieczne sytuacje nigdy nikogo nie pytałam.
-Mniejsza z tym. – rzekł Rainman. – Musimy przenieść się tam, gdzie Spiczastouchy i spółka nie będą nas szukać.
-I zostawić całe miasto na ich łasce? – spytała Felina.
-Nasz wójt nie jest takim debilem, jak niektórzy na świecie. – rzekł Puschel. – Prawdopodobnie już wie o tym ataku, więc zarządził ewakuację. Mieszkańcy miasta na pewno mają, gdzie się schronić, gdyż Raichu o to zadbali. Ale my musimy zniknąć. Tylko gdzie się ukryć?
-Może tutaj? – spytała Felina, wskazując miejsce na dole globusa.
-Na sam biegun bieguna i ty nie przeżyjesz podróży. – rzekła Chibi Usa. – A mnie pokarm może zamarznąć.
-Będziemy musieli do wioski, która jest bardzo skutecznie zabezpieczona przed Czarną Królową. – rzekł Shippo. – Kameleon tam mieszka.
-Kameleon? – zdziwiła się Felina.
-Tak. – rzekł Puschel. – Jego wioska jest wiecznie spowita mgłą, która chroni wszystkich, którzy tam mieszkają, przed królową Syff i jej sługusami. Musimy odnaleźć posąg Aqualiusa, zanim słońce zajdzie. Jeśli nam się uda, poczekamy przy posągu, aż słońce zajdzie, i wtedy ruszymy po żółtej linii, która wtedy się ukaże.
-I gdzie znajduje się ten posąg? – spytała Felina.
-To właśnie jest problem. – rzekł Shippo. – Mało osób wie, gdzie posąg stoi. A poza tym posąg chroni silne zaklęcie mylenia drogi, któremu oprze się tylko mapa narysowana w wiosce. Więc nawet, jeśli ktoś wie, gdzie jest posąg, to bez tej mapy i tak tam nie dotrze.
-Jest lepszy pomysł. – rzekł Kameleon, który właśnie się pojawił. – Po prostu was teleportuję do mojego domu. Wszystkich.
-Teleportować? – rzekł Pucki, opuszczając strych. – To ja z wy.
-Patrzcie, kto się obudził. – rzekł Puschel.
-Hej, Tarzan. – pomyślał Knuspel. – Arkas znowu ci deptać po piętach?
-Knuspel. – rzekła Tupu. – Pamiętasz co było ostatnim razem, jak tak do niego zagadałeś?
#ostatnim razem#
-Pucki śmiechu wiele, wiele, co? – pomyślał Knuspel, na co Pucki skoczył na niego z maczugą.
#/ostatnim razem#
-Ja nie mówię, tylko myślę. – pomyślał Knuspel.
-Nieważne. – rzekła Tupu. – Pucki jest jak wulkan. Jeśli go wkurzysz, znowu się na ciebie z maczugą rzuci. Więc się z niego nie nabijaj.
-To będzie bardzo trudne. – rzekł Kameleon i zaraz rozpostarł ręce, po czym cała grupa zniknęła ze świetlicy. Neo Queen Serenity zniknęła razem z nimi.
Gdzieś w Japonii istnieje miasto, które było wiecznie spowite zaklętą mgłą. Właśnie w tym miejscu pojawili się nasi bohaterowie.
-No to jesteśmy. – rzekł Kameleon.
-Nie wiedziałam, że mieszkacie w tak wspaniale wyglądającym mieście. – rzekła Makoto, rozglądając się wokół. – Czy to jest twój dom?
-Tak. – rzekł Kameleon. – Turbopolis, gdzie właśnie się znajdujemy, jest małą wioską zrzeszającą lisie demony, które szukają bezpiecznego schronienia. Teraz czas na drugą część mojego planu uchronienia was przed wrogami. Pójdziemy do mojego domu. Tam się zakluczycie i będziecie siedzieć, aż ja przygotuję plan pokonania nowych potworów królowej Syff.
-To wiesz już o tym zagrożeniu, mimo, że go unikasz? – zdziwiła się Chibi Usa.
-Oczywiście. – rzekł Kameleon. – Gwiazdy po pięciu latach, które minęły od katastrofy nuklearnej w Sacramento, zapowiedziały mi, że za 10 lat królowa Syff znowu uderzy. I te dziesięć lat właśnie dzisiaj minęło.
-Dziesięć lat? – zdziwiła się Rei. – Tak. Rainman mówił coś o tym królowej. I Książę Endymion nam o tym mówił.
-To miasto jest jedynym miejscem, w którym Królowa Potępionych i jej sługi nie będą nas szukać. – rzekł Kameleon. – Tak będzie dla was lepiej, tym bardziej, że Puschel nadużył SSJ5 i minie dużo czasu, zanim znowu będzie mógł je osiągać. Panienka Usagi doczekała się dziecka, a Felina lada dzień będzie już mamą.
I posmarował dziewczynom głowy, nie pomijając przy tym Neo Queen Serenity i dziecka trzymanego przez Chibi Usę.
-Ta mikstura zapewni wam niewidzialność dla wszystkich mieszkańców wioski poza magiem, który sporządził tą miksturę. – rzekł. - Musicie się smarować nią co 24 godziny na czole. Neo Queen Serenity, choć była oczekiwana, nie cieszy się dobrą sławą w tych stronach po tym, jak zakazała wszelkim demonom chodzić po Księżycowym Królestwie bez względu na ich intencje. Półdemony nie są tu mile widziane bez względu na to, który z jego rodziców był demonem. I to nawet, jeśli to był lisi demon. A poza tym na terenie miasta tylko przedstawicielki rasy ludzkiej i lisich demonów mają prawo rodzić, więc gdyby Felina miała już wyczuć, że dziecko przychodzi na świat, musicie opuścić miasto. Mikstura maskująca nie chroni nowo narodzonych dzieci. Strażnicy poczują ich zapach i od razu je znajdą. Nawet, jeśli zapach przestanie do nich docierać. Ale poszukam dla was awaryjnej kryjówki na wypadek, gdyby ta już się na nią nie nadawała. Widzimy się w moim domu. Czujcie się jak u siebie.
-Zaczekaj. – rzekła Felina. – Co z moją…
Ale Kameleon zniknął, nie próbując odpowiedzieć na pytanie. Nawet nie wysłuchał jej do końca.
-Głową. – rzekła Felina. – Jak długo jeszcze będzie na mnie ta klątwa?
-Czemu zniszczyłaś własną planetę? – spytał Puschel.
-To był wypadek. – rzekła Felina. – I dobrze o tym wiecie.
-Ale nie doszłoby do tego, gdybyś wiedziała, jak wielkie szkody twój Grawitron może wyrządzić. – rzekł Shippo. – Poza tym nie kazaliśmy ci, żebyś użyła naszej broni energetycznej do zwiększenia jego mocy.
-Shippo ma rację. – rzekł Rainman. – Klątwa, która na tobie ciąży, ma cię powstrzymać przed popełnieniem tego błędu jeszcze raz. Poza tym czy ty jeszcze nie zauważyłaś, że Grawitron ci nie jest potrzebny do zdobywania przyjaciół?
-Mniejsza z tym. – rzekła Chibi Usa. – Chodźmy do domu Kameleona, zanim strażnicy nas zobaczą.
I zaraz cała grupa weszła do domu Kameleona.
A na Świetlicy Pod Straconą Duszą robił się bałagan, ponieważ Spiczastouchy i Czarna Dama przeszukiwali kąty.
-Nie wiem, gdzie oni się podziali. – rzekł Spiczastouchy. – Ale niech no ja tylko ich dopadnę. Wyciągnę od nich, gdzie się ukryli.
-A może gdzie indziej się wynieśli? – rzekła Czarna Dama. – Może do jakiegoś miasta lisich demonów?
Jeden z minotaurów, usłyszawszy to, upuścił własny topór.
-No to ich nie znajdziemy. – rzekł. – Wracamy.
-Czemu? – spytał Spiczastouchy. – Przecież nie możemy wrócić do królowej z pustymi rękami.
-Wracajmy i nie zadawaj żadnych pytań. – rzekł minotaur. – Wszystko wam po drodze wyjaśnię.
I ruszyli w drogę.
Chibi Usa siedziała już w domu Kameleona, podczas, gdy Rainman i Shippo zabijali drzwi gwoździami.
-To powinno ich powstrzymać. – rzekł Rainman. – Przynajmniej przez jakiś czas.
-Oby na tyle, żebyśmy mogli stąd uciec, jak będą iść po Felinę. – rzekł Shippo. – Jako, że jest w tym stanie, nie powinniśmy jej narażać.
Akurat Pucki nie brał udziału w tej rozmowie, ponieważ przed chwilą zaszył się na strychu i zasnął.

►Ciąg dalszy nastąpi
Minęły 4 dni od tego ataku. Felina miała już dość tego, że cały czas była w zamknięciu. Ale właśnie tego dnia złapał ją silny ból. Co z tego wszystkiego wyniknie? Jakie imię dostanie dziecko i czy w ogóle przeżyje sytuację, w jakiej się znalazło? I co kawiarnia w Tokio ma wspólnego z tunelem ewakuacyjnym w piwnicy u Kameleona? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Nieoczekiwany poród”. Już się domyślacie, co to był za ból?

</TEKST>

"Schwarzenegger i jego zabawy genami."

Postęp: 032/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Nie 9:32, 11 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 33. Nieoczekiwany poród.

<TEKST>

Nowa walka przeciwko królowej Syff właśnie się zaczęła. Drużyna Raichu od razu dostała wsparcie od Sailor Senshi, które zostały 10 lat temu poinformowane o zagrożeniu, jakie się szykowało. Rainman i spółka będą potrzebowali pomocy, ponieważ przez najbliższe 5 lat nie mają pierwotnej mocy demonów po swojej stronie, a bez niej mogą przegrać tą bitwę, jeśli nie otrzymają niezbędnej im pomocy.
Ostatnim razem Puschel nie zdołał pokonać swojego przeciwnika, ponieważ zabrakło mu czasu na przebywanie w SSJ5 i wrócił przez to do swojej normalnej postaci w Saiyan Form. Cała grupa musiała uciekać, ponieważ wrogowie już ich szukali, a martwi nikomu nie byli w stanie pomóc. Kameleon zabrał ich do swojego domu, a sam zajął się szukaniem dla nich innej kryjówki. A Rainman i Shippo zabili drzwi w jego domu gwoździami, żeby nikt nie mógł ich zaatakować, kto będzie próbował się włamać do domu Kameleona.
A teraz dalszy ciąg tej historii.

Minęły 4 dni od rozpoczęcia tej historii. W jednej kawiarni w Tokio, gdzie nie było dużo ludzi, Kameleon siedział przy jednym stoliku i jadł ciasto, które zamówił.
-Przepraszam. – rzekła jedna kelnerka o czerwonych włosach. – Czy nie uważasz, że powinieneś zapłacić?
-Spokojnie. – rzekł Kameleon. – Zapłacę. Tyle, że na razie nie wychodzę.
I wyszedł po schodach na górę, po czym trafił do pokoju, gdzie był jeden blondyn.
-Co cię tu sprowadza? – spytał ów blondyn.
-Mam mały problem. – rzekł Kameleon. – Moi przyjaciele potrzebują kryjówki, gdyż niebawem mogą ją stracić. Jedna z dziewczyn będących między nimi lada dzień będzie rodzić, a w moim domu nie może, ponieważ wielu przez pomyłkę bierze ją za demona. Czy mogę ich skierować tutaj?
-Wiesz? – rzekł blondyn. – Jako, że poinformowałeś nas o wrogach, możesz ich tu przysłać. Pozwolę im się tu ukrywać, ale jedzenie muszą sobie sami zorganizować. To sklep z łakociami, a nie hotel pięciogwiazdkowy.
-W porządku. – rzekł Kameleon. – Przekażę im.
I udał się na dół. Gdy zszedł, zatrzymała go kelnerka o czerwonych włosach.
-Pieniądze. – rzekła. – Czekam.
-Proszę. – rzekł Kameleon, kończąc obliczenia, po czym dał jej dwie sakwy. – Ta większa to dla sklepu, a ta mniejsza jest dla ciebie. Tam skąd pochodzę, te pieniądze się przydają.
I wyszedł.
-Nie wiem, kim jest, ale uczciwie płaci, zanim wyjdzie. – rzekła kelnerka i zobaczyła zaraz, że na jednej z monet, które były w sakwach, było napisane „5 galeonów”.
-No nie! – rzekła. – Znowu zapłacił galeonami!
Przenieśmy się teraz do miasta lisich demonów, gdzie nasi bohaterowie siedzący w domu Kameleona mieli mały problem, ponieważ Felina miała dość tego, że siedziała cały czas w jednym budynku i nawet na ulicę nie mogła wyjść.
-Zabiliście drzwi, żeby żaden lisi demon poza Kameleonem nie mógł tu wejść. – rzekła. – No, dobra. Ale co jest w tym dobrego, że Chibi Usa i ja od czterech dni nie wyszłyśmy na zewnątrz?
-To nie twoja wina. – rzekła Chibi Usa. – Trochę zapoznałam się z tutejszym prawem. Na terenie tego miasta poza lisimi demonami tej samej rasy, co demony zamieszkujące to miasto, ludźmi i sympatycznymi zwierzętami żadna inna forma życia nie ma prawa rodzić. Gdyby ktokolwiek poza Kameleonem zauważył, że jesteś w ciąży, lub zaczął to podejrzewać, od razu byś była ścigana.
-Wiesz, że wiedzy na temat różnicy między ciążą i otyłością nie zdołałam otrzymać niezbędnych informacji. – rzekła Felina. – Ciekawe, czy ten Kameleon znalazł wreszcie lepszą kryjówkę.
Kameleon akurat szedł ulicami Tokio i zauważył nagle, że za wolno mu to idzie.
-Ach, ci Japończycy. – rzekł. – Czemu musieli swoje miasta aż tak bardzo duże budować? Z powodu tych Mew Mew nie mogę się teleportować w mieście.
Zaraz zauważył jedną taksówkę, która jechała w jego stronę.
-Chyba nie będę musiał teleportować się w mieście. – rzekł i uniósł kciuk w górę. – Taxi!
Taksówka zatrzymała się tam, gdzie on stał i Kameleon zaraz wpakował się do środka.
-Dokąd, przyjacielu? – spytał kierowca.
-Na najbliższe odludzie. – rzekł Kameleon. – Ale szybko.
I dał taksówkarzowi pieniądze.
-W porządku. – rzekł taksówkarz i zaraz ruszył w drogę.
-Prawdopodobnie nie chciał się z Tokio teleportować z powodu tamtejszych bohaterek, które kiedyś walczyły przeciwko kosmitom próbującym podbić naszą planetę. – rzekł Shippo. – Prawdopodobnie bał się, że wezmą go za jednego, jak to zrobi.
-A co to są za bohaterki, z którymi kłopotów tak unika? – spytała Chibi Usa.
-Nie mów. – rzekł Shippo. – Nie czytujesz w ogóle „Proroka codziennego”? Tam przecież są napisane wszystkie wydarzenia dotyczące osób posługujących się magią. Tak się składa, że tu mam artykuł o tej piątce.
-Co? – rzekła Chibi Usa, łapiąc za gazetę. – Pokaż.
-Proszę. – rzekł Shippo i puścił gazetę.
-Mew Mew znowu w akcji? – rzekła Chibi Usa, patrząc na tytuł artykułu. – Co to za jedne?
-To jest grupa pięciu dziewczyn, których DNA połączono z DNA zwierząt z Czerwonej Księgi Zwierząt. – rzekł Shippo. – Każda z nich posiada przez to magiczne zdolności.
-I co z tego. – rzekła Rei. – My też posiadamy magiczne zdolności.
-Wy czerpiecie swoją moc z planet. – rzekł Shippo. – Ale one czerpią swoją moc z kodów genetycznych zwierząt, z którymi ich własne DNA zostało połączone. A bez tego DNA nie mogą się ani przemienić ani walczyć. Ich liderka ubiera się w odcieniach różu i jeszcze zachowuje się jak kot, co jest jednym z tych przyjemniejszych efektów ubocznych. Podobnie z resztą jak to, że zawsze spada na 4 łapy.
-A jakie są te nieprzyjemne efekty uboczne? – spytała Rei.
-Do nieprzyjemnych należą mimowolne przemiany pod wpływem wstydu, strachu i podekscytowania. – rzekł Shippo. – DNA tej dziewczyny jest połączone z DNA kota z Iriomote, co może tłumaczyć jej typowe tylko dla kota zachowanie. Jeśli jednak przeżywa te emocje dość mocno, to wyłażą jej kocie uszy i ogon. Ale, jeśli tego będzie u niej za dużo, zamienia się w kota i niekiedy tylko pocałunek może jej przywrócić normalną postać.
-Te efekty uboczne mnie nie interesują. – rzekła Felina. – Zastanawiam się, kiedy wreszcie będę mogła wyjść na ulicę.
-Zapomnij. – rzekł Rainman. – Wszyscy z nas wiedzą już, że jesteś w ciąży i tylko ty tego jeszcze nie zauważyłaś. My ci krzywdy nie zrobimy, ale przy mieszkańcach tych stron możesz nie mieć tyle szczęścia, jeśli to dotrze do nich, więc tu nie możesz wyjść na ulicę.
-A kiedy będziemy mogli wrócić do Raichu Town? – spytała Felina.
-Szybko to nie nastąpi. – rzekła Nikita. – Spiczastouchy pewnie już wie, że zniknęliśmy i możliwe, że choć szuka naszej obecnej kryjówki, to w Raichu Town zostawił demony arenowe, które mają sprawdzać, czy nie wróciliśmy. Nie możemy tam wrócić, dopóki te demony tam są.
-No to je wybijecie. – rzekła Felina. – A ja wam pomogę.
-Nic z tego. – rzekł Shippo. – Z takim brzuchem jesteś tylko kulą u nogi. Chibi Usa sama wie, że dopóki opiekuje się dzieckiem, nie może walczyć i dlatego siedziała grzecznie na świetlicy. Poza tym Spiczastouchy umie przechodzić w LSSJ po tym, jak Schwarzenegger użył maszyny projektu Mew do połączenia jego DNA z DNA Saiyan. Puschel nie zdołał już sobie z tym poradzić, ponieważ pozostanie w SSJ5 kosztuje go znacznie więcej energii, niż w SSJ4. Poza tym Clay, Ilona, Sota i Sue boją się użyć swoich ulepszonych broni do osiągnięcia Saiyan Form z powodu tego, że w tej formie przy pełni Księżyca mogą zamienić się podobne do goryli potwory, pod postacią których mogą nie panować nad tym, co będą po tej przemianie robić. Raichu Town przeżyło ten problem, kiedy Puschel, przebywając w swojej formie Saiya-jin, spojrzał na Księżyc w pełni.
-No, pięknie. – rzekła Felina. – Ja tu siedzę jak w więzieniu, a wy nie możecie odbić Raichu Town, bo Puschel sam nie zdoła, Chibi Usa nie ma swoich demonicznych mocy przez 5 lat, A pozostali wojownicy mający formę Saiyan boją się zamienić się w wielkie małpy.
Zaraz usiadła na krześle i zamknęła oczy.
-To chyba najgorsze, co mnie w życiu spotkało, nie licząc mojej wpadki z Grawitronem. – rzekła. – Chyba gorzej już być nie może.
Chwilę tak siedziała, kiedy nagle złapał ją silny ból brzucha.
-Ale boli. – rzekła, trzymając się za brzuch.
-Wszyscy faceci wynocha z pokoju. – rzekł Shippo. – Tylko dziewczyny mogą tu być.
-Zaopiekuj się Nickie, kiedy ja będę tutaj pomagać. – rzekła Chibi Usa.
-Tak też zrobię. – rzekł Shippo i zabrał z pomieszczenia przenośne łóżeczko, w którym leżało niemowlę.
-Co się dziać? – spytał Pucki, który właśnie zszedł ze strychu.
-Znikaj stąd i żadnych pytań. – rzekł Puschel, który właśnie po niego wrócił. – Tu zaraz będzie poród.
I wszyscy mężczyźni, którzy jeszcze przed chwilą byli w pokoju, wynieśli się do sąsiedniego pomieszczenia.
Kameleon wysiadł z taksówki, która już go zawiozła na odludzie, z którego zamierzał się teleportować.
-Dziękuję za podwiezienie. – rzekł Kameleon.
-Wiesz. – rzekł taksówkarz. – Umowa to umowa. Zapłaciłeś mi za podwiezienie cię na odludzie, to nie mogłem cię wysadzić wcześniej, ani później. Bez względu na to, czy lubię gliny czy nie.
I zaraz odjechał.
Kameleon zaraz zamknął oczy, gdyż gdy taksówkarz jeszcze był, zaczął wyczuwać coś ze swojego domu.
-Dziwne. – rzekł. – Ktoś właśnie rodzi w moim domu. Ale kto. Oto jest pytanie.
Zaraz w jego oczach pojawił się wyraz strachu.
-O nie. – rzekł. – Felina jest w niebezpieczeństwie. Muszę ich ostrzec.
I teleportował się prosto do swojego domu.
W zamku niedaleko domu Kameleona było wielkie zamieszanie z powodu tego, co czuli ci, którzy tam byli.
-Co się stało? – spytał jeden z lisich demonów, które tam były.
-Nie wiem. – rzekł drugi. – Ale zdaje mi się, że ktoś rodzi na terenie naszego miasta.
-Czy to jest lisi demon z naszej rasy? – spytał trzeci.
-Nie. – odpowiedział drugi. – To nie jest żaden demon.
-Jakieś zwierzę należące do kogoś z nas? – spytał czwarty.
-Nie. – rzekł drugi. – Przypomina kota, ale zwierzęciem nie jest.
-Czy to jakaś nowa odmiana kociej dziewczyny? – spytał piąty.
-Nie. – rzekł drugi. – Powiedziałbym, że obcy.
-Obcy?! – rzekł pierwszy. – Pewnie przybysz z innej planety.
-Tak. – rzekł drugi.
-Nie ma, co zwlekać. – rzekł szósty. – Ten kosmita może nas wszystkich zabić, jeśli ich przybędzie. Musimy zdusić zagrożenie w zarodku. Gdzie jest?
-W domu Kameleona. – rzekł drugi. – Ale Kameleon na razie był w Tokio.
-Na dom Kameleona! – krzyknął szósty i cały dwór ruszył w stronę domu Kameleona na piechotę, ponieważ nie byli w stanie za jednym zamachem teleportować się tak daleko, jak Kameleon był w stanie.
W domu Kameleona wszyscy chłopi siedzieli na korytarzu, podczas gdy dziewczyny pomagały Felinie.
-Co się dziać? – spytał Pucki, który jeszcze nie zauważył, co miało miejsce w pokoju, z którego Puschel go wyniósł.
-Dziś już jest ten dzień. – rzekł Shippo. – Musimy być tutaj, aż będzie po wszystkim.
-A dlaczego tylko Chibi Usa, Ilona i Sue mają pomagać Sailor Senshi w tym pomieszczeniu? – spytał Clay.
-Ja też nic tego nie rozumiem. – rzekł Sota.
-Nikita powiedziała mi wszystko. – rzekł Shippo. – Każdy ma prawo spojrzeć na dziewczynę, kiedy nosi na sobie tylko bieliznę, ale kiedy jest kompletnie naga, nikomu nie wolno na nią patrzeć. A poza tym, gdy jakaś dziewczyna rodzi, tylko inne dziewczyny mogą jej w tym pomagać.
-Akurat w złą godzinę zaczęła rodzić. – rzekł Puschel. – Jeśli mieszkające tu demony już wiedzą, będziemy mieli kłopoty.
W tym momencie pojawił się Kameleon.
-Przepraszam, że tak długo. – rzekł. – Ale będziecie musieli uciekać. Na zamku już wiedzą o tym porodzie i właśnie tu idą.
I wywiesił na drzwiach plakietkę „Poród”.
-Zawsze znaczysz tak drzwi? – spytał Puschel.
-Wymagane jest, żeby pomieszczenie, w którym ciężarna rodzi, było oznaczone przez plakietkę zawieszoną na klamce wszystkich drzwi do tego pomieszczenia. – rzekł Shippo. – Tą plakietkę każdy może samemu zrobić.
-Gdy tylko poród się skończy, musicie od razu uciekać. – rzekł Kameleon. – W mojej piwnicy jest ukryty tunel. Nim możecie uciec na najbliższą plażę. Musicie dotrzeć do Tokio. Powiedziałem Shirogane, że jesteście u mnie i że ma was oczekiwać. W Cafe Mew Mew znajdziecie schronienie, ale jedzenie sami musicie sobie zorganizować.
-W porządku. – rzekł Rainman. – Tak się składa, że umiemy pracować, więc może jakoś uda nam się zarobić.
W tym momencie drzwi do pokoju, przed którymi stali, otworzyły się. Chibi Usa stanęła przed nimi.
-I jak? – spytał Shippo.
-Urodziła tylko jedno dziecko. – rzekła Chibi Usa. – Żadne nie przyszło na świat martwe. Dziewczynka.
-Gdy Aleks się o tym dowie, nie będzie mógł uwierzyć. – rzekł Shippo, nie zauważając nawet, jak Kameleon zmienia plakietkę „poród” na „wymagana dezynfekcja”.
-Mniejsza z tym. – rzekł Rainman. – Idziemy do piwnicy. Tam jest tunel, którym uciekniemy. Zaraz wpadną tu mieszkańcy miasta. Już wiedzą o Felinie i o dziecku.
-Weźcie tą mapę. – rzekł Kameleon, dając im mapę. – Dzięki niej dotrzecie do Cafe Mew Mew. Tam znajdziecie Shirogane. Możliwe, że Ichigo też już wie, że przybędziecie.
-Dzięki, Kameleon. – rzekła Chibi Usa. – Minako. Niesiesz moją mamę. Rei i Makoto niosą Felinę na noszach. Ami niesie dziecko. Pośpieszmy się, bo musimy stąd jak najszybciej zniknąć.
Zaraz ruszyli w drogę.
-Czekajcie. – rzekła Felina, na co nosze, na których leżała, zatrzymały się tuż przy Kameleonie. – Przepraszam za krew w pokoju. Nie wiedziałam, że to, co przeszłam, tak krwawo pójdzie.
-O tą krew się nie martw. – rzekł Kameleon. – Tak bywa przy porodach. A tą krew i tak usunę, jak atmosfera się uspokoi.
-Ale trzymałeś mnie tutaj. – rzekła Felina. – Mieszkańcy tego miasta mogą ci tego nie podarować.
-O mnie się nie martw. – rzekł Kameleon. – Bywałem już w gorszych sytuacjach i udawanie martwego pomogło mi je przetrwać. Poradzenie sobie z rozwścieczonymi rodakami to dla mnie pryszcz. Nawet, jeśli nie mogę wobec nich stosować przemocy.
-Bywałeś już w gorszych sytuacjach i za każdym razem udało ci się przeżyć przez to, że udawałeś, że jesteś martwy? – rzekła Felina. – Dobrze wiedzieć. W porządku. Uciekamy.
I nosze ruszyły w drogę. Wszyscy weszli do piwnicy i Kameleon zamknął za nimi drogę.
-A teraz pora zniknąć na jakiś czas. – rzekł i zniknął.
Zaraz pojawił się na ulicach Tokio.
-Mam nadzieję, że jest tu jakiś bezgwiazdkowy hotel, bo potrzebuję jedynie schronienia. – rzekł i ruszył rozglądać się po mieście.
Tymczasem do jego domu zaczęły dobijać się demony z pałacu.
-Niech to. – rzekł jeden. – Zabite gwoździami od środka.
-I co teraz? – rzekł drugi. – Nie możemy się tam teleportować. Nikogo tu nie ma.
-Nie szkodzi. – rzekł szósty. – Poczekamy, aż Kameleon wróci i wtedy z nim pogadamy.
A nasi bohaterowie, którzy już znaleźli tunel, szli wzdłuż korytarza, nie mają do końca pojęcia, gdzie dotrą po wyjściu z tunelu. Mieli jednak nadzieję, że nic złego nie czeka ich przy wyjściu.

