Dołączył: 22 Sty 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
-Moj kompan? W zyciu go na oczy nie widzialem.
Maat spojrzal na niego z pewna wyzszoscia.
-Tez sie przeniosl. Podobno prosto z Francji, prawie jak ty. Tylko zamiast Rusow, zabijal zabojadow.
Tym razem Kinau bez slowa zawrocil i podszedl do Johanna.
-Naprawde? Byles na froncie? - zapytal bez sladu kpiacego tonu, jakiego uzywal jeszcze przed chwila.
Johann przestal udawac, ze szoruje. Zauwazyl, ze pozostali marynarze z grupy pokladowej tez dali sobie spokoj z robota i ciekawie nadstawili uszu. Doprawdy dziwne, bo chyba nikt dotad nie probowal zapytac go o cokolwiek wprost.
Gdy wstal, okazalo sie, ze jest nieco wyzszy od obsmaata.
-W Szampanii - odpowiedzial spokojnie. - A doszedlem tam przez Alzacje i Lotaryngie.
Kinau pokiwal glowa.
-Ciezko, co? Ja walczylem w Serbii i w Rosji - wyjasnil. - W dwiescie siodmym rezerwy.
Johann zagapil sie na niego ze zdumieniem, a potem stoczyl ze soba krotka, zwycieska walke, zeby sie histerycznie nie rozesmiac. Nie mial pojecia, kim jest ten czlowiek, ale bardzo watpil, zeby mial on pojecie, jak jest, gdy na froncie robi sie ciezko. Jakas Serbia czy Rosja wydawaly sie niczym w porownaniu z Autry, pojedyncza francuska wioska.
-Ja w siedemdziesiatym trzecim - odezwal sie wreszcie, nieco chrapliwie, Johann. - I owszem, bylo ciezko.
Mial wrazenie, ze obserwator przeniknal go wzrokiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|