►Ciąg dalszy nastąpi
Ta historia o uciekaniu biegnie dalej. Wójt Maciej został zaproszony przez Koto na prywatną rozmowę. Rainman i spółka zmierzali do Tokio, żeby znaleźć się w sklepie, o którym mówił Kameleon. Spiczastouchy natomiast dowiedział się o niewidzialnym mieście zamieszkiwanym przez lisie demony. Ale minotaur, który mu o tym mówił, nie wiedział, że nasi bohaterowie opuścili Turbopolis. Czy nasi bohaterowie zdołają jednak dotrzeć do sklepu, zanim minotaur się dowie? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „W drodze do Cafe Mew Mew”.

</TEKST>

"Znowu zapłacił galeonami!"

Postęp: 033/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Pon 9:32, 12 Paź 2009 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 34. W drodze do Cafe Mew Mew.

<TEKST>

Nowa walka między drużyną Raichu i królową Syff zaczęła się. Żeby uratować świat, członkowie drużyny Raichu muszą wyprawić królową Syff z tego świata i jednocześnie odeprzeć wszystkie ataki, jakie ta w nich wymierzy. Nie będzie im przy tym łatwo, ponieważ Schwarzenegger znowu zabawił się w inżyniera od genetyki i dał Spiczastouchemu moce Saiyan, przez co Puschel będzie musiał stoczyć trudniejsze walki niż kiedyś.
Ostatnim razem Kameleon znalazł u Shirogane nową kryjówkę dla bohaterów i ruszył im o tym powiedzieć. Niestety, gdy jechał taksówką na odludzie, skąd zamierzał się teleportować do domu, Felina zaczęła rodzić. Po tym wydarzeniu cała ukrywająca się u Kameleona grupa musiała uciekać, a Kameleon szybko uciekł z domu teleportując się. Nasi bohaterowie dzięki tunelowi dotarli na plażę, na której miała rozpocząć się ich podróż do Cafe Mew Mew, dokąd Kameleon ich skierował.

Przenieśmy się na chwilę do Raichu Town. W podziemiach miasta ukrywali się wszyscy mieszkańcy miasta.
-Nie wiem, co tu się dzisiaj dzieje. – rzekła Koto. – Siedzimy tu już tyle czasu, a na powierzchni nadal jest dla nas zbyt niebezpiecznie. Jak długo jeszcze to potrwa?
-Skąd mam wiedzieć? – rzekł Maciej. – Nie jestem jasnowidzem. Ale jestem pewien, że Rainman i spółka coś wymyślą. Wszak już nieraz ratowali miasto przed katastrofą. Dopóki oni żyją, jeszcze jest nadzieja.
-Przepraszam. – rzekła Gage. – Gdzie jest Inuyasha? Bo tu w schronie go nie ma.
-Wysłałem Kagome, żeby pilnowała, czy ten niekompetentny półdemon nie popełni przypadkiem znowu jakiegoś głupstwa. – rzekł Maciej. – Możliwe, że już go znalazła.
Kagome akurat przeszukała cały dom Inuyashy, próbując tam znaleźć jakieś informacje o jego zniknięciu. I właśnie jej wzrok padł nagle na leżącą na stole kartkę.
-Ciekawe, co on tu takiego napisał. – rzekła i otworzyła wiadomość.
-Kagome. – brzmiał tekst wiadomości. – Jeśli znalazłaś tą wiadomość, właśnie wyruszyłem odnaleźć wiecznie zamglone miasto lisich demonów. Chcę powiedzieć Rainmanowi, że powinien przepędzić z miasta te potwory, które nas zaatakowały. Widzimy się, jak wrócę. Podpisano: Inuyasha.
-Idiota. – rzekła. – Do miasta, w którym Rainman i reszta się ukrywają, nigdy nie trafi. To niemożliwe bez mapy zrobionej właśnie tam. Muszę go znaleźć zanim będzie za późno.
Zaraz zobaczyła Kirarę.
-Możesz znaleźć Inuyashę? – spytała i po chwili już leciała na grzbiecie Kirary, szukając Inuyashy. Miała nadzieję, że znajdzie go, zanim wrogowie zrobią to pierwsi.
Puschel rozglądał się po plaży i widział morze, które na nich czekało.
-Czemu Kameleon musiał zrobić wyjście z tego tunelu akurat tutaj? – spytał. – Nie mógł bliżej miasta?
-Miał się włamać do cudzego domu? – rzekł Shippo. – Wiesz, że nikt nie chciałby nikogo widzieć w swoim domu, kto by tam wszedł bez zapowiedzi.
-No, tak. – rzekł Puschel. – No to którędy do Tokio?
-Sprawdzę. – rzekł Shippo, patrząc na zegarek. – Jest 8:20, ale po słońcu sądząc, jest równo 18:00. Zaraz oznaczył pozycję słońca na piasku i narysował krzyżyk. Zaraz oznaczył północ i obliczył położenie grupy.
-Już wiem, gdzie jesteśmy. – rzekł. – Tędy to Tokio najkrócej.
I wskazał kierunek.
-Będziemy musieli zbudować tratwę. – rzekł Puschel. – Szkoda tylko, że nie mamy cieśli, który by rozwiązał ten problem.
-Czekaj. – rzekł Shippo. - Coś tam widzę.
Zaraz spojrzał przez lornetkę i zobaczył na fladze czaszkę w słomkowym kapeluszu.
-Piraci Słomkowego Kapelusza? – rzekł, po czym spojrzał na przód i zobaczył, że tam ktoś siedzi. – Tak, to oni. Tylko ich kapitan siedzi w takim miejscu.
Zaraz uśmiechnął się.
-Chyba nie potrzebujemy cieśli. – rzekł.
-Nie? – rzekł Puschel zdziwiony.
-Tam jest statek piratów. – rzekł Shippo, pisząc coś na kartce. – Ale ci to akurat szlachetni ludzie. Wyślę im wiadomość. Może nas podrzucą do Tokio, gdzie znajduje się sklep, o którym wspomniał Kameleon.
-Zaczekaj. – rzekła Felina. – Chcesz, żebyśmy popłynęli z piratami?
-Musimy. – rzekł Shippo. – Tylko tak dotrzemy najszybciej i za darmo do Tokio.
Zamknął list w butelce po sake i wystrzelił z moździerza w stronę okrętu. Butelka uderzyła o ścianę okrętu i rozbiła się.
-Alarm! – krzyknął długonosy na pokładzie owego statku. – Strzelają do nas!
-Ale po co by strzelali butelkami? – rzekł blondyn, podnosząc wiadomość. – Zdaje się, że na Shikoku oczekują nas osoby, które proszą nas o pomoc w przedostaniu się do Tokio.
-W porządku. – rzekł Luffy. – Pomożemy im. Wszak ciągle komuś pomagamy, co robimy zawsze.
I skręcili w stronę wyspy, gdzie byli już i tak oczekiwani.
Inuyasha był już w Kaszmirze i był mocno zmęczony ciągłym uciekaniem przed ludźmi, którzy go ścigali.
-Nie wiem, jak Sessoma może tak przekraczać granice. – rzekł. – Przecież to jest bardzo niebezpieczne.
Zaraz Kagome stanęła przed nim.
-A ty co tu robisz? – spytał.
-A ty dokąd idziesz? – spytała Kagome.
-Jak to dokąd? – rzekł Inuyasha. – Do wiecznie zamglonego miasta lisich demonów.
-Zapomnij. – rzekła Kagome. – Nigdy tam nie dotrzesz, ponieważ tam nie mieszkałeś. Tylko mieszkańcy tamtego miasta mogą tam bezbłędnie trafić. Ty potrzebujesz mapy, która została tam zrobiona. A tak się składa, że Shippo ma tą mapę.
-No, pięknie. – rzekł Inuyasha. – Wygląda na to, że to jak szukanie igły w stogu siana.
Kirara zaraz wskazała, że czuje jakiś zapach, który był jej znajomy.
-A jej co się stało? – spytał Inuyasha.
-Nie pamiętasz? – rzekła Kagome. – Ponieważ Puschel się nią zajmował, Kirara wie, gdzie on jest. Zdaje się, że on już gdzieś tu jest. Poza miastem lisich demonów.
-Niech nas tam zaniesie. – rzekł Inuyasha, wskakując na grzbiet Kirary. – Jeśli Puschel jest z Rainmanem, to znajdując jego, znajdziemy i Rainmana. O tak, umiem myśleć.
-Szkoda tylko, że myślenie to nie jest twoja mocna strona. – rzekła Kagome, wskakując za nim. – Nawet, jeśli Shippo wziął Tessaigę ze sobą, nie możesz już dotknąć tej broni z powodu błędu, który kiedyś popełniłeś.
I polecieli w stronę Japonii.
Przenieśmy się teraz tam, gdzie wrócili Spiczastouchy, Czarna Dama i towarzyszący im podczas ostatniego ataku na Raichu Town minotaur.
-Co? – rzekł Spiczastouchy. – Chyba się przesłyszałem. Możesz to powtórzyć?
-Nasi wrogowie są już tam, gdzie my nie jesteśmy w stanie wejść. – rzekł minotaur. – W wiecznie spowitym mgłą mieście zamieszkiwanym wyłącznie przez lisie demony. Do tego miasta można dotrzeć tylko dzięki mapie, która została tam zrobiona. Ale poza tym miastem istnieje niewiele map.
-Zdaje się, że ci Raichu musieli mieć jedną. – rzekł Spiczastouchy. – Ale skąd ją mieli?
-Może to ten Shippo miał tą mapę w szpargałach u siebie w domu. – rzekła Czarna Dama. – Jeśli w mieście, o którym minotaur mówił, mieszkają same lisie demony, a Shippo jest jednym, to znaczy, że mapa jest u niego.
-Niestety, lisiego demona jest trudno znaleźć. – rzekł minotaur. – Są one podzielone na duże grupy, z których każda posiada tylko jedną mapę zrobioną w ich niewidzialnym mieście. Nawet, jeśli ich znajdziemy, nie mamy dużych szans na to, że mapa będzie przy tym, którego złapiemy. Dlatego mapę do ich niewidzialnego miasta jest trudno znaleźć.
-To co zrobimy? – spytał Spiczastouchy. – Wracamy do królowej Syff i zgłaszamy jej, że znowu błysnęliśmy?
-Zawsze to zgłaszaliśmy, kiedyśmy wrócili po przegranej akcji. – rzekła Czarna Dama.
-Nie będziemy musieli. – rzekł minotaur. – Jedna z osób, które były na świetlicy, zanim żeśmy tam weszli, była w ciąży. To był obcy, ale mieszkańcy tego miasta nie życzą sobie, żeby ktokolwiek z Obcych rodził na terenie ich miasta. To tylko kwestia czasu, zanim nasi przeciwnicy będą mieli na karku całe miasto.
-I wtedy pozostanie im uciekać z miasta i wrócić tutaj. – rzekł Spiczastouchy, uśmiechając się. – No to gdzie mniej więcej jest to niewidzialne miasto lisich demonów? Jeśli będziemy wiedzieli, gdzie mniej więcej jest, będziemy wiedzieli, gdzie oni się pojawią.
-Na japońskich wyspach. – rzekł minotaur. – Ale gdzie dokładniej, nie wiemy.
-Wracamy do królowej, żeby dała nam większy oddział. – rzekł Spiczastouchy, mając plan. – Musimy obstawić wszystkie wyspy Japonii. Na którejś muszą się pokazać, opuszczając niewidzialne miasto lisich demonów. I kiedy to się stanie, mamy ich tam, gdzie chcieliśmy.
I cała trójka zaśmiała się szyderczo.
Dwa dni później nasi bohaterowie byli już na okręcie Piratów Słomkowego Kapelusza, którzy, jak Shippo przypuszczał, nie odmówili im pomocy w przeprawie przez ocean do Tokio.
-Nie możesz spać, co? – spytał Rainman, stając przy nim. – Podobne noce zdarzały ci się, kiedy płynęliśmy na pokładzie Titanica.
-Zastanawiam się, jak się czują w Raichu Town. – rzekł Shippo. – Tyle czasu nas tam nie ma.
-Jeśli siedzą w podziemiach, to nic im nie grozi. – rzekł Rainman. – Wszak tylko mieszkańcy miasta wiedzą o tych tunelach pod miastem. Jeśli Inuyasha tam uciekł, to nic mu nie grozi.
-Tu właśnie jest problem, bo dla niego tylko tchórze uciekają. – rzekł Shippo. – Dla niego ważna jest tylko siła. Wiedza to jego zdaniem kula u nogi.
-Inuyasha jest jaki jest. – rzekł Rainman. – I nawet, gdybym skopał mu brzuch milion razy, nie zmieniłby się.
-Nie wiedziałam, że Inuyasha już nieraz przed tobą stanął, Rainman. – rzekła Felina, która właśnie wyszła zaczerpnąć świeżego powietrza.
-Felina. – rzekł Rainman. – Co ty tu robisz? Wracaj do swojego pokoju i leż.
-Wszystko w porządku. – rzekła Felina. – Mogę już sama chodzić.
-Ale nadal cię boli, tak? – spytał Shippo. – Gdy chodzisz?
-Trochę. – rzekła Felina. – Ale im szybciej chodzę, tym mocniej. O bieganiu jeszcze nie mam, co myśleć.
-Kameleon już pewnie powiadomił Aleksa, żeby cię oczekiwał w Cafe Mew Mew, więc musimy tam jak najszybciej dotrzeć. – rzekł Rainman. – Jak dziecko?
-Ach tak. – rzekła Felina. – Jeszcze nie dałam małej imienia. Ale nie wygląda na to, żeby robiło jej się niedobrze, kiedy okrętem huśta, i huśta, i huśta…
Shippo poczuł, jak go bierze, kiedy Felina powtarzała „i huśta”.
-Przestań, Felina. – rzekł w końcu. – Od tego ciągłego huśtania statkiem odzywa się moja choroba morska.
I zaraz złapał butelkę z lekarstwem przeciw chorobie morskiej i napił się z niej.
-Skoro cię choroba morska bierze jak statek się kołysze, to czemu płyniesz z nami? – spytała Felina.
-Shippo ma bardzo smutną przeszłość. – rzekł Rainman. – Jego ojciec został zabity przez Braci Gromu. Mamy też nie miał, gdy widzieliśmy się po raz pierwszy. Dlatego go przygarnąłem i wychowałem. Jest mi za pomoc taki wdzięczny, że gdzie ja idę, tam i on, jeśli nie ma nic innego do roboty. Przez to jest z nami na pokładzie tego statku.
Po dwóch godzinach wysiedli w porcie.
-Dzięki za podwiezienie. – rzekł Shippo do piratów.
-Nie bylibyśmy szczęśliwi, gdybyśmy wam nie pomogli. – rzekł Luffy. – Szkoda tylko, że nie mieliście problemu z rządem.
-A propos rządu. – rzekł Shippo. – Jeśli znajdziecie kryjówkę Arnolda Schwarzeneggera przed nami, gdziekolwiek by on się teraz ukrywał, powiedzcie mu, że nikt go już nie ubóstwia poza jego własnymi ludźmi.
-Tak zrobimy. – rzekł długonosy pirat.
-No, dobra. – rzekła rudowłosa dziewczyna, która była na pokładzie. – Odpływajmy stąd, zanim marynarka nas zobaczy.
I statek ruszył w drogę.
-Mili piraci. – rzekła Felina. – Nawet nie miałam pojęcia, że nas podrzucą.
-Stąd już łatwo trafimy do Cafe Mew Mew. – rzekł Shippo, patrząc na mapę, która przedstawiała budynek i na nim strzałkę wskazującą, którędy tam można było trafić. – Jakieś 15 km w linii prostej.
Zaraz zobaczyli, że w porcie jest tłum ludzi.
-A to kto? – spytał Puschel.
Ludzie wyciągnęli aparaty fotograficzne i zaczęli im robić zdjęcia.
-Tylko tego brakowało. – rzekł Shippo, poznawszy, co to byli za ludzie. – Plaga, jaką są paparazzi.
-Co robimy? – spytała Felina. – Jeśli wróg nas szuka, nie mogą nas fotografować.
-Zaraz zrobię wyłom. – rzekł Rainman i aktywował dwie cyberdusze na raz. W postaci, którą przybrał przez to, potraktował paparazzich kamehamehą i w ten sposób zrobił w ich tłumie przejście.
-Szybko. – rzekł. – Zanim zastawią przejście.
I wszyscy ruszyli biegiem prosto przed siebie. Ale paparazzi biegli tuż za nimi, nie dając im ani chwili wytchnienia.
-Biegną za nami. – rzekł Rainman. – Musimy ich jakoś zgubić.
-Już nad tym pracuję. – rzekł Shippo, robiąc coś w laptopie. – Ale najpierw muszę pokasować im zdjęcia, żeby nie mieli tematu do swoich artykułów.
Zaraz wcisnął przycisk i z jego laptopa poszła fala wirusowa, która wykasowała wszystkie zdjęcia w aparatach trzymanych przez paparazzich.
-Zrobione. – rzekł, chowając laptopa. – Teraz nikomu nie będą mogli o nas powiedzieć.
-Może. – rzekła Felina. – Ale nadal nas ścigają. A ja nie mogę teraz biec, bo jak to robię, to mnie boli między nogami.
-Teraz zajmę się tymi paparazzi. – rzekł Shippo. – Akurat mam nowe zaklęcie, które pomoże nam się ich pozbyć. Replikacja wampira!
I zaraz za nimi stanął tłum lisich demonów wyglądających dokładnie tak, jak Shippo. Nasi bohaterowie zaraz skręcili w boczną uliczkę i w ten sposób pozbyli się paparazzich, którzy zaczęli robić zdjęcia lisim demonom, które ich zatrzymały.
Nasi bohaterowie posiedzieli chwilę za rogiem, po czym ruszyli biegiem dalej, przy czym Rainman niósł Felinę na swoich plecach, gdyż ta nie mogła przez pewien czas biegać.
Kelnerka o czerwonych włosach właśnie wychodziła ze sklepu, gdzie pracowała.
-To był miły dzień, muszę przyznać. – rzekła, kiedy zobaczyła cały tłum naszych bohaterów, który omal jej nie podeptali. Gdy oni już byli w środku, ona weszła za nimi.
-Co tu tak wpadacie? – spytała. – Nie wiecie, że zamknięte?
-Uspokój się. – rzekł Puschel. – Przed chwilą uciekliśmy grupie paparazzich.
-Za tych przepraszam. – rzekł blondyn, schodząc z góry. – Kameleon mówił mi, że przybędziecie, więc oczekiwaliśmy was.
-Akurat wiemy, co z jedzeniem dla nas. – rzekł Rainman. – Będziemy obok, żeby wam pomagać w każdej chwili.
-A co wiewiórki z wami robią? – spytała kelnerka. – Chyba nie zamierzacie ich tu trzymać?
-Ichigo. – rzekł blondyn. – Czy mogłabyś się na nich nie wydzierać?
-Shirogane. – rzekła Ichigo. – Czy ty nie zauważyłeś tu tych trzech gryzoni?
-Mnie nazywasz gryzoniem? – rzekł Puschel zirytowany. – Zaraz pokażę ci, co potrafi gryzoń.
W tym momencie został uśpiony przez Chibi Usę.
-Albo i nie. – rzekł, padając nieprzytomny na ziemię.
-Dzięki, że go uspokoiłaś. – rzekł Shippo.
-Hej, ty z lisią kitą. – rzekła Ichigo do niego. – Lepiej schowaj ten ogon, zanim paparazzi znowu was dopadną.
-Na mnie się nie rzucą, jeśli przybiorę moją formę człowieka. – rzekł Shippo i zaraz się przemienił. – W tej formie nie wzbudzę sensacji.
Po przemianie wyglądał jak zwykle, ale miał ludzkie uszy i był bez ogona. Jedynie oczy i zęby pozostały bez zmiany.
-Widzę, że myślisz o wszystkim. – rzekła Ichigo.
-Rainman – rzekł Inuyasha, wchodząc. – W końcu cię znalazłem.
-Inuyasha. – rzekł Rainman. – Czego ty tu szukasz?
-Szukam ciebie. – rzekł Inuyasha. – Uciekłeś z pola walki i teraz mi za to zapłacisz, że zostawiłeś całe miasto na łasce wroga.
-Inuyasha. – rzekła Kagome. – Siad.
Inuyasha zaraz uderzył o ziemię z łoskotem.
-Czy to się często zdarza? – spytał Shirogane.
-Tylko jeśli Kagome to powie do niego. – rzekł Shippo. – Ale ten łańcuch na szyi Inuyashy to jest dla niego jego największe nieszczęście. Ale mogło go czekać coś gorszego.
-Czemu? – spytał Shirogane.
-Jego wrogowie mogli mieć broń mogącą porazić i jego prądem. – rzekł Shippo.
-Rozumiem. – rzekł Shirogane i zaraz obydwaj zaśmiali się.

►Ciąg dalszy nastąpi
Prawdziwe kłopoty z Inuyashą dopiero się zaczęły. Niekompetentny półdemon miał dość tego, że Puschel swoim śmiechem nie daje mu spokoju. Wykorzystał jego nadwyrężone gardło, żeby go przestraszyć. Poważniejszy problem pojawił się, kiedy Puschel zaczął płakać z obawy, że już nigdy nie będzie mógł się śmiać. Czy Inuyasha wyzna mu, że to był żart? I co do tego ma szpital w zakończeniu? O tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Zepsute od śmiechu”. A co się od śmiechu zepsuło też się wtedy dowiecie.

</TEKST>

"Co tu tak wpadacie? Nie wiecie, że zamknięte?"

Postęp: 034/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Wto 10:41, 06 Lip 2010 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 35. Zepsute od śmiechu.

<TEKST>
Czy kiedykolwiek ktoś zrobił wam tak straszny kawał, że aż dostaliscie ataku depresji? Wielu chuliganów tak się wygłupia. Miłe złego początki, lecz koniec żałosny. I można się o tym niekiedy bardzo boleśnie przekonać na własnej skórze. Do czego zmierzam? Cóż. Ta opowieść będzie o tym, jak Inuyasha zrobił Puschelowi bardzo niemiły kawał, przez który ostatecznie sam skończył w szpitalu.
Wszystko zaczęło się przy wejściu do wyższej szkoły, gdzie Puschel odprowadził Ichigo, która studiowała.
-Miło, że towarzyszysz mi w drodze tutaj. – rzekła Ichigo. – Zastanawiam się, czy Aoyama i ja będziemy kiedyś mieć własny dom.
-Cóż. – rzekł Puschel. – Możliwe, że Rainman zadba o to. A teraz muszę wracać do Cafe Mew Mew. Stracona Dusza zaraz otwiera. Znasz przysłowie. Nowy dzień, jeden nowy euro.
-Chyba jeden nowy jen. – rzekła Ichigo. – To Japonia.
-No tak. – rzekł Puschel, wybuchając śmiechem. – To na razie. Cześć.
I skierował się do Cafe Mew Mew.
-Zaczekaj. – rzekła Ichigo. – Co w tym było śmiesznego?
-To jest śmieszne, bo to fakt. – rzekł Puschel i ruszył w drogę.
-Chociaż teraz w Cafe Mew Mew nie wieje nudą. – rzekła Ichigo i skierowała się do budynku.
Chwilę później Cafe Mew Mew był trochę zastój.
-Nie rozumiem. – rzekł Shirogane. – Czemu otwieracie teraz, gdy macie pracować, skoro goście jeszcze nie mają jedzenia?
-Mamy swojego szefa kuchni. – rzekł Rainman. – Nie możemy podawać klientom, dopóki on nie przyjdzie.
-No i już jestem. – rzekł Puschel. – Miło, że poczekaliście.
-Dobra, Puschel. – rzekł Rainman. – Twój robot jest już w kuchni. Siadaj za sterami i zacznij gotować.
-Nie ma sprawy. – rzekł Puschel, kierując się do kuchnii. – Jeden dzień i jeden nowy jen.
I wszedł, śmiejąc się.
-O, rany. – rzekł Inuyasha. – Jeśli nie przestanie się śmiać, to wszyscy zwariujemy.
-Daj spokój, Inuyasha. – rzekł Shippo. – Myśmy jakoś przy nim nie zwariowali.
Przez cały dzień w Cafe Mew Mew było słychać śmiech Puschela, co jednak nie przeszkadzało gościom. Pracownikom też nie. Tylko Inuyasha był tym zdenerwowany. Zwłaszcza, że wieczorem, kiedy wracał do Kagome, Puschel towarzyszył mu i się śmiał, aż rozstali się dopiero przy drzwiach.
-No to do widzenia, Inuyasha. – rzekł Puschel, odchodząc. – Widzimy się już jutro.
I śmiał się dalej, co było dla Inuyashy irytujące.
Następnego dnia na świetlicy było dwóch uczniów.
-Co zamierzasz robić, kiedy już skończysz szkołę? – spytał jeden z nich.
-Zostanę cieślą i zbuduję wspanialszy statek, niż dotąd zbudowano. – odpowiedział drugi.
-Proszę. – rzekł Inuyasha z głową na stole. – Skończ z tym już.
-Nowy dzień, jeden nowy jen. – rzekł Puschel, śmiejąc się podczas przechodzenia obok Inuyashy.
-Proszę. – rzekł zaraz do owych uczniów, kładąc talerz z jedzeniem obok uczniów. – Oto wasz popcorn.
-Dzięki. – rzekł jeden z uczniów. – Panie nigdy-nie-mów-do-mnie-gryzoń.
-Jeden dzień, jeden nowy jen. – rzekł Puschel i zaśmiał się, a jego śmiechem zarazili się obaj uczniowie.
-Proszę! – rzekł Inuyasha. – Jak długo jeszcze można się tak głośno śmiać, zanim się sobie nadwyręży gardło?!
W tym momencie zauważył, że Puschel cierpi, śmiejąc się. Jakby gardło go bolało. Wiewiór jednak i tak skierował się do kuchni, śmiejąc się mimo bólu.
-To moja szansa. – rzekł Inuyasha i skierował się do kuchni.
-Uważajcie. – pomyślał Knuspel. – Coś mi się zdaje, że ten półdemon znowu ma jakiegoś pomysła. I to nie jest nic mądrego.
-Daj spokój. – rzekł Akasaka. – Co złego może się stać od jednego głupiego pomysłu?
Puschel był już w kuchni.
-Nic tak nie poprawia humoru, jak ciągle bawiący dowcip. – rzekł.
-Puschel. – rzekł Inuyasha. – Nie wyglądasz za dobrze.
-Dziwne. – rzekł Puschel. – Nie pamiętam, żebym łysiał.
Inuyasha dotknął mu czoła.
-O rany. – rzekł. – Palisz się.
I zmierzył mu temperaturę termometrem piecowym.
-Czy coś cię boli? – spytał, wyjmując mu termometr z pyszcza, żeby zaraz ów termometr zanurzyć w gorącym oleju.
-Tylko trochę. – odpowiedział Puschel. – Gardło.
Inuyasha spojrzał na termometr.
-O, mój boże!!! – krzyknął z przerażeniem. – Aż 275 stopni.
-Czy to coś złego? – spytał Puschel.
-Nie. – rzekł Inuyasha. – To nic poważnego. Chyba, że dużo się śmiałeś.
-Ostatnio śmiałem się non-stop. – rzekł Puschel, na co Inuyasha przestraszył się. Oczywiście, półdemon udawał, że się boi.
-Puschel. – rzekł Inuyasha. – Musisz być ostrożny. W przeciwnym wypadku zrujnujesz sobie mechanizm śmiechu.
-Co to takiego? – spytał Puschel.
-Pytasz? – rzekł Inuyasha. – To jest część twojego organizmu, która umożliwia ci śmiech. Jeśli zbyt długo będziesz go używać, nie dając mu przerwy na odpoczynek, będziesz musiał spędzić resztę życia bez śmiechu.
-Czy u ciebie też tak jest? – spytał Puschel.
-Tak. – rzekł Inuyasha i zaraz same się uderzył w twarz. – Słuchaj! Mówię poważnie! Jeśli zepsujesz swój mechanizm śmiechu, to już nigdy w życiu nie będziesz się śmiać.
Puschel od razu sobie to wyobraził
#wyobraźnia#
-Cześć wszystkim. – rzekł Shippo. – Chcecie usłyszeć zabawny żart o policjantach?
-Chętnie posłucham. – rzekł Feliks.
-O, tak. – rzekł Puschel znajdujący się w jakiejś maszynie. – Lubię dowcipy.
-Wybija ósma. – rzekł Shippo. – Radio informuje „Podajemy komunikat. Minęła właśnie ósma. A teraz komunikat dla policjantów. Długa wskazówka na samej górze, a krótsza na bałwanku.”
-Ten bałwanek to pewnie osiem. – rzekł Feliks, rycząc ze śmiechu.
-Ha ha! Ha ha! – dobiegło do nich od strony Puschela, na co Feliks i Shippo się oddalili. – Ha ha! Ha ha! Ha ha!
#/wyobraźnia#
Puschel od razu po powrocie do rzeczywistości rzucił się na Inuyashę.
-Pomóż mi, Inuyasha. – rzekł. – Nie chcę tak skończyć.
-No to musisz przestrzegać absolutnego zakazu śmiechu. – rzekł Inuyasha. – Nawet chichot jest niebezpieczny.
-Jak długo? – spytał Puschel.
-Do północy. – rzekł Inuyasha. – Ale dla pewności równo 24 godziny.
-Dzięki, Inuyasha. – rzekł Puschel. – Masz u mnie dług wdzięczności. Kiedyś ci go spłacę.
-Udało się. – pomyślał Inuyasha, uśmiechając się do siebie. – W końcu odpocznę od jego śmiechów.
#Jakiś czas później#
Skończywszy dyżur, Puschel wyszedł na ulicę.
-Równo 24 godziny bez śmiechu, aby uratować mój mechanizm śmiechu. – rzekł Puschel. – Jakoś wytrzymam całą dobę.
-Cześć, Puschel! – zawołał Pucki, który właśnie wracał i nie zwrócił uwagi, że zaraz nadepnie na skórkę od banana.
-Pucki! – krzyknął Puschel, zauważywszy to. – Uważaj! Skórka!
-Co powiedzieć? – spytał Pucki i zaraz upadł, stanąwszy na skórce. Puschel ledwie powstrzymał się od śmiechu.
-Moja maczuga! – rzekł Pucki, próbując odzyskać maczugę, ale znowu stanął na skórce.
-Już nigdy nie będę się śmiać, jak tak dalej pójdzie. – pomyślał Puschel i pobiegł go zatrzymać.
-No, dobra. – rzekł Pucki. – Jedna tylna łapka, potem...
-Stój, Pucki. – rzekł Puschel. – Nie stawaj na tej skórce. Ja nie mogę się teraz śmiać. Muszę...
-Nie móc się śmiać? – rzekł Pucki, nie dając mu dokończyć. – To ja wiedzieć, co robić.
I zaczął się wygłupiać tak, że puschel o mało nie wybuchł śmiechem co miałoby miejsce gdyby nie jego ucieczka.
-Dziwne. – rzekł Pucki. – Puschel zwykle ryczeć ze śmiechu.
I ruszył dalej, znowu stając na skórce.
Puschel po chwili był już na mieście.
-Tutaj chyba mnie nie dopadnie. – rzekł i szedł dalej, kiedy nagle nadepnął na pierdzącą poduszkę. Ledwie powstrzymał się od śmiechu.
-Byle jak najdalej od pierdzących poduszek. – rzekł, cofając się, przez co zaraz nadepnął na drugiej.
-O nie! – rzekł. – One są wszędzie. Wszędzie!!
Niedaleko niego był wypadek. Zderzyła się cysterna z furgonetką, z której wysypały się owe poduszki. Właśnie nadjeżdżał cukiernik. Wpadł on w poślizg na poduszkach i uderzył w te dwa samochody. Kierowa dostał od kierownicy tortem w twarz. Puschel ledwo powstrzymał się od śmiechu, kiedy kierowca, opuściwszy samochód, oberwał tortem znajdującym się na dachu pojazdu. Szybko uciekł do parku.
-Tu już koniec ze śmiechem. – rzekł. – Ale dla pewności muszę coś zrobić.
I szybko zbudował jaskinię, w której się zaszył. Przeleżał tam cały dzień i całą noc. Nazajutrz, kiedy znowu miał do pracy, wstał i wyszedł z kryjówki.
-Udało się. – rzekł. – Wytrzymałem cała dobę, nie śmiejąc się ani razu.
Zaraz próbował się zaśmiać, ale nie mógł.
-Dziwne. – rzekł i spróbował jeszcze raz. Znowu nic.
-Nie może być. – rzekł i spróbował po raz trzeci. Lecz po jego śmiechu nie było ani śladu.
-Ratunku!!! – krzyczał, biegnąc w stronę wyższej szkoły. – Na pomoc!!! Niech mi ktoś pomoże!!! Mój śmiech zniknął!!!
Ichigo była w szkole i pisała właśnie notatki. Była cisza, jak makiem zasiał, kiedy nagle... Puschel wpadł do pomieszczenia przez okno.
-Ratunku!!! – krzyknął wykładowca, zobaczywszy wiewióra. – Niech ktoś wezwie sanepid!!! Tu jest gry...!!!
Nie dokończył, ponieważ Ichigo zdołała go w porę zakneblować, gdyż Puschel właśnie natężał słuch, żeby wyraźniej to usłyszeć.
-To mój znajomy. – rzekła do wykładowcy. – I proszę to tak nie nazywać, bo on traktuje to jako obelgę. Mówiąc jaśniej, to słowo jest pod jego adresem zakazane.
-Jakie słowo? – spytał Puschel, nadal czekając, aż to zaczęte słowo zostanie wypowiedziane do końca.
-Gryzipiórek. – rzekła Ichigo. – Tam siedzi.
I wskazała na jedną ławkę, jednocześnie dając wykładowcy znak, że wie, co robi.
-A, tak. – rzekł wykładowca, rozumiejąc to. – Tamten student gryzł długopis.
-Puschel. – rzekła Ichigo. – Dobrze wiesz, że tutaj nie wolno ci nawet zakradać się. Więc z jakiego powodu tu przychodzisz?
-Wczoraj Inuyasha powiedział mi, że jeśli będę się dalej śmiać, to zrujnuję sobie mechanizm śmiechu. – rzekł Puschel. – Przez 24 godziny powstrzymywałem się od śmiechu, a teraz... teraz... NIE MOGĘ NAWET CHICHOTAĆ!!!
-Jeśli będzie tu płakał, to nas wszystkich potopi. – pomyślała Ichigo. – Muszę go stąd jakoś spławić.
-Słuchaj. – rzekła. – Zaprowadzę cię do pracowni komputerowej. Może w Internecie znajdziesz coś na temat śmiechu i może odzyskasz swój?
-Komputer. – rzekł Puschel. – Dzięki, Ichigo. Zajrzę na Straconą Duszę. Może Shippo ma jakieś informacje.
I wyszedł.
-Przynajmniej teraz jego łzy nie są w stanie nas zatopić. – rzekła Ichigo, wracając do ławki.
#godzinę później#
-No, dobra. – rzekł Shippo. – Zastanówmy się. Czym jest śmiech?
-Wszystkim, co nadawało kolorów mojemu życiu. – rzekł Puschel. – I czego brakiem zostałem niesłusznie ukarany.
-O ile dobrze wiem, w twoich płucach musi być powietrze. – rzekł Shippo. – W czasie wydechu możesz się śmiać. Wydychane powietrze przechodzi przez struny głosowe i powoduje ich drganie. Tak powstaje głos. Struny głosowe znajdują się w krtani.
-Musi boleć. – stwierdził Puschel.
-Ty też masz je naturalnie. – rzekł Shippo, pisząc coś na kartce. – W praktyce to nie jest aż tak bolesne, jak nauka opisuje.
Zaraz dał mu kartę.
-Tutaj pod tym hasłem powinieneś znaleźć trochę materiałów na ten temat. – rzekł. – Mam nadzieję, że pomoże.
Na kartce było napisane „google.com hasło: śmiech”.
-Oby to pomogło. – rzekł Puschel. – Z każdą minutą bez mojego śmiechu czuję się coraz gorzej.
I wyszedł.
-Zdaje się, że Inuyasha maczał w tym palce. – rzekł Shippo, odkładając „proroka codziennego”, gdzie był artykuł „Puschel półkot wpadł w depresję”. – I jeśli to prawda, to tylko on wie, co trzeba.
I skierował się na górę.
#Chwilę później#
-Daj spokój. – rzekł Inuyasha. – Od jego śmiechów tylko byśmy powariowali.
-A dzisiaj wpadł już w depresję. – rzekł Shippo. – Powinieneś go z tego wyciągnąć. I to zanim pracownicy tego lokalu nie będą mogli przez to pracować.
-Daj z tym spokój! – rzekł Inuyasha, mając zamiar go uderzyć.
-I 13 butów cię nie zmieni. – rzekł Shippo, na co Inuyasha złapał się za brzuch. – Idę stąd.
I zszedł na dół.
#po południu#
-A więc nie chciał mu powiedzieć, że zrobił mu kawał? – rzekł Shirogane.
-Nie miał takiego zamiaru. – rzekł Shippo. – Wygląda na to, że nie wie, że może być coś, czego nawet ja nie lubię bardziej, niż śmiechy Puschela.
-O wilku mowa. – rzekła Purin, widząc, że Puschel właśnie wchodzi. – Wrócił.
-Sprawdziłem wszystkie strony i nadal nie wiem, co dalej. – rzekł przygnębiony. – Wygląda na to, że już nigdy nie będę się śmiać.
I bez uśmiechu na twarzy skierował się do kuchni.
-Puschel! – krzyknęła Ichigo. – Stracona dusza już zamknięta!!
-Co? – rzekł Puschel, patrząc na zegar, który wskazywał, że dochodzi siódma. – Fakt.
I skierował się po schodach na górę.
#tego wieczoru#
Inuyasha spał na górze, kiedy nagle usłyszał, że Puschel zaczął płakać. I to tak głośno, że nie można było zmrużyć oka.
-Chyba jednak jest coś, czego nie cierpię bardziej, niż jego śmiech. – rzekł. – Nic nie szkodzi. Za chwilę się wypłacze.
-Nie byłbym tego taki pewien, Inuyasha. – rzekł Shippo.
Nazajutrz Puschel nadal płakał. I Stracona Dusza nic nie zarobiła, kiedy Ichigo była w szkole, a Cafe Mew Mew nie mogła później pracować, ponieważ Puschel nadal okupował kuchnię, straszliwie płacząc.
-Wygląda na to, że brat Puschel został załamania nerwowego. – rzekła Purin.
-To nie to. – rzekł Shippo, czytając artykuł „Proroka codziennego” pod tytułem „Puschel półkot nadal w depresji”. – Kawał Inuyashy wbił go w poważną depresję i Rainman nic nie zarobił. Jeśli tak dalej pójdzie, to kraje kapitalistyczne znowu odzyskają władzę absolutną. Nie możemy do tego dopuścić.
Zaraz usłyszał, że coś za nim pęka. Gdy odwrócił się, zobaczył, że to szyba pęka pod naporem łez Puschela, który nadal był w kuchni.
-Szybko!! – krzyknął. – Weźcie głęboki oddech!! Zaraz będzie powódź!!
I zaraz tak się stało. Szyba w oknie kuchnii pękła i całe pomieszczenie zostało zalane. Gdy poziom łez opadł, wszyscy na nowo zaczęli oddychać.
-Dość tego. – rzekł Shippo, wstając.
-Podzielam twoje zdanie. – rzekła Ichigo, przy czym zauważyła, że Shippo idzie na górę. – Dokąd ty idziesz?
-To przez Inuyashę ten małpi teatr. – rzekł Shippo. – I on to zakończy, choćbym musiał go do tego zmusić.
Chwilę później załomotał w drzwi.
-Czego? – spytał Inuyasha, wychodząc.
-Wpędziłeś Puschela w taką depresję, że do tej pory płacze. – rzekł Shippo. – Albo teraz pójdziesz do niego i go przeprosisz, albo ja cię zmuszę, żebyś to zrobił.
-Nie musisz mnie zmuszać. – rzekł Inuyasha, kierując się na dół. – I tak sam mam już dosyć jego płaczu.
Zaraz stanął przy drzwiach do kuchni i zapukał. Drzwi otworzyły się i został oblany wielką falą. Gdy ta opadła, Puschel już przed nim stał.
-Cześć, Inuyasha. – rzekł Puschel.
-W tej chwili skończ ten małpi teatr. – rzekł Inuyasha.
-Ale... – rzekł Puschel. – Ale... ZEPSUŁEM SWÓJ MECHANIZM ŚMIECHU!!!
I płakał dalej.
-PRZESTAŃ!!! – wrzasnął Inuyasha, kneblując go. – Nie ma żadnego mechanizmu śmiechu!! Wymyśliłem to, żeby mieć spokój od twojego śmiechu bez końca!!
-Czy to znaczy, że cały, że cały czas mogłem się śmiać? – spytał Puschel. – I upiorny żart wpędził mnie w bardzo głęboką depresję?
-Boli, kiedy tak to opisujesz, ale tak. – rzekł Inuyasha, na co Puschel... znowu zaczął się śmiać.
-I dałeś się na to nabrać! – rzekł Inuyasha, śmiejąc się razem z nim. – Dałeś się nawet nabrać na ten numer z termometrem w gorącym oleju!
Puschel zaraz przerwał śmiech.
-Tak śmieszne to to nie jest. – stwierdził.
-Uważam, że tak! – rzekł Inuyasha, śmiejąc się dalej.
-Powiadomię Ichigo, że kuchnia już wolna. – rzekł Puschel.
Inuyasha skierował się na górę po schodach.
-Zepsuty mechanizm śmiechu! – rzekł, śmiejąc się dalej. – Co za głupek!
Jeszcze nie wyszedł całkiem na górę, a już złapał go taki ból gardła, że aż zemdlał i zsunął się po schodach na dół.
-Brat Inuyasha śmiesznie spadł ze schodów. – rzekła Purin.
-W tym nie ma nic śmiesznego. – rzekł Shippo, kierując się w stronę telefonu. – Lepiej wezwę lekarza.
#Parę godzin później. Szpital#
-Dochodzi do siebie. – rzekł Rainman.
-Aua. – rzekł Inuyasha, wstając. – Gdzie ja jestem?
-W szpitalu. – odpowiedziała Kagome. – Twój mechanizm śmiechu się zepsuł.
-Lekarz powiedział, że ze wszystkich, które widział, ten był najmniejszy, najbardziej wysuszony i najsłabiej rozwinięty. – rzekł Rainman.
-I to wyciąć. – rzekł Pucki.
-Co? – rzekł Inuyasha przerażony, macając sobie krtań. – Wycięli mi?
-Tak. – rzekł Pucki, pokazując słoik. – Zobaczyć.
I zaczął potrząsać słoikiem.
-Śmiesznie wyglądać, jak się tym potrząsać. – rzekł.
-Oddawaj! – krzyknął Inuyasha, zabierając mu słoik. – Rany. Czy to oznacza, że już nigdy nie będę się śmiać?
-Skąd? – rzekł lekarz. – Pana śmiech powinien być silniejszy niż poprzednio.
-Ale usunęliście mi mechanizm śmiechu. – rzekł Inuyasha.
-Szczęśliwym trafem znaleźliśmy dawcę materiału genetycznego, z którego wyhodowaliśmy dla pana nowy. – rzekł lekarz, na co Inuyasha zaczął patrzyć na tych, którzy go odwiedzili.
-To nie być ja. – rzekł Pucki.
-Masz pojęcie, jak to boli? – spytał Rainman.
-Jesteś coraz bliżej. – rzekła Kagome.
-Puschel wie, kto to był. – rzekł Shippo.
Puschel nic nie powiedział, tylko wskazał za swoją lewą przednią łapkę, którą miał owiniętą bandażem.
-Puschel? – rzekł Inuyasha i zaśmiał się... głosem wiewióra.
-Zabawne. – rzekł Puschel. – Śmiejesz się moim głosem.
I obaj śmiali się przez chwilę. Ale Inuyashy szybko zrobiło się żal tego śmiechu, gdyż co się zaśmiał, to słyszał głos Puschela, a nie swój. Czując, że zwariował, wyskoczył z łóżka tak szybko, że wybił sobą dziurę w ścianie.
-No i poszedł dzielić swój śmiech z całym światem. – rzekł Puschel i zaśmiał się.
Oczywiście z czasem głos śmiechu Inuyashy wrócił do poprzedniego. Ale to już inna historia.

►Ciąg dalszy nastąpi
Królowa Syff dowiedziała się, że nasi bohaterowie opuścili miasto lisich demonów i wprowadzili się do Tokio. Od razu wysłała grupę ofensywną, żeby ich zniszczyć. Rainman akurat był w porcie i odbierał helikopter. Problem w tym, że przeciwko Czarnej Królowej to nie było dość. Na szczęście Puschel, który nie mógł wykonać wspólnego ataku z Chibi Usą, opracował inny z pomocą Ichigo. Ale o tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Tokio celem ataku”.

<TEKST>

„I tak mam już dosyć tego płaczu.”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mateusz SSJ8 dnia Pią 22:04, 03 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Pią 20:42, 20 Sie 2010 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 36. Atak na Tokio.

<TEKST>

Wszystko zaczęło się od tego, że Podziemnym Królestwie była pełna gotowość bojowa.
-Już tyle czasu czekamy, a tu ani śladu tych typów. – rzekła Czarna Dama. – Kiedy wyjdą z ukrycia?
-Nie mam pojęcia. – rzekł Spiczastouchy. – Ale mam nadzieję, że niebawem już wyjdą.
-Akurat już wyszli. – rzekła Syff. – Mój minotaur doniósł mi, że właśnie są w Tokio. Chyba uciekli z miasta lisich demonów. Waszym zadaniem będzie ich znaleźć i zniszczyć, zanimdowiedzą się, jak pokrzyzować nam szyki. Ruszajcie.
-Tak jest! – rzekli oboje i teleportowali się.
-Oby tylko tym razem nie błysnęli. – rzekła Syff. – Do tej pory często tak było.
I opuściła pokój, gdzie jeszcze przed chwilą dała im zadanie.

W Cafe Mew Mew było wielkie poruszenie, ponieważ Ichigo dowiedziała się, że Rainman zna się na kontroli ducha.
-Co? – zdziwiła sie Ichigo. – Czy to znaczy, że dzięki temu będę mogła kontrolować duchy?
-Nie. – rzekł Rainman. – Długo myślałem o tym, ze musisz nauczyć się, żeby ciało miało swój wygląd i siłę zgodnie z twoja wolą. Poprzez kontrolę ducha możesz regulować wpływ twoich kocich mocy na twój wygląd.
-Kiedy zaczynamy? – spytała Ichigo.
-Gdy uznasz, że jesteś gotowa. – rzekł Rainman. – Kontrola ducha jest bardzo trudną do opanowania umiejętnością, więc powinnaś uważać. Jeden nieostrożny ruch i już nigdy nie będziesz normalna. Tym bardziej, jeśli zapomnisz, jak się odmienić.
-Czemu miałabym zapomnieć, jak się odmienić? – spytała Ichigo.
-Mniejsza z tym. – rzekł Rainman. – Mała demonstracja.
I skupił się, po czym zmienił się w człowieka kota.
-W nowo przybranej postaci możesz wykorzystać wszystkie zdolności bojowe istoty, której wygląd przybrałaś. – rzekł Rainman. – Miau. W tym wypadku możesz drapać przeciwników, nawet, jeśli nie przemieniłaś się w Mew Ichigo.
-Skąd wiesz o moich przemianach? – spytała Ichigo.
-Zajrzałem raz do gazety, którą Shippo czyta. – rzekł Rainman. – Ale teraz najważniejsze. Po przemianie za pomocą duszy męczysz się zarówno duchowo, jak i fizycznie. Gdy twojej duszy wyczerpią sie siły, mimowolnie powrócisz do normalnej postaci. Jeśli spróbujesz temu zapobiec, to możesz na zawsze pozostać w postaci, którą wtedy przybrałaś, albo, co gorsza, na zawsze stracić kontrolę nad swoją energią duchową, co w konsekwencji będzie przemieniać cię całkowicie nawet, kiedy sobie tego nie życzysz.
-Straszne. – rzekła Ichigo.
-Dlatego musimy uważać, żeby nie przedobrzyć. – rzekł Rainman. – Na początek przywołasz na swoją rękę zegarek informujący cię, kiedy twoja energia duchowa niebezpiecznie zbliżyła się do zera. Taki, jak na przykład ten.
I wskazał na znamię, które właśnie zmieniło kolor na czerwony.
-Lepiej już wrócę do normalnej postaci. – rzekł i wrócił do normalnej postaci.
-Jakie są szanse, że mój problem zostanie na zawsze rozwiązany? – spytała Ichigo.
-Jeśli będziesz ukrywać swoje emocje, to i to ci nie pomoże. – rzekł Rainman. – Z tego, co wiem, twoje kocie moce zawsze wpływają na twój wygląd, gdy jesteś zawstydzona, przestraszona lub podekscytowana. Pozwól swoim emocjom swobodnie płynąć w każdej sytuacji, kiedy jest to doswolone. Na początek zegarek. Nie ruszamy dalej, aż go przywołasz na swoją rękę.
-Spróbuję. – rzekła Ichigo i skupiła się. Ale na jej ręce, zamiast zegarka pojawił się... pierścień ze szkiełkiem w środku.
-Rany. – rzekł Rainman. – Twoja kontrola ducha jest do niczego. Będziesz potrzebowała treningu, żeby ją zwiększyć. Shippo. Dopóki nie wrócę, ty tu zarządzasz.
-Nie zawiodę cię, Rainman. – rzekł Shippo.
-Hej. – rzekł Inuyasha. – Zwykle to ja zarządzam, kiedy ciebie nie ma. Co się stało?
-Po twojej ostatniej zmianie, kiedy Puschel dostał załamania nerwowego i bał się popcornu, już ci nie ufam. – rzekł Rainman.
-Rainman każdemu daje szansę, licząc na niego, ale jeśli zbyt często go zawiedziesz, w końcu przestanie ci ufać. – rzekł Shippo.
-Nie przypominaj mi. – rzekł Inuyasha. – Do tej pory czuję się, jakbym przeżył 1000 lat z jego butem w tyłku.
I wyszedł.
-Chodźmy już. – rzekł Rainman i razem z Ichigo opuścił budynek.
#chwilę później...#
Rainman był z Ichigo w tej części jednego parku, gdzie od bardzo dawna nikt nie chodził.
-Czemu zaprowadziłeś mnie na takie odludzie? – spytała Ichigo. – Zaskarżę cię, jeśli coś złego mi się tutaj stanie.
-A jak to zrobisz, jeśli całkiem zamienisz sie w kota i już sie nie odmienisz? – rzekł Rainman. – A poza tym specjalnie wybrałem to miejsce na twój trening. W ciągu roku nie ma tu żadnych ludzi, więc nikt ci nie będzie przeszkadzał. A teraz zaczynaj trening. Musisz wyrobić dość siły ducha, żeby zapieczęstować swoje kocie moce na czas, kiedy ich nie potrzebujesz. Zajrzę tu po południu, żeby sprawdzić, jak ci idzie. Jeśli uczynisz wystarczające postępy, przejdziemy dalej.
-Na pewno tu przyjdziesz? – spytała Ichigo? – A może niech Aoyama przyjdzie?
-Zapomnij. – rzekł Rainman. – Zobaczysz się z nim dopiero, jak skończysz przygotowania.
Ichigo usiadła na ziemi.
-Mam tak siedzieć? – spytała.
-Dokładnie. – rzekł Rainman. – Gdy na twojej ręce pojawi sie wskaźnik energi duchowej, możemy przejść dalej. Siedź tu i medytuj. To zwiększy twoją siłę ducha. Gdy wrócę wieczorem, sprawdzę, czy jestes w stanie przywołać na swoją rękę wskażnik siły ducha.
I dał jej notatki z instrukcjami, po czym odszedł.
-No to medytuję. – rzekła Ichigo i zaczęła medytować.
#chwilę później#
-Jesteś pewien, że to dobry pomysł, żeby zostawić ją samą? – spytał Shirogane.
-Nie mam wyboru. – rzekł Rainman. – Uczeń musi sam dojść do siły. Mistrz może mu tylko wskazać drogę. Jeśli Ichigo sama nie przejdzie tej drogi, nie zdobędzie siły, której potrzebuje, by utrzymać swoje kocie moce pod kontrolą.
-Nie sądzę, żeby jej się udało. – rzekła Mint.
-Ostatnio bardzo często widzę ze schodów, że nic tu nie robisz, tylko popijasz herbatę. – rzekł Rainman. – Od tej pory, Stracona Dusza, czy Cafe Mew Mew, leni w lokalu za japę łapię.
-Mówisz to, jakbym była gorsza od tego prostackiego wiewióra tam w kuchni. – rzekła Mint, wskazując na jedno okno, w którym Puschel właśnie dzwonił dzwonkiem.
-Właśnie dlatego jest dobrze, że go zatrudniam. – rzekł Rainman. – Dzięki niemu na Straconej Duszy nigdy nie wieje nudą, nawet jak nie ma klientów.
-Ja też mogę wykonywać sztuczki. – rzekła Purin. – Zobacz.
I zaczęła wykonywać różne akrobacje.
-Wystarczy. – rzekł Shippo. – Tu może być zbyt niebezpiecznie na takie numery. A poza tym i tak wystarczy nam jedna osoba, która się wygłupia. I ta rola już dawno jest u nas zajęta. Przez pracującego w kuchni.
-Inuyasha był na badaniach po tym przeszczepie? – spytał Shirogane.
-Coś mi mówi, że nie poszedłby nawet, gdybyś zaciągnął go tam uwiązanego na smyczy. – rzekł Rainman. – Z resztą i tak nie ma pojęcia w celu pracy lekarza. Masz pojęcie, ile razy wszystkich w mieście u nas straszył lekarzami?
-Nawet mnie kiedyś dentystą nastraszył. – rzekł Shippo. – I jeszcze opowiedział horror o cmentarzu. Tyle okazało się nieprawdą, że nikt mu już nie wierzy na słowo.
-Raz nawet przestraszył Feliksa lekarzem, przez co ten nie chciał dopuścić, żeby Puschel odwiedził weterynarza. – rzekł Rainman. – Ostatecznie jednak Feliks zauważył, że Inuyasha naginał prawdę, więc też go już nie słucha.
W tym samym momencie w innej części miasta pojawiła się grupa pięciu demonów arenowych pod rozkazami Czarnej Damy i Spiczastouchego.
-No to jesteśmy. – rzekła Czarna Dama. – To miasto wygląda na dobrze prosperującą metropolię. Aż dziw, że do tej pory mają problemy.
-To i tak nie ma znaczenia. – rzekł Spiczastouchy. – Jesteśmy tu tylko po to, żeby w końcu usunąć tych Raichu. Poprzednio niejednokrotnie odpierali nasze ataki, bo mieli ogromną siłę bojową. Ale tym razem jest inaczej. Usagi została mamą i przez jakiś czas nie może ich wspierać w walce. A ta Błyskawica już pewnie wróciła w zaświaty. Nie musimy się jej obawiać.
-To byłoby chyba zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. – rzekła Czarna Dama. – Tak, czy inaczej, znajdźmy Cafe Mew Mew i wykończmy ich, póki jeszcze nie powiedzieli Mew Mew, jak nas pokonać.
-Dobra myśl. – rzekł Spiczastouchy. – Ale najlepiej byłoby ich gdzieś wywabić. Tutejsza policja może być utrapieniem.
-Dobra myśl. – rzekła Czarna Dama. – A jeśli natkniemy sie na Mew Mew, załatwimy je. Ta ręka tym razem wytrzyma nawet tarczę tego wiewióra.
I rozpoczęli zwiad po całym mieście, skacząc z jednego chodnika na drugi, skoro tylko nikogo nie było na ulicy. Nie chcieli bowiem, żeby ktoś ich zobaczył.
W Cafe Mew Mew włączył się alarm zainstalowany przez Rainmana.
-Niedobrze. – rzekł Shippo. – Zdaje sie, że już odkryli, że wróciliśmy.
-Co robimy? – spytała Mint.
-Rainman zawiadomi Ichigo. – rzekł Shippo. – Wy ruszacie już teraz. Puschel będzie musiał wam towarzyszyć, bo tylko on może pokonać jednego wiewióra, który jest po stronie wroga.
-Czekaj. – rzekła Mint. – Nie mam zamiaru współpracować z tym prostackim gry...
Zanim wypowiedziała to do końca, Shippo ją zakneblował akurat, kiedy Puschel wytężał słuch, żeby to usłyszeć.
-Nazwij go tak i masz od niego gwarantowany bilet w jedną stronę. – rzekł.
-I dokąd mogę jechać z tym biletem? – spytała Mint.
-Do kostnicy, mała. – rzekł Shippo, patrząc jej w oczy z ogniem w oczach.
-Żałuję tego pytania. – rzekła Mint, uśmiechając się niewinnie.
-Dobrze, że mnie powstrzymał. – pomyślała. – Inaczej ten Puschel wysłałby mnie do kostnicy bez jakiejkolwiek możliwości, że stamtąd wrócę. Ale następnym razem mogę nie mieć tyle szczęścia.
-Żebyś wiedziała. – pomyślał Knuspel. – Nieraz się zdarzyło, że Puschel, nazwany przez jakiegoś człowieka gryzoniem od razu wpadł w furię, która dla nikogo nie była miła.
-Mówisz? – spytała Mint.
-To częsta pomyłka wobec mnie. – pomyślał Knuspel. – Nie mówię, tylko myślę.
-Wszystko jedno. – rzekła Mint. – Dziewczyny. Ruszamy ratować miasto. Ichigo dołączy po drodze. Puschel idzie z nami. Choć nie wiem, jak on mógłby nam pomóc na polu walki.
-Chcesz to wiedzieć? – rzekł Puschel. – W porządku. Pokażę ci. I to już. Wzywam moc Saiyan i legendarnej broni.
Zaraz złapał miecz, który sie przy nim pojawił, a obok jego dzwoneczka pojawił się inny. Złoty. Minęła chwila i Puschel zmienił sie w demona, po czym spojrzał na dziewczyny.
-To co? – rzekł. – Ruszajmy odeprzeć ten atak.
-Niesamowite. – rzekła Zakuro. – Taka mała wiewiórka, a zmieniła się w tak dużego potwora.
-Brat Puschel jest niesamowity. – rzekła Purin. – Czy kiedyś też będę się tak zmieniać?
-Przykro mi. – rzekł Puschel. – Ale jesteś człowiekiem, więc możesz normalnie używać tej broni. Ja muszę się zmieniać przy każdym złapaniu za tą broń, ponieważ normalnie nie byłbym w stanie jej unieść, nie mówiąc już o użyciu jej w walce. W tej postaci jestem do tego wystarczająco silny.
-Ruszajmy już do walki. – rzekł Shippo. – Trzeba zatrzymać wroga.
I cała grupa ruszyła na ulicę, gdzie właśnie była Czarna Dama czekająca, aż ludzie przejdą.
#15 minut później#
-Jeśli tędy przeskoczę przy świadkach, zrobi się taki tłok, że będę musiała zabić wszystkich mieszkańców miasta i dostanę ochrzan.– rzekła Czarna Dama. – Przecież nikt nie może mnie widzieć.
-Nie zrobisz tego, bo ja cię powstrzymam. – rzekł Puschel, stojąc przy niej.
-Znowu ty. – rzekła Czarna Dama. – Wydawało mi się, że pozwolisz Chibi Usie mierzyć się ze mną, żeby przypadkiem nie zranić jej.
-Masz rację. – rzekł Puschel. – Sam bym cię z nią pomylił, więc tylko jej pozwoliłbym się tobą zająć. Ale jej piersi są teraz większe, niż przewiduje jej obecna zdolność do walki i nie mogła przez to przyjść. Więc to jest inna historia. Tym razem skończysz jak Wołk.
-Jaki wołk? – spytała Mint. – Chyba wół.
-Nieraz stanął twarzą w twarz z jednym wilkiem, który nie umie mówić w innym języku niż rosyjski. – rzekł Shippo. – Tylko jego tak przezywa.
-Nie myśl, że ci tak łatwo z nami pójdzie. – rzekł Spiczastouchy, zeskakując Czarnej Damie z ramienia. – Najpierw będziesz musiał mnie przejść.
-Znowu wypije odtrutkę, żeby moje trucizny nic mu nie zrobiły. – pomyślał Puschel, widząc parę sekund później, jak Spiczastouchy wyciąga z kieszeni Czarnej Damy butelkę, którą sam wypija. – Będę musiał bić się z nim w SSJ4, bo mogę tylko przez 4 minuty przebywać w SSJ5. Teraz siła jest nieważna. Ważne, żebym wytrzymał.
Rainman był w międzyczasie w parku i akurat zauważył, że Ichigo zmienia się w kota.
-O nie. – rzekł, kładąc palec na ziemi. – Przywołuję batutę!
Zaraz na ziemi pojawiła sie batuta. Wziął ją i rzucił sie z nia w ręku na Ichigo, po czym uderzył ją w plecy.
-Aua! – rzekła Ichigo, wracając do normalnej postaci. – To boli.
-Przepraszam, ale tylko tak mogłem z ciebie wyrzucić energię natury. – rzekł Rainman. – Każda istota, którą uderzę tą batutą, straci całą naturalną energię.
-Czemu chcesz, żeby energia była stracona? – spytała Ichigo.
-Akurat, gdy tu przeszedłem, miałaś szczęście. – rzekł Rainman. – Inaczej byś umarła. Zbierając w swoim ciele energię natury, możesz osiągnąć poziom mędrca. W tym stanie nadal możesz odnosić rany, ale twoje ciało ignoruje normalnie towarzyszący temu ból. To z kolei oznacza, że jeśli atak przeciwnika nie odrzuci cię, to nie spowolni cię, nieważne, ile obrażeń otrzymasz. Musisz jednak uważać z energią natury. Jeśli zbierzesz jej za mało, nie przemienisz się w mędrca. A jeśli zbierzesz za dużo, to energia natury zawładnie tobą i staniesz się zwierzęciem. Bijąc cię batutą, mogę to odczynić, ale będzie za późno, jeśli przemiana będzie całkowita, jako że wtedy energia natury całkowicie cię pochłonie. Drugi etap to zamiana w kamień i następuje natychmiast po ukończeniu pierwszego.
-Straszne. – rzekła Ichigo.
-Jakie by to nie było, musisz teraz przerwać trening. – rzekł Rainman. – Wróg zaatakował miasto i potrzebują pomocy. Idziemy i to już. Zmień się.
Zaraz ruszyli razem do boju.
#15 minut później#
Puschel był już mocno zmęczony walką z przeciwnikiem.
-Niedobrze. – rzekł. – Będę musiał go struć jednocześnie odczyniając tą odtrutkę.
-Hej, potworze! – padł głos z dachu za nim. – Jak śmiesz atakować to miasto i niepokoić mieszkających tu ludzi? Natychmiast się stąd wynoś.
-Bo jak się nie wyniesie, to co? – spytał Puschel.
-Czy on jest normalny, że o to pyta? – spytała Mint.
-To normalne w przypadku Puschela. – rzekł Rainman, stając obok niej. – Zawsze, jak słyszy ultimatum, to chce je usłyszeć do końca.
-Zapomniałam. – rzekła Ichigo. – Pierwszy raz potwór mnie spytał o dalszą część ostrzeżenia.
-Później wszystko wyjaśnię. – rzekł Puschel. – Masz jakiś potężny atak bojowy, który wykonujesz bez pomocy kompanów? Myślę, że tego tam zaatakujemy razem.
-Atakujcie, ile chcecie. – rzekł Spiczastouchy. – Żadna z waszych trucizn na mnie nie działa.
-Co powiesz na Wstęgę Truskawkowego uderzenia? – spytała Ichigo.
-Likwiduje działanie odtrutki i pozwala działać truciźnie? – spytał Puschel.
-Nigdy nie próbowałam tego z trucizną. – rzekła Ichigo.
-Poczęstujemy go, łącząc to z moim atakiem Morowe Powietrze. – rzekł Puschel. – Co powiesz na Trującą Wstęgę Truskawkowego Huraganu?
-Spróbujemy. – rzekła Ichigo. – Dzwoneczek Truskaweczek.
I złapała swoją broń.
-Miecz elementów. – rzekł Puschel, dobywając miecza. – Dzwonek trucizn.
Zaraz razem unieśli bronie, po czym obkręcili się 6 razy w powietrzu i zamierzyli się ciosem na przeciwnika.
-Trująca Wstęga Truskawkowego Huraganu!!! – krzyknęli, razem uderzając na tego samego wroga. Spiczastouchy najpierw został wyleczony z odtrutki, a potem struty przez truciznę. Mimo to ustał po tym ataku.
-Nie udało się? – zdziwiła się Ichigo.
-Jeśli go struliśmy, to znaczy, że się udało. – rzekł Puschel.
-Szlag by cię, Puschel. – rzekł Spiczastouchy. – Ta odtrutka, którą wypiłem, była jedyną, jaką miałem. Ale następnym razem tak łatwo nie wygrasz ze mną.
I zniknął.
Godzinę później Ichigo zrozumiała wszystko.
-Rozumiem. – rzekła. – Jesteś demonem tylko kiedy masz miecz przy sobie.
-Właśnie. – rzekł Puschel. – Dlatego mogłem walczyć tym mieczem. A teraz, jeśli wybaczysz, to wracam do kuchni. O ile jeszcze Stracona Dusza otwarta.
-Już zamknięta. – rzekł Rainman. – I to 10 minut temu. Teraz Cafe Mew Mew ma klientów.
-No tak. – rzekł Puschel. – Przecież już piętnasta minęła.
I wszyscy razem się zaśmiali.
-Powiedz, Puschel. – rzekła Ichigo, kiedy śmiech ucichł. – Możesz choć raz nie robić tu małpiego teatru?

►Ciąg dalszy nastąpi
Wszystko zaczęło się od tego, że nasi bohaterowie zorganizowali sobie wycieczkę w góry. Ku zaskoczeniu wszystkich, budowa kurortu miała zostać odwołana, jednak państwo zarządziło, że kurort będzie i ludzie nie mogli sie sprzeciwić. Ale kim jest ten strzelec, który gada niczym mieszkańcy dzikiego zachodu? Cóż. Odpowiedź na to i inne pytania w następnym rozdziale zatytułowanym „Niefortunna wycieczka”. Nie pozwolimy, żeby Ziemia wybuchła.

</TEKST>

"No to medytuję."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Śro 14:39, 08 Cze 2011 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 37. Niefortunna wycieczka

<TEKST>

Gdzieś a Japonii kręcił się Wilk.
-Rany. – rzekł po rosyjsku [po innemu nie umiał gadać]. – Gdzie może być to, po co jestem?
Zaraz znalazł meduzy pływające w powietrzu. Dotknął jednej i zmienił się w potwora.
-Doskonale – rzekł po rosyjsku. – Tym razem nie dostanę bury. I tym razem Schwarzenegger mnie pochwali.
I nie zastanawiając się dłużej, zaczął zbierać meduzy, które były w przestrzeni. Bóg wie, ile ich było, gdyż w tej części Japonii nikogo nie było.

W Cafe Mew Mew było wielkie poruszenie, ponieważ Rainman zafundował wszystkim wycieczkę w jeden region Japonii.
-Poważnie? – spytała Ichigo. – Fundujesz nam wszystkim wycieczkę w góry?
-Tak. – rzekł Rainman. – Wprawdzie nic tu ostatnio nie robisz, ale rozumiem to, ponieważ trenujesz. Dlatego w tym tygodniu Cafe Mew Mew i Stracona Dusza zostają zamknięte.
-Tylko lepiej, żeby ta prostaczka z małpim ogonem nie pokazywała swojego ogona przed ludźmi. – rzekła Mint. – To nam utrudni poruszanie się.
-Co do Tupu, to lepiej tak nie nazywaj. – rzekł Shippo.
-Dlaczego? – spytała Mint, ale zaraz musiała zrobić unik, bo Knuspel ją zaatakował.
-Dlatego. – rzekł Shippo.
-Przepraszam. – rzekła Mint. – Czy to ci wystarczy?
-Następnym razem będziesz musiała szczerze. – pomyślał Knuspel i wrócił na dwór.
-Mówił poważnie? – spytała Mint.
-Raczej myślał. – rzekła Ichigo. – Z tego, co wiem od Rainmana, Knuspel nie umie mówić. Ale wielu myli jego telepatię z wymową.
-I właśnie trafiłam na listę pomyleńców. – rzekła Mint. – Ale wstyd.
-Zdarza się. – rzekł Puschel.
-I kto to mówi, gry... – rzekła Mint, ale ugryzła się w język, zanim powiedziała to do końca. Akurat, gdy Puschel już natężał uszu, by to usłyszeć.
-Przepraszam. – rzekła Mint. – Wiewiórze.
-Gdybym nazwała go gryzoniem, miałabym przerąbane. – pomyślała Mint, wyobrażając sobie, jak Puschel skopuje jej tyłek.
Ale my tu sobie ględzimy, a czas goni. – rzekł Rainman. – A zatem w drogę. Znam jedno dobre miejsce.
I ruszyli w drogę.
Po przybyciu na miejsce, zauważyli, że była tam tylko wioska.
-Dziwne. – rzekła Ichigo. – Czemu przybyliśmy tam, gdzie ja już byłam?
-Nie jesteśmy tu bez powodu. – rzekł Rainman. – Nie ma lepszego miejsca do treningu, jak świeże powietrze. Ponieważ tu nie ma żadnych maszyn wypuszczających spaliny do atmosfery, bądź jest ich mniej niż w mieście, będziesz miała, jak rozwijać kontrolę ducha. Na razie najważniejsze jest znaleźć jakieś gorące źródło. Ktoś wie, gdzie miał powstać kurort?
-Już dawno wyrzuciłam tą ulotkę. – rzekła Lettuce.
-Więc potrzebujemy przewodnika. – rzekł Rainman. – Znajdź go, Shippo.
-Już. – rzekł Shippo i poszedł.
-A brat Puschel nie może? – spytała Purin.
-Raz go nazwiesz gryzoniem i już cię ukatrupił. – rzekł Rainman. – Będzie lepiej, jak nie będzie nam szukał przewodnika.
-Istotnie, byłby martwy punkt. – rzekła Mint.
#Chwilę później#
-Przykro mi. – rzekł Shippo. – Nikt nie chce być naszym przewodnikiem.
-Trudno. – rzekł Rainman. – Sami będziemy musieli tam trafić. W drogę. Im szybciej tam dotrzemy, tym lepiej.
I ruszyli w drogę w góry.
#Godzinę później#
Doszli do jednej opuszczonej chaty i tam się zatrzymali, siadając na ziemi.
-Nie rozumiem. – rzekł Puschel, jedząc rybę. – Czemu po prostu nie siądziemy na schodach tego starego budynku? Nie sądzę, żeby ktokolwiek tam mieszkał.
-Nie możemy. – rzekła Ichigo. – To świątynia Bachigappy. Jeśli ją zbezcześcimy, zostaniemy straszliwie ukarani przez przerażającego boga.
-Czy on jest taki głupi, że ciska piorunami w kogoś, na kogo piorun nie działa? – spytał Puschel.
-Puschel półkot! – krzyknął Shippo. – Enel był oszustem, a nie bogiem!
-Czy on zawsze zadaje głupie pytania? – spytała Mint.
-Niestety. – rzekł Rainman. – Ale dobrze, że jest z nami, gdyż nie sposób go zahipnotyzować. To się niekiedy przydaje.
-Były już przypadki, kiedy pomógł? – spytała Zakuro.
-Jeden był szczególny. – rzekł Shippo. – Mieliśmy problem z Naraku, który znowu pojawił się w naszym mieście. Tym razem posiadał gwizdek, za pomocą którego mógł nas wszystkich zmusić do działania wedle jego woli, nawet wbrew naszej woli.
-To znaczy, że ten Naraku już wcześniej się z wami mierzył. – rzekła Mint.
-Nie mogliśmy się nawet do niego zbliżyć na tyle, że nasze ataki mogły go dosięgnąć. – rzekł Rainman. – Naraku tylko wypowiadał nasze imiona, wydawał nam rozkaz i gwizdał. Shippo nie mógł przez to mówić. A ja skamieniałem. Jedynie na Puschela to nie działało.
-Dlaczego na wiewióra to nie działało? – spytała Mint.
-W informacji o gwizdku, którym Naraku posługiwał się w tej walce, było wspomniane, że moc gwizdka nigdy nie zadziała na kota. – rzekł Shippo. – W prawdzie Puschel był wiewiórką, ale musiał wyssać z mlekiem kotki wszystkie kocie moce, jakimi dysponuje. I choć wtedy nie był ich świadomy, to dzięki nim był całkowicie odporny na moc gwizdka.
-Miau. – rzekła Ichigo. – Istotnie niesamowite, żeby jedna wiewiórka uratowała całą drużynę.
-Dlatego też, kiedy mamy misję, Puschel też w niej uczestniczy. – rzekł Rainman. – Ilekroć kazaliśmy mu zostać tam, gdzie jest, to on zdawał się albo nie rozumieć „zostań”, albo „tutaj”. Zawsze się ukrywał i ruszał za nami, by pomóc nam z ukrycia. Z tego też powodu jest w każdej drużynie, która rusza na misję. Ale chodźmy już dalej.
I ruszyli w dalszą drogę prosto do źródła. Szli kawałek drogi, po czym znaleźli naturalne gorące źródło.
-W końcu udało nam się trafić. – rzekł Rainman. – Warto było tak sie tu włóczyć.
-Istotnie. – rzekł Shippo. – Ale nie byłoby tej włóczęgi po lesie, gdyby Mew Mew wody nie wyrzuciła nieaktualnej ulotki do kosza.
-Przepraszam. – rzekła Lettuce.
-Nie szkodzi. – rzekł Rainman. – Taki długi marsz ma dobry wpływ na nogi.
-Tak? – rzekła Ichigo. – Miałam tylko kilogram na ramieniu, a i tak mam nogi jak z ołowiu.
-Posiedzisz w źródle i przejdzie ci. – rzekł Rainman. – Wszyscy do gorącego źródła.
Po chwili wszyscy siedzieli spokojnie.
-Naprawdę miło. – rzekła Ichigo. – Już dawno nie siedziałam w takim miłym ciepłym miejscu, jak to.
Akurat, gdy to mówiła, wylazły jej kocie uszy. Niemowlęta bawiące się przy brzegu zauważyły to i od razu poraczkowały w jej stronę, po czym złapały ją za uszy.
-Ratunku! – krzyknęła Ichigo. – Zabierzcie ze mnie te ciężary!
-Nickie. – rzekła Chibi Usa.
-Amelia. – rzekła Felina.
-Zostaw uszy Ichigo w spokoju. – rzekły razem.
Niemowlęta posłuchały i już nie trzymały Ichigo za uszy.
-Dzięki. – rzekła Ichigo. – A już myślałam, że je stracę.
-To nie jest wykluczone. – rzekł Shippo. – Niemowlęta nie mają tyle ciły, jednak ich masa może sprawić problem.
-Lettuce. – rzekł Rainman. – Z jakiego powodu wyrzuciłaś ulotkę? To, że była nieważna, nie było problemem.
-Ale tu miał być kurort i mieszkańcy się ostatecznie nie zgodzili. – rzekła Lettuce. – Wszystko zaczęło się, gdy broniłyśmy ziemi przed złymi kosmitami.
-Wiem o tym. – rzekł Shippo. – Czytałem raz w „Proroku codziennym”. Piszą tam wszystko, co się wtedy działo w świecie magii. Ale ostatnio gazeta jest droga, bo galeony są trudnodostępne.
-A właśnie. – rzekła Ichigo. – Mieliśmy raz gościa, który zapłacił nam galeonami. To był lisi demon, który szukał schronienia dla swoich przyojaciół, którzy ukrywali się w jego domu.
-Jeśli to był Kameleon, to chodziło mu o nas. – rzekł Puschel.
-Rozumiem. – rzekła Mint. – To był Kameleon i mówił nam o was.
Zaraz usłyszeli odgłos wycinania drzew.
-Co tu się dzieje? – spytał Rainman. – Miało nie być budowy.
-To pewnie mania urbanizacji. – rzekł Shippo. – Sprawdźmy, o co im chodzi.
-Czekaj. – rzekła Ichigo. – Zlecą się tu paparazzi, jeśli się im pokażesz.
-Nie wydaje mi się. – rzekł Shippo. – Mogę ukryć swoją prawdziwą postać, a wtedy nie zobaczą mojego ogona.
I zmienił postać na idealnie ludzką.
-W tej postaci nie zauważą, ze coś ze mną nie tak. – rzekł. – Zero ogona, zero powodów do zlotu paparazzich.
I ubrał się, po czym osobiście poszedł sprawdzić.
-Nie wierzę własnym oczom. – rzekła Ichigo. – A ten Inuyasha mówił, że on aż tak się zmieniać nie potrafił.
-Ćwiczenie czyni mistrza. – rzekł Rainman. – Poza tym dzięki mnie Shippo miał jeden powód więcej, żeby bardziej się starać opanować to do perfekcji. Przy Inuyashy do dzisiaj by nie mógł zmienić swojego ogona zgodnie z postacią, jaką przybierał. A tak już nawet jego udało mu się nabrać.
Shippo szedł, ukrywając się między krzakami, ale uważał, żeby nie dotknąć sie trującego bluszczu. Po dwóch minutach odnalazł kierownika budowy, jak ten rozmawiał z jednym robotnikiem.
-Ale mieszkańcom tego terenu ta budowa się nie spodoba. – rzekł robotnik.
-Nic na to nie poradzimy. – rzekł robotnik. – Polecenie wydał rząd krajowy. Im sie lepiej nie przeciwiać. Ten kurort jest zaplanowany na nowy rok, więc jeszcze w tym roku musimy go ukończyć.
-A jeśli nam się nie uda? – spytał robotnik.
-No to skończymy na bezrobociu. – rzekł kierownik. – Rządowi powiedzieli, że nasza firma zostanie uznana za działającą nielegalnie, jeśli nie zrobimy tego, co nam każą.
-Widać nie tylko w Polsce władza stwarza problemy. – rzekł Shippo. – Rainman nie będzie w dobrym humorze, jeśli sie o tym dowie. Ale pewnie skopałby tyłek osobie podającej się za Boga wbrew rzeczywistości. I tak mu powiem.
I oddalił się, nie wzbudzając żadnych podejrzeń i tak już zajętych swoją pracą robotników.
#chwilę później/#
-Ciekawe. – rzekł Rainman. – Czyżby tutejsza władza myślała, że lepiej wie, czego jej podwładnym trzeba?
-Ten kraj i tak jest już mocno zadłużony. – rzekł Shirogane. – Jeśli władza dalej będzie taka rozrzutna, to wkrótce cała Japonia będzie musiała ogłosić swoją upadłość, bo w budżecie nie będzie nic.
-Nasz wójt odseparował nasze miasto z Polski, żebyśmy nie dzielili długów Warszawy. – rzekł Rainman. – Na mocy jego postanowień wpływy do budźetu Raichu Town będą większe, niż wydatki nim pokrywane, aż nasza część dziur budżetowych zostanie załatana. W tej chwili zostało tylko 100 € do załatania ostatniej. Potem wydatki nieznacznie wzrosną, żeby w budżecie rosła rezerwa na cięższe czasy. Tak, czy inaczej, musimy zająć się tym problemem.
I ruszyli w drogę.
Po niezbyt długim czasie dotarli do miejsca, gdzie właśnie drzewa były niszczone.
-To tutaj. – rzekł Shippo. – Trochę zrobili od momentu, kiedy ich zobaczyłem.
-Zostańcie tutaj. – rzekł Rainman. – Pogadam z tymi ludźmi i dowiem się, czemu tutaj budują, skoro plany kurortu zostały wycofane z planów zagospodarowania tego terenu przez pobliską wioskę.
-Zaczekaj. – rzekła Ichigo. – Co, jeśli ruszą na ciebie z łopatami?
-Nie odważą się. – rzekł Rainman. – Jeśli choć spróbują, to im te łopaty połamię, a ich pozbawię zdolności do walki. A jeśli są silniejsi, to mam jeszcze cyberduszę, której mogę użyć, kiedy zajdzie potrzeba. Tylko debil by mi podskoczył.
I skierował się do budowniczych. Ci akurat mieli przerwę.
-Taka wielka inwestycja. – rzekł jeden.
-Tak. – rzekł drugi. – I jeszcze nam dobrze zapłacą.
-Przepraszam, panowie. – rzekł Rainman. – Jedna z moich znajomych złożyła wniosek o pozwolenie na budowę domu. I do tej pory czeka. Mogę wiedzieć, dlaczego?
-To cię nie dotyczy, człowieku. – rzekł jeden z budowniczych.
-Owszem. – rzekł Rainman. – Dotyczy. Mam tu jedną przyjaciółkę, która złożyła wniosek o budowę domu. I urzędnicy zwlekają z przejrzeniem, odpowiadając, że nie mają czasu na rozpatrzenie tego.
-Cóż. – rzekł jeden z budowniczych. – Zlecili nam tutaj budowę kurortu za wszelką cenę. Tutejsi mieszkańcy sprzeciwiają się, toteż mamy ochronę przed próbami sabotażu miejsca pracy.
-A co, jeśli w pobliżu naprawdę mieszka bóg, który istnieje? – rzekł Rainman. – To ryzykowne. Tutejsi mieszkańcy zakazali budowy kurortu zpowodu trzęsienia ziemi, które kiedyś nawiedziło ten teren.
-Hej, wy!!! – krzyknął jeden człowiek, który przybiegł właśnie. – Co wy tu robicie?!!! Tu nie wolno budować!!!
-Powiedz to rządowi. – rzekł jeden z budowniczych. – Oni nam kazali.
-Ta cała góra jest pod ochronną ręką Bachigappy. – rzekł chłopak. – Jeśli ją zniszczycie, zostaniecie ukarani. Ta góra jest dla nas wszystkich, a nie dla rządu.
-Człowieku. – rzekł jeden z budowniczych. – Opowiadaj takie historie komuś innemu i nie mierz się z nami, dorosłymi.
-To pan jest dorosły? – rzekł Rainman. – Bo widziałem już nastolatków, którzy naprawdę byli mądrzejsi od pana.
-Śmie mnie pan obrażać? – spytał budowniczy.
-Zależy od tego, czy pan sprzedał duszę diabłu za zawód, w którym pan siedzi. – rzekł Rainman. – Czy Bóg istnieje, czy nie, tylko bezbożnik by z nim zadzierał. Na pana miejscu wróciłbym do tych z rządu i powiedział, że nie mogę działać za plecami ludzi, którzy tu mieszkają.
-Tak rząd postanowił i nie możesz nic zrobić. – rzekł budowniczy. – To ogranizacja rządząca całą Japonią. Zrzesza grubo ponad 10 milionów ludzi, którzy mieszkają w tym kraju. Sam jesteś śmieciem.
-Tacy tchórze zawsze chowaja się za plecami tłumu, bez którego nie są w stanie nic zrobić. – rzekł Rainman. – Drużyna Raichu zrzesza 99 osób i ma po swojej stronie ponad 5000 świadków ich szlachetności.
-To za mało. – rzekł budowniczy. – Spójrz na ta flagę.
I pokazał palcem, a Rainman zaraz spojrzał w tamtą stronę i zobaczył flagę Japonii.
-Widzisz to? – rzekł budowniczy. – Za tą flagą stoi 10 milionów cywili, władzy i wojska, przeciwko którym nikt nie odważy się wystąpić. Masz pojęcie, jaka władza stoi za tą flagą?
-Cóż. – rzekł Rainman. – Moje oczy to już nie to, co kiedyś, ale i tak dobrze widze, kto jest wrogiem tego terenu.
-No i zaraz będzie. – rzekł Puschel. – Powie do Shippo „podpal tą flagę”.
-Shippo. – rzekł Rainman. – Widzisz tą flagę za tym buldożerem? Spraw, żeby stanęła w płomieniach.
-Ale to flaga Japonii. – rzekł Shippo. – Kagome będzie wściekła, kiedy się dowie.
-Spokojnie. – rzekł Rainman. – To już nie jest japońska flaga narodowa. To flaga diabła. A wściekłą Kagome osobiście sie zajmę.
-Nie ośmielisz się. – rzekł budowniczy.
-Jestem gotów. – rzekł Shippo, mierząc ze snajperki w flagę. – Celuję. Zaraz strzelę.
-Nie róbcie tego!!! – rzekła Ichigo. – Będziecie mieli kłopoty, kiedy stolica się dowie!!!
-Lisi ogień!!! – krzyknął Shippo, ciągnąc za spust broni, z której buchnął niebieski ogień, którym zaraz została zajęta flaga. Budowniczy byli tym zaskoczeni.
-A jednak to zrobili. – rzekł chłopak będący świadkiem tego zdarzenia. – Nie będą mieli łatwo.
Shippo odłożył broń.
-Zrobione. – rzekł.
-Postradaliście zmysły?!!! – krzyknął budowniczy. – Nie myślcie, że teraz będziecie mogli żyć!!! Wypowiedzieliście właśnie wojnę całej Japonii!!! Porywacie sie z motyką za słońce!!!
-Ci, co rządzą w tym kraju, to nie bogowie, tylko tchórze. – rzekł Rainman. – Nie widzę powodu, żeby ich szanować.
-Mam dość twojej arogancji. – rzekł budowniczy i już chciał złapać za dźwignię, ale został postrzelony z pistoletu.
-Jeśli seniores spróbują skrzywdzić moich amigos, to potraktuję was jak przeciętnych banditos. – rzekł cień, który wyszedł zza drzewa. Jak sie zaraz okazało, to nie był nikt inny jak stary znajomy z poprzednich części. El-Mikan.

►Ciąg dalszy nastąpi
El-Mikan zdołał przepędzić budowniczych, ale ci zapowiedzieli powrót. Sprawa jednak zeszła na bok, ponieważ za moment nasi bohaterowie musieli zmierzyć sie z Wilkiem. Ten miał już prezent dla Schwarzeneggera. Ale czy doręczył go już? No właśnie. To się wyjaśni w następnym rozdziale zatytułowanym „Niefortunna wycieczka”.

</TEKST>

„Tak rząd postanowił i nic nie możesz zrobić.”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mateusz SSJ8 dnia Śro 14:40, 08 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Wto 8:09, 21 Cze 2011 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 38. Niefortunna wycieczka. Cz. 2

<TEKST>

Poprzednim razem w „Potężne Raichu – Armageddon”:
►Rainman organizuje Straconej Duszy i Cafe Mew Mew wypad na łono natury do jednego miejsca, gdzie kiedyś miał powstać kurort. Jednak na miejscu nie ma żadnego przewodnika.
►Po dotarciu do gorącego źródła cała grupa widzi na własne oczy, jak w miejscu, gdzie znaleźli źródło, budowa idzie pełną parą. Rainmanowi to się szczególnie nie podoba. Wysyła Shippo na małe przeszpiegi.
►Gdy jeden z miejscowych mieszkańców próbuje postrzymać budowę, Rainman staje po jego stronie. Budowniczy nie mają jednak zamiaru go słuchać.
►W momencie, kiedy Rainman i mieszkaniec pobliskiej wioski mają zostać rozjechani przez buldożer, budowniczy sterujący maszyną dostaje kulą w rękę. Strzelcem jest nie kto inny, jak El-Mikan.
A teraz dalszy ciąg tej historii.

-Jeśli seniores spróbują skrzywdzić moich amigos, to potraktuję was jak przeciętnych banditos. – rzekł El-Mikan.
-A ciebie jakie wiatry tu przywiały, El-Mikan? – rzekł Shippo.
-To ty go znasz? – spytała Ichigo.
-Na wskroś. – rzekł Shippo. – Ze wszystkich latających misiów on jest jedynym posługującym się bronią palną. Strzela szybciej nawet od swojego cienia.
-Hej, ty! – krzyknął budowniczy, na co El-Mikan spojrzał w jego stronę. – Tak, ty! Czemu nas spowalniasz z robotą?!
El-Mikan przeleciał odległość między sobą i Rainmanem, po czym stanął obok niego.
-Zostałem tu wysłany przez wójta Raichu Town w celu ochrony tutejszej przyrody przed rządem Japonii. – rzekł. – Mam do nich wiadomość od tego, kto mnie tu wysłał. Wiadomość brzmi „Niech was szlag, ci, dla których zielony to tylko kolor pieniędzy”.
-Pokażemy ci, czym kończy obrażanie się władzy! – rzekł budowniczy. – Wszystkie buldożery na niego!
I ruszyli.
-Sami tego chcieliście, gringos. – rzekł El-Mikan, dobywając broni. – Tańczący pistolet.
I zaczął rzucać pięcioma pistoletami w górę w ten sposób, że łapał jeden, strzelał z niego w buldożer, a po tem na nowo podrzucał broń w górę i łapał inną. I nikt przy tym nie widział jego rąk.
Po chwili przestał strzelać, a budowniczy nie mieli już ani jednego buldożera.
-My tu jeszcze wrócimy! – krzyknęli budowniczy, uciekając.
-Udało się. – rzekł Rainman. – Dzięki, El-Mikan.
-Nie ma za co. – rzekł El-Mikan. – A teraz wybaczcie. Muszę na patrol.
I odleciał.
-To już jest szczyt udawania, że jest się bogiem. – rzekł Rainman, kiedy El-Mikana już nie było w towarzystwie.
-Co? – spytała Ichigo.
-Władza decyduje za plecami zwykłych ludzi i jak już coś postanowi, to nie ma negocjacji. – rzekł Rainman. – Jedyne, co możemy zrobić, to albo obejść ochronę rządzącego i otrzepać mu mordę, albo zaangażować pirata, którego cechuje wewnętrzna dobroć, i który da w ryja każdemu, kto mu się narazi swoim udawaniem pana boga, nie bacząc na konsekwencje tego incydentu.
-Nic dziwnego, że Aoyama i ja nadal nie mamy wspólnego dachu nad głową. – rzekła Ichigo. – Nasz plan domu jeszcze nie został zatwiedzony.
-Jest coś jeszcze gorszego, niż to. – rzekł Rainman.
-To, że zimą śnieg ją pokryje od stóp do głów? – spytał Puschel.
-Nie. – rzekł Rainman. – Wojny na tym świecie nie dość, że nigdy się nie skończą, to jeszcze będą następna gorsza od poprzedniej. Bo ci ludzie chcą władzy absolutnej i żeby po nią sięgnąć, użyją każdej siły, jaką mają pod ręką. I nie ma znaczenia, czy to będzie pieniądz, pozycja, czy siła. Władza to jedyna odpowidź, jaką człowiek miał na wszystko i nadal ma. Musimy im ją zabrać, żeby już nigdy nie mogli po nią sięgnąć.
-Może Bachigappa udzieli wam swojego błogosławieństwa aż osiagniecie cel. – rzekł chłopak.
-Aoyamada. – rzekła Ichigo. – Jeśli pozwolisz, pomodlę się z tobą. Aczkolwiek nie sądzę, żeby to coś zmieniło z tą flagą.
-To, że ją podpaliłem, pewnie nie zostanie zignorowane tak łatwo, jak twój projekt domu. – rzekł Shippo. – I jeszcze kontrola graniczna stanie się ostrzejsza. Grozi nam ekstradycja do Polski, albo kara śmierci, co jednak nie jest dla nas żadną nowością.
-Nic dziwnego. – rzekł Puschel. – Nawet Schwarzenegger już nieraz próbował nas wybebeszyć.
I zaśmiał się.
-To wcale nie był powód do śmiechu, Puschel. – rzekł Rainman, sprowadzając go na ziemię.
-Przepraszam. – rzekł Puschel.
-To było jasne, że tym żartem sypniesz. – rzekł Shippo. – Nawet już nie pamiętam, ile razy się zaśmiałeś, odkąd jesteś z nami.
-Japonia teraz splajtuje, jeśli nie porzucą planu budowy kurortu. – rzekł Rainman. – El-Mikan nie umie się bić, ale jego umiejętności strzeleckie zawsze mu wystarczą. Im częściej tutejsi urzędnicy wyślą tu budowę, tym więcej pieniędzy teraz tu stracą.
-Ale czemu trzeba zatwierdzać budowę letniej chatki, skoro nie jest ona murowana. – rzekła Ichigo.
-Nasz wójt osobiście najpierw rozpatrza koszty budowy nowych domów i remontu ruder. – rzekł Rainman. – Mieszkańcy muszą sami wyremontować swoje domy. Reszta pieniędzy idzie na informatyzację, drogi i rozwój. Dla niego ktoś winny śmierci musi odsiedzieć resztę życia w więzieniu. Do tego zaostrzył nasze prawo. Jeśli ktoś popełnił jakiekolwiek przestępstwo później, niż 25 lat temu, to za następne dostanie podwojony wyrok. Zawsze z zamianą na dożywocie w razie zgonu przed końcem wyroku. Ponieważ u nas kochają życie, nikt go sobie nie odbiera. A kary śmierci też nie mamy, gdyż jest to sprzeczne z tym, że każdy ma prawo żyć. Musimy trzymać się Prawa Bożego, bo zostaniemy potępieni, jeśli go nie wypełnimy.
-Możliwe jest wypełnić prawo? – spytała Ichigo.
-Tak. – rzekł Rainman. – I jeśli zwykły człowiek jest w stanie wypełnić prawo, może je zachować nienaruszone. Ale rządzący często komplikują prawo, żeby łatwiej móc wpakować kogoś do więzienia czy skazać go na karę śmierci, gdy ten ktoś choć jeden punkt naruszy. Dlatego Raichu Town, mimo autonomii ma lżejsze prawo, niż reszta Polski. Trzeba tylko je wypełnić, a nasz wójt, który osobiście ustanowił to prawo, ułożył je najlepiej jak mógł i resztę zostawił obywatelom.
-Po co takie prawo? – spytała Ichigo. – Czy on myśli, że tak lekkiego prawa każdy będzie przestrzegać?
-Tak, czy inaczej, era, kiedy to państwo jeszcze sie kontrolowało, minęła. – rzekł Rainman. – Pozostaje nam tylko uciekać. Ale jak znam opieszałość prawa, sprawa ulegnie przedawnieniu i będziemy uniewinnieni. Poza tym władza też powinna przestrzegać prawa.
-A co z immunitetem? – spytała Ichigo. – Przecież przedstawiciele władzy mogą uniknąć odpowiedzialności karnej.
-Nie w Raichu Town. – rzekł Rainman. – U nas wszelkie uprawnienia władzy pozwalające jej uniknąć odpowiedzialności karnej, nie działają. A prawo kraju, z którego pochodzi przestępca, nie chroni go nawet, jeśli go przestrzegał.
-My takiego nie mamy. – rzekła Ichigo. – Tak czy inaczej, musimy przygotować się na najgorsze.
-Myślę, że już powinniście być gotowi. – odezwał się typowy głos mówiący po rosyjsku.
-Uważajcie. – rzekł Puschel, któremu ten tekst wydał się znajomy. – Tu jest Wołk.
-Wołk? – zdziwiła się Ichigo, nie wiedząc, co się dzieje.
-Tylko jeden wiecznie rozrabiający wilk, który pali papierosy. – rzekł Shippo. – Jest lewą nogą Schwarzeneggera w jego armi. Obecnie próba dorwania ich wygląda dla nas beznadziejnie.
-Widzę, że pamiętacie o mnie. – rzekł Wilk, wychodząc z ukrycia. – Ale to nie ma znaczenia, ponieważ teraz was poślę do piachu. Tak jak kiedyś miałem to zrobić.
-Nie wydaje mi się. – rzekł Puschel. – Czuję, że zaraz zobaczymy tu błyszczącego Wołka.
-Puschel. – rzekł Shippo. – Jak długo jeszcze zamierzasz kaleczyć rosyjski?
-Dzięki, że mnie wyręczasz, Shippo. – rzekł Wilk. – Ale i tak jesteś na liście tych, których pan Schwarzenegger skazał na śmierć. Więc jako jego lewa noga w jego armii muszę was wszystkich wybebeszyć.
-Tak? – rzekł Rainman. – Ty i jaka armia?
-Ta armia. – rzekł Wilk, pokazując meduzę.
-A gdzie masz wodę, co, Wołk? – rzekł Puschel, nie biorąc go poważnie.
-Uważaj. – rzekła Ichigo. – Podobnych meduz używali kosmici, którzy próbowali podbić naszą planetę. Jeśli cię trafi, staniesz się chimerą.
-Chimerą? – zdziwił się Puschel. – Skamienieję od światła?
-Nie. – rzekł Shippo. – I nie spuszczaj gardy. Ten Wilk z tobą ma najbardziej na pieńku.
-To moja szansa. – rzekł Wilk sam do siebie i zamierzył się do rzutu meduzą.
-Teraz ci w końcu pokażę, Puschel. – rzekł po rosyjsku, ciskając meduzą.
-Co mówiłeś, Wołk? – spytał Puschel, odwracając się do niego i w tym momencie dostał w twarz meduzą, która zaraz wniknęła w jego ciało.
-Niedobrze. – rzekła Ichigo. – Zaraz się zacznie.
Ale chwila minęła i nic się nie stało.
-Co? – rzekł Wilk zdziwiony.
-Ja ci dam rzucać we mnie tak z nienacka. – rzekł Puschel i przywołał swoją broń. Po chwili był już demonem.
-SSJ poziom 1. – rzekł i włosy w jego fryzurze zmieniły kolor z rudego na żółty.
-Mama. – rzekł przerażony Wilk, cofając się.
-Zobaczymy, jak ci się to spodoba. – rzekł Puschel, zjawiając się nagle za nim. – Miłego lotu.
I po chwili wirowania Wilk wyleciał wysoko w górę.
-Nu, Puschel!!! – krzyczał. – Pagadi!!!
I błysnął.
-Ile lat już tego nie słyszałem. – rzekł Puschel. – Przynajmniej już odpocząłem od tego.
-Puschel. – rzekła Ichigo, dotykając jego głowy. – Dobrze się czujesz?
-Jasne, że dobrze. – rzekł Puschel. – Rany. To była tylko zwykła mątwa, a ty już się o mnie martwisz?
-Dziwne. – rzekła Lettuce. – Powinien zacząć się zmieniać tuż po tym, jak meduza w niego weszła.
-Pewnie jego kocie moce uciskają pasożyta. – rzekł Shippo.
-Kocie moce? – zdziwiła się Mint. – Jakie kocie moce?
-Puschel może i wygląda na zwykłą wiewiórkę, ale został wychowany przez kotkę, po której, jak nam się zdaje, ma swoje odporności na wszystko, co mogłoby go pozbawić przytomności. – rzekł Rainman. – To jednak nie będzie go chronić w nieskończoność. Wygląda na to, że stanie się potworem dopiero, kiedy jego kocie moce przestaną go chronić przed tą meduzą. Musimy go zostawić w towarzystwie kogoś, kto go wtedy powstrzyma. Ty się tym zajmiesz, Ichigo.
-Ja? – zdziwiła się Ichigo. – Czemu?
-Masz geny kota z Iriomote. – rzekł Shippo. – Ponieważ Puschel był wychowywany przez kotkę, najlepiej się dogadujecie. Wasza wspólna technika jest tego dowodem.
-Nie martwcie się, amigos. – rzekł El-Mikan, który już do nich wrócił. – Nic się tu nie zmieni do czasu, aż znowu tu zajrzycie. Osobiście przypilnuję tych banditos.
-Nie poleciałeś przypadkiem na patrol okolicy? – spytała Mint. – Przecież ta budowa może być prowadzona wszędzie.
-Lucky Luke patrolował okolicę. – rzekł El-Mikan. – Ale usłyszał „nu pagadi” i przybył zobaczyć, czy jego amigos nic się nie stało.
-Ale brat El-Mikan śmiesznie... – rzekła Purin, ale Shippo zakneblował ją, żeby nie dokończyła wypowiedzi. El-Mikan akurat zaczął trzymać broń w pogotowiu.
-To strzelec wyborowy. – rzekł Shippo do Purin. – Powinnaś uważać, co mówisz, kiedy jesteś w jego towarzystwie. Już wielu ludzi się z niego naśmiewało. Wszyscy zniknęli z powierzchni ziemi.
-To brat El-Mikan jest taki niebezpieczny? – spytała Purin.
-Powinnaś wiedzieć. – rzekł Rainman. – Spotkaliśmy go, szukając sposobu na odbicie bazy z rąk rządu, żeby móc dokończyć projekt ECO-FORCE. El-Mikan wtedy nas zaatakował. Wtedy nienawidził wszystkich ludzi. Teraz jest dla nich wędrownym stróżem prawa. Tytuł, jakim straszy przestępców, brzmi „Najszybsze skrzydło na Dzikim Zachodzie”. Z tą szybkością chodzi o strzelanie do celu. To wystarczy, żeby jedynie tylko rekordowo głupi policjant z nim zadzierał.
-Nawet przez myśl mi nie przeszło, że może być ktoś aż tak niebezpieczny. – rzekła Ichigo. – Ale co zrobimy z tym wiewiórem?
I wskazała na Puschela.
-Już mówiłem. – rzekł Rainman. – Będziesz go obserwować na co dzień. Jedynie, kiedy będzie z nami, nie musisz go pilnować?
-A Usagi nie może? – spytała Ichigo.
-Mama karmiąca piersią jest bezbronna. – rzekł Shippo, co, jak się z resztą domyślacie, oznaczało „nie”.
-A ten dziwny kot może? – spytała Ichigo, próbując znowu zrzucić pilnowanie Puschela na kogoś innego.
-Doglądanie własnego dziecka to już dla niej wystarczający ciężar. – rzekł Shippo, co, jak z resztą wiecie, oznaczało „nie”.
-A ty? – spytała Ichigo.
-Nie jestem dziewczyną. – odpowiedział Shippo. – A już na pewno nie jestem Mew Mew.
-A co z Mint? – spytała Ichigo.
-Zginie z łapy Puschela szybciej, niż pasożyt przejmie nad nim kontrolę. – rzekł Shippo, wiedząc, jak Puschel reaguje, kiedy ktoś go gryzoniem nazywa.
-A Lettuce? – spytała Ichigo.
-Puschel ma kłopoty z odróżnieniem delfina od rekina. – rzekł Shippo. – Dla niego oba to ryby. A on przepada za rybą.
-Purin? – spytała Ichigo.
-Może go tylko unieruchomić. – rzekł Shippo.
-Zakuro? – spytała Ichigo.
-Mogłaby cię zastąpić, ale Puschel i tak ją może zabić. – rzekł Shippo, przypominając sobie, jak Puschel omal nie zabił Zakuro za to, że ta powiedziała do niego (czyli do wiewióra) „gryzoniu”.
-Shirogane? – spytała Ichigo.
-Ichigo. – rzekł Rainman na spokojnie. – Chyba pomyliłaś miejsca. To nie jest Biuro Kłótni i Sporów. Idź do jakiegoś urzędnika, jeśli chcesz się kłócić. I to już.
Tej nocy, gdy wrócili już do domu, dla Puschela to była pierwsza noc u Ichigo. I jakoś się tym zbytnio nie przejmował. Gdy tylko znalazł się w w pokoju Ichigo, od razu wszedł do jednego z butów i zasnął.
-No i klapa. – rzekła Ichigo. – Tylko ja się nadaję do roboty. Jak Aoyama zareaguje na to, że u mnie śpi wiewiórka?
Puschel kichnął, ale nie otworzył oczu.
-I jeszcze własny dom. – ciągnęła dalej Ichigo. – Czy zatwierdzą budowę i zignorują ten incydent z flagą, czy też będę musiała uciekać? Przecież byłam tam wtedy.
I stuliła głowę pod ręce. Akurat w tym momencie wylazły jej kocie uszy.
-NIENAWIDZĘ TEGO!!!! – wrzasnęła.
-Uszy lub ogon. – rzekł Puschel, budząc się, gdyż jeszcze dobrze pamiętał, co Shippo mówił u Kameleona na temat Ichigo.
-Ichigo!! – zawołał tata Ichigo. – Co się stało?!
-Proszę pana! – zawołał Puschel. – Niech pan lepiej nie wchodzi!
-Grozisz mi, gryzoniu?! – spytał tata Ichigo. Ta zamknęła oczy, zatkała uszy i zaczęła płakać, domyślając się, to będzie.
-JA CI DAM GRYZONIA!!!! – krzyknął Puschel i … stłukł pana domu na kwaśne jabłko.
#Następnego dnia/#
Ichigo i Puschel opuścili dom Ichigo.
-Już wychodzimy. – rzekła Ichigo.
-Chociaż tym razem nie muszę wychodzić z mieczem na ulicę. – rzekł Puschel.
Tata Ichigo siedział przy stole. Jego ciało było nieźle poobijane, a głowę miał tak spuchniętą, że wydawało się, że ma ogromną kulę a nie głowę.
-Czemu on tak mnie pobił? – rzekł, płacząc. – Przecież powiedziałem tylko, że jest gryzoniem.
-Byłeś ostrzegany, że dla niego to obelga. – rzekła mama Ichigo.
Ichigo szybko odstawiła Puschela do sklepu , po czym udała się prosto do szkoły. Wprawdzie Puschel przez cały dzień nie stracił nad sobą kontroli, ale czy tak zostanie? Cóż. Poczekamy, zobaczymy, ale mam nadzieję, że nigdy nie straci.

►Ciąg dalszy nastąpi
Następna historia już nie była taka miła. Przynajmniej dla Puschela, który tym razem został w nią wciągnięty. Sota zakochał się w Souten od pierwszego wejrzenia. Z jednej strony czuł sie jak w raju, ale z drugiej tracił pieniądze, które z trudem zarobił. Puschel miał pomóc mu nie wydać ani grosza. Ale o tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Niełatwa miłość”.

</TEKST>

"Sami tego chcieliście, gringos."

Postęp: 38/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Sob 15:31, 29 Gru 2012 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 39. Niełatwa miłość

<TEKST>

Walentyki mieliśmy już jakiś miesiąc temu, ale nie wydaje mi się, żeby temat był przestarzały.
Miłość ma w dzisiejszym świecie wielu naturalnych wrogów. W tej historii omówię pieniądze. Trochę będzie to wyglądało, jak perypetie Spongeboba Kanciastoportego, ale już przyzwyczailiście się pewnie do moich nawiązań do różnych filmów. W końcu w filmie „Ben Ten” było powiedziane, że każdą historię można opowiadać wiele razy, ale za każdym razem inaczej. I tak właśnie opowiem moją wersję.
Sota Higurashi miał niejednokrotnie problemy z kieszonkowym, toteż, żeby zarobić trochę grosza, czepiał się różnych zajęć. Do tej historii wiele zarobił, ale nawet nie spodziewał się, że jeśli całkowicie da się ponieść miłości, jego oszczędności z całego życia staną pod znakiem zapytania, co do przyszłości, a ten problem mógłby doprowadzić Puschela do utraty resztek zdrowego rozsądku.
Ta opowieść będzie o tym, jak Sota zakochał się w jednym demonie, który był już ostatnim żyjącym przedstawicielem swojej rasy.

Wszystko zaczęło się pewnego poranka w Cafe Mew Mew. Było już po lekcjach. Sota siedział przy jednym stoliku i liczył swoje oszczędności.
-Szlag by to!!! – wrzasnął w pewnym momencie. – Jeden sen za mało!!!
I załamał ręce.
-O, rety. – rzekł Shippo, obserwując z klatki schodowej, co się dzieje. – Cały jeden procent z jednego jena. Zaraz nastąpi koniec świata.
Puschel od razu podszedł do Soty pocieszyć go.
-Nie martw się. – rzekł do Soty. – To tylko jedna setna. Nie jest źle.
-Nie? – rzekł Sota. – Przecież cały ten świat kręci się wokół pieniądza. Gdyby chłopiec, u którego kiedyś mieszkałeś na wsi, nie miał pieniędzy, to ty do dzisiaj byłbyś bez swojego dzwoneczka. Gdyby Shippo nie miał, czym zapłacić za mydło, to jego zapach odstraszałby wszystkich wokół niego.
-Wiem, że rywalizujemy w sporcie, ale nie powinien brać mnie na przykład swoich wywodów. – rzekł Shippo, słysząc to.
-Gdyby Cafe Mew Mew nie miało pieniędzy, to ta buda już dawno by popadła w ruinę. – rzekł Sota, wskazując na ścianę pomalowaną dziś rano. – Na tym świecie nic się nie liczy bardziej niż pieniądz. Nawet...
W tym momencie zobaczył coś przy jednym stoliku.
-Co za uroda. – rzekł. – Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
-Dziwne. – rzekł Puschel, patrząc na deser. – Przecież to sernik błyskawiczny z truskawkami. Cafe Mew Mew często go podają gościom.
-Nie, ty wiewiórze. – rzekł Sota. – Nie mówiłem o deserze, tym o tym, kto go je.
Gdy Puschel zobaczył, kogo Sota miał na myśli od razu zrozumiał.
-Przecież to Souten. – rzekł. – Jest z rodzeństwa, z którym Shippo kiedyś się spotkał.
-Rodzeństwo? – zdziwił się Sota. – To jej brat mnie zabije, jak się dowie, że z nią gadałem, więc muszę uważać.
-Nie bój żaby. – rzekł Puschel. – Miała dwóch braci, ale obecnie jest sama.
-A co się stało z jej rodzeństwem? – spytał Sota.
#500 lat temu#
W pewnym miejscu leżały dwa niepogrzebane szkielety. Na jednym z nich siedział kruk.
#/500 lat temu#
-Nawet Shippo nie ma ochoty o tym mówić. – rzekł Puschel. – Hej. Może cię jej przedstawię.
-Lepiej nie. – rzekł Sota. – Tak się boję, że mnie zabije gołymi rękami. A poza tym nie jestem należycie ubrany.
Puschel przyjrzał mu się bliżej. Sota miał na sobie brudne zabłocone ubranie, a rozporek w jego spodniach nie był zasunięty. Wokół chłopa latały muchy, na co wskazywało bzyczenie tych owadów.
-Nie martw się. – rzekł wiewiór. – Wyglądasz powalająco.
-Puschel. – pomyślał Shippo. – Nosisz tęczowe okulary, czy co?
-Myślę, że Souten powinna cię poznać. – rzekł Puschel i ruszył w stronę stolika.
-Czuję, że będzie katastrofa. – rzekł Sota sam do siebie.
-Katastrofa z udziałem Puschela to nic nowego. – pomyślał Shippo, przypominając sobie, ile razy Puschel o mały włos nie wpędził go w kłopoty, nie pomijając tych razów, kiedy Rainman był z nimi.
Souten właśnie rozmawiała ze Stuartem Malutkim, który na czas oblężenia Raichu Town zamknął swoją szkółkę niedzielną, którą tam prowadził. Właśnie rozmawiali, kiedy Puschel stanął przed nimi.
-Siema. – rzekł Puschel, na co Stuart od razu coś sobie przypomniał.
-NACIŚNIJ NA HAMULEC I UWAŻAJ NA DRZEWO PO LEWEJ!!! – wrzasnął Stuart przerażony, po czym zaczął piszczeć jak dziewczyna.
-Spokojnie, proszę pana. – rzekł Puschel, pstrykając. – My nie jedziemy.
-Przepraszam. – rzekł Stuart. – Ja tylko nie spodziewałem się ciebie tutaj zobaczyć.
-Nasze Waleczne Trio ukrywa się tutaj. – rzekł. – Souten. Poznałaś kiedyś Kagome. Znasz może jej młodszego brata?
-Nigdy jej o to nie pytałam. – rzekła Souten. – Czemu pytasz?
Puschel pobiegł do schowka na miotły. Po sekundzie wyszedł stamtąd z mieczem na plecach, po czym złapał Sotę za rękę i przyciągnął go bliżej Souten.
-Pozwól, że ci go... – rzekł Puschel, ale Sota od nadmiaru emocji walnął się na podłogę jak kłoda na ziemię.
Puschel pomógł mu stanąć na nogi.
-Pozwól, że ci go przedstawię. – rzekł do Souten. – Ma na imię Sota.
-Cześć. – rzekła Souten zawstydzona.
Sota nie wiedział, co powiedzieć.
-Ty też powiedz „cześć”. – szepnął Puschel.
Sota próbował się odezwać, ale wydał z siebie niezrozumiały dla nikogo bełkot.
-Nie nie nie. – rzekł Puschel. – Czy to aż tak ciężko powiedzieć „cześć”?
Sota znowu próbował coś powiedzieć, ale znowu język mu się plątał.
-Co on powiedział? – spytała Souten.
-Nie wiem. – rzekł Puschel. – Ale to brzmiało jak „Czy mogę cię porwać?”.
-Co? – spytała Souten.
-Nie! – rzekł Sota i znowu próbował coś powiedzieć, ale język znowu mu się plątał.
-Mam. – rzekł Puschel. – Nie pytał, czy może cię porwać, tylko, czy może z tobą gdzieś pójść.
-Tak. – rzekł Sota i upadł plecami na podłogę.
-Czy to prawda? – spytała Souten.
-Tak. – rzekł Sota, któremu język już się nie plątał. – I co ty na to?
-Jak to, co? – rzekła Souten. – Nawet nie sądziłam, że ktoś mnie o to zapyta.
-Uff. – rzekł Sota sam do siebie. – Wiedziałem, co powinienem mówić.
#Tego wieczoru#
Sota był u siebie w domu i szykował się do wyjścia. Puschel mu w tym pomagał.
-Krawat. – rzekł Puschel.
-Jest. – rzekł Sota.
-Świeży oddech. – rzekł Puschel.
-Jest. – rzekł Sota. – Ale czemu o to pytasz, skoro twój oddech ciągle mówi, że jadłeś rybę ze śmietnika.
-Stara zardzewiała kotwica. – rzekł Puschel.
-Kotwica! – rzekł Sota z przerażeniem szukając kotwicy. – Gdzie moja stara zardzewiała kotwica?!
Puschel nie mógł powstrzymać śmiechu.
-Zaraz. – rzekł Sota, przytomniejąc. – Przecież ja idę na randkę, a nie do pracy na statku. Puschel!!
-Ta kotwica to był żart. – rzekł Puschel. – Nie przejmuj się tym.
I narysował łapką piorun w powietrzu.
-Miłej zabawy wiesz, z kim. – rzekł.
-Kto to miał być? – spytał Sota.
-Souten. – rzekł Puschel. – Zapomniałeś o niej?
-Jakbym śmiał. – rzekł Sota, wychodząc. – Życz mi szczęścia, ty, którego nie mam prawa nazwać gryzoniem.
I zamknął drzwi za sobą.
-Powodzenia. – rzekł Puschel.
#Godzinę później/#
Sota siedział w jednej knajpie w mieście. Souten była tam z nim.
-Muszę przyznać, że wiesz, jak zrobić na dziewczynie dobre wrażenie. – rzekła Souten.
-Drobiazg. – rzekł Sota.
-Poważnie. – rzekła Souten. – Jedzenie było idealnie przygotowane. I jeszcze ten masaż stóp pod stołem. I ta importowana muzyka.
Pod stołem był ninja, który masował Souten w nogi. A przy fortepianie siedział ktoś przebrany za legendarnego muzyka Ludwika.
-Nawet nie wiem, czy może być jeszcze bardziej idealnie. – rzekł Sota.
-Proszę pana. – rzekł kelner. – Pański samochód już czeka na zewnątrz.
-Dziękuję. – rzekł Sota. – Zabierzcie ją do samochodu.
Souten zaraz została zabrana i wsadzona do samochodu.
-Trwaj, piękna chwilo. – rzekł Sota z uśmiechem.
-Pański rachunek. – rzekł kelner, dając mu karteczkę.
-Co? – zdziwił się Sota. – Tysiąc jenów? Niemożliwe, żebym tyle wydał.
Kelner rzucił okiem na karteczkę.
-Przepraszam. – rzekł, wyjmując następną, przy czym tą wyrwał mu z rąk. – Mój błąd. Zdarza się. To jest pana rachunek.
Sota rzucił okiem na kartkę.
-CO?!!! – krzyknął i zaraz krzyknął, jakby z rozpaczy. I to tak głośno, że w knajpie, gdzie jeszcze siedział, wszystkie szyby z okien poleciały.
#godzinę później/#
Sota był już u ciebie w domu i wszystko powiedział.
-Nie rozumiem tego. – rzekł Puschel. – Zwykle ciężko cię zmusić nawet, żebyś pożegnał się z jedną złotówką. Jak to więc możliwe, że na jednej randce wydałeś milion jenów?
-Nie wiem, jak to się stało. – rzekł Sota. – W obecności Souten nie uważałem na to, ile wydaję. I na jutro też jestem z nią umówiony. Nie wiem, na co się zdecydować. Albo pożegnam się z Souten, albo z resztą moich oszczędności z Raichu Town.
-Głowa do góry. – rzekł Puschel. – Na pewno jeszcze coś wymyślisz, żeby nie podjąć tak trudnego wyboru.
-To jest to!!! – krzyknął Sota, mając już jakiś pomysł.
-Co? – spytał Puschel, który jeszcze nie wiedział o tym pomyśle.
-Złap miecz. – rzekł Sota. – Jutro idziesz ze mną na randkę. Zostawię ci wszystkie moje pieniądze i będziesz pilnował, żebym nic nie wydał dla Souten.
#nazajutrz/#
Sota i Puschel stali już pod domem Souten.
-I pamiętaj. – rzekł Sota. – Choćbym cię błagał, prosił i zaklinał, nie dasz mi ani jednego sen. Zrobimy próbę. Puschel. Daj mi pieniądze.
-Nie! – odmówił Puschel.
-I tak trzymaj. – rzekł Sota i zadzwonił do drzwi.
-Słucham. – powiedziała Souten, która akurat była w domu.
-To ja. – rzekł Sota.
-Poczekaj chwilę. – rzekła Souten. – Zaraz otworzę.
Sota w tym momencie zauważył brak kwiatów w swoich rękach.
-Puschel. – rzekł do wiewióra, który stał obok niego. – Potrzebuję kwiatów.
-Ale Sota. – rzekł Puschel. – Nie tak się umawialiśmy.
-Nie mogę stanąć przed dziewczyną bez bukietu kwiatów w ręce. – rzekł Sota, rysując w powietrzu kolejno kwadrat, trójkąt i piorun. – Tu nie chodzi o to, ani o to, ale o to. Przynieś mi kwiaty, ale już. Pośpiesz się!!!
-Co robić? – pomyślał Puschel. – Wyrywanie kwiatów w pobliskim parku jest zakazane.
I pobiegł gdzieś.
-Cześć Sota. – rzekła Souten, stojąc już obok. – Ten głos przed chwilą. Czy to nie był Puschel?
-Tak. – rzekł Sota. – To on. Dzisiaj on prowadzi nasz wypad.
-To lepiej wezmę mu coś, żeby zawiązał sobie oczy. – rzekła Souten. – Shippo mówił mi kiedyś, że Puschel nie umie prowadzić normalnie.
-Dobra. – rzekł Sota. – Poczekam tu sobie przez ten czas.
Souten weszła do domu, a Sota odetchnął spokojnie. Nie na długo.
-Oto kwiaty, o które prosiłeś. – rzekł Puschel, który właśnie chwilę później wrócił.
-Co? – spytał Sota.
-Kupiłem ci kwiaty dla Souten. – rzekł Puschel.
-Puschel. – rzekł Sota. – Mieliśmy umowę. Nie powinieneś tego ku...
-Sota. – rzekła Souten.
-Proszę. – rzekł Sota, biorąc kwiaty od Puschela, żeby dać je Souten. – Oto bukiet kwiatów dla skarbu.
-Dziękuję. – rzekła Souten. – Jeszcze nikt mnie tak nie nazwał.
-A tu są bombonierki. – rzekł Sota i wtedy zorientował się, że ... nie ma nic.
-Puschel. – rzekł do wiewióra. – Gdzie są bombonierki?
-Sota. – rzekł Puschel. – Pamiętasz, co mi mówiłeś przed chwilą?
-Słuchaj. – rzekł Sota. – Nie mogę do dziewczyny bez czekoladek. Wiesz, o kogo tu chodzi. Ruszaj!!!
Puschel pobiegł najszybciej jak mógł do najbliższego sklepu.
-Kupiłem największe pudełko, jakie było. – rzekł, wróciwszy z bombonierkami.
-Kupiłeś?! – rzekł Sota. – Marnujesz moje pieniądze. Po co ja ci...
-Sota? – spytała Souten, mając wątpliwości, czy to, co dzieje się na jej oczach, jest oby na pewno normalne.
-Proszę. – rzekł Sota,dając Souten całe pudełko czekoladek. – I co robimy, żabciu? Idziemy do kina? Zwiedzamy muzeum? A może lecimy na księżyc?
-Pst. – szepnął Puschel, pamiętając, co Sota wcześniej mu mówił. – Na spacer do parku. Zapomniałeś już?
-Byłoby wspaniale pójść na spacer do parku. – rzekła Souten. – Wezmę tylko mój kapelusz.
-Souten potrzebuje kapelusza! – rzekł Sota, przejąwszy się tym. – Puschel!
-Ale, Sota. – rzekł Puschel. – Co z naszą umową?
-Chcesz, żeby Souten dostała udaru słonecznego? – spytał Sota.
-Jako twój doradca finansowy, uważam... – zaczął Puschel.
-Nie obchodzi mnie twoje zdanie!! – rzekł Sota, nie pozwalając mu skończyć. – Przynieś kapelusz, ale już!!
-Coś podobnego widziałem już w „Spongebobie”. – pomyślał Puschel. – Ale która to była historia?
Zamiast jednak przypominać sobie wszystkie obejrzane odcinki „Spongeboba Kanciastoportego”, od razu ruszył do najbliższego sklepu z kapeluszami.
-Spokojnie. – rzekł Sota do Souten, wyciągając parasol (po drodze złapał go mały deszczyk). – To wystarczy na jakiś czas.
Souten zaraz znalazła się w cieniu parasola, a chwilę później Puschel już wrócił z kapeluszem.
-To powinno dać cień. – rzekł Puschel.
-Dobra robota. – rzekł Sota i zaraz założył Souten kapelusz na głowę, po czym odebrał jej swój parasol.
-Dziękuję. – rzekła Souten. – Ale naprawdę nie trzeba było. Mam kapelusz w szafie.
-Nie było trzeba. – rzekł Sota i odwrócił się w stronę Puschela w ten sposób, jakby był robotem, a nie człowiekiem. – Słyszałeś, Puschel? To nie było konieczne. NIE MIAŁEŚ MI PRZYPADKIEM POMÓC OSZCZĘDZAĆ?!
-Staram się. – rzekł Puschel. – Ale ciągle mówisz mi, że mam kupować rzeczy dla Souten i sam już nie wiem, co mam robić.
Sota słuchał tego, jakby to do niego dotarło.
-Masz rację. – rzekł. – To znowu jest silniejsze ode mnie. Ale teraz obiecuję ci. Więcej już cię nie wyślę, żebyś coś kupił dla Souten.
Sota nie wiedział jednak, że rzuca słowa na wiatr. Otóż 12 sekund później...
-Szybko! – krzyczał Sota. – Souten potrzebuje nowych butów!
Puschel pobiegł, kupił buty i wrócił.
-Trwonisz moje oszczędności!! – rzekł Sota wściekły, lecz po chwili miał inny ton. – Potrzebna jej nowa koszula!!
Puschel znowu pobiegł, kupił gdzieś jakąś damską koszulę i wrócił.
-Zbankrutuję przez ciebie!! – rzekł Sota wściekły jak pies, jednak po chwili miał inną płytę. – Potrzebna jej cenna biżuteria!!
Puschel pobiegł do jubilera. Tam kupił biżuterię, z którą wrócił.
-Nie tak cenna!! – rzekł Sota, by po chwili wysłać Puschela do następnego sklepu, by coś kupił.
#Parę wahań później/#
Puschel stał na ulicy i sapał. Z powodu tego, że miał przy sobie miecz, miał postać demona, ale nawet demona prędzej, czy później dopada zmęczenie.
-Puschel. – rzekł Sota. – Świetnie, że cię złapałem. Chcę, żebyś...
-Stop!!! – rzekł Puschel. – To, co teraz się tu dzieje z moim udziałem, widziałem już w „Spongebobie”. I wiem, co teraz będzie. Wyślesz mnie do najbliższego sklepu, żebym kupił coś dla Souten, co nie jest potrzebne. I skoro tylko wrócę, to ty od razu „Puschel. Trwonisz moje oszczędności”. A ja na to z płaczem „Ale, Sota. Ja tylko robiłem, o co mnie prosiłeś. Ale ty zaraz „Nie chodzi o to, ani o to, ale o to”.”
Cytując Sotę w swoim tłumaczeniu, palcem w powietrzu narysował kolejno trójkąt, koło i błyskawicę.
-Tym razem to nie tak, jak myślisz! – rzekł Sota. – Souten naprawdę tego potrzebuje.
-Możemy już iść do parku? – spytała Souten.
-Błagam cię, Puschel. – rzekł Sota. – Nie chcę stracić tej miłości.
-Przykro mi. – rzekł Puschel, ale zaraz zobaczył łzy w oczach Soty. – Tylko nie te krokodyle łzy!! Nawet Inuyasha wie, że tego nie zniosę.
Sota jednak dalej trzymał łzy w oczach.
-No, dobrze. – rzekł Puschel, odchodząc. – Już idę.
#chwilę później/#
-Sota. – rzekł Puschel, wróciwszy z pralką. – Nie płacz już. Mam pralkę, po którą mnie wysłałeś.
-Mam nie płakać? – spytał Sota. – Jak niby mam przestać, skoro wydajesz moje ciężko zaoszczędzone pieniądze.
-Widzisz?!!! – wrzasnął Puschel. – Znowu to robisz!!! A właśnie o tym przed chwilą mówiłem!!!
-O co ci chodzi? – rzekł Sota. – Nie możesz rozrzucać pieniędzy innych na prawo i na lewo.
Spojrzał na pralkę.
-Nie sądzisz, że Souten potrzebuje suszarki do ubrań? – spytał.
-Sota. – rzekł Puschel. – Wiesz co sądzę o tym, co właśnie ze mną robisz?
I zaraz zaczął nie szczędzić Socie wyrzutów za to, jakie ten mu piekło szykował. Souten słysząc to, szybko złapała za słownik i sprawdzała, czy możliwe jest użycie takich słów, jak te, które Puschel wypowiadał, w taki sposób, w jaki to robił.
-Jak to możliwe, że Shippo tyle wytrzymał w jego towarzystwie. – rzekł Puschel, przechodząc obok Souten i zostawiając Sotę wyraźnie zszokowanego. Ten stał przy wejściu na podwórze z rozdziawionymi ustami i wytrzeszczonymi oczami po tym, co Puschel do niego powiedział. Do tego znowu miał własny portfel w ręce (Puschel mu go zwrócił przed odejściem).
-Nawet mi do głowy nie przyszło, że Puschel zna aż taki sposób użycia takich słów. – rzekła Souten. – Możliwe, że Shippo nawet tego nie zauważył. A tak przy okazji nie cieszą mnie te wszystkie prezenty.
-Co? – spytał Sota.
-Wystarczy, że będziesz sobą, zamiast grać bogacza, który może pozwolić sobie na takie rzeczy. – rzekła Souten. – Wiem, że rywalizujesz z Shippo w każdej dyscyplinie sportowej, jaka tylko się znajdzie.
-Ale podobno wiele dziewczyn szaleje za bogatymi chłopakami. – rzekł Sota. – A ja rzeczywiście jestem przyzwyczajony do tego, że nigdy dużo nie wydaję.
-Tylko prawdziwa może dostrzec, co naprawdę się liczy. – rzekła Souten. – Pieniądze są ulotne, ale dla ludzi, którzy zbierali je całe życie są warte więcej, niż pokazują odciśnięte na nich cyfry. Wystarczy mi tylko to, że będziesz sobą.
I pocałowała go w policzek. A Sota zaraz uśmiechnął się i zapomniał o pieniądzach.

►Ciąg dalszy nastąpi
Oczywiście, następna historia już nie była takim urwaniem głowy. W mieście pojawił się tajemniczy złodziej pojazdów, który sam siebie nazywał rowerzystą. Tajemniczy gość zamierzał ukraść wszystkie pojazdy silnikowe i zniszczyć wszystkie ich fabryki na terenie Japonii. Rainman zdecydował się złapać tego gościa i położyć kres jego działaniom. Ale więcej o tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Złodziej pojazdów”.
„Nosisz tęczowe okulary, czy co?”

</TEKST>

Postęp: 39/240


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateusz SSJ8
PostWysłany: Śro 22:41, 12 Mar 2014 



Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 756
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: OZHAXALD


Rozdział 40. Złodziej pojazdów.
<TEKST>
Wszystko zaczęło się w nocy pod domem Mint. Wszyscy domownicy mocno wtedy spali. Nagle ktoś wkradł się do posesji. Wbiegł do garażu i zniszczył bramę, wjeżdżając w nią luksusową limuzyną.
-Złodziej!!! – krzyczał jeden z ochroniarzy, którzy zobaczyli, co się stało. – Łapać go!!!
-To na nic. – rzekł drugi, rozpoznając sytuację. – Jest już za daleko, a to był tu jedyny samochód.
-Co robimy? – spytał trzeci. – Państwo nie będą zachwyceni, jak się o tym dowiedzą.
-Przekażmy sprawę policji. – rzekł pierwszy. – Szybko złapią złodzieja, jeśli teraz ruszą.
I zaraz zadzwonili na komisariat. Daremnie. Samochód nawet do rana się nie znalazł.

Następnego dnia, kiedy w pobliskich szkołach lekcje się skończyły, Shippo kończył zamiatać wejście do Cafe Mew Mew.
-Gotowe. – rzekł, z dumą patrząc na czysty chodnik. – Nawet Shirogane nie uwierzy na wieść, ilu gości miał Lokal Pod Straconą Duszą.
W tym właśnie momencie zauważył, że Mint wjeżdża na rowerze na teren Cafe Mew Mew, po czym wchodzi tylnym wejściem do sklepu.
-To dziwne. – rzekł zaskoczony tym widokiem. – Zwykle przyjeżdża samochodem do pracy.
I wszedł do środka, po czym podszedł do Mint, która właśnie siedziała przy stoliku na zapleczu.
-Ichigo przyszła dosłownie przed chwilą. – rzekł Puschel. – Zamykamy Straconą Duszę.
-W porządku. – rzekł Shippo. – Muszę dowiedzieć się, skąd widziałem to, co dzisiaj pierwszy raz widziałem.
I stanął nad Mint.
-Coś się stało? – spytał.
-A co się miało stać? – spytała Mint.
-Normalnie twoja limuzyna blokuje dojście do Cafe Mew Mew, kiedy się zjawiasz. – rzekł Shippo. – A dzisiaj przyjechałaś na rowerze. A wiem, że jesteś zbyt wielką arystokratką, żeby zdecydować się na coś takiego.
-Tej nocy nasz samochód został skradziony. – rzekła Mint. – To chciałeś wiedzieć?
-Chyba wiem, kto tu może pomóc. – rzekł Shippo. – Już do niego idę. Ty zostań tutaj.
I poszedł. Do pokoju Rainmana.
-Na czarnobylską elektrownie jądrową. – rzekł Rainman, co, sądząc po minie, jaką Shippo zrobił na dźwięk tych słów, było demonowi wiadome. – Ktoś włamał się na teren posesji Mint i ukradł limuzynę?
-Mowy nie ma, żeby kłamała. – rzekł Shippo. – Dziś pierwszy raz ją widziałem, jak tu przyjechała na rowerze. Wcześniej tego nie robiła. Może z gazet czegoś się dowiem.
-Już od dawna wiem, że wszystkie okoliczne demony, mówią, jak nisko upadłeś, Shippo. – rzekł Inuyasha. – Ale chyba nie będziesz grzebać w koszu na śmieci? Bo tam wyrzuciłem wszystkie gazety, jakie Shirogane dziś czytał.
Zaraz zobaczył, że Shippo gdzieś idzie.
-Gdzie idziesz? – spytał Inuyasha. – Chyba nie masz zamiaru...
-Nie musiałbym, gdybyś przyniósł to do mojego pokoju. – rzekł Shippo. – Z tych gazet możemy się czegoś więcej dowiedzieć o tym złodzieju. Oby udało mi się je wydobyć z kosza na śmieci, zanim śmieciarka to zrobi.
I wyszedł.
-Jak ty go wychowałeś, Rainman? – spytał Inuyasha, mając zamiar przyłożyć Rainmanowi.
-Czemu nie nosisz butów? – spytał Rainman, na co Inuyasha złapał się za brzuch, co zmusiło go do porzucenia zamiaru. – Poza tym Shippo już dawno przekonał mnie, że umie szukać śladów. I, że nie musi przy tym polegać na własnym nosie. Poza tym kradzież była tej nocy, więc dzisiejsze gazety muszą jeszcze o niej krzyczeć. Jeśli Shippo znajdzie odpowiednie artykuły, może się czegoś dowiemy o tym złodzieju samochodów.
-To nigdy nie zadziała. – rzekł Inuyasha. – Mogę się założyć o 5 jenów.
#chwilę później/#
Shippo przeszukiwał kosz na śmieci na zapleczu.
-Są. – rzekł. – Teraz muszę je wyciągnąć. Śmieciarka przybędzie za pół godziny. Ten Inuyasha, jak zwykle, nie pomyśli.
-Shippo. – rzekła Kagome, zastawszy go przy tym. – Co ty robisz w tym koszu na śmieci?
-Inuyasha wyrzucił tu gazety, które mogą nam coś powiedzieć o złodzieju samochodów grasującym po okolicy. – rzekł Shippo. – Właśnie je wyławiam.
-A ludzie przechodzą tędy i patrzą na ciebie, jak na wariata. – rzekła Kagome, na co Shippo nie zwrócił jednak uwagi.
-Mam. – rzekł Shippo, wychodząc z kosza na śmieci. – Powinno tu coś być o tym złodzieju.
-Jeśli to jedyny sposób, żeby dopaść tego złodzieja, to dobrze, jeśli zatrzymanie go będzie warte tego, że twoje ubranie cuchnie.– rzekła Kagome i weszła do Cafe Mew Mew.
#20 minut później/#
Shippo przeszukał wszystkie kosze na śmieci należące do Cafe Mew Mew i tego wieczoru siedział przy jednym stoliku w otoczeniu przyjaciół.
-Samochód Mint nie jest pierwszym skradzionym przez tego drania. – rzekł, patrząc w pierwszy artykuł.
-Dobra. – rzekł Puschel. – Mów, kogo okradł. Pójdę tam i go wykończę.
-Puschel półkot!!! – krzyknął Shippo na niego. – Chcesz trafić do kryminału?!!!
-Czemu się na mnie drzesz? – rzekł Puschel. – Zwykle robisz to dopiero, kiedy powiem coś nie tak.
-Shippo ma rację. – rzekł Rainman. – Mówią, że przestępca wraca na miejsce zbrodni. Policja już tam jest. Jeśli cię zobaczą, pomyślą, że to ty, a wtedy listy gończe i nie masz, gdzie się ukryć.
-Aczkolwiek listy gończe za którymś z nas to dla ciebie, Rainmana i mnie nic nowego. – rzekł Shippo. – W końcu już Schwarzenegger nas ścigał. A tak do sprawy. Ten drań ukradł już wszystkie samochody w Yokohamie. Mieszkał tam, ale po tym, jak ukradł ostatni i tamtejsze fabryki samochodów ogłosiły upadłość w mieście, przeprowadził się tutaj. Policja do tej pory nie wie, gdzie on teraz jest.
-Ale ktoś musi wiedzieć, jak możemy go dopaść. – rzekł Sota. – Jeśli ten typ ucieknie do Raichu Town, to nawet nasz wójt straci samochód.
-Sota. – rzekł Shippo. – Nasz wójt jest przywódcą i żywą legendą rowerowego metra. To nie w jego stylu kupić sobie samochód. Ale może ktoś z naszych przyjaciół ukrywających się w pobliżu może nam pomóc położyć kres działaniom tego drania. Odwiedzimy ich wszystkich i zwyczajnie zapytamy.
-Spotykamy się tutaj o zachodzie słońca. – rzekł Rainman. – Cafe Mew Mew pracują, więc wyznaczą kogoś do przepytywania gości.
I wszyscy ruszyli. Tylko Rainman został. Zaraz zobaczył, że Tupu gdzieś idzie. Od razu stanął jej na drodze.
-A wy dokąd się wybieracie? – spytał.
-Chcemy pomóc w złapaniu złodzieja. – rzekła Tupu.
-Właśnie. – pomyślał Knuspel ukryty w jej włosach. – Możemy się na coś przydać.
-Nie chcemy tu brzęczących komarów. – rzekł Rainman. – Będzie lepiej, jak zostaniecie tutaj razem z Usagi i Feliną.
-Ale... – rzekła Tupu.
-Rainman ma rację. – rzekła Chibi Usa, wchodząc jej w słowo. – Felina i ja jesteśmy w połogu. Ona może wyjść z tego wcześniej ode mnie, bo ja z powodu tego, że stałam się demonem, siedzę w połogu 5 lat. I nie zapominaj, że Shippo nie może się pokazać na ulicy w swojej normalnej postaci, bo zaraz jakiś fotoreporter się do niego przyczepi. A paparazzi nie zawaha się złamać prawa ruchu drogowego, kiedy chce zrobić zdjęcie temu, kto mu ucieka.
-Rozumiem. – rzekła Tupu, rezygnując. – Przykro mi, Knuspel. Musimy tu siedzieć.
-Nie martwcie się. – rzekł Rainman. – Shippo i reszta poradzą sobie i bez nas.
O zachodzie słońca Cafe Mew Mew zamknęli i to była pora, żeby przeanalizować informacje.
-Mówisz poważnie, Souten? – spytał Shippo. – Wiesz coś o tym bandycie?
-Codziennie kradnie tylko jeden samochód, który potem sprzedaje na czarnym rynku poza Japonią. – rzekła Souten. – Raz udało nam się go złapać na gorącym uczynku, ale policja do tej pory mi nie wierzy.
-Wiesz o nim od trzech miesięcy? – spytał Puschel.
-Tak. – rzekła Souten, biorąc mapę. – Zaznaczę wam na planie miasta, gdzie już uderzył.
I zaznaczyła. Nawet podpisała daty, żeby było wiadomo, kiedy złodziej uderzył.
-Wygląda na to, że nie chce zostać złapany, więc kradnie samochody z odległych miejsc. – rzekł Shippo. – Okradł już nawet tutejszą policję.
-Jak można być tak głupim, żeby być policjantem i dać sobie ukraść radiowóz? – spytał Puschel.
-Czekaj, Puschel. – rzekł Shippo, rysując linie łączące punkty zaznaczone przez Souten. – My jesteśmy tu. W tym miejscu był pierwszy atak złodzieja w Tokio. Uderzył w tych miejscach. A ostatni atak przypuścił tutaj.
Zaraz zauważył, że następny atak będzie dwunasty.
-Ichigo. – rzekł. – Mieszkasz w tym miejscu?
-Tak. – rzekła Ichigo, patrząc, gdzie Shippo wskazuje na mapę miasta. – Czemu pytasz?
-Macie samochód? – spytał Shippo.
-Tata ma. – rzekła Ichigo. – Czemu pytasz?
-Złodziej samochodów porusza się tak, że policja chroni terenu na jednym krańcu miasta, a on spokojnie kradnie na drugim.– rzekł Shippo. – A tutejsi policjanci nie tyle są głupi, co po prostu nie mają czasu przewidzieć, gdzie on wykona następne uderzenie. Policjanci zabezpieczyli teren u Mint i złodziej teraz może kraść u was.
-To straszne. – rzekła Ichigo. – Musimy ewakuować tu moich rodziców i ich samochód.
-Nie. – rzekł Shippo. – Skopiemy temu draniowi tyłek, kiedy uderzy.
-Nie mam ochoty. – rzekła Ichigo.
-To nie pomoże. – stwierdził Shippo.
-Zgadza się. – rzekła Ichigo, triumfując.
-I co robimy? – spytał Puschel. – Ichigo ma ważną rolę w twoim planie, prawda, Shippo?
-Cóż. – rzekł Shippo. – Gdy jeszcze mogliśmy spać spokojnie w Raichu Town, Nikita i ja zrobiliśmy sporo różańców, które zaczarowane na głos jednej konkretnej osoby ściągają w jej otoczenie wszystkich swoich nosicieli stojących dalej, niż 10 metrów od tej osoby, jeśli tylko znajdują się one w zasięgu głosu tej osoby. Już 3 lata mam parę przy sobie, ale jeszcze ich nie wypróbowałem.
Zaraz uaktywnił jeden, który zawisł na szyi Ichigo. Zaraz oddalił się od niej na jedenaście metrów.
-Ichigo. – rzekł. – Kici kici.
Ichigo zaraz została pociągnięta za szyję i w ten sposób zmuszona, żeby zbliżyć się do Shippo. I po drodze zahaczyła o stołek, który nagle wyskoczył pod jej nogami.
-Zupełnie, jak w przypadku Inuyashy. – rzekł Shippo, widząc to. – Nie omija przeszkód.
-Orzesz, ty! – rzekła Ichigo i próbowała zdjąć różaniec ze swojej szyi. Bezskutecznie.
-Zapomnij. – rzekł Shippo. – Nawet z pomocą Inuyashy nie zdejmiesz tego. A poza tym, jeśli mnie zabijesz, to już nigdy tego nie zdejmiesz. Bo to ja rzuciłem czar i poza mną tylko spokrewnieni ze mną mogą go z ciebie zdjąć.
-Spróbuję. – rzekł Puschel i oddalił się od nich na odległość 15 metrów.
-Ichigo. – rzekł. – Kici kici.
Ale nic się nie stało. Ichigo dalej stała 15 metrów od Puschela.
-Nie mów, Shippo. – rzekł Puschel chwilę później. – To działa tylko, kiedy ty to mówisz.
-No to już po mnie. – rzekła Ichigo. – Jestem uzależniona od demona.
-A teraz idziemy tam, gdzie złodziej ma uderzyć. – rzekł Shippo.
-Tak jest!!! – krzyknął Puschel ochoczo.
-Skąd on bierze tyle energii do tego, od czego ja kamienieję? – pomyślała Ichigo.
Szli jedną ulicą, kierując się do domu Ichigo.
-Chyba już wiem, jak Inuyasha się czuje, kiedy Kagome mówi do niego „siad”. – rzekła Ichigo sama do siebie. – Ale...
-Słuchaj, Shippo!! – krzyknęła do Shippo. – Może ściągniesz mi w końcu ten różaniec, co?!
-A ty wtedy uciekniesz, póki jesteś tu bezpieczna? – rzekł Shippo. – Lepiej zapomnij. Puschel i ja mamy już doświadczenie w zwalczaniu bezsilnych przestępców, ale ty jeszcze nie masz za sobą pierwszego razu, kiedy ci się udało. A poza tym ludzie kradnący samochody są tacy słabi, że Inuyasha nie widziałby sensu zajmowania się nimi.
-To dopiero pocieszenie. – rzekła Ichigo.
Po chwili spaceru ulicą dotarli do domu Ichigo.
-Tak jak myślałem. – rzekł Shippo, oglądając samochód. – Nie ma mowy, żeby złodziej nie skusił się, żeby tu uderzyć. Poczekamy na niego.
I czekali około godziny. Dokładnie wtedy Puschel zauważył, jak ktoś wskakuje na teren posesji przez płot.
-To chyba on. – rzekł. – Wiedziałem, że się zjawi.
-To ja wezwę policję. – rzekła Ichigo. – Oni poradzą sobie z tym gościem.
-Dobra. – rzekł Shippo. – Ty i Puschel dzwońcie, a ja zatrzymam rabusia, żeby nie uciekł.
-I jak zamierzasz to zrobić? – spytała Ichigo.
-Jest jedna technika, której tu już bardzo dawno nie używałem. – rzekł Shippo. – Użyję jej, żeby owinąć sobie drania wokół palca.
-Nie mów. – rzekł Puschel. – Czyżbyś zamierzał przybrać nieswoją...
-Gangrena. – rzekł Shippo i w mig przybrał postać... zwykłej młodej ludzkiej dziewczyny.
-Postać. – rzekł Puschel. – Jeśli zamierzasz to robić, to udawaj, że jesteś dziewczyną, bo inaczej drań się nie nabierze.
-To nic trudnego. – rzekł Shippo. – Mówiłem ci już kiedyś, jak tym raz jednego dziczego demona wyprowadziłem w pole?
I zsunął się po linie na ziemię.
#Minutę później#
-Idealnie. – rzekł złodziej. – No to wsiadam i w drogę.
-Zaczekaj, przystojniaku. – rzekł Shippo, stając obok niego.
-Co? – zdziwił się przestępca. – A pani skąd się tu wzięła?
-Nie mogę krzyknąć, że nie jestem dziewczyną. – pomyślał Shippo. – Muszę to znieść, bo inaczej czapa.
-Więc przechodziłam sobie ulicą, kiedy nagle zobaczyłam, jak tu wskakujesz. – rzekł Shippo. – Musisz być naprawdę silny, żeby tak sforsować płot.
-Zdaje się, że Shippo wczuł się w swoją rolę. – rzekła Ichigo.
-Idziemy na pozycje. – rzekł Puschel. – Pewnie zaraz zaciągnie tam bandytę.
-Ty idź. – rzekła Ichigo. – Ja tu sobie poczekam.
-Shippo nie będzie zachwycony. – rzekł Puschel. – A z tym różańcem na szyi możesz mieć kłopoty, jak nie przyłożysz palca do tej roboty.
-Co masz na myśli? – spytała Ichigo.
-Nic. – rzekł Puschel. – Tyle, że Shippo wiele przebywał w grupie Inuyashy, a najwięcej w towarzystwie Kagome. Ponieważ wtedy był jeszcze dzieckiem, przejął z drużyny parę zachowań. Jeśli Kagome należała do tej drużyny, to nie trudno przewidzieć, co on ci może zrobić teraz, kiedy masz ten naszyjnik, którego nie możesz zdjąć, aż on go zdeaktywuje. W końcu ten naszyjnik reaguje tylko na jego głos.
Ichigo nie ukryła przerażenia na myśl o tym, że stoi na moście, a Shippo znajdujący się dokładnie 11 metrów pod nią, ciągle woła do niej „kici kici”, wskutek czego Ichigo nie może wstać.
-Dobra, już idę. – rzekła Ichigo. – I tak już nic mnie bardziej nie przestraszy.
I ruszyła.
-Nigdy nie myślałem o tym. – pomyślał Puschel, idąc za nią. – Ale muszę podziękować Inuyashy za horrory, które nieraz opowiadał.
Inuyasha siedzący w międzyczasie na terenie Świątyni Higurashi kichnął.
-Rany. – rzekł. – Przecież jestem hanyou. Nie powinienem się przeziębić.
-A może kichnąłeś, bo gdzieś jest ktoś, kto właśnie o tobie wspominał. – rzekła Kagome. – Oby to nie było złorzeczenie.
-Oby. – rzekł Inuyasha. – Naraku, Schwarzenegger i inne ciemne typy są już wystarczającym problemem.
#chwilę później#
Shippo zaciągnął złodzieja samochodów w róg.
-No, dobra, mała. – rzekł złodziej. – Co mi chcesz powiedzieć?
-Tylko dwie rzeczy. – rzekł Shippo. – Jedną z nich jest to, że ten skok był twoim ostatnim, gdyż teraz stoisz tam, gdzie chciałem, żebyś stanął.
-„Chciałem”? – zdziwił się złodziej. – Chyba „chciałam”.
-To właśnie jest ta druga sprawa. – rzekł Shippo i wrócił do swojej normalnej postaci. – Nie jestem dziewczyną.
-To ty jesteś tym chłopakiem z lisią kitą, o którym kiedyś krzyczały gazety. – zorientował się złodziej i próbował uciec, ale już po pierwszym kroku zderzył się czołowo z Ichigo.
-Szlag by cię. – rzekła Ichigo do złodzieja, który w tym samym czasie powiedział jej to samo.
-Dobra, draniu. – rzekł Puschel, łapiąc złodzieja. – Tym razem nie ukradniesz samochodu, a ta próba kradzieży samochodu skończyła sie tym, że zostałeś zapuszkowany.
Złodziej został odprowadzony na policję, a Souten osobiście zwróciła wszystkie skradzione samochody, których złodziej nie zdążył sprzedać za granicą, do ich prawowitych właścicieli. A następnego dnia...
-Dobra. – rzekł Shippo, zdjąwszy różaniec z szyi Ichigo. – To już nie będzie potrzebne.
-Przynajmniej już nie będę musiała siedzieć nie dalej niż 10 metrów od ciebie. – rzekła Ichigo.
-Słuchajcie. – rzekł Puschel. – Cała nasza trójka została przez policję pochwalona za ujęcie i przyprowadzenie Rowerzysty do Zakładu Karnego.
-A najważniejsze, Ichigo zdobyła doświadczenie w starciu z bandytami. – rzekł Shippo.
-Jeśli kiedyś będziemy mogli wrócić do domu, to wątpię, żeby o tym zapomniała. – rzekł Rainman i wszyscy razem zaśmiali sie z powodu rozwiązania problemu, z którym policja męczyła sie tak długo.

►Ciąg dalszy nastąpi
Oczywiście, następna sprawa nie była już tak dobrze zakończona, jak poprzednio. Tupu spała sobie na drzewie i nagle spadła z niego tuż przed jednym fotoreporterem, który od razu zaczął robić jej zdjęcia, których nie chciała. Shippo obawiał się, że lada moment zagoszczą kolejni. Rainman zarządził ewakuację. Ale więcej o tym w następnym rozdziale zatytułowanym „Komarowy alarm”. Nie pozwólmy, żeby Ziemia wybuchła.
„Ichigo. Kici kici.”
</TEKST>


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mateusz SSJ8 dnia Śro 23:03, 12 Mar 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 1 z 1
Forum Świat RPG Maker Strona Główna  ~  Książka "Potężne Raichu - ECO-FORCE"

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach